18-11-2009, 19:45
To pierwszy tekst opublikowany na tym forum i mam nadzieję, że nie ostatni. Bardzo krótki i trudno mi się było zdecydować gdzie go umieścić, ale w końcu zdecydowałam, że dział ten będzie najlepszy. Zaklęta - całość składa się z trzech części, ale na razie wkleję jedną na zachętę, mając małą nadzieję ,że komuś się spodoba. Po lekturze oczywiście zachęcam do dyskusji i z góry dziękuję za uwagę i komentarze
Zaklęta
Zaklęta w słowach – piszę. By ukryć gniew - tworzę. Tu blisko ciebie zamknięta w otwartej formie.
Zaklęcia tajemnie.
Użyłeś ich na mnie setki razy. Nie mogę spać. Nie chcę już jeść.
Brak.
Tak wiele razy zabrakło mi szczęścia. W chwilach dwóch między oddechami zakląłeś mnie w sobie. Nic nie ma.
Tylko słowa.
Te głuche, głupie, nieistniejące słowa.
One jedyne dotknęły brzegu mojego świata. W tej zatoczce mizernej, brudnej i zaniedbanej. W niej nie było straży, ani muru. Przeszły powoli ,a uderzyły jak grom. Zwalił się mur. Rozpadł się świat. Upadam i ja. Tak nisko. Spadam.
Nie.
Ja lecę.
Zniknęła już rzeczywistość. Zostało tylko twoje zaklęcie. W nim utonę ,ono mnie wyłowi.
Przestałam oddychać.
Zaklęta.
Odrzuciłam marzenia i sny.
Zostałam.
Tutaj.
Przeklęcie zaklęta.
I tylko ludzie są tutaj zbyt głupi by kochać, zbyt próżni by wierzyć.
Marne chorągiewki, których już nawet wiatr poruszyć nie chce. Wiszą i patrzą jak obłoki płyną ,fale uderzają i nic tylko kołyszą się ,a z czasem zmieniają się na nowe, tak samo inne.
Płakałam w godzinach nocnych i rano. O każdej godzinie i w każdej minucie. Wszystkie swoje pełne goryczy łzy wylałam.
Jutro.
Cóż to za stwór niewyobrażalny. Zjawia się za wcześnie rozdzielając kochanków i zbyt późno by odkupić wczorajsze zbrodnie.
Do mnie przychodzi cicho, zakrada się kiedy już rozpala się we mnie płomień nadziei, że tym razem będzie inaczej. Łapie mnie za szyje i dusi. Robi to tak mocno, boleśnie i trzyma mnie tak ,aż przed oczami nie odnajdę gwiazd płaszcza nocy. Trwamy tak beznamiętnie okrutni. Ja zduszona, on duszący. Razem, bo trudniej osobno. Nie próbuję już się wyrywać. Nie mam już do czego uciekać. Mój świat rozpadł się na milion kawałków, których nic nie połączy w iluzyjną całość. Tkwię tak zemdlona, aż nadejdzie zmierzch. Zasłania moją twarz i chwyta drżące ręce. Ugięte bezsilnie kolana stukają o twardą posadzkę.
Twarz martwa.
Oczy otwarte.
Dusza umiera.
Czekam na przybycie nocy kochanka.
Podnosi mnie z podłogi i powoli otacza. Pieści całe moje ciało. Jego lekkie pocałunki smakują jak trucizna, jego zimne ręce niczym sztylety wbijają się w moje ciało. Zanurzam się po raz kolejny w nieskończoności. Patrzę na wschodzące słońce. Opieram ręce o niewidoczną barierę zaklętego świata, w którym żyję zaklęta w słowach twojego zaklęcia.
-
koniec i bomba mam nadzieję ,że kto to przeczytał nie trąba.
Zaklęta
Zaklęta w słowach – piszę. By ukryć gniew - tworzę. Tu blisko ciebie zamknięta w otwartej formie.
Zaklęcia tajemnie.
Użyłeś ich na mnie setki razy. Nie mogę spać. Nie chcę już jeść.
Brak.
Tak wiele razy zabrakło mi szczęścia. W chwilach dwóch między oddechami zakląłeś mnie w sobie. Nic nie ma.
Tylko słowa.
Te głuche, głupie, nieistniejące słowa.
One jedyne dotknęły brzegu mojego świata. W tej zatoczce mizernej, brudnej i zaniedbanej. W niej nie było straży, ani muru. Przeszły powoli ,a uderzyły jak grom. Zwalił się mur. Rozpadł się świat. Upadam i ja. Tak nisko. Spadam.
Nie.
Ja lecę.
Zniknęła już rzeczywistość. Zostało tylko twoje zaklęcie. W nim utonę ,ono mnie wyłowi.
Przestałam oddychać.
Zaklęta.
Odrzuciłam marzenia i sny.
Zostałam.
Tutaj.
Przeklęcie zaklęta.
I tylko ludzie są tutaj zbyt głupi by kochać, zbyt próżni by wierzyć.
Marne chorągiewki, których już nawet wiatr poruszyć nie chce. Wiszą i patrzą jak obłoki płyną ,fale uderzają i nic tylko kołyszą się ,a z czasem zmieniają się na nowe, tak samo inne.
Płakałam w godzinach nocnych i rano. O każdej godzinie i w każdej minucie. Wszystkie swoje pełne goryczy łzy wylałam.
Jutro.
Cóż to za stwór niewyobrażalny. Zjawia się za wcześnie rozdzielając kochanków i zbyt późno by odkupić wczorajsze zbrodnie.
Do mnie przychodzi cicho, zakrada się kiedy już rozpala się we mnie płomień nadziei, że tym razem będzie inaczej. Łapie mnie za szyje i dusi. Robi to tak mocno, boleśnie i trzyma mnie tak ,aż przed oczami nie odnajdę gwiazd płaszcza nocy. Trwamy tak beznamiętnie okrutni. Ja zduszona, on duszący. Razem, bo trudniej osobno. Nie próbuję już się wyrywać. Nie mam już do czego uciekać. Mój świat rozpadł się na milion kawałków, których nic nie połączy w iluzyjną całość. Tkwię tak zemdlona, aż nadejdzie zmierzch. Zasłania moją twarz i chwyta drżące ręce. Ugięte bezsilnie kolana stukają o twardą posadzkę.
Twarz martwa.
Oczy otwarte.
Dusza umiera.
Czekam na przybycie nocy kochanka.
Podnosi mnie z podłogi i powoli otacza. Pieści całe moje ciało. Jego lekkie pocałunki smakują jak trucizna, jego zimne ręce niczym sztylety wbijają się w moje ciało. Zanurzam się po raz kolejny w nieskończoności. Patrzę na wschodzące słońce. Opieram ręce o niewidoczną barierę zaklętego świata, w którym żyję zaklęta w słowach twojego zaklęcia.
-
koniec i bomba mam nadzieję ,że kto to przeczytał nie trąba.
Ellen, proud to be a member of Forum Inkaustus since Nov 2009.