10-01-2011, 21:35
Z każdego okna, z każdych drzwi a nawet komina wystawała nabrzmiała cząstka mojego ciała. Nie mieściłam się już zupełnie, tak jak stópki dzieci nie mieszczą się po jakimś czasie w swoich butach. Moja matka płakała, prosiła, ale też wygrażała pięścią. Wróciła po pracy do domu a tu taka heca. Nie mogła wejść do mieszkania pełnego mnie, przecisnąć się przez drzwi czy nawet wspiąć się i przedostać przez okno. Moje istnienie wypełniało całkowicie przestrzeń. Wyodrębniłam się jako zupełnie nowy element. Pojawiłam się, tak jak w dniu narodzin- ryba z morza jej ciała. Z tym podziałem pogodziła się łatwo, ale dzisiaj przekroczyłam wszystkie znane jej granice przyzwoitości i rozwagi. Nie widziała nic złego w byciu jej mentalnym adiutantem.
Żywiona fast foodami indywidualności niespodziewanie rozrosłam się do ogromnych rozmiarów. Po mimo żądań matki abym, chociaż trochę wciągnęła brzuch i zrobiła miejsce nie potrafiłam tego dokonać. Przekroczyłam pewną granice i już nie było odwrotu. Nie wiem zupełnie jak to wygląda u innych ludzi, pewnie o wiele mniej gwałtownie, nigdy przecież nie słyszałam o podobnym przypadku. Może po prostu o takich rzeczach porządni ludzie nie mówią, nie o tym rozmawia się na salonach i pisze w gazetach.
Matka starała się przywrócić mnie do dawnych rozmiarów stosując metodę złych wspomnień i diety dawnych autorytetów. To jednak zamiast pogrążyć i zmniejszyć, tylko utwierdzało mnie w moim istnieniu i naturalnym prawie do tego. Przestałam wyznawać dawną religie spełniania oczekiwań i wtedy jej kościół, a mój dom pękający już z wiadomego nadmiaru, roztrzaskał się na dobre.
Więc zniknęło moje rodzinne gniazdo, do którego tak niezrozumiale wzdychają poeci. Może, dlatego wzdychają, bo nikt nigdy nie kazały im chodzić w za ciasnych butach.
Żywiona fast foodami indywidualności niespodziewanie rozrosłam się do ogromnych rozmiarów. Po mimo żądań matki abym, chociaż trochę wciągnęła brzuch i zrobiła miejsce nie potrafiłam tego dokonać. Przekroczyłam pewną granice i już nie było odwrotu. Nie wiem zupełnie jak to wygląda u innych ludzi, pewnie o wiele mniej gwałtownie, nigdy przecież nie słyszałam o podobnym przypadku. Może po prostu o takich rzeczach porządni ludzie nie mówią, nie o tym rozmawia się na salonach i pisze w gazetach.
Matka starała się przywrócić mnie do dawnych rozmiarów stosując metodę złych wspomnień i diety dawnych autorytetów. To jednak zamiast pogrążyć i zmniejszyć, tylko utwierdzało mnie w moim istnieniu i naturalnym prawie do tego. Przestałam wyznawać dawną religie spełniania oczekiwań i wtedy jej kościół, a mój dom pękający już z wiadomego nadmiaru, roztrzaskał się na dobre.
Więc zniknęło moje rodzinne gniazdo, do którego tak niezrozumiale wzdychają poeci. Może, dlatego wzdychają, bo nikt nigdy nie kazały im chodzić w za ciasnych butach.