Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dialog o monologu (albo odwrotnie)
#1
__________________________________________________

Dialog o monologu (albo odwrotnie)

Lubię teatr. Lubię w teatrze przyzwolenie na widowisko, na podział na aktorów i widzów, odczuwaną obecność autora, reżysera. Nawet bileter pełni swoją symboliczną funkcję i z maleńką latareczką w dłoni przydziela każdemu miejsce w przedstawieniu. W teatrze panuje porządek.
Ponieważ lubię teatr, zostałam nauczycielem. Do szkoły aktorskiej była straszna konkurencja i trzeba było mieć talent. Na wydział nauczycielski donosiłam tylko obowiązkowe zaświadczenie o przydatności do zawodu.
Certyfikat ten wypisywał lekarz. Miał za sobą ciężkie sześcioletnie studia, conocne wkuwanie, potem staż, praktyki…itd. I dzięki swojej wiedzy jak Himalaje o ludzkim ciele (i umyśle) oraz doświadczeniu zawodowemu mógł wypisać mi zaświadczenie, że nadaję się do zawodu nauczyciela. Na takim świstku. Ostatni punkt formularzyka brzmiał: nie ma odrażającego wyglądu - tak/nie. Lekarz tam przybijał pieczątkę: doktor nauk medycznych.

No i zostałam nauczycielką polskiego. Bo lubiłam teatr. Do dziś świetnie gram nauczycielkę języka polskiego, zwłaszcza na maturach ustnych, kiedy gość, idący na informatykę lub marketing i zarządzanie (mądry dzieciak) wygłasza mi monolog o „Motywie dojrzewania w wielkich monologach”. Monolog o monologach. Poezja.
Pierwsze parę minut zachwyca mnie ten „monolog o monologu”. Mam wniebowziętą gębę i patrzę w oczy dojrzewającemu w monologu przyszłemu informatykowi. Koleżanka, chowając ręce pod stołem, grzebie paznokciem pod paznokciem (wygrzebuje kredę, bo przedtem miała lekcje). Mnie to rozprasza brutalnie w odbiorze. Skupiam się cała dla monologu i słucham dwieście siedemdziesiąty siódmy raz o Konradzie w celi albo sto siedemdziesiąty siódmy raz o Kordianie na Mont Blanc. Konstatuję, że o Kordianie mówią uczniowie rzadziej i obiecuję sobie sprawdzić w domu, czy przy „wielki+monolog+dojrzewanie” Pan Google rzeczywiście bardziej lubi Mickiewicza. Notuję to w pamięci i uśmiecham się ciepło do monologującego maturzysty.
W wyobraźni daję Konradowi i Kordianowi pistolety, pojedynkują się. Konrad trafia Kordiana w kolano, dmucha w lufę i chichocze. Kordian rewanżuje się w rozchichotaną gębę samotnego więzionego i ten nie zdążył doliczyć do 17, a co dopiero do 44. Nadlatują Duchy z Prawej z drabiną. Nie wiem, czemu z drabiną, przypominam sobie jednak Hanuszkiewicza, mam ochotę zawarczeć jak Dykiel na motorze. Warczę w wyobraźni i uśmiecham się do dojrzewającego. Mówi już zresztą o Arturze z Mrożka. Zapisuję w pamięci, żeby sprawdzić w google’ach, czy tam jest jakiś monolog Artura. Nie pamiętam dokładnie, bo nigdy w trzyklasowym liceum nie zdążam ze współczesną w kurcgalopku przez literaturę. Mówię przyszłym zinformatyzowanym marketingowcom pod koniec ich ostatniej w życiu lekcji polskiego, że Mrożek był fajny i śmieszny. W dzienniku zapisuję temat: „"Tango" Sławomira Mrożka. Wskazywanie elementów groteski i parodii”. Znalazłam taki scenariusz lekcji w internecie, na wypadek, gdyby miała zdarzyć się hospitacja. Dyrektor wprawdzie uczył geografii, ale jest starszy nawet ode mnie i może lubić Mrożka. Obiecuję sobie, że dla siwych włosów dyrektora przeczytam znowu tego cholernego Mrożka.
Koleżanka z komisji wygrzebała już kredę i słucha. Może pamięta, co gadał Artur?
Czternasta minuta i już spinam mięśnie do dialogu o monologu. Wniosków nie usłyszałam przez kontemplację wyrażenia „dialog o monologach”. Kocham poezję.
Jako gość w komisji pierwsza zadaję uśmiechnięte pytanie:
- Który z bohaterów jest ci bliższy? Z którym się utożsamiłbyś?
Mam ochotę zapytać, po ile chodzą teraz prezentacje, bo dzieciak do Włoch chce na wakacje. Trzepnęłabym kilka. Na przykład o dojrzewaniu w dialogu.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#2
Ja też lubię teatr i żałuję bardzo, że tak rzadko mam okazję w nim być.

Twój tekst bardzo mnie zainteresował. Obserwuję nauczycieli, bo jestem jeszcze uczennicą. Często zastanawiam się, ilu jest takich, jak Twoja bohaterka: zostali tymi nauczycielami, bo nie mieli pomysłu na nic innego. To widać. Nie mają "podejścia", nudzi ich to, co robią. I zapewne cierpia bardzo, słuchając po raz n-ty o Konradzie i Kordianie (swoją drogą - też bym się załamała, bo obu tych postaci nie trawię).

Gratuluję kolejnego świetnego tekstu Wink
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz
#3
(17-10-2011, 08:41)Mestari napisał(a): Obserwuję nauczycieli, bo jestem jeszcze uczennicą. Często zastanawiam się, ilu jest takich, jak Twoja bohaterka: zostali tymi nauczycielami, bo nie mieli pomysłu na nic innego. To widać.

Bardzo wielu jest takich nauczycieli.
Pewnie gorsze od niekompetencji jest jednak tzw. wypalenie zawodowe, "mamtowdupizm".

W przypadku matur ustnych, tzw. prezentacji, to wyszła z tego jakaś kosmiczna masakra, choć w założeniach brzmiało nawet fajnie.

Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#4
Ignorancja co niektórych jest zatrważająca, skoro nie potrafią wysilić się na tyle, żeby sklecić prezentację chociażby na 30 % (o ile wiem wyniki ustnej matury nie są nigdzie brane pod uwagę). Ja swoją prezentację solidnie przygotowuję i będzie mnie bolało, jeśli ktoś, kto takową kupił osiągnie dobry wynik.
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz
#5
Będzie cię bolało, niestety.
Maturzyści kupują prezentację. Bo są głupi. Albo mądrzy. Kwestia optyki.
Gros maturzystów nie jest w stanie samodzielnie przygotować prezentacji. Nie mają jakichkolwiek kompetencji; nie potrafią czytać, pisać, mówić.
Części maturzystom szkoda czasu na robienie czegoś, co jest potrzebne do niczego. Nawet jeżeli potrafią, to po co tracić czas? Lepiej pracować na ważne punkty rekrutacyjne. Albo odpocząć. Działa tu też prosty rachunek ekonomiczny:
przygotowanie prezentacji wymaga powiedzmy 40 godzin pracy. Gotowa kosztuje powiedzmy 100 zł. Wychodzi smętne 2,50 za godzinę. Szkoda ruszać d*** z krzesła.

Winą CKE jest stworzenie takiego patogennego dziwoląga.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#6
Cytat:Maturzyści kupują prezentację. Bo są głupi. Albo mądrzy. Kwestia optyki.
Ja cwaniactwa mądrością nie nazwę. Nieuczciwości też nie pochwalam.

Cytat:Gros maturzystów nie jest w stanie samodzielnie przygotować prezentacji. Nie mają jakichkolwiek kompetencji; nie potrafią czytać, pisać, mówić.
Przykład z życia:

- Wiesz, bohater moralizuje...
- CO ROBI?! Mów do mnie po polsku!

Cytat:Winą CKE jest stworzenie takiego patogennego dziwoląga.
W ogóle stan naszego szkolnictwa to temat na osobny esej.
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz
#7
Ja nie lubię teatru, ale tekst bardzo mi się podobał.
Wciąga, ma coś w sobie i nie zaliczyłbym go do tych zwykłych Smile

Ja swoją prezentację przygotowałem dość dobrze i mnie np. polonistka ostrzegała, żeby nie zanudzać komisji, bo słuchając setny raz o Mickiewiczu naprawdę można ocipieć.
Dlatego dobrałem ciekawsze książki, powiedziałem swoje i naprawdę uważam, że trzeba się bardzo postarać, by tego nie zdać.
Odpowiedz
#8
Ja na teatrze parę razy się naciąłem, ale jak już było coś dobrego, to sztuka zwalała z nóg:]
Heheh... sam chciałem być polonistą. Takim z pasją. Albowiem wkurzało mnie "stetryczałe" podejście moich nauczycieli: choć nie byli olewatorami, to nie umieli się otworzyć na jakąś nowszą literaturę.
Pamiętam jakim ciosem dla mnie było stwierdzenie polonistki, że ona w gatunku fantastyki nie znajduje NIC wartego omówienia (a było to w liceum).
Zemściłem się wówczas okrutnie opierając całą moją prezentację maturalną właśnie na fantastyce. Komisja oceniająca była w dość głębokim szoku, że można znaleźć tam tyle smaczków, ciekawostek...
Aż mi gratulowali na koniec:]
Jgbart, proud to be a member of Forum Literackie Inkaustus since Nov 2009.
http://www.youtube.com/watch?v=4LY-n9nx5...re=related

Necronomicon " Possesed Again" \m/
Necrophobic "Hrimthursum" \m/

EVERYONE AGAINST EVERYONE - CHAOS!
Odpowiedz
#9
można?.
celne.
mocne.
jak w sam raz.
acha.
często tu zaglądam.
nadal mogę?.
dz.
aha.
ja nawet żyje na zasadzie,
prawa... Garbatego do Miłości.
Odpowiedz
#10
Szkoda, że rzadko się pokazujesz. Bardzo dobry tekst, jak zawsze.

Ja akurat nie zanudzałam komisji kolejnymi Kordianami. Temat mojej pracy brzmiał: Motyw wampira w literaturze i filmie. A że od gówniarza jestem fantastką, to poza Wywiadem z Wampirem szanowne Panie Nauczycielki pewnie nie znały NIC.

Mało tego, gdy, przedstawiwszy się, poinformowałam komisję o moim temacie usłyszałam przerażone: "O Boże..."
Marks BorderPrincess napisał(a):Kto tam był sędzią, bo czegoś nie czaje. Skoro Laik zaledwie kopnął w udo, a Andrzej trafił z pięści w twarz, to czemu Laik wygrał turniej?

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości