Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Europa 2115
#1
Tekst przeleżał u mnie kawał czasu, wrzucam go, bo jestem ciekawy czy to uniwersum prezentujące Europę w roku 2115 może się spodobać. Jestem ciekawy waszych opinii.

Oficjalna historia nauczana w szkołach XXI wieku brzmi tak:
Świat zmienił się zupełnie. Ameryka i Europa przeżywały kryzys. Pozwoliło to Rosji i Chinom na przejęcie roli pierwszych mocarstw na świecie. Ich rywalizacja a później wojna między nimi doprowadziła do zatrzymania również ich rozwoju. Kolejne konflikty pokazywały, że motywem działań wojennych są złoża ropy naftowej. Technologie mające pozwolić na wyparcie ropy przez inne surowce nadal były zbyt drogie i nie nadawały się do praktycznego użycia.
Dlatego nie jest dziwnym, że rozkwit Europy był związany dopiero z odkryciem przez pewnego węgierskiego naukowca, który powrócił do już lekko zapomnianego tematu odnalezionych w XXI wieku pierwiastków Hades i Eden. Odkrył, że można wygenerować za pomocą specjalistycznego silnika odpowiednio dużą ilość energii aby miała ona cele praktyczne. Natychmiast tym odkryciem zainteresowały się mocarstwa wschodnie. Politycy Europejscy widząc, że mogą one najechać stary kontynent dla uzyskania rewolucyjnej technologii silnika zaczęły współpracować i wspierać pogrążone w kryzysie Stany Zjednoczone. Dzięki wsparciu finansowemu dawna Amerykańska potęga stanęła na nogi. W zamian amerykanie mieli zapewnić wsparcie militarne oraz bezpieczeństwo dla Republiki Europejskiej. Wkrótce silnik Kovacsa popchał świat z powrotem do przodu, a ze starego kontynentu uczynił naukową stolicą całego świata. Silnik był umieszczany w pojazdach, urządzeniach a nawet broni, zastępując pociski metalowe pociskami z czystej energii. W ciągu następnym kolejnych lat technologia zarejestrowała ogromny skok do przodu. Odkryto silnik antygrawitacyjny, pokonano niemal wszystkie nieuleczalne choroby, zarejestrowana pierwsze „zmartwychwstanie” czyli medyczne przywrócenie ciała do życia.
Oczywiście nastąpił renesans również działalności szpiegowskiej, której celem stały się nowe technologie. Pozwoliły one Rosji zdławić powstania islamskie, Chinom odbudować zniszczony kraj, ukrócić zapędy koreańskie oraz przejąć ich tereny podobnie jak całą zachodnią Azje i oceanie. Australia, południowa Afryka oddały się pod opiekę odnowionych wojsk Stanów Zjednoczonych nadal zachowując formalnie niepodległość. Stany Zjednoczone sprawowały również militarną kontrolę nad Ameryką Łacińską, w sposób pośredni. Przewodziły procesowi powstania Państw Zjednoczonych, w których USA odgrywało najważniejszą rolę, pozostawiając iluzje równorzędnego partnerstwa z Brazylią, Australią a później również i Indiami. Te państwa chociaż formalnie nie przewodziły organizacji, miały ogromną autonomie, niewiele mniejszą niż niezależna i oficjalnie nienależąca do Państw Zjednoczonych Republika Europejska.
Tymczasem w Europie prawdziwe oblicze narodzin Republiki Europejskiej było niemal zapomniane i większość obywateli wierzyło, że wszystko odbyło się pokojowo. Tylko nieliczni znali prawdę, która mogła doprowadzić do kolejnego światowego konfliktu …

I. LĄDOWANIE W ZAMĘCIE – „Niemiła niespodzianka”
Rok 2115, miasteczko Zamęt
Miasteczko Zamęt wydawało się miejscem, które zatrzymało się na początku XXI stulecia i miało zupełnie gdzieś fakt, że owy wiek powoli dobiegał końca. Stare rozpadające się domy pamiętały nie tylko czasy gdy Polska nie była okręgiem Republiki Europejskiej ale również czasy początku demokracji na tych ziemiach. Ulice były opustoszałe a lekka poranna mgła sprawiała, że sceneria wyglądała na wyjętą prosto z kadru horroru o zombie. Gdzieś w gruzach kot zjadał upolowana wróbla, by zaraz samemu stać się pokarmem dla zdziczałego psa. Można by było rzec, że natura z powrotem odebrała tę ziemię spod ludzkiej władzy. Metalowe ogrodzenia pokryła rdza, kamienne ściany domów mech, a na ulicach i chodnikach rosła gęsta trawa.
Nagle żerujące zwierze poderwało głowę do góry, wyraźnie wyczuwając zbliżające się zagrożenie. Nad zachmurzonym niebem pojawił się mały uskrzydlony statek transportowy typu T1. Mieścił on w środku piętnastu żołnierzy nie wliczając pilota. Antygrawitacyjne silniki na skrzydłach pozwalały zawiesić się w powietrzu, jak już niemal zapomnianej w tych czasach maszynie zwanej helikopterem. Im bardziej statek zniżał lot tym bardziej w oknach drżały szyby, a kurz na ulicy unosił się w górę mocno ograniczając widoczność.
Gdy wylądował a właz pojazdu został roztwarty ze środka można było usłyszeć:
- Pierdolona komenda! Na jakie zadupie oni nas wysłali – wykrzyczał chropowatym głosem jeden z załogantów
- Zamknij się Kowalski! Już na starcie misji chcesz narzekać? – lekko szepcząc zwrócił mu uwagę towarzysz.
- Słuchaj Profesorku, gadanie mnie uspokaja, więc zrób coś dla mnie i zamknij łaskawie swoją mordę aby nic nie zgłuszało mnie- odparł Kowalski
Kurz opadł. Można było dostrzec sylwetkę piętnastu mężczyzn uzbrojonych w karabiny z silnikami Kovacs. Mieli zakryte maskami twarze, nosili czarne lekkie hełmy oraz uniformy z napisem ZTOP, ze specjalnego materiału zwanego Minimos. Kamizelki dosyć dobrze radziły sobie uderzeniami, lecz same pociski energii zwane potocznie „błyskami” bez trudu je przebijały. Dlatego pod spodem nosili kamizelki ochronne typu Zero. Wyglądały jak tradycyjne kamizelki kuloodporne, ale były znacznie wytrzymalsze. O ile pociski z broni energetycznej przebijały je, o tyle tradycyjna broń palna mogła to uczynić tylko z bardzo bliskiej odległości. Choć błyski wyglądały w locie jak normalne metalowe naboje, to jednak zadawały o wiele większe obrażenia niż tradycyjna amunicja. Mimo to noszono kamizelki typu Zero ponieważ „dzikusy z pustkowi” przeważnie posługiwali się staroświecką bronią.
Na oczach funkcjonariusze mieli zawsze w czasie akcji wzmacniacze wizualne i orientacyjne. Przypominały one staroświeckie okulary przeciwsłoneczne bez oprawek z jasno brązowymi soczewkami. W rzeczywistości wyświetlały one noszącemu niezbędne informacje, które mogły być przydatne na polu walki oraz dodatkowo wzmacniały sensory wzrokowe sprawiając, że dużo skrupulatniej oczy odbierały bodźce. Dodatkowo jak nazwa skazuje wzmacniacze wzmacniały oraz przybliżały obraz zależnie od upodobania kontrolującego. Polecenia były odbierane przez implant umieszczony w oku, który przyjmował impulsy bezpośrednio z mózgu, przez co urządzeniem, zwanym potocznie „soczewką” można było kierować myślami. W okolicy uszu na uniformie znajdował się nadajnik, którym można było komunikować się na dystans z określonymi odbiorcami. Wyglądałem przypominało to aparat słuchowy. Głos nadającego rejestrował mikrofon umieszczony w maskach.
Nagle jeden z zebranych wyraźnie dowódca przywołał do siebie Profesorka:
- Adrian, gdzie mieliśmy się spotkać z informatorem? - zapytał.
- Półtora kilometra stąd. W budynku szkoły –
- Dobra... Michał, Jon, Bartek lecicie przodem. Zenek, Alek pilnujecie tyłów. Idziemy powoli. Rozglądajcie się po oknach, czy kogoś tam nie zauważycie – po tych słowach kiwnął znać pilotowi T1 aby poderwał maszynę do góry.
Trzech mężczyźni ruszyli pierwsi. Bartek wyróżniał się sporym wzrostem i umięśnieniem. Za nimi szła reszta oddziału. Skradali się od rogu do rogu. Gdy było bezpiecznie dawali znać reszcie oddziału że droga jest wolna.
- Nie rozumiem cie Duży. Nie przeszkadza ci to, że robimy za obserwatorów – zaczął gadać jeden z idących z przodu do Bartka.
- Zamknij się Burak i obserwuj okna. Jon teraz ty idziesz pierwszy –
- Nie po to wstąpiłem do policji aby włóczyć się po zapomnianych przez Boga miejscach jak to zadupie – Burak dalej gadał nie robiąc sobie nic z braku zainteresowania rozmową u kolegi – Chciałem tylko wozić się radiowozami i wyrywać laski na mundur…
Burak nie dokończył zdania, bo podirytowany Duży pchnął go przodu gdy Jon dawał znać aby iść dalej, bo droga wolna.
Burak siadł obok Jona, czym wywołał jego niemałe zdziwienia.
- Michał nie powinieneś…. Iść zobaczyć czy droga wolna? – zapytał niepewnym głosem
- Młody daj spokój – odparł zrezygnowany Burak – To przemienianie się strasznie mnie irytuje. Oprócz tego cie chyba przewiało, jeśli myślisz, że taki świeżak jak ty może zwracać mi uwagę. Rusz dupę. Ruchy! Ruchy!
Jon chciał już wstać, ale chwycił go za ramię Duży i zatrzymał. Natychmiast mocno zdenerwowany rzucił w stronę obijającego się towarzysza:
- Chyba cię pogięło. Jesteś obserwatorem chłopie, patrzymy czy reszta załogi może przejść. Jeśli spierdolimy robotę to oni mogą wpaść w pułapkę…
- Jaką pułapkę? – zaśmiał się Burak – Trzy razy interweniujemy na takich zadupiach, bo ktoś rzuci plotkę, że tu produkują Ambrozje. Ile razy w rzeczywistości trafiłeś na bandytów? Ani razu. Wszystkie organizacje z pustkowi, zostały rozbite już dziesięć lat temu. Teraz robimy z siebie durniów tak się skradając w miejscu, gdzie nie ma żywego ducha.
To jednak nie przemawiało do osiłka.
- Rusz dupę Burak, albo ci rzucę takiego kopa na rozpęd, że popamiętasz mnie.
Funkcjonariusz zamilkł. Z nerwów zrobił się cały czerwony na twarzy. Teraz można był zrozumieć skąd pochodzi jego ksywka.
- Tępy mięśniak – powiedział pod nosem ruszając się z miejsca.
Burak wstał i nonszalancko ruszył przed siebie. Wyglądało to jakby spacerował alejką przez miejski par. Zerkał co chwilę za siebie, aby jeszcze bardziej rozwścieczyć Bartosza, jak można było zauważyć bez trudu… To działało.
- Pierdolony burak, w takich chwilach przypomina mi się skąd ma swoją ksywkę – skwitował do kota.
Jon nie wiedział co odpowiedzieć starszemu koledze, ani czy też powinien coś odpowiedzieć, bo nie wypadało żółtodziobom, komentować zachowania weteranów. Na szczęście nie musiał podjąć decyzji, bo Duży nakazał ruszać dalej.
- Słuchaj, to jest twoje prawo, nie możesz dawać wykorzystywać się Burakowi – mówił półszeptem umięśniony towarzysz podczas skradania się ciasną uliczną między domami.
- Nie rozumiem, o jakim „prawie” mówisz? – dziwił się młodziak.
- Mówię o „manewrze Janowskiego”, czyli przemienianiu się obserwatorów co 150 metrów. To jest twoje prawo. Rozumiem, że wam żółtodziobom wydaje się, że nie wypada się nam stawiać, ale nie ważne ile funkcjonariusz ma stażu, nie może kazał kotom, nadstawiać karku zamiast niego.
- W Akademii uczyli nas, że ten manewr wpływa negatywnie na tempo marszu oddziału…
- W dupie mam co mówią te gryzipiórki w Akademiach. Nie mogą was na to przygotować tym swoim gadaniem. Uwierz po paru akcjach docenisz uroki tego „manewru”. A ten palant, czemu się nie zatrzymuje?
Duży był mocno podirytowany, bo dane w soczewkach pokazywały, że Burak nie zatrzymał się po 150 metrach, tylko szedł dalej. Duży podkręcił tępo aby nadążyć nad swoim niesfornym kompanem. Jon rozejrzał się. Budynki nie były zbyt wysokie, tylko pojedyncze zabudowania miały dwa piętra lub więcej. W większości były to małomiejskie domki jednorodzinne, gęsto rozmieszczone, nie brakowało wąskich uliczek pomiędzy nimi. Za architektura zabudowania sprawiła, że już ze sporej odległości oddział widział budynek szkoły.
- Nie będę go gonić. Jeśli chce nadstawiać kark, to niech tak będzie – skwitował zachowanie niesfornego funkcjonariusza Duży.
Może z powodu dalszych kłótni wśród przednich obserwatorów, oddział szybko dotarł do szkoły. Nawet, gdy Duży spotkał się z Burakiem pod bramą szkolną panowała między nimi cisza. Prawdopodobnie obaj wiedzieli, że jakakolwiek dłuższa wymiana zdań może doprowadzić do bijatyki pomiędzy nimi. Po kilkudziesięciu sekundach dotarła reszta oddziału, a niedługo później obserwatorzy tylni.
Po tygodniu służenia w tym zespole Jon zdołał poznać kilku kolegów po fachu. Oczywiście kojarzył Jana „ Szefa” Krzakowskiego, dowódcę tego oddziału. Był dosyć młody i buntowniczy. Wielokrotnie kłócił się ze swoimi przełożonymi. Nie miało to większego sensu, ponieważ Inspektor Adamek, który był ich bezpośrednim przełożonym w biurze, nigdy nie szedł na ustępstwa. Co więcej skutecznie blokował karierę krnąbrnego podwładnego. Szef nie chciał ukazywać przed swoimi ludźmi swoje niezadowolenie, ale wydaje się, że jego myśli na głos wyrażał Albert Kowalski. Najstarszy w oddziale. Choć podobnie jak Burak zawsze mówił to co myślał, to jednak jego narzekaniu nie można było zarzucić, że jest bezpodstawne. Ciekawe było, że choć zawsze narzekał na „gryzipiórków w komisariacie” o tyle nigdy nie podważał autorytetu Szefa. Kowalski lubił dogryzać Adrianowi „ Profesorkowi” Wiktorskiemu. Byli swoimi przeciwieństwami. Jeden był szorstki, czasem potrafił walnąć mocnym bluzgiem, co z kolei nigdy nie usłyszy się o Adriana. Niewielu „studiujących” nie idzie karierą naukowca. Profesor obsługiwał podręczny komputerek, którym był w stanie hakować każdy skomputeryzowany sprzęt, otworzyć każdy elektroniczny zamek. Jego komputerek zwany po prostu „panelem” zawierał również niezbędne informacje na temat misji, oraz dane terenowe, które nie można było wyświetlać w soczewkach.
Jon znał się dobrze również z obserwatorami, którzy ochraniali tyły ponieważ co jakiś czas dochodziło do przemienienia pozycji przed misjami. Zenek „Chudy” Tomaszewski żył w dobrych relacjach z Młodym. Razem trzymali się podczas szkolenie w Akademii. Był spokojny i cichy przy starszych kolegach ale przy innych żółtodziobach czuł się swobodnie. Na Jonie robiły wrażenie jego spostrzegawczość. Alek „Rogal” Rogalski służył już rok w zespole. Starał się trzymać z boku. Niektórzy nazywali go również „Luzakiem” z powodu, że funkcjonariusz był optymistą i nigdy nie narzekał. Zawsze wszystko przyjmował na chłodno.
Poza obserwatorami do zespołu należeli również snajper Marcin „Oczko” Koliński, który był narcyzem wierzących w swoje niezwykłe umiejętności strzeleckie oraz Arek „Gruby” Nowak, który obsługiwał ciężką „armatkę błyskową”.
Zespół wszedł do budynku szkoły. Szkoła nie ochroniła się przed nieuchronnym skutkiem kilkudziesięciu lat nieużytkowania. Na podłodze było pełno kurzu. Na tablicach znajdowały się pożółknięte papiery ogłoszeniowe. Ściany pokrywały namalowane farbą hasła:
„ Polska zawsze wolna”
„Demokracja to fikcja”
„Powiedz stop akcji przesiedleńczej”
Chudy podszedł do Młodego i powiedział mu półszeptem:
- A nam mówią nam, że Republika Europejska i polityka Zamkniętych Miast rodziła się pokojowo…
- Zamknij się Chudy! – wtrącił się jeden z żółtodziobów.
To był Marek „Łysy” Andrzejewski. Rywalizował z Jonem jeszcze w Akademii. Po przydzieleniu do zespołu Krzakowskiego jego podejście nie zmieniło się. Z powodu, że Chudy i Jon zostali obserwatorami, którzy zawsze utrzymywali dystans od reszty funkcjonariuszy, Łysy przekabacił czterech innych żółtodziobów w oddziale na swoją stronę. Nazywali się Czarek Jurkowski, Andrzej Lewandowski, Paweł Norbert oraz Wojtek Wolski. Nie mieli ksywek w oddziale ponieważ absolutnie niczym się nie wyróżniali. Burak nazywał ich nawet czworakami bo zachowywali się w taki sam, podobny i nudny sposób.
- Łysy zrób coś dla nas i odpierdol się, ok? – odparł Jon.
Nagle jeden z kolegów zakapiora trącił Jona, ten rozwścieczony uderzył korbą karabinu w twarz prowokatora. Natychmiast przydupasy Marka ruszyły w stronę młodzieńca. Na szczęście w odpowiednim momencie wtrącił się Duży.
- Ruszcie go, a nogi wam z dupy powyrywam –
Agresorzy woleli odpuścić. Funkcjonariusz odstraszył ich nie tylko swoją pokaźną postawą, ale również uderzenie starszego stażem mogło się skończyć dla żółtodzioba postępowaniem dyscyplinarnym.
Cała awantura podirytowała Kowalskiego.
- Co tu się dzieje? – w jego głosie można było wyczuć zdenerwowanie.
Wszyscy z kotów milczeli. Cisza niepokoiła i denerwowała Szefa.
- Zenek i Jon trzymajcie się obserwatorów. Gdy wrócimy do komendy porozmawiamy na temat tego co tu się wydarzyło. A teraz skupcie się na misji.
Autorytet Krzakowskiego sprawiał, że nikt nie śmiał dyskutować. Odział podzielił się na trzy grupy. Z przodu szedł Szef, Profesorek, Oczko i Gruby. Za nimi po prawej szli żółtodzioby, których uważnie obserwował Kowalski. Po lewej szło pięcioro obserwatorów.
Szef i Profesorek dyskutowali na temat sygnału informatora:
- Co o wiemy o tym informatorze? – pytał dowódca.
- Sygnał jest niekonwencjonalny.
- Co masz na myśli?
- Sygnał nie jest nadawany przez nikogo z naszej listy informatorów. Nie jest też możliwe, że odnalazł go, któryś z pustelników ani cywilów, ponieważ oni potrafią używać tylko stary model nadajnika. Myślę, że to sygnał wojskowy.
- Dziwne, że Aspirant Janowski zakwalifikował to jako zwykłą akcję – kręcił głową Krzakowski – Coś jeszcze?
- Nic więcej. Wyjątkowo niewiele danych nam dostarczono - skwitował Wiktorski.
- Gdzie jest nadajnik?
- Na ostatnim piętrze.
Kroczyli powoli obserwując uważnie całe otoczenie. Szli po szerokich kamiennych schodach. Jon przyjrzał się uważnie przepełnionej tablicy ogłoszeń. Znajdowały się tam zdjęcia zaginionych. To był ślad po akcji przesiedleńczej realizowanej w ramach realizacji dyrektywy europejskiej „Zamkniętych Miast”, która nakazywała aby cała ludność cywilna została przeniesiona do ośrodków miejskich. Były tam zdjęcia kobiet i dzieci. Na korytarzu pomiędzy schodami znajdowały się mały szkielet. Miały na sobie małą sukieneczkę. Im dalej szli tym rozłożonych zwłok było więcej.
- Wygląda to jak ślad po jakiś ludobójstwie jak w dawnych czasach Hitlera lub Stalina - Jon był przerażony tym co widział.
- Prawdopodobnie był to ostatni bastion miejscowej ludności. Po oczyszczeniu tego miejsca, nie chciano zająć się pozostałymi tu zwłokami – wyjaśnił Chudy.
- Dla waszego dobra chłopaki, lepiej tego nie rozpowiadajcie jak wrócimy do miasta – pouczył ich Duży – dyskutowanie na temat rozwiązań w czasach „Zamknięcia miast” nie jest pochwalanie wśród funkcjonariuszy…
- Mamy być jak tępe małpy ślepo wierzące, że polityka Republiki jest doskonała – wtrącił w swoim stylu Burak.
Duży kręcił głową, wyraźnie zniesmaczony postawą swojego kolegi z zespołu.
Na drugich schodach było tyle ciał, że funkcjonariusze musieli odpychać je nogami aby możliwym było dostać się na drugie piętro.
- Jezu! – krzyknął przestraszony Wojtek Wolski.
Jego towarzysze nie mogli powstrzymać śmiechu bo okazało się, że żółtodzioba przeraził szczur który wypełzał spod szkieletów i ubrań.
- Zamknij się Sławiński – krzyknął do Jona wyśmiany mężczyzna, czym wywołał młodego jeszcze większy śmiech.
Reakcja Jona spowodowała, że z twarzy Łysego uśmiech, a gdy to zauważyli pozostali z „czworaków” również natychmiast spoważnieli. Dowódca nakazał uspokoić się i iść dalej. Tylko Kowalski dodał na koniec: „ Taki duży chłopiec, a boi się małego szczurka”.
Gdy dostali się na ostatniego piętro, po kolei przeszukiwali dawne sale lekcyjne. Powywalane meble świadczyły o gwałtowności zajść jakie miały tu miejsce. Na biurku nauczycielskim leżał szkielet. Prawdopodobnie był to jeden z pracowników placówki, który nie chciał zgodzić się na przesiedlenie. Natychmiast do zwłok podszedł Burak i zaczął przeszukiwać kieszenie resztek ubrań truposza. Zadowolony wyciągnął starą paczkę papierosów.
- Nie waż się jej brać ze sobą. Wiesz dobrze, że papierosy są zakazane - pouczył podwładnego Szef.
- Spokojnie, spale wszystko zanim wrócimy. Gdzie ja miałem zapalniczkę…
Nagle w drzwiach pomiędzy zapleczem a salą pojawiła się tajemnicza, ubrana w stare, prawdopodobnie znalezione na pustkowiu, ubranie. Był nieogolony i brudny.
- Mogę rzucić ci ogień, jeśli nie możesz znaleźć – powiedział mężczyzna
Wszyscy zebrani w pomieszczeniu poderwali się lekko zaskoczeni. Wymierzyli broń w nieznaną postać.
- Spokojnie, spokojnie – mówił spokojnym głosem – to ja was tu sprowadziłem.
Po tych słowach wcisnął przycisk na swojej bransolecie.
- Sygnał zniknął – poinformował towarzyszy Profesor zerkając w dane na swoim panelu.
Szef ruchem ręki nakazał podwładnym opuścić broń. Następnie zwrócił się do informatora:
- A teraz wyjaśnij mi dlaczego musieliśmy przylecieć na to zadupie.
- Jestem kapitan Marek Doliński i to nie was oczekiwałem tylko wojska. Nie ma czasu na wyjaśnienia. Oni zaraz tu będą a mały oddział policyjny nie da im rady, musimy stąd uciekać…
Funkcjonariusze spojrzeli po sobie ze zdziwieniem.
- O kim on kurwa mówi? – wrzasnął Burak.
- Grzeczniej Jacek – pouczył kolegę Adrian.
- Nie pouczaj mnie Profesor! Nie mów, że nie wkurza cie gadka tego kolesia…
- Stul dziób! – wrzasnął Kowalski.
Wyraźnie dawało się wyczuć niepokój. Nikt nie wiedział co miał na myśli wojskowy. Szef dobrze wiedział, że funkcjonariusze nie mają dostępu do wszystkich informacji, zresztą jak samo powiedział kapitan to wojskowi mieli tu być a nie funkcjonariusze nieważne jak dobrze uzbrojeni. Mimo to zapytał:
- Rozumiem, że chodzi o jakieś miejscowe bojówki? Wiem, że policja nie może wymusić od agenta wojskowego odtajnienia danych z jego misji… Ale my też w tym siedzimy! I z tego co mówisz za chwilę będziemy musieli zmierzyć się z przeciwnikiem. Dobrze jakbyś cokolwiek o nich wiedzieli. Możesz nam coś więcej powiedzieć.
Doliński był zmieszany dobrze wiedział, że dowodzący odziałem miał sporo racji. Mimo to nadal milczał.
- Gruby i Rogal! – krzyknął w stronę podwładnych Krzakowski, ci natychmiast podbiegli
- Tak szefie?
- Idźcie na dach placówki. Obserwujcie okolicę. Zameldujcie natychmiast jeśli zobaczycie jakieś uzbrojonych ludzi – po czym spojrzał na informatora – nie będziemy uciekać dopóki nie dostaniemy wyjaśnień co tu się dzieje.
Funkcjonariusze pobiegli natychmiast aby zająć nakazane pozycje na dachu.
Agent kręcił głową z niezadowoleniem.
- Nie wiesz na co skazujesz swoich ludzi „Zetopie” – oznajmił zaciskając zęby
- Dlatego próbuje się dowiedzieć tego od ciebie.
Nastała niezręczna cisza. Wszyscy zgromadzeni w sali z niecierpliwością oczekiwali na odpowiedź wojskowego. Krzakowski wstał niewzruszony, co było dosyć imponujące, ponieważ nawet na twarzy Kowalskiego było widać zdenerwowanie. Napięcia nie wytrzymał Burak:
- Powiedz w końcu do cholery! – wrzasnął.
Natychmiast zareagował Duży. Chwycił za kamizelkę Buraka i przycisnął go do ściany.
- Uspokoisz się czy mam ci w tym pomóc – zagroził.
- Okej, okej… Tylko spokojnie olbrzymie… Już jestem spokojny… Możesz mnie puścić? –
Funkcjonariusz powoli poluzował zacisk dłoni. Puścił towarzysza i powrócił do szeregu. Rosnące napięcie zmusiło informatora do mówienia.
- To bojówki ze wschodu. Przedostali się na teren Republiki Europejskiej najprawdopodobniej ze Związku Rosyjskiego – zaczął mówić.
- I nikt tego nie zauważył? Ani my ani Rosjanie – zdziwił się Profesor.
- Bądźmy szczerzy. Rosjan jest niewielu jak na ogrom terytorium, który znajduje się pod ich rządami. Nie są w stanie upilnować bojówek – odparł kapitan.
- No ale jak niby ich nie zauważyliście? Oddziały zbrojne przedzierają się przez nasze granice a wy o tym niby nic nie wiecie? Przecież to nie jest możliwe przy obecnej technologii monitoringu granic – kontynuował Adrian.
- Czy to ważne! – wrzasnął podirytowany agent wojskowy, ale już po chwili się uspokoił i mówił dalej – Najistotniejsze jest to, że mają dostęp do nowoczesnej broni elektrycznej. Nie wiemy jak ją zdobyli ale przejęli miejscowość Zamęt. Miałem się zorientować w ich zamiarach, ale za szybko zauważyli, że obserwuje ich. Ukryłem się w szkole.
- Nikogo nie spotkaliśmy jak tu szliśmy – zauważył Kowalski.
- Pewnie zauważyli wasze statek transportujący. Wycofali się aby zebrać siły do konfrontacji .
Szef nie wiedział co na ten temat myśleć. To wszystko wydawało się tak nierealne. Problem bojówek islamskich to raczej problem Związku Rosyjskiego, odległych ziem na bliskim wschodzie. Na pewno nie tego oczekiwał dzisiaj młody dowodzący odziałem ZTOP gdy wsiadał do T1 i gdy leciał w nim do Zamętu.
Nagle funkcjonariusze usłyszeli wiadomość na „słuchawie” od obserwatorów na dachu szkoły.
- „Mamy problem” – nadawał Gruby – „ Zmierza tu spory oddział. To chyba te bojówki, o których mówił nam ten wojskowy”.
- Co to znaczy „spory”? – dopytywał się Krzakowski.
- „Koło setki uzbrojonych mężczyzn. Nie jestem pewien ale chyba to jacyś wojskowi. Mają jakieś nieznane mi szare wojskowe umundurowanie, widzę kamizelki ochronne. Nie wiem czy to Miminos i Zero. I chyba… o cholera… mają broń elektryczną! Idą od frontu budynku”
- Słuchaj Gruby szykuj się na wymianę ognia – nakazał Krzakowski.
-„Szefie kiepsko to widzę”
- Nie marudź tylko wykonaj polecenie!
- „Tak jest”
Dowódca spojrzał na informatora. Ten widząc stratę pewności u funkcjonariusza, wiedział co się szykuje.
- Już za późno na ucieczkę, mam rację?
Krzakowski nic jednak nie odparł wojskowemu. Zwrócił się natomiast do podwładnych.
- Duży, Burak, Chudy, Jon idźcie na parter i zabezpieczcie frontowe wejście. Kowalski weź czworaków i Łysego na pierwsze piętro. Reszta zostaje tu ze mną. Profesor spróbuj poinformować komendę aby przysłali nam dwie „muchy” oraz żeby poinformowali pobliski garnizon, że zaraz dojdzie do konfrontacji z wrogim oddziałem posiadającym broń energetyczną. Kapitanie proszę trzymać się mnie. Może uda nam się to wytrzymać do przybycia odsieczy naszych.
Odpowiedz
#2
Cytat:Odkrył, że można wygenerować za pomocą specjalistycznego silnika odpowiednio dużą ilość energii, aby miała ona cele praktyczne.

Cytat:Natychmiast tym odkryciem zainteresowały się mocarstwa wschodnie.
Przeredagowałabym na: "Tym odkryciem natychmiast zainteresowały się mocarstwa wschodnie."

Cytat:Politycy Europejscy
Przymiotnik z małej.

Cytat:Politycy europejscy widząc, że mogą one najechać stary kontynent dla uzyskania rewolucyjnej technologii silnika, zaczęli współpracować i wspierać pogrążone w kryzysie Stany Zjednoczone.

Cytat:W zamian, Amerykanie

Cytat:Wkrótce silnik Kovacsa popchał[popychał, albo popchnął] świat z powrotem do przodu, a ze starego kontynentu uczynił naukową stolicę całego świata.

Cytat:ale były znacznie wytrzymalsze
"Bardziej wytrzymałe".

Cytat:Na oczach funkcjonariusze mieli zawsze w czasie akcji wzmacniacze wizualne i orientacyjne.
Przeredagowałabym na: W czasie akcji funkcjonariusze zawsze mieli na oczach wzmacniacze wizualne i orientacyjne.

Cytat:Niektórzy nazywali go również „Luzakiem” z powodu tego, że funkcjonariusz był optymistą i nigdy nie narzekał.

Cały tekst aż się roi od literówek, kilku słów zwyczajnie brakuje, a większość zdań ma dziwny szyk, przez który ciężko się czyta.
Jeśli chodzi o postacie, lepiej jest wprowadzać je stopniowo. Jak od razu wprowadziłeś całą piętnastkę, to czytelnik się gubi i nie wie, o kogo chodzi.
Sama wizja jest interesująca, choć moim skromnym zdaniem mało prawdopodobna, ale to już kwestia subiektywna. Niestety, sposób napisania jest zbyt męczący, abym chciała przeczytać dalszy ciąg.
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz
#3
No niestety błędy to mój problem. Tekst leżał u mnie kawał czasu. Bardzo fajnie, że zauważyłeś, że wizja świata jest mało prawdopodobna ponieważ wstęp już miał to zaznaczyć:

"Oficjalna historia nauczana w szkołach XXI wieku brzmi tak:"

"Tymczasem w Europie prawdziwe oblicze narodzin Republiki Europejskiej było niemal zapomniane i większość obywateli wierzyła, że wszystko odbyło się pokojowo. Tylko nieliczni znali prawdę, która mogła doprowadzić do kolejnego światowego konfliktu …"

Późniejsze słowa Chudego:
"- A nam mówią nam, że Republika Europejska i polityka Zamkniętych Miast rodziła się pokojowo…"
...Sugerują, że nawet członkowie sił porządkowych byli ofiarami propagandy.

Nawet to co mówi wojskowy agent wydaje się nieprawdopodobne:
"- To bojówki ze wschodu. Przedostali się na teren Republiki Europejskiej najprawdopodobniej ze Związku Rosyjskiego – zaczął mówić.
- I nikt tego nie zauważył? Ani my ani Rosjanie? – zdziwił się Profesor.
- Bądźmy szczerzy. Rosjan jest niewielu jak na ogrom terytorium, który znajduje się pod ich rządami. Nie są w stanie upilnować bojówek – odparł kapitan.
- No ale jak niby ich nie zauważyliście? Oddziały zbrojne przedzierają się przez nasze granice a wy o tym niby nic nie wiecie? Przecież to nie jest możliwe przy obecnej technologii monitoringu granic – kontynuował Adrian."

Mam nadzieje, że wyjaśniłem mój zamiar odnośnie fabuły. Osobiście liczę, że komuś jednak spodoba się ta historia. Jeśli kolejne komentarze będą również uznawały ten fragment za tragiczny to lepiej będzie jak zrezygnuje z tego opowiadania na tym wczesnym etapie i nie będę tracić czasu, pozwoli mi to napisać inny [lepszy] tekst prezentujący to uniwersum (na szczęście to tylko bardzo wczesna część, więc nie zdradza nazbyt przyszłych wydarzeń).
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości