Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Doświadczenie
#1
Rozdział I

W małym, ciemnym pokoju z tylko jednym przesłoniętym podniszczoną kotarą oknem, siedział niewysoki, młody mężczyzna z bladą jak płótno cerą i płowymi włosami. Opartymi o stół rękoma podtrzymywał głowę, próbując nie oddać się we władanie Hypnosowi. Zza ściany dochodziły głośne krzyki i obelgi, przerywane od czasu do czasu głuchym łoskotem lub trzaskiem łamanych kości. Mężczyzna zdawał sobie sprawę z tego, że zaraz przyjdzie jego kolej i wtedy nie pozostanie mu już nic, jak tylko czekać na utęsknioną śmierć. Wiedział, że przed drzwiami stoi dwóch prawdopodobnie uzbrojonych strażników. Niestety on jest na nogach od około siedemdziesięciu dwóch godzin i gdyby nawet pominąć skrajne zmęczenie spowodowane brakiem snu, młodzieniec nie pamiętał nawet swojego ostatniego prawdziwego posiłku. Od kilku dni dostawał jedynie suchy chleb z wodą, więc zwykłe siedzenie przy stole i utrzymanie prawidłowej pozycji było dla niego nie lada wyczynem, a co dopiero próba obezwładnienia strażników.

Odgłosy dochodzące zza ściany ucichły. Mężczyźnie mignęła myśl, że właśnie jego najlepszy przyjaciel odszedł, że śmierć zabrała go do swojego królestwa. Ostatni raz oczyma wyobraźni zobaczył jego roześmianą twarz, gdy do pokoju weszło dwóch zamaskowanym osobników, w opiętych na muskularnych torsach czarnych koszulkach. Młodzieniec ledwo podniósł głowę, by spojrzeć na przybyłych, poczuł potężne uderzenie w okolicy skroni. Świat zawirował i zgasł...
***

Mężczyzna leżał na podłodze, powoli dochodząc do siebie. Jedynym źródłem światła był blask księżyca, wpadający przez szczeliny w zniszczonej zasłonie. Próbował się rozejrzeć, lecz świat ciągle zataczał chaotyczne kręgi a dźwięki były dziwnie przytłumione.Opuścił powieki. Odczekał chwilę, po czym znów otworzył oczy i spostrzegł, że znajduje się w tym samym pomieszczeniu co przed utratą przytomności. Jedyną różnicą były otwarte drzwi. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że powinien już nie żyć. Nawet po usilnych staraniach nie był w stanie przypomnieć sobie co odmieniło jego skądinąd przypieczętowany los. Przy próbie wstania poczuł potężny ból głowy, lecz to było nic w porównaniu z uczuciem strachu, jakie w nim wezbrało. Dotarło do niego, że dookoła panuje grobowa cisza, przerywana tylko cichym kapaniem wody. Powoli podszedł do okna, lecz to co zobaczył nie poprawiło mu humoru. Wszędzie, gdzie okiem sięgnąć, rozpościerała się kamienista pustynia, pozbawiona jakichkolwiek oznak życia.

Wstrząsnął nim dreszcz i zdał sobie sprawę z tego, jak jest chłodno. Podszedł do drzwi z zamiarem przeszukania innych pomieszczeń, lecz nieprzeniknione ciemności panujące na korytarzu zniechęciły go do kontynuowania. Wrócił na środek pokoju, zwinął się w kłębek i czekał na świt.
***

Po godzinie marszu postanowił się zatrzymać i dokładniej obejrzeć rzeczy, które znalazł w tamtym potwornym miejscu. Usiadł przy dość dużym głazie i głośno wypuścił powietrze, próbując uspokoić skołataną psychikę, nadszarpniętą obrazami dostrzeżonymi w miejscu swojej niedoszłej śmierci. Gdy tylko przypomni sobie te wszystkie zmasakrowane ciała, kończyny walające się jak nikomu niepotrzebne śmieci, wszechobecną krew i zapach zgnilizny robi mu się niedobrze a całym ciałem wstrząsają dreszcze. Jeszcze chwilę siedział z zamkniętymi oczami, oddychając głęboko, po czym sięgnął do prowizorycznego tobołka wykonanego ze znalezionego koca.

- O, to moja Karta Identyfikacyjna - zdziwił się, porównując zdjęcie umieszczone na KI
z odbiciem mężczyzny o bladoniebieskich oczach w znalezionym fragmencie
lustra. - Marek Arkimowicz... Nic mi to nie mówi.


Przydatnych rzeczy w zawiniątku było niewiele: nóż, pistolet 9mm z w połowie załadowanym magazynkiem, dratwa, pudełko zapałek, aspiryna i butelka wody, reszta to niepotrzebne śmieci pakowane w pośpiechu.
Gdy poziom adrenaliny opadł, Marek poczuł, jak żołądek przykleja się do kręgosłupa a zmęczenie samo zamyka powieki; nawet głaz wydawał się nieziemsko wygodnym oparciem. Był na skraju wyczerpania, lecz przebłyski dawnego szkolenia dodały mu otuchy. Wziął łyk wody. Wstał. Rozciągnął się, po czym zaczął zbierać rozsypane przedmioty do tobołka. Już miał zawiązać supeł, gdy nieopodal dostrzegł sporych rozmiarów skorpiona. Bez chwili wahania, chwycił nóż i nabił zwierzę na ostrze.
***

Marek wycieńczony kilkugodzinnym marszem z trudem dotarł do niewielkiego, uschniętego drzewa, zauważonego kilkaset metrów wcześniej. Rozłożył koc w cieniu lichej korony, próbując choć trochę ustrzec się przed piekielnym żarem, padającym z nieba. Zdążył wziąć tylko łyk wody, nim zasnął jak nieżywy. Sny zaburzały mu tylko obrazy rzezi, dokonanej na jego oprawcach przez nieznanych wybawicieli; może to za duże słowo, bo w końcu co to za wybawienie - pozostawienie człowieka samemu sobie na pustyni.

W środku nocy odpoczynek Marka został przerwany przez dźwięki niewiadomego pochodzenia. Te dziwne odgłosy zdawały się być wszędzie dookoła. Czuł, jak klatkę piersiową wypełniają te dziwne wibracje, jak jego myśli odpływają coraz dalej i dalej, jak ciało wiotczeje, a obrazy zlewają się w jedną całość. Próbował się podnieść, lecz skutek był mizerny i tylko wyrżnął głową w spalony słońcem piasek. Chwilę przed całkowitą utratą przytomności, dostrzegł dwie rozmazane sylwetki, niespiesznie zbliżające się do jego prowizorycznego obozowiska. Ostatnią rzeczą, którą poczuł było lekkie ukłucie w okolicy ramienia. Reszta obrazów utonęła w pustce, która wypełniła mu głowę.
***

Marek delikatnie uchylił powieki, czując, że powoli odzyskuje po raz kolejny utraconą przytomność. Starał się zebrać myśli kołaczące się bez ładu i składu, gdy nagle metr od miejsca, w którym siedział eksplodowała zaspa, obsypując go puszystym śniegiem. Dopiero po chwili dotarł do niego huk wystrzału. Nie do końca odzyskawszy pełną kontrolę nad własnym ciałem, próbował zerwać się na nogi, lecz ten nagły ruch spowodował ćmiący ból głowy, rzucający go z powrotem w śnieg. Okazało się to niebywałym szczęściem, gdyż pocisk, który miał go zabić, uderzył obok, wzniecając tylko obłok puchu.

- Śnieg? Co do diabła? - powiedział, dopiero teraz w pełni uświadamiając sobie swoje położenie, konfrontując je ze świeżym wspomnieniem pustyni. Zauważył na sobie pełny kombinezon do wypraw polarnych, a obok na niewielkiej płachcie kilka przydatnych przedmiotów. Jednak ciągle największym zaskoczeniem były lodowe pustkowia, na których się znalazł.

Oparł się o zaspę, osłaniającą go ze strony, po której prawdopodobnie znajdował się ten - pożal się Boże snajper. Zamknął oczy, oddychając głęboko, starając się uspokoić tętno. Nagle z prawej strony usłyszał rytmiczne zgrzytanie śniegu. Kroki? - pomyślał. Tak to były kroki, aczkolwiek nie człowieka, lecz wielkiego niedźwiedzia o śnieżno-białym futrze. Gdyby nie pysk ociekający krwią, ledwo dałoby się odróżnić bestię od otoczenia. W początkowych sekundach Marek spanikował, na szczęście po chwili przypomniał sobie o zauważonym wcześniej sporym rewolwerze. Szybko zdjął rękawice, chwycił broń i oddał dokładnie mierzony strzał, prosto w głowę zwierzęcia, zabijając je na miejscu. Odetchnął głęboko, ciesząc się z tego małego zwycięstwa, gdy nagle jego ciało przeszył spazm bólu. W zwolnionym tempie widział, jak dłoń z pistoletem, który przed momentem uratował mu życie eksplodowała. Dostrzegł, jak palce rozlatują się w różne strony, a rewolwer powoli opada, koziołkując w powietrzu. Snajperowi w końcu się udało. - przeszło mu przez myśl. Padając na kolana, chwycił przedramię, rozpaczliwie łapiąc powietrze. Szok na moment całkowicie go sparaliżował. Leżał z twarzą w śniegu, zaciskając zęby do granic wytrzymałości. Kilka łez wydobyło się z tych bladoniebieskich oczu, zamarzając chwilę po oderwaniu od policzka.

Marek chwycił płachtę i pognał co sił w nogach w stronę najbliższych skał, by znaleźć schronienie przed ogniem nieprzyjaciela. Ukrył się w małej wnęce. Z wyciągniętej z kaptura linki i kawałka materiału, zrobił prowizoryczny opatrunek uciskowo-tamujący. Przysiadł na niewielkiej bryle lodu, podnosząc ramię do góry, by jak najbardziej zmniejszyć krwotok. Mimo że minęło niewiele czasu, czuł, że utrata krwi kosztowała go wiele sił. Jest źle. - pomyślał spoglądając na zawiniątko, z którego powoli przesączała się posoka. Uświadomił sobie, że jak niczego z tym nie zrobi - umrze. Wspomnienie śmierci przyspieszyło tylko bicie serca, co w tej sytuacji nie było zbyt korzystne. Markowi coraz trudniej było zebrać myśli, co chwilę gubił wątek, głowa bezwiednie opadała raz w jedną, raz w drugą stronę a powieki nieznośnie ciążyły. Rozpaczliwie próbował złapać ulatniająca się świadomość, lecz ciemność zamykała już na nim swoje szpony. Zemdlał.
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#2
"Poczuł potężny ból głowy, przy próbie wstania[,] lecz to było nic w porównaniu"
"nic w porównaniu z uczuciem strachu[,] jakie w nim wezbrało"
"Powoli podszedł do okna, lecz to[,] co zobaczył nie poprawiło mu humoru. "
"Czuł[,] jak klatkę piersiową wypełniają te dziwne wibracje,"
"bez ładu i składu, gdy nagle metr od miejsca[,] w którym siedział,"
"niebywałym szczęściem, gdyż pocisk[,] który miał go zabić,"
"swoje położenie, konfrontując je z[e] świeżym wspomnieniem pustyni"
"Dostrzegł[,] jak palce rozlatują się w różne strony, a rewolwer powoli opada"
"jak najbardziej zmniejszyć krwotok. Mimo, że minęło niewiele czasu, " - "mimo że" nie rozdzielamy przecinkiem.
"Markowi [coraz] trudniej było zebrać myśli, co chwilę g.."

Stawiaj mniej przecinków, a więcej kropek. Twoje zdania są zdecydowanie za długie.
Tekst nie bardzo mi się podobał.

Dziękuję za uwagę. Pozdrawiam. Życzę lepszych efektów przy okazji kolejnych tekstów.
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out.
Odpowiedz
#3


(27-02-2011, 23:28)sithisdagoth napisał(a): "Poczuł potężny ból głowy, przy próbie wstania[,] lecz to było nic w porównaniu"
"nic w porównaniu z uczuciem strachu[,] jakie w nim wezbrało"
"Powoli podszedł do okna, lecz to[,] co zobaczył nie poprawiło mu humoru. "
"Czuł[,] jak klatkę piersiową wypełniają te dziwne wibracje,"
"bez ładu i składu, gdy nagle metr od miejsca[,] w którym siedział,"
"niebywałym szczęściem, gdyż pocisk[,] który miał go zabić,"
"swoje położenie, konfrontując je z[e] świeżym wspomnieniem pustyni"
"Dostrzegł[,] jak palce rozlatują się w różne strony, a rewolwer powoli opada"
"jak najbardziej zmniejszyć krwotok. Mimo, że minęło niewiele czasu, " - "mimo że" nie rozdzielamy przecinkiem.
"Markowi [coraz] trudniej było zebrać myśli, co chwilę g.."

Stawiaj mniej przecinków, a więcej kropek. Twoje zdania są zdecydowanie za długie.
Tekst nie bardzo mi się podobał.

Dziękuję za uwagę. Pozdrawiam. Życzę lepszych efektów przy okazji kolejnych tekstów.

Nie przed każdym "który, która, które" stawia się przecinek. Tak mi się wydaje przynajmniej.

Dzięki za przeczytanie Wink I przykro mi, że się nie podobało. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie lepiej.

Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#4
Poprawiłem przecinki, które dostrzegłem. Przynajmniej próbowałem. Dodałem też blask księżyca, by wcześniej zaznaczyć, że jest noc.

Co do otwierania oczu. Napisałem, że próbował się rozejrzeć, a to chyba znaczy, że mu się to nie udało (z powodu wirującego świata), z czego wynika zamknięcie oczu a w następnym zdaniu, ich ponowne otworzenie. Dobre wytłumaczenie? ;>

Jakby bohater stał w środku wielkiej sali, to też byłby to błąd i miałbym napisać, że stoi w lewym rogu, bo nie odmierzał dokładnie środka? Chyba mało ważne jest to, że ten środek pustyni jest uogólniony, co?
Stoisz na pustyni i mówisz "O kurczę, jestem w pólnocno-zachodniej części Sahary!" ?


Dzięki za poświęcony mi czas Wink

Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#5
Próbował się rozejrzeć, ale mu nie wyszło, bo świat wirował, więc zamknął oczy. Potem "odczekał chwilę", by ten świat jednak się uspokoił i znowu się rozejrzał (tak, nie zaznaczyłem tego, że już nie wiruje, ale to chyba nie było niezbędne), znowu otwierając oczy.
Z środkiem pustyni to trochę czepianie się, ale jeśli dodam załóżmy "prawdopodobnie był" będzie lepiej?
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#6
Wiem, co oznacza ciągle, więc daruj sobie. Na końcu posta zadałem pytanie, na które mogłabyś jednak odpowiedzieć.

"Obudził się na podłodze. Próbował się rozejrzeć, lecz świat ciągle zataczał chaotyczne kręgi a dźwięki były dziwnie przytłumione. Jedynym źródłem światła był blask księżyca, wpadający przez szczeliny w zniszczonej zasłonie. Opuścił powieki. Odczekał chwilę.."

Tak będzie bardziej sensownie?
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#7
Nigdzie nie napisałem, że został mocno obity. Dostał tylko kolbą w skroń, wiem tylko nie pasuje, ale mam na myśli, że jeden cios, a pobicie to co innego.

Tak odpowiedziałaś, ale ja pytałem czy słowo prawdopodobnie dodane do tego zdania o środku pustyni, uratuje jego sens. Doda takiej nutki niepewności, żeby już nie można się było czepić położenia bohatera.
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#8
Dobrze, skończy tą dyskusję. Dziękuję Ci za Twoje rady, aczkolwiek dałoby radę napisać to łagodniej, bo tak odniosłem wrażenie, jakbyś od początku mnie nie lubiła (zwłaszcza, że przeczytałem inne posty, napisane przez Ciebie i tam taka nie byłaś), ale pewnie to tylko wrażenie Wink

Poprawiłem (mam nadzieję) to, na co zwróciłaś uwagę.

Raz jeszcze, dzięki.
Lovercraft

"Każda godzi­na ra­ni, os­tatnia zabija."
Odpowiedz
#9
Przed przeczytaniem tekstu powiem tylko, że ironia w komentarzach jest mile widziana, ale Silciu trochu przesadziłaś.

Co do wirowania świata przy zamkniętych oczach - mimo że sprawa została wyjaśniona - pomyśl sobie, zamykasz oczy, jesteś pijana. Świat Ci nie wiruje? Big Grin Tak samo jak mdlejesz. Wszystko wiruje nawet przy zamkniętych oczach.

(27-02-2011, 22:57)haniel napisał(a): Rozdział I
i wtedy nie pozostanie mu już nic, jak tylko czekać na utęsknioną śmierć.

Tu bym zrezygnowała z przecinka. Ale to moje zdanie.

(27-02-2011, 22:57)haniel napisał(a): lecz świat ciągle zataczał chaotyczne kręgi a dźwięki były dziwnie przytłumione.

Przecinek przed "a"

(27-02-2011, 22:57)haniel napisał(a): Opuścił powieki. Odczekał chwilę po czym znowu otworzył oczy i spostrzegł,

"odczekał chwilę, po czym" - imho. Nie jestem pewna.

(27-02-2011, 22:57)haniel napisał(a): Poczuł potężny ból głowy, przy próbie wstania

zbędny przecinek.

(27-02-2011, 22:57)haniel napisał(a): panujące na korytarzu, zniechęciły go do kontynuowania.

Zbędny przecinek Tongue

(27-02-2011, 22:57)haniel napisał(a): nadszarpnięta obrazami dostrzeżonymi w miejscu swojej niedoszłej śmierci.

"nadszarpniętĄ"

(27-02-2011, 22:57)haniel napisał(a): się niedobrze a całym ciałem wstrząsają dreszcze.

przecinek przed "a"

(27-02-2011, 22:57)haniel napisał(a): Jeszcze chwilę siedział z zamkniętymi oczami, oddychając głęboko po czym sięgnął do prowizorycznego tobołka wykonanego ze znalezionego koca.

"głęboko, po czym" - imho.

(27-02-2011, 22:57)haniel napisał(a): Gdy poziom adrenaliny opadł, Marek poczuł, jak żołądek przykleja się do kręgosłupa a zmęczenie samo zamyka powieki;

Przecinek przed "a"

(27-02-2011, 22:57)haniel napisał(a): Marek wycieńczony kilkugodzinnym marszem z trudem dotarł do niewielkiego, uschniętego drzewa, zauważonego kilkaset metrów wcześniej. Rozłożył koc w cieniu lichej korony, próbując choć trochę ustrzec się przed piekielnym żarem, padającym z nieba.

Drzewko samo z siebie nie rośnie na pustyni Oo'

(27-02-2011, 22:57)haniel napisał(a): W środku nocy odpoczynek Marka, został przerwany przez dźwięki niewiadomego pochodzenia.

Zbędny przecinek

(27-02-2011, 22:57)haniel napisał(a): Starał się zebrać myśli, kołaczące się bez ładu i składu, gdy nagle metr od miejsca, w którym siedział, zaspa eksplodowała, obsypując go puszystym śniegiem.

Stanowczo za dużo przecinków. Zrezygnuj z pierwszego i przedostatniego. Są całkowicie niepotrzebne, a wręcz wadzą. Poza tym, napisałabym "eksplodowała zaspa"

(27-02-2011, 22:57)haniel napisał(a): Oparł się o zaspę, osłaniającą go ze strony, po której prawdopodobnie znajdował się ten pożal się Boże snajper.

"pożal się Boże" jest wtrąceniem, więc powinno znaleźć się w myślnikach bądź przecinkach, imho

(27-02-2011, 22:57)haniel napisał(a): Ukrył się w małej wnęce. Z wyciągniętej z kaptura linki i kawałka materiału, zrobił prowizoryczny opatrunek uciskowo-tamujący.

W sumie, wystarczy opatrunek uciskowy. On sam w sobie jest tamujący. Przynajmniej tak mi się zdaje. Chociaż przy odstrzelonej ręce po jakimś czasie chyba trza zrobić zaciskowy, bo jeden bandaż nie zatamuje takiego krwotoku Tongue

(27-02-2011, 22:57)haniel napisał(a): Wspomnienie śmierci, przyspieszyło tylko bicie serca

zbędny przecinek.

(27-02-2011, 22:57)haniel napisał(a): raz w drugą stronę a powieki nieznośnie ciążyły.

przecinek przed "a"



Powiem tak, po pierwsze - na początku używasz tylko i wyłącznie "mężczyzna" i "młodzieniec", później zaś, tylko "Marek". Musisz zastosować kilka zamienników, bo mnie osobiście to denerwowało.

Po drugie, po besztaniu Sil za interpunkcję, myślałam, że to będzie prawdziwe dno, że będę się męczyć z każdym kolejnym zdaniem. No cóż. Interpunkcja prosi się o powtórkę, to fakt, aczkolwiek nie jest aż tak źle... Widziałam wiele gorszych prac pod tym względem.

Nie czytuję zbytnio takich tekstów, więc trudno mi fabułę ocenić. Mogę tylko powiedzieć, że mnie denerwowały nagłe przeskoki i wiele niedomówień. Zdaję sobie sprawę, że wszystko może się wyjaśnić, ale mnie to jakoś kurde przeszkadzało Tongue Sorry Tongue

Tekst sam w sobie napisany jest nieźle. Wiadomo, zawsze może być lepiej Tongue


Pozdrawiam,
Duś
Odpowiedz
#10
haniel napisał(a):Próbował się podnieść, lecz skutek był mizerny i tylko wyrżnął głową w spalony słońcem piasek.
Wiem, że mam obsesję na punkcie dwuznaczności, ale... ty się da zinterpretować zdanie tak, że to ten mizerny skutek wyrżnął głowąBig Grin

haniel napisał(a):Szybko zdjął rękawice, chwycił broń i oddał dokładnie mierzony strzał, prosto w głowę zwierzęcia, zabijając je na miejscu.
Wymierzony, powiedziałbym.

I to właściwie tyle ode mnie. W sumie widzę, że już inni przewałkowali tekst w poszukiwaniu błędów Wink
Więc może dwa słowa o stylu. No więc niestety stylu nie ma... Jakoś to tak "po szkolnemu" napisałeś. Zdania budujesz takie jakieś banalne i bez charakteru. Moim zdaniem w tym właśnie główny problem. W zbyt banalny sposób opowiadasz. Dobrze by było, gdybyś trochę udekorował ten tekst jakimiś ozdobnikami, metaforami, czy czymś takim... Żeby nie było ta sucho - poszedł tam, zrobił to, po czym zauważył tamto i nagle stało się to... Przez taką formułę zdań fabuła znacznie traci, spłyca się i opowiadanie staje się monotonne. Choćbyś nie wiem, jak ciekawą i pełną zwrotów akcji historię wymyślił, przez taką formę podania czytelnik i tak poczuje, że w tekście się nic nie dzieje...
Jeśli powtórzyłem cudze spostrzeżenia, to przepraszam. Przyznaję się, że nie czytałem komentarzy moich przedmówców Wink
Odpowiedz
#11
Nie mam dziś głowy do lania wody, więc będę walił konkretami:

- słabo z interpunkcją, czasem przecinki są w niewłaściwych miejscach, czasem nie ma ich w ogóle
- mieszasz czasy
- czasem źle składasz zdania tak, iż gubi się kontekst wypowiedzi, lub zdanie samo sobie zaprzecza, staje się nielogiczne
- strasznie często główny bohater mdleje
- nie opisuj każdej czynności jaką robi bohater bo odnoszę wrażenie, że czytam scenariusz do gry RPG, a nie opowiadanie

Ogólnie nie porwało mnie to opowiadanie. Możliwe, że fabularnie jest całkiem nieźle (ciężko mi to teraz ocenić), jednak braki w warsztacie skutecznie odstraszają od czytania.

Widzę, że miałeś lekkie spięcie z Sileaną. Nie przejmuj się jej marudzeniem, ona tak zawsze Tongue

W każdym razie ćwicz, poprawiaj, czytaj dużo i nie poddawaj się, a osiągniesz wiele...

Danek
Odpowiedz
#12
Oj, oj liczyłam na coś lepszego.
Najpierw wyłapane błędy:


Cytat:W małym, ciemnym pokoju z tylko jednym przesłoniętym podniszczoną kotarą oknem, siedział niewysoki, młody mężczyzna z bladą jak płótno cerą i płowymi włosami.
Masz tendencje do pisania długich zdań. IMO lepiej brzmią te krótsze.

Cytat:Wiedział, że przed drzwiami stoi dwóch prawdopodobnie uzbrojonych strażników. Niestety on jest na nogach od około siedemdziesięciu dwóch godzin i gdyby nawet pominąć skrajne zmęczenie spowodowane brakiem snu, młodzieniec nie pamiętał nawet swojego ostatniego prawdziwego posiłku.
Czasy

Cytat:Próbował się rozejrzeć, lecz świat ciągle zataczał chaotyczne kręgi, a dźwięki były dziwnie przytłumione.Opuścił powieki.

Cytat:Nawet po usilnych staraniach nie był w stanie przypomnieć sobie, co odmieniło jego skądinąd przypieczętowany los.

Cytat:Gdy tylko przypomni sobie te wszystkie zmasakrowane ciała, kończyny walające się jak nikomu niepotrzebne śmieci, wszechobecną krew i zapach zgnilizny robi mu się niedobrze a całym ciałem wstrząsają dreszcze. Jeszcze chwilę siedział z zamkniętymi oczami, oddychając głęboko, po czym sięgnął do prowizorycznego tobołka wykonanego ze znalezionego koca.
Czasy

Może jest wiecej błędów, ale ich nie wyłapałam. Pojawił się problem z czasmi i interpunkcją, ale łatwo można go wyeliminować.

Opowiadanie ma potencjał, ale nie wykorzystałeś go nawet w 20%
Opko aż się prosi o rozbudowane życie wewnętrzne bohatera, a ty zaserwowałeś suchy opis zdarzeń. Może Marek jest szoku, ale na potrzeby czytelnika musi coś przeżywać.
Ogólnie jest średnio.
Odpowiedz
#13
Moim zdaniem mógłbyś zrobić z tego fajne opowiadanie, gdyby znalazł się tu główny wątek, bo wątpię, że ma ni być mdlenie i ciągłe teleportacje z jednego miejsca kaźni w inne. Kosmiczny Marek nie wzbudził mojej sympatii, nawet nie było mi go specjalnie szkoda, gdy po raz kolejny enigmatyczni, złośliwi oprawcy wyłączali jego świadomość, by za chwilę sprawdzić zdolności adaptacyjne bohatera. Brakuje mi rozwinięć dotyczących przeciwników Marka, brak mi jego przemyśleń, domysłów i pomstowań. Trochę za dużo powtórzeń. Jeśli rozszerzysz opowiadanie o stronę lub dwie, to będzie z korzyścią dla całości.

pozdrawiam.
Marks BorderPrincess napisał(a):Kto tam był sędzią, bo czegoś nie czaje. Skoro Laik zaledwie kopnął w udo, a Andrzej trafił z pięści w twarz, to czemu Laik wygrał turniej?

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości