Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 2
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Diabeł w pudełku, czyli o prestidigitatorze doskonałym
#1
Jestem bardzo wdzięczny za ciepłe przyjęcie pierwszego tekstu (ale te dwie gwiazdki spędzają mi sen z powiek Tongue) i wytknięcie błędów (bo przecież po to się dzielimy swoimi tekstami Smile ). Zapraszam więc do dużo krótszego opowiadania, które napisałem pod wpływem natchnienia wczorajszego wieczora (proszę wybaczyć masę błędów, których nie zauważyłem).


„Diabeł w pudełku, czyli o prestidigitatorze doskonałym”


Zatłoczony hall wejściowy Curious Circus zwiastował nadejście niesamowitego, pełnego rozrywki na światowym poziomie wieczoru. Występ na doskonale znanej scenie, był postrzegany przez artystów jako prawdziwy zaszczyt. Gościły tu najznamienitsze kabarety, jak choćby Moulin Rouge, oraz znani na całym świecie iluzjoniści. Sam Houdini udowadniał tu, że odpowiednio wyćwiczonych rąk nie jest w stanie powstrzymać nawet najmocniejszy łańcuch. Jedynym miejscem, które mogłoby się równać z owym przybytkiem, a jednocześnie chlubą Singapuru, był American Cosmograph w Kairze. Dlatego też po wcześniejszym przedstawieniu w Egipcie, z nieukrywanym entuzjazmem przyjąłem propozycję wystąpienia na deskach Curious Circus.
Odkąd moje imię stało się powszechnie znane, a ja zyskałem miano mistrza rzeczy niemożliwych, pojawiło się wiele opowieści i dziwnych wypadków, łączonych, z uwagi na mą profesję, z moimi zainteresowaniami i dokonaniami. Niektóre z nich są trywialne i absurdalne, niektóre dramatyczne i przejmujące, inne zaś mają związek ze źródłowymi, dogłębnymi badaniami naukowymi i historycznymi.
W marcu 1910 roku zakończyłem zawodowe tournée po Wielkiej Brytanii i podpisałem kontrakt na serię występów w Australii i wielki show w Kairze. Jako, że na dotarcie tam pozostawiono mi sporo czasu, postanowiłem odpowiednio go wykorzystać i odbyć podróż, o której od dawna marzyłem. Tak oto w towarzystwie mej trupy, dotarłem najpierw na południe Starego Kontynentu, by w Marsylii wejść na pokład parowca „Malwa” płynącego do Port Saidu. Stamtąd mieliśmy odbyć niezapomnianą wyprawę do najbardziej znanych w historii miejsc dolnego Egiptu, a następnie wyruszyć do Australii. Jednak po występie w teatrze American Cosmograph, dostałem propozycję zaprezentowania własnego programu w Curious Circus. Nie mogłem odmówić, taka szansa nie trafia się zbyt często, dlatego też przesunąłem terminy w Australii i udałem się prosto do „Miasta Lwa”.
Po dość krótkim rejsie znaleźliśmy się w otoczeniu jak z Księgi tysiąca i jednej nocy. Kręte uliczki i egzotyczna panorama portu, zaiste pozostaną w mym sercu do końca. Dostaliśmy wspaniałe pokoje w najlepszym hotelu, a podejście dyrektora teatru – Jeana Po Xuana, było najbardziej profesjonalnym, z jakim się dotychczas spotkałem.
Przed wyjściem na scenę, muszę to przyznać, miałem nielichą tremę. Przed każdym większym występem towarzyszy mi ona. Zwłaszcza, kiedy podglądając salę zza kurtyn, widzę, że ta jest wypełniona po brzegi. Lecz gdy prowadzący zapowiedział nasz występ, a tym samym wywołał na scenę, byliśmy gotowi. Ja, moich dwóch asystentów i Joyceline – piękną niewiasta, element, bez którego nie obejdzie się żaden porządny prestidigitator.
- A teraz, Panie i Panowie, zobaczycie najprawdziwszą prawdę. Magię, bez żadnych oszukańczych sztuczek! – Zawsze zapowiadam tak swoje występy. Uwielbiam, kiedy skupiony widz stara się wówczas szukać luk i niespójności w moich trikach i nigdy żadnej nie znajduje. Jestem doskonały. Jednak przygotowania do pierwszego numeru – przepiłowywania Joyceline, przerwał nam asystent Po Xuana – Francuz Eart de Baloua.
- Mistrzu! Nie możesz! Nie możesz teraz wystąpić!
- Jak to nie mogę? Czy coś się stało?
- Twoja zapowiedź! Nie możesz… teraz już nie… - W tej samej chwili, zza kulis sceny wyszło dwóch rosłych mężczyzn, którzy zatkali mu usta i zaciągnęli na zaplecze. Zaiste dziwna to była sytuacja, z której musiałem jakoś wybrnąć.
- Drodzy państwo, nie każdy jest gotów na to, co nasz występ ma do zaoferowania… nawet organizatorzy się boją! – Gdzieniegdzie dało się słyszeć dyskretny chichot. Nieskromnie powiem, że mam dar przemawiania.
Nadszedł czas, by zacząć występ mocnym akcentem. Pokazałem dokładnie publiczności skrzynię, w której miałem zamknąć Joyceline. Pokazałem piłę i wręczyłem ją po kolei każdemu w pierwszym rzędzie, żeby sprawdzili ostrość narzędzia. Następnie zamknąłem dziewczynę w skrzyni, tak, że po lewej stronie wystawała jej głowa i szyja, a po prawej nogi od kolan w dół. Reszta znajdowała się zamknięta w skrzyni, a po jej środku było miejsce na piłę. Napięcie, które pojawiło się na twarzach zgromadzonych, było dla mnie wskazówką, że już trzeba zacząć. Pewnymi i zdecydowanymi ruchami zacząłem poruszać narzędziem wszerz pudła. Nie spuszczając wzroku z widowni poczułem opór. Wówczas jednak pomyślałem, że to za sprawą nie naoliwienia całości. Zdarzało się. W jakimż byłem błędzie…
Krzyk. Paniczny krzyk i szloch na sali. Spojrzałem na Joyceline. Dlaczego nie krzyczała? Dlaczego na Boga nie krzyczała! Większa część sceny była zbrukana czarną krwią z wnętrzności. Niczym za sprawą jakiejś siły nieczystej, pudła rozjechały się na dwie części, rozrywając jej ciało do końca i ukazując wszystkim zebranym jak dokładnie zbudowany jest człowiek w środku. Kawałki mięsa i jelit walały się pod moimi nogami, ludzie zaczęli wybiegać na zewnątrz i taranować siebie nawzajem… w przypływie szoku starałem się ich uspokoić, krzycząc: „Spokojnie moi drodzy! To tylko magia!”.
Po spisaniu protokołu i zabezpieczeniu zwłok zostałem zakuty w specjalne kajdanki. Nie mogłem uwierzyć w to, co miało miejsce tego wieczora… cały czas myślę, że jest to koszmar, z którego obudzę się, gdy tylko zasnę w swojej celi. Przecież ten numer powtarzaliśmy setki razy. Boże… dlaczego ona nie krzyczała? Jak to możliwe, że niczego nie zauważyłem? W jaki sposób pudła rozjechały się, kiedy nie przeciąłem jej nawet w połowie? Wszystko pamiętam jakby przez mgłę… ale jednej rzeczy nie zapomnę na pewno – jego uśmiechu, kiedy odprowadzano mnie do radiowozu. Uśmiechu dyrektora Po Xuana.
Odpowiedz
#2
PeteDoherty napisał(a):Przed każdym większym występem towarzyszy mi ona.
Język polski wprawdzie daje sporą dowolność jeśli chodzi o szyk zdania, ale nie jest dobrze tej dowolności nadużywać Wink Nie sądzisz, że lepiej brzmiałoby "Towarzyszy mi ona przed każdym większym występem." ?

PeteDoherty napisał(a):Ja, moich dwóch asystentów i Joyceline – piękną niewiasta, element, bez którego nie obejdzie się żaden porządny prestidigitator.
Tylko ogonek w "piękna" Wink

I tyle, jeśli chodzi o rzeczy techniczne, nic więcej nie rzuciło mi się w oczy Smile
Zastanawia mnie jeszcze ta "najprawdziwsza prawda"...czy to przypadkiem nie jest pleonazm.

Nie chcę, żebyś negatywnie odebrał moje odczucia w związku z tym tekstem, ale naszła mnie po przeczytaniu taka myśl, że bardziej pasowałby do działu Satyryczne/Parodie. W żadnym wypadku nie ma to być obelga! Po prostu jakby nie patrzeć, historia ta jest poniekąd utrzymaną w konwencji czarnego humoru parodią sztuki iluzjonistycznej Smile
Kolejna rzecz, która mi przyszła do głowy i której wprowadzenie wyszłoby wg mnie tekstowi na dobre - kiedy bohater przemawia do publiki, zwraca się do niej "Panie i Panowie" (nie jestem przekonany zresztą, czy powinno być wielką literą, to nie korespondencja, więc chyba nie), co nadaje taki cyrkowy klimat. Co Ty na to, żeby takie zwroty wprowadzić w narracji, kierując je do czytelnika? Tekst byłby bardziej przekonujący jako opowieść magika, który nie od wczoraj siedzi w tym biznesie. Zdradzałoby to jego estradowe nawyki i czyniłoby jego opowieść bardziej przekonującą Smile Oczywiście to tylko taki mój pomysł, bez niego również jest jak najbardziej ok.
Strasznie podoba mi się to przejście na końcu. Zapewnienie „Spokojnie moi drodzy! To tylko magia!" a zaraz potem "Po spisaniu protokołu i zabezpieczeniu zwłok zostałem zakuty w specjalne kajdanki." Super! Smile Czytając ten fragment po raz kolejny, utwierdzam się w zdaniu, że wyszła Ci bardziej parodia, niż horror. I to naprawdę świetna parodia! Smile
Mógłbym sobie jeszcze gadać o Twoim opowiadaniu, bo coś mi się worek z opiniami i spostrzeżeniami rozwiązał, ale nie chcę zanudzać, więc to by było na tyleBig Grin
Odpowiedz
#3
A ja bym chciał zapytać o czym to właściwie miało być? Jaki był cel tego opowiadania? Miałem się wystraszyć czy skłonić ku refleksji? Mam wrażenie, że to opowiadanie jest jak pomnik córki sołtysa Wąchocka - jest, bo jest, i tyle.
Odpowiedz
#4
Port Saidu
Portu Said

Co tak właściwie się stało? A raczej dlaczego stało się tak jak się stało? Skryznię podmienili? Asystentkę związali i ni mogła się odpowiednio ułożyć przed piłą? Koleś tylko udawał magię a spotkało go działanie tej prawdziwej? Sory, ale znowu obrzezałeś swoje opowiadanie - odrzuciłeś napletek i został sam ch*j. A tak fajnie się zaczynało, ty recydywisto ty.


A i jeszcze jedna sprawa, opowiadanie sprawia wrażenie umiejscowionego gdzieś w 19 wieku, więc ten Houdini, a już wogóle radiowóz trochę mi nie pasuje.


Bardzo oryginalna metafora, naprawdę niezła, ale na przyszłość używaj mniej kontrowersyjnych, ok? Wink// Dis
One sick puppy.
Odpowiedz
#5
Jako prolog - nie licząc sporej liczby błędów - byłoby co najmniej niezłe. Jako samodzielne opowiadanie nie broni się niczym.
Odpowiedz
#6
surfaceofthesun byłbym wdzięczny za wytknięcie tych błędów Smile.
Jeśli chodzi o wartości i refleksje... marcinos83 jeżeli oczekiwałeś jakiegoś katharsis, oświecenia, bądź wskazania sensu życia, cóż... ja tylko staram się opowiedzieć historie, które przychodzą mi do głowy Smile. Chociaż morał jest tutaj aż nazbyt jasny o ile się nie mylę Wink.
Pan Kracy, opowiadanie umiejscowiłem w przedziale 1910-1930 (taki przynajmniej miałem zamiar Smile ). A jeśli chodzi o to co się stało... zawsze uważałem, że warto pozostawić czytelnikowi otwartą furtkę, dla własnej interpretacji (bo w moim przypadku na dwa sposoby można rozumieć zakończenie, ale to moja optymistyczna wersja Big Grin).
Wielkie dzięki wszystkim za uwagi i opinie Shy.
Odpowiedz
#7
(24-10-2010, 09:08)PeteDoherty napisał(a): warto pozostawić czytelnikowi otwartą furtkę, dla własnej interpretacji (bo w moim przypadku na dwa sposoby można rozumieć zakończenie, ale to moja optymistyczna wersja Big Grin)
No tak, ale ja jako zwierzak o małym rozumku byłbym wdzięczny, gdybyś metodą "the outer limits" odjechał kamerą w zamglone niebo i głosem zapowiadacza trailerów filmowych podał te dwa rozwiązania a ja bym u siebie w budzie pokombinował, które mi lepiej pasi.
To co z kolegami próbujemy powiedzieć, to to, że gdybyś dokończył to opowiadanie, to byłoby ono naprawdę dobre, a tak to wkurzyłeś wszystkich, bo pozostawiasz taki niedosyt. To opowiadanie to taki odpowiednik reklamy Hyundaya puszczonej akurat jak Gerrard strzelał jedyną bramkę w meczu
One sick puppy.
Odpowiedz
#8
(24-10-2010, 09:50)Pan Kracy napisał(a):
(24-10-2010, 09:08)PeteDoherty napisał(a): warto pozostawić czytelnikowi otwartą furtkę, dla własnej interpretacji (bo w moim przypadku na dwa sposoby można rozumieć zakończenie, ale to moja optymistyczna wersja Big Grin)
No tak, ale ja jako zwierzak o małym rozumku byłbym wdzięczny, gdybyś metodą "the outer limits" odjechał kamerą w zamglone niebo i głosem zapowiadacza trailerów filmowych podał te dwa rozwiązania a ja bym u siebie w budzie pokombinował, które mi lepiej pasi.
To co z kolegami próbujemy powiedzieć, to to, że gdybyś dokończył to opowiadanie, to byłoby ono naprawdę dobre, a tak to wkurzyłeś wszystkich, bo pozostawiasz taki niedosyt. To opowiadanie to taki odpowiednik reklamy Hyundaya puszczonej akurat jak Gerrard strzelał jedyną bramkę w meczu

No dobra Tongue. Ale pamiętajcie, to tylko moje (optymistyczne Big Grin) cele jakie chciałem zrealizować podczas pisania tego utworu.
Cały tekst konstrukcją miał przypominać sztuczkę iluzjonisty. Artysta wychodzi na scenę i zwykle zaczyna występ swojego rodzaju "wprowadzeniem". Często ów prolog ma niewiele wspólnego z samą sztuczką, jest dosyć długi. Głównie ma na celu odwrócić uwagę widza. Później następuje obietnica dokonania rzeczy niemożliwych, kłócących się z logiką i zdrowym rozsądkiem. Jeszcze później - błyskawiczna akcja, zaburzająca tok rozumowania i pytanie: jak to możliwe? Widz "szuka luk i niespójności", a iluzjonista zapewne świetnie się bawi. No, jest jeszcze diabeł w pudełku... "Mistrz rzeczy niemożliwych" sam nie może uwierzyć w to, co miało miejsce podczas jego występu. Zastanawia się: jak to możliwe? A prestidigator doskonały, dyrektor Po Xuan uśmiecha się widząc zaszokowanego "mistrza".
Druga interpretacja, dużo prostsza i "oczywistsza" Smile. To stara prawda, mówiąca, że "z magią nie ma żartów". Asysten Po Xuana ostrzegał iluzjonistę. A jeżeli wszystko, co obiecuje się na deskach Curious Circus, musi się spełnić? Iluzjonista obiecał pokazać prawdę, a że tacy jak on, polegają wyłącznie na sztuczkach, nie mogło się to skończyć inaczej. Dyrektor mógł ostrzec, ale... stało się tak jak się stało, a powodów mógł mieć wieeele.
Ogólnie morał jaki chciałem umieścić przede wszystkim to: "nie bądź zbyt pewnym siebie" Smile.
Jeszcze raz dziękuję za zainteresowanie i pozdrawiam.
Odpowiedz
#9
Całkiem ciekawy utwór, ale czy zaraz horror? Klimatem przypomina mi trochę opowiadania Edgara Allana Poe.
Jedyny minus to fakt, że spodziewałam się nieco mocniejszej, bardziej wyrazistej końcówki, ponieważ koniec teksty powitałam z niejakim zdziwieniem (dobra, to pewnie tylko moje czepialstwoBig Grin ).
"Zdaje mi się, że widzę... gdzie? Przed oczyma duszy mojej" - William Szekspir
Odpowiedz
#10
Witaj,

Masz dobry warsztat. Gratuluję. Chętnie zajrzę do innych Twoich prac. Widać, że tekst jest dopieszczony, ale brakuje mi w nim głębi. Nie ma przekazu, przynajmniej ja się go nie doszukałam. Bardzo długie wprowadzenie, które później nikomu na nic nie jest potrzebne... Wg mnie zbyt szczegółowo opisałeś sztuczkę z rozcinaniem kobiety. Każdy ją zna. Wiadomo, co z czym i do czego. Nie buduje to też napięcia. Niemniej tak jak już pisałam widać, że pracowałeś nad tekstem i poszło Ci całkiem zgrabnie! Szkoda tylko, że całość jest taka płytka.

MOJE SUGESTIE:

Występ na doskonale <tak> <wszystkim> znanej scenie, był postrzegany przez artystów jako prawdziwy zaszczyt. - znanej komu scenie?
Moulin Rouge, oraz znani - wytnij przecinek
Jako, że na dotarcie tam - wytnij przecinek
Tak oto w towarzystwie mej trupy - <ekipy>
do najbardziej znanych w historii miejsc dolnego Egiptu, - wytnij > w historii, <Dolnego Egiptu>
Przed każdym większym występem towarzyszy mi ona. - <Towarzyszy mi ona przed każdym większym występem>
Joyceline – piękną niewiasta, - <piękna>
zobaczycie najprawdziwszą prawdę. - nie pasuje mi to określenie. To tak jakby masło maślane.
W tej samej chwili, zza kulis sceny - wytnij przecinek
organizatorzy się boją! – Gdzieniegdzie dało się - powtórzenie: się/się
a po jej środku było miejsce na piłę. - <dokładnie w połowie pudła było miejsce na piłę>
że to za sprawą nie naoliwienia całości. - <że to wina kiepskiego naoliwienia całości>
Dlaczego(,) na Boga(,) nie krzyczała!
pudła rozjechały się na dwie części, - wytnij > na dwie części
i ukazując wszystkim zebranym jak dokładnie zbudowany jest człowiek w środku. - <zebranym makabryczny widok>
moimi nogami,(.) ludzie zaczęli wybiegać na zewnątrz i taranować siebie nawzajem… - <tratować>
cały czas myślę, że jest to koszmar, z którego obudzę się, gdy tylko zasnę w swojej celi. - <że to koszmar>, wytnij > swojej

Dużo weny życzę, pozdrawiam,
Lilith
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.
William Shakespeare
[Obrazek: gildiaPiecz1.jpg]
Odpowiedz
#11
Podobało mi się. Big Grin

Klimatem rzeczywiście z lekka zawiało Edgarem Allanem Poe (nawet mam w głowie konkretne opowiadanie, tylko tytułu sobie przypomnieć nie mogę), co dla mnie jest zresztą wielkim plusem. Tylko to zakończenie... Najpierw budujesz napięcie, powoli opisujesz rozwój akcji, aż tu siup i kajdanki, radiowóz, wio. Koniec. Prysła magia, pozostał taki szary i zwykły kryminał. Zastanawiam się, czy nie dałoby się tych samych zdarzeń z końcówki zaprezentować tak, żeby pozostał klimat. Ba - jasne, że na nic moje wąty, jeśli celowo burzysz nastrój. Choć nie widzę dla takiego zabiegu uzasadnienia.

Interpretacje?
1. "Mistrz" został przechytrzony przez dyrektora, w ostatecznym rozrachunku to kto inny okazał się tytułowym doskonałym prestidigitatorem, niż czytelnik początkowo się spodziewał - sama na to wpadłam! Big Grin
2. Na tej scenie to, co zadeklaruje artysta, musi się spełnić, skoro więc magik zapowiedział, że będzie prawda, to była prawda - też na to wpadłam sama! Big Grin

Słowem, przekaz znalazłam, sklecony z powyższych dwóch punktów. Fajne. Smile

Nie zgadzam się, żeby wstęp i sztuczka z rozcinaniem kobiety były opisane zbyt rozwlekle i szczegółowo. Oczywiście, że można by to wszystko opisać: "Zaproszono mnie do Curious Circus, co wszyscy iluzjoniści poczytywali sobie za zaszczyt. Zgodziłem się - występ postanowiłem zacząć od numeru z rozcinaniem kobiety. Kiedy piła była już w połowie wysokości skrzyni, poczułem opór." - krótko i zwięźle. Jest tylko jeden problem: to nie jest fajne. ;]
Za bezmyślnym laniem wody nie przepadam, ale - moim zdaniem - nie mamy tu z czymś takim do czynienia. Szczegółowość opisów i obszerność wstępu pozwala czytelnikowi zagłębić się w ten światek magika z początku XX wieku, pozwala poczuć klimat, zaangażować się. Powiem tak: gdyby na przykład numer z rozkrojeniem asystentki był krótszy, od razu mogę Ci zdradzić, co bym napisała: "Czemu tak to skróciłeś, skoro to kluczowy element, na którym opiera się pomysł?".

Pocytuję sobie teraz parę fragmentów komentarza przedmówczyni:
Cytat:Występ na doskonale <tak> <wszystkim> znanej scenie, był postrzegany przez artystów jako prawdziwy zaszczyt.
Byle nie pojawiło się jednocześnie "doskonale" i "tak", bo będzie podwójne podkreślenie tej popularności, trochę bez sensu.
Cytat:Tak oto w towarzystwie mej trupy - <ekipy>
Pomijając już to, że "trupa" jest przecież całkowicie i stuprocentowo poprawna (zespół teatralny lub cyrkowy, blablabla, nie będę cytować Wikipedii), to zwyczajnie "trupa" w tym kontekście, moim zdaniem, brzmi o niebo lepiej. "Ekipa" jest zbyt nowoczesna, zbyt wieloznaczna i zdecydowanie nie pasuje do klimatu tekstu.
Cytat:zobaczycie najprawdziwszą prawdę. - nie pasuje mi to określenie. To tak jakby masło maślane.
To jest ewidentne masło maślane, ale w tej sytuacji pasuje - magik przemawia do tłumu. Przemawiając do tłumu używa się sformułowań, które tłum "kupi", choćby były masłem maślanym. I nawet jeśli to nic nie znaczy, jeśli powie się ludkom, że zobaczą "najprawdziwszą prawdę", to ludki rozdziawią buźki w oczekiwaniu. Wink Nie wiem, czy wyszło to przypadkiem, czy celowo, ale w każdym razie spicz magika zyskał na wiarygodności. ;]
Cytat:a po jej środku było miejsce na piłę. - <dokładnie w połowie pudła było miejsce na piłę>
Ale po co aż tak gwałcić ten tekst? Nie przeczę, że "a po jej środku" nie brzmi zbyt dobrze, ale nie wydaje mi się, żeby konieczne było totalne wybebeszanie tego zdania. "(...) a na jej środku było miejsce na piłę" wydaje mi się już poprawne. ("pośrodku" jest całostką, która rozbita - jak np. Twoje "po jej środku" - wygląda co najmniej ekstrawagancko)
Cytat:że to za sprawą nie naoliwienia całości. - <że to wina kiepskiego naoliwienia całości>
Zmieniasz sens zdania. Jest różnica między kiepskim (mało literackie sformułowanie, swoją drogą, a narrator posługuje się językiem ładnym i literackim, gryzłoby się) naoliwieniem a brakiem naoliwienia. Moim zdaniem, ta przeróbka jest zupełnie niepotrzebna. Inna sprawa, że "nienaoliwienia" pisze się łącznie (głowy sobie urwać nie dam, ale jestem niemal pewna, że łącznie).
Cytat:i ukazując wszystkim zebranym jak dokładnie zbudowany jest człowiek w środku. - <zebranym makabryczny widok>
Dlaczego? O.O
Oryginalna wersja jest i poprawna (dobra, przecinek przed "jak" powinien być, bo to zdanie podrzędne), i sugestywna, i pomysłowa. Nie mam pojęcia, po co to kastrować na rzecz "makabrycznego widoku", który jest wyrażeniem tak spranym i banalnym, że nie wywołuje praktycznie żadnych emocji.

Ot tak se, pobawiłam się w adwokata tekstu. ;]
Tak czy tak, raz jeszcze: podobało mi się i już. O.

EDIT :: Pozwalam sobie wyrazić własne zdanie, zdaję sobie sprawę, że nie musi się ono wszystkim podobać. Szkoda jednak tutaj czasu i pracy, aby dorabiać kolejne komentarze komentujące komentarz, bo to się wg mnie mija z celem. Big Grin Dzięki, Fraa. // Lilith
(edytowałabym posta wyżej, ale nie mogę - trudno, może jakiś moderator to sklei)

Nie chodzi o podobanie się, tylko o uzasadnianie tego własnego zdania (które, naturalnie, możesz mieć i to Twoje święte prawo, nie przeczę Smile ). Przekształcanie cudzego tekstu to poważna sprawa i dobrze by było, żeby wszelkie takie sugestie miały uzasadnienie. A więc nie dążę do komentowania komentarza, tylko do uzasadnienia pewnych partii komentarza właściwego tekstu. Wink

Skleiłam posty, wedle życzenia Smile Kaprys.
Odpowiedz
#12
Całkiem niezła miniatura, jednak na pewno nie horror.
Należy pochwalić poprawność językową i poziom literacki oraz fakt zaistnienia napięcia, które wyczuwa się zwłaszcza pod koniec, którego także nie sposób przewidzieć.
Jest także jakiś powiew nieokreślonej groteski, nie dosłownej, jednakże wyczuwalnej.
Opowiadanko jest na tyle udane, że pojawia się niedosyt, czemu takie krótkie?
Sądzę, że to świetny materiał na porządną story o rozmiarach kilka razy większychSmile
Odpowiedz
#13
Przykro mi, ale opowiadanko jest wyjątkowo nijakie. Dziwnie tłumaczysz to, jak do tego doszło. Asystentka była już wtedy martwa? Odurzona? Czy bohater też? A może tylko on i dlatego nie reagował na jej krzyki? Fabuła mnie nie przekonuje - pomysł jest ciekawy, jego realizacja w takiej formie już nie. Wszystko jest zbyt szczątkowe, a cały tekst za krótki. Chętnie bym się zapoznał z dłuższą i dopracowaną wersją. Pozdrawiam.
Ocena: 4/10.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom! Just call me F.
Odpowiedz
#14
Byłbym wdzięczny za wytknięcie błędów i nakierowanie na ewentualne poprawki Smile. Odurzenie? Ja bym powiedział, że to była "najprawdziwsza magia" Smile. Jak już na samym początku pisałem, moje opowiadania polegają na uzewnętrznieniu zasianego w mej łepetynie pomysłu, nie jestem jakimś smętnym Paulem Coelho, który banałami chce kształtować życie i dawać w książce jakieś niesamowicie "głębokie" przesłanie. Ja po prostu chcę przedstawić coś ciekawego, coś co zaintryguje Smile.
Odpowiedz
#15
No ale jak mam top zrobić? Napisać Ci poszczególne zdania? Tak jak zaznaczyłem w poprzednim poście - pomysł fajny, ale realizacja słaba. Ja wpadłem na tym, że nie wiem co się stało. Wg. mnie powinieneś to jaśniej wyłożyć i to w zasadzie jedyny zarzut, bo warsztat jest ok, narracja w porządku, jedynie ze spójnością fabuły jest coś nie tak. Pozdrawiam.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom! Just call me F.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości