Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 3
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Czerwony
#1
WWW Witam panów. Nie boicie się tak obozować na skraju lasu? Chętnie posiedzę z wami przy ognisku. Faktycznie wieczór się zbliża, robi się chłodno. No to jak z wami jest? Nie boicie się? A widzę strzelby, a pan ma piękny pistolet. O nie, bez żadnych erotycznych podtekstów, ten najmłodszy to widzę o jednym tylko myśli. Panowie nie wyglądają mi na mieszczan, ani wieśniaków. Rozumiem, pan szlachcic i przyjaciele. Polujecie. Nie, ja się nie boję, tu niedaleko jest wieś w której mieszkam. No groźnie, ale ja tu mieszkam od urodzenia i umiem sobie radzić w górach i lasach. Czy te góry panów nie pociągają? Słusznie, bardzo to niebezpiecznie się po nich wspinać. Wieś w której mieszkam jest ostatnim bastionem cywilizacji. Rozbili panowie obóz na granicy najdzikszej krainy u podnóża Karpat.
O tak, dużo niebezpiecznych zwierząt. Są i wilki i niedźwiedzie.
WWW Mam na imię Maria. Będąc w dziczy, wystarczy robić dużo hałasu, uderzać w coś albo chociaż klaskać. Wilki nie lubią obecności ludzi, najczęściej uciekają w drugą stronę. Niedźwiedzie są agresywne gdy natkną się na człowieka znienacka, dlatego lepiej dawać im znać zawczasu o naszej obecności. Warto znać okresy w których zwierzęta głodują, wtedy lepiej nie dawać im szans. My we wsi wiemy kiedy uważać. Mówię językiem książkowym, jestem trochę bardziej obyta z kulturą od reszty wieśniaków. Czasami to ulga móc porozmawiać z kimś inteligentnym. We wsi nie mam nikogo odpowiadającego mi intelektualnie. Nie, nie chce twojej kiełbaski. Co jest z tym młodym? Jak się panowie tu dostali? Automobilem?! Słyszałam o nich, ale nigdy żem ich nie widziała. Jestem taka sprytniejsza dzięki tatkowi. On był inteligentny, skończył studia, wykładał na jakimś uniwersytecie w Anglii. Folklor i antropologia. Pewnego dnia porzucił wszystkie obowiązki i wyjechał. Jego poszukiwania prowadziły go przez dzikie krainy Rumunii, aż po odludne zakątki Węgier, gdzie też przepadł bez śladu. Przez większość życia nie wiedziałam, dlaczego akurat w naszej wsi odciął się od świata zewnętrznego. Pracował w pobliskim mieście, nie był inżynierem, ani architektem, ale takimi właśnie rzeczami się zajmował. Nie pogadają panowie z nim, on już nie żyje. Chorowity był, nerwowy, wiecznie się czegoś lękał. Serducho w końcu nie wytrzymało. Zbyt wybujała wyobraźnia, za dużo widział, lub widział rzeczy, których nikt normalnie nie widzi. Nie był zabobonny, ani się nie oszukiwał, że wmawiał sobie istnienie czegoś. Po to prowadził badania, by się przekonać. Co sądzicie o zabobonach wieśniaków?
A o przesądach? Sami żadnych nie macie? O tak, ludzka głupota nie zna granic. Można powiedzieć, że dawniej ludzie byli ciemni, na pewno słyszeliście te historie jak ludzi palili na stosie. Wystarczyło zwykłe pomówienie, że ktoś wróżył, albo ma czarnego kota, lub kobieta mieszka samotnie i umie leczyć, a nawet łapano biedaków co to urodzili się głupi i wałęsali się po lasach. Deformacje też się zdarzały, lekkie odchylenie od normy i już kogoś uważano za wilkołaka lub wampira. Teraz jest chyba trochę lepiej, kościoły już nie mają takiej władzy, w miastach ludzie są jakby światlejsi. Na wsi jednak niewiele się zmieniło. Szczególnie kiedy wsie są zapadłe i takie dalekie. Zaraz panów sprawdzę. Opowiem wam coś z mojego życia i ciekawa jestem jak będziecie widzieć moją wieś i mnie samą. Uwierzycie, że jestem duchem? Śmiejecie się, ale kto wie czy jak skończę będzie wam wesoło. Być może uznacie mnie za zjawę, a moją wieś za przeklętą. Dawniej musieli bardzo uważać żeby nie spalili tu wszystkich. Wyciągniecie swoje wnioski, ale prawdą jest, że ja nie powinnam żyć.
WWW Wieś w której się urodziłam znajduję się w specyficznym położeniu. Gęsto skupione drewniane chaty, które wydarły trochę przestrzeni mrocznym borom. Żyjąc w odrębnym świecie, mieszkańcy izolowali się od reszty społeczeństwa. Ponurzy i posępni wydają się być nieprzyjemni w obyciu. Zawsze się rodziło mało dzieci, a starzy bardzo długo trzymają się życia. Mało który posyła swoje dziecko do szkoły. Nazwa wsi oficjalnie istnieje, ale urzędnicy coś nie chcą nas odwiedzać. To przez to miejsce. Zapomniany przez Boga zakątek, do którego nawet policja nie zagląda. Łatwo w takim odizolowaniu zdziwaczeć.
WWW Być może bym się wtopiła w tą dziwną społeczność, ale dzięki tacie, który zabierał mnie do miasta tak często jak tylko mógł, zaczęłam odróżniać ową inność. Jak byłam mała, przerażały mnie legendy. Podobno ten spłachetek ziemi wyrwany dzikiej naturze, był zaczątkiem mrocznej puszczy. W głębi był gęsty matecznik niezbadany podobno jeszcze przez współczesnego człowieka. W samym jego sercu znajduje się zamek upiornego czarownika, a nieopodal czarcie jezioro. Czarownik nie żyje, ale jego duch nawiedza stare siedliszcze. Podobno jezioro jest wejściem do samych piekieł, a szalony czarownik przywołał stamtąd diabelskie duchy, które opętały wilki. Teraz te wilki panoszą się po tym mateczniku i straszliwie wyją w księżycowe noce. Stwory te nie wyglądają jak zwykłe wilki, są to żądne krwi demony, ale nikt jeszcze ich nie widział. Według legendy, zostały odcięte od świata zewnętrznego, gdyż święta Maria, odmówiła modły, a wieśniacy posmarowali krwią baranka odpowiednie punkty, które zakonnica uznała za rogi pentagramu. Miała księgę gdzie to wyczytała odpowiednie zaklęcia. Specjalna księga do odpędzania demonów. Nikt nie wie jaka. Tatko mówił, że te demony, to podobno tylko wilkołaki były. Mówił mi, że wilkołaków i wampirów nie ma, to średniowieczny zabobon, bo bano się zmarłych, i takich co chorowali na lykantropię. Dziwne uzębienie, nietypowe owłosienie, zaburzenie umysłowe nakazujące takiemu nieszczęśnikowi zachowywać się jak zwierzę. Dlatego ja żadnych upiorów, ani strzyg się nie boję. Wieśniacy noszą amulety na szczęście za każdym razem jak opuszczają wioskę. Jedna dróżka prowadzi wśród tych lasów. Tata nie mógł się nadziwić, że wokół wilkołaków tylko u nas zarysowało się coś na kształt mitologii. Wilcze demony, aby móc wabić ludzkie ofiary zamieniały się w ludzi. Żadnymi czarami nie dało się przyoblec wilczą hordę w człowiecze kształty, więc sprytne demony za podszeptem samego Czarnoboga, bóstwa ciemności, zwróciły się przeciw czarownikowi, który chciał tą zgrają władać. Najbardziej szatański był olbrzymi basior o demonicznym spojrzeniu, w którego oczach gorzały czarne płomienie, zamordował czarownika i w kwietniową pełnię księżyca zdarł z niego skórę, w którą się przyoblekł. Będąc pod postacią człowieka parzył się z najstraszliwszą waderą, a po 6 miesiącach, w noc z ostatniego października na pierwszego listopada wydała na świat hybrydyczny pomiot. W taki oto sposób nasze lasy zamieszkały bestie.
WWW Tata był zdziwiony, bo wzmianki o tej legendzie sięgały IX w. Nikt ze wsi nie chodzi do kościoła i mamy innych świętych. Nigdzie w kraju nie spotkacie panowie takich obrządków jak u nas. Tatko też się zdumiał bardzo jak wieśniacy pokazali mu statuetki do których się modlą, a które podobno bronią przed leśnymi zjawami. Siedzący po turecku kozioł z ciałem człowieka, mający skrzydła i wiele par rąk, i jego żona, tak samo wyglądająca koza. Kozioł czerwony, koza czarna. Jak podrosłam przestałam się bać głupich bajek, lecz poznawszy trochę cywilizowanego świata, zaczęłam się lękać tych dziwnych ludzi. Małomówni, skryci, obserwowali mnie za każdym razem jak tylko znajdowałam się w ich pobliżu, patrzyli się wtedy tak, jak na obcego. Prócz mnie we wsi była trójka dzieci, ale one były jakieś inne. Nigdy się nie bawiły, były takie obojętne. Chodziłam do szkoły w mieście, ale tata przestrzegł mnie bym nikomu nie wyjawiła skąd jestem. Ciekawa czemu kilku osobom powiedziałam, ale nikt o takiej wsi nie słyszał. Zupełnie jak jakieś widmo. Pierwsze lata pobytu mojego ojca były przepełnione ekscytacją i niepokojem. Po wieloletnich poszukiwaniach w Europie zdobył tyle materiałów ile tylko mógł na temat naszej legendy, że postanowił badać sprawę u jego źródła – tak z początku mi mówił jak pytałam się po co w tej nudnej wsi siedzimy, ale prawda była inna.
WWW W swych badaniach doszedł do wniosku, że wszelkie legendy o wilkołakach rozpowszechnione w średniowiecznej Europie miały początek w tym kraju, podejrzewał nawet, że początki legendy sięgały tych barbarzyńskich wieków ciemnego średniowiecza. Znalazł wzmianki o tajemniczej księdze, ale jej istota była okryta tajemnicą.


WWW Z wiekiem jak dorastałam, widziałam w zachowaniu ojca coraz większy strach.
Często przebywał poza wsią, wracał jakiś zestresowany, gdy szedł ścieżką rozglądał się nerwowo, z napięciem łowił wszelkie dźwięki dobiegające z lasu. Bardzo niechętnie i z rzadka rozmawiał z miejscowymi. Były pewne dni w kwietniu i listopadzie kiedy zabierał mnie do miasta, gdzie nocowałam u rodziny przyjaciela z pracy (bardzo mili ludzie), a on mówił, że idzie badać. Tyle rozumiałam gdy byłam mała. Jak miałam 10 lat sam ze mną gościł u przyjaciela i o badaniach już nie mówił. Kiedy wracaliśmy nastrój tatki zaczął mi się udzielać. Odgłosy lasu mi się nie podobały, ukradkowe szuranie, ledwo dosłyszalne dyszenie, raz przez krótką sekundę dojrzałam błysk oczu, który szybko się schował. Zwierzęta zwykle błyskają oczami w mroku biało, lub zielono. Te były czerwone jak u ludzi we wsi. Naprawdę tym wieśniakom oczy się czasem świeciły na czerwono, szczególnie wieczorami, lub przy sztucznym świetle. Tata bardzo chciał mnie wziąć i uciec z tego miejsca, ale coś go powstrzymywało. Jakby czyjś nakaz, może klątwa, silniejsza od jego woli. Musiał się czuć jakby go złapali w pułapkę. Tego dnia gdy wracaliśmy i widziałam te oczy, wszyscy nieliczni mieszkańcy zebrali się na głównym placu. Tylko się patrzyli ale mi się zdawało, że sprawdzali nas jakby niebyli pewni czy powrócimy. Miał pan jakiegoś psa? I wracał pan skądś to pewnie obwąchiwał. Sprawdzał zapachy, żeby wiedzieć gdzie pan był i kogo spotkał. Oni ciągle węszyli. Ukradkowo, dla kogoś z zewnątrz niezauważalnie, ale ja bardzo dobrze znam te węszenie. Od mamy. Mamusia była chyba powodem dla którego tatko nie mógł z stąd uciec. Miała na nas wpływ olbrzymi. Kochałam mamę, a ona mnie. Tatę też kochała, i on ją. Tylko, że czasem się jej baliśmy. Była dziwna. Obwąchiwała mnie i tatę. Ciągle węszyła. Miała chyba najczerwieńsze oczy ze wszystkich, bardzo bladą skórę, a włosy brązowe. I była bardzo piękna. Tak poza tym była bardzo miła i łagodna, z charakteru trochę powściągliwa, małomówna, nie była głupia, ani też bardzo inteligentna. Poza dziwactwami, byłaby bardzo pospolita. Spoglądała się jakby wiecznie była czymś zdziwiona, a za każdym razem jakby przewiercała człowieka na wylot i czytała w głowie. Powolna i wiecznie bujająca w obłokach, zdawała się zawieszać swój umysł w próżni. Kontemplacja i melancholia nie były znowu takie dziwne. Czasem się krztusiła i coś wypluwała. Bywały dni, kiedy bardzo się śliniła i wtedy zgodnie stwierdzałyśmy, że tego dnia lepiej niech tata robi obiad. Jak go nie było w domu, sama przyrządzałam posiłki. W sumie mamusia też dziwnie jadła. Jeden raz pamiętam bardzo dobrze, mieliśmy wtedy przyrządzić kotlety, ale na widok czerwonego mięsa mama złapała się za brzuch, jakby straszny głód ją złapał i zaczęła zatykać sobie usta dłońmi i jeszcze tak jakby burczała i uciekła. Do ślinienia byłam już przyzwyczajona.
WWW Gdy ukończyłam 12 lat nastąpiła seria złowieszczych i mrożących krew zdarzeń, zwieńczona bluźnierczym epilogiem, będący końcem mego żywota przypuszczam i mej opowieści. Panowie wybaczą, ale uwielbiam ten wiktoriański styl narracyjny. Jest taki nadmiernie upoetyzowany i tak narracyjnie rozlewny. Czekałam na tatkę wieczorem przy ścieżce, bo to był ten dzień w roku kiedy zabierał mnie do miasta i tam nocowaliśmy u tej miłej rodziny. Taty nie było, ani żadnych ludzi we wsi. Pusto. Zwierzęta też umilkły, te gospodarskie i te z lasu. Nawet ptaki nie śpiewały. Pomyślałam, że może wyczuły burze, bo i faktycznie coś wisiało w powietrzu. Jak zwykle poszłyśmy z mamą prać nad rzeką, potem zbieraliśmy grzyby i jagody, a potem poszłyśmy do babci. Mama powiedziała, że zostanie u niej, a ja mam sama wracać do taty i razem jechać do miasta. Mama nigdy z nami nie jeździła. Gdy tak analizowałam ten dziwny dzień w głowie, z oddali dobiegło mnie wycie wilka. Słyszałam tak może z dwa razy w życiu wycie przedtem, ale to było straszniejsze, mocniejsze i surrealistyczne, bo zdawało mi się słyszeć to w mojej głowie a nie z oddali. Dźwięk wgryzał się w moje wnętrze, i powodował, iż moje serce zaczęło żywo bić. To było przyciągające pomimo ogólnej aury złowieszczości, aż ten obrzydliwy pomysł mnie otrząsnął z zadumy i pobiegłam do domu. Tata właśnie się budził z alkoholowego zamroczenia. Obok leżała butelka Ginu. I to bez toniku, musiał mieć naprawdę zły humor tego dnia. No i zapomniał.
WWW Po chwili inne wilcze gardła przyłączyły się do przerażającej pieśni, tworząc demoniczny leśny chór.
Upiorne skowyty odpowiadały swym poprzednikom, ale te były już niebezpiecznie blisko. Tata słysząc to przeraził się nie na żarty. Spojrzał na zegarek i w rozpaczy złapał za obolałą głowę. Pozamykał okna i zaryglował drzwi. Słowo daję ta noc była straszna. Myślałam, że to wilkołaki z legend, lecz tata zapewniał mnie, że to zwykłe wilki. Zdarzają się pono takie wędrujące watahy, co to nawet pod ludzkie siedziby odważą się podejść. Mogę zapytać się jutro sąsiadów, sami się teraz pochowali, nierozsądnie wychodzić z domów. Tak wtedy mówił, ale ja nic mu nie wierzyłam. Nawet głupi by nie uwierzył. Byłam zła na tatę, pijaka, przez niego utknęliśmy. Nie jestem zabobonna, ale na mą duszę, to nie były zwyczajne zwierzęta. Siedzieliśmy w moim pokoju na podłodze, oparci o ścianę. Nie mogliśmy nic zrobić tylko nasłuchiwać. Oka nie zmrużyliśmy. Coś ciągle warczało, wyło, skrobało pod drzwiami. Nagle jakby coś przywarło do okna. Tata tak samo przerażony jak ja, nie poszedł sprawdzić, był sparaliżowany. Chciało mi się płakać, twarz chowałam w rękach i cała się tak bardzo trzęsłam. Uwielbiałam literaturę grozy, czy te gotyckie opowieści w których bohaterowie bez przerwy mdleją. Na złość mnie nic takiego się nie zdarzyło. Rzygać ze strachu mi się chciało i sikać. To coś zawarczało i zaczęło węszyć. Olbrzymi psi nos zaczął niuchać i wciągać powietrze. Tak jakby coś przywarło swój pysk do szyby i zaczęło zasysać powietrze chcąc nas wciągnąć w swoją paszczę. Coś zaczęło walić w główne drzwi, po czym było słychać trzask drzewa i drapanie. Następnie usłyszałam pisk, jakby szamotanie i powarkiwania, po czym nastała cisza.
WWW Za parę godzin nastał świt, lecz nic się już nie wydarzyło. Rankiem przyszła mama, była bardzo zła na tatę. Bez przerwy płakałam, ale od mamy żadnych wyjaśnień nie dostałam. Uspokoiłam się i zasnęłam, u niej zawsze jest tak ciepło, po czym mama musiała okrzyczeć tatę, bo jak wrócili nigdy żem takiego tatkę załamanego nie widziała, no wrak człowieka, a mamę taką złą.
Parę dni później miałam sen w którym mama prowadzi tatę na smyczy jak psa. Tata był goły i powarkiwał. Przyszli do mnie i czekali. Leżałem na łóżku i nie mogłam się ruszyć, gdy nagle przez okna wlazł pokraczny brązowy stworek, taki mały brzydki skrzacik. Zaczął grać na flecie i te dźwięki zaczęły wwiercać mi się w brzuch, po czym nagle wleciały myszy za przewodem fletu i zaczęły wgryzać się w trzewia. Ból jaki poczułam w tym śnie był taki prawdziwy. Z krocza zaczęła mi lecieć krew. Mama kazała tacie pić tą krew, a on pił ją z podłogi i zaczął zamieniać się w psa. Ja zamieniłam się w drzewo, a mama powiesiła na mojej gałęzi tatę psa, a on wisząc drapał mnie tam gdzie mam brzuch i to drapanie tak bolało, aż obudziłam się we własnej krwi. Zawołałam mamę. Powiedziała, że to bóle miesiączkowe i dała mi ściereczkę. Pierwsza w życiu miesiączka, trochę za wcześnie. Mama była nienormalnie wręcz podekscytowana. Mówiła, że nie mogła się doczekać tego dnia. A dzień to był dla mnie smutny, gdyż tego dnia zmarł mój tatko, a ja nawet się z nim nie pożegnałam. Mama kazała mu iść do babci samemu. Ona wie coś o księdze, a gdy tata wzburzony pytał się czemu to przed nim ukrywano, ona odparła, że przed moją pierwszą miesiączką nie wolno było i babcia wytłumaczy mu dlaczego. Więc tata poszedł, a my z mamą zajęte sprawami mej higieny nawet się nie pożegnałyśmy, bo po co, dom babci znajdował się jakieś 20 minut drogi od nas.

WWW Babcia powiedziała wszystko o księdze, o klątwie i legendzie, i tata pożałował tego.
A gdy tata usłyszał co mają zamiar zrobić ze mną, i dowiedział się kim naprawdę jest moja mama, złapał się za serce i wyzionął ducha. Mama nie chciała mnie martwić, więc powiedziała, że tata wyjechał w pilną delegację. Po trzech dobach od dnia mego krwawienia, gdy nadeszła pełnia księżyca, mama podarowała mi czerwoną pelerynę z kapturem.
Podobno czerwony chronił przed złymi duchami. Następnie dała mi koszyk ze słodyczami bym poszła do babci.
WWW Nie mówiłam wam kim była moja babcia. Najważniejsza osoba we wsi. Wszyscy się jej słuchali, bo była bardzo mądra. I była równie piękna co moja mama, prócz siwych włosów nie było nic po niej widać, że jest stara. Babcia podobno była chora. Rankiem wyszłam ubrana w czerwoną pelerynę z kapturem i koszykiem dla babci. Mama stojąc na progu zakazała mi zdejmować to ubranie, mówiła, że dzięki temu będę bezpieczna.
WWW Kazała uważać na wilki, ale jednocześnie zapewniła mnie, że dzięki czerwonemu kolorowi będę bezpieczna. W połowie drogi skręciłam w las, gdzie prowadziła ledwie widoczna ścieżka. Nie weszłam daleko gdy napotkałam trzech ludzi ze wsi, byli to drwale. Przystanęli w osłupieniu i gapili się z prawdziwym zaciekawieniem. Zawsze małomówni, rozgadali się między sobą. Niewiele z tego usłyszałem, ale zdawało mi się jak gadali – „taka szkoda, będzie nam jej brakować, trzeba, ofiara musi być, dzień wyczekiwany, ubrana w czerwień.” Bardzo mi się to nie podobało, ale przecież mama zapewniała mnie, że nic mi się nie stanie, przecież nie chciała by mojej krzywdy, nieprawdaż?
WWW Zbliżając się do domu babci, bałam się, że spotkam złego wilka, ale na szczęście doszłam do babci bezpiecznie. Wchodząc do domu, poczułam osobliwy zapach. Schrypnięty głos zapraszał mnie do ciemnego pokoju w którym leżała babcia. Dziwny miała głos.
Z bliska wyglądała na bardzo chorą. Ona mówiła, a białe, psie zęby błyskały w jej ustach. Nienaturalnie wielkie i czerwone oczy świdrowały mnie na wylot. Ręce na moich oczach powoli zniekształcały się, pokrywały je sierść i wyrastały pazury. „Babciu widzę, że jesteś bardzo chora” powiedziałam. Lecz babcia zaczęła mówić po łacinie tak jakby rzucała zaklęcie, następnie otwarła starą księgę i zaczęła jakby odprawiać modły. Trwało to chwilę po czym znów się odezwała. „Nie oszukuj się dziecko. Dobrze widzisz czym jestem. Ty mięso i krew i kości z mej córki. W tej uczcie skonsumujemy nasze przeznaczenie. To jest księżyc twego krwawienia. Nadszedł czas. Protoplasta zmiennokształtnego wilczego rodu Hunvaer, ten któremu goreją w oczach piekielne czarne płomienie, a oddech jego zmraża na lód, jest mym ojcem. Żył on setki lat, lecz w końcu umarł, bo nasz ród mimo tego, że pochodzi od demonów jest śmiertelny. Dusze nasze mają pierwiastek piekielny i gdy umieramy wracamy do siedzib naszego Czarnego Pana. Mój duch już się rwie by znów spotkasz się z ojcem.
Ledwo pierwsi zmiennokształtni powstali - przybyli łowcy, wojownicy i księża. Zapuszczali się w las, polowali, zabijali, ale także oni byli zabijani i nierzadko z łowców zamieniali się w zwierzynę. Dopiero święta Maria wpadła na pomysł jak zapieczętować zło. Miała starodawną księgę w której znalazła sposób i zaklęcia. Znajdując punkty odpowiadające pentagramowi zamknęło nas w barierze uświęconej z krwi baranka. Las ten zyskał miano przeklętego i od tamtej pory nie było śmiałków którzy by do niego wkroczyli. Ludzie zdjęci trwogą i upominani przez księży nie zbliżali się tu. Przyjezdni też się nie zapuszczali w te dzikie lasy z których bije mrok i groza. Nie było nikogo aż do teraz! Na dawne dzieje mówią legenda. Wiek rozumu i nauki. Święta Maria była zbyt pewna siebie, dumna i odważna podeszła do granicy napawać się widokiem swego dzieła. Tam w ludzkiej postaci ukazał się jej mój ojciec. Umiał czytać w jej głowie i odkrył jej żądze i pragnienia. Rzucił na nią czar, a ta kierowana chucią przekroczyła barierę. Tam ojciec ją uwiódł, a że był przystojny i piękny dokonał tego z łatwością. Ja jestem owocem ich połączenia. Ojciec rzucił czar niepamięci, po czym czarami zasklepił jej ranę, choć jak zauważył hymen miała już wcześniej naruszony. Z błoną dziewiczą i niepamięcią w głowie powróciła do klasztoru. Tam urodziła mnie, a poród ten uznano za błogosławieństwo. Znak od Boga, nagroda za wybawienie ludu ode złego. Ojciec słał swe myśli do mnie. Spotykaliśmy się w snach.
WWW W wieku 26 lat, po własnoręcznym skopiowaniu księgi uciekłam z nią do naszego lasu.
W pełnie księżyca ojciec naciął sobie dłoń rytualnym nożem bym znęcona krwią zjadła ją i przebudziła swą prawdziwą naturę. W księdze znaleźliśmy sposób by złamać pieczęć.
Po przekroczeniu bariery i przebudzeniu nie mogłam się z niej uwolnić.
Musiał tu przybyć człowiek z zewnątrz, połączyć się z mą córką, a wnuczka musi być imienniczką tej co utworzyła więzienie. Ty, moja krew, a ja krew ciemiężycielki wilczego rodu, ty jej imienniczka. Przedostatni warunek, przebudzenie twej krwi byś z dziecka zaczęła przemieniać się w kobietę, i ostatecznie przebudzenie twej prawdziwej natury.”

WWWKoszmar z bajki stał się prawdą, jak mogłam wątpić w słowa babci skoro przemiana człowieka w wilka dokonywał się na moich oczach. Kazała zajrzeć do koszyka, tam pod jedzeniem był stary nuż. Ten sam którym ojciec mej babki przeciął sobie dłoń. Strój symbolizujący krew, ma wycieczka, podarunek w formie rytualnego noża, to wszystko było częścią obrządku. Dla niepoznaki schowany w koszyku, bo przecież byłam jeszcze niewinnym dzieckiem, nie zrozumiałabym. Babcia powiedziała, że chce umrzeć, bo i tak już jest bardzo stara, ale mam się nie martwić, bo jej duch będzie często wracać z piekielnych zaświatów. Nacięła sobie lekko szyję tak by poleciała krew i poprosiła bym ją pożarła.
Krew zaczęła mi wrzeć, ból przeszył me serce i ciało, w trzewiach poczułam nieznośny głód i niewiele myśląc zagryzłam swą babcię. Z początku płakałam, lecz po chwili naszło mnie olśnienie. Uwolniłam mój ród spod klątwy. A dusza babci niczym szary dym uniosła się i znikła. Wiem, że jeszcze istnieje pod taką postacią, bo jej duch mnie odwiedza czasem.
Gdy ją pożarłam zmieniłam się w to co teraz widzicie przed sobą. Mamusia była taka dumna ze mnie. Czym? Przecież to nie są srebrne kule głupcy. Ty mały jesteś mój. Słyszysz moją mamusie? Teraz wyje. Mama ma najładniejszy głos z całej hordy. Patrz jaka jest szybka, dopadła pana szlachcica. To był niewinny, dobry człowiek, mama lubi takich zjadać, ale też miał szybką śmierć, ona nie lubi zadawać bólu niewiniątkom. Ten drugi to suczy syn, takich lubi mój kolega. Wyczuł perwersyjnego zboczeńca, a takim był ten grubas. A i też mój kolega jak na wilka jest dziwny, on zawsze wolał facetów jak dziewczyny. Umrze po wielu godzinach w męczarniach. I dobrze mu tak. Ten szlachcic nie wiedział jakich ma obrzydliwych złych ludzi za przyjaciół. Wiem od początku co siedziało ci w głowie. Myślisz, że ja mówię? Spójrz na mój pysk, zęby i język, mówię w twoim umyśle. Od początku wiedziałam, że wasza broń jest niegroźna na nas. Ty i ten grubas co kwiczy jak zarzynana świnia jesteście podobni do nas. Z zewnątrz udajecie ludzi, a wewnątrz jesteście jak wilki. Szkoda, że ognisko zgasło, no nic zjem kolację na surowo. Pamiętasz co mi proponowałeś nie dawno? Od tego zacznę.
Odpowiedz
#2
Ahab, wrócę tu z dłuższym komentarzem, bo zaczęłam czytać i w pewnym momenice zauważyłam te WWW na biało i mnie powaliło... Akapity robimy [p ] ale bez spacji Wink
[Obrazek: Piecz2.jpg]
Odpowiedz
#3
Ok. Nie wiedziałem, że tak nie wolno. Gdzieś kiedyś wyczytałem w poradach jak robić akapity, bo nie umiałem. W sumie wielu rzeczy jeszcze nie umiem. Nie wspomniałeś czy będzie krytycznie, bo bym jakoś psychicznie się przygotował.
Odpowiedz
#4
Przeczytam jeszcze raz i dopiszę Wink a tak w ogóle podobno kobieta jestem, ale tylko podobno. Spoko, spoko aż tak straszna nie jestem, a teraz dość spamu i biorę się za czytanie.
[Obrazek: Piecz2.jpg]
Odpowiedz
#5
?! Przepraszam. Nie zauważyłem. Hańba mi. Wybacz nie skupiam się przy czytaniu. Wielki problem u mnie z koncentracją, co też jest problemem gdy próbuje poprawić błędy. Nie chce wyjść na ignoranta, ale wie może ktoś jak poprawić tekst, jak są błędy. Czasem widzę jak niektórzy poprawiają raz wysłany tekst. Przydałaby się jakaś opcja edytuj. Czy dostaje się bany za głupie pytania?
Odpowiedz
#6
Cytat:Wieś, w której mieszkam, jest ostatnim bastionem cywilizacji.

Cytat:Niedźwiedzie są agresywne, gdy natkną się na człowieka znienacka,

Cytat:Nie, nie chcę twojej kiełbaski.

Cytat:Nie był zabobonny, ani się nie oszukiwał, że wmawiał sobie istnienie czegoś.
IMHO lepiej by brzmiało zwyczajne: ani się nie oszukiwał, nie wmawiał sobie istnienia czegoś.

Cytat:Opowiem wam coś z mojego życia i ciekawa jestem, jak będziecie widzieć moją wieś i mnie samą.

Cytat:Wieś, w której się urodziłam, znajduje się w specyficznym położeniu.

Cytat:Wyciągniecie swoje wnioski, ale prawdą jest, że ja nie powinnam żyć.
Jeśli jest duchem, to i tak nie żyje.

Cytat:Ponurzy i posępni, wydają się być nieprzyjemni w obyciu.

Cytat: Podobno ten spłachetek ziemi, wyrwany dzikiej naturze, był zaczątkiem mrocznej puszczy.

Cytat:gdyż święta Maria odmówiła modły
Zbędny przecinek był.

Cytat:Nikt nie wie, jaka.

Cytat:Najbardziej szatański był olbrzymi basior o demonicznym spojrzeniu, w którego oczach gorzały czarne płomienie. Zamordował czarownika i w kwietniową pełnię księżyca zdarł z niego skórę, w którą się przyoblekł.
IMHO

Cytat:Ciekawa czemu kilku osobom powiedziałam, ale nikt o takiej wsi nie słyszał.
Początek nie brzmi zbyt dobrze.

Cytat:Z wiekiem jak dorastałam, widziałam w zachowaniu ojca coraz większy strach.
Tutaj też ten początek... może "w miarę jak dorastałam"?

Cytat:Jak miałam 10 lat, sam ze mną gościł u przyjaciela i o badaniach już nie mówił. Kiedy wracaliśmy, nastrój tatki zaczął mi się udzielać. Odgłosy lasu mi się nie podobały: ukradkowe szuranie, ledwo dosłyszalne dyszenie, raz przez krótką sekundę dojrzałam błysk oczu, który szybko się schował.
Błysk nie może się schować Tongue

Cytat:Musiał się czuć, jakby go złapali w pułapkę. Tego dnia, gdy wracaliśmy i widziałam te oczy, wszyscy nieliczni mieszkańcy zebrali się na głównym placu. Tylko się patrzyli, ale mi się zdawało, że sprawdzali nas, jakby nie byli pewni czy powrócimy[znaczy, wcześniej, przed odejściem bohaterki i ojca nie byli tego pewni, nie? trzeba to zaznaczyć]. Miał pan jakiegoś psa?[Miał pan kiedyś psa?] I wracał pan skądś, to pewnie pana obwąchiwał.

Nie wypisałam wszystkich błędów, musiałabym tu wkleić cały tekst. Głównie masz problemy z ortografią, choć trafił się też gdzieś pod koniec "nuż" i kilka zdań, które spokojnie można by rozbić na kilka krótszych.
Ogólnie pomysł jest ciekawy, tylko pod koniec strasznie z nim poleciałeś i wszystko próbowałeś jakby streścić. Szkoda, bo tyle wątków nadałoby się spokojnie na wielostronicowe opowiadanie.
Waham się co do języka bohaterki. Skoro jest jednocześnie oczytana i "tamta", swojska, to naturalną rzeczą jest, że czasem powie coś w gwarze, czasem zbyt literacko. Można by to wykorzystać i pogłębić kontrasty, byłoby ciekawiej.
Chwali Ci się wyobraźnia, pracuj nad przelewaniem tego, co w głowie na papier.
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz
#7
Dziękuje za komentarz. Sam nie wiedziałem co o tym tekście myśleć. Próbowałem pisać jak najkrócej, żeby fajniej się czytało, ale tak jak mówisz lepiej byłoby rozwinąć. Wyjątkowo nie umiem poradzić sobie z ortografią i pewnie to trochę wstyd taką grafomanie wrzucać.
To miło, że poświęciłaś tyle czasu, i cieszę się, że nie cierpiałaś przy czytaniu tego. Pozdrawiam.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości