Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
O miłości
#1
Bartek wtulił się w obicie kanapy, rejestrując obrazy migające przed nim na ekranie telewizora. Najpierw śmiał się z głupich uczestników jeszcze głupszego teleturnieju, a potem rechotał patrząc na skupione siatkarki podczas decydującego seta na jednym z ważniejszych meczów tego sezonu. Uśmiech nie spełzł mu z ust nawet podczas reklamy jednego
z nowych środków czystości. Ciągle się śmiał, a jego własny głos brzmiał wyjątkowo obco i ponuro.
W tle leżały zapomniane puszki piwa, niektóre niedopite, inne pełne - każda z nich była otwarta. Zadzwonił telefon. Bartek usłyszał go dopiero po dłuższej chwili, zupełnie jakby dźwięki otoczenia docierały do jego świadomości ze sporym opóźnieniem.
- Tak?
Ktoś po drugiej stronie westchnął niecierpliwie i głośno.
- Cześć.
Poznał jej głos z miejsca. Nienawidził go. Nie zawsze, ale w tej chwili i przez całe kilka kolejnych.
- Dzwonię, żeby spytać... Eh, Bartuś, jak się czujesz?
- Świetnie. Naprawdę doskonale. Jestem kurewskim epicentrum radości!
Znowu się roześmiał i pomyślał, że jeśli pójdzie tak dalej, to będzie miał poważne problemy z bólem brzucha. Ta myśl rozbawiła go jeszcze bardziej.
- Słuchaj, jeśli chcesz, to przyjadę po ciebie. Spędzimy tę noc razem i będę czuwała, żebyś... Wiesz, tak by było bezpieczniej. Co ty na to?
- O czym ty mówisz, co?!
Podniesiony ton głosu Bartka zaskoczył rozmówczynię. Po chwili ciszy przemówił ponownie. Tym razem spokojniej i łagodniej:
- Miło było by zobaczyć twoją jeszcze milszą facjatę i boską fizjognomię kotku, ale nie dzisiaj. Mam inne plany.
- Ale...
- Na pewno jest coś, czym powinnaś się teraz zająć, czyż nie? Dobranoc.
Bartek odwiesił słuchawkę i spojrzał na zegarek. Pięć po dwudziestej pierwszej. Dokładnie umył twarz, co było dość trudne, bo nie mógł opanować nerwowych ruchów rąk. Jego dłonie trzęsły się, pewnie ze stresu. Przejrzał się w lustrze i wyszczerzył wybielone zęby w upiornym uśmiechu. Niewiele brakowało, a podziękowałby samemu Bogu za to, że tak świetnie dziś wyglądał. Idealnie.
Niedelikatnie przygładził odstające kosmyki nieposłusznych włosów, a potem użył jej ulubionego zapachu - świeża, zielona herbata na jakiś czas przylgnęła do jego spoconego, podnieconego ciała.
Szybko włożył na siebie dopiero co wyprasowaną koszulę. Miał też marynarkę, kupioną specjalnie na tę okazję, ale... cóż, ocenił, że nie będzie praktyczna.
Wszystko czego potrzebował leżało już w bagażniku i ruszył nim minęła dwudziesta druga.

Leżeli razem tak blisko siebie, że z boku wyglądało to jakby tworzyli jedno ciało. Wsłuchiwał się w jej spokojny, miarowy oddech. Delikatnie muskał palcami ciepły policzek. Drugą ręką wodził po swoich ulubionych sferach miękkiego, jędrnego ciała. Mimo tego, że znał je na pamięć, ubóstwiał te podróże.
- Kocham cię - powiedział po raz pierwszy.

Kiedyś powiedziała mu, że nigdy by go nie zostawiła i właśnie dlatego sam nie potrafił tego zrobić. Byli dla siebie stworzeni!
Bartek ścisnął mocniej kierownicę. Czuł tą, dziwną... obecność coraz bliżej i bliżej. Prowadziła go jak pieprzona gwiazda polarna.
Jeszcze dzisiaj znowu będą razem, a jutro obudzi się patrząc na nagie ciało zarumienionej ukochanej!
Nic nie mogło go powstrzymać. Za bardzo lubił ten widok.
(Może kiedyś mnie zrozumieją...)
Bartek wyobrażał sobie dzisiejszy dzień na milion różnych sposobów, ale nigdy, przenigdy w ten dziwny i przerażający sposób. Mimo wszystko wierzył, że tak musi być i wiedział, że nie może stchórzyć. Nie chciał się spóźnić, w końcu ona tego nie lubi...
Przyspieszył zapominając o wszelkich przepisach drogowych. Dobrze było patrzeć na podnoszącą się wskazówkę prędkościomierza.

Tańczyli w tandetnie ozdobionej sali sylwestrowej, gdzie wiele par wirowało w mętnym świetle rozpalonych jarzeniówek. Jej uśmiech przyprawiał go o istne szaleństwo.Gdzieś w środku wnętrzności unosiły się i opadały. Poruszała się tak zmysłowo...

Był już blisko. Wiedział to, bo ułyszał jej wołanie. Znowu poczuł przyspieszone bicie serca. Łoskotało głośniej od piosenki aktualnie nadawanej przez ich ulubioną radiostację. Znowu poczuł, że żyje.
Był silny. Silniejszy niż ktokolwiek kiedykolwiek.
(Nadchodzę kochanie!)

Przechadzali się po zawalonej błotem drodze.
Trzymał jej rękę. Mógł mówić, by słuchać odpowiedzi.

Rozejrzał się w koło siebie.
Rozkopana ziemia i ten dziwny, mocny zapach.
Ostatkiem sił uniósł łopatę. Walił w wieko trumny z niemal nadprzyrodzoną siłą. Tłukł bez opamiętania, czując ogromną złość i
podniecenie zarazem. Zamek dawno puścił, ale on uderzał wciąż i wciąż, starając się zagłuszyć własne sumienie.
W końcu przestał. Złapał kilka głębszych oddechów.
Spodziewał się zobaczyć rozczulone i wdzięczne oczy. Kochany uśmiech.
Chciał usłyszeć choćby krótki szept znajomego głosu.
Tak upragnionego.
Tak odległego.
Tak nierzeczywistego.

Ciało ubrane w pogrzebowy kostium zdawało się pozieleniałe, jakby... porośnięte mchem. Smród przyprawił Bartka o zawrót głowy.
Poczuł falę mdłości.
Zwymiotował, wypuszczając z ręki pierścionek zaręczynowy.
Prawdziwy siewca strachu boi się tylko popaść w banał.
Odpowiedz
#2
Mroczny_Koper napisał(a):W tle leżały zapomniane puszki piwa, niektóre niedopite, inne pełne - każda z nich była otwarta.
To nie obraz, to proza. Wydaje mi się więc, że wyrażenie „w tle” średnio pasuje. Określiłbym to jakoś inaczej.

Mroczny_Koper napisał(a):- Miło było by zobaczyć twoją jeszcze milszą facjatę i boską fizjognomię kotku, ale nie dzisiaj.
„Fizjognomia” to forma archaiczna. Obecnie poprawną formą jest: fizjonomia. Bez „g” Wink

Mroczny_Koper napisał(a):Jego dłonie trzęsły się, pewnie ze stresu.
Jesteś narratorem wszechwiedzącym, nie możesz mówić „pewnie”. Ty musisz być pewny Smile

Napisane ładnie, choć jakoś tak nie do końca dla mnie zrozumiale... Akapity naprzemiennie mówią o czymś innym i gubię się w tym trochę.
Końcówka przypomina mi jeden z niewielu filmów, których nie byłem w stanie obejrzeć w całości - „Nekromantik” Tongue Ale oczywiście to tylko luźne skojarzenie.

Błędów prawie nie ma, uwag mam niewiele - dobra robota Smile
Odpowiedz
#3
Cytat:W tle leżały zapomniane puszki piwa, niektóre niedopite, inne pełne - każda z nich była otwarta.
w tle? Nie wiem, czy to dobry pomysł, opisywać scenę jak obraz.
Cytat:Tak upragnionego.
Tak odległego.
Tak nierzeczywistego.
Tak-tak. Nie. Lepiej: "Tak upragnionego, odległego, nierzeczywistego", albo z kropkami zamiast przecinków. Imho.

Proza to nie moja specjalność, ale na moje oko jest nieźle, a nawet lepiej.
Odpowiedz
#4
Wiedziałem jak się skończy. Poza tym końcówka chaotyczna taka jakaś... Ale po całości nie jest źle. Czekam na więcej.
One sick puppy.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości