Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
E. Hauser - "Wieczna gra"
#1
Zaczynam zaznajamiać polskich czytelników z twórczością pewnego mojego znajomego o imieniu Erich Hauser (nazwisko czyta się "Hauzer" z akcentem na "a", przy czym "H" lepiej czytać dźwięcznie, a można nawet czytać "H" jak "G"). To rosyjskojęzyczny mieszkaniec Azerbejdżanu, chemik według wykształcenia, pracuje jako programista, często wyraża ciekawe opinie na różne tematy, a czasem pisze fantastyczne opowiadania i powieści. Niektóre z jego utworów tak mi się podobają, że zechciałem przetłumaczyć je na język polski i, za zgodą autora, zaczynam to robić. Przedstawione tu opowiadanie ciekawie łączy demonstrację pewnych metafizycznych hipotez z wyrażaniem mądrych myśli o charakterze praktycznym.

Erich Hauser

WIECZNA GRA

Opowiadanie

Baśń dla dorosłych

© Erich Hauser, Baku, 10.01.17

Link do oryginału: https://erichware.name/litera/teatr.htm

Nie wolno publikować tego utworu (zarówno w oryginale, jak i w tłumaczeniu) bez zgody autora, czyli Ericha Hausera. Można natomiast podawać linki do oryginału lub tłumaczenia.

Przełożył z rosyjskiego D. Mierzejewski (grudzień 2019 r.).


Zobaczył gmach teatru z daleka. Majestatyczny i niezwykle piękny swoją wyszukaną architekturą, stał wśród pełnej próżni. Ale to nie wywołało zdziwienia, przecież próżnia była wszędzie i zawsze. W oczekiwaniu rychłego spotkania ze sceną Aktorowi chciało się skakać i koziołkować. Ale garnitur był ciasnawy, no i też o grzeczności trzeba było pamiętać. Próżnia, oczywiście, jest próżnią, ale przecież ona nie była rzeczywiście pusta...

Swoją rolę pamiętał doskonale. Poświęcił długie miesiące na to, żeby wszystko rzetelnie zapamiętać. Spektakl w teatrze trwał ciągle i każdy aktor powinien był pojawić się na scenie w dokładnie wyznaczonym czasie, nie wcześniej i nie później. Pojęcie "próba" nie istniało, Reżyser go kategorycznie nie uznawał. "Spektakl" - mówił - "jest cenny tylko wtedy, kiedy wszyscy aktorzy grają jak po raz pierwszy. A próba, jeszcze i z powtórkami, to już nie spektakl, a partactwo."

Nie wszyscy aktorzy byli jednakowo uzdolnieni, nie wszyscy jednakowo pracowici. Byli też tacy, którzy zamiast wkuwania roli większość czasu spędzali w kawiarni, gadając o różnych bzdurach i leniwie wciągając przez słomkę firmowy napój szefa kuchni. Smaczny, nie ma mowy, ale przecież roli trzeba się uczyć rzetelnie, inaczej potem będzie wstyd i nieprzyjemnie...

Rola naszego Aktora była wielka i skomplikowana. Chociaż w scenariuszu były szczegółowo opisane wszystkie wnętrza pomieszczeń, wszystkie repliki innych aktorów i wszystkie czynności samego Aktora, ale i tak trochę się martwił - czy potrafi? Czy nie pomyli czegoś?

Był jeden niuans, który martwił Aktora najbardziej. Scenariusz był napisany w jego ojczystym języku, ale spektakl był grany w języku obcym. I przyswajać ten język Aktor będzie musiał bezpośrednio w trakcie przedstawienia. Oczywiście, dotyczyło to każdego aktora danego teatru i dramat został napisany tak, że uwzględniał czas konieczny do przyswojenia języka i stwarzał możliwości do tego. O tym wszystkim Reżyser uprzedził go z góry. Ale jednak czekało go nie tylko granie skomplikowanej roli bez prób, a też tłumaczenie w pamięci wszystkich swoich słów na nowy język...

Wszyscy aktorzy lubili swojego Reżysera. Był bezgranicznie miły, choć czasem też surowy, umiał zażartować w odpowiednim momencie, łagodząc nerwową sytuację. Poza spektaklem aktorzy żyli pokojowo, intryg w teatrze nie było. Bo po co? Nie musieli wybierać ani sztuk, w których mieli uczestniczyć, ani swoich roli. Reżyser wzywał ich do swojego pokoju, gratulował zatwierdzenia na kolejną rolę w jednym z teatrów (tak, miał dużo teatrów - i jak on wszystkimi nimi zdążał zarządzać?), dawał scenariusz, informował o terminie początku realnej pracy. I tyle!

Była jeszcze taka subtelność, że każdy aktor nie dostawał całego scenariusza spektaklu (i tak nie dałby rady z taką objętością). Dostawał tylko ten fragment, w którym bezpośrednio uczestniczył. A co działo się na scenie wcześniej i co będzie później - o tym wiedział tylko Reżyser (wygląda na to, że pisał scenariusze również on, bo autora tych scenariuszy nikt nigdy nie widział).

Aktor stał przed wejściem. Spojrzał na zegarek. Jeszcze ma parę minut, żeby zebrać myśli i się uspokoić. W każdym teatrze wyjście na scenę wyglądało inaczej, przy czym sama scena też mogła mieć bardzo niespodziewany wygląd i kształt. Jego rola była opisana od momentu jego pojawienia się na scenie, ale jak wyjdzie, jak ma wszystko zacząć - tego w opisie nie było.

Nagle drzwi otworzyły się do środka gmachu. I, ku jego zdziwieniu, wewnątrz było całkiem ciemno. Aktor śmiało zrobił krok w nieznane...

* * *

Nie było ani podłogi, ani sufitu, ani ścian. Jednak odczuwał całym ciałem, że wcale nie jest w próżni. Odwrotnie, wokół niego wszystko było czymś wypełnione, ale nie odczuwał ciasnoty. W tekście scenariusza tego wszystkiego nie było, rola, jak już wyjaśniliśmy, zaczynała się od momentu pojawienia Aktora na scenie. I na tej scenie od samego początku byli inni aktorzy. "Więc, to po prostu taki dziwny korytarz" - pomyślał i zdecydowanie poszedł naprzód.

Szedł długo. Wydało mu się, że prawie wieczność. Póki szedł, jego zmysły robiły się coraz ostrzejsze, a jednocześnie coraz gorzej pamiętał spotkania z Reżyserem, pogawędki z innymi aktorami i nawet dawne role w innych teatrach. Za to swoją rolę pamiętał idealnie. A wokół było słychać jakieś niewyraźne głosy. Czasem wydawało mu się, że teatr wibruje i nawet się trzęsie. Wciąż nic nie widział w absolutnej ciemności, ale za to zaczął czuć ściany. Dziwne, że zupełnie nie odczuwał swojej wagi. Przecież szedł! Ale gdzież jest podłoga? Z ciekawości spróbował pomacać podłogę, ale i tak nie potrafił jej dosięgnąć.

Po jakimś czasie zaczął odczuwać ściany wyraźniej, zaczęły po prostu cisnąć! Wydało mu się, że zaraz po prostu nic z niego nie pozostanie. Aktor przestraszył się. Przecież czeka go taka wspaniała rola! Odczucie przerażenia ostatecznie starło resztki wspomnień z przeszłości. Ale pamiętał swoją rolę i gorączkowo ją powtarzał, żeby nie zapomnieć i oderwać swoją uwagę od okoliczności.

Ściany ścisnęły się jeszcze mocniej i nagle uderzyło go w oczy jaskrawe światło. Oto ona - scena!

* * *

Niestety, opis sceny w tekście dramatu był bardzo krótki i ogólny. Rozumiał, że jego rola się zaczęła, ale zupełnie nie rozumiał, jak uzgodnić wyuczone słowa i czyny z tym, co zobaczył wokół. Nie mówiąc o tym, że języka spektaklu na razie nawet nie słyszał, a o jego przyswojeniu w ogóle nie ma co mówić.

Żal i smutek nagle ogarnęły całą jego świadomość i łzy trysnęły z oczu oraz głośny krzyk wypełnił pomieszczenie - niewielkie, z białymi ścianami i ogromną lampą u góry. Spróbował mówić w swoim ojczystym języku, ale to było bez sensu. Wokół były dziwne istoty, nie pamiętał, żeby kiedyś takie spotkał. Ich oczy wyrażały różne rzeczy. Jednej - zmęczenie, drugiej - pełną obojętność, trzeciej - zakłopotanie pracą. I tylko jedna istota patrzyła na niego z miłością.

Raptem uświadomił sobie, że te istoty rozmawiają ze sobą. I że właśnie dźwięki ich mowy często słyszał w drodze na scenę. Ale tam były ciche i niejasne, a tu brzmiały głośno i wyraźnie. Ale nie rozumiał nic! Fragmenty roli wynurzały się z głębi pamięci, ale nadal nie mógł zrozumieć, co dokładnie powinien teraz robić. Było zimno i strasznie chciało mu się spać. Nie wiadomo czemu czuł się zmęczony i wyczerpany.

Jedna z istot wzięła go w dwa długie wyrostki i gdzieś poniosła. Oczy tej istoty miłości nie wyrażały i żal znów wypełnił świadomość Aktora. W odpowiedzi na jego łzy istota coś niegłośno powiedziała i lekko pokołysała go w wyrostkach. Ze strachu Aktor zapłakał jeszcze głośniej...

Dziwna istota włożyła go do skrzyni z półprzezroczystymi ścianami i miękkim dnem. Zrobiło mu się ciepło i spokojnie. Jego oczy się zamknęły i długo oczekiwany sen ogarnął Aktora łagodnymi falami.

Wydawało mu się, że słyszy głos Reżysera. Głos był spokojny i przyjazny, ale jednocześnie dosyć surowy. Przecież nie pamiętał, co powinien był robić w momencie pojawienia się na scenie! Ale samo pojawienie się tu było takie dziwne, że przecież to nie jego wina, iż wszystko zapomniał! Aktor próbował się usprawiedliwić i wyjaśnić Reżyserowi wszystko, poprosić o pomoc... Ale zdążył tylko poprosić o powrót, chciał innej roli i innej sceny! Reżyser był surowy i nieustępliwy: Aktor powinien przejść wszystko do końca. I niech się nie boi, bo Reżyser zawsze jest obok i pomoże w trudnym momencie. A nawet suflerzy są na scenie, po prostu się chowają! Jeżeli już zupełnie się pogubi i wszystko zapomni, wskażą właściwą drogę i podpowiedzą właściwe słowo. Trzeba po prostu potrafić ich zobaczyć i usłyszeć, przecież nie mogą działać otwarcie, prawda?

Aktor nie zdążył zapytać, dla kogo właściwie gra się ten spektakl. Kim są widzowie i gdzie są rozmieszczeni? Wszystko zniknęło i przed jego oczyma znów się pojawiła istota z dużymi szarymi oczami i jaskrawoczerwonym otworem poniżej. Istota nie wydawała się sympatyczna i strach znów zaczął ogarniać duszę Aktora. Przecież istota była znacznie większa od niego i ewidentnie wielokrotnie silniejsza.

Znów schwyciły go długie szorstkie wyrostki i gdzieś poniosły. Znów było mu smutno i samotnie, a jeszcze - dziwne odczucie gdzieś w środku jego istoty. Odczucie to było podobne do głodu, ale jednak niezupełnie. I w ogóle, jego odczucia na Scenie były choć inne, niż w realnym życiu, ale jednocześnie rozpoznawalne, jeżeli się pomyślało i zrozumiało.

I raptem odczuł miłość. Nie zobaczył, a właśnie odczuł. Położyli go na czymś bardzo ciepłym i wprost przed sobą zobaczył oczy tej samej istoty, która tą miłością promieniowała. Te same oczy! Miały w sobie coś tak rodzimego i bliskiego, że zachciało się w tym ukryć i o niczym nie myśleć. I nagle przypomniał sobie! Przypomniał sobie, co powinien robić teraz!

Nerwowo szarpiąc głową, natknął się na malutki wyrostek, który trafił mu do ust. No tak, te istoty również miały usta, poniżej oczu, no i on też oczy ewidentnie miał... Więc, jest podobny do nich? Ale dlaczego są takie duże? Wspomnienia wracały. Wracały razem z czymś niezwykle smacznym, które wypełniało jego usta i co ledwo zdążał nerwowo przełykać.

Według scenariusza ta istota nazywała się "mama". Choć znaczenie tego słowa rozumiał słabo. Ale wiedział, że właśnie ta istota będzie z nim ciągle, będzie mu pomagała i go podtrzymywała, póki nie oswoi się całkowicie ze Sceną.

* * *

Stopniowo Aktor przyzwyczaił się. Oprócz mamy, obok niego były też inne istoty: "tata", "babcia", "siostra". Mieli nie tylko te nazwy, ale też swoje imiona. I na początku Aktor często mylił to wszystko. À propos, on również z czasem poznał swoje imię. Już potem się dowiedział, co to jest "imię". A na razie po prostu się przyzwyczaił, że pewien ciąg dźwięków oznacza jego samego.

Aktor spał często i długo. I kiedy spał, znów widział swój świat, widział Reżysera, słyszał jego łagodne słowa. Ale stopniowo coraz rzadziej miał takie sny. I odczuwał, że zapomina swój ojczysty język, słowa Reżysera teraz wydawały mu się jakąś abrakadabrą.

Za to coraz lepiej rozumiał język, w którym grano spektakl. A potem raptem też sam zaczął w tym języku mówić. Najpierw niepewnie i niezupełnie prawidłowo (co nie wiadomo czemu wywoływało napady śmiechu u otaczających go istot), ale stopniowo nauczył się mówić nie gorzej od innych ludzi. Tak, te istoty nazywały się "ludzie" i on był jednym z nich. Ludzie mieli taką zabawną rzecz: lustro. Często patrzył na swoje odbicie w tym lustrze i starał się przypomnieć sobie swój prawdziwy wygląd. Ale niestety. Pamiętał tylko, że w rzeczywistości jest zupełnie nie taki, jakim siebie widzi. Ale jakiż jest w rzeczywistości? Tego już nie pamiętał...

Jeszcze mgliście pamiętał swoje odczucia przed samym pojawieniem się na scenie. I bardzo starał się zachować w pamięci choćby je. Ale to też stopniowo zapominał...

Jednak najstraszniejsze było co innego. Zapomniał swoją rolę! Pamiętał, że ta rola istnieje, że kiedyś rzetelnie jej się nauczył. Ale im więcej wrażeń nowego świata atakowało jego zmysły, tym bardziej zapominał to, czego, jak myślał, nie da się zapomnieć.

Bardzo lubił swoich bliskich: mamę, tatę, no i też innych. I wiedział, że oni lubią jego. I próbował opowiedzieć im to, co na razie jeszcze pamiętał o tamtym, prawdziwym świecie i o tej roli, która była mu przeznaczona. I jakież przykre to było, kiedy ci bliscy i lubiący ludzie głaskali go po głowie i mówili: "Ależ z ciebie fantasta!" I radzili wyrzucić z głowy to wszystko jako niepotrzebne śmieci. Płakał z żalu i coraz bardziej zapominał swoje "fantazje".

* * *

Czas mijał. Aktor już nie uważał się za aktora, zupełnie zapomniał tak o roli, jak i o tym świecie, z którego przyszedł na tę scenę. Ale jaka tam scena! Ten świat właśnie był jego realnym światem. Pamiętał siebie od tych czasów, kiedy zaczął aktywnie rozmawiać. A co było wcześniej? W pamięci nie pozostało nic. I kiedy się dowiedział o rozmnażaniu ludzi, o tym, jak się rozwija i rodzi dziecko, nawet nie przyszło mu na myśl, by skojarzyć tę wiedzę ze swoim przyjściem na "scenę"...

À propos sceny. Z jakiegoś powodu bardzo ciągnęło go do teatru. Ależ lubił spektakle! Najpierw dziecięce, potem też dla dorosłych. Zmuszał rodziców do zabierania go na wszystkie spektakle odpowiednie do jego wieku, a kiedy podrósł, zaczął chodzić sam (tym bardziej, że rodzice wcale nie byli wielbicielami Melpomeny). W szkole zorganizował kółko teatralne (jak to wszyscy nazywali), stworzone z takich samych, jak on, pasjonujących się teatrem dzieci. Było ich niewielu, ależ to było tak wspaniałe: wymyślać fabuły, pisać scenariusze i grać spektakle na szkolnej scenie! Akurat wiedział, że powinien zostać aktorem, a być może nawet reżyserem. Ale tego trzeba się uczyć. Cóż - będzie się uczył!

Jednak, kiedy powiedział w domu o swoim przyszłym zawodzie, prawie nikt go nie poparł. Tylko stara babcia była po jego stronie. A wszyscy pozostali... Rodzice, wujkowie, ciocie, nawet starsza siostra - wszyscy oni zgodnie twierdzili, że "aktor to nie zawód", że wielkim aktorem i tak nie zostanie (on sam miał inne zdanie), a bycie pospolitym komikiem w prowincjonalnym zespole nie przyniesie ani pieniędzy, ani sławy, ani szacunku sąsiadów. I stanowczo radzili mu wstąpić na prestiżową stołeczną uczelnię, gdzie się kształci potrzebnych teraz ekonomistów, księgowych i innych finansistów. Ale nudziły go cyfry, debety i kredyty!

I wreszcie, kiedy przyszedł czas przyjęcia na studia, stanął przed Wyborem. Dusza rwała się do teatru, do cudownego wcielenia na scenie. Ale czy to jest proste pójść wbrew wszystkim? Wszystkim, którzy cię szczerze kochają i życzą ci dobra? A co jak mają rację?

Bezsenne noce, mokra od łez poduszka (tak, jest mężczyzną, nie powinien beczeć jak dziewczynka, ale łzy nie pytały o zgodę, a na duszy był taki smutek, że nawet łzy nie pomagały), waleriana.

Gdyby w tym momencie ktoś przypomniał mu o jego Roli! Ale Reżyser miał rację, suflerzy nie mogli działać otwarcie. Tak, dostrzegał sygnały: w tym roku w szkole teatralnej byli najlepsi wykładowcy. A ze wstępem do szkoły ekonomicznej pojawiły się trudności: uczelnia nie dawała miejsca w akademiku, a nie miał gdzie mieszkać w stolicy. Ale rodzice byli gotowi do znalezienia pieniędzy na wynajęcie mieszkania, oby tylko zapomniał o swoim durnym teatrze i szedł tam, gdzie jest realna perspektywa kariery i zarobków!

Były też inne sygnały. I im więcej ich było, tym smutniej mu się robiło. Ale tak już był wychowany: dorośli zawsze mają rację. Rzeczywiście wierzył, że mają rację, a jego zainteresowanie teatrem to tylko dziecięca gra. Teraz wyrósł i powinien się zajmować poważnymi rzeczami. Ale tak chciało się pozostać dzieckiem, wychodzić na scenę i grać, grać, grać! Słyszeć oklaski sali, a potem ze wszystkimi aktorami analizować grę, zauważając błędy i ciesząc się z pomyślnych improwizacji.

Nadszedł dzień wyboru. Nie ośmielił się sprzeciwić woli bliskich. Ponieważ był inteligentnym i pilnym uczniem, udało mu się wstąpić na tę właśnie uczelnię ekonomiczną. Co prawda, na "finanse międzynarodowe" nie trafił i w ogóle potrafił dostać się tylko na "rachunkowość", ostatni w rankingu uczelni kierunek. I chyba najbardziej dla niego znienawidzony i nudny.

Ale rodzice byli w siódmym niebie! Ich dziecko wstąpiło na prestiżową uczelnię, na popularny kierunek (o tym, że przestał być taki jeszcze kilka lat temu, rodzice nie wiedzieli), teraz potrafi zabezpieczyć tak siebie w wieku dojrzałym, jak i ich na starość. A co jeszcze jest potrzebne do szczęścia?

Zaczęła się nauka. Chodził na zajęcia, starał się wszystko zapamiętywać na wykładach i aktywnie uczestniczyć w ćwiczeniach. Był przyzwyczajony do dobrego uczenia się. Ale cyfry migały przed oczyma, a do teatrów i tak chodził, nawet w przededniu egzaminów. No i przecież w stolicy są takie dobre teatry!

Podczas pierwszej sesji nałapał trój. No nie układały się w jego głowie te prawa ekonomiczne! A ze spektakli nie mógł też zrezygnować...

Nawiasem mówiąc, nawet próbował zorganizować na uczelni zespół teatralny. Ale na tej uczelni były inne priorytety: głównie szachy, ale też inne zajęcia intelektualne (podobne do quizów, na przykład). A teatr jest czymś humanistycznym, obcym dla przyszłych finansistów.

W konsekwencji nie miał przyjaciół, ani bliskich, ani nawet jakichkolwiek. Dziewczyny również były jakieś zwariowane na punkcie cyfr i przyszłej kariery. O czym mógłby z nimi rozmawiać? Żadnej sztuki teatralnej nigdy nie przeczytały.

Tak minęły dwa lata. Dawno nie dostawał stypendium, niektórzy wykładowcy stawiali mu trójki po prostu za dobre zachowanie i sumienność. A smutek i żal coraz bardziej go wyczerpywały.

Rodzice, oczywiście, widzieli, że syn jest w depresji. Rozmawiali z nim telefonicznie, widzieli go podczas wakacji. Ale zamiast po prostu przytulić go i powiedzieć "rób co chcesz", przekonywali, by kontynuował naukę i nawet poprawił stare trójki, żeby otrzymać dyplom z wyróżnieniem. I robiło mu się coraz gorzej.

Pewnego dnia nie wytrzymał. Wyjęli go z pętli koledzy z akademika. Zdążyli. Ale stryczek zrobił swoje i na kilka chwil Aktor wrócił do tego świata, z którego przyszedł. Przypomniał sobie swoją rolę! Znów usłyszał Reżysera, znów uświadomił siebie jako Aktora. Czego narobił! Tyle czasu stracił bez sensu! Tyle wspaniałych możliwości, przygotowanych dla niego przez Reżysera, stracono nieodwracalnie! Tak, teraz będzie grał swoją rolę. Ale teraz ta rola stanie się trochę inna, przecież życia nie da się cofnąć i czasu nie da się zatrzymać nawet na chwilę... ["Życia nie da się cofnąć i czasu nie da się zatrzymać nawet na chwilę" to cytat z pewnej rosyjskiej piosenki (autor tekstu I. Rieznik), śpiewanej przez Ałłę Pugaczową w latach 80. XX wieku. - D.M.]

Wezwano rodziców, by odwiedzili go w szpitalu. Oczekiwali, że zobaczą swojego syna jeszcze bardziej smutnego, niż widzieli po raz ostatni w domu. Ale jego oczy błyszczały szczęściem! I pierwsze, co im powiedział, było: "Rezygnuję z uczelni!" Z przerażeniem uświadomili sobie, co to oznacza: normalnego zawodu nie będzie, kariery nie będzie, krewni i znajomi potępią i nie zrozumieją. Ale najważniejsze: wojsko! Przecież jak tylko ich synek zrezygnuje z uczelni, od razu dostanie wezwanie do wojska! I kto wie, jak wytrzyma służbę ich wcale nie Herakles z osobowości i budowy ciała? Ale teraz, w szpitalu, nie zdecydowali się tego wszystkiego powiedzieć. Kiedy wyjdzie, wtedy już się opamięta.

Po tygodniu wypisano go, już bez rodziców. Niestety, praca to rzecz wymagająca i przełożonych nie obchodzą problemy podwładnych.

Kiedy przyszedł do dziekana zabrać dokumenty, ten posadził go w swoim pokoju i zaczął rozpytywać, jak to wszystko się stało i dlaczego. Dziekan był osobą starszą, inteligentną i miłą, studenci go lubili. I, nie rozumiejąc dlaczego, opowiedział dziekanowi całą swoją historię. Historia była długa. Do pokoju od czasu do czasu próbowali wejść jacyś ludzie z papierami, ale dziekan nikogo nie przyjmował. Student potrzebował się uzewnętrznić, no i samo opowiadanie zdziwiło i zainteresowało dziekana.

Kiedy wszystko zostało powiedziane i w pokoju zapadła cisza, dziekan wstał, pogłaskał chłopca po głowie i powiedział frazę, którą ten najmniej oczekiwał usłyszeć: "Zawsze idź swoją drogą! Ale jeżeli coś w życiu się nie układa, trzymaj się z dala od stryczków, po raz drugi możesz nie wrócić. To nie wyjście."

Kiedy dziekan znów usiadł w swoim fotelu, powtórzył frazę, którą naszemu bohaterowi nigdy nikt nie mówił: "Idź swoją drogą!" Wydał wszystkie potrzebne dokumenty i obiecał, że przyjdzie na jego pierwszy spektakl w prawdziwym teatrze.

Był środek roku akademickiego. Gdzie miał się podziać? Wrócił do domu. Mama prawie zemdlała, tata siedział pochmurny i milczał. Nie znaleźli słów dla swojego syna, ale on tych słów już nie potrzebował. Ci ludzie go wychowali, ale wciąż nie zrozumieli. Cóż, nie ma do nich żalu. Nawet jest im wdzięczny za troskę i miłość, choć to była miłość nie do niego, a do swoich ambicji, nadziei i w ogóle, w istocie rzeczy, do samych siebie: odnoszący sukcesy finansista mógłby zabezpieczyć rodzicom godną starość. Bo poleganie na samej emeryturze byłoby zawodne...

A do wojska go nie wzięli. Nawet sam nie zrozumiał dlaczego. Napisali jakąś diagnozę (w medycynie orientował się jeszcze gorzej, niż w finansach) i odesłali do domu. I zaczął się przygotowywać do wstępu na uczelnię teatralną. Stołeczną!

Znów, wbrew oczekiwaniom jego krewnych, egzaminy zaliczył świetnie. Odtąd rodzice nigdy nie widzieli go smutnego. Już się pogodzili z jego nowym zawodem, tym bardziej że wielu znajomych było zachwyconych, że udało mu się wstąpić na tak prestiżową uczelnię. I tylko jedno martwiło ich teraz: ich syn nie miał dziewczyny.

Niestety, rodzinne szczęście stało się ceną za stracone możliwości. Ta, która była przeznaczona mu jako żona według wizji Reżysera, nigdy go nie spotkała.

Uczelnię ukończył, ale jeszcze jako student zaczął grać w jednym ze stołecznych teatrów. Talent to faktycznie talent! Jego mistrzostwo we wcielaniu się w kogokolwiek zadziwiało i pedagogów, i widzów. Mógł być kapłanem, rozbójnikiem, robotnikiem, ministrem - kimkolwiek! I widzowie zapominali, że to sztuka, a nie rzeczywistość.

Jednak samotność robiła się dla niego coraz bardziej uciążliwa. Nie, nie zawsze był sam. Wielbicielki i nawet niektóre aktorki chętnie wyszłyby za niego. Z niektórymi żył po kilka miesięcy, ale wszystkie te relacje kończyły się niczym.

Mijały lata. Już był znany w całym kraju, jeździł występować po całym świecie, miał tytuły i nagrody. Rodzice zupełnie zestarzeli się, ale teraz byli dumni ze swego syna. I znowuż, ich starość nie była biedna. Samotny syn dużo pieniędzy wysyłał do domu, a co z nimi jeszcze robić?

Rodzice chcieli wnuków i zaczęli znów naciskać na syna: "ożeń się, ożeń się, ożeń się". A kto przeciw? Tylko nie ma z kim. Wszystko nie to... Tak chciało się spotkać Tę Jedyną!

Pewnego dnia siedział w domu i leniwie popijał dobre importowane wino, czytając kolejny scenariusz. Scenariusz był długi i butelka niezauważalnie opróżniła się. W odróżnieniu od wielu (niestety!) aktorów, nigdy nie przyjaźnił się z alkoholem, wystarczało mu zadowolenie z twórczości. Ale ostatnio smutek spowodowany samotnością zaczął mu dokuczać coraz bardziej. Aż raptem poczuł się lekko i swobodnie. Butelek było dużo, często darowano mu napoje, a on po prostu wkładał je do szafy. Wygląda na to, że przyszedł czas na degustację...

Kiedy po raz pierwszy przyszedł do teatru "na gazie", wszyscy byli w szoku. Za to on czuł się lekko i wesoło. Wyszedł na scenę i... zapomniał słowa. Po raz pierwszy w życiu! Suflera na scenie nie było, w ich teatrze nie było zwyczaju zapominania kwestii. I spektakl został przerwany. Skandal wyszedł niebagatelny, wszystkie poważne media o nim wspomniały. Do rodziców też doszły echa.

I oto siedzi w pokoju Szefa. I nie wie, co powiedzieć. Upojenie minęło, wstyd pozostał. Zdradził teatr. Jak to mogło się wydarzyć??? Szef milczał. Po prostu nie miał słów. Besztać? Krzyczeć? Narzekać? Nie było sensu. Zwolnić? Przecież teraz ludzie nie będą chodzili na spektakle pijaka.

I tak znów znalazł się na ulicy. Już nie był młody, no i inne teatry go nie zapraszały. Zbyt głośny był skandal, komu on teraz jest potrzebny? Żeby zyskać uznanie, potrzebne są lata. Żeby stracić, czasem wystarczy chwila.

Pieniądze miał, na życie w swojej prowincji wystarczy. I wrócił do domu. Oczywiście, nie spotkały go zachwyt i oklaski. Raczej drwiny i szepty za plecami. I oczywiście, już dawno znów zapomniał o swojej Roli, jak i o Reżyserze... Ale nie zapomniał rozmowy z dziekanem. Nawiasem mówiąc, ten ostatni dotrzymał swojej obietnicy i na pierwszy spektakl przyszedł. Ale skandalu nie dożył i dzięki Bogu...

Nie, teraz nie będzie się wieszał. Teraz ma ogrom wolnego czasu i prawie żadnych kontaktów z innymi ludźmi. I pić również nie będzie. I zaczął nasz bohater czytać książki. Różne książki, ale już nie dramaty i scenariusze, nie. Zainteresował się literaturą okultystyczną. Szczerze mówiąc, tej literatury sprzedaje się dużo i bywa ona bardzo różnej jakości. Ale miał takie szczęście czy też intuicję, że kupował książki naprawdę wartościowe. I im więcej ich czytał, tym bardziej wracała do niego pamięć o Reżyserze, Roli i o jego miejscu w tym świecie.

Minęły lata. Jego rodzice dawno zmarli, na rękach syna. I zostali godnie pochowani, jak należy. Spadkobierców nie miał, no i spadku też nie miał: przecież trzeba było z czegoś żyć całe te lata?

Stał na brzegu rzeki. Dokładniej, to był nawet nie brzeg, a wysokie wzgórze, obok którego płynęła rzeka. To było piękne miejsce, tu często spacerowały zakochane pary. Ale teraz padał deszcz i wokół nikogo nie było. Stał bardzo blisko urwiska, wpatrując się w płynącą rzekę. I wydawało mu się, że rzeka to życie, które płynie po swojej drodze, nie skręcając. Padało coraz mocniej, ale był odpowiednio ubrany i nie zauważał spadających potoków wody.

Nie zauważył, jak podmyty deszczem stok wzgórza zaczął powoli jechać w dół. Wysokość była duża, szybkość spadania rosła. I wtedy zrozumiał, że to koniec. Koniec czego?

* * *

Słyszał burzliwe oklaski i okrzyki "brawo", oślepiało go światło reflektorów. Widzów nie widział, ale wiedział, że są gdzieś tam, za reflektorami. Statecznie się ukłonił i skierował za kulisy. Tam go oczekiwał Reżyser.

Reżyser był miły, ale surowy. Teraz Aktor znów pamiętał swoją rolę. Ale jakże różniła się od tego, co robił na scenie Teatru! Tylu ludzi zawiódł, tyle możliwości stracił! Teraz będzie musiał znów wychodzić na scenę i starać się poprawić swoje błędy. A jednak, jego rodzice zagrali jeszcze gorzej. Według scenariusza powinni byli całkowicie popierać wszystkie jego zdolności i skłonności. Ale, niestety, należeli właśnie do tych, którzy zamiast wkuwania swojej roli przesiadywali wieczorami w kawiarni. I teraz właśnie przez nich on również nie potrafił zagrać swojej roli jak należy. Przykre? Tak, nawet bardzo!

Teraz musi odpocząć, a potem Reżyser da mu nową Rolę. Ale jak zmusić wszystkich Aktorów, aby nie partaczyli, żeby nie zawodzili potem swoich kolegów? I skierował się do kawiarni. Żeby przypomnieć sobie smak ulubionego napoju i przy okazji powiedzieć tamtejszym stałym bywalcom wszystko, co o nich myśli.
Odpowiedz
#2
Tekst uff... długi. Powstrzymuję się przed czytaniem w takiej objętości, gdyż... no właśnie - b. dużo czasu zajmuje mi wypisywanie ew. poprawek; nie mogę się powstrzymać. Ale zacząłem i dokończyłem czytanie.

Opowiadanie bajkowo-realistyczne, sprawnie napisane, chociaż to nie moje klimaty i nie moje gatunki literackie. Dlatego skupię się tylko na uwagach co do zapisu i sformułowań:
- interpunkcja trochę szwankuje
- zbyt dużo wykrzykników (zbytnia egzaltacja, chyba że tak jest w oryginalnym tekście)
- czasem przeskakujesz z czasu przeszłego w teraźniejszy
*zaraz od niego po prostu nic nie pozostanie - zaraz z niego po prostu nic nie pozostanie
*łzy bryznęły z oczu -  łzy trysnęły z oczu ("bryznąć" ma trochę inne znaczenie - spod kół bryznęły strugi, bryznął na mnie wodą z wiadra)
*poczuwał się zmęczony - czuł się zmęczony ("poczuwał" też ma trochę inne znaczenie - poczuwał się do pomocy, poczuł moc w sobie)
* że przecież nie jest winien, że wszystko  -  że przecież nie jest winien, iż wszystko  (synonim "iż" aby pozbyć się bliskiego powtórzenia "że")
*poprosić pomocy... - popr...osić o pomoc
*Ale zdążył tylko poprosić się z powrotem, (nie rozumiem tego)
*podpowiedzą należną drogę i należne słowo - wskażą drogę i podpowiedzą właściwe słowo
*Aktora. Przecież istota była znacznie większa od niego i ewidentnie dużo razy silniejsza. - Aktora, gdyż istota była znacznie większa od niego i wyglądała na dużo silniejszą.
*jednak nie zupełnie - jednak niezupełnie
*Tylko pamiętał, - Pamiętał tylko, (niezbyt jest dobrze zaczynać zdanie od: A, Więc, I, No więc,Tylko. PS Spójnik "I"często używasz w końcowej części opowiadania, jako początek zdania. Niezbyt to wygląda))
*jeżeli pomyśleć i zrozumieć. - jeżeli się pomyślało i zrozumiało.
* oczy (...) że zachciało się w nim ukryć  -  oczy (...) że zachciało się w nich ukryć 
*ledwo zdążał nerwowo łykać. -  ledwo zdążał nerwowo przełykać. (miał już w buzi, więc przełykał. "Łykać" oznacza: brać dopiero do buzi)
*À propos, on również - On również (niepotrzebny wtręt "A propos", nic niewnoszący, gdyż "również" jest wystarczające)
*nie zupełnie prawidłowo -  niezupełnie prawidłowo
*patrzył na siebie w to lustro i starał się przypomnieć sobie swój prawdziwy wygląd. - patrzył w to lustro i starał się przypomnieć swój prawdziwy wygląd. (wiadomo, że w lustrze siebie widzisz; wiadomo, że próbujesz sobie przypomnieć)
*najstraszniejsze było inne. - najstraszniejsze było co innego.
*tym bardziej zapominał to, czego, jak myślał, - tym bardziej zapominał tego, czego, jak dotąd myślał,
*coraz bardziej nieodwracalnie zapominał - coraz bardziej zapominał // i nieodwracalnie zapominał (jedno albo drugie)
*zapomniał i o roli, i o tym świecie, - zapomniał o roli i o tym świecie,
*Ale jaka tam scena! Ten świat właśnie był jego realnym światem. -  Ale jaka tam scena! Ona właśnie była jego realnym światem.
*jak się formuje i rodzi dziecko -  jak się rozwija i rodzi dziecko ("formuje" - dotyczy czegoś sztucznego, tworzonego przez kogoś)
*do wodzenia go  - do zabierania go ("wodzenie" - to na wodzy, na smyczy; przymusowe)
*Ale temu trzeba się uczyć.  - Jednak tego trzeba się uczyć.
*(przy czym on miał inne zdanie),  - ( on sam miał inne zdanie), 
*radzili mu wstępować  - radzili mu wstąpić ("wstępować" - to czas teraźniejszy)
*Będąc inteligentnym - Był inteligentnym
*i siebie w wieku dojrzałym, i ich w starości. - siebie w wieku dojrzałym i ich w starości.
*wszystko zapamiętywać na wykładach i wykazywać się na zajęciach praktycznych. - wszystko zapamiętywać na wykładach, aktywnie uczestniczył w zajęciach praktycznych.
*A i przecież jakie teatry są w stolicy! - W stolicy zawsze są dobre teatry.
*No nie układały się w jego głowie te prawa ekonomiczne! No i omijać spektakli - Nie układały się w jego głowie te prawa ekonomiczne, a ze spektakli nie mógł też zrezygnować
* A teatr to coś humanistyczne, - Teatr zaś to coś humanistycznego,
*żadnej sztuki nie przeczytały - na żadnym przedstawieniu teatralnym nie były (który widz czyta sztukę? Na spektakl się idzie)
*życia nie da się odwrócić wstecz - (lepiej by brzmiało: "życia nie da się zawrócić", gdyż "odwrócić wstecz" - to masło maślane, tautologia. Tutaj jest cytatem z piosenki, więc trudno),
*Nie można powiedzieć, że zawsze był sam.  - Nie, nie zawsze był sam.
*leniwie pociągał - leniwie popijał ("pociągał" - jeżeli prosto z butelki)
*składał je do szafy. - wkładał je do szafy. ("składa się" - jedno na drugie).
*on poczuwał się lekko - on czuł się lekko
*I spektakl został udaremniony. - Spektakl został przerwany ("udaremnić" - to przed rozpoczęciem czegoś; do tego ma bardziej znaczenie "udaremnić coś złego")
*Zdradził teatrowi.  - Zdradził teatr.
*inne teatry go nie wzywały.  - inne teatry go nie zapraszały  ("wzywać" - oznacza obowiązek stawienia się)
*spotkały go nie zachwyt i oklaski. Raczej drwiny - nie spotkały go zachwyty i oklaski; raczej drwiny
*dawno już znów zapomniał - dawno już zapomniał (jeżeli"dawno" to nie "znów")
*i scenariusze, nie. - i scenariusze.
*takie szczęście czy jakąś taką intuicję, - takie szczęście czy też intuicję,
*godnie pogrzebieni - godnie pochowani (jest "pogrzeb", ale człowieka się "chowa". "Pogrzebanie" dotyczy bardziej zwierzęcia).
*przecież trzeba było z czegoś żyć całe te lata? (Nie rozumiem. Wcześniej było napisane, że miał wystarczająco dużo pieniędzy. Stracił je nagle?)
*koło którego płynęła rzeka. - obok którego płynęła rzeka.
*Padało coraz mocniej, ale był dobrze ubrany - Padało coraz mocniej, ale był odpowiednio ubrany ("dobrze ubrany" odnosi się do droższego, eleganckiego ubrania)
*jak powoli pojechał stok wzgórza, - jak zarwał się //oberwał się stok wzgórza ("powoli" to by chociaż zauważył)
*i krzyki "brawo",  - i okrzyki "brawo", ("krzyk" ma trochę inne znaczenie - ktoś do kogoś krzyczy, słychać jakieś krzyki)
*Ależ jak ona się różniła - Ale jakże różniła się
*Ilu ludzi zawiódł, ile możliwości stracił! - Tylu ludzi zawiódł, tyle możliwości stracił!
*Ależ jak zmusić wszystkich Aktorów nie partaczyć, żeby nie zawodzić - Ale jak zmusić wszystkich Aktorów, aby nie partaczyli, żeby nie zawodzili

Pozdrawiam.
Odpowiedz
#3
Dziękuję bardzo, Zdzisławie, za przeczytanie i takie uważne wymienienie uwag! Wprowadzę odpowiednie poprawki, ale teraz napiszę o tym, z czym się nie zgadzam lub co do czego chcę sobie sprecyzować.

Cytat:- zbyt dużo wykrzykników (zbytnia egzaltacja, chyba że tak jest w oryginalnym tekście)

Oczywiście, tak właśnie jest w oryginalnym tekście. Nie wymyślałem wykrzykników tam, gdzie ich nie było.

Cytat:*Ale zdążył tylko poprosić się z powrotem, (nie rozumiem tego)

Czyli zdążył poprosić, żeby go zawrócono, zabrano z tej sceny. Jak o tym krótko napisać?

Cytat:*Aktora. Przecież istota była znacznie większa od niego i ewidentnie dużo razy silniejsza. - Aktora, gdyż istota była znacznie większa od niego i wyglądała na dużo silniejszą.

Taka zmiana nieco zmieniłaby przekaz. Po pierwsze, nie tylko wyglądała, a Aktor był pewien, że silniejsza (w oryginale występuje słowo "явно"). Po drugie, autor precyzuje informację o stosunku sił: nie po prostu dużo silniejsza, a dużo razy silniejsza (w oryginale "во много раз сильнее" (a to, co proponujesz, mogłoby brzmieć "намного сильнее")).

Cytat:(niezbyt jest dobrze zaczynać zdanie od: A, Więc, I, No więc,Tylko. PS Spójnik "I"często używasz w końcowej części opowiadania, jako początek zdania. Niezbyt to wygląda)

Tłumaczę to, co jest. Przypuszczam, że w rosyjskiej prozie "И" na początku zdań również jest uważane za nie bardzo mile widziane, ale tak zdecydował napisać ten autor. Ostateczna decyzja, czy będę to poprawiał, zależy od tego, czy normalnie brzmi początkowe "I" w języku potocznym. Jak uważasz?

Cytat:* oczy (...) że zachciało się w nim ukryć - oczy (...) że zachciało się w nich ukryć

Słowem "nim" zastąpiono nie "oczy", tylko "coś tak rodzimego i bliskiego". Zachciało mu się ukryć w tym "czymś".

Cytat:*À propos, on również - On również (niepotrzebny wtręt "A propos", nic niewnoszący, gdyż "również" jest wystarczające)

Tak przetłumaczyłem "Кстати". Chyba autor chciał, żeby to zdanie wyglądało jak informacja przypomniana sobie w związku z poprzednim zdaniem. Być może, to naprawdę zbędne, ale ja tylko tłumaczę to, co jest. Chyba że, może, istnieje jakaś bardziej pasująca, niż "À propos", fraza w tym stylu?

Cytat:*coraz bardziej nieodwracalnie zapominał - coraz bardziej zapominał // i nieodwracalnie zapominał (jedno albo drugie)

Tu zgadzam się! Napiszę "coraz bardziej zapominał", bo właśnie to jest bezpośrednim tłumaczeniem oryginału. Wstawiłem "nieodwracalnie", bo się bałem, że po polsku nie mówi "bardziej zapominał" (być może, Google nie znalazł mi takiej frazy, czy co...). Świetnie wyłapałeś tę wadę!

Cytat:*zapomniał i o roli, i o tym świecie, - zapomniał o roli i o tym świecie,

Przetłumaczyłem to, co było. Czy po polsku takie podwójne "i" brzmi zbyt niezwykle? Nawet w języku potocznym? (Nie będę wymieniał innych uwag na temat podwójnego "i". To, o co pytam, dotyczy ich wszystkich.)

Cytat:*Ale jaka tam scena! Ten świat właśnie był jego realnym światem. - Ale jaka tam scena! Ona właśnie była jego realnym światem.

Chyba tu po prostu chcesz uniknąć bliskiego powtórzenia, ale w oryginale takie powtórzenie jest. Autor chciał napisać właśnie tak.

Cytat:*Będąc inteligentnym - Był inteligentnym

A może, tak:
"Ponieważ był inteligentnym i pilnym uczniem, potrafił wstąpić na tę właśnie uczelnię ekonomiczną." ?

Cytat:*A i przecież jakie teatry są w stolicy! - W stolicy zawsze są dobre teatry.

A może, tak:
"No i przecież w stolicy są takie dobre teatry!" ?

Cytat:*żadnej sztuki nie przeczytały - na żadnym przedstawieniu teatralnym nie były (który widz czyta sztukę? Na spektakl się idzie)

Chyba tu chodziło mu właśnie o czytanie sztuk teatralnych. Być może, naturalniej wyglądałoby wspomnienie o odwiedzaniu teatru, ale tak napisał autor.

Cytat:*życia nie da się odwrócić wstecz - (lepiej by brzmiało: "życia nie da się zawrócić", gdyż "odwrócić wstecz" - to masło maślane, tautologia. Tutaj jest cytatem z piosenki, więc trudno),

Nie zupełnie "masło maślane", bo można odwrócić fotel czy twarz w jakąkolwiek stronę. Być może, ze słowem "życia" naprawdę nieco "masło maślane", ale, jak słusznie piszesz, w piosence tak może być: "повернуть назад".

Cytat:*dawno już znów zapomniał - dawno już zapomniał (jeżeli"dawno" to nie "znów")

W oryginale: "давно уже снова забыл". Przecież jeszcze dawniej zapomniał, potem przypomniał, a potem znów zapomniał, przy czym to ostatnie zapomnienie odbyło się dawno. Wszystko się zgadza.

Cytat:*i scenariusze, nie. - i scenariusze.

No, a w języku potocznym bywa takie "nie" na końcu? Autor oto tak właśnie chciał o tym powiedzieć.

Cytat:*przecież trzeba było z czegoś żyć całe te lata? (Nie rozumiem. Wcześniej było napisane, że miał wystarczająco dużo pieniędzy. Stracił je nagle?)

Nie nagle, a po prostu stopniowo wydawał i w tej chwili, o którą tam chodzi, już mało pozostało.

Cytat:*jak powoli pojechał stok wzgórza, - jak zarwał się //oberwał się stok wzgórza ("powoli" to by chociaż zauważył)

Autor pisze, że powoli. Sądzę, że tego też całkiem można nie zauważyć, zwłaszcza jeżeli rozpraszać uwagę na różne myśli.

Jeszcze raz bardzo dziękuję! Będę wdzięczny też za ewentualne odpowiedzi na powyższe pytania. Smile
Odpowiedz
#4
Już wprowadziłem zmiany, w tym wybrałem pewne opcje w tych miejscach, co do których wątpiłem. W kilku miejscach też są małe różnice między tym, co zaproponował Zdzisław, a tym, co ostatecznie napisałem.

Ale, dodatkowo do powyższych pytań, chcę jeszcze omówić takie rzeczy:

1. Czy nie byłoby dobrze konstrukcję "i ..., i ..." wszędzie zastąpić konstrukcją "tak ..., jak i ..."? Na razie tak właśnie zrobiłem.

2. Co do frazy "patrzył na siebie w to lustro i starał się przypomnieć sobie swój prawdziwy wygląd", to jednak zdecydowałem jej nie zmieniać. Patrzyć w lustro można nie tylko na siebie, a też na odbicia innych przedmiotów (zwłaszcza często robią to kierowcy). A nawet niezależnie od tego, na ile zrozumiałe jest, na co patrzył, autor wyraźnie wskazał, że patrzył na siebie, i tak tłumaczę. A co do pomijania słowa "sobie", to, o ile wiem, "przypomnieć" bez "sobie" oznacza raczej "przypomnieć komuś w trakcie rozmowy". Nawet jeżeli z kontekstu jasne jest, że chodzi o przypomnienie sobie, i jeżeli w takiej sytuacji czasem pomijają słowo "sobie", ja jednak wolę wyrazić myśl precyzyjniej.

3. Co do frazy "tym bardziej zapominał to". Proponujesz, Zdzisławie, napisać "tego" zamiast "to", ależ, o ile wiem, dopełniacz po "zapomniał" oznacza zapomnienie wzięcia ze sobą jakiegoś przedmiotu. Dlatego chyba tu poprawniejsze będzie użycie biernika.
Odpowiedz
#5
Dima, kiedy znajdę godzinkę, przeczytam i odpowiem. Może jutro lub pojutrze. Na razie jestem w niedoczasie.
Pzdr.
Odpowiedz
#6
(24-12-2019, 00:18)D.M. napisał(a): Zobaczył gmach teatru z daleka. Majestatyczny i niezwykle piękny swoją wyszukaną architekturą, stał wśród pełnej próżni. (całkowitej pustki? - próżnia to w kosmosie bywa) Ale to nie wywołało zdziwienia,(Nie było to jednak zaskakujące?) przecież próżnia była wszędzie i zawsze. W oczekiwaniu rychłego spotkania ze sceną Aktorowi chciało się skakać i koziołkować. Ale garnitur był ciasnawy, no i też o grzeczności trzeba było pamiętać. Próżnia, oczywiście, jest próżnią, ale przecież ona nie była rzeczywiście pusta...
Gdyby zamienić słowo "próżnia" na "pustka" to ostatnie zdanie brzmiało by artystycznie.

(24-12-2019, 00:18)D.M. napisał(a): Swoją rolę pamiętał doskonale. Poświęcił długie miesiące na to, żeby wszystko rzetelnie (dokładnie?) zapamiętać. Spektakl w teatrze trwał ciągle(nieprzerwanie?) i każdy aktor powinien był(musiał?) pojawić się na scenie w dokładnie wyznaczonym czasie, nie wcześniej i nie później. Pojęcie "próba" nie istniało, Reżyser go kategorycznie nie uznawał. "Spektakl - mówił - jest cenny tylko wtedy, kiedy wszyscy aktorzy grają jak po raz pierwszy. A próba, jeszcze i z powtórkami, to już nie spektakl, a partactwo."

Nie wszyscy aktorzy byli jednakowo uzdolnieni, nie wszyscy jednakowo pracowici. Byli też tacy, którzy zamiast wykuwania roli (uczenia się roli, wcielania się w rolę?) większość czasu spędzali w kawiarni, gadając o różnych bzdurach i leniwie wciągając przez słomkę firmowy napój szefa kuchni. Smaczny, nie ma mowy, ale przecież roli trzeba się uczyć rzetelnie, inaczej potem będzie wstyd i nieprzyjemnie...

Rola naszego Aktora była wielka i skomplikowana. Chociaż w scenariuszu były szczegółowo opisane wszystkie wnętrza pomieszczeń, wszystkie repliki innych aktorów i wszystkie czynności samego Aktora, ale i tak trochę się martwił - czy potrafi? Czy nie pomyli czegoś?

Był jeden niuans, który martwił Aktora najbardziej. Scenariusz był napisany w jego ojczystym języku, ale spektakl był grany w języku obcym. I przyswajać ten język Aktor będzie musiał nauczyć się tego języka bezpośrednio(opcjonalnie) w trakcie przedstawienia. Oczywiście, w takich warunkach był każdy aktor (dotyczyło to każdego aktora?) danego tego teatru i dramat został napisany tak, że uwzględniał czas konieczny do przyswojenia języka i stwarzał możliwości do tego. O tym wszystkim Reżyser uprzedził go z góry. Ale jednak czekało go nie tylko granie skomplikowanej roli bez prób, a też tłumaczenie w pamięci wszystkich swoich słów na nowy język...

Wszyscy aktorzy lubili swojego Reżysera. Był bezgranicznie miły, choć czasem też surowy, umiał zażartować w odpowiednim momencie, łagodząc nerwową sytuację. Poza spektaklem aktorzy żyli pokojowo, intryg w teatrze nie było. Bo po co? Nie musieli wybierać ani sztuk, w których mieli uczestniczyć, ani swoich roli. Reżyser wzywał ich do swojego pokoju, gratulował zatwierdzenia na kolejną rolę w jednym z teatrów (tak, miał dużo teatrów - i jak on wszystkimi nimi zdążał zarządzać?), dawał scenariusz, informował o terminie początku realnej (prawdziwej?) pracy. I tyle!
Odpowiedz
#7
Dziękuję, Gunnar, za uwagi. Rozumiem tak, że na razie przeczytałeś tylko kawałek. Oprócz tego, sądzę, że w wymienionych przez Ciebie miejscach nie popełniłem poważnych błędów językowych, bo inaczej chyba wcześniej zauważyłby je Zdzisław. Smile Skomentuję niektóre uwagi.

Co do próżni i pustki, to chodziło raczej właśnie o próżnię. Nie wiem, czy było tam jakieś powietrze, ale przynajmniej pasuje znaczenie 1 ze słownika PWN:

Cytat:próżnia
1. «pusta przestrzeń»
2. «stan braku lub niedoboru czegoś w jakiejś sferze życia i działalności człowieka»
3. «obszar wypełniony gazem o ciśnieniu dużo niższym od ciśnienia atmosferycznego»

Na początku opowiadania rzecz dzieje się w świecie usytuowanym poza naszym fizycznym światem. Tam panują dziwne dla nas warunki, w tym próżnia.

Proponujesz nie zamykać cudzysłowu po pierwszej części przytoczonej wypowiedzi. Myślałem o tym i czytałem w regułach, że obie formy stosowania cudzysłowu są poprawne. Zdecydowałem więc pozostawić tak, jak w oryginale.

Tam, gdzie piszę o roli "wykuwać" czy coś z tym spokrewnione, w oryginale było "зубрить" czy coś z tym spokrewnione. To tłumaczy się właśnie "wykuwać"; "uczyć się" to neutralne określenie bez tego odcienia, który jest w słowie "зубрить".

A co do propozycji, których nie wymieniłem, to będę wdzięczny, jeżeli wytłumaczysz mi różnice stylistyczne między słowami, których użyłem ja, i słowami, które proponujesz Ty. Na podstawie tego można byłoby myśleć, czy warto wprowadzać takie zmiany.
Odpowiedz
#8
"stał wśród pełnej próżni"
Czy próżnia może być "niepełna"?

"wykuwać" można broń w kuźni
jeśli chodzi o zapamiętywanie to "wkuwać"
chyba, że miała to być taka figura stylistyczna "wykuwanie roli" jak "wykuwanie czegoś w kuźni" - ciężka praca wymagająca wysiłku

"był w takich warunkach" - źle to brzmi o ile nie jest błędem

reszta od biedy ujdzie
Odpowiedz
#9
Gunnar napisał(a):"stał wśród pełnej próżni"
Czy próżnia może być "niepełna"?

No, chyba można nie mieć tak restrykcyjnych wymagań do pojęcia "próżnia", że da się uważać, że może ona być niepełna. Smile Przynajmniej autor użył określenia "pełna": "стояло посреди полной пустоты".

Gunnar napisał(a):"wykuwać" można broń w kuźni
jeśli chodzi o zapamiętywanie to "wkuwać"

PWN napisał(a):wkuć — wkuwać
1. «kując, umieścić coś w czymś»
2. pot. «nauczyć się czegoś z trudem, zwykle na pamięć»

wykuć — wykuwać
1. «kując, uformować coś»
2. «kując, krusząc skałę, kamień, wydrążyć otwór lub wyrzeźbić coś»
3. pot. «nauczyć się czegoś na pamięć, zwykle w sposób mechaniczny, bezmyślny»
4. «stworzyć, ukształtować»

W moim odczuciu, znaczenie 3 słowa "wykuwać" bardziej odpowiada rosyjskiemu słowu "зубрить", niż znaczenie 2 słowa "wkuwać".

Gunnar napisał(a):"był w takich warunkach" - źle to brzmi o ile nie jest błędem

OK, dziękuję. Poprawię to miejsce.

Życzę przyjemnej dalszej lektury. Smile
Odpowiedz
#10
(24-12-2019, 00:18)D.M. napisał(a):
Była jeszcze taka subtelność, (Subtelność polegała na tym - lepiej brzmi) że każdy aktor nie dostawał nie całego scenariusza spektaklu (i tak nie dałby rady z taką objętością). Dostawał tylko ten fragment, gdzie w którym bezpośrednio uczestniczył. A co odbywało działo się na scenie przed tym wcześniej i co będzie później po tym - o tym wiedział tylko Reżyser (wygląda na to, że  to on pisał scenariusze również on, bo autora tych scenariuszy nikt nigdy nie widział).

Aktor stał przed wejściem. Spojrzał na zegarek. Jeszcze ma parę kilka (para to dwie sztuki) minut, żeby się zebrać z myślami zebrać myśli i się uspokoić. W każdym teatrze wyjście na scenę wyglądało inaczej, przy czym sama scena też mogła mieć bardzo niespodziewany wygląd i kształt. Jego rola była opisana od momentu jego pojawienia się na scenie, ale jak wyjdzie, jak ma wszystko zacząć - tego w opisie nie było.

Nagle drzwi otworzyły się do środka gmachu. I, ku jego zdziwieniu, wewnątrz było całkiem ciemno. Aktor śmiało zrobił krok w nieznane...

Nie znam rosyjskiego, ale miejscami wydaje się, że chcesz przełożyć tekst słowo w słowo. I wtedy traci on na płynności i gramatyce.
Odpowiedz
#11
Dziękuję, Gunnar, za kolejne uwagi.

Cytat:Nie znam rosyjskiego, ale miejscami wydaje się, że chcesz przełożyć tekst słowo w słowo. I wtedy traci on na płynności i gramatyce.

Oczywiście, rozumiem, że podczas tłumaczenia często trzeba stosować przekształcenia niewynikające ze słowników i wyraźnie znanych reguł gramatycznych czy stylistycznych. W wielu miejscach wątpiłem, jak lepiej przetłumaczyć, i, jak widać, nie zawsze wybierałem optymalną opcję.

Chyba większość poprawek z tego postu wprowadzę, ale mam wątpliwości co do następujących:

1. "Była jeszcze taka subtelność" różni się od "Subtelność polegała na tym" tym, że zawiera słowo "jeszcze" sugerujące, że wcześniej opisywano inne subtelności czy osobliwości (przy czym właśnie nie jest jasne, czy to były subtelności, czy tylko osobliwości). Smile Nie widzę lepszej, niż napisałem, opcji tłumaczenia, która doskonale wyraziłaby te niuanse zdania napisanego przez autora.

2. "Scenariusze pisał również on" różni się od "to on pisał scenariusze" słowem "również", które przypomina, że Reżyser robił dużo innego, oprócz pisania scenariuszy. Sytuacja jest analogiczna do powyższej.

3. "Para" to rzeczywiście "dwie sztuki", ale "parę" może też oznaczać "kilka":
https://sjp.pwn.pl/sjp/pare;2498324.html
Taka osobliwość stosowania tego słowa jest tak w języku polskim, jak i w rosyjskim. Ja również nie bardzo lubię stosować to słowo w takim znaczeniu, ale tak je zastosował autor.

Życzę przyjemnej dalszej lektury. Smile
Odpowiedz
#12
Mam jeszcze takie pytanie. Czy w języku polskim określenie, że "ktoś zmarł na czyichś rękach", może być używane w takim znaczeniu, że po prostu ta osoba znajdowała się obok zmarłego w momencie śmierci i przed śmiercią troszczyła się o niego? Przez to, że wątpiłem co do tego wyrażenia, nie przetłumaczyłem dosłownie pewnego miejsca w tym opowiadaniu, ale przypuszczam, że lepiej byłoby dosłownie.
Odpowiedz
#13
(19-01-2020, 20:52)D.M. napisał(a): Mam jeszcze takie pytanie. Czy w języku polskim określenie, że "ktoś zmarł na czyichś rękach", może być używane w takim znaczeniu, że po prostu ta osoba znajdowała się obok zmarłego w momencie śmierci i przed śmiercią troszczyła się o niego? Przez to, że wątpiłem co do tego wyrażenia, nie przetłumaczyłem dosłownie pewnego miejsca w tym opowiadaniu, ale przypuszczam, że lepiej byłoby dosłownie.

Tak, zdecydowanie. Może być rozumiane dosłownie, a także jako metafora, tak jak napisałeś.
Odpowiedz
#14
Dziękuję za odpowiedź, Gunnar. Napiszę więc tak w odpowiednim miejscu.
Odpowiedz
#15
(24-12-2019, 00:18)D.M. napisał(a):
* * *

Nie było ani podłogi, ani sufitu, ani ścian. Jednak odczuwał całym ciałem, że trafił zupełnie nie do próżni. (wcale nie jest w próżni/wcale nie trafił do (całkowitej/zupełnej) próżni) 
Tu błąd stylistyczny. Jest kilka wariantów, jak to poprawić.


(24-12-2019, 00:18)D.M. napisał(a): Odwrotnie, wokół niego wszystko było czymś wypełnione, ale ciasnoty nie odczuwał ciasnoty. (wariant: nie czuł się przytłoczony)
Błędna końcówka i zgrzytający szyk.

(24-12-2019, 00:18)D.M. napisał(a): W tekście scenariusza tego wszystkiego nie było, (W scenariuszu tego wszystkiego nie było) rola, jak już wyjaśniliśmy, zaczynała się od momentu pojawienia Aktora na scenie. 
Płynniejszy wariant.

(24-12-2019, 00:18)D.M. napisał(a): "Więc, to po prostu taki dziwny korytarz" - pomyślał i zdecydowanie poszedł (ruszył - wariant) naprzód.

(...) Wciąż nic nie widział w absolutnej ciemności, ale za to zaczął odczuwać (może "czuć" - odczuwać bardziej pasuje do stanów emocjonalnych niż do rzeczy) ściany. Dziwne, że zupełnie nie odczuwał swojej wagi. Przecież szedł! Ale gdzież jest podłoga? Z ciekawości spróbował pomacać podłogę, ale tak i i tak (błędny szyk) nie potrafił jej dosięgnąć.

(...) Wydało mu się, że zaraz z niego po prostu nic po prostu nic z niego (błędny szyk) nie pozostanie. Aktor przestraszył się. Przecież czeka go taka wspaniała rola! Odczucie przerażenia ostatecznie starło pozostałości (wariant: "resztki", by uniknąć chyba niezamierzonego rymu z ostatnim słowem) wspomnień z przeszłości. Ale pamiętał swoją rolę i gorączkowo ją powtarzał, żeby nie zapomnieć i oderwać swoją uwagę od okoliczności.

Ściany ścisnęły się jeszcze mocniej i nagle uderzyło mu go w oczy jaskrawe światło. Oto ona - scena!
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości