Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dymka
#1
Nosiła zawsze tę samą sukienkę
jak pomidorówka. Niepozaciągana.
Już nigdy nie mogła mieć piękniejszej,
pod zrewitalizowanym żalem frasobliwego.

Wieś przechodzi do cyfrowych albumów.
Żywioł samosiejek stłumił pierwsze ścieżki
w dół ciała. Zerwana jak strzał w wystawowe okno,
zeszła na zadbany trawnik. Wierzba po japońsku,
dobrze prowadzona. Pewnie przystrzyżona na rekruta.

Znowu piłem z chłopakami, którzy nie przestali robić
w zakładach czy będzie jakiś ostatni.
Pod ten sam wybujały szczypior
już nie siedmiolatki, z najbliższego ogrodu.

Pierwszy pojawił się Marek.
Z ekspedycji przywiózł brzozę.
Opuszkami palców przerwał tundrę.
Zapuściła korzenie.
Bezpieczne między stronami

jego najnowszej książki.
Odpowiedz
#2
Jakoś mi powiało nostalgią za starymi, dobrymi czasami. Wiersz świetnie poprowadzony nawiasem mówiąc, jak za rączkę i do knajpy...
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości