Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[Dramat/Tragedia] Sąd nad Balladyną
#1
Obawiam się, że znajomość utworu Słowackiego jest niezbędna do zrozumienia mojej sztuki. Jest ona w pewnym sensie dalszym ciągiem.

Występują: Balladyna, Alina, Matka, Grabiec, Bóg, Anioł I, Anioł II

Scena I (i jedyna)

(Ogromny, pusty pokój z białymi ścianami, dwa okna – z jednego widać księżyc, z drugiego słońce. Nie ma drzwi. Na samym środku stoi drewniany stół przykryty obrusem w tym samym kolorze. Na stole widać talerz z pokrojonym chlebem oraz sól. Balladyna leży na podłodze. Jest ubrana w kontrastującą czarną sukienkę, czoło przysłania charakterystyczna czarna opaska. Dziewczyna powoli wstaje.)

Balladyna:
Piorun – nie piorun.
Śmierć – nie śmierć.
Śmiać mi się chce i płakać równocześnie.
Nie wzięłaś mnie, Śmierci, za wcześnie?
Czy będę się tłumaczyć roztargniona?
Czy też uklęknę w rozpaczy?
Bóg i tak mi nie wybaczy.
O Mamusiu, o Siostrzyczko!
Ja do stołu nakryję, ja drzwiczki otworzę.
O Boże! O Boże! Zmień mnie w nicość...


(Bóg wchodzi przez okno, jakby przez normalne drzwi. Towarzyszą Mu dwaj aniołowie. Podchodzą do Balladyny.)

Bóg:
Gość śliczny, gość długo czekany!
Zawitał wreszcie w nasze bramy.

Anioł I:
Przybyła ze wsi dziewucha,
która sumienia nie słucha.

Anioł II:
O królu mój złoty, królu różany!
Dlaczego jesteś na czarno ubrany?

Bóg:
Dla pani tak eleganckiej
nie wystarczą podłogowe bele.
Niech przybędą wnet fotele!

(Wyrastają z podłogi dwa wielkie, puszyste fotele. Jeden kruczoczarny, drugi śnieżnobiały. Jak nietrudno się domyślić, Bóg siada na białym, Balladyna na czarnym.)

Bóg:
Balladyno, drogie dziecię,
co robiłaś w tamtym świecie?
Opowiedz mi dokładnie swoją historię.
Od narodzin aż do zgonu.
Ponoć dosiadałaś tronu?

Balladyna:
Mówić ciężko, milczeć straszno.
W głowie uczuć, wspomnień stada.
Jakaż na nie rada?
Biegną myśli, jakby wilków sfora.
Powozem Kirkora do krwawego jadą bora.
Powóz na niby zepsuty.
Graf strzałą amora przekuty.
Z Bogiem rozmawiam?
Czy z wyrzutem sumienia?

Bóg:
To bez znaczenia.
Teraz jestem sprawiedliwym sędzią.
Za dobre wynagrodzę, za złe ukarzę.

Anioł I
Daj popalić wrednej marze!

Bóg:
Nie tak prędko, cierpliwości.
Nie odstraszaj wszystkich gości.
Gdzie aniołom tak się śpieszy?
Balladynka aż się peszy.
Mów dalej.

Balladyna:
Nie minęło wiele czasu
poszłam z siostrzyczką do lasu.
Blade niebo, wystraszona wierzba,
nazbyt żywa, jak na drzewo.
Ptaki w gniazdach się zatrzęsły.
Obłąkanymi kroki stąpałam
naprzód, niby kocica żądna zdobyczy,
złocistych brylantów, rycerzy, przyjęć.
Sam szatan może mi bić brawo.
Zrobiło się krwawo. Ratunku!
Tęskno mi do tej chwili,
kiedy wszyscy jeszcze żyli.
Pomocy! Z nieba leci wielka malina.
Wygląda jak Alina!

Anioł I
Dwie wielkie maliny.

Balladyna:
Chcę do matuli!
Niech mnie natychmiast przytuli!


Anioł II
Ta stara, głodna, zmoknięta brzydula
to królowej jest matula?

Balladyna:
Nie, przyszła prosić o okruszek chleba,
niech stąd prędko zwiewa!
Tak, to moja ukochana matka...
Życie za mnie oddała i nic nie wydała, nic...
Niegodna jestem zwać się jej córką.

(Pierwsza wielka malina zmienia się w Alinę, druga w Matkę.)

Matka:
Córko! Balladynko!
Siedziałyśmy pod
tymi drzwiami stęsknione
trzy wszechświata wschody.
Serca nam drżały, choć
oczy pozornie się śmiały.
Twój wzrok jakiś nieprzytomny.
Przyjmij ten podarek skromny.
Uplotłam grzebień z chmury
dla mej rozpieszczonej córy.
Nie cieszysz się, łza Ci z oczu płynie?
Jakby cała Wisła po Lachów krainie...

Balladyna:
Dziękuję. Odejdź już.

Matka:
Odejdź i odejdź, mów matko paciorek.
Nic się nie zmieniłaś. Może chociaż prosisz?

Balladyna:
Nie, nie proszę. Każę!
Każę cicho, przez łzy z tęsknoty za Tobą...

Alina:
Już dość rozpaczy,
Alinka Ci wszystko wybaczy.
Te węże w dzbanie, nóż i zabijanie.
Poproś o wybaczenie,
a usiądziemy koło siebie.
Porozmawiamy, jak dawniej, pośmiejemy się...

Balladyna:
Prosić? Odejdź, bądź zdrowa.
Ty umarłaś we wsi, ja jestem królowa.
O Boże! Wymykają mi się spod kontroli słowa.

Alina i Matka znikają.

Anioł II
Królowa podła zmyślonego godła.

Bóg:
Mów dalej, Balladyno.

Balladyna:
Ognisko we mnie płonie! Gniew mnie rozpiera.
Powiedzieć, co jeszcze me serce uwiera?
Dziwną przyjemność sprawia, gdy winy się wyjawia.
Wyrzekłam się w dzieciństwie nieba...
Kłamałam, zmyślałam, ile tylko było trzeba.
Najbardziej chyba udana była opowieść o kochanku Aliny.
Znacie, czy powtórzyć?

Anioł I
Znamy, przejdź do nowych trupów.

Balladyna:
Znów w gardle coś mnie ściska.
Słowa uciekają.
Opaska na czole tak bardzo uciska.
W ciągłych obawach i lękach
sunęłam od komnaty do komnaty,
od kochanka do męża i na odwrót.
Od celu do celu...
Zawładnął mną strach i trach, i trach!
Rycerz Kirkora, co zbyt dużo wiedział,
prosto do nieba poleciał.
Mieczem ruszyłam,
duszę od ciała oddzieliłam.
Sekretu nikt się nie dowie,
póki rozum w mojej głowie.
Władza to okrutna żądza,
rozliczne szkody na ziemi wyrządza.
Król dzwonkowy niedługo cieszył się z korony.
Nie zadzwonią już dzwony na jego rozbawionej głowie,
oddajmy się żałobie.
Pustelnik, przemyślna człeczyna,
wiedział, że to moja wina.
Pół chleba, pół miasta, pół kraju, całe moje serce!
Rozumiecie, że to bardzo wiele?
Dlaczego nie mogło odbyć się wesele?

Bóg:
Nie pójdziesz, nieszczęsne dziewczę, do nieba.
Starczyło pół chleba.

Balladyna:
To co ze mną będzie?


Bóg:
Z aniołami się naradzę i wnet wyrok zdradzę.

(Balladyna wygląda przez okno (po stronie słońca) i widzi siedzącego na chmurze Grabca.)

Balladyna:
Grabiec! Grabiątko! Poznajesz swoje dziewczątko?

Grabiec:
Co tu robisz, głupia babo?
Na twój widok robi mi się słabo.
Oczy jak węgielki czarne,
życie z tobą będzie marne.
Nieślubne dziecko
nosisz w swoim łonie.
Krwią splamione obie dłonie.
Twarz blada, co za zmora.
Bezbarwne, posępne usta,
w środku także jesteś pusta.
U stóp piękniejszej moje serce leży.
Jeziorem, cudownie mokra, włada.
Jest mi nade wszystko rada.
Każdy wieczór, każdą chwilę
spędzam z nią tak mile.
W każde południe, w każdy ranek
plecie mi z kwiatów wianek.
Zaklęć zna cały stos
i ma bardzo ładny nos.
Idź już. Bóg Cię woła.

(Balladyna siada z powrotem na krześle.)

Bóg:
Nie patrz na mnie tak żałośnie.
Werdykt zapadł jednogłośnie.
Póki istnieje wieczność,
póki istnieje czas,
twoim domem będzie las.
Masz zbierać przez wieki maliny,
jak niegdyś w towarzystwie swej siostry Aliny.

Balladyna:
Jedno wcześniej mam marzenie:
prosić ją o wybaczenie.

Bóg:
Niechaj się spełnią wyroki i marzenia.
Czy są jakieś zastrzeżenia?


Pozdrawiam Gadi
Odpowiedz
#2
Czułam się jakbym waliła głową w mur to czytając. Co cię natchnęło do napisania czegoś takiego? Przecież każdy wie, że szkolne lektury są niedobre i złe, mogą wyssać nam mózgi i dusze. Więc mówię: nigdy więcej lektur!
Ale gdyby jednak usunąć to z listy szkolnych książek, to powiem, że było nawet ciekawe.

prdz. Bandi Wink
[Obrazek: eviloffrankenstein.png]
Odpowiedz
#3
Moim zdaniem niektóre lektury szkolne są na prawdę wspaniałe! A Balladyna szczególnie mi się podobała. Podła bezwzględna kobieta. Ona nie zapomina, że kiedyś umrze, wierzy w Boga, ale świadomie wybiera zło. Obłąkana przez wyrzuty sumienia popełnia z dumą kolejne morderstwo. Nijaka Alina. Nieszczęsny Kirkor. Głupawy Grabiec. Uważam również, że Słowacki ma kapitalny styl pisania. Natchnęło mnie to, co stworzył.

Pozdrawiam
Gadi
Odpowiedz
#4
Kapitalny? Dyskusyjne Smile

Osobiście zastanawiałam się zawsze, co ćpał - razem z Mickiewiczem.
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz
#5
Leki na choroby płuc musiałby być bardzo wizjogenne. A skąd choroby płuc? Widziałyście kiedyś romantyka zapiętego na ostatni guzik?
"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz
#6
(12-12-2010, 14:51)gadi napisał(a): Natchnęło mnie to, co stworzył.

No to gratuluję. Big Grin
Mnie żadna lektura nigdy nie zainspirowała, więc podziwiam. I szanuję za miłośc do polskiej literatury. Smile
[Obrazek: eviloffrankenstein.png]
Odpowiedz
#7
Działająca bez skrupułów egoistka, uzurpatorka tronu, inicjatorka spisku przeciwko własnemu mężowi oraz wielokrotna zabójczyni. To cała Balladyna. Już dwa razy przerabialiśmy tą lekturę. Podoba mi się "Sąd nad Balladyną". Tylko trochę dziwnie przedstawione... Ale okej . Wink
Odpowiedz
#8
Balladyna - moim zdaniem świetna książka. Pomysł na kontynuację niezły, ale niestety wykonanie trochę utyka. Jakkolwiek forma jest w porządku - udane rymy i składnia, tak zakończenie... po prostu niszczy obraz Balladyny i Słowacki pewnie przewraca się w grobie.
Cytat:Balladyna:
Jedno wcześniej mam marzenie:
prosić ją o wybaczenie.
- większego banału wymyślić się nie dało? Tongue
Si je ne pouvais écrire je serais muet,
condamné a la violence dans la dictature du secret.

Po śmierci nie ma przyjemności.

[Obrazek: gildiaBestseller%20proza.jpg]
Odpowiedz
#9
Nie ma drzwi. Na samym środku stoi drewniany stół przykryty obrusem w tym samym kolorze.
-To znaczy jakim kolorze, bo w opisie żaden nie pada?

Balladyna leży na podłodze. Jest ubrana w kontrastującą czarną sukienkę, czoło przysłania charakterystyczna czarna opaska.
- kontrastującą z czym? z podłogą?

O Mamusiu, o Siostrzyczko!
Ja do stołu nakryję, ja drzwiczki otworzę.
- nie mam zielonego pojęcia dlaczego mamusia i siostrzyczka są wielkimi literami, ale pomijając to, zdrobnienia w jej ustach brzmią śmiesznie

Podziwiam odwagę, bo do mistrzowskiego pióra Słowackiego dużo Ci brak. I nie chodzi o statyczność (chociaż jest statycznie), nie chodzi o kulawe rymowanie i brak rytmiki (chociaż kuleje i rytm gubisz), ale przede wszystkim o słownictwo, pewien fason w budowaniu zdań, płynność przekazywania toku myślenia.

Właściwie, to nie wiem, po co ten tekst powstał, bo po lekturze "Balladyny" wiadomo, że zostanie ona potępiona. Po cóż opisywać oczywistą oczywistość? Dla mnie oscylowanie takich utworów nie ma większego sensu. Są, ale może w dziedzinie ff istnieć mogą.
Pozdrawiam.
Jaki będzie po nas ślad? Co zostanie, a co zginie?
Tysiąc zalet, milion wad, biały ekran w pustym kinie...


Odpowiedz
#10
Mestari:
oni nie ćpali! Z tego co mi wiadomo, chlali absynt w ilościach, w jakich ryby mają do czynienia z wodą Big Grin
chociaż kto wie, może popalali też opium. Ech, piękne czasy... Big Grin
Odpowiedz
#11
Całkiem całkiem. Przyjemnie się czytało. Bardzo oryginalne. Nic dodać, nic ująć.
Odpowiedz
#12
Pod względem technicznym jest, według mnie,dobrze, ponieważ czytało mi się płynnie oraz przyjemnie. Bardzo lubię "Balladynę" Słowackiego, jednak Twoja też mi się podoba, choć do pierwowzoru jeszcze jej brakuje. (Jest dla mnie trochę zbyt naiwna, choć, jak już wcześniej wspomniałam, niepozbawiona uroku). Smile

Cytat:Anioł I
Dwie wielkie maliny.
Zamiast tego bardziej pasowałyby mi w tym miejscu didaskalia.

Cytat:Zaklęć zna cały stos
i ma bardzo ładny nos.
"Głos" bardziej mi tutaj pasuje, ale to tylko moje sugestie. Big Grin
Pozdrawiam
"Zdaje mi się, że widzę... gdzie? Przed oczyma duszy mojej" - William Szekspir
Odpowiedz
#13
Uwielbiam Balladynę, twoja kontynuacja też jest niezła Wink
Bardzo przypadł mi do gustu twój pomysł. Co do wykonania... Moim zdaniem, mogło być lepiej. Miejscami zgubiłeś rytm. A Balladyna nie pozostała do końca Balladyną... Chyba, że taka przemiana to część twojej wizji?
Odpowiedz
#14
Łał! No, myślę, że śmiało można rzec, że mamy w naszych szeregach drugiego Słowackiego! Smile
Gratuluje i pozdrawiam,
Azz.
Everything it's possible...

Heart

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości