Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 3.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Drzewa
#1
Jest godzina druga w nocy. Nie śpię, muszę spisać te słowa, moją historię, by ci, którzy będą przeszukiwać zgliszcza mego domu mogli odnaleźć świadectwo tego, co wydarzyło się w górach, pośród zapomnianych przez Boga i ludzi górskich grani, i co doprowadziło mnie do szaleństwa oraz rzuciło światło na fakt, że niedługo spłonę wraz z moim całym dobytkiem w oczyszczającym słodkim uścisku płomieni.
Wszystko zaczęło się pewnej wrześniowej niedzieli. Wybrałem się wraz z mymi przyjaciółmi w góry, by spędzić miło czas i nacieszyć oczy pięknem jesieni. Jako osobie pracującej, w większości, przed komputerem i w zamknięciu przez większą część tygodnia, taka forma odpoczynku była niezwykle wskazana.
Wyruszyliśmy rano, około godziny ósmej, obierając tym razem wyjątkowo rzadko uczęszczany szlak. Trasa wycieczki miała być dość wymagająca, mieliśmy zrobić potężną pętlę wzdłuż szlaku, by następnie odbić w jedną z dróżek i tak wrócić do pozostawionego na parkingu samochodu.
Nasza piątka wyruszyła pełna zapału i optymizmu. Byłem tam ja, Łukasz i Marta, para świeżo po ślubie, Mateusz, nieustanny optymista i Przemek, wieczny hulaka.
Pogoda była wprost wspaniała: bezchmurne niebo pozwalało promieniom słońca rozświetlać las nadając blasku przepięknym jesiennym kolorom liści, dzięki czemu drzewa lśniły złotem i czerwienią klonów i buków. Sporadycznie trafiała się samotna plama zieleni będąca świerkiem lub jodłą.
Po kilku godzinach marszu, przerywanych w międzyczasie dwoma postojami, odbiliśmy w bok, w wyznaczonym przez Łukasza miejscu, które miało być mało uczęszczaną dróżką, mającą nas zaprowadzić z powrotem do samochodu.
Wtedy właśnie po raz pierwszy poczułem, że coś jest nie tak. Las, dotychczas tak piękny i zgoła przyjazny, stał się wrogi. Drzewa stawały się coraz bardziej bezlistne i powykręcane, a ich nagie gałęzie przypominały szpony gotowe, by złapać ofiarę. Robiło się też coraz chłodniej, mimo iż do wieczora był jeszcze spory kawałek czasu.
I to uczucie nieustanne poczucia bycia obserwowanym. Jak gdyby, od momentu wkroczenia na tą wąską ścieżynkę towarzyszył nam ktoś niewidzialny śledzący każdy nasz ruch.
Niepokój wkradł się też do serc moich przyjaciół. Coraz częściej rozglądali się wokół siebie, nie po to, by podziwiać piękno przyrody, ale ze strachem.
Napięcie sięgnęło zenitu, kiedy zorientowaliśmy się, że mijamy jedno i to samo miejsce po raz trzeci.
Wtedy to Przemek, zaczął robić wyrzuty Łukaszowi, że przez jego niedbalstwo zabłądziliśmy. Łukasz oczywiście nie pozostał dłużny wskazując, że gdyby Przemek bardziej się skupił bardziej na prawdziwym życiu, niż na nieustannym leczeniu wiecznego kaca, to sam mógłby to sprawdzić.
Marta próbowała ich uspokoić, ale kiedy wymiana zdań przerodziła się w bójkę, została odepchnięta na bok, skąd mogła tylko bezradnie przyglądać się szarpaninie.
Mateusz w milczeniu obserwował co się dzieje. Nigdy nie umiał sobie poradzić z takimi sytuacjami, zareagowałem więc ja.
Próbowałem rozdzielić walczących, ale wpadli w jakiś amok, co najgorsze miałem wrażenie, że owa obecność nas obserwująca jest coraz bliżej. Zdawało się, że cały las zastygł w ciszy głodnego wyczekiwania, a jedynymi odgłosami była zażarta bójka moich przyjaciół.
Podbiegłem próbując ich tym razem brutalnie odepchnąć w dwie przeciwne strony, jednak to oni mnie odepchnęli i to nadzwyczaj mocno. Poślizgnąłem się na liściach i wywróciłem uderzając głową w leżący na ziemi kamień, a ostatnie co pamiętam był przerażony krzyk Marty.
Ocknąłem się na pół pokryty opadłymi liśćmi, zziębnięty na kość. Głowa bolała mnie potwornie, jednak nie wyglądało na to, bym doznał krwotoku.
Nie mam pojęcia jak długo leżałem, ale ciepły dzień zastąpiła głucha noc ubarwiając niebo płaszczem gwiazd. Niezwykle jasno też świecił księżyc, ale w jego blasku było coś upiornego. Jego światło było zimne, niczym blask jarzeniówki w kostnicy. I drzewa, Boże przenajświętszy… poruszały się szaleńczo jakby pod wpływem potężnej wichury, a nie było żadnego wiatru!
Cały las zdawał się tańczyć opętańczo według jakiegoś szalonego rytmu.
I wtedy ja również go usłyszałem.
Bębny.
Bębny pośród nocy, pośród majestatycznych, strzelistych świerków i rozłożystych buków. Ten dziki, niemal nieludzi rytm zdawał się odbijać echem w całym lesie napełniając go szaleństwem, rozbudzając niemal zwierzęce instynkty. Sam słuchając go miałem wrażenie, że krew zaczyna we mnie wrzeć, a całe me ciało rwie się do bezmyślnego pląsu.
Opanowawszy narastającą panikę postanowiłem podążać w kierunku, z którego zdawało mi się, dochodził dźwięk.
Nie wiem jak długo szedłem, w końcu ujrzałem światło w oddali. W pierwszym odruchu chciałem się rzucić naprzód w nadziei, że to, tak samo jak ja, zagubiona i przerażona dusza, jednak coś mnie tknęło, by szczególnie teraz zachować najwyższą ostrożność.
