Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Droubble - Statki
#1
Statki


Płyniemy...
Słońce rozlewa się delikatnie po okręcie i rozpływa po morzu, malując kolorowe na nim zmarszczki.
Płyniemy...
Przez bezmiar oceanu powoli suniemy, a niebo promieniami - niczym słodkim, ciepłym miodem nas darzy.
Beztrosko ułożyliśmy się z zamkniętymi oczyma, by oddać się ramionom skwaru, które apatyczne nasze umysły spokojnie i cierpliwie prażą.
Wciąż płyniemy...
Potężnym i ozdobnym statkiem przebijamy się przez piękny pejzaż dnia. Ociężale przemierzamy bezkres leniwych wód barwnego morza, kierując się ku zachodowi.
Zgniła cisza, obszyta jękami znudzenia otoczyła nas wraz z wieczornym wiatrem, smagając chłodem zawzięcie.
Dalej płyniemy przez przeklęty przestwór oceanu...!
Aż czerwone słońce szponami czasu nas pochłonie…

***

Gdzie jest te przeznaczenie, wyczekiwany nasz cel? Nie istnieje drogi naszej większy sens... Ale brodzimy w płomieniach wody, przez pożogę fal się przebijamy. Nasze szczęście, jak niedostrzegalny wiatr, świszczy do ucha melodię żałobną i dmie w żagle, pchając okręt dalej i dalej. Ahoj przyjacielu! - przetnij galop oceanu, zduś gniew Posejdona! Huczmy w rytmie burzy, tańczmy wraz ze sztormem! Kiedy jednak morska macka kadłub przebije w gwiazdy spoglądajmy i cieszmy się - jaka piękna jest ta noc! Blask księżyca gości na tonącym pokładzie, rozlewając chłodne światło na wymęczony wrak. Cudowny widok. Przecież znamy już nasz cel. Ostatnia nasza przystań. Kierunek - czarne głębiny!
Odpowiedz
#2
"te przeznaczenie" - takie błędy mnie rozwalają.
Dziwnie konstruujesz zdania, jakby od zadniej strony. Zgaduję, że to jest taki celowy zabieg artystyczny, ale nie brzmi dobrze. No i można się utopić w tym morzu patosu.
Odpowiedz
#3
No to cóż...
Powiem Ci szczerze, że okropnie mnie znudziłeś. Ten patos, te metafory... to było raczej dobijające dla tekstu, niż obrazowe i ciekawe. Nie było w tym nic nowego, po prostu. Ot, taka paplanina z beznadziejnym szykiem zdań. "te przeznaczenie", jak już wspomniała Czarownica, go po prostu dobiło.

Cytat:Ahoj, przyjacielu!
Przecinek uciekł.

Cytat:Nasze szczęście, jak niedostrzegalny wiatr, świszczy do ucha melodię żałobną i dmie w żagle, pchając okręt dalej i dalej.
Szczęście popchnęło ich tak, że statek zatonął. Doprawdy... Miało być nieszczęście, tak? Czy te resztki szczęścia były tak samotne i zepsute? Może jestem ograniczona i się mylę, ale coś mi ewidentnie tu "nie gra". A może tu jest jakaś kiepska ironia? D:

Poza tym przez chwilę piszesz tak, jakby narrator poniższą scenę sobie wręcz wyobrażał, ewentualnie jakby to było coś, co dopiero ma się stać;
Cytat:Ahoj, przyjacielu! - przetnij galop oceanu, zduś gniew Posejdona! Huczmy w rytmie burzy, tańczmy wraz ze sztormem! Kiedy jednak morska macka kadłub przebije w gwiazdy spoglądajmy i cieszmy się - jaka piękna jest ta noc!
A potem nagle już;
Cytat:Blask księżyca gości na tonącym pokładzie, rozlewając chłodne światło na wymęczony wrak.
Nie wiem, może to ja jestem zbyt czepialska, ale mi to jakoś nie... podchodzi, o. Brzydki przeskok.

Summa summarum, tekst nie przypadł mi do gustu, mimo że na patos patrzę życzliwym okiem. Mimo wszystko idziesz w ciekawą dla mnie stronę. Trochę niedzisiejszą. Tylko, błagam, oszczędź mi, może nam, tej konstrukcji zdań. Dosyć... bolesnej.
Przepraszam, że Cię tak skrytykowałam. Tongue Broń Boże nie chcę swoim marudzeniem zniechęcać.
Odpowiedz
#4
Ich nieszczęście daje im szczęście, tylko że nie istnieje nieszczęście, a jedynie jego brak - poza tym są szczęśliwi, ale niedostrzegalnie. Pogodzeni są ze śmiercią, dlatego walczą z przeciwnościami w ponurym szczęściu, podszeptującym wizję ich zguby. Widzą najmniejsze piękno gwiazd w otoczeniu, bijącego morza.

Pierwszy statek to przeciwieństwo. Naturalny zachód pochłonie ich zgniłe ciała. Niezadowoleni mimo spokoju i ciepła.

Dziękuję za krytykę Wink
Odpowiedz
#5
Cytat:Ich nieszczęście daje im szczęście, tylko że nie istnieje nieszczęście, a jedynie jego brak - poza tym są szczęśliwi, ale niedostrzegalnie. Pogodzeni są ze śmiercią, dlatego walczą z przeciwnościami w ponurym szczęściu, podszeptującym wizję ich zguby. Widzą najmniejsze piękno gwiazd w otoczeniu, bijącego morza.
No to akurat szczerze wątpię, aby akurat nieszczęście dało im szczęście. Raczej, mniemam, chciałeś powiedzieć, że mimo tragedii potrafili być szczęśliwi, a nie, że tragedia im to szczęście dała. Big Grin Trochę sobie przeczysz, no ale ujdzie. Mam wrażenie, że koniec Twojej wypowiedzi próbował tłumaczyć coś początkowi. Tongue


Iii... ależ proszę. D:
Odpowiedz
#6
Ano... rzeczywiście sobie przeczę. Przepraszam, jaki ja głupi jestem. No przecież jak nieszczęście może dawać szczęście - coś mi się pokręciło. Szczęście - nieszczęście - no tak, nie da się przecież...

Nieszczęście potęguje minimalne szczęście. Dzięki kontrastowi można ujrzeć to co niewidoczne w blasku smażącego słońca.
Odpowiedz
#7
Hej, spokojnie. ^^ Nic się nie dzieje. Nie atakuję Cię. Rozmawiam, wymieniam poglądy, nie musisz się tak obruszać.

Nie przeczę, że nie jest w stanie wyolbrzymiać. Ale - ono tylko wyolbrzymia, a nie sobą daje. Gdy wrzucę do koszyka w zupełnej ciemności dziesięć kulek ale nie zobaczę przez ów ciemność żadnej, a gdy wrzucę za dnia i będę widziała wszystkie - to ma znaczyć, że jest ich więcej, i ów światło mi je dało?
Widzę to tak; był stan jak światło białe, i Twój smutek mi je rozszczepił. Spośród wszystkich tych uczuć, które wyłowił, skupiliśmy się na szczęściu. Wciąż nie widzę darowizny. Wink
Odpowiedz
#8
Jestem spokojny, a ataki lubię - są odświeżające. Wink

Daje. Tworzy. Wskazuje. Potęguje. Zwiększa podatność.
W innych okolicznościach szczęście - światło zaślepia wszystko inne, co więcej - to co mogłoby istnieć jako szczęście wręcz przeszkadza. W ciągu dnia nie widać światła latarni. Najwyżej mógłbym określić jako nieszczęście odsłaniające/odświeżające szczęście.

Kiedy człowiek jest szczęśliwy to jest faktycznie szczęśliwy.
W momencie kiedy jest nieszczęśliwy, zwiększa się podatność na szczęście, ale faktycznie jest nieszczęśliwy.
Raczej chodziło mi o szczęście, stające się źródłem apatii. Mętnym świetle. Szczęściu, które stało się codziennością. Upadłym szczęściu. Nieszczęsnym szczęściu. Nieszczęście w takim wypadku zabija zgniłe szczęście i DAJE nowe (możliwości/drogi lub odświeża stare, jeśli tak bardzo przeszkadza te darowanie)

Tak w ogóle bawiąc się w szczęście i nieszczęście napisałem kilka tekstów.

"Ciemność istniała od zawsze i pewnego razu pozwoliła zaistnieć Jasności, która była wiernym jego sługą. Światło zaczęło odkrywać zasłonę mroku i tworzyć świat. Im kreacja postępowała dalej tym większa ciekawość budziła się w Stworzycielu. Jasność tchnęła życie w swoje dzieło i cieszyła się z owoców swojej pracy. Odkryła jednak, że jej Pan zasnuwa swym ramieniem część JEJ! świata. Urażona tym aktem rozpoczęła walkę z Ciemnością - wszechmocą nieśmiertelną i wieczną. Po długiej wojnie Pan mroku ustąpił w pewnym stopniu, dostatecznie swemu słudze. Życie spowiła apatia i bezbarwność. Jasność nie mogła dostrzec sensu tego skutku, przez co nie odpuściła i zdeterminowana, usilnie chcąc wytępić ostatecznie Ciemność spotęgowała swoje działania i walczy nadal."

"Ludzkość jest najwyraźniej skazana na to, by wiecznie oscylować między dwiema skrajnościami - rozpaczą i znudzeniem.” - to akurat od Schopenhauera

Albo fragment mojego (znów patetycznego, tkanego nielubianym w moim krzywym wykonaniu stylem) tekstu:

- Zostań przeznaczeniem.
Dusza moja jak zwierciadło, nieskończenie czysta.
- Jestem przecież jedynie cieniem…
Płynie w koło szept… - Bądź więc istnieniem!
Dusza moja jak zwierciadło, odbija światło…
- Nie dla mnie jest śmierć ani życie!
Dudni we mnie szept… - Spójrz ponownie w księżyc.
Dusza moja jak zwierciadło, ukazuje swoje pragnienie.
- Ujrzeć wschodu słońca chcę…
Wiruje we mnie szept, otępiający, rozdzierający i palący… szept.
- Dosięgnij gwiazd!
- Nie widzę ich już…
- Upadnij więc!
Dusza moja roztrzaskana - jak zwierciadło…

W ich oczach przecież nie było nawet iskry życia, a martwe ich dusze stoczyła zgnilizna. Przesyceni, bez kontrastu – są jak suche skały, pod wpływem wiatru się rozpadające. Ukryci pod teorią uśmiechu, na sznurkach wiszą, zapadnięci w sztuczną kreację uczuć…
Ja jednak szczytu dotknąłem – gdzie jesteś?!

- Kiedy wrota zobaczyłeś, gdy one swym blaskiem krzyczały – Tego pragniesz! Dążyłeś do nich zawzięcie, mimo upadków powstawałeś i niestrudzony ponad przeszkody wzlatywałeś, by dotknąć progu i drzwi otworzyć, by ujrzeć prawdę…
- Ciemność ujrzałem, noc nieskończoną, pustkę, która jedynie nostalgią pachniała…
- Masz już to czego chciałeś.
- Wrócić na drogę, która tu mnie powiodła pragnę…!
Odpowiedz
#9
Skoro twierdzisz, że spokój przez Ciebie przemawia... zaufam. Big Grin

A ataki nie tym razem, niestety. Chyba, że chcesz. Tongue

Powtarzasz to, co napisałam wyżej - pokazuje. Metodą kontrastu je wyolbrzymia. Uczy doceniać. Tylko nazywasz to inaczej - dawaniem.Trzeba mieć co doceniać w pierwszej kolejności. Niby "zawsze jest coś" co można doceniać. Choćby dar życia. Ale wtedy kompletnie gryzie mi się to z samym tekstem jako nietrafioną metaforą. Wilk morski nawiedzony pseudointelektualista. Zaczyna być komicznie.
Sądzę, że brakuje jakiegoś bardzo ważnego ogniwa w tym Twoim "łańcuchu". Weźmy huragan. Nikt nie rozpacza, jeżeli niczego nie zniszczy. A jest i nazywają jego nadejście wręcz katastrofą. Sądzę, że nieszczęście to jeden z naprawdę bardzo wielu czynników. Tylko i aż jeden. A oddajesz mu cały zaszczyt. To (ew. auto)refleksja je (szczęście) daje po przemyśleniu. Ona będzie najwłaściwsza do uhonorowania. Czyli coś, co w wielu umysłach może nie wystąpić. Nieszczęście jako stwórca szczęścia będzie więc zupełną losową. Niepewne i domniemane. Uczepiłam się i nie odczepię. Big Grin
Zastanawiam się, czytając to, czy my jeszcze mówimy o szczęściu jako takim, czy wchodzimy w całą gamę uczuć spowodowaną wspomnianą wyżej (auto)refleksją i próbujemy wpisać wszystko w jedno słowo. Mi się na przykład na prowadzenie wysuwa inne słowo - wdzięczność. Wdzięczność to nie szczęście jako takie, a odpowiedź na nie. Tutaj - dane pewnie w dalekiej przeszłości. Chęć odwzajemnienia się. Z kolei - czy niemożność tego wobec kogoś nie spowoduje frustracji? Czy któreś z uczuć tej gamy nie zacznie "szczęścia" powoli rozbijać jakimś poczuciem winy?

Za ewentualne błędy przepraszam. Jestem poza domem i piszę "na szybko". Big Grin

Pozwolę sobie poprawić i dodać;
Nie przeczytałam przed napisaniem dwóch ostatnich przytoczonych tekstów, ale to chyba aż tak nie szkodzi. Przepraszam.
Odpowiedz
#10
Po części masz rację, ale nie chodzi o wdzięczność.
Bez różnicy czy dał, czy też pokazał.
Człowiek nie widzi czegoś, więc jeśli zobaczy coś dzięki czemuś to stwierdzi, że to coś mu to dało.

Bardziej mi chodziło o coś co pokazuje również pewien eksperyment - Calhouna na myszach.

Statek pierwszy to arkadia, statek drugi - różnie (krótkie intensywne życie, lub życie wiecznej wspinaczki)

Ten sam motyw walnąłem sobie w moim tekście "Cisza i Szept", "Sen", "Piekło", "Liść"

Dawno sobie zacząłem myśleć o tym, co może i jest oczywiste lub też głupie, ale kontynuuję myśl, ponieważ motywują mnie do tego odkryte teksty - np. o obozie koncentracyjnym, gdzie ludzie potrafili znajdować prawdziwe szczęście w codziennych obrazach wschodu słońca - jak pisał pewien psycholog.
To o czym piszę to myśl, że gonitwa za szczęściem bezwzględnym jest niebezpieczna. Ludzie dostosowują się do sytuacji, więc komfort będą odczuwali ten sam, ale w przypadku nieszczęścia będą mieli więcej możliwości, a w przypadku nadszczęścia staną się smutni, zabraknie chwil radości, zgniją.

Chyba że nie Wink
Pewnie tylko bezsensu bełkoczę.
Odpowiedz
#11
Cytat:Bez różnicy czy dał, czy też pokazał.
Człowiek nie widzi czegoś, więc jeśli zobaczy coś dzięki czemuś to stwierdzi, że to coś mu to dało.
Jeżeli, powiedzmy, pokażę Ci swój samochód, ba, nawet się nim przejedziesz - zaufaj, wcale Ci go nie daję. To już tak poza tekstem. Zwyczajnie chciałam powiedzieć, że nie widzę sytuacji w której da się postawić "=" między tymi dwoma słowami. Pokazywać to nie dawać. Dawać to nie pokazywać. Nigdy. Tongue
Jeżeli "pokażę Ci" piękne góry, myślę, że to "wina" gór, że są piękne, nie tego, że ja na nie wskazałam. Ja nic do tego nie mam - ani ich, ani ich piękna Ci nie dałam. Jak drogowskaz nic nie ma do powstawania i istnienia miasta. Zresztą - może być nieaktualny. A przynajmniej kiedyś mógł.


Cytat:Bardziej mi chodziło o coś co pokazuje również pewien eksperyment - Calhouna na myszach.
Cóż mogę powiedzieć? Ciekawy eksperyment. A "coś" w tekście wyszło jak wyszło.

Cytat:Ten sam motyw walnąłem sobie w moim tekście "Cisza i Szept", "Sen", "Piekło", "Liść"
Jeżeli są na forum - kiedyś się, pewnie pomyślisz: "o zgrozo", z nimi zapoznam. Big Grin

Cytat:Dawno sobie zacząłem myśleć o tym, co może i jest oczywiste lub też głupie, ale kontynuuję myśl, ponieważ motywują mnie do tego odkryte teksty - np. o obozie koncentracyjnym, gdzie ludzie potrafili znajdować prawdziwe szczęście w codziennych obrazach wschodu słońca - jak pisał pewien psycholog.
Wcale nie jest "głupie", a oczywiste - zależy dla kogo. Osobiście nie wnikałam się nigdy głębiej w teksty tego typu, nie interesowałam drugą wojną światową ani nawet obozami, więc dla mnie to nadal teren obcy. Smile
Wciąż jednak nie mogę powiedzieć, że dostrzeganie piękna wschodów słońca jest szczęśliwym darem od nieszczęścia. Znów - myślę, że raczej to wina refleksji, do której nieszczęście niektóre głowy, może większość, nakłoniło. Znów - samo w sobie nie funkcjonuje. Samo w sobie nie daje. To jakaś wspólnota, przynajmniej dla nieszczęścia jako wątpliwego "darczyńcy" (Raczej inicjatora. "A gdybyś mu tak pomógł, co?") bo refleksja i bez niego nadejdzie, gdy się namyśli, i da. ^^ Zresztą... prawdziwe szczęście... to chyba nieco abstrakcyjne pojęcie. Przynajmniej w mojej opinii.

Cytat:To o czym piszę to myśl, że gonitwa za szczęściem bezwzględnym jest niebezpieczna. Ludzie dostosowują się do sytuacji, więc komfort będą odczuwali ten sam, ale w przypadku nieszczęścia będą mieli więcej możliwości, a w przypadku nadszczęścia staną się smutni, zabraknie chwil radości, zgniją.
Niebezpieczna... ciekawe. Jakby się głębiej nad tym zastanowić, to być może. A może ten eksperyment (Calhouna) pokazał tylko, że skoro dzieło gatunku zostało skończone, nie musi już trwać... I może o to chodzi. Tak jak robotnicy odchodzą z placu budowy, gdy zostanie skończona, gdy "dzieło" zostanie skończone. Tyle było rozważań na temat końca ludzkości... I powodów ów zdarzenia.
Przypomniało mi się Boskie "szczęście absolutne" w Niebie, czy jak to tam szło. Taka dygresja. Tongue

Cytat:Chyba że nie Wink
Pewnie tylko bezsensu bełkoczę.
Oj, przestań. Zachowujesz się, jakbym się nad Tobą znęcała. Czuję się winna! Big Grin
Poważnie - bez sarkazmu się obejdzie.

PS/ I znów ostrzeżenie o możliwych błędach. Tongue
Odpowiedz
#12
Masz rację - w mojej wypowiedzi "Ich nieszczęście daje im szczęście" chodziło mi o to co już napisałem i Ty w sumie również, aczkolwiek dalej podtrzymuję, że nie jest to wdzięczność.
Tak naprawdę, dopiero ogarnąłem, że ta wypowiedź to była próba wytłumaczenia mojej myśli, lekko nieudolna próba, jeśli chodzi o logikę (Tak w ogóle czepiasz się tej prawidłowości bardziej niż matematyczka na studiach informatycznych, czy logik na studiach prawniczych...). W każdym razie przez jakiś czas myślałem, że ja w tekście swoim w ten sposób napisałem, a byłem pewny, że całkiem logicznie myślę, więc zażarcie broniłem swojego "DAJĘ". ;p

Co do zakończenia dzieła gatunku... nie twierdze, że tak nie jest. Nie mówię, że jest złe czy dobre. Po prostu napisałem tekst o tym. Moim zdaniem jak najbardziej poprawny - jedynie poprawiam moją wypowiedź o nieszczęściu dającym szczęście Wink

Nieszczęście pokazuje ten wschód, który staje się szczęściem...
"coś" w tekście wyszło dobrze Wink
Tu raczej trzeba by wrócić do mojej poprawionej już wypowiedzi ;p

Poznawaj się z moimi tekstami.
Odpowiedz
#13
Ta wdzięczność... hm... Zwyczajnie nie wrzucajmy wszystkich do jednego worka. Wink

Komentując cudzy tekst najpierw opieram się na swoich "odczuciach" z nim związanych, później szukam błędów interpunkcyjnych i ortograficznych, a na koniec błędów logicznych. Myślę, że to uczciwe wobec autora tekstu. Wszystko. ^^ Znalazłam, moim zdaniem, błąd logiczny, więc głównie logiką staram się go rozwiązać od początku do końca. Czepialstwo we krwi, bo tylko komentując i się ewentualnie broniąc jestem taka skrupulatna. Big Grin

Wedle uznania.

No nic - pisz dalej. Pozdrawiam, życzę miłego dnia i dużo weny.
Odpowiedz
#14
A ja powiem bardzo krótko: Było by pewnie ładne, gdyby nie przegadane. Byłoby interesujące, gdyby nie przegadane.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#15
Czytając ten wzniosły tekst, płynąłem przez ocean patosu, w którym niestety utonęła cała przyjemność z lektury.

Prościej, autorze. To nie Korea Północna i pean na cześć Wielkiego Wodza Smile

BTW - drabble (nie "droubble"), to z definicji krótki utwór, na który składa się 100 słów - ni mniej, ni więcej.

Prostoty życzę Smile
You'll never shine
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
--- Saul Williams
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości