Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[Dramat/Komedia] La Banda Letteraria
#1
SCENA I

Mała kawalerka w rozpadającej się kamienicy w niezbyt malowniczym zakątku Chicago. Kurz sennie zalega na podłodze i szafkach, czasem wesoło harcując w świetle zachodzącego, wieczornego słońca. Przez jedyne otwarte okno sączą się promienie wspomnianej wcześniej gwiazdy, światło czerwonych neonów na budynku naprzeciwko, zapach spalenizny z sąsiadującego McDonaldsa i hałas samochodów.
Pomiędzy stosami pudełek po pizzy i opakowań po chińskim jedzeniu na wynos przy biurku siedzi Janek Skryba - zarośnięty, blady, błędnym wzrokiem błądzi po kartce papieru, na której stawia kolejne litery. Po chwili odsuwa się od biurka, przeciąga się i rozmarzonym wzrokiem patrzy przez okno.


Janek
Tak, tym razem to musi się udać... Ta książka to będzie bestseller. Nareszcie zdobędę sławę i pieniądze!

Pukanie do drzwi

Janek
No dobra, tytuł doszlifowany, papier jest. W takim razie bierzmy się do roboty.

Bardziej natrętne pukanie do drzwi

Janek
Patrzy z niepokojem na drzwi
Lepiej nie otwierać, to może być komornik z nakazem eksmisji. Człowiek zalega z czynszem od dwóch lat i od razu wielka afera… Na szczęście, kiedy będę bogaty, wyprowadzę się z tej dziury i zamieszkam w Beverly Hills...

Drzwi zostają wyważone i upadają na ziemię wzbudzając pokaźną chmurę kurzu. Z niej wyłania się trzech mężczyzn z bliznami na twarzach - dwóch osiłków i jeden z cygarem w ustach. Wszyscy mają na sobie brązowe kapelusze i prochowce w jaśniejszym odcieniu tegoż koloru.

Ten z cygarem
Z włoskim akcentem do jednego z osiłków
Parabolli, nie musiałeś ich wyważać, przecież są otwarte.

Parabolli
Yyy... tak, szefie, zapamiętam.

Ten z cygarem
Ja myślę
Do Janka
Czy pan Janek Skryba? Dobrze zapowiadający się pisarz nowego pokolenia?

Janek
Tak, to ja. Kim wy do cholery jesteście?! I czemu wyważacie moje drzwi?!

Ten z cygarem
Ja tu zadaję pytania!
Do drugiego z osiłków
Paralelli, kto tu zadaje pytania?

Paralelli
Eee... pan, szefie.

Ten z cygarem
Widzisz, bledziuchu? Ja tu zadaję pytania.
Wyjmuje cygaro z ust
Wiesz, kim jestem?

Janek
Nie.

Ten z cygarem
Nazywam się Epitetti, Fabio Epitetti. Wraz z moimi, hm... kolegami przyszliśmy złożyć ci propozycję.

Janek
Czyżby?

Epitetti
Daruj sobie tę ironię, nie jesteś godzien jeszcze jej używać. Poza tym chyba się zapomniałeś.
Puszcza oko do Parabollego, ten wyjmuje spod płaszcza siekierę i wbija ją w biurko przed Jankiem.
Ja tu zadaję pytania.

Janek
Przerażony
Tttak, oczywiście.

Epitetti
A więc, na czym to ja skończyłem...

Paralelli
Na propozycji, szefie.

Epitetti
Ach, tak. Dziękuję, dobry osiłek.
Rzuca mu ciastko, Paralelli łapie je w usta w locie
A więc, propozycja. Jak wiesz, każdemu może się zdarzyć wypadek.
Wybija szybę
Jedne są mniej groźne, inne bardziej. Nie wszystko jest trwalsze niż ze spiżu. Ktoś może wyważyć ci drzwi, wybić okno. Spadniesz ze schodów lub jakaś zabłąkana kula trafi cię w głowę, a wiesz, że w Chicago o to nietrudno, zwłaszcza, jeśli jesteś pisarzem, który podejmuje niewłaściwe decyzje.
Parabolli przewraca regał z książkami, Paralelli wyjada jedzenie z lodówki
Ale na szczęście są ludzie tacy jak my, którzy oferują pomoc. Nasza organizacja zrzesza pisarzy z całego miasta i zapewnia im ochronę przed… nieszczęśliwymi wypadkami. W zamian za ochronę prosimy tylko o niewielki procent z zysków ze sprzedaży książek.

Janek
Czyli jesteście mafią?

Epitetti
Mafia to takie brzydkie słowo, wolałbym określenie... rodzina, wspólnota.

Janek
Taaak, rodzina.

Epitetti
Co ci mówiłem o ironii?

Janek
Ignoruje uwagę
Załóżmy, że się zgodzę. Ile musiałbym zapłacić?

Epitetti
Ach, niewiele, to takie symboliczne kwoty.
Wyciąga kartkę spod płaszcza
Oto cennik opłat za środki stylistyczne i motywy literackie użyte w twoich książkach.

Janek
Bierze cennik i z rosnącym przerażeniem w oczach czyta
Że co?! Pięćdziesiąt dolarów za każde porównanie homeryckie?! Za onomatopeje dwadzieścia? Za każdy motyw sokoła piętnaście? Mam za każdego cholernego sokoła płacić piętnaście dolców?!

Parabolli
Wyrywając pierze z poduszek
Za każdy motyw, nie za każdego sokoła!

Epitetti
Spokojnie, on pisze książki, nie nowele, skąd miał wiedzieć?

Janek
Oddaje cennik
Dziękuję, ale nie skorzystam. Nie mam pieniędzy nawet na jedzenie, a co dopiero na te bezsensowne opłaty.

Zapada niezręczna cisza


Epitetti
Stoicko spokojny
Nie musisz odpowiadać teraz. Dajemy ci dwadzieścia cztery godziny na namysł. Mam nadzieję...
"Przez przypadek" odsłania ukrytego pod płaszczem Thompsona
... że podejmiesz właściwą decyzję

Epitetti
I pamiętaj, nieszczęścia chodzą po ludziach.
Wychodzą
Uważaj, jak będziesz wychodził. Ktoś tu chyba "przypadkowo" rozlał olej na schodach.
Znikają przy śmiechu Paralellego i Parabollego

Janek
Chryste...
Siada na krześle i ogląda zdemolowane mieszkanie. Nagle pojawia się delikatna mgiełka zwiastująca retrospekcję. Słychać fragment starej audycji radiowej

Głos z radia
... tak, Thompson to jedna z najbardziej śmiercionośnych broni. Przy sprzyjającej pogodzie i układzie planet seria z niego mógłby zburzyć średniej wielkości budynek ze zbrojonego betonu...

Głosy milkną, przed oczami Janka pojawiają się sugestywne obrazy ludzi podziurawionych jak sito lub odstrzelonymi głowami, kupek mięsa trudnych do zidentyfikowania, pokrwawionych ścian. Po chwili te obrazy także znikają.


SCENA 2

Gabinet Vita Scozzari, o czym informuje nas tabliczka z nazwiskiem postawiona na biurku. Przez żaluzje w oknie wpada rozproszone światło dnia. Przed oknem, naprzeciwko drzwi stoi biurko, przy którym siedzi Vito. Ma na sobie garnitur, na szyi mucha. Głowę zdobią zaczesane do tyłu włosy, a twarz wąsy.
Po obu stronach pokoju, przy ścianach stoją półki z książkami. Na krześle obok drzwi siedzi mężczyzna w białej koszuli i spodniach od garnituru, którego imię jest jeszcze nam nieznane.
Wchodzą Epitetti i Janek


Epitetti
Klęka przed Vitem, całuje jego sygnet
Witaj, padre.

Vito
Zachrypniętym głosem
Witaj, Fabio.

Janek
Stoi na środku pokoju
Dzień dobry, panie… Scozzari.

Epitetti
Do Vita
Ten człowiek, Janek Skryba, przychodzi prosić cię o zwolnienie z haraczu… to znaczy, opłaty za ochronę.

Vito
Powoli odwraca się do Janka i patrzy nieufnie
Przychodzisz do mnie w dniu wydania mojej najnowszej książki i prosisz: „Donie Scozzari, pozwól mi nie płacić”. Nie prosisz jednak z szacunkiem, ani myślisz nazwać mnie Ojcem Chrzestnym.

Janek
Przepraszam, nie wiedziałem, jak się do ciebie zwracać, Ojcze Chrzestny. Co do mojej prośby, to powiem, że po prostu nie mam pieniędzy, żeby wam płacić.

Vito
Spędzasz czas czytając książki?

Janek
Oczywiście.

Vito
To dobrze. Mężczyzna, który nie czyta książek, nigdy nie będzie prawdziwym mężczyzną.
Zaciąga się cygarem
Jestem miłośnikiem dobrej literatury. Dlatego chcę, żeby dobrzy pisarze nie musieli obawiać się o swoje życie. Pieniądze nie są ważne, ważna jest sztuka i ludzie, którzy ją uprawiają. Nielicznym proponujemy naszą ochronę, ochronę rodziny.
Robi chwilę przerwy, po czym kontynuuje
Podobasz mi się, chłopcze. Możesz daleko zajść, dlatego na razie nie będziesz musiał płacić. Jednak pewnego dnia, ten dzień może nigdy nie nadejść, poproszę cię o przysługę. Ale do tego czasu traktuj to jako prezent z okazji dnia wydania mojej książki.

Mężczyzna zrywa się z krzesła

Mężczyzna
Ojcze, jak możesz?! Nie po to harujemy na dobrobyt rodziny, żebyś dawał kredyty takim pajacom jak on!

Vito
Mario, chłopcze, jak możesz? Nigdy więcej nie wyjawiaj przy osobach spoza rodziny, co myślisz. Ufam temu panu. To wystarczy.

Mario
Nie, nie pozwolę na to! Narażałem życie, byłem trzy razy w więzieniu! Nie pozwolę, żebyś teraz roztrwonił majątek!
Wyciąga pistolet i celuje w Janka
Zaraz usunę problem. Wystarczy jedno twoje słowo.

Vito
Nie cierpię przemocy, Mario. Jestem biznesmenem. Krew to duży wydatek. Ale teraz widzę, kto jest z rodziną, a kto nie.
Spogląda na Epitettiego, ten wyciąga pistolet.
Pamiętaj – kto zaproponuje zabicie potencjalnego pisarza... jest zdrajcą. Nie zapomnij.

Epitetti
Celuje do Maria
Mario, jesteś moim starszym bratem i cię kocham, ale nigdy więcej nie występuj przeciwko rodzinie. Nigdy.
Strzela. Mario osuwa się na podłogę. Janek zatacza się na ścianę i dłonią zasłania usta.

Vito
Do zwłok Maria
Pracowałem całe życie. Dbałem o rodzinę. Odkąd cię przygarnąłem, wyciągnąłem z rynsztoku razem z twoim bratem, kiedy byłeś mały, traktowałem cię jak jej część. Myślałem, że gdy nadejdzie pora, to ty będziesz pociągał za sznurki. Senator Mario Epitetti, gubernator. Ktoś. Kolejny pezzo da novanta. Cóż... nie starczyło czasu, Mario. Nie starczyło...
Do Janka
Możesz iść. Tak jak mówiłem, na razie jesteś zwolniony z opłat. Jesteś częścią rodziny. Kto został jej częścią, jest nią do końca życia, jak Mario.


SCENA 3

Środek nocy. Janek siedzi przy swoim biurku z głową opartą na rękach. Z radia leci smutny blues.
Nagle ktoś wyważa świeżo wstawione drzwi. Zza framugi wyłania się czterech policjantów. Jeden z nich bawi się kajdankami. Do Janka podchodzi najwyższy rangą, zapewne oficer.


Oficer
Zbieraj się, jedziesz z nami


SCENA 4

Sala przesłuchań na komisariacie. Na środku pokoju stoi metalowy stół, na nim samotna lampka świecąca oślepiającym światłem przywiązanemu do krzesła Jankowi w twarz. Po drugiej stronie stołu siedzi Oficer, przed nim leży sterta papierów. Przy drzwiach stoi ochroniarz. Milczącymi świadkami całej sceny są trzy nagie, białe ściany i jedna szyba ze szkła weneckiego.

Oficer
Uderza pięścią w stół
Przyznaj się!

Janek
Przestraszony
Ale do czego?

Oficer
Nie rób ze mnie głupka! Dobrze wiesz, do czego!
Robi pauzę, po chwili kontynuuje
Wszyscy inni się przyznali, tylko ty się jeszcze opierasz. Johnny Rączka, Max Śliskie Paluszki, Robbie "Lepkie Rączki" Johnson, Steve Centuś, Danny "Kopsnij Dolca" Brooks... Sypnęli cię. Przyznali się do wszystkiego. Gra skończona. Po herbacie. Musztarda po obiedzie. Po ptakach. Game over.

Janek
Ale ja w życiu nie słyszałem o tych ludziach!

Oficer
Śmieje się szyderczo
Tak, jasne, wszyscy tak mówią. No już, skarbeńku, kochaniutki... przyznaj się, oszczędzisz kłopotu sobie i nam.

Janek
Ale ja naprawdę jestem niewinny...

Do Oficera podchodzi Posterunkowy

Posterunkowy
Panie oficerze, pomylił pan sprawy. To jest Janek Skryba, nie Louie Wyrywacz Jelit.

Oficer patrzy z niedowierzaniem na Posterunkowego, odwraca jedną z kartek i zaskoczony zwraca się do Janka

Oficer
Rzeczywiście, patrzcie państwo...
Z uśmiechem, teraz już spokojnie
Przepraszam najmocniej, panie Skryba. Każdemu się może zdarzyć pomyłeczka. Jestem człowiekiem i nic, co ludzkie nie jest mi obce, także błąd. Może kawki?

Janek
Zrezygnowany
Nie, dziękuję.

Oficer
A ja chętnie.
Do Posterunkowego
Mógłbyś mi przynieść szklankę bezkofeinowej?
Posterunkowy wychodzi
A więc, przejdźmy do tak zwanego meritum, sedna, esencji sprawy, czyli innymi słowy – istoty rzeczy. Wiemy, że kontaktował się pan ostatnio z Vitem Scozzari i jego Mafią Literatów, czy tak?

Janek
Ja się nie kontaktowałem, zostałem siłą skontaktowany.

Oficer
Tak, tak, oczywiście. Widzi pan, Literaci...

Janek
Czy mógłby pan najpierw wyłączyć tę lampę? Czuję, że moja twarz już nabrała koloru skóry Kenijczyka.


Oficer
Oj, zapomniałem
Kieruje lampkę tak, żeby światło padało na stół
A więc, Literaci od lat terroryzują środowisko pisarskie w Chicago. Używając licznych epitetów, cytatów, łacińskich zwrotów, aluzji
i porównań zmuszają młodych, początkujących pisarzy do płacenia bajońskich sum za każde słowo. Czasem posuwają się nawet do sarkazmu, inwersji, pytań retorycznych i metafor, a wobec najoporniejszych ośmielają się nawet stosować zdrobnienia, kontrasty i liczne związki frazeologiczne, aczkolwiek rzadko do tego dochodzi.

Wraca Posterunkowy z kawą

Janek
Do Posterunkowego
Mógłbym poprosić o szklankę wody?

Posterunkowy z ciężkim westchnięciem wychodzi znowu

Oficer
Scozzari kontroluje też większość wydawnictw i księgarni w mieście. Od lat próbujemy go dorwać, jednak zawsze się nam wymyka. Raz przez tydzień ukrywał się w bibliotece i recytował nam sonety Szekspira. Zmusił nas tym do wezwania specjalnej brygady głuchych komandosów, ale kiedy szturmem wdarli się do działu literatury pięknej, już go tam nie było.

Wraca Posterunkowy z wodą. Stawia szklankę przed Jankiem, ten próbuje się napić

Oficer
Podchodzi do Janka i go rozwiązuje
Dlatego pana wezwaliśmy, panie Skryba. Pan ostatni widział się z Vitem i wie, gdzie aktualnie przebywa. Chcemy, żeby został pan naszym informatorem, wtyką, konfidentem, donosicielem, kablem, szpiclem, osobowym źródłem informacji.

Janek
Krztusi się wodą
Że co?! Przecież oni mnie zabiją, jak wam powiem!

Oficer
Spokojnie, zamkniemy od razu wszystkich, na pewno dostaną dożywocie. A więc, pomoże pan?


SCENA 5

Ponownie gabinet Vita Scozzari. Przy drzwiach stoi Epitetti. Padre siedzi przy biurku odwrócony bokiem do okna, w rękach trzyma książkę. Czyta ją przez chwilę, po czym odwraca się i zamyślony patrzy przez szybę na ulicę.

Vito
Oksymoron - zestawienie wyrazów o przeciwstawnych znaczeniach. Piękne słowo. Kojarzy mi się ze spaghetti mojej matki...

Epitetti
Tak, padre, spaghetti twojej matki było przepyszne.

Vito
Powiedz mi coś, czego nie wiem.

Epitetti
Część wstępująca aorty człowieka rozpoczyna się opuszką aorty utworzoną z trzech zatok znajdujących się ponad płatkami zastawki aorty.

Vito
Gładzi się po wąsach
Hmm…

Nagle przez drzwi wpadaj dziesięciu policjantów. Obstawiają okno i wszystkie ściany. Dwóch zakuwa Vita, dwóch innych - Epitettiego. Prowadzą skutych przestępców do drzwi.

Epitetti
To na pewno ten Skryba nas sypnął! Zatłukę go!

Vito
Nie, stój! On może być gdziekolwiek!

Epitetti wyrywa się policjantom, przepycha się przez tych stojących przy oknie i wyskakuje przez nie.
Wchodzi Oficer i jego sekretarz.


Oficer
I co, dorwaliście wszystkich?

Policjant
Wskazuje na okno
Melduję, że jeden przed chwilą uciekł przez to okno

Oficer
Cholera, nie zdążymy ostrzec Janka.

Sekretarz
Nie szkodzi, Janek od razu po wyjściu z komisariatu pobiegł na lotnisko.

Oficer
Miejmy nadzieję, że Epitetti go nie znajdzie.


EPILOG

Pięć lat później, Egipt. Promienie palącego słońca odbijając się od kamiennych ścian piramid. U podnóża jednej z nich stoi Arab z twarzą owiniętą chustą i jego wielbłąd. Wokół kłębią się turyści. Sto metrów dalej znajduje się stoisko z kamiennymi figurkami Sfinksa po dziesięć dolarów za sztukę. Ich sprzedawca podchodzi do każdego turysty z jedną z nich.
Do Araba i jego wielbłąda podchodzi mężczyzna w garniturze.


Mężczyzna
Ile za przejażdżkę?

Arab
Dwie dychy.

Mężczyzna
Co?!

Arab
Eufonia być dobry wielbłąd. Dobry jeździć. Nie śmierdzieć. Lepiej od inne wielbłąd. Dlatego dwie dychy.

Mężczyzna
Dobra, dobra. Od wyjazdu z Chicago wydałem prawie wszystko, dlatego muszę oszczędzać.

Arab
Gdzie sahib pracować?

Mężczyzna
Z włoskim akcentem
Zajmuje się literaturą.

Arab
Oczy mu się rozszerzają ze strachu, a chusta osłaniająca twarz osuwa się na szyję
Epitetti!

Epitetti
Skryba! Wreszcie cię dorwałem!
Wyciąga pistolet
Ścigałem cię po całym świecie, ale w końcu jesteś mój!
Odbezpiecza broń i celuje w Janka

Janek
O cholera...
Chwieje się na nogach, zatacza w tył i opiera się o wielbłąda

Epitetti
Ostatnie słowo?

Na Włocha wpada sprzedawca sfinksów

Sprzedawca
Sfinksa?

Epitetti się przewraca, pistolet wystrzeliwuje. Przestraszony Sprzedawca upuszcza sfinksa na głowę Włocha, pamiątka pozbawia go przytomności.

Janek
Patrzy na Epitettiego
Ale mam szczęście... Ale może ich tu być więcej!
Wsiada na wielbłąda i jedzie na pustynię w kierunku obozowiska Beduinów

Sprzedawca
Krzyczy za nim
Sfinksa?


KONIEC
- Nie spodziewałem się Hiszpańskiej Inkwizycji...
- Nikt nie spodziewa się Hiszpańskiej Inkwizycji!
Odpowiedz
#2
''Mała kawalerka w rozpadającej się kamienicy, w niezbyt malowniczym zakątku Chicago.''
''Parabolli
Yyy... Tak, szefie, zapamiętam.'' Z dużej literki po akurat takim wielokropku, tak w kolejnym tak samo.
... że podejmiesz właściwą decyzję.
Gabinet Vita Scozzari, o czym informuje nas tabliczka z nazwiskiem, postawiona na biurku.
Przez żaluzje w oknie wpada rozproszone światło dnia. - Lepiej bez ''dnia''. Wiadomo, o co chodzi.
Ma na sobie garnitur, na szyi muchę.


Haha, sfinksa?
Dobre. Przyjemnie mi się czytało. Niekiedy jak oglądanie telenoweli, ale takie rzeczy też trzeba Wink Zresztą widać, że poprawiłeś warsztat. Czytałam kiedyś inny Twój nazwijmy dramat i ten jest o wiele lepszy (chcoiaż tamten był w miarę). Cieszę się, że się rozwijasz.
Odpowiedz
#3
Kurczę mol, fajny tekst. Lekki, zabawny i z bardzo zgrabnym nawiązaniem do losu artysty i "Ojca Chrzestnego". Widzę, że masz potencjał w kwestii dramatów. Jeśli będziesz je pisać dalej, to ja chętnie poczytam.

Zastrzeżenia mam tylko do "po ptakach". Chyba lepsze byłoby "po ptokach".
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz
#4
Nie wypada mi tu użyć pewnego sformułowania. Dlatego zamiast za...rąbiste, powiem genialne Big Grin
Komedia świetna, tak lekko napisana.
"Sfinksa?" - to pytanie mnie roz-wa-li-ło Big Grin
Ani czas, ani mądrość nie zmieniają człowieka – bo odmienić istotę ludzką zdolna jest wyłącznie miłość. ~Paulo Coelho



Jeżeli potrzebujesz kogoś, kto przeczyta Twój tekst i podzieli się spostrzeżeniami - pisz na PW. Na pewno odpiszę.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości