Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Czas wstydu
#1
Czas wstydu



Dziś w XXI wieku żyjemy w tak zwanych czasach wstydu. Te czasy, ze względu na swoją specyfikę, zamykają nas pod szklanym kloszem własnych lęków. Nie wychodzimy z domu, jeśli wiemy, że wychodząc narazimy się na kpiny lub śmiech. Nie wierzymy w „czarnego kota”, bo w takie rzeczy po prostu się nie wierzy. A jeśli nawet ktoś wierzy w czarnego kota, i zobaczy, że ten akurat przebiegł mu drogę, nie przyzna się do tego jeśli jest w towarzystwie osoby, która utrzymuje, że nie wierzy. Dlaczego? Poprzez wstyd, który rodzi się w nas za każdym razem, gdy zrobimy coś wbrew temu co robi, myśli, uważa większość.
I dlatego właśnie dzisiaj wszyscy myślą to samo, mówią to samo, w ten sam sposób działają – przynajmniej oficjalnie.
To co siedzi w naszym umyśle, to już całkiem inna sprawa…
Jednym z powszechnie odczuwanym w naszych umysłach uczuciem, jest wstyd. To przez to nie ujawniamy naszych myśli, nie mówimy o sobie prawdy. To wstyd powoduje, że ogarnia nas poczucie wyobcowania. Przerażenie wstydem narzuca nam maskę. Dla jednych jest to maska obojętności, maska powszechnej wesołości, dla jeszcze innych może to być maska irytacji.
W dzisiejszych czasach pieniądz jest wartością górującą nad każdą inną ogólnie przyjętą wartością. Kto nie ma pieniędzy, nie ma nic. Pieniędzy potrzebuje bezdomny i bogacz, alkoholik i człowiek wolny od nałogów. Pieniędzy w dużym skrócie, potrzebuje każdy. Drugorzędną sprawą jest natomiast ilość tych pieniędzy, które rzeczywiście posiadamy. Ale czy na pewno?
Mimo, że w XXI wieku pieniądz jest najważniejszy, mało kto o tych pieniądzach mówi. Powodów jest kilka. Do najważniejszych zaś należy strach. Strach, który dotyczy zarówno obawy przed ewentualnym zwabieniem złodzieja, jak i strach przed wstydem. Bo przeciętny obywatel wstydzi się ilości pieniędzy, którą posiada.
Ciekawym zjawiskiem jest to, że najmniej wstydzą się osoby zarabiające wiele przy niewielkim wysiłku. Jeśli ktoś „zbija kokosy”, mówi o tym, jeśli nie prosto z mostu, to pokazuje to sposobem życia, które prowadzi. Bogate mieszkania, markowe ciuchy, częste imprezy w których bierze udział.
Kto zatem naprawdę się wstydzi? Po pierwsze ludzie, którzy tych pieniędzy nie mają, albo mają ich bardzo mało. Bo dziś w czasach konsumpcji liczy się plazmowy telewizor, telefon komórkowy, aparat cyfrowy. Strach powiedzieć, że dla niektórych jest to ważniejsze od kromki chlebka. „Naprawdę? Nie masz telewizora? To co Ty robisz w domu?” słyszy się bardzo często, szczególnie wśród młodzieży. Ale to co młodzi powiedzą na głos, starsi zwykle pomyślą. Kto wie co jest lepsze.
Ciekawym zjawiskiem jest także inna grupa ludzi, która nie lubi mówić o pieniądzach, a w szczególności o swoich. Zarobionych pieniędzy wstydzi się bowiem przeciętny obywatel. Ktoś, kto wie, że zarabia tyle, ile wypracuje. Ten uczciwy, który nie ma szczęścia w życiu, rzadko może liczyć na naprawdę duże pieniądze. A więc co? Wstyd. Czemu?
Co pomyśli potencjalny obywatel zanim zacznie się rozmowa o pieniądzach? Na pewno nie zawsze, ale często pomyśli lub poczuje się w taki sposób: „Jestem tylko przeciętnym obywatelem. Przeciętniakiem, który nie daje nic szczególnego. Gdyby nie ja, ktoś inny zrobiłby to za mnie. Nie jestem nie zastąpiony”. I w tym miejscu pojawia się wstyd. „Tak niewiele osiągnąłem…”. A potem zada sobie jedno najważniejsze w dzisiejszych czasach pytanie zwykłego człowieka: „Co powiedzą ludzie?”. Pytając o to mamy zwykle na myśli znajomych, przeciętnych obywateli lub osoby żyjące w innych standardach życiowych. Czemu się wstydzą?
Otóż zanim przeciętny, nie za mało, nie za wiele zarabiający, obywatel wypowie kwotę, którą otrzymuje za wykonaną pracę, w jego głowie rodzi się szereg następstw jakie mają miejsce po usłyszeniu tej sumy przez słuchacza. I tak jeśli pani przedszkolanka spotka osobę, która wykonuje podobną pracę, zaczyna się zastanawiać: „Co jeśli okaże się, że pracuję za mało, dlatego zarabiam tak niewiele?”, „Co jeśli mój rozmówca zarabia mniej lub więcej?” a co za tym idzie poczuje się oszukany, zwątpi w swoją pracę i szansę na lepsze życie, Lub wreszcie „Co jeśli rozmówca żyje o wiele dostatniej, przy podobnym zarobku?”. Te pytania rodzą się w naszej głowie podświadomie. Czasami ich nawet nie wypowiadamy, ale czujemy blokadę przed rozmową o pieniądzach nawet z osobą w podobnej sytuacji materialnej.
Co innego tyczy się osób bogatszych lub biedniejszych od nas. Z nimi nie gadamy o pieniądzach, bo osoby biedniejsze mogłyby poczuć się urażone, lub zazdrosne (zdarza się to często, jeśli chodzi o pieniądze lub życiowy standard), albo co gorsza: zaczęły by wyliczać. „Zarabiasz tyle i tyle, to kosztuje cię tyle, a te meble kosztowały fortunę”… I tu zaczyna się rozmowa bez końca.
Osoba bogatsza, czyli ten najgroźniejszy przypadek, na wieść o zarobkach rozmówcy, nawet jeśli jest to przyjaciel, może wybuchnąć śmiechem, jeśli nawet nie jawnie, to może pomyśleć, że to żałosne. Osoba bogatsza może nie zrozumieć, że za tyle pieniędzy warto pracować. Osoba bogatsza, może przestać się zadawać z nami, albo przynajmniej przestać odnosić się z szacunkiem, kiedy pozna stawki za jakie pracujemy. I tak właśnie to błędne koło się zamyka.
Wśród osób zarabiających niewiele są jeszcze całe grupy osób, które nie chcą mówić o pieniądzach, bo mają ku temu ważny powód.
Załóżmy istnienie Pani X, pracującej w sklepie za minimalną stawkę – siedem złotych za godzinę. Pani X dostała spadek/wygrała w teleturnieju/ trafiła w totka. Nie posiada tak wiele, żeby móc rzucić pracę i wyprowadzić się do willi z basenem. Ma pieniądze, które jeśli dobrze pójdzie, wspomogą ją gdy przejdzie na emeryturę. Pani X o tych pieniądzach nikomu nie powie. Pani X będzie bała się wejść do droższego sklepu z ubraniami w obawie przed spotkaniem znajomego czy znajomej. Pani X będzie ukrywała fakt, że ma jakiekolwiek pieniądze, bo już w myślach wyobraża sobie następstwa tej informacji. „Skąd masz pieniądze?”, „Niektórzy to mają szczęście! Po co masz pracować? Zrób sobie wakacje!”, „No w końcu nie masz prawa mówić, że musisz oszczędzać!”. Pani X wie, że to nie prawda. A jednak. To, że o tym wie, wcale nie uwalnia jej od wstydu, który narodził się wraz z pytaniami czy komentarzami znajomych. Bo wstyd towarzyszy nam zawsze.
Wstyd stał się chorobą, którą zaraża się każdy i nikogo wyleczyć z niego nie można. To właśnie wstyd sprawia, że czujemy się przeciętni i nieszczególni. To przez wstyd zabijamy własną indywidualność w imię tego co staje się naszym tyranem. A może czas zadać sobie pytanie: „A co się stanie jeśli ta osoba wybuchnie śmiechem? Czy coś przez to stracę?”, „A co jeśli w końcu wyjdę z szablonu i zacznę mówić głośno o własnych lękach, a więc o wstydzie”. Nie róbmy z siebie hipochondryków! Nie skazujmy z siebie na sytuacje bez wyjścia, bo po co? Czy jest to nam potrzebne?
Co możemy zrobić by odegnać ten wszechogarniający wstyd? Jest kilka wyjść z sytuacji. Można spróbować traktować wszystko z pewną dozą humoru, satyry na rzeczywistość i nie przejmować się tym co mówią nam inni. Możemy przestać się wstydzić tego co mamy i tego czego jeszcze nam brak, a zacząć wstydzić się tego czego naprawdę wstydzić się wypada i zacząć nad sobą pracować, aby ten wstyd odegnać. Może niektórym szczęśliwcom uda się znaleźć „złoty środek” i odkryć jak być szczęśliwym z tym co już mamy. Innym zaś może uda się w końcu wygrać lub zarobić sumę, której się wstydzić przestaną. A reszta? Reszta jeśli nie ma ochoty z tym walczyć może powtórzyć wersy wiersza Jacka Kaczmarskiego pt. „Pijak”: „Napełnij szklankę mi I pójdę, bo już czas, Nie płaczę - pozwól pić, Bo wstyd mi sobą być”. Tylko czy warto?
Odpowiedz
#2
Bardzo fajna mowa tekstu. Któż właściwie w dzisiejszych czasach mówi, że się wstydzi? Większość boi się ujawnić swoich słabości, z obawy przed utratą autorytetu, uznania, strachu przed wyśmianiem i oceną własnej osoby.Odnoszę jednak wrażenie, że to nie do końca jest słuszne. Czasami przyznając się do własnych wad(nawet tych najbardziej wstydliwych) możemy nie tylko zyskać czyjeś zaufanie, a także podziw. Wszystko zależy jak to przedstawimy i oczywiście KOMU przedstawimy. Bo to jak zostaniemy odebrani w dużej mierze zależy od osobowości człowieka, któremu przedstawiamy przedmiot wstydu i nas samych. Jeżeli się już na to decydujemy, to muszą to być osoby, do których mamy zaufanie, lub czujemy że nas zrozumieją. Najlepsza w tym wypadku jest rodzina(o ile mamy z nią dobry kontakt) lub zaufany przyjaciel. Bo taka osoba nam doradzi i powie jak rozwiązać problem, jak kolwiek śmieszny i małostkowy by on był. Bo przecież jasne jest, że to czego się wstydzimy, to nie zawsze są problemy przez nas postrzegane jako duże, lub wielkiej wagi. Możemy się np. wstydzić pieprzyka na buzi, podczas gdy inni ludzie mogą go odbierać jako sexowny i dodający uroku. Odpowiednie osoby mogą nam pomóc dostrzec takie niuanse i zmniejszyć poczucie wstydu.

Inna sprawa, że wstyd może być mniejszy i większy, w zależności co obejmuje.Z pewnością jest to jedno z gorszych i bardzo nie przyjemnych uczuć .

Nie wierzymy w „czarnego kota”, bo w takie rzeczy po prostu się nie wierzy. A jeśli nawet ktoś wierzy w czarnego kota, i zobaczy, że ten akurat przebiegł mu drogę, nie przyzna się do tego jeśli jest w towarzystwie osoby, która utrzymuje, że nie wierzy. Dlaczego?

Z tym to akurat jest bardzo różnie, wiele może też zależeć od tego jak np. przeżyliśmy dzień i innych tego typu czynników. Bo np. jeśli przeżyliśmy wspaniały romantyczny dzień z ukochanym, to zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest, że ten czynnik o którym wspominasz nie zadziała i ujawnimy swoje prawdziwe zdanie, natomiast jeśli mieliśmy zły dzień, wszystko nas boli i dostaliśmy burę od szefa, to wtedy możliwe, że zgodzimy się ze zdanie osoby, która o tym mówi.
Jeżeli jesteśmy osobą przeciętną, to faktycznie poddamy się tradycyjnemu zachowaniu. Dużo zależy od osobowości. Ja osobiście niezależnie od dnia i sytuacji mogę powiedzieć, że omijam takiego kota tak na wszelki wypadek.

I dlatego właśnie dzisiaj wszyscy myślą to samo, mówią to samo, w ten sam sposób działają – przynajmniej oficjalnie.

Na szczęscie jednak nie wszyscy; - ) Trochę się nie zgodzę. Z pewnych powodów nie rozszerzę dlaczego.

Po pierwsze ludzie, którzy tych pieniędzy nie mają, albo mają ich bardzo mało

Tu się zgodzę.


Otóż zanim przeciętny, nie za mało, nie za wiele zarabiający, obywatel wypowie kwotę, którą otrzymuje za wykonaną pracę, w jego głowie rodzi się szereg następstw jakie mają miejsce po usłyszeniu tej sumy przez słuchacza. I tak jeśli pani przedszkolanka spotka osobę, która wykonuje podobną pracę, zaczyna się zastanawiać: „Co jeśli okaże się, że pracuję za mało, dlatego zarabiam tak niewiele?”, „Co jeśli mój rozmówca zarabia mniej lub więcej?” a co za tym idzie poczuje się oszukany, zwątpi w swoją pracę i szansę na lepsze życie, Lub wreszcie „Co jeśli rozmówca żyje o wiele dostatniej, przy podobnym zarobku?”

To dość spory problem, zdanie innych też jest ważne(jeszcze zależy kim jest ten inny), ale powinniśmy też ufać samemu sobie. Dlaczego mamy się wstydzić, że zarabiamy tyle i tyle? Lub np. mamy o jeden dyplom mniej, czy że nie mamy matury( mniej papierka) Tacy ludzie bywają nieraz bardziej wartościowsi od podstawionego szefa z plikiem świadectw i specjalizacji. Nie zawsze to wszystko jest adekwatne do naszej osoby. Systemy idzie oszukać. Dużo idzie sfałszować.Pozory mylą.Kwestia jest o wiele bardziej kontrowersyjna i dyskusyjna bo tu w grę wchodzi wiele zależności więc spocznę na tym.

Osoba bogatsza, czyli ten najgroźniejszy przypadek, na wieść o zarobkach rozmówcy, nawet jeśli jest to przyjaciel, może wybuchnąć śmiechem, jeśli nawet nie jawnie, to może pomyśleć, że to żałosne.


Tak, oczywiście, że może. Wszystko zależy jaki owy przyjaciel jest. Jeżeli coś dla kogoś stanowi problem i sprawia że się przez niego źle czuje, to automatycznie dla mnie nie jest to powód do śmiechu. Nawet jeżeli przyjaciel będzie się wstydził zadraśnięcia na palcu, to i może mnie to uśmiechnie, ale szydzić sobie z tego w myślach nie będę, ponieważ inaczej patrzymy na przyjaciół, inaczej na koleżanki, znajomych i partnerów. W zasadzie wtedy chodzi o podtrzymanie tej osoby na duchu(bo wstyd może dotyczyć również zdarzenia) lub pomocy w rozwiązania problemu, który wywołuje uczucie wstydu, czy też przedstawienie, że wstyd nie powinien mieć miejsca, bo jego powód nie jest wystarczający by go odczuwać. Lecz co kiedy czujemy wstyd przed samym sobą?


Wstyd stał się chorobą, którą zaraża się każdy i nikogo wyleczyć z niego nie można.


Nie jestem do końca pewna, czy można go poczytywać za chorobę, gdyż jest on naturalny u każdego człowieka i w pewnym sensie jest też mechanizmem obronnym. MOŻE stać się chorobą, gdy przechodzi w obsesje(wstydzimy się każdego swojego ruchu, nawet swoich myśli i przekonań itd.)

Co możemy zrobić by odegnać ten wszechogarniający wstyd?

Jeżeli już ktoś coś takiego odczuwa, to najlepiej jest nabrać dystansu do siebie i pomyśleć, że wstydliwe rzeczy dotyczą nas wszystkich i każdemu z nas trafiła się w życiu tkz. gafa, która była potem przyczyną wstydu. Traktować się jak ludzi, a nie stworzenia idealne.

21 wiek faktycznie nasila poczucie wstydu ,ale nie jest jego wyznacznikiem.


Tekst traktuje wszystko bardzo schematycznie i łańcuchowo, omija trochę psychologię sytuacyjną, zapominając już zupełnie o parapsychologii. Ominięte,też zostało wiele zależności, a pewne sprawy zostały bardzo uogólnione i skrócone, co sprawia że jest dużo niedomówień i sprzeczności, gdyby na to szerzej spojrzeć.
Mimo tego, tekst i tak skłania do pewnych wniosków (daleko idących) i ukazuje najważniejsze punkty w temacie wstydu. Zwraca uwagę na zakładanie przez ludzi masek, co jest pochodnym strachu( zależność między strachem a wstydem powinna być rozszerzona i bardziej widoczna w tekście), który zaś jest przyczyną wstydu.
Tekst, żeby dawać jaśniejszy i bardziej skonkretyzowany przekaz, powinien być dłuższy i prezentować więcej przykładów i bardziej czytelnych.


6/10

Pirka




[Obrazek: Piecz2.jpg]






Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości