Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[Dramat] Waham się
#1
S(ZT)UKA

"Wątpia Młodego Jeremiego"
czyli
Podczaszkowa kupa-kasza-bigos
przeciętnego zabiurkowca-koszulkowca
w Szkole Jazdy "Amigos"

(Komedia defekacyjna w dwóch scenach i
czterech aktach z czego żaden kobiecy,
a czwarty urojony bezpłciowy)





hiroły:

Józef S. - osobnik płci prawdopodobnie męskiej,
o butach wskazujących na wiek powyżej
30 lat i poniżej 20. Pewny siebie pragmatyk
niemający pojęcia o tym pojęciu, rzężący chrapliwie,
konkretnie i niemal stanowczo. Gęba kwadratowa -
w zaropiałych oczodołach czarne pięciozłotówki,
zdeczka przysłonięte ruchliwym blondstrajkiem.
Ogólnie: stajl chłopa pańszczyźnianego z deficytem
mydła w chałupie i trzema komórkami.

Jeremi Siziol - koszula zmięta, przepocona, koloru niebieskiego;
spodnie: jeansy barwy patriotycznej - żółto-koperkowy
beż z czarną przewiewną gwiazdką w momencie fuzji
nogawek. Wiek bezstronny; płeć w przybliżeniu orientacyjna,
a nawet rotacyjna.

Mentol - ekscentryk szepczący uszczypliwie, na ogół przebywający
w głowie Jeremiego Siziola, aczkolwiek adres meldunku stałego,
nie jest znany;; pracujący w branży audio-fonicznej, wiek:
34koma69lat, dom, pies i dąb na przedmieściu, w nim żona
(Izabela, lat13) i dwójka wnucząt - Ireneusz (lat15) -
- zapalony kibic paraolimpiad, oraz Zosia (lat69) - wokalistka
zespołu "Jem" grającego psychodeliczne diskopolo.






SCENA 1-cza
Zalane po brzegi żarówkową żółcią przytulne biuro
OSK "Amigos" w Świniobiciu Dolnym pod Wielką Moszną.
Biuro - prostokąt o powierzchni 1/3 ara, bok a leży
dokładnie na lini 34-ego równoleżnika, bok b na lini
69-ego południka; na środku, ale trochę bardziej w lewo
i mniej w stronę okna, piurko z płyty pleśniowej a gwoździ
metalowych, na którym dumnie sterczy w stanie spoczynku
Atarii T-1000; brak innych urządzeń biurowych, nie licząc
ekspresu do kawy i automatycznej zmieniarki papieru toaletowego.
Na obu ścianach antyramy ze zdjęciami podobizn honorowych
kursantów, a w lewym górnym rogu pomniejszenia kącik
reprodukcyjny - wspaniałe, kolorowe płótna mistrza Jana
Fakmejda. Całość zroszona zapachem niemytej przeterminowanym
Ajaxsem podłogi.



Akt I

(Słychać pukanie, a właściwie tupanie ciężkim osprzętem
zimowym w wyliniałą wycieraczkę)

Jeremi Siziol:- Proszę!

(Znajoma sylwetka stanowczo rozbija stężałe od nudy
i do omdlenia ciepłe powietrze zamknięte w graniastosłupie biura)


Jeremi Siziol:- Dzień Dobry panie Józefie
Józef S.:- Dobry, ja po jeździe
Jeremi Siziol:- Wiem
(widok ociekających błotem na świeżo niemytą podłogę,
buciorów staje się coraz bardziej irytujący)


Jeremi Siziol(w myślach):- Skąd on wziął tyle błota przy
takim mrozie? No i przecież przed chwilą wysiadł z AmigoMobila?!

(Swędząca myśl kontaktuje uzbrojoną w hobbistycznie obgryzane
paznokcie prawą dłoń z drobnokropelkowym czołem)


Józef S.:- Ja tą złotówkę dam, co zalegałem, jak ostatnio
wpłacałem na egzamin...


Jeremi Siziol:- A tak..., dobrze

(na płycie piurka ląduje pięciozłotówkowa moneta)


Jeremi Siziol:- A nie ma pan drobniej? samej złotówki?
bo chyba nie będę miał jak wydać..

(Dwa ruchy: szuflada na dole, kasetka metalowa, kluczyk przekręcony,
w środku same setki i dwusetki, w groszach grosze - mniej niż 0,5 złotego)

Józef S.:- Pan weźmie z tych 134 co miałem wpłacić, a wpłaciłem
tylko 133, bo nie miałem złotówki, no a teraz mam...


Jeremi Siziol(w myślach):- nawet pięć...

(Kolejne dwa ruchy: szuflada u góry i niezwykle równocześnie również
po prawej stronie, wewnątrz formularze dowodów wpłat, pieczątki firmowe,
płyty cede i inne pejpery, no i rzecz jasna kokainowo-amfetaminowe woreczki
z kasą, bądź tylko ze zdjęciami kursantów szykowanych do egzaminu państwowego)


Jeremi Siziol(w myślach):- Jest: sto, 20, dziesięć i 3-rzy złote - "Józek S."

(krótkie, a jednak rozciągające się w peszącą wieczność zastanowienie zastające
bolesne poczucie ostrej jak schizofrenia przyprawiona stanami maniakalno-depresyjnymi,
dyskalkulii potwierdzającej się w krytycznym spojrzeniu obserwatora)


Jeremi Siziol:- Yyyy... x3

(krótki sygnał, a właściwie lapidarna seria kilku pyknięć przypominająca
ascetycznosyntetyczny wstęp do przepychnego industrialno-rokowego songa emo-kapeli
z Ameryki, i system zabezpieczeń w trybie OFF-WELCOME - Chuda, tynkoskórna i nawet
wysoka, lecz bez znamion śliczności, nauczycielka tańca nowoczesnego, tj. Rampa, Salasa,
Hu-Hu, TechnoEpileptum, JGŚB(Dżuda-Czerep-Ściana-Bit), MoszDance, RegeFall, APB(Alkohol-
-Padaka-Bit) oraz DAPB (Duble-Alkohol-Padaka-Bit), zdążyła na 13-tą do pracy, erotycznie
tupiąc wysokim obcasem w połyskliwie kradnące imicz jej krocza czarno-białe płytki
bezmyślnie pozostawione na korytarzu, przed kilkoma laty, przez rozmyślnie nakonsumowanych budowlańców)

Jeremi Siziol(w myślach):- Dlaczego ona mi to robi?, tak tupie perwersyjnie tymi długimi
nogami, mogła by mnie w końcu objąć swoimi smukłościami, zakleszczyć wilgotną skórą,
pochłonąć jestestwo drapiąc się po swędzącym pępuszku, na który najchętniej
zrobił bym wylewkę.

Jeremi Siziol(spoglądając na wysypaną zawartość wyciągniętego z szuflady amfobaga):-
-Coś tu pańskiego mam...

Józef S.(ponaglając nieprzyzwoicie):- No...

(Wymiana)

Jeremi Siziol(w myślach):-3-rzy złote. Pięć i 3-rzy złote
(kolejna bolesna jak nauka tabliczki mnożenia, chwila namysłu)...brakuje jeszcze złotówki
do wydania...

(Józef S. przypuszcza atak gębowy roszczeniowo krzywiąc ryja po zdumiewająco szybkim
zsumowaniu blaszanych nominałów podsuniętych do rogu piurka celującego w jego niewzruszone
przyrodzenie okute poliestrową zbroją)

Jeremi Siziol:- zaraz zobaczę w swoich...

(skórzany portfel wyzwala się z napiętych objęć dżinsowej kieszeni)

Jeremi Siziol(w myślach):-jest złotówka(!)

(stopklatka: przepocony biurant na widok kursanta pociągającego rękawy jak do zmiany aromatycznego obornika, zastyga w bezruchu, trzymając w drobnej, wilgotnej dłoni monetę
ludu, niczym biznesmen (światowej sławy) - Dżon Pol Cwaj na mekkańskiej mównicy
chwytający dusze swojej radosnej trzódki)

Jeremi Siziol(w myślach):- silne, silnie owłosione ręce prawdziwego mężczyzny łączące się
w futrzasty tors, odstające sutki z łaskoczącym wąsem, poniżej napięty worek brzuszny
napełniany regułowo mięchem i kartoflami, i jeszcze poniżej...o tak...słodki, żylasty
przyrząd mojego, mnie ukochania, figlak filuterny-jednym słowem-szczery pitol-poezja na
co dzień i na co wieczór, prawdziwa sztuka, pełnia szczęścia, Dżizuralem okopułowane
przyciasnym majtkiem niejednolitego koloru miękkiej pinakolady.

J. S. (dalej w myślach, głośno wzdychając):-...impreza firmowa w sali klubowej
Klubu Emeryta i Rencisty: balony, serpentyny, wódeczka, browar i cały ten szajs, i on,
pewny siebie, gliniany i pękaty, z kubistyczną głową kubkami podlewaną 60-procentową
Stolicą, twardy - nie sztywny, napięty - nie spięty, i ja za jego kołnierzem, w miłosnym
uścisku układający ma parkiecie kolorowe plamy ustnej fontanny, a potem noc w
Józefówce i zmartwychwstanie po implementacji w skotłowanej, małorolnej, kwietnej pościeli..

J. S. (podnosząc rzęch):- Paneeee dostanę tom złotówkę ?!
J. S. (z otulającą pieszczotą w pluszowym głosie):- Tak jest, panie Józefku

Mentol:- przesadziłeś stary

(...i stało się, Adi dotknął Gadcenter, tak całkiem sykstyńsko, efemeryczna synteza
pękłej i bestyi, fuzja PH wierzchniej nawierzchni dwóch ciał, nieskończony układ
ambiwalentny w punkcie czasu, dłoniostyk, stosunek palcami, orgazm powierzchowny ze
słonym wytryskiem oczodolnym i wzruszonym prąciem, w skrócie- westchnienie miłości
w zakłopotaniu chwili)

Akt Il

J. S.(In my mind):- Ja frandzlolę!- pedał, jak boga kocham - Pedał, jak Bum Cyk Cyk i Fiku Mik -
normalna, realna ciota,, i jeszcze jego twarzyczka ogolona po sam spocony sufit
i obcisłe łachy ze Szmatex-u lub innego różowego lumpeksu. Poza tym patyczak -
- wideł ze snopkiem nie podniesie, szybciej się zesra na miękko swoim pisiorłapem.
Musiał bym go sporo nauczyć...

J. S.(obliczając wektor zwrotny w kierunku drzwi):- To wszystko, tak ?
J. S.(niepewnie):-No tak

J. S.(pośpiesznie, wychodząc pośpiesznie z lekkim, prawie niewykrywalnym uśmiechem w
kwadracie):- Dowiedzenia.
Mentol:- Do wiedzenia!
J. S.:- Do widzenia
Mentol:- eci peci

J. S.(w myślach):- muszę go jeszcze sporo nauczyć

(zwiewny trzask - biurant na posterunku znowu sam)

J. S. (w myślach, z poradlonym czołem):- On dał 5, ja dałem cztery - 3-rzy złote z
tych 133 co wpłacał wcześniej plus jeden zeta z moich, skąd ten uśmiech MonaLisy z
jego popękanych, grubych warg; dostał w sumie 3-rzy złote ze swoich...

Mentol:- Cztery!
J. S.(w myślach):- trzy!
Mentol:- Cztery!
J. S.(w myślach, zdenerwowany):- Trzy!
Mentol:- pięć
J. S.(w myślach):-wpłacał
Mentol:-wpłacał
J. S.(w myślach, nieco uspokojony, jak nietrzeźwy drajwer wracający z pola na drogę):-No

Mentol:- Wpłacał
J. S.(w myślach):-?

Mentol:- cztery, eci peci
J.S.(zdenerwowany w myślach):- wpłacał złotówkę
Mentol:- Wpłacał złotówkę

J. S.(w myślach, oburzony):-wpłacał złotówkę!, a ty wydałeś mu cztery!
Mentol:-Ty wydałeś, eci peci
J. S.(w myślach, uchwyt myśli, stan pobudzenia):- nie, już wiem - wpłacał pięć, ja wydałem
mu cztery, bo potrzebna była od niego tylko jedna złotówka
Mentol:- wydałeś jemu z jego kasy (3 złote)
J. S.(w myślach):-5-3, a więc wpłacił na egzamin tylko 132 złote! Stąd ten szemrany uśmiech!

Mentol:-nie, 131zł
J. S.(w myślach):- dziękuje
Mentol:- proszę, sporo Cie jeszcze muszę nauczyć
J. S.(w myślach):- ale to jeszcze wisi trzy i mi złotówkę (?!)

Mentol:- eci peci
J. S.(podnosząc głos):- tak nie może być!
J. S.(w myślach):- ale nie mogłem od niego wziąć całych 5zł-ych, bo by było 138zł, bo
to by było za dużo na egzamin..., a moja złotówka gdzie ?!

Mentol:- w dupie
(pauza)
Mentol:- idź do kibla
J. S.(podnosząc się ze sprężynującego, gąbczastego fotela):- no to idę się wysrać, eci peci.


SCENA dwa
Zapadający na ciężką chorobę psychiczną uporczywej
irrealności nocnej wieczór podryguje reminiscencją świetlistego
wiosennego dnia przez zapajęczynowaną szybę
ograniczoną plastykowymi ramami kiblowego okna.
W tle słychać psychodelicje diskopolo.



Akt I

Mentol:- nie! Tylko nie siadaj!
J. S.(w myślach):-Ale ja chcę kupę (!)
Mentol:- Pamiętasz jak miałeś 13lat?!
i klopozaur cie zaatakował i złożył jaja
w jelicie grubym przez długi język, żaden lekarz nie
mógł ci pomóc, nawet Kępiński. Gdybyś nie wypił Acze, to nigdy
te jaja by się nie rozpuściły i nigdy byś ich nie wydalił z siebie!

J. S.(w myślach):-Ale ja muszę!
Mentol:- to na mmałysza (!)
J. S.(w myślach):- dobrze

(Viceroy w zęby, zapalniczka, płomień, głęboki wdech)

J. S.(w myślach, lekko roztrzęsiony, ale bardziej przez napięcie podskórne):- trzy, pięć złoty
,cztery i jeden mój, i jeden jego, i jego pięć...
(pauza)

J. S.(w myślach):- jego cztery i jeden, nie pięć(!)

(popiół uderza z niezauważalnie druzgocącą siłą w spoczywające w pogiętym siodle spodni
różowe slipy)

Mentol:-eci peci
J. S.(w myślach):- jeszcze raz: jego 3-rzy złote i 130 i moja złotówka, ... a
Honkong gdzie?

(nagle daje się słyszeć straszliwy rumor docierający z korytarza, jakby jednoosobowe
stadko wybiegało z ubojni na hurra, zamiast przyzwoicie, z kulturą, gęsiego)

Gostek szalejący na korytarzu z feromonem XXY w głośnym głosie:-
-Gdzie są ku... moje ogórki!?
Gdzie są kur... moje ogórki!?
Gdzie one są? Gdzie ogórki?!

(raptownie, po impetalnym, butnim uderzeniu, drzwi do ubikacji otwierają się, niemiłosiernie,
choć krótko przy tym hucząc i przy okazji obezwładniając zaromatyzowane powietrze)

Gostek, który szalał na korytarzu z feromonem XXY w głośnym głosie:-
-Ty koleś gdzie są moje ogórki?
J. S.:- Jakie ogórki?
Gostek, który szalał na korytarzu...(prawdopodobnie autor):- Moje ogórki, kiszone ku...!

(imicz spływającego gówniastym błotem ciężkiego obuwia staje się coraz bardziej irytujący)

J. S.:- Nie wiem proszę pana
Prawdopodobnie autor:- Jak to ku... nie wiesz ?!
J. S.:- No nie wiem
Prawdopodobnie autor:- To tak to, tak?!
J. S.:- No tak

(w toalecie płytki naziemne są jeszcze bardziej połyskliwe niż na korytarzu, może to
dlatego, że ciągle są mokre, w ogóle inaczej wyglądają, mimo że są takie same (nawet
fuga jest inna, jakaś słomkowa czy wyblakło żółta))

Mentol(w myślach):- teraz i ja widzę jej majtki
Prawdopodobnie autor:-Tak to dalej nie będzie, po teatrzyku ku....a!
Mentol:- Ale ja chciałem jeszcze coś powiedzieć (!)
J. S.:- Ja też
Autor(prawdopodobnie autor):- Gówno mnie to obchodzi, koniec ku....a, koniec!
(no to koniec)



KONIEC
















Cast
(za udział wzięli)

Józef S. : znowuniezapamietam
Jeremi Siziol : znowuniezapamietam
Mentol : znowuniezapamietam
Autor(prawdopodobnie autor) : znowuniezapamietam
Nauczycielka tańca nowoczesnego : znowuniezapamietam
Gostek szalejący na korytarzu : znowuniezapamietam
Okno ubikacyjne : znowuniezapamietam

scenariusz i reżyseria : znowuniezapamietam
(na motywach ekranizacji pod tym samym tytułem,
Śniętego Tobiasza z Akwarium)
scenografia : znowuniezapamietam
choreografia : znowuniezapamietam
kostiumy : znowuniezapamietam
(fragment biby 2u tysiąclecia ("Mowa do Rektora")
przełożył z grekopolitechnicznego i opracował: znowuniezapamietam)

downloader : znowuniezapamietam
uploader : znowuniezapamietam
ripper : znowuniezapamietam

patron medialny : Antua Kępiński SA
światło : znowuniezapamietam
cienie : znowuniezapamietam
engine : znowuniezapamietam
errory: znowuniezapamietam

special thanks to znowuniezapamietam


..(całość zroszona zapachem niemytej przeterminowanym Ajax-em podłogi)

Odpowiedz
#2
Najpierw popracuj nad estetyką tekstu: postaci pogrub, didaskalia możesz oddzielić od reszty np. kursywą. Bez tego czyta się niezbyt fajnie.
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz
#3
W pełni zgadzam się z Mestari. Dość niekomfortowo mi się czytało bez odpowiedniego formatowania tekstu.
Aczkolwiek nie jest, moim zdaniem, tak najgorzej, jeśli chodzi o samą treść. Było zabawnie, z humorem.
Ciekawie operujesz słowem. Jednak miejscami miałam wrażenie, jakbyś na siłę chciał wykształcić jakiś nastruj, a nie wychodziło Ci to.
Czytało mi się szybko i w sumie... przyjemnie.

Tyle.
Everything it's possible...

Heart

Odpowiedz
#4
(07-02-2012, 12:28)Azzza napisał(a): W pełni zgadzam się z Mestari. Dość niekomfortowo mi się czytało bez odpowiedniego formatowania tekstu.....
(...)
(...)
(...)
Czytało mi się szybko i w sumie... przyjemnie.

Tyle.


Big Grin
nowoedytowane
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości