Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dzień jak każdy inny
#1
To jest straszne. Leżę brzuchem do góry, choć mi się to zdecydowanie nie podoba. Zaćpany Asentrą, po której nie odczuwam czegoś takiego jak satysfakcja i w zasadzie to już nie wiem kim jestem.
Nienawidzę ludzi jak Boga kocham. W gazetach pisali, że Miauczyński się nie powiesił, że grube kobiety są przeciwieństwem szczupłych oraz iż woda jest smaczna. Zrobiłem siku na kupkę, bowiem była już dziewiąta piętnaście i trzeba było zapierdzielać.

Mój mózg odleciał na skrzydłach haszyszu. Złażąc po znowu tych samych schodziskach, recytuję ścianom boleści skrawki mej biografii - kolejne dziecko ssie patologię - z penisa ojca, z waginy matki, ucieka w siebie, chowa się w tikach, bańka wciąż rośnie, gdy pęknie - zabije. To były ściany płaczu i wołania o pomoc.
"Pokemony nie istnieją, Guliwer miał schizofrenię - dorosłość jest jak silne pieprznięcie o ziemię". Lubię dobrą muzyczkę.
Twe złudzenia kontra statystyki - gderają wieprze.

Wylecz mnie. Możesz wyjąć mi trzustkę, obciążyć złamaniem kręgosłupa, ale pozwól mi na swobodę myśli i uczuć, abym czuł się jak człowiek i był tym człowiekiem. Tak, abym mógł wierzyć w Ciebie i czerpać z tego radość.

Diplodoki - świat wysoki. Autobusy, obiboki.
Pojazdy pełne niewolników poruszały się w tę i we w tę. Do szkół, do fabryk. Do pieca, na cmentarz.
Postanowiłem zapytać o drogę.
- Przepraszam, którędy?
- Obojętnie.
Toteż skręciłem w lewo.

Ojciec miał oczy piwne, nogi rozklekotane, a w kościach było za mało kokainy. Odbił promień słoneczny kichnięciem.
- Jak tam się tata czuje?
- Piwo.
- Widział się ojciec z matką?
- Wódka.
- Czemu nie?
- Kokaina.
Opuściłem przystanek.

Z kosza na śmieci wyjął banknot. Podtarł nim dupę małżonce. Gdy upadnie cywilizacja, ludzie znów będą się zjadać jak zwierzęta.
W zamkniętym pomieszczeniu przebywa dziewięćdziesiąt dziewięć osób chorych psychicznie i jeden zdrowy, który zgodnie z zasadami socjalizmu dyryguje reszcie. W końcu świry się buntują i wówczas metodą demokracji powstaje dziewięćdziesiąt dziewięć zdrowych psychicznie osób oraz jedna chora.
Czemuż to takie trudne? Pieprzone Psycho-Trophy.

Moja matka - domniemany autorytet, z wypranym mózgiem przez politykę, politykę i politykę, lubiła pomidorową.
Chlipała ją teraz żałośnie, jakby każde chlipnięcie było odpowiedzialne za rok jej żywota.
- A jak tam w pracy?
- Jak zwykle, mamo.
- A jak tam z samotnością?
- Jak zwykle, mamo.
- Urósł ci już penisek?
- Jak zwykle, mamo.
- Inni chłopcy ci dokuczają?
- Jak zwykle, mamo.
Rozpłakałem się razem z nią. Pomidorowa była słona.

Absurdalna rozmowa z ojcem. Pieprzył, spożywając alkohol w dużych ilościach. Podobno seplenił.
- Jak myślisz, jak powstał świat?
- Nie wiem, nie było mnie przy tym. Niech ci babcia powie.
- Pani Jadzia powinna wiedzieć.
Pieprzył, nadal żłopiąc.
Co ty wiesz o załamaniu nerwowym? Pieprzone gówno.
- Życie jest piękne. Ale tylko wtedy, gdy naprawdę jest brzydkie. Tak słyszałem.
- Musi być zły, aby istniał dobry. Jesteś ciotą? Przynajmniej siłacze będą mieli co robić. Gdyby nie ty, jakiś inny idiota by skoczył...
Na radość trzeba zapracować. Niektórzy chcieli pójść na skróty i skończyli w izbach wytrzeźwień albo na sznurku.

- Czemu idziesz?
- Nie wiem. Po prostu idę.

Brata nie lubiłem. Ceniłem go.
Siedział i kontemplował podłogę. Dla niego miś to był zbiór poliestrów. Na ścianie za nim nabazgrano teksty typu "Hope is a rope, but madness is a magnes" albo "Where is there?" i tak dalej. Tak, to byłem ja. Tako czy owako, był w pozycji siedzącej, bowiem inaczej niźli w pozycji siedzącej nie da się siedzieć, nawet już będąc w pozycji siedzącej. A było mu Bartek.
- Nie słucha ojca, woli słuchać Eminema.
Miał toksyny w oczach.
- Co? Cicho, muzyki słucham.
- Niech ci te słuchawki wpadną do uszu i wyjdą odbyciątkiem.
- Tak, wiem. Pojutrze.
U niego zawsze było pojutrze. Już taki był. Co będziemy owijać w bawełnę - on i tak wolał poliestry. Gorzka prawda jest lepsza od tej sztucznej, pozornej - na tej samej zasadzie jak i gorzka czekolada zdrowsza jest od tej białej. Chyba.

Młoda psycholog, kobieta - co jest istotne w zrozumieniu poniższego żartu - opierała dupę o krzesełko, gryząc ołówek. Nie cierpię gryzionych ołówków - przemknęło mi.
- Czy miewasz halucynacje?
- Nie, proszę pana.
A, co tam - wszakże Ziemia nie jest światem, tylko jego częścią, zwłaszcza w okresie polibacyjnym.
Na jakim haju jesteś dzisiaj? Hardcore - twardy czopek do zgryzienia.
To za proste na wasze skomplikowane umysły.

List od dziadka. Nie żyje od pięciu lat. Podobno. Tak słyszałem.
„Drogi wnuku,
po drugiej stronie lądu jest mi dobrze.
PS Kwiatki śmierdzą od spodu.”

No bo tu chodzi o przekazywanie energii i dzielenie się mocą. Tak robią ludzie na naszej planecie.
Co nie zmienia faktu, że jest mi cholernie przykro.

Wczorajszego dnia gościłem na XII Zjeździe Ochotniczych Poetów. Było inspirująco.
Jako pierwszy wyszedł młody niedoświadczony w życiu chłopiec, przedstawiony jako Adam Ryszardzki, trzymając kartkę A4, począł recytować:

Kaloryfer pełen cyfer
Niczym bańki Mańki
A firana wyuzdana
Zdana kluska lana

Każdy siedzący obok mnie, na widowni, wybałuszał swe oczy ze zdziwienia po to, aby pokazać swą pogardę dla młodziana. Zaczęły się gwizdy, śmiechy i krzyki, toteż chłopak speszony zszedł ze sceny.
Odezwał się głos z jur:
- Cóż to ma być? To jest poezja? Wiersze powinny wyrażać uczucia, a to dziwactwo to jest jakaś wyliczanka.
- Na dodatek z błędem gramatycznym! – oburzył się drugi.
- Poza tym, gubisz trochę rytm… - rzekł trzeci z nich.
I tak po kilku „kocham twoje słodkie oczy” i „pragnąłem o tobie zawsze” zjawił się ktoś, kto nieźle namieszał na scenie XII Zjazdu Ochotniczych Poetów. Ostatnim uczestnikiem obdarzonym wielkim talentem tudzież wisienką na torcie tegoż programu okazał się nie kto inny, jak Andrzej Sapkowski. Wyszedłszy na scenę kulturalnie się przywitał, a tłum mu zawiwatował. W końcu po sporej ilości okrzyków pełnych entuzjazmu, uczestnik wyjął swą pomiętoloną kartkę i przeczytał:

Kaloryfer pełen cyfer
Niczym bańki Mańki
A firana wyuzdana
Zdana kluska lana

Publiczność klaskała jak szalona, i tylko ja miałem dziwne wrażenie, jakbym to kiedyś już słyszał.
Wtem jeden z jurorów podniósł głos.
- Co za wspaniała zabawa wyrazem, elokwentne rymy…
Tłum mu przerwał, uderzając głośną dłonią w dłoń.
- …właściwie jesteśmy świadkiem czegoś innowacyjnego, to z pewnością wprowadziło powiew świeżości wśród komercyjnych tandet! Oryginalny rytm, absorbujące porównanie, no i ten pana głos…
Obecni znowu mu przerwali oklaskami oraz krzykami.
- I to „cyfer”… jakże wspaniały neologizm – dodał drugi juror.
Niby ubawiony, ale jednak nieco zdumiony, wyszedłem z budynku i ruszyłem deszczową uliczką w kierunku domu.

Jak to dobrze wiedzieć, że są mądrzejsi. Ooo, jak milutko i cieplutko spać pod kocem świadomości, iż istnieją ludzie mądrzy.

W powietrzu czuć było nutkę wakacji.

Wtem zrozumiałem. Klatka schodowa zrobiła się mniej klatka, a bardziej schodowa. Znalazłem, ale nadal szukam. Zbłądziłem, ale nadal błądzę. Pomimo różnych zmyślonych definicji, dla człowieka światło jest zawsze na górze.
Dzień, tak jak każdy - inny.
Miejmy nadzieję, że baba do lekarza będzie przychodzić, póki żyjemy.
Odpowiedz
#2
Wiem, że dostanę złotą łopatę za odkopywanie starych tekstów, ale muszę odpowiedzieć na ten tekst - zwłaszcza, że nie ma żadnych komentarzy.
Bardzo abstrakcyjnie, wydaje się nieuporządkowany, przeskakujesz z miejsca na miejsce, że tak to ujmę, i nawet nie zostawiasz śladów.
I właśnie to mi się podoba.
Żadnego wdawania się w opisy, używania utartych sekwencji zdań, tylko i aż MYŚL. Jedna myśl, z której wychynęły jak odłamy systemu wiązkowego korzenia. Czuć tutaj, że całość może nie jest jakoś głęboko przemyślana, ale od pierwszych linijek wskakuje się w tor myślowy autora.
Mimo że nie ma żadnych łączników między, nazwę to, sekwencjami, to od A do Z jest ze sobą połączone tym elektrycznym przekazem neuronu. Dosłownie i w przenośni. Gdyby gdzieś w środku było mleko-drzewo, zaraz wpadłyby mi do głowy możliwości powiązania tego.
W tym tekście się odlatuje. Nie patrzy się na literki, tylko czuje przeniesiony swój byt gdzieś głęboko w głowie, pulsujący nadanym przez Ciebie rytmem i wpadający w rozważania.
Najpiękniejsze w tym wszystkim jest, że każdy z nas niejednokrotnie przeżywał przynajmniej jedną z takich scen w swojej głowie. Choć reagował bardzo przyziemnie i adekwatnie logicznie, to ta abstrakcja wszystkim nam ciąży, ale... no właśnie ale. Jest tłamszona. Naprawdę ciężko teraz, żeby znalazł się ktoś, kto doceni coś podobnego, odbiegającego od "wstęp, rozwinięcie, zakończenie, realistyczni bohaterowie i barwne opisy". Wiem z własnego doświadczenia - wysyłasz dopracowany tekst - wygrywasz. Dodajesz szczyptę abstrakcji - budzisz wstręt i oburzenie. Plus sytuacja jak z Sapkowskim pod koniec.
Teksty abstrakcyjne wciąż pozostaję terra intacta (albo raczej incognita), więc nie ma schematów, a brak schematów dla ludzi jest czymś złym, według tego jak mówi nam Święta Matka Demokracja. Nie ingerując w politykę, ofc. Mea culpa za wyrażenie, ale chodzi mi o to, że
WOW.
Przyznam szczerze, że narkotyki na początku nieco mnie zraziły, ponieważ ostatnio coraz częściej widzę tendencje początkujących pisarzy do opierania się o wulgarne/gorszące/ekscentryczne zachowania. Nic dziwnego, skoro tak trudno się wybić spośród 7 miliardów ludzi identycznych, a jednak różnych.
Podsumowując, gdyby wpadł mi kiedyś w ręce tomik pełen twórczości podobnej Twojej w tym dziele - chapeau bas!
Ocenzurowaliby Cię i popełnili Twoje samobójstwo, a następnie stałbyś się pośmiertnym przewodnikiem milionów myślących.
Cytat: Możesz wyjąć mi trzustkę, obciążyć złamaniem kręgosłupa, ale pozwól mi na swobodę myśli i uczuć, abym czuł się jak człowiek i był tym człowiekiem.
Ten tekst to wypiszę farbą graffiti na szkołach, bo powinni nam takie rzeczy wtłaczać do głowy na wstępie, zamiast uczyć nas jak karmić ekonomię.
A na koniec Twoja sygnatura.
Cytat:Miejmy nadzieję, że baba do lekarza będzie przychodzić, póki żyjemy.
Niby wyrwana z kontekstu, ale genialnie zamknęła całość.

Nad drobnymi błędami intów i ortów się nie rozwodzę, bo nawet jeśli jakieś są to nie do zauważenia i mogą pasować do formy tekstu.
Może przesadzam z tą całą "abstrakcją", ale tak to odbieram.
Te dialogi niby nieprawdziwe, ale streszczające wszystkie wzajemne monologi braku uczuć są ach!

Świetne! No ale w końcu "Mistrz Pióra" - nie mogłoby być inaczej. Smile
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości