16-07-2010, 08:51
Kiedy słyszymy, że nasze pieniądze zostały na coś tam zmarnowane, że znowu mamy za coś tam płacić więcej, tradycyjnie i obowiązkowo więcej dokładać do worka bez dna, zaczynamy narzekać. Ale nie narzekamy zbyt głośno. Swoje zdanie wyrażamy szeptem, najlepiej nocą, gdy wszyscy donosiciele już śpią, lecz jeśli nas przyciśnie w dzień, to staramy się biadolić raczej w piwnicy, niż na ulicy, raczej pod nosem, niż w nos.
Odwaga nie staniała. Jej po prostu już nie ma. Nie ma odwagi cywilnej, ludzi skorych do jawnego powiedzenia "dość".
O przyczynach mówić nie ma potrzeby. Znane są na wyrywki. To konwersacyjne samograje. Tematy żelazne i zawsze aktualne, jak rozmowy o pogodzie. Wczoraj gadało się o niej, dzisiaj rozprawia się o niepokojach o pracę, o strachu przed jutrem itp. Znane są, tak jak powody, dla których wolimy stać z boku, nie angażować się, przeczekać szczęśliwy czas.
Troska jest naszym logo i gderanie słychać wszędzie. Gderanie, jojczenie na bądź co, na ustrój, sznurki pociągane nie tak, zaciskanie pasa, dokręcanie śruby nie tym, co trzeba, na władzę, korupcję lub chamstwo.
Potoki niezadowolonych płyną jednak nie pod, ale razem z prądem; zgodnie z nurtem korytka. Są pod kontrolą i wiedzą, gdzie jest granica. Gdzie można wrzeszczeć i za co można oberwać po niesubordynowanym karku.
Wespół, solidarnie, płyną uzgodnionym szlakiem wyrzeczeń i poddają się urokom erudycyjnego przygłupa, który prawi, że bez manipulacji, zaciskania pasa i zgrzytania zębami żyć się nie da, nie uchodzi, że kto wyłamuje się z szeregu pokornej trzody, ten nie jest patriotą i ma zagwarantowaną opinię sabotażysty.
Wierzymy w jego banialuki, snujemy przypuszczenia, że kiedyś zaprocentuje nam obecna uległość, zaciskanie żołądka i obręcze na mózgu. Ufamy mu, gdy mówi, że magiczne „kiedyś” i teoretyczne „zaś” nastanie wkrótce i na własne oczy dojrzymy bliski dobrobyt.
Odwaga nie staniała. Jej po prostu już nie ma. Nie ma odwagi cywilnej, ludzi skorych do jawnego powiedzenia "dość".
O przyczynach mówić nie ma potrzeby. Znane są na wyrywki. To konwersacyjne samograje. Tematy żelazne i zawsze aktualne, jak rozmowy o pogodzie. Wczoraj gadało się o niej, dzisiaj rozprawia się o niepokojach o pracę, o strachu przed jutrem itp. Znane są, tak jak powody, dla których wolimy stać z boku, nie angażować się, przeczekać szczęśliwy czas.
Troska jest naszym logo i gderanie słychać wszędzie. Gderanie, jojczenie na bądź co, na ustrój, sznurki pociągane nie tak, zaciskanie pasa, dokręcanie śruby nie tym, co trzeba, na władzę, korupcję lub chamstwo.
Potoki niezadowolonych płyną jednak nie pod, ale razem z prądem; zgodnie z nurtem korytka. Są pod kontrolą i wiedzą, gdzie jest granica. Gdzie można wrzeszczeć i za co można oberwać po niesubordynowanym karku.
Wespół, solidarnie, płyną uzgodnionym szlakiem wyrzeczeń i poddają się urokom erudycyjnego przygłupa, który prawi, że bez manipulacji, zaciskania pasa i zgrzytania zębami żyć się nie da, nie uchodzi, że kto wyłamuje się z szeregu pokornej trzody, ten nie jest patriotą i ma zagwarantowaną opinię sabotażysty.
Wierzymy w jego banialuki, snujemy przypuszczenia, że kiedyś zaprocentuje nam obecna uległość, zaciskanie żołądka i obręcze na mózgu. Ufamy mu, gdy mówi, że magiczne „kiedyś” i teoretyczne „zaś” nastanie wkrótce i na własne oczy dojrzymy bliski dobrobyt.