19-11-2010, 15:51
Szpital. Oddział rehabilitacyjny.
W męskim pokoju trzeba wyróżnić pana Stanislawa i pana Tadeusza. Pan Stanisław ma 57 lat, lubi rysować i jezdzi na wózku. Pan Tomasz ma 40 lat, wygląda na 30, chodzi przy lasce.
Dziewczyna miała smutne spojrzenie - z nikim nie rozmawiała - w damskim pokoju było przecież dość tematów do rozmów. Zajęcia rehabilitacyjne wypełniala w godzinach przedpołudniowych, po obiedzie odpoczywała, czytała jakąś książkę - czasami wychodziła na miasto.
W soboty i w niedziele w szpitalu niewiele się działo. Pan Stanisław rysował swoje krajobrazy, pan Tadeusz słuchał ulubionej stacji radiowej. Dziewczyna chodziła po korytarzu - opuszczona głowa, coś podśpiewywała pod nosem.
Pan Stanisław powiedział:
-Panie Tomaszu - wie pan co? Ta smutna dziewczyna mnie intryguje ... Lubię smutne i ładne.
Fakt, pan Tomasz musiał przyznać - dziewczyna była ładna. Nie odezwał się jednak na zaczepkę. Pan Stanisław nie rezygnował:
--Może zaprosimy pannę do naszego pokoju - może przy nas się rozkręci?
Pan Tomasz westchnął:
-Co? Chce pan poderwać dziewczynę na obrazki. Oj, panie Stanislawie, panie Stanisławie ....
Usłyszał następującą odpowiedz:
-Niech pan się jej przyjrzy - to zrozumie .... Tu troche nudno, nie uważa pan?
Pan Tomasz jeszcze się bronił:
-A zna pan jej imię?
Pan Stanisław odpowiedział:
-To niech pan się dowie .... Z pewnością spodoba się panu.
No, tak - pan Stanisław ma rację - trochę tu, w tym szpitalu nudno, kiedy nie ma obowiązkowych zajęć. A co tam - może rzeczywiście dziewczyna jest fajna i da się obłaskawić?
Postanowione - pan Tomasz poderwie nieznajomą dla pana Stanisława. Ile może mieć lat? 18-20, nie więcej ...
Pan Tomasz zaprosił smutną dziewczynę na randkę z panem Stanisławem. Spotkali się przy lodówce, gdy dziewczyna brała butelkę - było rzeczywiście dość ciepło. Pan Tomasz uśmiechnął się, przedstawił i powiedział:
-Wie pani - na męskiej sali leży taki pan, co chciałby pani pokażać swoje rysunki - pan Stanisław. On nie może sam przyjść i osobiście panią zaprosić, więc ... Przyjdzie pani?
Zaproszenia wysłuchała ze spuszczoną głową, miał wrażenie, że przez chwilę na ustach pojawił się uśmiech. Ponowił pytanie:
-Przyjdzie pani?
Chyba kiwnęła głową? Nie był pewny - ale chyba tak, chyba kiwnęła głową.
Jednak przyszła. Trzy godziny po spotkaniu z panem Tomaszem.
Omijała zwrokiem pana Tomasza, uśmiechnęła się do pana Stanisława. Pan Stanisław powiedział:
-Najserdeczniej panią witam.
Pan Tomasz poprawił: Witamy.
-No, widzi pani, jaki ze mnie kolega - tyle dobrego pan Tomasz dla mnie zrobił - bo przecież zaprosił panią, a ja go nie zauważam ...
-Mam na imię Ola, bo ktoś się pytał - przerwała dziewczyna.
-Witamy, witamy pani Olu. Proszę tu usiąść - pan Stanisław pokazał krzesło.
Dziewczyna zapytała:
-Mówiono mi, że pan rysuje - prawda to?
Ola była niesmiała wobec pana Stanisława, pan Tomasz był ledwo dodatkiem do kożucha. Używała bezosobowych form, wykładu o malarstwie ( tak trzeba nazwać słowa pana Stanisława ) wysłuchała z otwartą buzią. Rysunków było dwadzieścia, wykład trwał do kolacji.
-Do zobaczenia się mówi - tak pożegnała się tuż przed siódmą.
Pan Tomasz mógł już bez skrępowania zacząć bawić się łyzką lub widelcem.
Pan Tomasz powiedział:
-Dziwna panienka, taka jakaś .... ostrożna w formułowaniu opinii. Ale chyba mija.
-Arcymiła - gdyby Fredro żył tak by powiedział - odpowiedział pan Stanisław. A czy dziwna? Oj, nie zna pan jej rodziny, biografii.
Pan Tomasz machnął ręką.
-Idę spać ...
Każdy ma, to co chce mieć, każdy widzi to co chce widzieć.
Pan Tomasz miał miłe niedzielne przedpołudnie. Żona go odwiedziła - brunetka o migdałowych oczach, a poza tym kobieta w piątym miesiącu, nie zrobiła USG, niech będzie niespodzianka, a najlepiej chłopiec. Ona tęskni - ile jeszcze, pan Tomasz policzył - tydzień, jeszcze tydzień - niech poczeka, mój skarb, moja pieszczota, mój kotek, niech poczeka na wieczory przy świecach,na pląsy erotyczne, na to wszystko co do tej pory, a może i uda się wykrzeszać coś więcej ... Ucho żony pana Tomasza było - jeżeli można tak powiedzieć - opuchnięte od takich słodkich obiecywań.
Oczywiste jest, że przy żonie pan Tadeusz zapomniał o Oli, rysunkach pana Stanisława, o tych wszystkich wczorajszych zabiegach wokół nudy ...
-Jak tam panie Staniasławie? Jak minęło przedpołudnie?
Pan Stanisław usmiechnął się:
-Miał pan gościa ...
-No tak - żona ...
Pan Stanisław znów się uśmiechnął:
-Żona swoją drogą, tu był jeszcze ktoś ...
Niespodziewany gość przyszedł ponownie po obiedzie. Pan Tomasz bardzo się zdziwił.
-Kim pan jest?! W imieniu kogo pan przychodzi?!
Mężczyzna w nieokreślonym mundurze powtórzył:
Nazywam się Adam Fijołek - i jestem szefem straży szpitalnej. Przychodzę w imieniu panny Oli, tej młodej dziewczyny - wie pan której ( pan Tomasz kiwnął głową), ona prosi, żeby pan ją omijał, żeby pan dał jej spokój.
-Co - co takiego?
-Ja tylko powtarzam - daj jej pan spokój ...
Mężczyzna w nieokreślonym mundurze poszedł do swoich zajęć, pan Tomasz stał przez dłuższą chwilę nieruchomo, wgapiał się w ścianę, myśli przelatywały przez głowę jak pioruny, w uszach brzęczały pszczoły krwi. Pan Tomasz oparł się o ścianę, zaczął się śmiać.
Pan Tomasz pokrótce opowiedział panu Stanisławowi zdarzenie z panem Fiłojkiem.
-Dziwne, dziwne. Bardzo dziwne ... - powiedział pan Stanisław. - W sumie była przecież miła i zadawała takie ciekawe pytania .... Wydawała się uczuciowa ...
Pan Tomasz parsknał:
-Uczuciowa? E, panie Stanisławie ...
Pan Stanisław nie dawał za wygraną:
-Uczuciowa, uczuciowa - choć nieśmiała ...
Pan Tadeusz podchwicił:
-Nieśmiała, bardzo nieśmiała! Słyszał pan o instytucji swatki - no, oczywiście. A słyszał pan o instytucji anty-swatki?
Jest to opowieść jak najbardziej prawdziwa. Chciałem ją opisać w kilku słowach, ale pod naporem krawiatury rozrosła się. I bardzo dobrze - powstało samodzielne opowiadanie.
W męskim pokoju trzeba wyróżnić pana Stanislawa i pana Tadeusza. Pan Stanisław ma 57 lat, lubi rysować i jezdzi na wózku. Pan Tomasz ma 40 lat, wygląda na 30, chodzi przy lasce.
Dziewczyna miała smutne spojrzenie - z nikim nie rozmawiała - w damskim pokoju było przecież dość tematów do rozmów. Zajęcia rehabilitacyjne wypełniala w godzinach przedpołudniowych, po obiedzie odpoczywała, czytała jakąś książkę - czasami wychodziła na miasto.
W soboty i w niedziele w szpitalu niewiele się działo. Pan Stanisław rysował swoje krajobrazy, pan Tadeusz słuchał ulubionej stacji radiowej. Dziewczyna chodziła po korytarzu - opuszczona głowa, coś podśpiewywała pod nosem.
Pan Stanisław powiedział:
-Panie Tomaszu - wie pan co? Ta smutna dziewczyna mnie intryguje ... Lubię smutne i ładne.
Fakt, pan Tomasz musiał przyznać - dziewczyna była ładna. Nie odezwał się jednak na zaczepkę. Pan Stanisław nie rezygnował:
--Może zaprosimy pannę do naszego pokoju - może przy nas się rozkręci?
Pan Tomasz westchnął:
-Co? Chce pan poderwać dziewczynę na obrazki. Oj, panie Stanislawie, panie Stanisławie ....
Usłyszał następującą odpowiedz:
-Niech pan się jej przyjrzy - to zrozumie .... Tu troche nudno, nie uważa pan?
Pan Tomasz jeszcze się bronił:
-A zna pan jej imię?
Pan Stanisław odpowiedział:
-To niech pan się dowie .... Z pewnością spodoba się panu.
No, tak - pan Stanisław ma rację - trochę tu, w tym szpitalu nudno, kiedy nie ma obowiązkowych zajęć. A co tam - może rzeczywiście dziewczyna jest fajna i da się obłaskawić?
Postanowione - pan Tomasz poderwie nieznajomą dla pana Stanisława. Ile może mieć lat? 18-20, nie więcej ...
Pan Tomasz zaprosił smutną dziewczynę na randkę z panem Stanisławem. Spotkali się przy lodówce, gdy dziewczyna brała butelkę - było rzeczywiście dość ciepło. Pan Tomasz uśmiechnął się, przedstawił i powiedział:
-Wie pani - na męskiej sali leży taki pan, co chciałby pani pokażać swoje rysunki - pan Stanisław. On nie może sam przyjść i osobiście panią zaprosić, więc ... Przyjdzie pani?
Zaproszenia wysłuchała ze spuszczoną głową, miał wrażenie, że przez chwilę na ustach pojawił się uśmiech. Ponowił pytanie:
-Przyjdzie pani?
Chyba kiwnęła głową? Nie był pewny - ale chyba tak, chyba kiwnęła głową.
Jednak przyszła. Trzy godziny po spotkaniu z panem Tomaszem.
Omijała zwrokiem pana Tomasza, uśmiechnęła się do pana Stanisława. Pan Stanisław powiedział:
-Najserdeczniej panią witam.
Pan Tomasz poprawił: Witamy.
-No, widzi pani, jaki ze mnie kolega - tyle dobrego pan Tomasz dla mnie zrobił - bo przecież zaprosił panią, a ja go nie zauważam ...
-Mam na imię Ola, bo ktoś się pytał - przerwała dziewczyna.
-Witamy, witamy pani Olu. Proszę tu usiąść - pan Stanisław pokazał krzesło.
Dziewczyna zapytała:
-Mówiono mi, że pan rysuje - prawda to?
Ola była niesmiała wobec pana Stanisława, pan Tomasz był ledwo dodatkiem do kożucha. Używała bezosobowych form, wykładu o malarstwie ( tak trzeba nazwać słowa pana Stanisława ) wysłuchała z otwartą buzią. Rysunków było dwadzieścia, wykład trwał do kolacji.
-Do zobaczenia się mówi - tak pożegnała się tuż przed siódmą.
Pan Tomasz mógł już bez skrępowania zacząć bawić się łyzką lub widelcem.
Pan Tomasz powiedział:
-Dziwna panienka, taka jakaś .... ostrożna w formułowaniu opinii. Ale chyba mija.
-Arcymiła - gdyby Fredro żył tak by powiedział - odpowiedział pan Stanisław. A czy dziwna? Oj, nie zna pan jej rodziny, biografii.
Pan Tomasz machnął ręką.
-Idę spać ...
Każdy ma, to co chce mieć, każdy widzi to co chce widzieć.
Pan Tomasz miał miłe niedzielne przedpołudnie. Żona go odwiedziła - brunetka o migdałowych oczach, a poza tym kobieta w piątym miesiącu, nie zrobiła USG, niech będzie niespodzianka, a najlepiej chłopiec. Ona tęskni - ile jeszcze, pan Tomasz policzył - tydzień, jeszcze tydzień - niech poczeka, mój skarb, moja pieszczota, mój kotek, niech poczeka na wieczory przy świecach,na pląsy erotyczne, na to wszystko co do tej pory, a może i uda się wykrzeszać coś więcej ... Ucho żony pana Tomasza było - jeżeli można tak powiedzieć - opuchnięte od takich słodkich obiecywań.
Oczywiste jest, że przy żonie pan Tadeusz zapomniał o Oli, rysunkach pana Stanisława, o tych wszystkich wczorajszych zabiegach wokół nudy ...
-Jak tam panie Staniasławie? Jak minęło przedpołudnie?
Pan Stanisław usmiechnął się:
-Miał pan gościa ...
-No tak - żona ...
Pan Stanisław znów się uśmiechnął:
-Żona swoją drogą, tu był jeszcze ktoś ...
Niespodziewany gość przyszedł ponownie po obiedzie. Pan Tomasz bardzo się zdziwił.
-Kim pan jest?! W imieniu kogo pan przychodzi?!
Mężczyzna w nieokreślonym mundurze powtórzył:
Nazywam się Adam Fijołek - i jestem szefem straży szpitalnej. Przychodzę w imieniu panny Oli, tej młodej dziewczyny - wie pan której ( pan Tomasz kiwnął głową), ona prosi, żeby pan ją omijał, żeby pan dał jej spokój.
-Co - co takiego?
-Ja tylko powtarzam - daj jej pan spokój ...
Mężczyzna w nieokreślonym mundurze poszedł do swoich zajęć, pan Tomasz stał przez dłuższą chwilę nieruchomo, wgapiał się w ścianę, myśli przelatywały przez głowę jak pioruny, w uszach brzęczały pszczoły krwi. Pan Tomasz oparł się o ścianę, zaczął się śmiać.
Pan Tomasz pokrótce opowiedział panu Stanisławowi zdarzenie z panem Fiłojkiem.
-Dziwne, dziwne. Bardzo dziwne ... - powiedział pan Stanisław. - W sumie była przecież miła i zadawała takie ciekawe pytania .... Wydawała się uczuciowa ...
Pan Tomasz parsknał:
-Uczuciowa? E, panie Stanisławie ...
Pan Stanisław nie dawał za wygraną:
-Uczuciowa, uczuciowa - choć nieśmiała ...
Pan Tadeusz podchwicił:
-Nieśmiała, bardzo nieśmiała! Słyszał pan o instytucji swatki - no, oczywiście. A słyszał pan o instytucji anty-swatki?
Jest to opowieść jak najbardziej prawdziwa. Chciałem ją opisać w kilku słowach, ale pod naporem krawiatury rozrosła się. I bardzo dobrze - powstało samodzielne opowiadanie.
Czasami jesteśmy panami świata, częściej jego cieniem.