Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Deszcz
#1
Krótka baśń zainspirowana "Historią kropli wody" Bezell'a i "Lnem" Andersena. Morał chyba jest łatwy do odgadnięcia. Zapraszam do lektury .


Deszcz





Wiele, wiele lat temu, gdy Ziemię zamieszkiwali nasi pradziadowie, nad pewną daleką krainą zebrały się czarne chmury. Gdyby ktoś spojrzał na nie z dołu, ujrzałby tylko nieprzeniknioną czerń, kryjącą piękny widok nieba, pomalowanego czerwienią zachodzącego słońca. Z tych właśnie obłoków na wysuszoną długą suszą ziemię spadł deszcz.


Krople opuszczały chmury, ścigając się pomiędzy sobą i rozmawiając. Jedna z nich, wyjątkowo duża i ciężka, szybko straciła z pola widzenia swoje koleżanki, z którymi wylatywała z czarnego obłoku. Spadała coraz niżej i niżej... Nagle jakaś inna kropla zagadnęła ją:


- Po co się tak spieszysz? Przecież i tak wszystkie się rozbijemy na dole i ślad po nas zniknie...
- Jak to po co? Czyż nie jest szczęściem móc uderzyć o grunt jako pierwsza, zapisać się w pamięci – odpowiedziała pierwsza z kropli.
- Pamięć przetrwa tylko wśród tych, które same zaraz znikną. Szczęście też będzie chwilą, która zaraz się rozpłynie w nieskończoności czasu. Jeżeli nie zdziałasz nic trwałego, to będziesz tylko jedną z tych, o których ktoś powie, że tworzą wielką ulewę. I przeminiesz...


W tym momencie wiatr zaczął wiać w tłum spadających kropli, rozdzielając potężnym podmuchem obie rozmówczynie. Po chwili do wzburzonego wichru dołączyła kanonada grzmotów, ogłuszających z taką siłą, jak gdyby odezwały się z całą swą mocą trąby jerychońskie. Niebo roziskrzyło się nagle tysiącami błyskawic tak, że można by pomyśleć, iż właśnie miał rozpocząć się pełen strachu, grozy i wielkiego majestatu Boga Dzień Sądny.


Po chwili jednak wicher uciszył się, a niebo znów przybrało dawną postać rozwieszonego, nieprzeniknionego całunu cienia, tworzącego na ziemi iście egipskie ciemności. Koncert w chmurach gwałtownie ucichł, zakończywszy się potężnym hukiem połączonych dźwięków kilkunastu grzmotów.


Tymczasem duża kropla wciąż leciała w dół. Nie wiedziała, gdzie była jej rozmówczyni, pojmując, że już się nie zobaczą. Znów oddała się spadaniu w dół, mijała mniejsze kropelki uśmiechając się w duszy. To jej sprawiało szczęście. To był cały sens jej życia.


Ze snu niezmierzonej radości wyrwała ją jakaś inna kropla, chcąca zeń porozmawiać:


- Dlaczego jesteś taka ponura i milcząca? Dlaczego odcinasz się od świata barierą własnych przyjemności? - zapytała. - Przecież i tak czeka nas kres tam, na dole, więc czyż nie lepiej porozmawiać? Czyż nie lepiej nie ograniczać się do samego tylko szczęścia?
- Życie nasze jest chwilą – odpowiedziała jej dosyć zirytowana kropla – i chwilę tę musimy smakować, bo zaraz rozpłynie się i nie wróci. Jest jedna, niepowtarzalna, więc lepiej, by była szczęściem niż smutkiem, skoro wkrótce i tak zakończy się dramat życia... Skoro i tak wkrótce zginiemy, to lepiej, aby najpierw zasmakować radości, czyż nie?
- Czymże jest szczęście? Przeminie. A pomnik, który możesz wznieść, dopóki żyjesz, przetrwa całe pokolenia, które będą mogły obserwować dzieło tak mizernej – jak można by przypuszczać - istoty, jaką jest kropla...
- Ja wolę, aby za życia zaznać szczęścia, niż zdobyć nieśmiertelność na tym świecie. I on przeminie...


Ostatnie słowa kropla musiała wykrzykiwać, gdyż jej rozmówczyni była lżejsza od niej, więc zaczął zwiewać ją powracający wiatr. Wkrótce straciła ją z pola widzenia. I znów ścigała się z innymi kroplami, lecz teraz coś zakłócało jej szczęście... Czuła w głębi swojej duszy, że to wszystko nie ma sensu... Zaczynała przyznawać rację swoim dwóm rozmówczyniom.


„Czyż nie powinnam szukać prawdziwego sensu mojej egzystencji?” - myślała - „Szukam tylko szczęścia, które przeminie wraz ze mną... Może i lepiej zostawić po sobie jakiś ślad, bo cóż przyjdzie z radości? Nic... A tak stanę się czymś, co podróż mnie od tłumu, który zaraz rozpłynie się w niepamięci... A istnienie na tym świecie sięga do miejsca, w którym kończy się pamięć... Ale cóż przyjdzie z tego, skoro ja tego nie ujrzę, nie poczuję? Cóż lepsze – czuć szczęście teraz, czy zapewnić sobie pośmiertną nieśmiertelność... Nie wiem, lecz...”


Podczas tych rozmyślań kropla, wraz z tysiącami innych, uderzyła o grunt i zniknęła. Zapamiętały ją tylko sąsiadki, która same wkrótce zakończyły żywot.


Tymczasem dwie jej rozmówczynie dały się unieść wiatrowi na łąkę, gdzie zrosiły kawałek gleby, który skrywał niewielkie nasiono. Ono od wpływem deszczu wykiełkowało i zmieniło się w piękny kwiat.


Kilka miesięcy później zerwał go jakiś młodzieniec, chcący podarować bukiet swej ukochanej. Wkrótce stał w wypełnionym wodą wazonie. W dniu ślubu panna młoda przypięła do do swej pięknej sukni. I wszyscy obecni ujrzeli go, a był tak piękny, że pamiętali o nim do końca życia, a wieść o nim przekazali kolejnym pokoleniom. Od tej pory wiele panien idących w tamtej krainie do ołtarza przypinało kwiat do ślubnej sukni. Tak dwie krople, które nie zaznały szczęścia za życia, zmieniły świat po śmierci. I pamięć o ich dziele przetrwała na wieki.


Ta zaś, która szukała przyjemności, rozpłynęła się wraz w milionami jej podobnych. I wszyscy o niej zapomnieli.
"Sic transit gloria mundi." - "Tak przemija chwała świata."
Odpowiedz
#2
Hmm... Dwa morały w jednym (można powiedzieć)... Nie wiedziałem, że mogę natchnąć kogoś swoimi durnymi opowiadaniami
Jeżeli o baśń chodzi, to były dwa błędy, ale nie będę ich wypisywał, bo to malutkie dwa błędziki...
Ogólnie jest spoko
Miejmy nadzieję, że baba do lekarza będzie przychodzić, póki żyjemy.
Odpowiedz
#3
"Ono od wpływem" -> pod
"czymś, co podróż mnie od tłumu" -> zgaduję, że chodzi o słowo "odróżni"

Bardzo ładnie napisana baśń. Chociaż nie jestem znawcą tematu, to jednak podobała mi się narracja oraz sposób w jaki został przedstawiony morał. Bardzo mi się podoba.
Odpowiedz
#4
Witaj,
Baśnie zawsze kojarzą mi się z dziećmi, ale może są i baśnie dla dorosłych? Do czego zmierzam? Dla dziecka mimo wszystko byłoby ciężko zrozumieć przekaz tej baśni. Szczególnie, że pisząc o przyjemności i chwilowym szczęściu używasz zdań złożonych i mimo wszystko dość skomplikowanych. Co nie zmienia faktu, że bardzo ciekawy pomysł na baśń i dobrze się czytało.

MOJE UWAGI:

Czyż nie jest szczęściem móc uderzyć o grunt jako pierwsza, zapisać się w pamięci(?) – (O)odpowiedziała
ogłuszających z taką siłą, jak - myślę, że sformułowanie - ogłuszających z taką siłą - jest dość mocno niefortunne. Zredaguj to. Kogo miały ogłuszać? Krople wody?
Nie wiedziała, gdzie była jej rozmówczyni, pojmując, że już się nie zobaczą. - kolejne niefortunne sformułowanie, po prostu nie pasuje.
Znów oddała się spadaniu w dół, -wytnij <w dół>, spada się tylko w dół
Znów oddała się spadaniu w dół, mijała mniejsze kropelki(.) uśmiechając się w duszy. To jej sprawiało szczęście. To był cały sens jej życia. - powtórzenia: się/się, jej/jej
barierą własnych przyjemności? -(Z) zapytała.
Życie nasze jest chwilą - wytnij <nasze>
gdyż jej rozmówczyni była lżejsza od niej, więc zaczął zwiewać ją powracający wiatr. - powtórzenia jej/ją, wytnij <od niej>, określenie zwiewać ją - też jest dość niefortunne i nie pasuje.
W dniu ślubu panna młoda przypięła (go)do do swej pięknej sukni. - wytnij <swej>
co podróż mnie od tłumu, - odróżni
Cóż lepsze – czuć szczęście teraz, czy zapewnić sobie pośmiertną nieśmiertelność... (?) - w tym fragmencie też nadużywasz wielokropka.
Kilka miesięcy później zerwał go jakiś młodzieniec, - wytnij <jakiś>
Wkrótce stał w wypełnionym wodą wazonie. - w tym fragmencie wcale nie widać, że chodzi o kwiat i w pierwszej chwili pomyślałam, że to młodzieniec stał w wazonie Big Grin
Czuła w głębi swojej duszy - wytnij <swojej>
prawdziwego sensu mojej egzystencji?” - (M)myślała

Dużo weny życzę. Pozdrawiam.
Lillith
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.
William Shakespeare
[Obrazek: gildiaPiecz1.jpg]
Odpowiedz
#5
Przeczytałam baśń.
Przeczytałam komentarze.

To rzeczywiście opowieść, przy której warto się zatrzymać chwilę - na kroplę chwilki.

5,5/10
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości