Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dystans
#1
Między pożegnaniami i ich brakiem, być może maleje.
Nawet przestępuję ze skrzydła na skrzydło,
w szeregu dni nie do przestawienia.
Nie powala byle przeciąg słów,
ani bóg przyczajony we własnym ciele.

Tylko świerzbi na poziomie rozumienia jakąś spastyką,
że nie można zapobiegać wichrzeniu krwi.
Kiedy posiądziesz w cudzej pierwsze wytchnienie,
nic nie zakończysz, nic nigdy nie przeminie.

Jakby człowiek był skazywany,
zawsze nieostatnim olśnieniem,
na omijanie.
Odpowiedz
#2
Być może właśnie skazani jesteśmy na to omijanie... Jedna uwaga, bardziej pasowałaby mi hipertonia niźli spastyka.
Odpowiedz
#3
(06-04-2019, 09:43)Grain napisał(a): Między pożegnaniami i ich brakiem, być może maleje.
Nawet przestępuję ze skrzydła na skrzydło,
w szeregu dni nie do przestawienia.
Nie powala byle przeciąg słów,
ani bóg przyczajony we własnym ciele.

Tylko świerzbi na poziomie rozumienia jakąś spastyką,
że nie można zapobiegać wichrzeniu krwi.
Kiedy posiądziesz w cudzej pierwsze wytchnienie,
nic nie zakończysz, nic nigdy nie przeminie.

Jakby człowiek był skazywany,
zawsze nieostatnim olśnieniem,
na omijanie.

Przede wszystkim bardzo dobrze wybrzmiewa na głos, a i wersyfikacja przemyśl(a)na. 
Wiersz sentencjonalny. Trochę staroświecki, mimo wyszukanych metafor. Filozoficzna zaduma jak u Poety z Czarnolasu...
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#4
Dzięki.
No cóż zostanę przy spastyce.
Wolę nie iść po siostrze zwaną również lekarzem dyżurnym kraju.
Poczciwina potrafi wynależć chorobę i z dna ucha, w czasie rozmowy przez ocean.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości