Esej o końcu świata
Każdy z nas umrze, odejdzie do wieczności… Tylko kiedy? Cała ludzkość, od najmniejszych lat zakodowana w podświadomości ma ten sądny dzień. Tylko czy w codziennym życiu ktoś w ogóle o tym myśli? Czy wybierając się rano do sklepu po bułki ktoś myśli o swojej śmierci? Wątpię… Śmierć, cierpienie, ból - myślimy o tym tylko wtedy, gdy sami się o to ocieramy, lub gdy ktoś z naszych bliskich odchodzi. Wtedy nachodzi nas refleksja, wtedy to wiemy czym jest życie. A co to jest śmierć? Śmierć to liść… który dziś jest, a jutro zdeptany, gnije… Tak samo jest z człowiekiem. Widzimy wesołego sąsiada, grającego z synkiem w piłkę, a jutro już go nie ma. Odszedł. Wcześniej też nie myślał o wieczności… Uważam, że człowiek powinien się nad tym głęboko zastanowić. Nie tylko od święta, nie dlatego, że umarł ktoś z naszej rodziny. Po prostu… Głęboka refleksja o końcu świata. Dziwne? Uważam, że nie. Koniec świata to nic innego jak bezpośrednio nasza śmierć, ewentualnie kogoś z naszych bliskich. Ktoś zapyta, jaki jest w ogóle sens refleksji na ten temat? Wielu ludzi zadaje takie pytanie. Nie śmiem twierdzić, że nawet wszyscy, którzy otaczają nas każdego dnia. Bowiem po co zaprzątać sobie głowę rozmyślaniem o czymś co i tak prędzej czy później nastąpi? Zgadzam się z tym, jednakże może warto się do tego jakoś przygotować? Skąd mamy pewność, że jutrzejszego ranka obudzimy się? Nikt nie zna daty swojego „końca świata”. Moim zdaniem warto się w tym dopatrzeć czegoś głębszego. Co więcej, uważam, że każdy człowiek powinien żyć, jakby następnego dnia miałoby nie być! Co najgorsze, większość ludzi tak właśnie myśli! niestety błahe sprawy dnia codziennego, wypychają z głowy myśli o naszym końcu świata… „Obojętność to paraliż duszy, to przedwczesna śmierć” co miał na myśli Antoni Czechow, wypowiadając te słowa? Z pewnością chodziło mu o bezpośrednią obojętność, wobec drugiego człowieka... Moja skromna osoba, doszukała się w tym czegoś innego. Obojętność co do naszej śmierci. Oczywiście logicznym jest to, iż obojętność, a nie myślenie o wieczności, to zupełnie co innego. Ale z drugiej strony jeśli radosny człowiek, pochłonięty sprawami dnia codziennego, nie myśli o swej śmierci to czy jest jej obojętny? Uważam, że nie. Bynajmniej u większości ludzi tak nie jest. „Obojętność na swoje życie, to przedwczesna śmierć” poniekąd masło maślane. Jednakże to lekko zmieniony cytat Czechowa, do którego dążyłem, pisząc o ludzkiej obojętności. Jest to już zupełnie co innego. Ludzie z marginesów społecznych – narkomani, bandyci itd. uważam, że oni nie interesują się swoim zdrowiem i życiem. A może jest zupełnie odwrotnie? Może właśnie tacy ludzie częściej myślą o swojej śmierci, i żyją (w ich mniemaniu) z dnia na dzień, kradnąc, zabijając… czy może w końcu ludzie boją się rozmyślać o swoim wiecznym śnie, ze względu na strach? Pytanie retoryczne… Wszystko to, jest indywidualną sprawą każdego człowieka. Ja natomiast jestem zdania, że każdy człowiek, bez względu na wiek i płeć, powinien popadać w refleksje na temat swojej wieczności. Nie w celu psychicznego dołowania się lecz wręcz przeciwnie. „Perspektywa śmierci to bardzo silna motywacja” mądry cytat, na którym opieram swoje osobiste zdanie. Znów można by się zastanawiać, co Dan Brown miał nam bezpośrednio do przekazania. Czy to, że śmierć kogoś z naszych bliskich to dla nas motywacja, czy może to, iż wizja śmierci jest motywacją. Według mojej opinii, wizja śmierci, czyli głęboka refleksja nad naszym życiem, pozwala nam „otworzyć się bardziej”. Pozwala zrozumieć to, iż życie jest krótkie, że może warto zatroszczyć się o najbliższych i przyjaciół. Pozwala zrozumieć pojęcie śmierci, a zarazem zrozumieć wartości życia. Poprzez to, możemy nauczyć się cieszyć z tego co mamy, możemy nauczyć się czerpać radość z naszego życia… Zacząć doceniać każdy dzień. Podsumowując, wizja śmierci i myślenia o tym, jest dla każdego z nas czymś indywidualnym. Na pewno warto się nad tym zastanowić i odpowiedzieć sobie na parę pytań, które stawiane były w tej wypowiedzi, ponadto jest to jeden z kluczy, do tego by zacząć doceniać najmniejsze rzeczy, cieszyć się każdą minutą, spędzoną z rodziną i bliskimi. Zastanówmy się nad tym, bowiem nikt z nas nie wie, co przyniesie jutrzejszy dzień…
Drogi użytkowniku. Dublowanie postów, ponadto w dwóch odrębnych działach, jest tutaj niemile widziane, a nie usprawiedliwia Cię nawet późna pora wstawienia tekstu, bo nie zwalnia ona z myślenia. Udzielam słownego ostrzeżenia, a tekst z Poezji usuwam.
Dziękuję za współpracę.
Danek
Każdy z nas umrze, odejdzie do wieczności… Tylko kiedy? Cała ludzkość, od najmniejszych lat zakodowana w podświadomości ma ten sądny dzień. Tylko czy w codziennym życiu ktoś w ogóle o tym myśli? Czy wybierając się rano do sklepu po bułki ktoś myśli o swojej śmierci? Wątpię… Śmierć, cierpienie, ból - myślimy o tym tylko wtedy, gdy sami się o to ocieramy, lub gdy ktoś z naszych bliskich odchodzi. Wtedy nachodzi nas refleksja, wtedy to wiemy czym jest życie. A co to jest śmierć? Śmierć to liść… który dziś jest, a jutro zdeptany, gnije… Tak samo jest z człowiekiem. Widzimy wesołego sąsiada, grającego z synkiem w piłkę, a jutro już go nie ma. Odszedł. Wcześniej też nie myślał o wieczności… Uważam, że człowiek powinien się nad tym głęboko zastanowić. Nie tylko od święta, nie dlatego, że umarł ktoś z naszej rodziny. Po prostu… Głęboka refleksja o końcu świata. Dziwne? Uważam, że nie. Koniec świata to nic innego jak bezpośrednio nasza śmierć, ewentualnie kogoś z naszych bliskich. Ktoś zapyta, jaki jest w ogóle sens refleksji na ten temat? Wielu ludzi zadaje takie pytanie. Nie śmiem twierdzić, że nawet wszyscy, którzy otaczają nas każdego dnia. Bowiem po co zaprzątać sobie głowę rozmyślaniem o czymś co i tak prędzej czy później nastąpi? Zgadzam się z tym, jednakże może warto się do tego jakoś przygotować? Skąd mamy pewność, że jutrzejszego ranka obudzimy się? Nikt nie zna daty swojego „końca świata”. Moim zdaniem warto się w tym dopatrzeć czegoś głębszego. Co więcej, uważam, że każdy człowiek powinien żyć, jakby następnego dnia miałoby nie być! Co najgorsze, większość ludzi tak właśnie myśli! niestety błahe sprawy dnia codziennego, wypychają z głowy myśli o naszym końcu świata… „Obojętność to paraliż duszy, to przedwczesna śmierć” co miał na myśli Antoni Czechow, wypowiadając te słowa? Z pewnością chodziło mu o bezpośrednią obojętność, wobec drugiego człowieka... Moja skromna osoba, doszukała się w tym czegoś innego. Obojętność co do naszej śmierci. Oczywiście logicznym jest to, iż obojętność, a nie myślenie o wieczności, to zupełnie co innego. Ale z drugiej strony jeśli radosny człowiek, pochłonięty sprawami dnia codziennego, nie myśli o swej śmierci to czy jest jej obojętny? Uważam, że nie. Bynajmniej u większości ludzi tak nie jest. „Obojętność na swoje życie, to przedwczesna śmierć” poniekąd masło maślane. Jednakże to lekko zmieniony cytat Czechowa, do którego dążyłem, pisząc o ludzkiej obojętności. Jest to już zupełnie co innego. Ludzie z marginesów społecznych – narkomani, bandyci itd. uważam, że oni nie interesują się swoim zdrowiem i życiem. A może jest zupełnie odwrotnie? Może właśnie tacy ludzie częściej myślą o swojej śmierci, i żyją (w ich mniemaniu) z dnia na dzień, kradnąc, zabijając… czy może w końcu ludzie boją się rozmyślać o swoim wiecznym śnie, ze względu na strach? Pytanie retoryczne… Wszystko to, jest indywidualną sprawą każdego człowieka. Ja natomiast jestem zdania, że każdy człowiek, bez względu na wiek i płeć, powinien popadać w refleksje na temat swojej wieczności. Nie w celu psychicznego dołowania się lecz wręcz przeciwnie. „Perspektywa śmierci to bardzo silna motywacja” mądry cytat, na którym opieram swoje osobiste zdanie. Znów można by się zastanawiać, co Dan Brown miał nam bezpośrednio do przekazania. Czy to, że śmierć kogoś z naszych bliskich to dla nas motywacja, czy może to, iż wizja śmierci jest motywacją. Według mojej opinii, wizja śmierci, czyli głęboka refleksja nad naszym życiem, pozwala nam „otworzyć się bardziej”. Pozwala zrozumieć to, iż życie jest krótkie, że może warto zatroszczyć się o najbliższych i przyjaciół. Pozwala zrozumieć pojęcie śmierci, a zarazem zrozumieć wartości życia. Poprzez to, możemy nauczyć się cieszyć z tego co mamy, możemy nauczyć się czerpać radość z naszego życia… Zacząć doceniać każdy dzień. Podsumowując, wizja śmierci i myślenia o tym, jest dla każdego z nas czymś indywidualnym. Na pewno warto się nad tym zastanowić i odpowiedzieć sobie na parę pytań, które stawiane były w tej wypowiedzi, ponadto jest to jeden z kluczy, do tego by zacząć doceniać najmniejsze rzeczy, cieszyć się każdą minutą, spędzoną z rodziną i bliskimi. Zastanówmy się nad tym, bowiem nikt z nas nie wie, co przyniesie jutrzejszy dzień…
Drogi użytkowniku. Dublowanie postów, ponadto w dwóch odrębnych działach, jest tutaj niemile widziane, a nie usprawiedliwia Cię nawet późna pora wstawienia tekstu, bo nie zwalnia ona z myślenia. Udzielam słownego ostrzeżenia, a tekst z Poezji usuwam.
Dziękuję za współpracę.
Danek