Las wokół mnie szalał. Drzewa coraz intensywniej poruszały się napełniając noc przerażającym skrzypieniem.
Myślałem już, że bardziej przerażony być nie mogę. Myliłem się, tak bardzo myliłem…
Gdy dotarłem do źródła światła, oniemiałem.
Pośrodku lasu znajdowała się ogromna polana, która bezpośrednio oświetlana była trupim blaskiem księżyca, zaś ku niemu strzelał w górę ogromny płomień z wielkiego stosu ułożonego pośrodku polany. Wokół niego tańczyły istoty z najgłębszych ludzkich koszmarów!
Na wpół omdlały ze strachu, ukryty między drzewami, obserwowałem bluźnierczą uroczystość dzikich, wykrzywionych bestii, tego kłębowiska szponów, macek, na pół zwierzęcych, na pół ludzkich twarzy.
Kilkoro z nich na ogromnych bębnach wygrywało ten szalony rytm, który poruszał całym lasem.
Zauważyłem, że tuż przed stosem wznosi się niewielki ołtarz. Kilka bestii odłączyło się od tańczących i po chwili ujrzałem jak coś niosą, i układają z nabożną czcią na ołtarzu jako ofiarą.
Zdusiłem w sobie krzyk, gdy z daleka rozpoznałem po kurtce, że był to Łukasz!
Bestie tymczasem dorzucały kolejne ciała, wśród których rozpoznałem dodatkowo Przemka i Mateusza, okrutnie zmasakrowanych.
Gdy ołtarz całkowicie się zapełnił muzyka umilkła, a bestie, wznosząc łby ku niebu, wydały z siebie nieludzki skrzek których zdawał się odbijać echem pośród otaczających nas górskich grani. Swoje nawoływanie powtórzyły jeszcze dwa razy, potem nad polaną zaległa grobowa cisza mącona jedynie trzaskiem szalejących na stosie płomieni.
Coś nadchodziło. Czułem to wyraźnie, tak samo jak świętujący wokół stosu, którzy poruszali się teraz niespokojnie.
Wtedy TO ujrzałem, słodki Boże!
Było ogromne! Wielki, niczym góra, sięgający ponad korony drzew, cień, z gigantycznym, powykręcanym, jelenim porożem. Rozsiewał wokół siebie obrzydliwy zapach krwi, sierści i jednocześnie niezwykle silny zapach lasu.
Bestia wydała z siebie pomruk, od którego zadrżała ziemia i zaczęła się pochylać ku stosowi. Wtedy nie wytrzymałem już z przerażenia i zawracając pobiegłem zdjęty panicznym strachem przez las.
Nagle wpadłem na kogoś przewracając go na ziemię. Ku mojej radości w leżącej postaci rozpoznałem Martę, już chciałem powiedzieć coś do niej, pociągnąć za sobą, lecz wtedy ona, nie! To coś, odwróciło się do mnie!
Zamiast twarzy mojej koleżanki zobaczyłem kredowobiałą maskę upiora szczerzącą do mnie zęby w szalonym uśmiechu. W świetle księżyca widziałem wyraźnie larwy pełzające po jej twarzy. Zaczęła wyciągać swe dłonie ku mnie, cały czas szczerząc się strasznie, lecz odepchnąłem ją z całych sił i pognałem przed siebie pędem przez las. Byle dalej! Byle tylko wyjść z tego siedliska koszmaru!
Nie wiem jakim cudem, ale zatrzymałem się dopiero gdy wybiegłem na podjazd, gdzie zostawiliśmy nasze samochody.
Trzęsącymi się dłońmi udało mi się znaleźć kluczyki w wewnętrznej kieszeni kurtki, i odpalić mojego starego gruchota. Kolejnym cudem był fakt, że dojechałem do domu nie powodując żadnego wypadku, choć gnałem ile fabryka dała.
Gdy tylko w miarę ochłonąłem zawiadomiłem policję, górskie pogotowie ratownicze i kogokolwiek się tylko dało, że zaginęli moi przyjaciele, jednak służby przeczesując las nie natrafiły nawet na ich ślad. Nie było również śladu po ścieżce, w którą odbiliśmy chcąc wrócić.
Każdego wieczora bałem się zasnąć, bo miałem przed oczami tą przerażającą orgię szaleństwa pośród starych drzew i tą rzecz.. to COŚ, czemu te stwory składały ofiary.
Bałem się, że wrócą i po mnie. Moje przypuszczenia sprawdziły się, gdy zauważyłem, że każdego dnia las za moim domem jest jakby bliżej.
Powoli, ale przybliżał się.
Wieczorami ktoś przemykał koło domu, niezauważalny dla rozmieszczonych przeze mnie kamer, ale wyczuwalny przez czujniki ruchu.
Byli tam. Nadchodzili po mnie.
I dziś.. dziś wiem, że nadeszła ta noc, w której przyjdą po mnie, zmasakrują me ciało i złożą na ofiarę. Wiem to, lecz nie zamierzam poddać się łatwo. W chwili gdy to piszę obok mnie stoi sześć pękatych butli z gazem. Wystarczająca ilość, by wysłać w niebyt mnie i tyle tych stworów, ile zdołam.
W chwili gdy wejdą zamierzam odkręcić kurek w jednej z butli, a następnie wzniecić piekło pamiątkową zapalniczką mego ojca.
Notatki te ukrywam bezpiecznie w sejfie. Sprzedawca zapewnił mnie, że nawet eksplozja go nie ruszy. Cóż, przekonamy się…
Szyfr do sejfu zostawiłem w mojej ostatniej woli, którą spisałem będąc jeszcze przytomnym na umyśle, i którą pozostawiłem u mojego prawnika z zastrzeżeniem otwarcia i odczytania dokumentu dopiero po mojej śmierci.
Słyszę ich.
Czuję. Zapach lasu i krwi jest tak silny, że niemal obezwładnia.
Są już tuż, tuż.
Zaraz wyważą frontowe drzwi.
Odkręcam kurek w butli, czas skończyć me notatki.
Ci którzy przeczytacie kiedyś me słowa, o ile te przetrwają: strzeżcie się!
Strzeżcie się niezbadanych ścieżek, bo należą one do tych, którzy upomną się o cenę za wkroczenie w ich domenę!
Jgbart, proud to be a member of Forum Literackie Inkaustus since Nov 2009.
http://www.youtube.com/watch?v=4LY-n9nx5...re=related

Necronomicon " Possesed Again" \m/
Necrophobic "Hrimthursum" \m/

EVERYONE AGAINST EVERYONE - CHAOS!
Odpowiedz
#2
Cytat:Jest godzina druga w nocy. Nie śpię, muszę spisać te słowa, moją historię, by ci, którzy będą przeszukiwać zgliszcza mego domuprzecinek mogli odnaleźć świadectwo tego, co wydarzyło się w górach, pośród zapomnianych przez Boga i ludzi górskich grani, i co doprowadziło mnie do szaleństwa oraz rzuciło światło na fakt, że niedługo spłonę wraz z moim całym dobytkiem w oczyszczającymprzecinek słodkim uścisku płomieni.
Lovecraft'owski początek. Uwielbiam H.P. Lovecrafta! Big Grin Zobaczymy co z tego wyniknie i jak sobie poradziłeś z tą stylizacją.
W tym akapicie dwóch przecinków zabrakło.

Radzisz sobie z tą stylizacją nieźle. Tu mi zgrzytnęło:
Cytat:I to uczucie nieustanne poczucia bycia obserwowanym.
'Uczucie nieustanne poczucia' - do przeredagowania.

Cytat:Jak gdyby, od momentu wkroczenia na tą wąską ścieżynkęprzecinek towarzyszył nam ktoś niewidzialny śledzący każdy nasz ruch
Brakuje przecinka oraz:
'wąską ścieżynkę' - napisałbym albo 'wąską ścieżynę', albo po prostu 'ścieżynkę'. Ja rozumiem, że stylizacja itd, ale w tym miejscu wydaje mi się wąskość tej ścieżki, aż nadto zaakcentowana. Ale to drobiazg.

Cytat:że gdyby Przemek bardziej się skupił bardziej na prawdziwym życiu,
Wkradł się jakiś błąd.
Cytat:Poślizgnąłem się na liściach i wywróciłem uderzając głową w leżący na ziemi kamień, a ostatnie co pamiętam był przerażony krzyk Marty.
Ostatnim co pamiętam.

Cytat:Na wpół omdlały ze strachu, ukryty między drzewami, obserwowałem bluźnierczą uroczystość dzikich, wykrzywionych bestii, tego kłębowiska szponów, macek, na pół zwierzęcych, na pół ludzkich twarzy.
Działa na wyobraźnię.

Cytat:Kilka bestii odłączyło się od tańczących i po chwili ujrzałem jak coś niosą, i układają z nabożną czcią na ołtarzu jako ofiarą.
Ofiarę - literówka.

Cytat:Gdy ołtarz całkowicie się zapełnił muzyka umilkła, a bestie, wznosząc łby ku niebu, wydały z siebie nieludzki skrzekprzecinek których zdawał się odbijać echem pośród otaczających nas górskich grani.
Zabrakło przecinka i powinno być 'który'.

Cytat:Rozsiewał wokół siebie obrzydliwy zapach krwi, sierści i jednocześnie niezwykle silny zapach lasu.
Smród możesz gdzieś dać.

Cytat:W chwili gdy to piszę obok mnie stoi sześć pękatych butli z gazem. Wystarczająca ilość, by wysłać w niebyt mnie i tyle tych stworów, ile zdołam.
W chwili gdy wejdą zamierzam odkręcić kurek w jednej z butli, a następnie wzniecić piekło pamiątkową zapalniczką mego ojca.
Powtórzenie i jak na mój gust to brakuje przecinka przed 'gdy' w zaznaczonych fragmentach.

Cytat:Są już tuż, tuż.
Zaraz wyważą frontowe drzwi.
Odkręcam kurek w butli, czas skończyć me notatki.
Dobre. Big Grin


Jak pisałem wyżej, inspirację samotnikiem z Providence czuć od pierwszych słów. Zastanawiałem się jak sobie z nią poradzisz - i udało Ci się to, poradziłeś sobie. Jest mega Lovecraft'owsko: brak dialogów, nastrojowe opisy przyrody, charakterystyczne "hiper-horrorystyczne" słownictwo, dla mnie bomba!

Końcowa scena, gdy siedzi w domu z butlami gazu, a coś łazi wkoło jego domu - aż żałuję, że przeczytałem to za dnia, a nie w nocy. Big Grin

Jako wielki fan starej szkoły horroru spod znaku macki - stwierdzam, że to opowiadanie naprawdę daje radę! 4/5 - byłby max, ale miejscami czuć, że nie poświęciłeś uwagi na korektę tekstu.

Tak już na koniec - nie rozumiem za bardzo, jak narratorowi udało się przeżyć, kiedy stracił przytomność obudził się w lesie, a nie na stosie.

Ogólnie dobra robota, pozdrawiam!
Odpowiedz
#3
Tak, to zdecydowanie dobry tekst. Na prawdę wciągnęło mnie Twoje opowiadanie. Fabuła co prawda nie wyróżnia się jakoś specjalnie, ale tekst jest tak napisany, że potrafi zainteresować czytelnika w parę minut.
Podoba mi się akcja umieszczona w lesie i zakończenie. Całość przeprowadzona jest w konsekwentny i logiczny sposób. Zwykle boczę się o większy zarys postaci, ale tutaj jest mi to o dziwo zbędne. Generalnie wszystko jest ukazane na tyle, na ile trzeba.
Nie mam teżspecjalnych zastrzeżeń. Dla mnie tak mogłaby wyglądać większość tekstów, względem ich prowadzenia. Oczywiście mam na myśli ten dział, bo od opowiadań innej kategorii oczekuje czegoś więcej, a może zwyczajnie patrze wtedy na inne cechy, które charakteryzują konkretny klimat.
W moim odczuciu jest to opowiadanie, które zasługuje na 4/5 gwiazdek. Jest okSmile
[Obrazek: Piecz2.jpg]






Odpowiedz
#4
Dziękuję za Wasze opinie i komentarzeSmile Planuję jeszcze coś napisać w tym klimacie, bo zauważyłem, że brakuje dziś takiego horroru... tylko gore,gore,gore i porno (np. u Edwarda Lee).
Jgbart, proud to be a member of Forum Literackie Inkaustus since Nov 2009.
http://www.youtube.com/watch?v=4LY-n9nx5...re=related

Necronomicon " Possesed Again" \m/
Necrophobic "Hrimthursum" \m/

EVERYONE AGAINST EVERYONE - CHAOS!
Odpowiedz
#5
Cytat:oraz rzuciło światło na fakt
Nie jestem przekonany, co do tego wyrażenia w tym miejscu i tym kontekście.

Utwór napisany jest pospolicie, nieciekawie i co gorsza bardzo schematycznie. Przykładowo od momentu...
Cytat:Wtedy właśnie po raz pierwszy poczułem, że coś jest nie tak
...starasz się budować atmosferę grozy, ale w niewyszukany sposób, za to bardzo banalnie właśnie, choćby stosując zbytnią oczywistość i bezpośredniość (no i idąc utartymi schematami, które może i ciężko ominąć, zgoda, ale ty w ogóle się nie starasz, piszesz zupełnie bez finezji). Frazy typu:
Cytat:Las [...] stał się wrogi
Cytat:Napięcie sięgnęło zenitu
To praktycznie jechanie kalką językową. Takie coś beletrystyka ciężko trawi.
Z kolei...
Cytat:towarzyszył nam ktoś niewidzialny śledzący każdy nasz ruch
...jest już o zaledwie włos od głupoty. Niewidoczny, nie niewidzialny, jeszcze by uszło. Chciał nie chciał niewidzialny może być duch na przykład; bohater prędzej jednak podejrzewał kogoś UKRYTEGO, jak tuszę, nie niewidzialnego. Nie mówię, że to nie był duch (bo skąd mogę wiedzieć?) - to, co ich przypuszczalnie faktycznie obserwowało (ew. nie faktycznie i to było tylko i wyłącznie wrażenie. okaże się dalej) - ale mówię, że dziwnym jest, by w pierwszej kolejności posądzać o to duchy.
Podsumowując: zniesmacza więc fakt, w jaki sposób bohater wyraża tę swoją myśl. Albo robi to niepoprawnie (o ile nie ma na myśli zjaw leśnych), albo głupio własnie - gdy W ISTOCIE porzejrzewa, że po lesie chodzą paranormalne byty.

Nie ustrzegasz się podstawowych błędów, z czego najwięcej jest chyba powtórzeń; są też błędy w szyku, a nawet błędy logiczne, no i straszna interpunkcja, która zwykle jest nieistotna, ale tu naprawde kuleje i przeszkadza w czytaniu.
Cytat:I to uczucie nieustanne poczucia bycia obserwowanym.
Tu masz przykład złego szyku, a na domiar powtórzenia.
Cytat:a jedynymi odgłosami była zażarta bójka moich przyjaciół
A tu błędu logicznego.

No i najważniejsze. Są niepowodzenia kwestii narracyjnej. Czyli co i jak autor zdecydował się napisać, a co przemilczeć. To właśnie tu najbardziej mnie starania autora nie zadowalają. Błędy błędami, to jest wszystko do poprawienia. Marne decyzje, marne wykonania (marne to może za mocne słowo; słabe, nieudane, przeciętne) to dopiero prawdziwy problem, bo na podstawie tych cech tekstu właśnie odpowiada się na pytanie: czy autor "umie pisać", czy nie. Ewentualnie czy dany utwór mu się udał, czy nie. Może miałeś gorszy dzień np.? A bo ja wiem. Nie mogę zbyt pochopnie osądzać;]
Niestety dla poparcia powyższego nie da się raczej podać przykładów. Chodzi o całokształt. Jednak bez lamentów!Tongue Czytając kopiowałem sobie parę zdań, toteż wkleje je tu i postaram powiedzieć parę słów.
Cytat:Niepokój wkradł się też do serc moich przyjaciół. Coraz częściej rozglądali się wokół siebie, nie po to, by podziwiać piękno przyrody, ale ze strachem.
Przykładowo to pogrubione jest zbędne, calość wypada potem lepiej. O ich niepokoju już wiemy, lepiej zostawić niedopowiedzenie - reszta i tak jest już oczywista.
Cytat:Niezwykle jasno też świecił księżyc, ale w jego blasku było coś upiornego. Jego światło było zimne, niczym blask jarzeniówki w kostnicy.
Lubię takie zabiegi. Podoba mi się to, że słowem pisanym mozna stworzyć coś, czego nie da się pokazać. O co mi chodzi? 'W blasku księzycia jest coś upiornego (wyobraźcie sobie taki blask? możliwe? nie bardzo. ja bym użył do tego - to wyobrażenia sobie;] - jakiegoś zacieku krwii, może przecinające księżyc gałęzie drzew o ponurych konturach, może wrażenie, ze widzi się w tarczy księżyca czyjąś brzudką mordę;] - ale tu nie ma czegoś takiego. jest tylko blask; to, że był upiorny, i nic więcej, żadne wytłumaczenie czemu, jest abstrakcją); jest ono zimne (bo swiatło i blask to to samo; niepotrzebne powtórzenie)' i potem następuje odpowiednio nastrajające porównanie. Pada słowo kostnica - i nawet mało ważne, że mowa o jarzeniówce. Także bardzo sprytnie i, powtarzam, ja takie coś lubie. Ale tutaj, w tym tekście, nie jest to udane. W obecnej postaci to za mało. Opis (ten zabieg, który starałem się podkreślić) sobie nie radzi. Gdybym miał to ratować, osobiście posiłkowałbym się czymś typu: "to było niedorzeczne, wiem, ale ten blask wydał mi się upiorny", "nie wiem, dlaczego, może za mocno oberwałem w rozum, lecz patrząc na ten skrebrny owal widziałem bliską przepalenia jarzeniówkę w kostnicy, zaraz przed momentem, nim zgaśnie ze zgrzytnięciem i zapadną wiekuste ciemności".. no, troche mnei poniosło;] Bo samo porównanie ma potencjał, tak przynajmniej myslę.
W każdym razie jakieś: "wydawało mi się" plus "wierzcie lub nie"/"może to bez sensu, ale".

Gdzie się nagle podziali jego towarzysze? i zero wzmianki o tym!! Nonsens i porażka.

Cytat:Ten dziki, niemal nieludzi rytm zdawał się odbijać echem w całym lesie napełniając go szaleństwem, rozbudzając niemal zwierzęce instynkty.
Pogrubiłem, do czego mam zastrzeżenia. Nie wiem, jak je inaczej wyrazić, jak tylko tak, że nie podoba mi się to określenie - w końcu określa rytm. Takie abstrakcje bywają dobre; jest krótkie, ale mocne (działające na czytelnika) słowo, w tym wypadku "nieludzki" (a przed stoi "dziki", więc jest niejako sprecyzowane, o co chodzi z tym nieludzkim - potworny być może;] to jest prawie ok, naprawde) i nie ważne, że tyczy się rytmu, o którym można rzec wiele, ale napewno nie to, że jest nieludzki. Ważne, że w pewnej mierze skutecznie oddaje może niewyobrażalny, może nie dający się zamknąc w słowach, ale jakiś taki wewnętrzny niepokój bohatera. A jednak mimo starań wyjade mi się, że ostatecznie ci się to nie udało. Zostaje odczucie, że "nieludzki rytm" jest tylko absurdem, pustym, nielogicznym.
Widzisz.. ciężko mi to inaczej wyjaśnić. Tak czy owak, nie pasuje mi to.
Jednak to podkreślona reszta jest tu najgorsza. Mozna tak pisać, owszem. Ale pierwej - ewentualnie potem, czyli uzyć tego jako wstępu do - napisać w konkretach, co się działo z lasem. Ten taniec drzew to z kolei za mało. No i u kogo/czego miał rozbudzać zwierzęce instynkty? Bohater wspomina potem, że..
Cytat:Sam słuchając go miałem wrażenie[...]
..więc nie o niego chodziło. On podkreśli, że NAWET JEMU ten wpływ muzyki/rytmu się udzielał. Ponadto nie chodzi mu ostatecznie o "zwierzęce instynkty", które powszechnie są rozumiane.. no sami wiecie jak;] Wielorako, ale nie w sposób poniższy:
Cytat: że krew zaczyna [we mnie] wrzeć, a całe [me] ciało rwie się do bezmyślnego pląsu
Więc już kompletnie nie wiadomo, u kogo/czego rytm rozbudza te instynkty.

Cytat:Opanowawszy narastającą panikę postanowiłem podążać w kierunku, z którego zdawało mi się, dochodził dźwięk.
Od tego momentu tak w ogóle widać, że zaczynasz pędzić. Nie będę zgadywał czemu, ale widać, że gonisz z wydarzeniami, nie chce ci się rozpisywać, a szkoda, bo mogłeś (a nawet sytuacja tego wymagała) to jednak zrobić i postarać się zbudować klimat na opisach tej jego wędrówki w kierunku źródła hałasów. Widziałbym w tym makabryczne obserwacje lasu; jakieś objawy zwierząt przemykajacych miedzy drzewami, jakieś ocieranie się gałęzi o biegnącego, przyśpieszającego bohatera, jakiś drugi nagle, budzący mu się w piersi a wtórujący słyszanemu rytm, coraz bardziej szalony i rwący pierś.
Poza tym koniecznie zaznaczyłeś, że "zdawało mu się". Ale ostatecznie okazało się to niepotrzebne. Doszedł na miejsce bez problemu. Więc czemu tak? Zrobiłeś dobrze - ale trzeba było to rozwinąć. 'Niejednokrotnie stawałem, pewien, że jednak bębny dochodzą zza moich pleców, i dotąd zły obierałem kierunek' - bo coś takiego wskazywała by notka, że mogło się bohaterowi co najwyżej ZDAWAĆ, że wie, skad dobiegają bębny.
No nie wiem, czy wyraziłem sie jasno. W każdym razie jest to zbędne, skoro i tak nic potem z tego nie wynika.

Cytat:Pośrodku lasu znajdowała się ogromna polana, która bezpośrednio oświetlana była trupim blaskiem księżyca, zaś ku niemu strzelał w górę ogromny płomień z wielkiego stosu ułożonego pośrodku polany. Wokół niego tańczyły istoty z najgłębszych ludzkich koszmarów!
Na wpół omdlały ze strachu, ukryty między drzewami, obserwowałem bluźnierczą uroczystość dzikich, wykrzywionych bestii, tego kłębowiska szponów, macek, na pół zwierzęcych, na pół ludzkich twarzy.
Bezpośrednio bym się pozbył, ale wiem o co ci chodziło.
Wyrazy podkreślone się wzajem mylą. A to podmioty. Trzeba to po prostu ciut zmienić.
Omdlały na wpół też spotyka się z moim sceptycznym nastawieniem. Raczej bym sobie z tym dał spokój; jeśli się nad tym chwilkę dłużej zastanowić, to przecież brzmi prawie śmiesznie. Chciałeś uniknąc słowa słaby, ok, to się ceni. Ale wynik wyszedł.. raczej słaby;p
Pozbyłbym się też słowa "tego", bo dopiero w tym zdaniu (w tym samym jednym zdaniu) dowiadujemy się o tym, co też pląsa na polanie, a wyraz "tego" nagle jest jakimś odniesieniem do wspomnianej rzeczy - a, powtarzam, wspomniano o niej w tym samym zdaniu i po raz pierwszy. Rozumiesz? Oby, bo nie wiem, jak to inaczej napisać.
Poza tym strasznie skąpy opis. Już mówiłem - zacząłeś się spieszyć i lecieć fuszerką. Ten opis irytuje, bo nie wiadomo, co sobie wyobrazić.
Dalej popełniasz te same grzechy - mówisz o ołtarzu, ale co to dokładnie było już nie.

Cytat:układają z nabożną czcią na ołtarzu jako ofiarą
Cytat:wydały z siebie nieludzki skrzek których zdawał się
Odszukaj błędy.

Znowu uzywasz słowa "nieludzki". Oprócz niego znasz jeszcze upiorny, bestie.. i pewnie jeszcze jakieś, które powtarzałeś. To są znamiona ubogiego warsztatu.

Cytat:Wtedy TO ujrzałem, słodki Boże!
Było ogromne! Wielki, niczym góra, sięgający ponad korony drzew, cień, z gigantycznym, powykręcanym, jelenim porożem. Rozsiewał wokół siebie obrzydliwy zapach krwi, sierści i jednocześnie niezwykle silny zapach lasu.
Najpierw TO, a potem jednak wielki (czyli on, nie to); najpierw, że jak góra, potem że ponad korony drzew (znasz wymiary góry? zatem wiadomo już było od pierwszej uwagi, że czubki drzew oglądał z wysoka); ogromny, wielki, gigantyczny - 3 proste, nic nie kosztujące a w dodatku jakże mało malownicze przymiotniki i to niemal obok siebie. To jest taniocha, to jest grzech pisarski. Dwa razy zapach.
Ponadto skopiowałem tak duzy urywek, bo mamy tu chyba najlepszy w tekście przykład tragicznej interpunkcji;]

Cytat:Wtedy nie wytrzymałem już z przerażenia i zawracając pobiegłem zdjęty panicznym strachem przez las.
Zbędne. Albo samo zawróciłem, albo samo pobiegłem.
Oczywiscie, że można napisać "zawróciłem i pobiegłem" ale będzie to gorsze od napisania jednego z dwojga, co zupełnie wystarczy i lepiej się będzie czytać.

Cytat:Ku mojej radości w leżącej postaci rozpoznałem Martę, już chciałem powiedzieć coś do niej, pociągnąć za sobą, lecz wtedy ona, nie! To coś, odwróciło się do mnie!
Beznadziejnie napisane. Znowu zaledwie interpunkcja, takie niby małe coś, a jakże wiele by poprawiło. Podkreśliłem nader niefortunny zapis; trzeba to zmienić. Poza tym znowuż - taki dramatyzm ujęty w tak krótkich zdaniach i takimi słowy... dla mnie to za mało na dobrą ocenę, nawet na pozytywną w ogóle.

A co potem czytam?? Że koleżka trafia na podjazd z samochodami;D Ot, tak po prostu; nic to, że wczesniej było to niemozliwe.

Cytat:Nie było również śladu po ścieżce, w którą odbiliśmy chcąc wrócić.
Trzeci raz napominasz o ścieżce, i trzeci raz tym samym słowem. A jest to przy okazji wyjatkowo niefajne słowo.

Cytat:tą przerażającą orgię
Cytat:tą rzecz
tę. Tego jest więcej, miałem nie wytykać (boć to pikuś no), ale tutaj jakoś nie umiałem się powstrzymać.
(wziąłem to ze zdania, gdzie masz same tą tą to te. w jednym zdaniu)

Cytat:Bałem się, że wrócą i po mnie. Moje przypuszczenia sprawdziły się, gdy zauważyłem, że każdego dnia las za moim domem jest jakby bliżej.
Powoli, ale przybliżał się.
Coś ciekawego. Naprawdę, cos na plus.

Cytat:Ci którzy przeczytacie kiedyś me słowa, o ile te przetrwają: strzeżcie się!
Wy, nie ci.

Cytat:Strzeżcie się niezbadanych ścieżek, bo należą one do tych, którzy upomną się o cenę za wkroczenie w ich domenę!
Jak dla mnie to za mało. Ani groza nie była w tym utworze wyszukana czy też w ogóle wymowna, ani powód tego wszystkiego, jak się okazało, nie był zadowalajacy dla czytelnika - tzn. dla takeigo jak ja;]

Ocena bardzo niska. Tekst wymaga dużej pracy.
Odpowiedz
#6
Dziękuję za opinięSmile
Jgbart, proud to be a member of Forum Literackie Inkaustus since Nov 2009.
http://www.youtube.com/watch?v=4LY-n9nx5...re=related

Necronomicon " Possesed Again" \m/
Necrophobic "Hrimthursum" \m/

EVERYONE AGAINST EVERYONE - CHAOS!
Odpowiedz
#7
Lubię turystyczne opowiadania. Wędrówka, góry, Przyroda, dreszczyk emocji. Świetnie. Twój tekst jest bardzo skondensowany. To się sprawdza na forum, wiadomo że nie ma czasu by stopniowo budować klimat, gdyż wszelkie dłuższe utwory są zupełnie ignorowane. Jeśli potraktujemy „Drzewa” normalnie, to znaczy jako czytadło wydrukowane, które czyta się spokojnie, a nie gorączkowo na ekranie monitora, jest zdecydowanie za „prędkie”, troszkę niedopracowane i chwilami naiwne. Oto przykład prób błyskawicznego postraszenia czytelnika:

Wtedy właśnie po raz pierwszy poczułem, że coś jest nie tak. Las, dotychczas tak piękny i zgoła przyjazny, stał się wrogi.

Jeśli chodzi o naiwność, to mnie do rozpaczy doprowadzają takie fragmenty:

Ku mojej radości w leżącej postaci rozpoznałem Martę, już chciałem powiedzieć coś do niej, pociągnąć za sobą, lecz wtedy ona, nie! To coś, odwróciło się do mnie!

Motyw, kiedy ktoś dobrze znany odwraca się i okazuje potworem, jest już tak wyświechtany, że po prostu śmieszy.

Mimo wszystko doceniam umiejętność wpasowania się w oczekiwania internetowych czytelników, zakończenie też jest zupełnie w porządku.

Tak trochę nie na temat. Kiedyś wędrowałem przez Beskid Mały, samotnie, planując nocleg. Kiedy Słońce powoli zbliżało się do horyzontu, dość szybko wybrałem miejsce na rozbicie namiotu. Kiedy zrzuciłem plecak i już zamierzałem rozbić obóz, okolica wydała mi się niezwykle odpychająca. Nieprzyjemna. Drzewa ponure, jakby wrogie. Mimo zmęczenia zarzuciłem ekwipunek na plecy i pół godziny później znalazłem optymistyczną, oświetloną ostatnimi promieniami zieloną polankę. Tam spędziłem noc.

Zdarza się piechurom trafić na miejsca wywołujące gęsią skórkę. Naprawdę.
Odpowiedz
#8
Cytat:przerażony krzyk Marty.
Jakoś mi ten przymiotnik nie pasuje... wiem, że krzyki mogą być różne, ale... wiem już, fonetyka! Za dużo "rz" i dlatego mnie to zatrzymało. Nie wiem, czy to błąd.

Pierwsza część to dla mnie sprawozdanie, nie wzbudzające we mnie większych emocji. Za to druga(od ocknięcia się bohatera) jest niezła. Pomysł z hipnotycznymi bębnami i bestiami jest dość oryginalny i pobudza wyobraźnię. Mimo to, nie wykorzystałeś tego do końca. Trochę więcej miejsca mógłbyś poświęcić na opis jakichś kilku bestii, na przykład. Nie jakiś długi, wystarczyłoby po dwa zdania, po jednym nawet, przykłady ich zachowania, poza obłąkańczym tańcem. I już byłoby lepiej.
Pozdrawiam!
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz
#9
Dziękuję za Wasze uwagi i komentarzeSmile
Jgbart, proud to be a member of Forum Literackie Inkaustus since Nov 2009.
http://www.youtube.com/watch?v=4LY-n9nx5...re=related

Necronomicon " Possesed Again" \m/
Necrophobic "Hrimthursum" \m/

EVERYONE AGAINST EVERYONE - CHAOS!
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości