Do pazernego boga
#16
To ja podziwiam waszą wyobraźnię, skoro po zabraniu figury boga wszystko wam się sypie. Jestem absolutnie pewien, że bodzio nie wiesz, co mówisz, ale powiedzmy, że rzeczywiście "nie posiadałbyś wrażliwości", to mam dla ciebie nowinę - jesteś minimum socjopatą.
Ale kto wie, może faktycznie są na świecie ludzie pozbawieni pewnej dość istotnej cząstki człowieczeństwa i dla nich faktycznie potrzebny jest taki koncept, jak bóg nad nimi.
Odpowiedz
#17
Cytat:to nie posiadałbym wrażliwości, która powoduje we mnie takie uczucia.
takie? czyli jakie?

Cytat: Widziałbym świat tak jak widzą go naukowcy nie miłość tylko feromony , chemia , potrzeba rozmnażania
Jedno nie wyklucza drugiego. Można być naukowcem i wierzyć w boga.


Cytat:Więc hipotetycznie gdyby świat nie miał stwórcy nie przydarzyłoby mi się to co mi się przydarza.
że niby coś ci się przydarza z jakiegoś głębszego powodu?
ja nikomu nie zabraniam żyć w tym przekonaniu, że po coś, że z jakiegoś powodu, że coś ma sens. jak ktoś lubi się łudzić, to ja tej osobie nie zabraniam.

Cytat:nie zauważyłbym tego przechodząc obojętnie obok tej , którą kocham
A to akurat nie ma nic wspólnego z wiarą.

Cytat:, widziałbym w niej raczej atrakcyjną samicę niż idealną istotę posiadającą duszę
Biolodzy tak nie podchodzą. inaczej nie zakładaliby własnych rodzin, tylko kopulowali gdzie i z kim popadnie.
wielu "wierzących" traktuje swoje żony jakby były samicami.

i wcale nie trzeba wierzyć, żeby przestrzegać 10 przykazań, oprócz dwóch pierwszych. wielu ateistów lepiej ich przestrzega niż niejeden tak zwany katolik.
Antonia? - 35 lat i 60 kilogramów czystej skromności. Angel
Odpowiedz
#18
(19-06-2015, 17:25)Lynch Mob napisał(a): To nie czytałeś Kraussa? Wink

http://ksiegarnia.proszynski.pl/product,62789

Poza tym już od jakiegoś czasu mówi się, że starożytni mogli mieć jednak rację:
http://tylkoastronomia.pl/wiadomosc/nowy...iec-zawsze
nawet kwantowy płyn musiał mieć swój początek.
a Kraussa nie czytałem. Sad

(19-06-2015, 18:24)miriad napisał(a): To ja podziwiam waszą wyobraźnię, skoro po zabraniu figury boga wszystko wam się sypie. Jestem absolutnie pewien, że bodzio nie wiesz, co mówisz, ale powiedzmy, że rzeczywiście "nie posiadałbyś wrażliwości", to mam dla ciebie nowinę - jesteś minimum socjopatą.
Ale kto wie, może faktycznie są na świecie ludzie pozbawieni pewnej dość istotnej cząstki człowieczeństwa i dla nich faktycznie potrzebny jest taki koncept, jak bóg nad nimi.

próbowałem sobie wyobrazić nie istnienie stwórcy w sensie patrzenia na świat oczami nauki gdzie wszystko tłumaczy się w oparciu o badania , wyniki, coś namacalnego.Przez pryzmat nauki świat mógłby przybrać inną postać , odbierałbym go inaczej. Mój świat nie posypałby się z powodu braku istnienia boga, zresztą tego nie wiem, ale wydaje mi się że gdybym podszedł do wszystkiego co mnie otacza w sposób naukowy , że tłumaczyłbym sobie wszystko chemią, potrzebą rozmnażania instynktem dla zachowania gatunku to musiałbym prawdopodobnie zrezygnować z uczuć bo czym one są w świecie nauki? tylko mechanizmem do zdobycia celu, przestrogą.
Może faktycznie się nie zrozumieliśmy , ale jedno muszę Ci przyznać - szybko oceniasz ludzi... po jednym źle zrozumianym stwierdzeniu.... przecież napisałem w odpowiedzi jak bym to widział wykluczając istnienie boga- czyli rozpatruję świat w sensie materialnym gdzie nie ma miejsca na wrażliwość bo czym ona jest w takim świecie?
A Twoje człowieczeństwo na czym się opiera? wierzysz w coś? w jakiś początek, skąd jesteśmy my? czy istnieje dusza? czym ona jest? czy zadajesz sobie pytania i sam na nie odpowiadasz? Jeżeli w Twoim świecie nie ma figurki boga to powiedz mi czym jest smutek, żal, radość , tęsknota, miłość, śmierć , czym i po co są?
jesteś bo jesteś i czujesz bo czujesz i nie zastanawiasz się dlaczego i kto Ci to dał?
Straszną jest rzeczą, kiedy dusza szybciej zmęczy się życiem niż ciało.

Marek Aureliusz
Odpowiedz
#19
(19-06-2015, 19:05)Antonia napisał(a): to nie posiadałbym wrażliwości, która powoduje we mnie takie uczucia.
takie? czyli jakie? - tęsknota,cierpienie, potrzeba miłości

Widziałbym świat tak jak widzą go naukowcy nie miłość tylko feromony , chemia , potrzeba rozmnażania
Jedno nie wyklucza drugiego. Można być naukowcem i wierzyć w boga -[b]nie chodziło mi o bycie naukowcem tylko o świat opisywany przez naukowców, świat materialny wykluczający istnienie stwórcy , świat w którym wszystko tłumaczy sie fizyką , chemia biologią


Cytat:Więc hipotetycznie gdyby świat nie miał stwórcy nie przydarzyłoby mi się to co mi się przydarza.
że niby coś ci się przydarza z jakiegoś głębszego powodu?
ja nikomu nie zabraniam żyć w tym przekonaniu, że po coś, że z jakiegoś powodu, że coś ma sens. jak ktoś lubi się łudzić, to ja tej osobie nie zabraniam.
- nieodwzajemniona miłość, ból, tęsknota - gdybym wykluczył istnienie stwórcy wątpiłbym w istnienie duszy, wszystko przyjęłoby formę materialną ,sprowadzałoby się do mechanizmów wytłumaczalnych naukowo, nie byłoby miłości i pożądania tylko potrzeba przetrwania gatunku.

Cytat:nie zauważyłbym tego przechodząc obojętnie obok tej , którą kocham
A to akurat nie ma nic wspólnego z wiarą.- przyjmując , że bóg dał nam miłość i wierząc w jego istnienie możemy mówić o miłości ,ale gdy wykluczymy jego istnienie i istnienie miłości w konsekwencji bym jej nie kochał.

Cytat:, widziałbym w niej raczej atrakcyjną samicę niż idealną istotę posiadającą duszę
Biolodzy tak nie podchodzą. inaczej nie zakładaliby własnych rodzin, tylko kopulowali gdzie i z kim popadnie.
wielu "wierzących" traktuje swoje żony jakby były samicami. - naukowcy są też ludźmi i tutaj wydaje mi się , że nie możemy zakładać że pracę przynoszą do domu...w pracy są naukowcami a że zakładają rodziny kto wie w jakiej wierze? a może się wahają między bogiem a nauką, między domem a pracą...
Co do kopulacji gdzie i z kim popadnie - nie znasz takich ludzi? jak znasz to pogadaj z nimi na temat boga, duszy, uczuć....może dowiesz się czym oni kierują się w życiu.


i wcale nie trzeba wierzyć, żeby przestrzegać 10 przykazań, oprócz dwóch pierwszych. wielu ateistów lepiej ich przestrzega niż niejeden tak zwany katolik.
[/quote]
Nie postrzegam boga jako boga z dekalogu , nie wiem czy jest nim bóg katolików, budda czy jahwe... boga postrzegam jako "energię" zdolną do tworzenia i niszczenia, dawania i odbierania, nie uważam , że należy go czcić, myślę, że trzeba z nim rozmawiać, prosić, żądać, ganić, nie mam pojęcia jaką przybiera postać , gdzie jest, ale wierzę w to , że jeżeli potrafił stworzyć świat to jest w stanie usłyszeć nas... i dlatego czasem próbuję z nim gadać.


Kolory zarezerwowane są dla ekipy. Proszę, abyś jak najszybciej wprowadził korektę w swoim komentarzu.
L.
Straszną jest rzeczą, kiedy dusza szybciej zmęczy się życiem niż ciało.

Marek Aureliusz
Odpowiedz
#20
Cytat:daj mi cierpieć przy zachodzie słońca
pozwól czerpać z bólu ekstazę
daj mi krzyczeć z rozkoszy w milczeniu

nie odbieraj nadziei że kiedyś...
daj podziwiać jej szczęście na twarzy
pozwól żyć równolegle na ziemi

oddam szczęście, duszę i ciało
tak wiem ....
Wielokropki nie działają na korzyść wiersza. Albo stosujemy interpunkcję zgodnie z zasadami, albo zupełnie się jej pozbywamy. Sam temat nie jest specjalnie odkrywczy, ale nie można hamować poetów. Niech każdy pisze to, co chce.
Pobaw się jeszcze powyższym tekstem. Pokombinuj z zabiegami stylistycznymi, aby wyeliminować wielokropki.
The Earth without art is just eh.
Odpowiedz
#21
Cytat:próbowałem sobie wyobrazić nie istnienie stwórcy w sensie patrzenia na świat oczami nauki gdzie wszystko tłumaczy się w oparciu o badania , wyniki, coś namacalnego
I ta właśnie wyobraźnia cię zawiodła.
Cytat:Przez pryzmat nauki świat mógłby przybrać inną postać , odbierałbym go inaczej.
O, bardzo dobre słowo. Hipotetycznie - mógłbyś. Praktyka pokazuje, że prawie na pewno byś NIE:
Cytat:podszedł do wszystkiego co mnie otacza w sposób naukowy , że tłumaczyłbym sobie wszystko chemią, potrzebą rozmnażania instynktem dla zachowania gatunku
Przynajmniej nie na taką skalę, że nagle musiałbyś:
Cytat:prawdopodobnie zrezygnować z uczuć bo czym one są w świecie nauki? tylko mechanizmem do zdobycia celu, przestrogą.
I teraz włos mi się na głowie jeży na myśl, że masz takie podejrzenia. Że jak zabrać boga (dodatkowo w miejsce jego wstawić radykalnie naukową percepcję i skupienie na szeroko pojętej nauce) nagle tracisz odczuwanie, stajesz się odporny na nie. Być może jesteś osobą, która ekstremalnie wszystko analizuje i skłonna jest do takiego zatracenia się w ściśle naukowym myśleniu i postrzeganiu otoczenia, że istnieje jakaś szansa, iż naprawdę byś zafiksował się jak nigdy nikt i jakoś unaukowił swoje odczucia - za każdym ich objawieniem. Ale myślę, że obaj w to wątpimy. Wystarczy minimum wyobraźni; ewentualnie trochę wywiadu środowiskowego.
Cytat:Może faktycznie się nie zrozumieliśmy , ale jedno muszę Ci przyznać - szybko oceniasz ludzi...
Spokojnie Smile Nie podejrzewam cię o żaden odchył. To była tylko taka figura retoryczna.
Cytat:A Twoje człowieczeństwo na czym się opiera? wierzysz w coś?
I w tym miejscu miriad zadecydował, że jednak odpisze. I nakarmi offtop, choć cholernie nie chciał.
Załamuje mnie bowiem to, co czytam. Gdzie, kurna, piernik, a gdzie wiatrak??? Co to jedno z drugim...? Eh, nadzieja została po raz kolejny zarżnięta.
Tak się składa, że "wierzę" w wiele rzeczy, których nie wiem na pewno; opieram tę wiedzę na podejrzeniach często mglistych, a nawet bardzo, ale przypinać je do człowieczeństwa... to jak szukać dzieci w kapuście. Nie stamtąd się one biorą, panie dziejski.
Cytat:Jeżeli w Twoim świecie nie ma figurki boga to powiedz mi czym jest smutek, żal, radość , tęsknota, miłość, śmierć , czym i po co są?
Popłaczę sobie nad tym pytaniem. Pytanie, kuźwa, tysiąclecia.
Konkluzja pozostaje taka sama, jak parę postów wyżej - najwidoczniej niektórym potrzeba boga, aby być WZGLĘDNIE sobą. A innym nie. Hmmm.
Odpowiedz
#22
Bodzio, zasada przyczynowości nie działa w tak prosty sposób jak nam się często wydaje. Największe odkrycia naukowe powstają nie wtedy, gdy próbujemy antropomorfizować Wszechświat, lecz wtedy, gdy odstawiamy na bok nasze przyzwyczajenia myślowe. Oczywiście nie tyczy się to wszystkich dziedzin.

Poza tym wciąż używasz słownika finalnego, w który zostałeś wyposażony przez społeczeństwo. Ktoś kiedyś Ci powiedział, że Bóg jest poza nauką, poza doświadczeniem, poza empirią i tego się trzymasz. Mając taką definicję Boga, nie sposób nie traktować nauki jako czegoś gorszego czy niegodnego wręcz, bo przecież "prawdziwie doświadczenie" jest poza nią. To zresztą temat na wielostronicową dyskusję.

Zainteresuj się też historią tak zwanej duszy. Pojęcie duszy, jakie mamy dzisiaj (w religiach i filozofii), to najzwyczajniej w świecie zlepek wielu, często prymitywnych poglądów dotyczących funkcjonowania człowieka.

I nauka nie służy dowodzeniu, że świat jest materialny. To wymysł sfrustrowanych fanatyków religijnych. Nauka jest otwarta na wszystko. No i nauka ma gdzieś nasze odczucia, co zresztą bardzo mi się podoba. Nie liczą się nasze nadzieje. Liczy się prawda o rzeczywistości, w której egzystujemy, a wszystko wskazuje na to, że nie jesteśmy w niej w żaden sposób wyróżnieni.
Odpowiedz
#23
No właśnie. To tak nie działa. Świat bez Boga, znaczy gdyby faktycznie przyjąć, że powstał całkowicie przypadkowo, wyglądałby z naszego punktu widzenia identycznie jak teraz. Nawet religie by na nim były. Człowiek bowiem nie lubi godzić się ze swoją "chwilowością".
Dlaczego tak piszę, choć deklaruję się jako wierzący Katolik? Ano dlatego, że jestem również poniekąd człowiekiem nauki i nie zwykłem zaprzeczać faktom. Mogę stwierdzić, że znanymi metodami naukowymi istnienia Boga nie da się udowodnić. Czy metody takie kiedyś zaistnieją, nie wiem. Udowadnianie zaś, że Bóg nie istnieje jest chyba jeszcze bardziej absurdalne, bo chyba nie da się udowodnić nieistnienia czegokolwiek. Zresztą tu Linch jest ode mnie lepszym specjalistom od takowej metodologii.
No ale ja nie o tym. Wiara to poniekąd, a może głównie, założenie, że Bóg istnieje. Z naciskiem właśnie, na słowo założenie. Niezależnie w jakiej religii, czy obrządku. Nawet tworząc jakiś system wierzeń musisz takowe założenie na początku przyjąć. Z przyjęciem obrządków istniejących, jest łatwiej, bo dostajesz gotowy system.
Gdyby istniał przełącznik "jest Bóg"," nie ma Boga" i Ty byś go przełączał zapewne nie byłoby żadnych widocznych skutków w otaczającym świecie.
To co myślisz o miłości, czy Twojej Ukochanej, to tak naprawdę interpretacja konkretnego stanu (elektronik powiedziałby "stanu wejść"), a nie absolutna prawda.

Tu dochodzimy do sedna sprawy, czyli owej pazerności "Chrześcijańskiego Boga". Myślę, że najtrudniejszym jest właśnie powiedzenie zupełnie świadomie "Bądź wola Twoja". Oznacza to bowiem tak naprawdę oddanie panowania nad swoim życiem. Bo już nie moja wola, ale Jego ma się wypełniać. By dobrowolnie wyrzec się wolności trzeba bardzo ufać.
Ma rację Linch mówiąc, że Chrześcijaństwo jest formą niewolnictwa. Mówiąc "Bądź wola Twoja", Każdy z nas tak naprawdę ofiaruje swoją wolność Bogu. Dobrowolnie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#24
Mnie głównie chodzi o to, że każdy z nas ma narzędzia, którymi się posługuje egzystując w świecie. U wielu ludzi wciąż jeszcze tkwi chęć opisania wszystkich aspektów naszego życia za pomocą jednego słownika (metafizycznego słownika), a nie sposób wyjść poza różnorodne słowniki, z których korzystamy i odnaleźć metasłownik, który uwzględniałby wszelkie możliwe słowniki, bo żaden z naszych opisów nie jest trafnym przedstawieniem świata takim, jakim jest on sam w sobie. Wielcy naukowcy poniekąd wynajdują opisy świata, które przydają się do przewidywania wydarzeń.

Nie można twierdzić, że prawda jest na zewnątrz, bo tam gdzie nie istnieją zdania (tam gdzie nie istniejemy my), nie ma prawdy. Zdania są elementami ludzkich języków, języki są tworami człowieka i jakikolwiek sens czegokolwiek jest tworem człowieka. Prawda nie może być "na zewnątrz", bo zdania nie mogą w ten sposób egzystować. Świat jest na zewnątrz, ale nie ma tam opisów świata. Tylko opisy świata mogą być prawdziwe lub fałszywe. Nie wolno mieszać faktu, że w świecie istnieją przyczyny uzasadniające żywione przez nas przekonania z uroszczeniem, że jakiś niejęzykowy stan rzeczy w świecie był sam w sobie egzemplifikacją prawdy.

Mamy słownik starożytnych Aten, słownik polityczny Jeffersona, słownik moralny Pawła z Tarsu, słownik naukowy Newtona, żargon naukowy Arystotelesa... Świat nie czyni żadnej z tych gier językowych lepszej od drugiej; nie dokonuje między nimi wyboru. Żaden słownik nie znajduje się "na zewnątrz" i nie czeka, byśmy go odkryli. Słownik Newtona pozwala nam łatwiej niż słownik Arystotelesa przewidywać zdarzenia w świecie, ale nie oznacza to, że świat "mówi" językiem Newtona. Świat w ogóle nie mówi.

Sedno tkwi w tym, że przełomowe dokonania mają miejsce wówczas, gdy ktoś wynajduje inny słownik (jak Hegel).

Wielu z nas został wgrany słownik platońsko-kantowski (w kwestii Boga/Absolutu/itp.), ale w każdej chwili możemy go zmienić.

Zresztą to temat na dłuższą dyskusję, więc jeśli ktoś dostrzega "sprzeczności" w mojej myśli, to ma wprawdzie dobrą intuicję, ale ta "sprzeczność" jest pozorna.
Odpowiedz
#25
Oto ja, niewolnica Pańska. Kwestia tłumaczenia, dzisiejsze biblie sprytnie to tłumaczenie złagodziły. Tacy np jehowi z kolei zupełnie to przyjmują.

Nieistnienia boga nie da się udowodnić. Ale szczęściem mamy jego księgę - i na jej podstawie możemy oszacować, na ile to wszystko jest kłamem. Znamy założenia tej religii, podstawowy obraz boga - i już na tych dwóch sprawach możemy dowieźć, wyszukując sprzeczności w samej biblii i dowody na rażące i niepodważalne przekłamania (np bóg jest dobrem nieskończonym - a jednak nie; nie zabijaj - a jednak zabijaj; bóg jest doskonały, boski - a jednak nie, jest ludzki i nawet prymitywny) dowieźć, że to wszystko bujda (procent prawdopodobieństwa wychodzi niemal zerowy), a biblia to zgromadzenie pewnych przypowieści, mądrości i niemądrości, w które ktoś wplótł swoje manipulacyjne idee, np rządzącej nami superistoty, oraz różne nakazy i zakazy nie do przyjęcia, które pośród tych mądrych skrawków mają się w zamierzeniu zagubić i nie dać tak łatwo wyłowić. No bo skoro biblia to słowo boże, ujdzie jej wszystko, nawet najgłupsze absurdy, nawet największy sadyzm.
Nieistnienia boga tego czy owego nie udowodnisz. Za to prawdziwości religii - bardzo łatwo. To wybór między "spójne i prawdopodobne" a "wewnętrznie sprzeczne, ergo - niemożliwe".

Lawrence Krauss powiedział coś bardzo mądrego. Parafrazując: ile wart jest czyjś system przekonań, odnośnie tego co jest dobre a co złe, jeśli pochodzi z zewnątrz i jest mu narzucony? Jako dorośli, uczymy swoje dzieci tego, co dobre, a co złe, a nasi rodzice uczyli tego samego nas. Ale w końcu dorośliśmy. "The thrill of growing up is to choose for yourself". Nie wiesz, czy wybierasz dobrze - bo faktycznie nie ma nikogo, kto by ci powiedział "tak, to o to właśnie chodzi" (chciałoby się, żeby był, ale nie jest to powodem do tego, żeby takiego kogoś sobie wyczarowywać) ale po stokroć, po tysiąckroć bardziej wartościowa jest moralność nasza własna, szczera (wypływająca od nas, od tego, czego się nauczyliśmy w życiu) od tej, która jest nam narzucona.
Odpowiedz
#26
Linch.
Sam bym tego lepiej nie ujął. Przypomina mi się fajna analogia z obecnością napięcia w gniazdku elektrycznym. Jeśli się zastanowić, to nie da się stwierdzić, czy ono tam jest. Bo przykładając żarówkę choćby, wywołujemy przepływ prądu, a to narusza "czystość" eksperymentu Smile.
Fakt, może istnieć zupełnie inna "fizyka boska" w której nie obowiązują znane prawa, ani znany nam język opisu.

Miriad.
Takich złagodzeń w Biblii jest mnóstwo. "czworga zwierząt" w apokalipsie brzmi w dosłownym tłumaczeniu "czworga bestii". Do wzburzonego jeziora Galilejskiego Jezus nie powiedział grzecznie "Ucisz się", ale raczej coś w stylu jak ucisza się szczekającego kundla no może coś w stylu "morda" Smile. (nie ma dokładnego odpowiednika w polskim).
Zresztą nie ma co szat drzeć sługa, niewolnik.. chodzi o to, że my sami (Chrześcijanie) oddajemy się w niewolę Bożą.
Co zaś do logiki Pisma Świętego.. No cóż, wypowiadałem się już, że jest dość logiczne, choć sama wiara logiczna nie jest, bo i nie musi. Ale nie ma co wszczynać na nowo dysputy.

Co zaś do kwestii system wartości własny, czy przejęty - wyuczony. Wybacz nadal obstaję przy tym, że lepszy ten co sprawdzał się przez wieleset lat.. Ja nie ufam sobie na tyle, żeby ten który wymyślę uznać za pewnik. Może gdybym był jakimś wielkim, całkowicie obiektywnym myślicielem a na dodatek potrafił zdystansować się od swoich (nie zawsze czystych) pragnień, to tak. Niestety Miriad, jestem tylko człowiekiem. I to niestety nie najwyższych moralnych lotów.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#27
Cytat:Co zaś do logiki Pisma Świętego.. No cóż, wypowiadałem się już, że jest dość logiczne
Tylko, że nie jest logiczne. Widocznie niedostatecznie uważnie je analizujesz.
Cytat:Wybacz nadal obstaję przy tym, że lepszy ten co sprawdzał się przez wieleset lat
Tylko, że on wcale się nie sprawdza. Nie wierzę, że to napisałeś.
Ale abstrahując - nie chodziło o to, który system jest trafniejszy, ale który jest prawdziwy, szczery. Właśnie dlatego jest tak wielki procent hipokryzji w religii. Bo ludzie nie zawsze chcą, za to muszą się pewnym regułom podporządkować - i to prędzej czy później wychodzi. Nie dziwota, że księdza ciągnie do seksu, nie dziwota też, że najprędzej wykorzysta dziecko. Co innego człowiek, który ma własny, prawdziwy pogląd na dobro i zło. Jest w tym przynajmniej szczery, nie obłudny. A tym, którzy, nie wierząc, jasno rozróżniają dobro od zła, nie bez kozery oczy stają dęba, że taki np katolik potrzebuje do tego samego dekalogu. Ateista sam dochodzi do prawd w tej materii; co więcej ciągle je udoskonala, za to religia stoi już definitywnie w miejscu. Nie dziwne, że ledwie dyszy, broniąc go.
Co takiego "sprawdza się przez wieleset lat" w kościele, który jednego dnia demonizuje in vitro, twierdząc, że dzieci w ten sposób urodzone nie będą miały duszy, a następnego, gdy takie dziecko się rodzi, odszczekują ten dogmat momentalnie? Czemu? A ile ludzi by się od kościoła odwróciło? Jak by wyglądał ksiądz, który wskazuje na wynik in vitro na lekcji religii i mówi "nieczłowiek"? Kościołowi to nie w interes. I takich przykładów jest od pyty. Nagle się okazuje, jak bardzo niewiele "sprawdza się przez wieleset lat" i to niewiele, w całej swej niewielości, to prawidła, które znaleźć bez trudu gdzie indziej, w innych religiach albo kulturach niereligijnych. Bill Maher słusznie wskazał: skoro chrześcijanie tak bardzo chcą siedzieć w średniowieczu (przynajmniej byliby konsekwentni) niech odrzucą wynalazki XXI wieku. Nie ma, że dzwonisz z komórki do kumpi: ej, wpadaj na kamienowanie nierządnic. Wybieraj, jedno albo drugie.
Największa mina, na jaką można wpaść, jako katolik. Mówić, że od wieluset lat taki np kościół wiedzie prym w słusznej nauce o życiu. Proszę bardzo, jedźmy dziś wyrżnąć niewiernych mieczem, zabrońmy kobietom nosić krótkich spódnic, za gwałt na kobiecie karzmy się gwałcicielowi z nią żenić (ale tylko, jak go przyłapiemy) i niech jeszcze płaci haracz jej ojcu, lesbijki palmy obok czarownic, wznówmy pogrom żydów, przywróćmy niewolnictwo. Sielanka.
Odpowiedz
#28
Gorzki,

niedługo opublikuję esej o tematyce z pogranicza filozofii języka, więc będziemy mogli wymienić się poglądami, jeśli oczywiście będziesz miał ochotę.

Swoją drogą, u Inków chrzest wodą, pokuta za grzechy, spowiedź i wypijanie wina przez kapłana również były obecne. Wprowadziło to misjonarzy w wielkie zdumienie. Sądzili, że sam Szatan zadrwił sobie z nich, parodiując wiarę katolicką Wink
Odpowiedz
#29
Linch.
A oczywiście że będę miał ochotę Smile. Dysputy z Tobą dobrze mi na intelekt robią Smile, a i horyzonty jakby szersze mi się od tego robią.

A faktycznie tak było jeśli chodzi o Inków Smile. Znaczy zapewne istnieje tylko pewna ilość gestów? rytuałów? itd. które "nadają się" na zrobienie z nich religii. No albo my ludzie jesteśmy dość powtarzalni. No w sumie taki Chrzest: wodą myjesz się z brudu materialnego, to czemu i nie z tego metafizycznego? Pokuta za grzechy... No cóż bardzo ludzkie. Narozrabiałeś? To teraz zrób coś za to dobrego. Itd.. Itd... Podejrzewam, że Chrystus (jeśli Chrześcijaństwo jest prawdziwe), albo Paweł z Tarsu (jeśli by było jednak cwaną manipulacją), wziął doń sporo funkcjonujących współcześnie znaków. Takich jak dzielenie się chlebem, wspólne picie wina z jednego naczynia, błogosławienie posiłku, obmycie (w kwestii Chrztu) wyznanie grzechów .. itd. Nic nam na to nie poradzić, że misjonarze niedouczeni z lekka byli Smile

Oj Mirjad Smile. No i tu podszedłem Cię nieładnie Smile pisząc:
Cytat:Wybacz nadal obstaję przy tym, że lepszy ten co sprawdzał się przez wieleset lat
Wcale nie miałem na myśli systemu wartości Chrześcijańskiego. Tylko w ogólności te które zostały wymyślone i sprawdzone przez wieki. Może Buddyjski, Judaistyczny, może nawet jakiś egzotyczny, Szamański. Chodziło mi jedynie o to, że przyjmując taki system mam gotowy kodeks. Wyraźną linię, która oddziela po jednej stronie to co słuszne, od tego co złe. Jeśli sam zacznę mędrkować, to granicę tę rozmyję na sto tysięcy odmian szarości i ani się obejrzę kiedy mnie ciemna strona pochłonie. Tak się dzieje, bo człowiek ma zawsze jakieś pragnienia nie zawsze czyste, nie zawsze świetliste. Zazwyczaj chodzi o to (wybacz, że trywializuję) chciałby być syty, niezmęczony, no i sobie pociupciać fajne panienki (piszę jako facet Smile). Zasadniczo więc źle znosi ograniczenia w tych obszarach. Stąd nie liczę nawet, że jestem aż tak altruistyczny, by wypracować samemu całkowicie obiektywny i bezinteresowny system wartości. Po prostu nie czuję się na siłach.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#30
Gorzki,

mógłbyś przenieść te posty do kawiarenki? Nie chcę tutaj robić offtopu, a w Twoim ostatnim poście jest mowa o czymś, czym się aktualnie zajmuję. Postaram się - w miarę możliwości - przedstawić, w jaki sposób te kodeksy powstawały.

Z góry dziękuję.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości