Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
E-rewolucja
#1
e-rewolucja?

I stało się: jeszcze do niedawna mało popularne e-książki (czy z angielska – e-booki), na rynku funkcjonujące od dobrych kilku lat, z powodzeniem szturmują księgarnie. Jak donosi największa księgarnia świata – Amazon – ilość sprzedawanych e-booków przekroczyła w ostatnich miesiącach ilość ich papierowych odpowiedników (wedle statystyk: na 100 sprzedanych tak zwanych paper-backów, czyli książek papierowych, przypada około 180 książek w wydaniu elektronicznym). Imponujących statystyk, będących symptomem nadchodzących zmian na rynku książkowym, jest więcej. Dla przykładu: od 2008 roku sprzedaż książek w cyfrowym wydaniu na rynku amerykańskim wzrosła dziesięciokrotnie; natomiast niemieckie wydawnictwa informują, że już ponad trzydzieści procent ukazujących się na rynku niemieckim książek, pojawia się w dwóch formatach – cyfrowym i papierowym.

Moda na e-booki dociera także do Polski. Co prawda nasz rodzimy rynek e-książek to zaledwie raczkujące niemowlę, niemniej jednak rozwijające się nader dynamicznie. Świadczą o tym zmieniające się w zastraszającym tempie oferty największych potentatów książkowych w naszym kraju, takich jak Empik (jak możemy zauważyć, w sklepie internetowym została po temu stworzona osobna kategoria), Grupa PWN czy serwis Nexto.pl (posiadający obecnie największą bazę e-booków w Polsce).

Rosnące zainteresowanie na cyfrowe wydania książek, wiąże się przede wszystkim z cyfrową rewolucją „dotykającą” świat. Cyfrowa rewolucja, w szybkim tempie zmieniająca (czyt. informatyzująca) każdy niemal aspekt ludzkiego życia, staje się i w Polsce dostrzegalna na zdecydowanie szerszą skalę. Kiedy społeczna świadomość postępu technologicznego jest już ekwiwalentna wobec innych krajów, a odsetek ludzi korzystających z internetu porównywalny, to laptopy na lekcjach szkolnych – od dawna zapowiadane – są w Polsce nowością (o skomputeryzowanych szkołach podstawowych mogliśmy przeczytać niedawno w kilku większych gazetach).

Wzrastający w tempie wykładniczym podaż na e-booki z pewnością uchodzi za zjawisko interesujące, ale i z drugiej strony – jak mówią niektórzy - niepokojące. Jak możemy je oceniać? Negatywnie czy pozytywnie? Czy e-czytelnictwo, nie będące wszakże odpowiednikiem internetowego surfowania, może mieć na ludzi złe oddziaływanie?

Sentymentalny reakcjonizm wobec postępu technologicznego

Książka od wieków towarzyszy człowiekowi. Traf chciał, że to właśnie papier stał się materiałem dla niej najodpowiedniejszym, bo i tanim w produkcji, i z tuszem układającym się bardzo dobrze, i dającym się wykorzystać powtórnie. Silną pozycję w świadomości ludzi papier zawdzięcza właśnie długoletniemu funkcjonowaniu. Człowiek, będący z książkami za pan brat, z pewnością dostaje (jak ja swego czasu) awersji na myśl o tym, że stara, wysłużona papierowa książka może stać się wkrótce przeżytkiem zastąpionym przez odpychające, bo elektroniczne, a więc nienaturalne w powszechnym mniemaniu, e-czytniki.

Z reguły człowiek z niechęcią podchodzi do nowinek technicznych, będąc przyzwyczajonym do starych, tradycyjnych sposobów funkcjonowania w świecie (sposobów sprawdzonych i skutecznych: jak choćby rozpatrywany tu przypadek tradycyjnego czytelnictwa książek papierowych). W dzisiejszych czasach człowiek taki może być bardziej na postęp wyczulony, i jeszcze bardziej nań wrażliwy, a to ze względu na jego zastraszające, nigdy dotąd nie odnotowane tempo. Stąd pewnie postawa krytyczna wobec e-booków, wchodzących do publicznego, każdemu dostępnego obiegu. I stąd zapewne postawa nieprzechylna wobec nowości jaką są e-książki (nowości względnej rzecz jasna).

Trudno zgodzić się z argumentacją osób będących przeciw e-bookom. Albowiem realne niebezpieczeństwa jakie niosą za sobą dobrodziejstwa internetu, nie są wobec e-booków adekwatne. Chodzi przede wszystkim o relację jaką człowiek nawiązuje z daną rzeczą. W przypadku e-książek jest ona nieporównywalna z tą, w jaką wchodzi człowiek podczas korzystania na przykład z portali społecznościowych. Ponadto, napływ informacji może być na rynku cyfrowych książek przez człowieka kontrolowany, w tym sensie, że treści są z reguły wiadome i mają mniejszy zasięg oddziaływania na jednostkę niż natłok informacji płynący z internetu (w szczególności ze stron specjalizujących się właśnie w tworzeniu i przekazywaniu informacji – vide strony informacyjne typu Onet). Człowiek czytający e-książkę wchodzi w taką samą relację jak z książką papierową.

Także domniemany zły wpływ „nienaturalnych” e-readerów na zdrowie człowieka (wzrok?) jest fałszywy. Te bowiem nie różnią się dużo od zwykłego papieru dzięki zastosowaniu nowej technologii tzw. elektronicznego atramentu. Ekran e-czytnika nie odbija światła, ani nie jest podświetlany wewnętrznymi diodami.

Awersja wobec e-książek wydaje się być wyłącznie sentymentalną reakcją na dokonujący się postęp. Reakcją płynącą z przyzwyczajenia i tradycji, które są silnymi motorami ludzkiego zachowania.

Postęp to znaczy lepsze, a nie tylko nowe*

Sukces e-booków na książkowych salonach związany jest nade wszystko z nową generacją specjalnie do tego przeznaczonych czytników, których na rynku pojawia się ostatnio coraz więcej. Teoretycznie e-książki można czytać na każdym urządzeniu elektronicznym obsługującym formaty PDF, EPUB, DOC. Wszelako czytanie ich na urządzeniach innych od specjalnie do tego stworzonych e-czytników, okazuje się w praktyce czynnością męczącą wzrok, czy po prostu niewygodną.

Najnowsze, wyposażone w dotykowy ekran czytniki zapewniają komfort użytkowania i czytania. Mając możliwość przetestowania kilku, muszę stwierdzić, że w istocie są wygodne w eksploatacji. W rzeczywistości nie czuje się różnicy między e-czytnikiem a jego papierowym odpowiednikiem. Ludzie stawiający na wygodę i samą treść, nie powinni mieć oporów przy korzystaniu z czytników e-książek. Zważywszy w szczególności na praktyczne korzyści jakie niosą ze sobą czytniki, których jest niemało.

Wbudowana pamięć i możliwość zaimplementowania dodatkowych nośników pamięci, pozwalają na przenoszenie w jednym czasie nawet kilkuset książek. Co więcej, lwia część dzisiejszych czytników posiada możliwość połączenia się z internetem przez wbudowaną sieć WiFi - większość czytników posiada tym samym bezpośrednie połączenie z internetowym sklepem producenta, przez co interesujące nas książki, po uiszczeniu odpowiedniej opłaty, dostajemy od razu. Taką usługę udostępnia chociażby czytnik Kindle księgarni Amazon, czy jego polski odpowiednik oferowany przez sieć Empik.

Ekonomiczny aspekt e-czytelnictwa

Jak piszą Edwin Bendyk i Kuba Frołow w POLITYCE, kluczem do upowszechnienia się e-czytelnictwa są czytniki e-książek. Tylko one bowiem zapewniają komfort czytania. Te jednak są nadzwyczaj drogie – ich ceny wahają się na rynku od siedmiuset do dwóch tysięcy złotych. Biorąc pod uwagę fakt, że cyfrowych tytułów na rynku wciąż jest mniej niż papierowych (stan ten, mimo prężnych zmian na rynku książkowym, długo może pozostać taki sam) i że czytniki są, i zdaje się wciąż będą, drogie – popularność e-czytelnictwa wśród ludzi, bo nie wśród producentów, pozostanie mała.

Cyfrowe książki lekarstwem na spadek czytelnictwa?

Rozwój e-czytelnictwa niesie za sobą inne jeszcze korzyści, prócz indywidualnych praktycznych profitów. Może być lekarstwem na spadający w Polsce odsetek ludzi czytających książki. Według badań Biblioteki Narodowej, większość Polaków nie miała przez ostatni rok do czynienia z żadną książką, czy przeczytała tylko jedną pozycję. Jeszcze gorzej wypadamy pod względem kupowania książek. Wedle statystyk zajmujemy jedno z ostatnich miejsc w Unii Europejskiej – jedynie 40% ankietowanych zadeklarowało, że książki kupują.

Sytuacja gorsza występuje wśród polskiej młodzieży. Jeśli wierzyć statystykom, aż dwadzieścia pięć procent młodzieży książek w ogóle nie czyta – co jest rzeczą niepokojącą, gdyż młodzież jest grupą, która w domyśle winna czytać najwięcej.

Nowy trend na e-czytelnictwo mógłby odwrócić opłakany stan czytelnictwa w Polsce. Zwłaszcza pośród młodzieży. Ta bowiem należy już do pokolenia sieci i oczekuje oferty zgodnej ze swoimi nawykami. E-książki zdają się doskonale do nich pasować. Kwestią dotychczas nierozwiązaną pozostaje promocja e-czytników i lektury u młodych ludzi. Tym zaś powinna zająć się szkoła i rodzina.

Perspektywy rozwoju cyfrowego czytelnictwa w Polsce


Mając na uwadze dużą ilość serwisów oferujących cyfrowe wydania książek (Empik, Ebook.pl, eClico.pl, iFormat) oraz sporą ilość oficyn zmieniających swą politykę wydawniczą (np. W.A.B.), można twierdzić, że rynek e-książek znacznie się w Polsce poszerzy. Robert Rybski mówi, iż na przełomie roku liczba tytułów (w wydaniu cyfrowym) wzrośnie do 6,5 tys.

Jedyną trudnością do pokonania jest cena e-czytników. Istnieje duże prawdopodobieństwo na to, że z czasem spadnie – pod wpływem coraz liczniejszej konkurencji i po minięciu ich pierwszej nowości. Wtedy też e-czytelnictwo z pewnością stanie się bardziej popularne. Czas również pokaże jakie skutki przyniesie ze sobą cyfryzacja sfery czytelnictwa. Scenariusze mogą być dwa: niewykluczone, że proces ten poniesie porażkę ze względu na mały popyt i twardą pozycję książki papierowej. Z drugiej strony może być preludium wielkiej e-rewolucji, zmieniającej drastycznie nasze postrzeganie książek
.


* Słowa hiszpańskiego dramatopisarza Lope de Vegi
Odpowiedz
#2
A ja właśnie sobie zamówiłem czytnik za, uwaga, dwie i pół stówki. Nazywa się Imagin, sprowadzany z Anglii, ba, trzeba do niego jeszcze przejściówkę z wtyczki angielskiej na polską dokupić (które imho się szybko ponoć luzują i w efekcie trzeba bulić na nowe). Wszystko to po to, by móc wygodnie czytać w każdym miejscu. Autobusie, poczekalni, domu i tak dalej. Dodatkowo dzięki temu urządzeniu mogę zabrać ze sobą kilkanaście, ba, kilkaset książek. Przez ostatnie parę lat czytam tzw. mbooki, czyli ebooki komórkowe. Jasne, słabo się czyta, wzrok się męczy, ale poczytam gdzie chcę, zabiorę ze sobą te kilka książek. Przeczytałem przez jakieś 3-4 lata około 50 mbooków. Także wynik mam całkiem niezły. Oczywiście kupiony przeze mnie teraz czytnik nie umywa się do tych najnowszych ustrojstw, chciałem jak najbardziej zaoszczędzić. Niestety, ale ceny typu 500-700 zł nie są na moją kieszeń. W każdym razie myślę, że przyzwoicie poczytać dam radę.
Drugą rzeczą jest to, że rozpisuję się nad dobrocią tego całego elektronicznego badziewia a sam jestem zwolennikiem książek papierowych. Wyznaję generalnie taką zasadę: są książki ważniejsze i mniej ważne. Te pierwsze MUSZĘ mieć na półce choćby nie wiem co, zaś te drugie mogę sobie spokojnie przeczytać w formie elektronicznej. Np. dla mnie świętokradztwem byłoby czytanie książek Dukaja na czytniku, bo facet jest dla mnie absolutnym geniuszem w polskim światku pisarskim. Za to jakieś fantasy, thrillery, horrory... to mogę czytać w formie ebooków. Bo jest to przyjemne, łatwiejsze w transporcie a nie zniszczę swego moralnego książkowego ja Tongue
Generalnie postęp jeśli chodzi o informatyzację książek jest oczywisty i naprawdę właściwy, jednak nie należy zapominać o tym, że książki papierowe nadal są, istnieją i należy je kupować, choćby dlatego by się do końca nie zatracić w świecie ekranów, pikseli i wirtualnych przyjaciół Smile
Masssssakra.

[Obrazek: 29136-65e26c5e68f2a8b1dc4d3c4283a1bf34..gif]
Odpowiedz
#3
Ja się natomiast przez ostatni rok do e-booków przekonałem. Podzielam twoje zdanie odnośnie do książek. Jestem książkofilem - sam mam całkiem pokaźną biblioteczkę w domu. Wszelako dzięki ojcu, który mi takowy czytnik ostatnio załatwił, zacząłem czytać na gwałt mnóstwo elektronicznych tytułów, które dotychczas musiałem znosić na ekranie komputera. Aspekt praktyczny takowego urządzenia, czy cybernetyzacji książek w ogóle, jest chyba najmocniejszą przesłanką za tym, aby się na takie książki i czytniki skusić.
Odpowiedz
#4
A ja e-booków nienawidzę. Czasem czytam, prawda - ale tylko wtedy, kiedy muszę. No i męczę się strasznie (zresztą podobnie mam z audiobookami: ale to taki wtręt poza tematem). Ciężko mi się skupić, kiedy czytam z komputera.
Dlatego jestem zdania, że nie ma nic lepszego nad tradycyjną książkę Smile
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz
#5
Na wstępie chciałbym wyprowadzić tu analogię do telefonów komórkowych, które jeszcze 20 lat temu w Polsce (albo nawet i w całej Europie, ale nie w takiej samej skali) były zjawiskiem sporadycznym. Ja pierwsze telefony zacząłem dostrzegać ok ad 1997. I wtedy to był szpan, jak ktoś 'coś takiego miał'. Zresztą to samo było z PC. Komputery, obsługujące jeszcze wtedy Windowsa 3.11 pojawiły się w moim subiektywnym odczuciu (bazowanym na obserwacjach) na początku lat dziewięćdziesiątych w Polsce. Teraz mało kto wyobraża sobie życie bez jednego i drugiego.
Książka, jako taka wcale nie jest jakimś nie wiadomo jak odległym odkryciem. Wszakże w średniowieczu była tylko przywilejem elit. A co za tym idzie ma na koncie w przybliżeniu 500 lat kariery. Ktoś może powiedzieć, że to jest całkiem niezły staż. Weźmy jednak na poprawkę, że postęp przyspiesza. Poprzednie 500 lat można teraz przyrównać do 50ciu lub nawet 25ciu.
Inną kwestią jest to w jaki sposób piszemy. Autorzy nie używają już prawie maszyn do pisania. A co za tym idzie nie tworzą 'na papierze'. Powoli zaczyna to wyglądać jak jakiś paradoks. Tworzymy na komputerach, wydajemy w druku. Prędzej czy później to musiało ulec zmianie.
Na ustęp "Cyfrowe książki lekarstwem na spadek czytelnictwa?" mam tylko jedną uwagę. Weźmy na poprawkę koszt książki w stosunku do 'budżetu' polskiej młodzieży. Dla porównania mam inne miasta, gdzie jest strefa euro. Tam można książkę nabyć za półtorej/dwie godziny pracy. W Polsce za dwa razy tyle: od czterech do pięciu. Nie wspominając wcale o pozycjach naukowych tudzież z kręgu zainteresowań. Poza tym młodzież ostatnich 30/40 lat skierowała swoje zainteresowanie bardziej w stronę muzyki i filmu. Książka jest w końcu nadal czasochłonna. A tego czasu przy przyspieszającym postępie coraz mniej.
W Polsce jednak nadal wszystko pojawia się relatywnie później i jest nieosiągalne z racji cen. Jednak obserwując inne kraje, możemy wysnuć wniosek, że tak jak komputery, telefony, smartphones, telewizory plazmowe, systemy GPS i odtwarzacze muzyki, również e-booki i e-readery znajdą swoje miejsce wśród większości.
Podam przykład analogiczny dotyczący płyt gramofonowych, taśm i płyt cd. Albo szpuli, kaset video i płyt dvd. Oczywiście fascynaci książek, czy płyt gramofonowych, posiadacze odtwarzaczy video, nadal pasjonują się i lubią 'swoje' przyzwyczajenia, ale nie zmienia to faktu, że już nie jest to 'na porządku dziennym'.
Ktoś kiedyś powiedział, że postępu się nie zatrzyma.
Namaste, El Tigre
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#6
Też jestem książkofilem, ale sądzę, że era e-czytników i wydań elektronicznych może odwrócić nieszczęsny trend spadku czytelnictwa.

Po pierwsze - wydanie eBooka jest tańsze! I żadne wydawnictwo mnie nie przekona, że tak nie jest. W Polsce ceny eBooków są na poziomie zwykłych książek tylko z pazerności. Jednak sensowne i sprawiedliwe ceny będą znacznie niższe od normalnej książki.

Po drugie - może być boom na oprawę wizualną (a nawet dźwiękową!), która z czasem może stać się ważnym elementem treści. W końcu PDF nie jest obarczony kosztami kolorowego druku Smile

Zwykłe książki zaś powoli będą przechodzić w stronę elitaryzacji. Będą to woluminy rzadziej wydawane, najczęściej o wysokiej zawartości treści czy o bardzo poczytnej historii. Ich cena będzie wyższa, ale z półek nie poznikają Smile Przynajmniej w czasie najbliższych 200-300 lat.

Inną sprawą, że póki jest boom na to nie ma sensu zaopatrzać się w czytniki teraz i wielokrotnie przepłacać. Z czasem porządny high-endowy czytnik będzie w cenie średniej klasy komórki, z powszechnymi ekranami AMOLED (lub innym cudactwem) i odpowiednio mocnymi bateriami. Niemniej patrzę na to optymistycznie Wink
Odpowiedz
#7
A ja tam już na dzień dzisiejszy czytam większość pozycji na laptopie. Dobra wysłużona maszynka służy mi wiernie ładnych kilka lat. Cała ta dysputa o cenach czytników jest trochę biciem piany. Komp jest dziś w niemal każdym domu i nie ma przeszkód coby na ekranie czytać. Tym bardziej że powszechne teraz monitory LCD są dla wzroku mniej więcej przyjazne. (poczytał by który z parę godzin na CRT Smile Papier zaś powoli powinien do lamusa odchodzić.. Mniej papieru, więcej drzew w lasach (tym bardziej że niektóre pozycje wydawnicze, delikatnie mówiąc, są mniej warte niż papier na którym je wydano.) Mażę tylko by powstały wreszcie porządne, z prawdziwego założenia, biblioteki z ebokami. Niechby nawet trzeba było wnieść jakąś opłatę abonamentową, ważne żeby oferta była bogata, bo w tradycyjnych bibliotekach na lepszą ( topową) pozycję czasem i miesiącami trza było czekać)
Jak z powyższego wynika, czytając sporo, nie mam "ciśnienia" na tworzenie sobie z książki fetysza. Wszak książka to treść, a nie nośnik.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#8
Od dawna czytam z ekranu telefonu. Jest to bardzo wygodne. Nie ma problemów z komfortowym ułożeniu się w łóżku oraz z zapewnieniem dodatkowego źródła światła. Ekran jest niewielki, jednak dla mnie to nie problem. Na aplikację można przerobić dowolny tekst chociażby przy pomocy programu TequilaCat.
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out.
Odpowiedz
#9
Nie sprowadzałbym mojego artykułu li tylko do tezy: "e-booki" są świetne, genialne, komfortowe, praktyczne. Istotniejszy myślę był ten szerszy, na przykład socjologiczny kontekst. Jak rewolucja, która jeszcze w naszym kraju jest w powijakach, może oddziałać na nasze postrzeganie książek i na to, jak można ją wiązać ze wzrostem czytelnictwa. Kwestia praktyczności e-czytników u pojedynczych użytkowników jest sprawą drugorzędną.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości