Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Cztery w jednym
#1
Zdejmij aksamitne rękawiczki. Zsuń je powoli. Połóż połyskujący czerwienią palec na cynglu. Nie przejmuj się brzękiem metalu, to tylko kajdanki. Depczesz po zbitym szkle. Podoba cię się ten dźwięk, prawda? Czarne usta formują się w uśmiech. Żywioł. Ktoś powiedział mi kiedyś, że jesteś jak ogień. Spalasz, gdy milkniesz. Parzysz, kiedy mówisz. Popiół na wietrze. Inhalacja seksu. Podnosisz ton warkotu, przekręcasz spojrzenia, wwiercasz paznokcie - spróbujesz być teraz odbita w lustrze.
Zapalasz nocną lampkę. Co się stało? Boisz się, że wyjdziesz z roli? Że wykruszysz diamenty z kolczyków i kryształy z uśmiechu? Nie bój się, w czerwieni ukryty jest smak. Poproszę znowu próżne spojrzenia. Wyjmujesz pejcz. Cmokam. Chcę cie wyprowadzić z równowagi. Zgaś to światło. Zaciśnij wiązania na prześcieradle. Żywioł. Krew na wietrze. Syczysz jak para z czajnika. Chcesz mieć władzę, ale jesteś bierna. Bunt kpiny. Nie uwierzyłbym ci nawet gdybyś pokazała mi najszczerszy orgazm. Nie kłam, nie umiesz, nie nadajesz się. Wyjdź!
Stajesz we framudze w rozkroku, tyłem. Spinasz pośladki, robisz przysiad, obracasz się. Zarzucasz włosami, oblizujesz usta - czyżbyś czegoś chciała? Nie wytrzymujesz. Łzy. To już zakrawa na złudzenie. Rozmażesz sobie makijaż. Próbuję poluzować wiązanie. Gryzę. Uśmiechasz się, widząc mnie bezradnego. Bezczelnie wystrzeliwujesz kolejne odgłosy, jak wychłostana wiedźma na stosie. Brakuje ci tylko czapki wermachtu. Wstajesz powoli i krok po kroku, stukając wyraźnie, wbijasz mi się w pamięć. Żywioł. Rozpuszczasz każdą wnerwioną cząstkę mojego ego. Mogłabyś teraz wylizać mnie całego i miałbym absolutny spokój. Koisz lodem, zamrażasz spojrzeniem, wypływasz kolejnymi falami erotyzmu. Burza. Kołyszesz biodrami, kusisz niczym kobra. Jestem gotów.
Zamyślasz się. Niezdecydowanie. Nie wiesz, jak? Nie możesz wybrać? To takie trudne? Postaw na impuls. Błyska nóż. Słabo. Stać cię na więcej. Chwytasz alkohol. Zapałki? Chyba sobie żarty stroisz? Niezdecydowanie się powiększa. Irytacja. Chcesz tego coraz bardziej, ale im więcej zdecydowania tym mniej czasu. Zniecierpliwienie. Kopiesz w powietrze. Jesteś wściekła, ale na siebie. Szukasz jeszcze wymyślniejszego rozwiązania. Nie masz piły tarczowej? I wreszcie trafia do ciebie. Masz, wymyśliłaś. Żywioł. Następuje spokój. Nabierasz kamiennej twarzy. Nie chcesz mi zdradzić za wcześnie. Zamierasz w bezruchu. Nie potrafię wyczuć, czy blefujesz. Odwracasz się plecami do mnie. Czy tam jest dźwignia? Zapomniałem o tubie. Słyszę jak nadchodzi. Nadal masz niewzruszoną twarz. Nawet kiedy litry betonu przykrywają moje ciało, nie poruszasz się nawet na moment. Kurwa, tego nie przewidziałem.
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#2
Stary... Co ty brałeś?

Czytając to, powiedzmy sobie, wątpliwej wartości dzieło, nie mogłem nie odnieść wrażenia, że tuż przed rozpoczęciem, a prawdopodobnie również i w trakcie pisania autor coś brał. Coś cholernie mocnego i wypalającego układ nerwowy. Sam tekst jest, nie obraź się, po prostu obrzydliwy. Nie wiem czemu, ale przemyślenia gościa przywiązanego za kończyny do czegoś i zalewanego betonem przez kobietę ubraną w jakieś ubranko odsłaniające pośladki (zapewne jakiś skórzany kombinezon rodem z sexshopu) nie robi na mnie zbyt pozytywnego wrażenia.

Stać cię na więcej.

Pozdrawiam
Kobieto, puchu marny! Ty...
Jesteś jak zdrowie! Ile cię trzeba cenić ten tylko się dowie,
kto cię stracił...
Dziś piękność Twoją widzę i opisuję, bo tęsknię po Tobie.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości