Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
ENIGMA
#1
Jak dotąd wydawało mi się, że piszę po polsku, czytam po polsku, kapuję po polsku. Ale tylko mi się tak wydawało, gdyż kiedy rozkraczył się mój komputer, a niektóre jego funkcje zrobiły sobie przerwę w istnieniu i większa ich większość pokazała mi gest Kozakiewicza, zmartwiałem ze strachu. Co rychlej sięgnąłem po pomoc angielskiego odpowiednika profesora Miodka, postaci co prawda bezosobowej, uczynnej wszelako.

Tenże wirtualny jegomość, translator, tłumacz, poliglotowy miglanc wyjaśnił mi na wstępie, że zaprogramowano go w celu uproszczenia, ułatwienia i przejrzystości kontaktu na styku fachowiec – laik. Poinformował, że dobrze trafiłem, bo lubi łatwe wyzwania i ma prawo jazdy na komputerze, gdyż po to mu zamontowano opcję pomocową i że poprowadzi mnie ciemną doliną techniki.

Na dobry początek oznajmił, że jestem niewąski tuman, osioł, zgred i nie powinienem reperować urządzeń wymagających inteligencji, a powiedział to w potłuczonym narzeczu informatyków. Dodał, że komputer jest urządzeniem delikatnym i zanim zacznę korzystać z jego usług, należałoby, abym posiadł wiedzę o dynksach i wihajstrach wbudowanych mu w pępek. Przy okazji nadmienił, że jak jeszcze raz ośmielę się grzebać mu we flakach, zabierze się za reset mojego wyglądu (zapachniało mi to groźbą karalną, lecz groźba pochodząca od maszyny ma to do siebie, że jej znaczenie jest zerowe).

Na razie. Niebawem, bo razem z wirtualnym postępem, nawet plebejska maszynka do rzucania mięsem pocznie intelektualnie wierzgać…).

Po tej reprymendzie uspokoił mnie, że dzięki niemu naprawione zostanie to, co sknociłem. Na początek wyjechał z propozycją zapoznania się z procedurą strategii względem likwidowania uszkodzeń.

Na ogół jestem posłuszny, toteż przeczytawszy WSKAZÓWKI na temat przywracania kompa do pionu, wyszło mi, że polskiego nie znam, a co znam, to są same ersatze i językowe fidrygałki.

Tak więc moja polszczyzna podwinęła ogon, stuliła uszy i klapła na grzbiet, ponieważ uzmysłowiłem sobie, że bez dekodera nie dam rady ugryźć wzmiankowanych zaleceń. A nie dam, bo są podobnie zrozumiałe, jak nasze ustawy, nie mówiąc o formularzach z prośbami o otwartą mózgownicę.

Konkluzja: żeby bez szwanku na umyśle skutecznie i szybko wykonać w komputerze cokolwiek z napraw, trzeba mieć co najmniej doktorat z mniemanologii stosowanej i przepracować ze sto lat w psychiatrycznej manufakturze.
Odpowiedz
#2
Całkiem zgrabna miniatura. Ja zresztą się z nią identyfikuję, bo jeśli w instruktażu nie ma rysunków z zaznaczonymi kolejnymi krokami, to mam spory problem, żeby przebrnąć przez ten informatyczny bełkot, bez urazy dla informatyków, oczywiście Tongue. Podobnie zresztą z językiem korporacji - czy tam cokolwiek nazywa się jeszcze po polsku? Trochę smutny ten proces, ale z drugiej strony nieunikniony, bo język przecież żyje, więc chyba nie ma co ubolewać i trzeba ów doktorat z mniemanologii robić!
Would you like to say something before you leave?
Perhaps you'd care to state exactly how you feel?
We say goodbye before we've said hello
I hardly even like you
I shouldn't care at all

Odpowiedz
#3
Moi drodzy państwo, gdyby języki ludzkie były tak proste i jednoznaczne jak maszynowe to ja bym wprost skakał z radości. Zapewniam was, że język informatyki, jest językiem ścisłym i oczywistym. No cóż, czasy współczesne nie rozpieszczają niestety umysłów humanistycznych.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości