Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dziedzic
#1
No witam Big Grin Jest to moje pierwsze opowiadanie w narracji pierwszoosobowej, więc nie zjedźcie mnie od razu Tongue Jeszcze ciut mało go jest, ale kiedyś tam dopiszę więcej.
*******
Jechałem wzdłuż granicy, na której w szeregu, na baczność, stali rycerze. Wszyscy mieli po prawej stronie poprzypinane miecze w pochwach. Jeden z nich wyróżniał się od reszty: miał czerwono-niebieski strój, a na środku zbroi wpiętego misternie w stal, czarnego lwa na białym tle. Moja armia, pomyślałem. Szkoda, że zostałem następcą tronu dziadka w takich czasach…. Przede mną rozciągał się ponury krajobraz: pustkowie, z wysuszonymi szczątkami roślin, żadnej wody, sam piasek. Po wschodniej stronie, za rycerzami, wyglądało to już nieco lepiej, aczkolwiek ciągle moja nowa ziemia była daleka od ideału. I tu stał zamek. Nie jakaś potęga, po prostu średniej wielkości zamek. Należał on od jakiegoś tygodnia do mnie.
Otóż mój dziadek zmarł. Ojciec, matka też, więc to ja jestem następca tronu. Szkoda. To najgorszy moment, żeby cokolwiek odziedziczać... Królestwo było ogromne. Rozciągało się stąd aż po Klify Dorath’u.
- Fenderze – znajomy głos wybił mnie z rozmyślań.
- Tak? – spytałem.
- Spodziewamy się ataku Sinorczyków – powiedział Jim.
- Kiedy?
- Nasi zwiadowcy mówią, że są o około dziesięć mil od zamku. Mam ostrzec pozostałe wojsko?
- Tak. I sprowadź mi tu natychmiast Gilara…
- Dobrze. Już idę.
- Jimie.
- Uhm?
- Ilu ich jest?
- Wiem, ze jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że wygrają. Ale nigdy nic nie wiadomo.
Jim był naczelnym dowódcą wojsk. On przydzielał zadania rycerzom, a nawet mógł ich karać za nieposłuszeństwo. Więcej o nim nie wiedziałem.
Co do Sinorczyków, to już inna sprawa. Byli bardzo starym plemieniem, które na początku swego istnienia współzawodniczyło z naszym rodem. Ale później coś się popsuło. Podobno oni nam coś ważnego ukradli. Jakiś artefakt, czy coś. A my im odpłaciliśmy. Już od wieków trwa długa wojna. Na razie oni są słabi. Ale mogą się z każdą chwilą umocnić…
Trochę mnie przygnębiła myśl o nadchodzącym ataku. Niby zawsze wygrywamy, ale zawsze też jacyś ludzie umierają…
Zobaczyłem mężczyznę zbliżającego się do mnie na koniu. Rozpoznałem go po charakterystycznych, rudych wąsach. Kiedy był przy mnie, wymieniliśmy uścisk dłoni. Był to mężczyzna na oko trzydziestoletni, ubrany w lekkie szaty. Na głowie miał coś podobnego do turbanu, aczkolwiek nie byłem pewny, co to może być. Ale Gilar wyróżniał się od reszty ludzi. Na palcu miał sygnet. Sygnet Zgromadzenia Magów.
- Witaj, Gilarze – powiedziałem.
- Witaj. Dlaczego mnie wzywałeś? Byłem zajęty tworzeniem tarczy ochronnej wokół zamku, jak zwykle.
- Wiem. Ale jesteś mi potrzebny tu.
- Dlaczego?
- Otóż chcę, żebyś pomógł mi w boju. Pierwszy raz nie dopuścimy Sinorczyków do serca królestwa.
- Co mam więc robić?
- Możesz zrobić jakąś pułapkę magiczną… no wiesz, tak jak ostatnio.
- To był przypadek. Zobaczę , co da się zrobić.
- Dzięki.
Wtem zabrzmiał gong. Widziałem przemieszczających się w budowli ludzi. My zostaliśmy. Gilar od razu zawrócił. Przystanął obok mnie, mamrocząc jakieś słowa pod nosem. Zaczyna się… znowu., pomyślałem.
******
Liczę na liczne opinie i komentarze! Dziękuję za szczere opinie.
"Człowiek rodzi się, by umrzeć."
Moje kreacje na Inku:
Jakub Wędrowycz - Polowanie na Czarownicę Pavlę (fanfiction)
Jakub Wędrowycz - Włamanie do aresztu (fanfiction)
Odpowiedz
#2
"broi wpiętego misternie do stali[bez spacji],"- wpiętego w stal mi się wydaje, a najlepiej wygrawerowanego co?Tongue popraw tam kilka przecinków, przed którymi jest spacja,

"ataku Sinorczyków[w tych miejscach bez spacji]– powiedział Jim."


"Jim był naczelnym dowódcą wojsk. On przydzielał zadania rycerzom, a nawet mógł ich karać za nieposłuszeństwo. Więcej o nim nie wiedziałem."- był następcą tronu, teraz już królem i nic nie wie o naczelnym dowódcy? Trochę to dziwne, tak myślę,

"Co do Sinorczyków, to już inna sprawa. Byli bardzo starym plemieniem, które na początku swego istnienia współzawodniczyło z naszym rodem. Ale później coś się popsuło. Podobno oni nam coś ważnego ukradli. Jakiś artefakt, czy coś. A my im odpłaciliśmy. Już od wieków trwa długa wojna. Na razie oni są słabi. Ale mogą się z każdą chwilą umocnić…"- to sprawia wrażenie napisanego od niechcenia Tongue,

"- Wiem. Ale jesteś mi potrzebny tu.
- Otóż chcę, żebyś pomógł mi w boju. Pierwszy raz nie dopuścimy Sinorczyków do serca królestwa."- to chyba jedna osoba mówi, więc po co dwa myślniki?

No szału nie ma, ale nawet mi się podoba. Żeby coś więcej powiedzieć o fabule, musisz coś dopisać. Jest też kilka powtórzeń, pewnie jakieś złe przecinki też się znajdą, ale z tym mi średnio idzie, więc ktoś inny wypisze Tongue Poczytaj też o dialogach w kąciku literata.

Pozdrawiam
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#3
Tak, przeczytaj tekst z dwa razy zanim go wstawisz. Sam zobaczysz błędy jakie popełniłeś. Bo dużo tu nie potrzebnych spacji między przecinkami i małych ubytków w słowach. Ogólnie pomysł ciekawy, choć nie wiele z niego wynika. Nasuwa mi się tu jakiś klimat z Narnii. Masz też niepotrzebne powtórzenie związane z tym, że jego rodzina zmarła i to nie dobry czas na przejęcie tronu. Wystarczy, że raz masz o tym wspomniane. Nie trzeba tego cały czas wałkować.

Ocena:

1/10
Odpowiedz
#4
Tam gdzie "jesteś mi potrzebny tu" , po tym powinno być "dlaczego?" Big Grin Niedopatrzenie, sorka. Już poprawiam wszystko, co do przecinków jakoś mam taki odruch , że naciskam spację po słowie Tongue . Up. Wiem, że mam powtórzenie. Chciałem jakoś to podkreślić. To rzeczywiście nie jest dobry czas na przejęcie tronu, później się dowiedzie, dlaczego tak naprawdę Tongue Narnię tylko 1 tom przeczytałem, chyba najgorsza książka pseudofantasy Tongue Na razie z pomysłu niewiele wynika, bo to pomysł niedopracowany na początku. Oczywiście, że specjalnie niedopracowany. Tu musi być chwilowy postój w akcji, żeby w następnym rozdziale mogła ona gwałtownie przyspieszyć. Pozdrawiam, dzięki za komentarze, czekam na nowe, niedługo wrzucę next.
"Człowiek rodzi się, by umrzeć."
Moje kreacje na Inku:
Jakub Wędrowycz - Polowanie na Czarownicę Pavlę (fanfiction)
Jakub Wędrowycz - Włamanie do aresztu (fanfiction)
Odpowiedz
#5
Cytat:Wszyscy mieli po prawej stronie poprzypinane miecze w pochwach.
No skoro to rycerze, to oczywiste, ze nie mają kos postawionych na sztorc Tongue Poza tym to zdanie nie łączy się z poprzednim.

Cytat:Jeden z nich wyróżniał się od reszty:
Chyba "z reszty"?

Cytat:Należał on od jakiegoś tygodnia do mnie.
Zjadłeś przecinek.

Krótki tekst a od groma informacji. Mamy tu genealogię bohatera, geografię świata przedstawionego, geopolitykę... O nie, nie, nie! To dla mnie za dużo!
Ogółem fantasy klasy C, nie widzę tu nic co by się wyróżniało na plus.
Ale muszę Cię pochwalić, że dobrze konstruujesz dialogi Tongue

Pozdrawiam
B
Borek- istota człekopodobna, ze skłonnościami do nałogów. Nie myśląca, nie czująca, konsumująca. Pragmatyk, darwinista społeczny. Politycznie: monarchista. Z zawodu: przynieś, podaj, pozamiataj w odlewni stali, oraz grafoman do wynajęcia, tłumacz mang.
Odpowiedz
#6
Z uwag dodatkowych:

"a na środku zbroi wpiętego misternie w stal"
Wpięcie czegoś w coś to raczej prosta czynność, może lepiej wplecionego, albo przypiętego do stali (stal w tamtych czasach?) misternie kutego/malowanego lwa itd.

"z wysuszonymi szczątkami roślin"
Suszone rośliny to nie to samo, co uschnięte. Zapytaj babci :)

"Zobaczyłem mężczyznę zbliżającego się do mnie na koniu. Rozpoznałem go po charakterystycznych, rudych wąsach."
Konia? :)

"Niby zawsze wygrywamy (...) Pierwszy raz nie dopuścimy Sinorczyków do serca królestwa."
No to jak jest z tym wygrywaniem?

Ogólnie średnio. Główny bohater jakiś taki zaspany i nie w temacie - co jeszcze dałoby się obronić, bo chłopak pewnie jest młody i więcej go zajmowały panny niż machanie mieczem, królestwo spadło na kark znienacka - ale sposób, w jaki reaguje na zaistniały stan rzeczy wydaje mi się jednak zbyt wyluzowany i beztroski - jakiś tydzień, jakiś artefakt, jakiś turban, jakieś tam przygnębienie z powodu zbliżającej się bitwy i rzezi... Moje czytelnicze zainteresowanie też jakieś takie.
I’m giving you a night call to tell you how I feel
I want to drive you through the night, down the hills
I’m gonna tell you something you don’t want to hear
I’m gonna show you where it’s dark, but have no fear
Odpowiedz
#7
C.D, wiem, że krótki, ale cóż zrobić Tongue
******
Muszę jechać do zamku. Gilar został na swoim wierzchowcu. Gdzieś z oddali dochodziły podniecone krzyki. Uderzyłem ostrogami w boki konia i pognałem galopem do zamku. Wiatr owiewał mi nieprzyjemnie twarz. Przystanąłem na chwilę.
- Rycerze!- zawołałem. Wszyscy mężczyźni w zbrojach odwrócili się w moja stronę.
- Do szyku! Trzymać miecze w gotowości. Jim? – obok mnie pojawił się nowy wierzchowiec z jeźdźcem.
- Tak, panie?- powiedział dowódca wojsk.
- Jeśli tam będą… no wiesz…
- Mamy Gilara.
- Ale ich może być tam setka. Jeden Gilar ich nie powstrzyma. Jadę po oddział militarny magów.
- Dobrze. Ale miejmy nadzieję, że tamtych tam nie będzie.
- Miejmy nadzieję.
Zsiadłem z konia i pędem pobiegłem do zamku. Jeśli Sinorczycy mieli tych ludzi, to bardzo dużo naszych zginie.
Wszedłem do chłodnego holu. Był on naprawdę ogromny, wszędzie krzątała się służba. Kiedy tylko się pojawiłem, wszyscy ukłonili się. Wśród ludzi dostrzegłem Airnora, jakby przełożonego reszty mało znaczących sług.
- Arinorze, biegnij szybko do Zgromadzenia i powiedz jakiemukolwiek magowi ubranemu w niebieskie szaty, że potrzebujemy trzydziestki wyszkolonych, ofensywnych magów na polu bitwy.
Mężczyzna ukłonił się i pobiegł drewnianymi schodami na górę. Skręciłem w boczy korytarz. Było tu o wiele cieplej niż w holu. Szedłem, mając po prawej stronie mnóstwo obrazów. Jedne z nich przedstawiały bitwy, inne były portretami królów i królowych. Przy końcu korytarza zaczynały się schody, które stromo biegły w górę. Poszedłem nimi na piętro. Tu także wisiał na ścianach obrazy. Różnica polegała tylko na tym, że w przerwach w ścianach znajdowały się przeróżne drzwi i okna. Idąc na dwunaste piętro tego zamku bardzo się zmęczyłem. Czy moi przodkowie nie mogli sobie wybudować Sali Tronowej trochę niżej? W każdym bądź razie w końcu stanąłem przed niezwykle wysokimi drzwiami. Ich brzegi były pokryte złotem. Nacisnąłem na srebrną klamkę. Nie opierała się naciskowi, po mimo upływu lat. Drzwi otworzyły się do środka. Wszedłem do ogromnej sali, nade mną wisiało kilkanaście potężnych żyrandoli. Przy końcu komnaty stał niesamowity, błyszczący, złoty tron. Za nim wielkie okno. I ono mnie teraz interesowało najbardziej. Podbiegłem do niego. Widok był również nieziemski. Widziało się z tego okna wszystko w promieniu kilku mil. Sinorczycy byli już bardzo blisko. Magowie właśnie wychodzili z zamku, tworząc szyk bojowy. Rycerzy mogło być około dwóch tysięcy. Jednak moje najgorsze obawy się sprawdziły: na czele armii maszerowała grupka niezwykle wysokich, ubranych w czarne zbroje postaci.
******
Dziś jeszcze wrzucę kolejną część.
"Człowiek rodzi się, by umrzeć."
Moje kreacje na Inku:
Jakub Wędrowycz - Polowanie na Czarownicę Pavlę (fanfiction)
Jakub Wędrowycz - Włamanie do aresztu (fanfiction)
Odpowiedz
#8
Dlaczego więc nie poczekałeś i nie wrzucisz całości? Wiesz, drogi Autorze, jak strasznie czyta się takie rwane na strzępy opowiadanie i w dodatku niedokończone? Jeśli chcesz realnej pomocy, apeluję o trochę szacunku dla naszej pracy. Jeśli już siadam i biorę się za tekst, to poświęcam mu czas teraz. A ty, drogi autorze chcesz żebym codziennie zaglądał i "recenzował" jakiś jego fragment. Nie wiem czemu to ma służyć.

Co do tekstu na pierwszy rzut oka. Autorze, łopatologia stosowana (masa zbędnych dookreśleń i zupełnie niepotrzebnych szczegółów) i powtórzenia. Niedojrzałe dialogi. Co to jest małe prawdopodobieństwo że wróg wygra? Naczelny dowódca wojsk powinien mieć raczej dokładniejsze dane, nie sądzisz? Zawsze wygrywamy, jakiś artefakt... Drogi Autorze, czy ty masz pomysł na ten świat, postacie i fabułę? Chaotyczne rwane opisy, "jakieś słowa", "jakąś pułapkę magiczną". Usiądź, przemyśl co chcesz napisać. Ułóż to w sensowną całość. Zastanów się gdzie to ma się dziać, wprowadź nas w świat. I dużo, dużo czytaj.

Pozdrowienia i działaj, działaj. Czytaj, czytaj.
"Mówię sam do siebie, ale ponieważ cenię sobie swoją opinię, nadałem sobie tytuł doktora." Erich Segal
Odpowiedz
#9
Zdecyduj, czy to ma być poważne opowiadanie, bo na razie z postawy głównego bohatera to nie wynika. A i sam pomysł taki nie za oryginalny, ot kolejna historyjka o rycerzach, królach. Mam nadzieje, że dalej będzie lepiej, szczególnie interesująco zapowiadają się te wysokie, na czarno odziane postacie. Tylko wrzuć jakąś dłuższą partię tekstu, bo takie strzępy źle się czyta.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom! Just call me F.
Odpowiedz
#10
Popieram apel o wrzucenie większej partii, nawet gdyby miało to nastąpić dużo później.
Co do tych dwóch fragmentów: od czasu do czasu pojawiają się błędy językowe, braki przecinków, ogonków itp., ale wydaje mi się że to kwestia dopracowania.
Natomiast całość czyta się całkiem nieźle. W pierwszej części można wyczuć pewną nutkę napięcia przed walką. Opisy są plastyczne, na tyle że wszystko swobodnie można sobie wyobrazić bez żadnych białych dziur.
Oczywiście, sam pomysł zamków, królów, magów i wojen nie jest oryginalny. W tej scenerii powstało już pewnie tysiące opowiadań i powieści, ale będą powstawać dalej, bo każde jest inne. Uważam że sceneria średniowieczna jest równie dobra i równie popularna jak współczesne.
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy
Kasandra
aortograficzna, ainterpunkcyjna estetka - to ja.
konstruktywna krytyka to podstawa, więc lubię się czepiać. Big Grin
Odpowiedz
#11
No miło nie będzie... Po pierwsze na samym początku tekstu błąd rzeczowy. Miecze przypasane po prawej stronie.. No chyba że wojsko jest calutkie leworęczne. W przeciwnym razie miecz chwytasz prawą ręką i jeśli przypaszesz go z prawej strony to nie będziesz miał zwyczajnie jak go wyciągnąć. Co innego jeśli przypasany jest z lewej strony. Reguła obowiązuje zarówno jeśli miecz noszony jest u pasa jak i na plecach (wtedy głownia wystaje zza lewego ramienia). Jeśli chcesz, potrenuj z kawałkiem kija Smile. Zresztą czasem dla dobrego oddania obrazu walki tudzież uchronienia się od co większych wpadek warto taką symulację walki za pomocą kija uskutecznić. Będziesz wtedy wiedział co da się zrobić a czego nie.

Kolejna sprawa: Metal zbroi bywał inkrustowany innym metalem. Czasem malowany specjalną emalią (zakładam że piszesz o zbroi płytowej, taką bowiem nosili co znamienitsi rycerze. Kolczuga to zupełnie inna para kaloszy i tam raczej nie wprowadzano żadnych zdobień) Do zbroi przypinano co najwyżej płaszcz, czasem nakładano na wierzch rodzaj płóciennej tuniki. Zdobienia wykonywane najczęściej metalem innej barwy po prostu nanoszono bezpośrednio na blachę zbroi (inkrustacja).

Opis wnętrza (chyba zamku) w drugim fragmencie. Moim zdaniem jest okrutnie przeładowany nic nie wnoszącymi szczegółami. Innymi słowy taki ich natłok nie ma żadnego głębszego sensu, a wprost przeciwnie wprowadza do narracji chaos. Naprawdę niema potrzeby opisywać każdego kroku bohatera. Faktycznie ładny kawałek opisu buduje nastrój ale pod warunkiem że nie wciśnięto go gdzieś w charakterze wypełniacza bo autor akurat nie za bardzo wiedział jak ma dwa kawałki akcji skleić. Np ten fragment o obrazach miałby sens gdyby wisiały np w sali tronowej a bohater zapatrzył się w któryś z nich szukając natchnienia do podjęcia jakiejś ważnej decyzji natomiast wspomnienie że se na korytarzu wisiały to tak specjalnie nic nie wnosi..

Co do walorów warsztatowych.. Dialogi konstruujesz nieźle, choć czasem bywają naiwne.
Tak w ogóle to opowiadanie ma taki pewien pierwiastek niedopracowania i naiwności właśnie, jak o tym wspomnieli przedmówcy. Trzeba by Ci siąść sobie nad tym pomysłem, przemyśleć co?, po co? i dlaczego?. Sklecić jakiś sensowny plan całości ze stosownymi powiązaniami i dopiero wtedy brać się za pisanie poszczególnych scen...

No i na koniec przyłączam się do apelu pozostałych komentatorów: Myślę że minimum wstawianego fragmentu to jakieś 3 strony A4 standardowego maszynopisu. Takie "cykanie" kawałeczkami jakie tu uskuteczniasz jest w stanie tylko skutecznie ludzi wkurzyć.
Pozdrawiam serdecznie.

corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#12
Od czasu do czasu są błędy językowe, ale miło mi się czytało ten tekst i uważam go za Twoje udane dzieło. Ja zawsze kiedyś pisałam w formie pierwszoosobowej ale potem jakoś zmieniłam. Zauważyłam też brak akapitów co jest błędem przy prawie wszystkich dziełach. Co do fitel : Każdy przecież lubi co innego a go nie obchodzi czy Ty lubisz takie historyjki, bo tu chodzi o fabułę. Życzę Ci powodzenia!
Oceniam szczerze , mnie proszę także oceniać szczerzę .
Odpowiedz
#13
@UP Ja mam na Wordzie akapity, nigdy, ale to nigdy nie wkleisz ich z Worda. Dlatego większość tekstów ich nie ma. Tak wgl. interpunkcja Ci się poprawiła Smile To ja dodam nexta.
*****
-Nie… - mruknąłem sam do siebie.
To byli ci ludzie. Zawsze zjawiali się tam, gdzie szykowała się bitwa. Ale nie ta grupa. Było ich pięciu: Fineas, Doren, Julis, Kifas i Dorwis. Trzymali z naszymi wrogami. Dziadek nienawidził ich z całego serca. To oni spowodowali „wgniecenie w ziemi” jak to staruszek często mówił o dziurze głębokiej na dziesięć metrów, znajdującej się daleko na zachód. Stworzenia te ludzie nazywali bejarami. Były niezwykle umięśnione, miały jasno niebieską skórę, nie oddychały, mówiły w różnych językach a żywiły się… drzewami. A raczej ich korzeniami. Ale nie ta banda. Oni musieli mieć coś lepszego do jedzenia. Więc upodobali sobie zwykłych śmiertelników. Kiedy o tym kiedyś usłyszałem, to pomyślałem „To mogliby zjadać Sinoczyków, a nie nas!”. A gdzieżby tam. Dziadek mi wytłumaczył to w ten sposób: „ Nasza krew podobno smakuje im lepiej! W sumie to nawet dobrze, że tak często nas atakują, zdobędziemy sławę, pokonując któregoś z tych agresywnych bejar”. Ja jednak miałem pewne wątpliwości. A szczególnie wtedy, kiedy stałem i się gapiłem na zbliżających się wrogów. Wkrótce może być za późno, pomyślałem. Kiedy On się obudzi. Musiałem wydać Jimowi rozkaz do ataku. W końcu sam nie poprowadziłby bez moich instrukcji wojsk, a ja nie chciałem dopuścić ich zbyt blisko. Zbiegłem co sił na parter, skąd wyszedłem na zewnątrz.
- Padnij! – ktoś krzyknął. Na oko metr ode mnie przeleciała płonąca strzała i złamała się o kamień.
- Do ataku!- wrzasnąłem co sił w płucach. Rycerzom nie trzeba było tego dłużej powtarzać. Rzucili się wszyscy w szaleńczej szarży na wojska wroga, magowie jednak pozostali w drugiej linii.
******
Okrzyki walki, setki trupów leżących na ziemi. Ogniste kule przelatujące nad ziemią z impetem, masa rycerzy chroniących się za magami. I nagle to wszystko ucichło. Wszyscy zamarli, czegoś nasłuchiwali. Bajary, zamiast siać spustoszenie w szeregach mojej armii cofnęły się. Nagle dźwięk ten doleciał też i do moich uszu. Odgłosy kopyt. Gdzieś blisko. Wiem, że to dziwne, że kilka tysięcy wojowników nagle przerywa bitwę z powodu jakiegoś konia. Ale to nie był zwykły koń. Ten dźwięk… Miał w sobie coś dziwnego. Było słychać go wszędzie, z każdej strony. Pojawił się on. Od południa zbliżał się czarny jeździec, napawając wszystkich lękiem i zgrozą. Ale to był dopiero początek.Człowiek siedzący na czarnym koni zaśmiał się gardłowo, tak, że prawie zwaliło mnie z nóg, chodź wszystko słyszałem przez okno. Podjechał bliżej do zamku. Jego ciemny płaszcz, który wcześniej wydawał się czarny, teraz był raczej granatowy. Mężczyzna, bo rozpoznałem to po śmiechu, miał twarz szczelnie nakrytą kapturem. Wysłannik Jego, pomyślałem. W tym momencie istota odwróciła się w moim kierunku, chodź z pewnością mnie nie widziała. Szyba była bowiem tak zbudowana, że tylko od środka była przezroczysta.
- Wyjdź, Fenderze, nowy królu tej ziemi. – On mówił o mnie. Poseł mocy piekielnych właśnie wzywał mnie do wyjścia na zewnątrz. Widziałem, jak trzęsą się nogi moim rycerzom. Widziałem, jak bajary słuchały wysłannika ich mistrza. I wiedziałem, że muszę wyjść, bo jedna z najpotężniejszych istot na globie mnie o to prosiła. No i tak też zrobiłem. Poszedłem do wyjścia.
Na zewnątrz owinął mnie lekki chłód. Wątpliwości nie było – bił od przybysza. Stworzenie skierowało głowę w moją stronę. Nie widziałem twarzy, ale mógłbym przysiąc, że się uśmiechnęło.
- Ach, więc tu jesteś! – Swoją niewiedzą „mężczyzna” zbił mnie trochę z tropu, ale szybko odzyskałem trzeźwość umysłu.
- Tak, tu jestem, sługo piekielny. Wara od mnie i od moich wojsk, albo pokażę ci, i twojemu panu, kogo tak naprawdę powinien się bać. – Starałem się nie okazywać lęku w otwarty sposób.
- Posłuchaj, mały ludziku. Widać ktoś tu nie zna strachu, tak? – zadrwił. – A teraz? – Machnął ręką. Ziemia przede mną rozstąpiła się, tworząc wyrwę. Moje wojska, jak i wojska nieprzyjaciele uciekły, wzniecając tumany kurzu. Nie powiem, trochę mnie zniechęciło ich tchórzostwo.

Akapity można stosować na naszym forum, dając znacznik [ p ][ /p ]. Można znaleźć tę informację na forum. Przy czym na forum nie jest to błąd. sil
"Człowiek rodzi się, by umrzeć."
Moje kreacje na Inku:
Jakub Wędrowycz - Polowanie na Czarownicę Pavlę (fanfiction)
Jakub Wędrowycz - Włamanie do aresztu (fanfiction)
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości