Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dyktatura oślich ławek
#1
Przemijanie, to proces fermentowania czasu, chlupot pomieszanych zdarzeń, ruchy Browna w retortach kronikarzy absurdu. To stały element naszego bytu, któremu daremnie jest przeczyć. Ostatnio więc z rzadka myślę o czekającej mnie przyszłości, a to dlatego, że nie mam na nią wpływu; powoli godzę się z nieuchronnością pikowania w nicość.

Oczywiście, mogę sobie protestować do woli. Naturalnie, nikt nie zabrania mi użalać się nad marnym losem następnych pokoleń. Jednocześnie wiem, że ludzkość była co pewien czas wstrząsana paroksyzmami cywilizacyjnego załamania pogody, uczestniczyła w trwożliwej obserwacji wypiętrzania się obyczajowych zniekształceń, ślepego podążania modnym torem prymitywnej martwoty utkanej z mgły i mroku.

Lecz uspokajam się myślą, że sprężyna cywilizacyjna leczy w końcu te niezdrowe fluktuacje, bo jak po okresie dominacji absurdu następuje przesyt skarlałą dotychczasowością i nastaje ozdrowieńcze tropienie zamienników naszej egzystencji, podejmujemy więc kolejne próby znajdowania innych, lepszych myków na istnienie, gorączkowo szukamy innych technik życia czekających na ponowne odkrycie i ostateczne usankcjonowanie, tak po niżu czy burzy, na niebie zjawia się tęcza i pobłyskuje pogoda ducha, a chmury z ołowianym prymitywizmem przegania następne światełko w tunelu, i znowu chce się nam pchać swoje wózki z tarapatami. Dlaczego? Bo mamy nadzieję.
*
Obrazek z podróży: siedzę przedziale i przez chwilę jestem sam. Ale że nic, co przyjemne, nie trwa wiecznie, na następnej stacji wtaszcza się do ekspresu rodzina płci odmiennej oraz ich pociechy: dwójka zapasionych berbeci. Specjalnie podkreślam, że to małżeństwo mieszane, gdyż w ramach polityki prorodzinnej doczekamy się wkrótce – małżeństw jednopłciowych. W tym miejscu zaznaczę, by nie było nieporozumień: nie mam nic do gejowskiej gimnastyki seksualnej, o ile nie jest ostentacyjnie uprawiana na stadionach, lawetach i estradach, tylko traktuje się ją jako wewnętrzną sprawę rozgrywającą się WYŁĄCZNIE w miejscach mało uczęszczanych i WYŁĄCZNIE pomiędzy partnerami. No, ale pomińmy obyczajowy horror i skupmy się na realiach: ta z mojego obrazka jest tradycyjna i ze wszech miar sympatyczna.

Z pozoru; przewodnik stadła, facet podobny do głowy rodziny, zanurza wzrok w gazecie sportowej, kobieta wyglądająca na matkę fąfli wertuje kolorowe pisemko, pisklęta wyciągają komórki i na komendę poczynają wypukiwać esemesy. Małżeństwo znajduje się w stanie znudzonego milczenia i ogłuszający spokój trwa do końca podróży. A ja przez ten czas nie mogę wyjść ze zdumienia obserwując ludzi zajętych wyłącznie sobą i ani trochę nie zainteresowanych tym, co za oknem; tatko ślizga się wzrokiem po tabeli z wynikami futbolowych rozgrywek, mamcia tkwi z nosem wetkniętym w czytadełko, cherubinki oddają się wirtualnym czynnościom, a nikt z nich nie spojrzy w zaokienny krajobraz, nie zapyta, co się za nim przesuwa, gdzie znika, jakie miasto widnieje na horyzoncie, jaka jest nazwa mijanego jeziora czy góry. Żadnego zainteresowania światem spoza gazety lub komórki, żadnej rozmowy, choćby kłótni świadczącej o namiastkowym istnieniu uczuciowej więzi. Niby jadą razem, a przemieszczają się osobno, beznamiętnie,
*
Obecna hodowla człowieka nazywa się wychowaniem bezstresowym. Powinno nazywać się ono wychowaniem dla świętego spokoju. Wychowywaniem bez barier. Bez barier, czyli - bez wspólnej rozmowy z dzieckiem i ustalenia granic, czego mu nie wolno, a co musi. Wychowanie to winno nosić miano wychowywania luzackiego, gdyż nie wzbrania niczego, a pozwala na wszystko.

Stosowane jest dla naszej leniwej wygody, dla naszego komfortu. Pełne arbitralnych postanowień, jednostronnych uzgodnień. Braku wspólnych kryteriów i zasad. Jednoznacznych określeń prawideł gry.

Wychowanie, kształtowanie charakterów dzieci, to gra. Nie w to, kto kogo pokona, lecz w to, czy uczeń przewyższy mistrza. Nie jesteśmy dla nich starszymi przewodnikami po życiu, ale kolesiami z piaskownicy; prawdziwe partnerstwo nie sprowadza się do potakiwania, do bezkrytycznej zgody na dziecięcą wizję świata, lecz do tłumaczenia, wyjaśniania, interpretowania, akcentowania złożoności życia. A także - uczenia szacunku, akceptacji i tolerancji dla światopoglądowej odmienności.

Tyle teoria. W praktyce, jesteśmy dla nich, albo dostawcami frajdy, albo - nie znoszącymi sprzeciwu nauczycielami strachu, hipokryzji i alienacji, bo przyszło nam się zająć zimnym wychowem swoich, lub cudzych dzieci, przekazywaniem nauki o samotnym przebywaniu w nierzeczywistości.

Zadowalamy się życiem osobnym. Trwaniem ksobnym. Wzajemnym schodzeniem sobie z drogi. Ojciec ma swoje kłopoty, córka, lub syn - też. „Stary” ma na zgryzoty - gazetę, piwo i worek treningowy w postaci oblubienicy, synek, czy córka siedzą w komputerowych grach. Siedzą i milczą. Nie ma między nimi więzi, sympatii, jakiegokolwiek zrozumienia. Jest za to nasilająca się obojętność, agresja i rodzące się w nich pytanie: dlaczego mam kumpli, a nie mam przyjaciół?

Jak nasi rodzice, zauroczeni bezstresowym wychowywaniem, jak poczciwa zgraja naszych „wychowawców”, która uwzięła się być naszymi kumplami spod śmietnika, totumfackimi niemal, tak i my robimy ze swoimi pociechami to samo; pozwalamy im na każdy kaprys, a postępujemy tak mówiąc sobie: niech ma lepiej, niż ja, bo inaczej wyrośnie na mazgaja, seryjnego przygłupa (tu skreślamy nieodpowiedni rzeczownik, a pozostawiamy - właściwy, odzwierciedlający nasze obawy, nasz lęk, czym stałoby się, gdybyśmy zaczęli od niego wymagać przestrzegania wspólnych obowiązków i egzekwowania międzyludzkich norm).
*
Jaki jest sens zastanawiania się nad obecną, pedagogiczną mizerią? Szukania powodów zła? Sens jest ogromny, jednak problem polega na tym, że nasi oświatowi władcy żadnego zła, żadnej mizerii, w obecnym wychowaniu - nie widzą. Nie dostrzegają przymusu dokonania zmian. Zmian, czyli powrotu do niegdysiejszej normalności.

Przyczyn obecnego stanu należy poszukiwać w nas. To znaczy - w szkole, w rodzicach, w nieistniejącym domu rodzinnym, w brakujących więziach międzypokoleniowych rodzin. Nauczyciel, ojciec, matka, pokolenie dziadków odesłanych do graciarni z andronami, są to teraz pedagogicznie chwiejne, niewykwalifikowane kpy zajęte jojczeniem na sprokurowany przez siebie świat. Na świat pełen nienawiści, podejrzliwości, agresji. Na świat traktowany jako wrogie człowiekowi otoczenie. Otoczenie, od którego TRZEBA się izolować.

To my jesteśmy odpowiedzialni za młodzież. Za jej etyczny obraz. To my nie kształcimy w niej zasad tolerancji wobec bliźniego, miłości do ludzi, nie dbamy o uczenie jej współżycia z resztą społeczeństwa, wrażliwości, zrozumienia i szacunku dla innych, optymizmu i zaufania, otwartości i alergii na piękno. To my fabrykujemy buble, odpady i duchowe cyborgi zaszczepiając w nich sceptycyzm i fobie.

W myśl powiedzenia, że po nas choćby potop, wszystkim wszystko zwisa; dzisiejszy nauczyciel nie zajmuje się uczniami, bo uczeń to tylko dodatek do pensji, a rodzice nie zaprzątają sobie głowy problemami syna, czy córki; szkoła zwala winę na dom, dom na szkołę, a bezpański lecz udomowiony dzieciak lata po ulicy i szuka frajera do glanowania.
Ps.
wina jest po obu stronach: MY, to zarówno rodzice, jak i szkoła. Rodzice przebywają z dala od pedagogicznych elementarzy, nauczyciel odpuszcza sobie działania stricte wychowawcze i robi to z lęku przed wiaderkiem na glacy lub oberwaniem od gówniarzy. Tak jednym, jak drugim przydałoby się prawo jazdy do bycia ojcem, matką, dydaktykiem kształtującym od podstaw dziecięcy charakter.

Można grać w tenisa lub dwa ognie, kto ponosi winę i ten ping-pong trwa sobie od czasu, gdy ktoś wymyślił Kodeks Praw Ucznia. Jak sama nazwa wskazuje, to kodeks praw bez kodeksu wzajemnej odpowiedzialności. Babcia lub dziadek na emeryturze do setki nie mają już ani sił, ani czasu na kontakty z wnukami, fryzjer ustalający szkolne lektury (Mickiewicz i inne Sienkiewicze z Gombrowiczami - WON z kanonu, a zamiast nich Sapkowski w tańcu z Wiedźminami), zanikający zwyczaj sięgania do korzeni naszej Historii, o czym to świadczy? Uczeń to Pan Szkoły, Jaśnie Nieoświecony Dyktator mający w niej więcej do powiedzenia niż nauczyciel z autorytetem na gumę do żucia. Oczywiście zdarzają się rodzynki po obu stronach. Ale są one przytłoczone przez stado debili.


Odpowiedz
#2
To tekst z gatunku, który lubię. Narzekasz, dostrzegasz, pouczasz, moralizujesz, obrażasz, ale robisz to wszystko w bardzo wyszukany sposób, wytaczając działa wspaniałych metafor. A strzelasz celnie, muszę przyznać...
Przy okazji zauważasz niepokojący trend wśród rodziców, gdzie wygoda i święty spokój stały się hasłami nadrzędnymi, a dzieci są pozostawione samopas.
Nauczyciela nie szanuje już nikt. Ani uczniowie ani rodzice, którzy też jeszcze nie tak dawno uczniami byli i teraz lubią się mścić na belfrach, no bo "co mi teraz zrobisz? Nic! HA!".
Publicystyka dobra, przyjemna i prawdziwa. Logiczne ciągi przyczynowo-skutkowe i misternie wpleciony w to wszystko jad i gorycz.
Czasami tylko znów popadasz w przegadanie metafor. Nie zawsze udaje Ci się je wyważyć w ten sposób, by zachować dobre proporcje.
Pisywałeś co prawda lepsze teksty, ale temu wiele nie brakuje do ideału. Stawiam 4+, ale że gwiazdki są policzalne i całkowite, to mocne 4/5.
Life is what happens to you when you're busy making other plans ~ J. Lennon
[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#3
(09-09-2013, 13:23)OWSIANKO napisał(a): Żadnego zainteresowania światem spoza gazety lub komórki, żadnej rozmowy, choćby kłótni świadczącej o namiastkowym istnieniu uczuciowej więzi. Niby jadą razem, a przemieszczają się osobno, beznamiętnie,
A nie pomyślałeś, że to twoja obecność w tymże przedziale przeszkadzała im swobodnie ze sobą rozmawiać? Też tak mam, że jadąc ze znajomymi milkniemy, kiedy jacyś obcy wejdą nam do przedziału i zburzą intymną atmosferę Tongue

Ten antytechnologiczny wstęp sprawia wrażenie, jakbyś za winnych całego edukacyjnego kryzysu uważał komórki i komputery. Bo dzieci grają w głupie gry zamiast spędzać czas z rodzicami lub czytać mądrego (i jakże przereklamowanego) Gombrowicza. Moim zdaniem to bzdury, a problem jak zawsze leży w nieustannie rosnącej ilości swobód. To nie prawa ucznia, a prawa człowieka z roku na rok są coraz większe, a nikt nie definiuje obowiązków.
you know that we are living in a material world and I'm a material girl.
Odpowiedz
#4
lisek
pomyślałem, lecz odrzuciłem, bo to bzdura. Obojętnie, kto by jechał w wagonie, faktem jest zdawkowa więź międzypokoleniowa i nie o komórki czy inne urządzenia tu chodzi, ale o brak chęci poznawania świata i ludzi.
Odpowiedz
#5
Moim zdaniem zdawkowa więź międzypokoleniowa nie jest ani faktem, ani przyczyną wszelkiego zła.
Starsze pokolenie od zawsze kłóci się z młodszym, nie rozumie jego przekonań i jest to naturalna kolej rzeczy. My też nie będziemy rozumieć naszych dzieci, tak jak nasi rodzice i dziadkowie mieli problem ze zrozumieniem, co my widzimy w tych komputerach Smile

Obecnie człowiek jest wręcz atakowany przez informacje. Wiemy o świecie dużo więcej niż np: 20 lat temu. Na "wyciągnięcie myszki" mamy dane z całego globu. Klik i wiemy wszystko o Tsunami w Indonezji, wybuchu jądrowym w Japonii, czy domówce organizowanej przez znajomego. Dawniej musiałbyś zwiedzić pół świata i przeczytać setki starodruków, by wiedzieć to, co teraz masz dostępne na zwykłej Wikipedii.
Jesteśmy najlepiej poinformowanym społeczeństwem w dziejach, tak dobrze poinformowanym, że ta informacja zaczyna jednych uzależniać, a drugim wychodzić bokiem... dlatego też pojawia się trend odcinania się od wszelkich portali społecznościowych i szukania na wakacyjne wyjazdy miejsc bez zasięgu ;]

Według mnie winne złu są rosnące prawa i swobody. Kiedyś zniszczyło nas Liberum Veto, teraz to samo dzieje się w szkołach. Jedno wielkie róbta co chceta, byleby tylko na tym zarobić.
you know that we are living in a material world and I'm a material girl.
Odpowiedz
#6
Lisek
zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś, a zwłaszcza o szybkości informacji docierających do nas. Problem pokoleniowych różnic polega jednak (moim zdaniem) na wzajemnej niechęci do nawiązania kontaktu, bo nie każdy potrafi się zdobyć na "bezinteresowną serdeczność".
Pozdrawiam serdecznie
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości