Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Czas Zapłaty
#1
Czas Zapłaty

- Resztę wynagrodzenia dostaniesz po dotarciu na miejsce.
- W porządku. Kiedy wyruszamy?
- Dzisiaj. Po czwartym dzwonie, staw się przy bramie miasta.
Mężczyzna pokiwał w zamyśleniu głową, uścisnął rękę rozmówcy i wyszedł z budynku. Do czwartego dzwonu zostało niewiele czasu, a miał jeszcze do załatwienia kilka spraw. Podczas ostatniej wyprawy stracił sztylet i zamierzał odwiedzić miejscowego zbrojmistrza, żeby sprawić sobie nowy. To było duże miasto, więc miał nadzieje, że znajdzie coś, co dorówna jego poprzedniej broni.
Skręcił w ulicę Kupiecką, omal nie zderzając się z woniejącym cebulą osiłkiem, który akurat postanowił wyjść zza rogu. Nie mając ochoty na wdawanie się w awantury przeprosił go i odszedł w swoją stronę. Gbur posłał w jego stronę kilka niewybrednych epitetów, ale nie robiło to na nim wrażenia. W końcu, kto by się przejmował opinią takiego bezmózga?
Pracownia kowala wywarła na nim całkiem dobre wrażenie. Wystarczył jeden rzut oka, by stwierdzić, że oferowane tu ostrza są bardzo dobrej jakości. Korzystając z tego, że właściciela akurat zniknął gdzieś na zapleczu, postanowił rozejrzeć się trochę na własną rękę. Podziwiał właśnie z jednym z mieczy, kiedy zza pleców dobiegło go wymowne chrząknięcie. Obrócił się i stanął twarzą w twarz z właścicielem sklepu.
Po krótkiej rozmowie kowal oprowadził go, opowiadając o najciekawszych egzemplarzach ze swojej kolekcji. Verilio wiedział, że nie ma za dużo czasu, ale nie chciał przerywać opowieści kowala. Od zawsze interesował się bronią i nigdy nie przepuścił okazji, żeby dowiedzieć się czegoś ciekawego na ten temat. Urzekła go też pasja z jaką kowal opowiadał o swojej pracy. On sam z podobną pasją mógłby opowiadać o swojej profesji.
Kowal w końcu przerwał swój wykład i z przepraszającym uśmiechem stwierdził, że chyba za bardzo się rozgadał. Spytał Verilia ile pieniędzy może przeznaczyć na zakup i zaprezentował mu odpowiednie sztylety. Wojownik był już niemal zdecydowany na zakup, kiedy kątem oka zauważył, jeszcze jeden, leżący gdzieś na uboczu.
- A co z tym?
- Naprawdę cię interesuje? Nie mogę go sprzedać od kilku lat.
- Dlaczego?
- Większość ludzi nie jest zainteresowana używanymi ostrzami. Chcą, żeby ich broń była nowa, błyszcząca i wspaniała..a szkoda, bo ten tutaj został bardzo solidnie wykonany.
- Sam go zrobiłeś?
- Nie. Należał wcześniej do oficera, który brał udział w ostatniej wojnie. Wdowa po nim, bardzo potrzebowała pieniędzy, więc odkupiłem go od niej zaraz po zawarciu pokoju.
- Wiesz jak nazywał się ten żołnierz?
- Przykro mi, ale nie pamiętam. To było ponad dwa lata temu...ale dlaczego o to pytasz?
- Ciekawość. Po prostu ciekawość. - odpowiedział po chwili milczenia. - Wezmę go. Tak dobra broń nie powinna kurzyć się na półce.
...
Tuż przed wyznaczonym czasem stawił się przy bramie, gdzie czekała gotowa do drogi karawana, którą zgodził się eskortować. Oprócz niego było tu jeszcze dziesięciu wojowników pracujących na stałe dla Gildii.
Nie powiedzieli mu co będą przewozić, ale w zasadzie nie był tym szczególnie mocno zainteresowany. Zapewnili go tylko, że prawdopodobieństwo napadu jest minimalne, ale wolą zatrudnić kilku dodatkowych wojowników. Tak na wszelki wypadek. Nie wierzył im. Jeśli ktoś zatrudnia dodatkowych ludzi, na chwilę przed wyruszeniem w drogę, to znaczy, że na pewno czeka ich kilka przykrych niespodzianek.
Zameldował się u dowódcy karawany. Był to starszy od niego o kilka lat mężczyzna, który pracował z Gildią już szmat czasu i ochraniał niejedną taką wyprawę. Miał doświadczenie w tym co robi. To dobrze. Verilio nie znosił pracy z niekompetentnymi ludźmi. Kupiec, który jechał z nimi, był lekko otyłym facetem i najwyraźniej miał kłopoty z tym, żeby choć przez chwilę usiedzieć w jednym miejscu. Co chwila coś sprawdzał, zagadywał do ludzi i robił wokół siebie sporo zamieszania.
Chwilę później karawana wyruszyła. Nie minęło dużo czasu i zostawili za sobą miejskie mury, wkraczając w leśne ostępy. Verilio jechał na koniu użyczonym mu przez kupców na czas drogi. Pozornie sprawiał wrażenie zatopionego we własnych myślach, ale naprawdę bacznie obserwował otoczenie i nasłuchiwał. Nie sądził, żeby ewentualny atak miał nastąpić tak blisko miasta, ale z doświadczenia wiedział, że dobrze jest spodziewać się niespodziewanego. Taka, być może przesadna, ostrożność wiele razy uratowała mu życie. No i w końcu płacili mu za ochronę, nie za kontemplacje przyrody.
Kilka metrów przed nim jechał kupiec, żywo dyskutujący o czymś z dowódców ochrony. Verilio z zasady nie podsłuchiwał rozmów innych ludzi, ale podekscytowany kupiec mówił tak głośno, że nie dało się go nie słyszeć.
- Mówię ci, że jeśli tylko ta karawana dojedzie na czas, to na pewno czeka mnie awans w Gildii. Pracuje dla nich już od czterech lat i czuje, że w końcu mnie docenili.
- W takim razie mam nadzieje, że dojedziemy na czas.
- Przewidujesz jakieś problemy?
- Nie wykluczam ich. Po ostatniej wojnie powstało wiele bandyckich szajek. Sporo z nich działa do tej pory, a przecież wszyscy wiedzą, że po tej trasie często podróżują wasze karawany.
Kupiec zamilkł na chwilę rozważając te słowa. Widocznie nie spodobało mu się to co usłyszał. Nerwowo rozejrzał się dookoła, na co dowódca parsknął śmiechem.
- Nie bój się. Na pewno nikt nas nie zaatakuje, kiedy jesteśmy tak blisko miasta. - wypowiedział na głos, to co chwile temu pomyślał Verilio.
- To oznacza, że najgorsze dopiero przed nami. Wcale mnie to nie pociesza – nadąsał się
Jak dziecko, pomyślał Verilio, jak dziecko. Westchnął i wrócił do obserwowania okolicy.
...
Późnym wieczorem dowódca nakazał rozbicie obozu. Po kilku chwilach rozpalili ognisko i wystawili warty. Verilio został przydzielony do oddziału, który w tej chwili mógł zająć się odpoczywaniem po podróży. Czas na ich wartę nadejdzie za kilka godzin.
Wolne chwile spędził na praniu ubrania. Od dawna nie miał ku temu okazji i dziękował bogom za to, że rozbili obóz akurat przy rzece. Jeśli nie zabiliby go napastnicy to na pewno zabiłby go zapach własnych ubrań.
Przysiadł się do ludzi siedzących przy ognisku. Jeden z nich był nawet tak miły, że poczęstował go gorzałką. Pociągnął łyk i przekazał bukłak następnej osobie. Nie zamierzał brać aktywnego udziału w dyskusji, ale los, w postaci dowódcy, nie dał mu tak szansy.
- Właśnie zastanawialiśmy się dlaczego król znowu robi czystki w armii...
- Kutas z niego a nie król – odparł Verilio zanim zdołał ugryźć się w język – Wszyscy wiedzą, że po wojnie to Naver powinien zostać władcą. Szkoda tylko, że ktoś go otruł.
- To bardzo...nierozważne, mówić takie rzeczy – powiedział dowódca po chwili niezręcznego milczenia
- A co? Zabijecie mnie za to? - wzruszył ramionami i kontynuował – Kutas robi czystki w armii bo nadal są tam ludzie, którzy pamiętają, że to królestwo istnieje jeszcze tylko i wyłącznie dzięki temu, że Naver dowodził w czasie wojny. I wielu z nich nie boi się tego mówić na głos.
- Podobnie jak ty
- Podobnie jak ja.

...
Stojąc na warcie pluł sobie w brodę, że w ogóle wdał się w tą dyskusje. Nie powinien mówić takich rzeczy publicznie. Szanse na to, że któryś z nich na niego doniesie są małe, ale przecież nigdy nic nie wiadomo. Król nie lubił, kiedy ktoś kwestionował jego prawo do władzy. Osoby, które źle o nim mówiły często kończyły w marny sposób. Tym gorzej, że przecież zmierzali prosto do stolicy. Niepotrzebnie się odezwałem - pomyślał


Ciąg dalszy nastąpi.
Odpowiedz
#2
Cytat:Nie mając ochoty na wdawanie się w awantury przeprosił go i odszedł w swoją stronę. Gbur posłał w jego stronę kilka niewybrednych epitetów, ale nie robiło to na nim wrażenia
Cytat:Korzystając z tego, że właściciela akurat zniknął gdzieś na zapleczu, postanowił rozejrzeć się trochę na własną rękę.
Trochę niejasne jest kto postanowił się rozejrzeć. To znaczy - niby wiadomo, że mężczyzna, ale myślę, że mógłbyś w tym momencie wprowadzić imię bohatera.
Cytat:Urzekła go też pasja z jaką kowal opowiadał o swojej pracy. On sam z podobną pasją mógłby opowiadać o swojej profesji.
Te dwa zdania są niemal identyczne.
Cytat:pytał Verilia ile pieniędzy może przeznaczyć na zakup i zaprezentował mu odpowiednie sztylety. Wojownik był już niemal zdecydowany na zakup
Cytat:zagadywał do ludzi
Być może się mylę, ale zagadujemy kogoś, a nie do kogoś.
Cytat:Nie minęło dużo czasu i zostawili za sobą miejskie mury
Zamiast "i" bardziej pasowałoby "kiedy".
Cytat: żywo dyskutujący o czymś z dowódców ochrony.
Literówka.
Cytat:Czas na ich wartę nadejdzie za kilka godzin.
Zupełnie bezsensowny czas przyszły - całe opowiadanie jest w cz. przeszłym, więc powinno raczej być "miał nadejść".


Nie jestem znawczynią fantastyki - w zasadzie mój romans z nią zakończył się na "Władcy Pierścieni" i kilku pierwszych opowiadaniach o Wiedźminie. Niemniej jednak, Twój tekst fabularnie mi się spodobał. Chętnie przeczytam dalszy ciąg, całkiem zgrabnie ci to wyszło. Warsztatowo i technicznie sporo rzeczy wymaga dopracowania. Przede wszystkim masa błędów interpunkcyjnych, których nie wytykam, bo nie czuję się kompetentna, sporo literówek, kilka powtórzeń. Powinieneś trochę nad tym opowiadaniem popracować, ale kontynuuj je, bo zapowiada się całkiem ciekawie Smile

Pozdrawiam!
Would you like to say something before you leave?
Perhaps you'd care to state exactly how you feel?
We say goodbye before we've said hello
I hardly even like you
I shouldn't care at all

Odpowiedz
#3
Czytając tekst przeszkadzało mi to, że masz sporo 'kwiatków', które nie są zbyt poważnym przewinieniem, ale z drugiej strony Twoje opowiadanie wygląda jakby mało było w nim korekty, jakby pisane na bieżąco na forum... Piszę tu o tego typu rzeczach:
Cytat:Chcą, żeby ich broń była nowa, błyszcząca i wspaniała..a szkoda, bo ten tutaj został bardzo solidnie wykonany.
Dwie kropki, brak spacji pomiędzy nimi i dalszym tekstem.
Cytat:- Ciekawość. Po prostu ciekawość. - odpowiedział po chwili milczenia.
Nie piszesz kropki na końcu wypowiedzi postaci, jeżeli dalej jest myślnik i narracja. Jest chyba taka zasada (sam ją stosuję), że w tym miejscu można pisać inne znaki interpunkcyjne kończące wypowiedź (np ? ... !) ale nie kropkę.
Cytat:Kilka metrów przed nim jechał kupiec, żywo dyskutujący o czymś z dowódców ochrony.
Powinno być 'dowódcą', prawda?

To tylko niektóre przykłady. Myślę, że wiele błędów sam wyłapiesz, jeśli jeszcze przejrzysz swój tekst. Radzę poćwiczyć też interpunkcję przy przytaczaniu mowy niezależnej (myśli, dialogi, itp.). Zauważyłem, że nie stosujesz żadnych zabiegów przy przytaczaniu myśli bohatera... Trzeba to robić, inaczej czytelnik może miewać problemy ze zrozumieniem, co jest myślą, co narracją, etc. Do myśli możesz stosować np. kursywę, cudzysłowy.

Osobiście zmieniłbym trochę w Twojej narracji, ale to moje własne uwagi, zależne od różności stylu pisania...

Co do fabuły jeszcze się nie wypowiem, na razie poczekam na ciąg dalszyWink
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości