Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Cold blood
#1
Kiedy siła do walki o własne zdrowie przestaje istnieć,
oznacza to koniec prawa do życia w tym świecie walki.
Ona należy do silnej całości, nie słabej połowy.

[sub]Adolf Hitler[/sub]

P R O L O G

Nieskazitelna ciemność zdawała się pochłaniać cały doczesny świat. Rozrastała się, jednocześnie stojąc niewzruszona w tym samym miejscu. Impulsy przebiegały w jednostajnym tempie od góry do dołu, z dołu ku górze. Z prawej na lewą, z lewej na prawą. Mogłoby się zdawać, że zaczynają tworzyć apokaliptyczne tornado rodem z najgorszych koszmarów.
Odszukaj błękitu, dotarła do moich myśli wiadomość.
Szybko pojęłam, co jest moim celem, i odszukałam lśniące linie, które przecinały ciemność. Zastanawiające było, czemu nie zauważyłam ich wcześniej. Wyglądały przepięknie. Początkowo starałam się skupić na jednej, jednak szybko zrozumiałam, że jest to niemożliwe. Nie dostałam żadnej wskazówki, postanowiłam działać instynktownie. Oddaliłam się i, wytężywszy szósty zmysł, odnalazłam na nowo niebieskie kanały. Czułam, jak ich moc rośnie; jak kumuluje się kolejno w dłoniach, ramionach aż wreszcie w klatce piersiowej. Zadrżałam.
Nie przesadzaj, upomniano mnie, ale już nie słuchałam. Potęga, jaką miałam na wyciągnięcie ręki, skutecznie hamowała zdrowy rozsądek.
Nagłe szarpnięcie sprawiło, że odzyskałam jasność myślenia. Czuwano nade mną.
Spodobało się, co? Pamiętaj, że astral nie jest zabawką. Ostatnie ćwiczenie na dzisiaj. Znajdź wrota.
Nie byłam pewna, czym właściwie mogły być wspomniane wrota ani też dokąd mogły prowadzić. Głos jednak milczał, a ja miałam zadanie do wykonania. Ponownie wytężyłam zmysł i…


R O Z D Z I A Ł P I E R W S Z Y

Duże krople deszczu uderzały w przednią szybę nowego mercedesa, rozbryzgując się złośliwie. Wycieraczki uwijały się jak szalone, powtarzając swoje monotonne ruchy prawo-lewo, lewo-prawo na maksymalnych obrotach. Zwykle to wystarczało, dzisiaj były zdecydowanie niewydajne.
- Nauczyłaś się na sprawdzian z matematyki?- zapytała nerwowo kobieta mocująca się z przełącznikami przy kierownicy. Żałowałam, że tak skąpi spojrzeń ulicy pełnej samochodów.
- Był wczoraj- mruknęłam.
- Uhm.
Cisza na nowo opanowała przestrzeń między nami. I chociaż denerwujący dźwięk pracujących wycieraczek, trąbiących pojazdów oraz kapryśnej pogody powinien ją niszczyć, działał zupełnie odwrotnie. Uwypuklał ją. Moja irytacja wzrastała wraz z obserwowaniem niezgrabnych ruchów zestresowanej kobiety. Czułam jak rośnie mi ciśnienie.
- Pójdę pieszo- Odpięłam pasy.
- Przecież pada, prze…
- Mam kaptur, do wieczora- przerwałam jej, opuszczając samochód tak szybko, jak to było tylko możliwe. Wyminęłam sąsiadujące z mercedesem brudne pojazdy i trafiłam na chodnik pełen kałuż. Westchnęłam. Był wtorek, kiepski dzień na wagary. A ja zdecydowanie nie miałam ochoty siedzieć w szkole.
Siedem godzin lekcyjnych wbrew wcześniejszych obaw minęło tego dnia dość szybko. Pogoda nie zachęcała nikogo do ciężkiej pracy, dwie godziny angielskiego poświęciliśmy na oglądanie jednego z filmów tego rodzaju, które miały zachęcić nas do polubienia brytyjskiego akcentu. Tytuł i zarys fabuły wyleciały mi z głowy od razu jak wyszłam z klasy. Pozostało jedynie mgliste wspomnienie kiepskich aktorów uznawanych za przystojniaków przez puste angielki. Świetnie.
- Lana?- Zaczepiła mnie niziutka szatynka, gdy wychodziłam ze szkoły. Westchnęłam. Liczyłam na szybkie ulotnienie się z budynku.- Masz dzisiaj chwilkę?
- Zależy na co, wieczorem mam trening.
- Właśnie… Bo…- jąkała się. Było to coś, czego szczególnie nie lubiłam u ludzi. Jakby nie mogli siedzieć cicho albo zwyczajnie zastanowić się przed otwarciem ust. Przecież to nie jest takie trudne.- Nie znalazłabyś może chwili żeby mnie poduczyć? Pokazać kilka chwytów?
Nie mogłam powstrzymać pełnego ironii uśmieszku, którego dziewczyna i tak nie zauważyła, gdyż wpatrywała się w czubki swoich butów ze zbyt wielkim zamiłowaniem. Nie było tak, że jej nie lubiłam. Zwyczajnie nie wyglądała na kogoś, kto uczyłby się sztuk walki na poważnie. Zdusiłam w sobie negatywne emocje i na nowo przybrałam pustą maskę.
- Nie wiem, czy jestem do tego dobrą osobą. Spróbuj porozmawiać z jakimś senseiem, numery znajdziesz w Internecie.
- Okej… Ja… Dzięki, Lano - Nieśmiały uśmiech zszedł z jej drobnej twarzy w kształcie serca. Odeszła, a ja zarejestrowałam, że przez całą rozmowę ani razu nie spojrzała mi w oczy. Nie było to jednak nic dla mnie nowego. Wiele razy słyszałam, że moje tęczówki przerażają. Błękit pomieszany z szarością i zielenią podobał się ludziom, fascynowało ich to nietypowe zabarwienie. Mimo to często narzekali, iż mają wrażenie, że są przez nie prześwietlani.
Cztery godziny później leżałam w przepoconych ciuchach na starym materacu ułożonym pośrodku podniszczonej, przedwojennej salki gimnastycznej. Mieściła się na obrzeżach miasta, należała do prywatnego właściciela – Olafa Kiliana – który był jednocześnie moim trenerem.
- Wstawaj, walcz- chłodny głos przeciął powietrze niczym świeżo naostrzona brzytwa.
Mężczyzna po trzydziestce stanął nade mną w rozkroku ze skrzyżowanymi rękoma. Kruczoczarne włosy opadały niesfornymi kosmykami na jego czoło, przez które przebiegała ledwo widoczna blizna, jej pochodzenia nigdy nie chciał wyjawić. Nie dyszał, nie ociekał potem. Zdawało się, że ćwiczenia prawie wcale go nie męczą.
Zerwałam się, przyjmując pozycję bojową. Olaf uśmiechnął się w charakterystyczny dla niego, prześmiewczy sposób. Oboje wiedzieliśmy, że nie mam z nim szans. Mimo to skoczyłam. Uderzywszy płaską dłonią w zdawałoby się stalowy tors przeciwnika, okrążyłam go szybko i powtórzyłam ruch, celując w górę pleców. Ten jednak zdążył się obrócić i podciąć mi nogi. Upadłam.
- Wstawaj- Zrobił trzy kroki w tył.
Policzyłam do pięciu i powtórzyłam sekwencję ruchów. Akcja potoczyła się tak samo, jak wcześniej. Rwący ból w lewym nadgarstku nie pozwalał mi się jednak dostatecznie skupić na porządnym uderzeniu. Zaklęłam w myślach.
- Jesteś za wolna.
- Jestem zmęczona.
- Gdybyś była szybsza, już dawno byłoby po pojedynku- uciął.
Odwrócił się do mnie plecami. To była moja ostatnia szansa tego wieczoru. Zrywając się szybko do pionu, doskoczyłam do niego i… Znowu wylądowałam na podłodze. Siła rozpędu była tak duża, że przejechałam kawałek na plecach. Kiedy moje ciało utraciło prędkość, leżałam w osłupieniu. Nie zauważyłam żadnego ruchu Olafa.
- Jak?
- Nigdy nie trać czujności, mała. Obserwuj. Na czym się skupiłaś, atakując? Na głowie, nogach?
Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Potaknęłam jedynie głową, wpatrując się w nieodgadnioną minę trenera. Nie byłam pewna, czy wyraża zaniepokojenie moim nędznym wyszkoleniem czy zniechęcenie.
-Błąd. Pominęłaś ręce. Wystarczająco silne pchnięcie zmieniło twój tor lotu.
Pomógł mi wstać. Dopiero wtedy naprawdę miałam okazję zauważyć, że tego dnia był wyjątkowo spięty. Stale napięte mięśnie, czujne spojrzenie. Zmartwiło mnie to. Trenował mnie od roku, zdążyliśmy wzajemnie się wyczuć i polubić. Wiedział, kiedy ja mam problemy i na odwrót. Naszej relacji nie nazwałabym mimo to przyjaźnią. Zachowywał się jak swoisty opiekun.
Upewniony, że utrzymam się na nogach, skierował się w kierunku tylnego wyjścia, które prowadziło do jego mieszkania. Ja natomiast zwróciłam się ku szatni, w której mogłam zmienić strój i wziąć szybki prysznic. Już miałam zamykać za sobą drzwi, gdy Olaf się odezwał. Było to tak zaskakujące, że aż podskoczyłam. Zwykle rozchodziliśmy się w ciszy abym mogła przemyśleć to, czego akurat mnie uczył.
- Lano, przyjdź do mnie jak już się ogarniesz, dobrze?
Rzuciłam coś w odpowiedzi, kiwając nieznacznie głową. Zastanawiałam się, o co może chodzić.
Zapaliwszy rażące, białe światło przywodzące na myśl stare szpitale, przekroczyłam próg malutkiego szarego pomieszczenia. Po lewej stały typowe, szkolne ławki. Po prawej zaś znajdowały się szafki, których otwartych nigdy nie widziałam, oraz drzwi do łazienki. Sięgnęłam po torbę i odszukałam w niej ciemnozielony ręcznik.
Nie wiedziałam, ile minut minęło. Na pewno nie więcej niż dziesięć. Narzucałam na siebie świeże ubrania, wpatrując się we własne odbicie w lustrze. Blada skóra, sińce pod oczami, lekko falowane, ciemne włosy opadające wzdłuż pleców. Końcówki powinnam podciąć już kilka dobrych miesięcy temu. Westchnęłam. Wyglądałam na zmęczoną i w istocie taka właśnie byłam.
Nagle poczułam czyjąś narastającą obecność. Zakręciło mi się w głowie, przykucnęłam przy zlewie, mrużąc oczy. Przez głowę przeleciała mi myśl, czy Olaf też to wyczuł. Instynkt podpowiadał mi, że powinnam się bronić. Nie mówił jednak, jak mam to robić. Ogrom energii przytłaczał mnie. Chciałam krzyczeć, ale gdzieś na obrzeżach umysłu rozsądek wydzierał się, że byłaby to jedna z większych głupot, jakie mogłabym zrobić w tym momencie.
Wszystko ustało tak niespodziewanie, jak się pojawiło. Osunęłam się wykończona na posadzkę i zakaszlałam. Trzęsłam się – ze strachu czy bólu – to nie miało znaczenia. Zaklęłam pod nosem. W podobnych momentach żałowałam, że dałam się wciągnąć w podróże astralne. Nigdy wcześniej jednak czyjaś obecność nie zwaliła mnie do tego stopnia z nóg. Sięgnęłam po torbę. Jeszcze nie byłam pewna, czy szukam papierosów, czy żyletek.
- Lano?
Do szatni wpadł zdenerwowany Olaf. Kopniakiem otworzyłam drzwi do łazienki i uniosłam kciuk ku górze na znak, że żyję i kontaktuję. Oboje mieliśmy szczęście, że nie zdążyłam dokopać się do szlug czy ostrzy. Już raz mieliśmy pogadankę na ten temat.
- Czułaś to? Lano, nic ci nie jest?
Uklęknął przy mnie, sprawdzając tętno poprzez przyłożenie palców do nadgarstka. Mimowolnie zmrużył oczy. Byłam pewna, że przypomniał sobie wieczór, gdy zastał mnie w podobnym położeniu z zakrwawioną blaszką w dłoni. Minęło od tego kilka miesięcy, jednak blizny wciąż były widoczne. Cały czas czułam ogromną wdzięczność wobec trenera, że nikomu nie pisnął nawet słówka o tym zdarzeniu.
- Czułam – mruknęłam, krzywiąc się. – Ale chyba nic mi nie jest.
- Walczyłaś?
Pokręciłam głową. Olaf pomógł mi stanąć na nogi, po czym zabrał moją torbę i zaprowadził do swojego mieszkania, gdzie czekała mnie niespodzianka.
Od mojej ostatniej wizyty nic się nie zmieniało. Kwatera była mikroskopijna. Składała się z trzech pomieszczeń jeśli liczyć łazienkę. Wejście prowadziło do kuchnio-salono-jadalni. Po lewej znajdowały się blaty, lodówka i kuchenka na gaz, przy której Olaf często coś pichcił. Dalej mogłam zauważyć okrągły stół z czterema krzesłami, progi kolejnych pomieszczeń oraz starą kanapę i telewizor. Minimalizm do bólu, chociaż gdzieniegdzie można było doszukać się żyjącej wciąż roślinki czy stosu gazet.
Wytężywszy wzrok, dostrzegłam lekko przygarbioną postać siedzącą przy stole. Osobnik zauważywszy nas, wyprostował się. Hebanowe, krótko przycięte włosy, żywe zielone oczy i usta wykrzywione w delikatnym uśmiechu sprawiły, że natychmiast przybyło mi sił.
- Cześć wojowniczko – Przywitał się, przytulając mnie mocno. – W porządku?
- Natan.
Uśmiechnęłam się, kiwając głową w odpowiedzi. Znaliśmy się od piaskownicy, jednak przez kilka lat nie mieliśmy kontaktu. Rodzice Nataniela wyjechali na sześć lat do pracy w Irlandii, gdzie cała trójka musiała zaczynać życie tak naprawdę od początku. Coś sprawiło, że rok temu wrócił i zamieszkał w swoim dawnym domu z babcią. Znów chodziliśmy do tej samej szkoły, czasem nawet razem trenowaliśmy. Zaprzyjaźniliśmy się na nowo. Mimo to ani razu nie wyjawił mi, co skłoniło go do powrotu.
- Czułeś to? – Wróciłam na ziemię.
- Oboje to czuliśmy – mruknął, opadając ze zrezygnowaniem na drewniane krzesło. – Nigdy nie miałem styczności z tak ogromną energią.
- O tym też chciałem z wami porozmawiać – wtrącił Olaf, stawiając przed nami trzy kubki pełne gorącej herbaty. Przyjemny zapach dodanej pomarańczy rozniósł się po całym mieszkaniu, wywołując u mnie delikatne dreszcze. Mężczyzna usiadł przy stole. – Od kilku dni wyczuwam coraz silniejsze fale energii zbliżające się do miasta. Jest nietypowa, chaotyczna. Pochodzi prawdopodobnie od kilku osób ukrytych za barierą, której nie da się przebić. – Westchnął. – Nie będę ukrywał, że nie wróży to nic dobrego.
- Nic dobrego? Może jakaś grupa po prostu ćwiczy – odezwał się Natan, wzruszając ramionami. Jego spojrzenie zdradzało jednak, że sam nie wierzy we własne słowa.
- To nie wygląda na ćwiczenia nawet najbardziej nieumiejętnych uczniów – uciął Olaf, zaciskając usta w wąską linię. Sytuacja wyraźnie go martwiła.
Zacisnęłam palce na kubku. Razem z trenerem odpychałam czasem ataki innych ludzi, byliśmy na to dobrze przygotowani. Ten jednak, który powalił mnie na ziemię, nie był żadnym ze znanych mi sposobów walki. Siła była zbyt wielka aby jakkolwiek zareagować. Gdyby nie bariera, moglibyśmy zlokalizować ich położenia i nawiązać próbę kontaktu lub chociaż spróbować ich osłabić.
- Musimy być gotowi na atak w każdej chwili – powiedziałam cicho bardziej do siebie niż zebranych.
- Przecież musimy coś zrobić, zadziałać. Mogą być niebezpieczni, są niebezpieczni – jęknął głośno Natan, wstając.
- Martwi nikomu nie pomożemy – Ponury ton Olafa ściekł po moich plecach razem z kroplą zimnego potu. – Póki nikogo bezpośrednio nie krzywdzą, lepiej się nie wtrącajmy.
Mój rówieśnik uderzył rękoma w stół i zrobił kilka kroków w tył, obracając się do nas tyłem. Bał się, czułam to. Zastanawiała mnie jedynie porażająca złość, jaką emanował. Jego reakcja wydawała się dla mnie irracjonalna.
- Uspokój się. W takim stanie nic nie zdziałasz – mruknęłam, upijając łyk napoju. Gorzki płyn pozostawił po sobie charakterystyczny posmak w przełyku. Spojrzałam pytająco na Olafa, ten jednak zbył mnie gestem później o tym pogadamy.
Nataniel zaśmiał się, opuszczając ramiona. Trząsł się, dłonie zaciskał w pięści. Jego oczy, w których zwykle odnajdywałam bezkres serdeczności, błyszczały wściekle. Odwróciłam wzrok, stawiając odruchowo między nami tarczę.
- Jak mam się uspokoić, kiedy nie wiadomo gdzie siedzą ludzie ciskający w naszym kierunku pociskami, jakich nie jesteśmy w stanie odbić?!
- Natanielu, uspokój się.
Nie zarejestrowałam momentu, kiedy Olaf stanął przed nim, kładąc ręce na barkach przyjaciela. Miał zamknięte oczy. Wyczuwałam przepływ energii między towarzyszami. Domyślałam się, że rozmawiają, studzą zbędne emocje. Opuściłam więc tarczę i cierpliwie czekałam. Natan początkowo wyraźnie się opierał, nie życzył sobie ingerencji trenera. Zwykle był jednak spokojny, to od niego uczyłam się opanowania przed walką. Nigdy nie przypuszczałam, że taka sytuacja będzie miała miejsce.
Moja torba zaczęła nagle wściekle wibrować. Dzwonił telefon. Schwyciłam szybko kawałek pozszywanego materiału niby dla sportowców i odszukałam cieniutkiego smartfona, na którego ekranie wyświetlał się zastrzeżony numer. Wróciłam na salę, odbierając.
- Halo? – pytałam, ale nikt się nie odzywał. – Halo? Halo?
Szelest. Wyraźnie słyszałam – i czułam – że ktoś jest po drugiej stronie. Ktoś, z kim nigdy wcześniej nie miałam styczności. Energia tego człowieka szybko zaczęła mnie przytłaczać. Już chciałam się rozłączyć, kiedy po drugiej stronie zapanowała idealna cisza. Było w niej jednak coś takiego, co nie pozwalało mi odsunąć komórki od ucha. Stałam jak zaczarowana. Świat rozmywał mi się przed oczami coraz bardziej, w końcu zupełnie stracił ostrość i przestał istnieć. Uszy zatykały się, płuca przestawały pracować. Nawet krew postanowiła zwolnić, zmniejszyć ciśnienie.
Nie byłam pewna, czy minęło kilka minut, czy sekund. Narastający gwałtownie niepokój poraził mnie, instynktownie oderwałam telefon od twarzy, rozłączając się. Aparat upadł na podłogę, w ślad za nim powędrowałam i ja. Chyba dygotałam, nie byłam pewna. Po wcześniejszym opanowaniu nie było ani śladu, nerwy rozchodziły się po całym ciele, przyprawiając o ból głowy.
Co się właściwie stało, starałam się skupić. Nic jednak nie przychodziło mi do głowy. Nie miałam nawet pewności, czy człowiek, który dzwonił, był tym samym, co skierował w naszym kierunku powalającą falę energii.
Bałam się.
- Lano?
Olaf potrząsał lekko moim ramieniem. Obok niego stał podenerwowany wciąż Natan. Nie zauważyłam nawet, kiedy się pojawili. Obdarzyłam ich otępiałym spojrzeniem. Nie byłam w stanie wydusić słowa. Trener spojrzał na mnie pytająco, przykładając dwa palce prawej dłoni do mojej skroni.
Lano, co się stało?
Wyczuwałam jego obecność na obrzeżach umysłu. Był dalej niż zwykle, ledwo docierały do mnie wiadomości, jakie kierował. Wskazywałoby to na obecność bariery, jednak żadnej przecież nie wznosiłam.
Chciałam odpowiedzieć. Wtedy odkryłam, że nie jestem w stanie tego zrobić. Przerażona opuściłam gwałtownie stan astralny, wstałam i zrobiłam krok w tył. Chyba chciałam uciec, jednak zatoczyłam się. Zupełnie nie rozumiałam, co się dzieje. Czułam się jak sarna w klatce otoczonej przez łowców. Znów z opóźnieniem zarejestrowałam, że tkwię w ramionach Natana, a łzy ściekają mi po policzkach.
- Jest przerażona – szepnął, gładząc mnie po głowie. Byłam z niego dumna, zapanował nad emocjami w chwili, w której był potrzebny.
- Zblokowana. Chodź, musimy jej pomóc.
Luki w pamięci irytowały mnie coraz bardziej. Kolejny moment, jaki pamiętam, był już w mieszkaniu. Leżałam na wygodnej kanapie z pomarańczowo–brązowego materiału przykryta miłym w dotyku kocem. Ledwo mogłam się ruszać, dziwny telefon zdawał się pozbawić mnie całej energii. Jęknęłam bezgłośnie. Na szczęście nie odczuwałam już takiego strachu.
- Jak się czujesz?
Natan klęczał tuż obok, trzymając mnie za rękę. W każdej innej sytuacji wyszarpnęłabym ją, otrzepała się i uśmiechnęła – fałszywie czy szczerze – nieważne. Teraz jednak nie miałam na to siły. Pohamowałam język, chcący wyrazić niezadowolenie jego przesadną bliskością, i odszukałam Olafa. Siedział niedaleko ze zmrużonymi oczami.
- Bywało lepiej. Chcę wrócić już do domu – skłamałam. Chciałam po prostu zostać sama. Oddalić się od tego miasta na trochę. Od przeprowadzki dzieliły mnie niecałe dwa lata, po których nie miałam zamiaru wracać. Nie cierpiałam tego miejsca.
- Odprowadzę cię. Nabierz tylko trochę sił. Możesz wziąć ode mnie energię?
- Nie chcę – warknęłam.
- Przecież potrzebujesz. Śmiało.
- Nie rozumiesz, co mówię?!
Nagły przypływ mocy wstrząsnął moim ciałem. Wstałam, zrzucając koc szarpnięciem. Natan odsunął się i stanął w osłupieniu.
- Czy wyglądam na kogoś, kto potrzebuje pomocy?! – kontynuowałam.
Szybko cofnęłam się po torbę, która wciąż leżała przy stole, i skierowałam w kierunku wyjścia. Miałam wrażenie, że zaraz wybuchnę. Skóra wibrowała, włosy unosiły się naelektryzowane. Każde spojrzenie przyprawiało o zawrót głowy, świat był przerażająco ostry. Dopadłam do drzwi i odbiłam się od nich. Syknęłam z bólu.
- Nigdzie nie pójdziesz w takim stanie.
Olaf jak zwykle musiał nad wszystkim panować. Podszedł do mnie i znów próbował przyłożyć palce do skroni, jednak zdążyłam zrobić unik. Mimowolnie wygięłam usta w szyderczym uśmieszku. Obróciłam się, wykonując zamaszyste ruchy rękoma, przy których strzykała mi każda możliwa kość. Miałam zaatakować, nie byłam pewna, czy trenera, czy też drzwi. Powstrzymał mnie Natan, chwytając od tyłu za ręce. Trzydziestolatek wykorzystał chwilę i doskoczył, wdzierając się do mojego umysłu.
Czułam dziwnie przyspieszone bicie serca. Nie pracowało tak, jak po treningach. Odstępy między skurczami były niemalże niedostrzegalne. Fale złej energii napływały ze wszystkich stron, otaczały mnie. Początkowo dodawało mi to siły, odwagi. Z każdą sekundą jednak rosło we mnie przekonanie, że nie jest tak, jak powinno.
Organ postanowił nagle zwolnić. Ale nie zrobił tego stopniowo, zwyczajnie stanął. Zupełnie przestać pracować. Energia jednak nie odpuszczała. Niemal czułam jej duszący zapach, prawie słyszałam syczenie. Skuliłam się.
Chwila, coś uderzało. Powolutku. Pewnie jakieś piętnaście, dwadzieścia razy na minutę. Tym czymś było moje serce.
Co się, do cholery, dzieje, zastanawiałam się. Jednak nic i nikt nie mógł udzielić mi odpowiedzi. Wiedziałam tylko, że tracę nad sobą panowanie.
Wtem energia postanowiła skumulować się i zapaść w letarg. Bariera opadała. Wyczułam silną obecność Olafa, domyśliłam się więc, że to była jego sprawka. Chciałam opuścić stan astralny, jednak ten mi na to nie pozwalał.
Co się stało tam, na sali?
Ja… Nie wiem
, próbowałam zachować trzeźwy umysł. Nie chciałam znów dać się ponieść emocjom. Ktoś zadzwonił z zastrzeżonego numeru. Nie odzywał się, ale chyba zaatakował. Nie wiem. Nie wiem.

.oOo.


Z nieba spadały pierwsze płatki śniegu w tym roku. Obserwowałam je, starałam się dostrzec misterne kształty tworzone tylko i wyłącznie przez przyrodę. Było jednak zbyt ciemno, uliczne lampy nie dawały wystarczająco dużo światła. No i połowa z nich nie działała.
Było późno. Matka na pewno czekała już na mnie w domu z pretensjami. Nie mogłam wcześniej do niej zadzwonić, telefon przestał działać po upadku.
- Teraz musimy trzymać się razem – powiedział cicho Nataniel. – Nie chcę, aby coś ci się stało.
- Ta – mruknęłam.
Nie rozmawialiśmy wiele. Wydarzenia minionych godzin wstrząsnęły nami zbyt mocno. Olaf postanowił, że będziemy od teraz w stałym kontakcie. Chciał, abyśmy odwiedzali go codziennie. Sytuacja była poważna, ktoś zdecydowanie chciał nas skrzywdzić.
- Napisz, kiedy dojdziesz do domu – poprosiłam, stając na własnym podjeździe. Nie czekając na odpowiedź, skierowałam się w kierunku wejścia do domu.
- Lano, zaczekaj – Schwycił mnie za rękę. – Nie zapomnij, że możesz na mnie liczyć. Nieważne, co by się działo. Siedzimy w tym razem.
- Mhm, dzięki.
- Dlaczego taka jesteś?
- Jaka?
- Oschła.
- Zmęczona. Mogę już iść do domu?
Wyszarpnęłam się z uścisku i obdarzyłam przyjaciela chłodnym spojrzeniem. Nie rozumiałam jeszcze, co się dzieje. Marzyłam o zamknięciu się we własnym pokoju i włączeniu muzyki na słuchawkach tak głośno, jak to tylko możliwe.
- Odezwij się jutro.
Nataniel zawrócił zrezygnowany i szybkim krokiem skierował się ku głównej ulicy. Jego dom mieścił się na drugim końcu miasta. Miał przed sobą dobrą godzinę marszu. No chyba, że zdecydowałby się na skróty przez pola, garaże i ruiny pełne meneli.
Westchnęłam. Do północy brakowało tylko kilka minut. Matka na pewno już planowała mnie zabić.
The Earth without art is just eh.
Odpowiedz
#2
Pierwsza rzecz, która mi się niezbyt podoba, to nazwa. Może to przemawia mój nacjonalizm, ale angielskie nazwy w polskim opowiadaniu zawsze mnie irytowały. Nie jest to co prawda jakaś olbrzymia sprawa, ale tak czy siak, "Zimna krew" brzmiałaby w moich uszach lepiej, a oddawałaby ten sam sens, prawda?

Cytat:Odszukaj błękitu, dotarła do moich myśli wiadomość.
Odszukaj błękit, albo szukaj błękitu - nic po środku Wink Poza tym, mam wrażenie, że znacznie lepiej brzmiałoby "usłyszałam w mojej głowie", ta druga część zdania wybitnie nie brzmi zbyt dużo.

Cytat:Szybko pojęłam, co jest moim celem, i odszukałam lśniące linie, które przecinały ciemność.
Nie jestem pewien, czy którykolwiek z zastosowanych tutaj przecinków (poza ostatnim) powinien być zastosowany. Szczególnie użycie przecinka przed i wydaje mi się... odważne Big Grin

Cytat:Zastanawiające było, czemu nie zauważyłam ich wcześniej.
Użycie słowa "zastanawiające" trochę rujnuje styl narracji. Znacznie lepsze byłoby powiedzenie do siebie "Dlaczego wcześniej ich nie zauważyłam?".

Cytat:Żałowałam, że tak skąpi spojrzeń ulicy pełnej samochodów.
Sformułowałbym to inaczej.

Cytat:- Był wczoraj- mruknęłam.
Nie powinno być "- Był wczoraj - mruknęłam."?

Cytat:- Mam kaptur, do wieczora- przerwałam jej, opuszczając samochód tak szybko, jak to było tylko możliwe./quote]
Opuściła jadący samochód? ;x Chyba uciekło ci gdzieś to, że samochód zahamował na poboczu.

[quote]Był wtorek, kiepski dzień na wagary. A ja zdecydowanie nie miałam ochoty siedzieć w szkole.
Tutaj znacznie bardziej pasowałoby "ale" zamiast "a", dla zaakcentowania tego, że mimo kiepskiego dnia, ona jednak nie chce być w szkole.

Cytat:Siedem godzin lekcyjnych wbrew wcześniejszych obaw minęło tego dnia dość szybko.
wbrew wcześniejszym obawom* tak myślę ;x

Cytat:Pogoda nie zachęcała nikogo do ciężkiej pracy, dwie godziny angielskiego poświęciliśmy na oglądanie jednego z filmów tego rodzaju, które miały zachęcić nas do polubienia brytyjskiego akcentu.
Słowo "nikogo" jest raczej zbędne. Po pracy znacznie lepiej pasowałaby kropka, a sformułowanie "jednego z filmów" powinno być zastąpione "na oglądanie filmu, który miał nas zachęcić do polubienia brytyjskiego akcentu". To jest generalnie opcjonalne, to co napisałaś jest generalnie poprawne, ale zostawia mi w ustach posmak zardzewiałych gwoździ Tongue

Cytat: Tytuł i zarys fabuły wyleciały mi z głowy od razu jak wyszłam z klasy.
Od razu nie pasuje. Powinno być "gdy tylko wyszłam z klasy".

Cytat:Pozostało jedynie mgliste wspomnienie kiepskich aktorów uznawanych za przystojniaków przez puste angielki.
Opcjonalnie zamieniłbym miejscami "za przystojniaków" i "przez puste angielki". I czy angielki nie powinno być z dużej litery?

Cytat:- Lana?- Zaczepiła mnie niziutka szatynka, gdy wychodziłam ze szkoły. Westchnęłam. Liczyłam na szybkie ulotnienie się z budynku.- Masz dzisiaj chwilkę?
Hmmm, "Gdy wychodziłam ze szkoły, zaczepiła mnie niziutka szatynka." brzmi nieco lepiej w moich uszach Tongue

Cytat:Nie znalazłabyś może chwili żeby mnie poduczyć?
Nie brakuje tu przecinka?

Cytat:Nie mogłam powstrzymać pełnego ironii uśmieszku, którego dziewczyna i tak nie zauważyła, gdyż wpatrywała się w czubki swoich butów ze zbyt wielkim zamiłowaniem.
Nie pasuje mi końcówka tego zdania. To "zamiłowanie". Uciąłbym po butach.

Cytat:Nieśmiały uśmiech zszedł z jej drobnej twarzy w kształcie serca.
Czekaj, co to jest twarz w kształcie serca? D:

Cytat:- Wstawaj, walcz- chłodny głos przeciął powietrze niczym świeżo naostrzona brzytwa.
Brzytwa sama z siebie kojarzy się z ostrością Tongue chociaż według mnie wystarczyłby sam "chłodny głos przeciął powietrze". Albo nawet "przeciął powietrze głos trenera" (bo domyślam się, że to on mówi.

Cytat: Kruczoczarne włosy opadały niesfornymi kosmykami na jego czoło, przez które przebiegała ledwo widoczna blizna, jej pochodzenia nigdy nie chciał wyjawić.
"której pochodzenia nigdy nie chciał wyjawić."

Cytat:Uderzywszy płaską dłonią w zdawałoby się stalowy tors przeciwnika, okrążyłam go szybko i powtórzyłam ruch, celując w górę pleców.
Ał, ał, ał... zdawałoby się stalowy tors przeciwnika? Zdawałoby się poprawne twoje zdanie... ale nie jest.

Cytat:Od mojej ostatniej wizyty nic się nie zmieniało.[/quote[
"zmieniło. "

[quote]Składała się z trzech pomieszczeń jeśli liczyć łazienkę.
Znacznie lepiej brzmiałoby "dwóch pomieszczeń i łazienki".

Cytat:Gorzki płyn pozostawił po sobie charakterystyczny posmak w przełyku. Spojrzałam pytająco na Olafa, ten jednak zbył mnie gestem później o tym pogadamy.
Drugie zdanie jakoś popsute, pierwsze... zostawia mi w ustach posmak zardzewiałych gwoździ, żyletek i żywych niemowląt, brrr.

Cytat:- Natanielu, uspokój się.
Uznaj to za kolektywny komentarz dla wszystkich podobnych zdań:
po pierwsze, skoro tak się znają, powinni być po skrótach. Gdybym miał kolegę o imieniu Sebastian, nie wołałbym do niego ciągle Sebastian, tylko skracał do Seby. A do Mateusza - Mati. Mówienie całym imieniem u takich było nie było młodych znajomków brzmi... sztucznie.
po drugie, brzmiałoby to znacznie lepiej, gdyby było dopisane, kto to mówi... dopiero po wklepaniu tego do komentarza zwróciłem uwagę, że to mówił Olaf xD

Cytat: Dzwonił telefon. Schwyciłam szybko kawałek pozszywanego materiału niby dla sportowców i odszukałam cieniutkiego smartfona, na którego ekranie wyświetlał się zastrzeżony numer.
Niby dla sportowców zbędne, a smarfony najczęściej są cieniutkie Tongue

Dalej ku mojemu zdumieniu błędów specjalnie nie zauważyłem. Widać tylko początek miałaś przyciężkawy Tongue Dalej było już nieźle.
Rozumiem, że to jest początek czegoś dłuższego, więc do fabuły odnosić się nie będę. Początek wciągający umiarkowanie (brakuje takiego Hitchockowskiego trzęsienie ziemi, a potem stopniowego zwiększania napięcia Big Grin). Błędy wymieniłem, czyta się z początku raczej siermiężnie, ale potem nieco lepiej. Ogólnie mógłbym to ocenić na... mocne 6/10, z tendencją zwyżkową (początek był na 4/10, ale końcówka na 8/10).
Cała moja twórczość, z której jestem zadowolony:
Na zwłokach Imperium[fantasy]
I to jest dokładnie tak smutne jak wygląda.

Komentuję fantastykę, miniatury i ewentualnie publicystykę, ale jeśli pragniesz mego komentarza, daj mi znać na SB/PW. Z góry dziękuję za kooperacje Tongue
Odpowiedz
#3
Cytat:Nieskazitelna ciemność zdawała się pochłaniać cały doczesny świat.
Niepotrzebne udobitnienie. Efekt jest raczej odwrotny do zamierzonego - trochę wyczuwa się siłowość, ale trochę; przede wszystkim zaś czyni skojarzenie z czymś czystym i wobec tego niezupełnie mrocznym.
W tym momencie mogę też zauważyć, że (jako że czytam to już po raz drugi) wyrażenie "doczesny świat" wprowadza czytelnika chyba w błąd. Sugeruje jakąś ocenę rzeczywistości na dłuższym przedziale czasu - tak jakby narrator streszczał nam kształtowanie się jakiejś sytuacji, być może zaraz dochodząc do punktu teraźniejszości. Tymczasem WYDAJE MI SIĘ, że chodzi tu o opis dziejącego się na naszych oczach zjawiska. Nieprawdaż?
Cytat:Odszukaj błękitu
No wiadomo - rzuca się w oczy. Boli.
Cytat:Szybko pojęłam, co jest moim celem, i odszukałam lśniące linie, które przecinały ciemność.
Ja bym napisał: Szybko odszukałam mój cel - lśniące linie, które przecinały ciemność.
Mniej więcej. Czemu? Bo wcześniej wspomniana wiadomość sama już mówi, co jest jej celem. Tak jakby pojmowanie jest w domyśle. Coś mówi bohaterce - niebieskie linie. W następnej sekundzie już bohaterka zwraca uwagę na niebieskie wyładowania - czy co to tam było - dotychczas widoczne, a jednak ignorowane.
Nie wiem, czy się jasno wyrażam Big Grin No ale tak bym to przebudował.
Poza tym to niebieskie coś i wspomniane impulsy - o ile to nie jedno i to samo - nie mieszają się dziewczynie w oczach??
Cytat:Duże krople deszczu uderzały w przednią szybę nowego mercedesa, rozbryzgując się złośliwie.
Nie gryzie ci się to? Najlepiej bez duże, ale jeśli już, to wielkie (ja bym nawet napisał wielgachne, bo skoro wspominać już o gabarytach, to musiałyby być nader wielgachne te krople. jak na mój gust)
Jak dla mnie zbędna uwaga. Ze względu na to "złośliwie". Po co to? Od biedy można by pomyśleć, że rozbryzgiwały się tak bardzo, iż jeszcze ten rozbryzg dokładał się do intensywności moczenia szyby, tudzież przeslonięcia widoku i dawania popalić wycieraczkom. Ja bym jednak zrezygnował. Po prostu w odruchu się źle czyta - reszta to już moje próby dedukcji DLACZEGO się tak źle czyta.
Cytat:Wycieraczki uwijały się jak szalone, powtarzając swoje monotonne ruchy prawo-lewo, lewo-prawo na maksymalnych obrotach.
Wycieraczki uwijały się na maksymalnych obrotach.
Tak bym to widział; generalnie wycięte mam za dziwne/zbędne/nie pasujace.
Sory, że się tak czepiam Sad
Cytat:Wyminęłam sąsiadujące z mercedesem brudne pojazdy i trafiłam na chodnik pełen kałuż.
Ulewa a brudne pojazdy? Nie za bardzo.
Jak to ona tak z kapturkiem tylko na ulewę? Też nie bardzo. Przynajmniej napomknij, że przemokła. To się rozumie samo przez się, tak, ale jest to na tyle nieprzyjemna rzecz, że trochę dziwnie, że nasza narratorka nic o tym nie mówi; jakby nijak nie wpłynęło to na jej dzień, a przecież z pewnością była już mokra do jego końca. Rozumiem ponadto, że drałowała z buta niemały kawałek (w końcu normalnie porusza się tam samochodem).
Cytat:Westchnęłam.
Od razu mi się to nie spodobało. A jak się okazuje - powtarzasz to westchnienie. W mojej ocenie - niefajne. Ale ktoś by argumentował też inaczej: przydaje bohaterce pozór nawyku, ergo czegoś autentycznego.
Cytat:Siedem godzin lekcyjnych wbrew wcześniejszych obaw minęło tego dnia dość szybko.
Nie jestem pewien, ale chyba "wcześniejszyM obawOM".
Cytat:dwie godziny angielskiego poświęciliśmy na oglądanie jednego z filmów

Podobnie tu. Poświęciliśmy na oglądaniU. Ale tego to już nie wiem. Sądzę, że obie wersje mogą być właściwe.
"Pogoda nie zachęcała nikogo do ciężkiej pracy. Dwie godziny angielskiego poświęciliśmy na oglądaniu tego rodzaju filmu(/jednego z tych filmów, które), który miał zachęcić nas do polubienia brytyjskiego akcentu."
Miałem coś do tego zdania, to i podsuwam alternatywę.
Nie wiem, czemu puste angielki? Że w ogólności są puste kobiety tej narodowości? Czy że ten model przystojniaka, jaki wyznają, kwalifikuje je wyłącznie do pustości?
Jakaś dziwna uwaga.
Cytat:Cztery godziny później leżałam w przepoconych ciuchach na starym materacu ułożonym pośrodku podniszczonej, przedwojennej salki gimnastycznej. Mieściła się na obrzeżach miasta, należała do prywatnego właściciela – Olafa Kiliana – który był jednocześnie moim trenerem.
Ejże... Dejavu. Czytałem przecież już coś takiego. A pod tym tekstem - twój komentarz. ;>
Oby tu ten zmierzch tak nie przebijał.
Cytat:- Wstawaj, walcz- chłodny głos przeciął powietrze niczym świeżo naostrzona brzytwa.
O, kolejny przykład przesycenia, podkreślenia aż ciut nachalnego.
generalnie bym podkreślone wyciął. Może nie jest jakieś złe, ale mnie drażni i niepotrzebnie jednak dłuży. Już lepiej dłużyć czymś ciekawszym. No i właśnie - może mam do tego wąty dlatego, że jest to mało oryginalne. Sama brzytwa też byłaby nieoryginalna, jasne, ale i tak znośna, bo konkretna przynajmniej i krótka. A jeśli już dać określenie dla tej brzytwy (w celu np. spotęgowania wrażeń) to coś bardziej pomysłowego; samo brzytwa wystarczy, by wywołać skojarzenie iście skalpelowej ostrości. ew brzytwiarskiej Tongue Wspominać o jej ostrzeniu jest przesadą, imo. Może chłodny głos przeciął powietrze niczym brzytwa mięso.
Nie wiem. Może się czepiam, późna pora. Wrócę do tego po śnie.

WRÓCIŁEM! Dokańczam Smile

tak mniej więcej zacząłem drugą część komentarza, a potem faktycznie dokończyłem. prawie. a potem wszystko poszło się... i został mi tylko ten pierwszy kawałek, bo skopiowałem go do notatnika.

Generalnie miałem jakieś tam detaliczne uwagi odnośnie konstrukcji narracyjnej, ale co najważniejsze, miałem zarzuty do sceny w szatni.
Cytat:Wytężywszy wzrok, dostrzegłam lekko przygarbioną postać siedzącą przy stole.
Czy to jest potrzebne?

Sprawozdanie narratorki w czasie zajścia....
Cytat:Nagle poczułam czyjąś narastającą obecność. Zakręciło mi się w głowie, przykucnęłam przy zlewie, mrużąc oczy.
Cytat: Ogrom energii przytłaczał mnie.
...spotyka się z późniejszym podsumowaniem...
Cytat:byliśmy na to dobrze przygotowani. Ten jednak, który powalił mnie na ziemię, nie był żadnym ze znanych mi sposobów walki. Siła była zbyt wielka aby jakkolwiek zareagować.
...co średnio ze sobą koreluje. Początkowe opisanie jest zbyt ubogie, dziewcze kucnęło pod zlew i zmrużyło oczy (czemu te mrużenie oczu? zastąp to czymś, mnie to się fatalnie odbiera, to antyliterackość) a potem czytamy, że energia, czymkolwiek jest i jakkolwiek ją rozumieć, była brutalna i powaliła ją na ziemię... nie, ona kucnęła i zmrużyła powieki. Rozumiesz?
I w ogóle cały problemat jest kuriozalny. Ja, czytelnik, jako zwykły chlebojad na zwykłym świecie bez czarów, siłą rzeczy potrzebuję sugestywności, naturalności, wszystkiego tego, co przedstawiłoby mi "fale energii" zalewające miasto jako coś złowrogiego, problematycznego, realnego. To mnie nie tylko nie przejmuje, ale śmieszy, źle to zostało przedstawione, a cała ich dyskusja jest wręcz pusta.
- pojawiła się straszna moc, nigdy takiej nie czułem, grozi nam niebezpieczeństwo.
- ależ sensei, może po prostu ktoś ćwiczy?
- gotujmy się na najgorsze.
- ależ musimy działać, sensei!
- nie, bo niechybnie pomrzemy. trzeba siedzieć cicho i liczyć na cud.
(czytelnik): to po cholerę w ogóle o tym rozmawiacie?
Dramatyzm, jaki budujesz, i powaga zagrożenia, wypadają imo bardzo marnie. Postawy tej trójki są niedorzeczne, wymieszane; sensei rozpoczyna czczą, jak się okazuje, rozmowę, uczeń reaguje jak Luis Fernando w brazyliskiej telenoweli a uczennica się oczywiście pod to wszystko podporządkowuje, też wypadając śmiesznie. Nade wszystko znowuż - za mało to jest dookreślone, żeby zwykły śmiertelnik, odbiorca tekstu, sympatyzował z i podzielał uczucia bohaterów.
Olaf właśnie po to ich tu zgromadził? Żeby powiedzieć: nie ukrywam, że grozi nam niebezpieczeństwo. Moja rada jest taka, nie róbmy nic, bo pozdychamy. Aha, okej.
Cytat:Zwykle był jednak spokojny, to od niego uczyłam się opanowania przed walką
Faktycznie oaza opanowania. Ej, może ta energia to nic zdrożnego? MUSIMY COŚ ZROBIĆ! Nataniel SMAASH!
Rozumiesz?
Cytat:Moja torba zaczęła nagle wściekle wibrować. Dzwonił telefon. Schwyciłam szybko kawałek pozszywanego materiału niby dla sportowców i odszukałam cieniutkiego smartfona, na którego ekranie wyświetlał się zastrzeżony numer. Wróciłam na salę, odbierając.
Usunąłbym
Nie szczególnie mi pasuje taki zamiennik dla po prostu torby Undecided czy naprawdę potrzebny jest nam jej opis?
Cytat:Przerażona opuściłam gwałtownie stan astralny, wstałam i zrobiłam krok w tył. Chyba chciałam uciec, jednak zatoczyłam się.
A tu się zacząłem gubić... Nagle jest w astralu? Ale że co, jak?
Cytat:Czułam się jak sarna w klatce otoczonej przez łowców.
Wyobraź sobie sarnę w klatce otoczoną przez łowców...
Czułam się jak zwierzyna (może nawet zagnana w ślepy tor) otaczana przez łowców, okej, ale ta sarna w klatce?... To zwyczajnie nie występuje w naturze Tongue Saren się w klatki nie łapie, a potem nie otacza, dlatego właśnie to porównanie jest komiczne. Mimo wszystko porównania muszą być w miarę poważne, żeby były poważnie odebrane. Bo to, że Lana czuje się skrajnie bezbronna i osaczona, bliska śmierci może nawet, udało ci się przekazać, jasne. Ale kosztem powagi tekstu, śmiem twierdzić.
Cytat:- Jest przerażona – szepnął, gładząc mnie po głowie. Byłam z niego dumna, zapanował nad emocjami w chwili, w której był potrzebny.
To też jest komiczne. Dziewczyna najwidoczniej popadła w jakieś oderwanie od świata, może nawet wyglądała na tracącą przytomność, może coś majaczyla, skoro w "astralu" cofała się i chciała biec, oczami na pewno przejawiała nieobecność i ogółem ja osobiście bym pomyślał o lekarzu na miejscu Natana, tymczasem jego uwaga to: jest przerażona Smile
To bycie dumnym też jest śmieszne. Możne napisz: byłam POTEM z niego bardzo dumna, że mimo wszystko zachował zimną krew. W tej chwili, to ona raczej nie byla dumna a "przerażona", no ale jak uważasz.
Przepraszam, że się czepiam Sad Sporo mi tu w tym tekście niestety nie pasuje.
Cytat:
Cytat:- Zblokowana. Chodź, musimy jej pomóc.
Big Grin Aha, musimy jej pomóc, dobra. Szkoda, chciałem iśc na lody.
Cytat:Luki w pamięci irytowały mnie coraz bardziej. Kolejny moment, jaki pamiętam, był już w mieszkaniu. Leżałam na wygodnej kanapie z pomarańczowo–brązowego materiału przykryta miłym w dotyku kocem. Ledwo mogłam się ruszać, dziwny telefon zdawał się pozbawić mnie całej energii. Jęknęłam bezgłośnie. Na szczęście nie odczuwałam już takiego strachu.
Jęknęłam bezgłośnie?
kanapie z pomarańczowo–brązowego materiału?
Cytat:Siedział niedaleko ze zmrużonymi oczami.
Ah, to mrużenie oczu. Będzie mnie to nawiedzać.

Bohaterka iście urocza. Nie jest to mój rodzaj prozy, zdecydowanie. Ale to nic - najgorsze, że na mój gust jest napisane bardzo słabo. Zwłaszcza, że piszesz o rzeczach fantazyjnych nie z tego świata, a nie ma o nich żadnych wyjaśnień - wszystko tylko pływy energii, astral, mrużenie oczu. Jasne, że czytelnik jakoś instynktownie je czyta, ale to nie wystarczy. Nawet "bariera" choć prosty koncept i w kilku kontekstach, w których występuje, daję się poznać dość dobrze, możemy się jego natury domyślić - nawet jednak owa bariera jest potraktowana zbyt niejasno. Dużo mi tu niestety, Lexis, nie pasuje Sad

CO NIE ZNACZY! że nie można tego poprawić Smile
Odpowiedz
#4
Kurde. Tak w sumie się zastanawiam, czemu jak już bohaterka fantastyki to już musi być wredna i oschła. Znaczy obfochana na cały świat. Nie żeby miała być mdłkowato słodkim plastikiem, no ale mogła by być zwyczajnie miła. To i owo przyjąć z wdzięcznością i nie traktować wszystkiego wokół jak osobistego wroga. Nawet totalnie zbuntowane nastoletnie "Kicie" Potrafią ładnie zamruczeć w sprzyjających okolicznościach.
To taki pierwszy problem który dopatrzyłem.

Opowiadanie (właściwie fragment) zgrzyta dość mocno. Z tym co poprzednicy wyłapali, zgadzam się właściwie zupełnie. Tekst jest taki jakiś "chropowaty" brak mu płynności. Coś się dzieje, ale dlaczego i którędy, to już nawet domyślić się nie idzie. Poza tym wydaje mi się, że miejscami na siłę upychasz w zdaniach zbędne ozdobniki. To nie służy tekstowi.

Ogólnie, jest nieźle, choć do dobrego jeszcze kawałek brakuje. Tekst trzeba jeszcze raz przemyśleć i poprawić. Bohaterka mogła by być przy tym trochę milsza dla otoczenia.
Pozdrawiam serdecznie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#5
To teraz moja kolej na masakrę. Smile

Najpierw cytat: zdrowie =/= życie i mam nadzieję, że będzie dalsza część, w której odnajdziemy powiązanie z cytatem. Wink
No i całość bez połowy nie jest całością.
Kmiń to. Cool



Cytat:Nieskazitelna ciemność zdawała się pochłaniać cały doczesny świat. Rozrastała się, jednocześnie stojąc niewzruszona w tym samym miejscu.
Popieram przedmówcę względem "nieskazitelna". Ponadto, jeśli się rozrasta, to znaczy, że nie obejmuje wszystkiego, a skoro tak, to jest jakiś dostęp światła, a jeśli jest, to wtedy ciemność nie jest już taka znowuż nieskazitelna. Wink
Ożywiasz tę swoją ciemność poprzez nadanie czynności stania, z jednej strony można się przyczepić, a z drugiej - w zestawieniu z "biegiem impulsów" daje bardzo ciekawy, dynamiczny efekt. Tylko wtedy to pochłanianie, które jest takie powolne i jednostajne tempo zdają się rozpraszać całą dynamikę.

Cytat:Impulsy przebiegały w jednostajnym tempie od góry do dołu, z dołu ku górze. Z prawej na lewą, z lewej na prawą. Mogłoby się zdawać, że zaczynają tworzyć apokaliptyczne tornado rodem z najgorszych koszmarów.
Jestem na nie względem wytłuszczonego. Poprzednie rzeczy - pięknie napisane. Heart

Cytat:Odszukaj błękitu, dotarła do moich myśli wiadomość.
Czy tę wiadomość ktoś wysłał? Podejrzewam, że Olaf. Tongue
Niemniej jednak widziałoby mi się raczej szerzej rozbudowana narracja pierwszoosobowa (damn, jak ja nie cierpię takiej narracji, ale co kto lubi). Coś jakby: "Błękit. W mojej głowie kołatało się to jedno słowo. Błękit. No tak. Mam szukać błękitu." albo coś takiego - grunt, żeby było więcej słów, więcej bohaterki.

Cytat:Szybko pojęłam, co jest moim celem,
No jakby nie pojęła albo gdyby jej trochę to zajęło, co oznacza "szukaj błękitu" to można by podejrzewać opko o niepełnosprawnych umysłowo. W sensie - naciągane dość. Lepiej najpierw opis, że "lśniące linie" ple, ple; a potem coś jakby - "to właśnie one były błękitem, który polecono mi znaleźć; czy coś. No po prostu rozbudoooować tę akcyję, ze dwa zdania tu, dwa tam, gdzieś u dołu dziesięć. Piszmy sobie ładnie, jak Miriad w "Dzwonie", ale też dosadnie jak Tokarczuk w "Prawieku" - za cholerę człowiek nie ogarnie tamtych zjawisk, które realnie nie istnieją, ale zgrabny opis i ładne słownictwo od razu zmienia postać rzeczy.

Cytat:Zastanawiające było, czemu nie zauważyłam ich wcześniej.
Lel. Mniemam, że nie dostrzegła ich wcześniej, bo była zbyt zajęta kontemplacją swojego położenia. Oj już nie bądź taka, daj trochu szczegółów.
Cytat:Czuwano nade mną.
"Zastanawiające było", "czuwano"; nie wiem, może jakieś przewrażliwienie, ale rzadko czytam takie bezosobowości. Dziwnie wyglądają.

Cytat:Spodobało się, co? Pamiętaj, że astral nie jest zabawką. Ostatnie ćwiczenie na dzisiaj. Znajdź wrota.
Czy "astral" i "wrota" nie powinny być dużą literą? (Że nazwy własne, ale jak nie, to spoko).

Cytat:Duże krople deszczu uderzały w przednią szybę nowego mercedesa, rozbryzgując się złośliwie.
Na czym polega złośliwość rozbryzgu? Czy to tylko poirytowana narratorka odbiera je za złośliwe? Wtedy tylko dodać "wydało mi się, że czyni to z najwyższą złośliwością" czy coś, ale nie tak do kitu jak w moich słowach.

Cytat:Moja irytacja wzrastała wraz z obserwowaniem niezgrabnych ruchów zestresowanej kobiety. Czułam jak rośnie mi ciśnienie.
Obserwowanie jest czynnością stałą, nie może zatem wzrastać. W związku z tym to zestawienie jest bez sensu.
Cytat:- Pójdę pieszo- Odpięłam pasy.
Kropka po dialogu.
Cytat:angielskiego poświęciliśmy na oglądanie jednego z filmów tego rodzaju, które miały zachęcić nas do polubienia brytyjskiego akcentu.
"na oglądanie filmu z rodzaju tych, które" brzmiałoby już lepiej.
Cytat:- Lana?- Zaczepiła mnie niziutka szatynka, gdy wychodziłam ze szkoły
Tutaj "zaczepiła" małą.
Tu mnie uderzyło, że lecisz z tempem akcji jak mój pies przez pola w pogoni za sarną. Ledwie w kukurydzy, już w lesie.
Cytat:- Okej… Ja… Dzięki, Lano - Nieśmiały uśmiech
Kropa po laniu.
Cytat: Nie było to jednak nic dla mnie nowego
Szyk jakiś dziwny. "Nie było to jednak dla mnie nic nowego"; "Jednak nie było to dla mnie nic nowego".
Cytat:Błękit pomieszany z szarością i zielenią
Hyhy. Wink
Cytat:Cztery godziny później leżałam w przepoconych ciuchach na starym materacu ułożonym pośrodku podniszczonej, przedwojennej salki gimnastycznej. Mieściła się na obrzeżach miasta, należała do prywatnego właściciela – Olafa Kiliana – który był jednocześnie moim trenerem.
Bardzo mi się skojarzyło z opkiem Panny666.

Cytat:- Wstawaj, walcz- chłodny głos przeciął powietrze niczym świeżo naostrzona brzytwa.
Ja wiem, czy to "walcz" tu pasuje? Jakoś powoduje moje odrzucenie.
Cytat:Mężczyzna po trzydziestce stanął nade mną w rozkroku ze skrzyżowanymi rękoma. Kruczoczarne włosy opadały niesfornymi kosmykami na jego czoło, przez które przebiegała ledwo widoczna blizna, jej pochodzenia nigdy nie chciał wyjawić. Nie dyszał, nie ociekał potem. Zdawało się, że ćwiczenia prawie wcale go nie męczą.
Kruczoczarne włosy i czoło z blizną? Rouling wie? Tongue

Cytat:Ten jednak zdążył się obrócić i podciąć mi nogi. Upadłam.
- Wstawaj- Zrobił trzy kroki w tył.
Kropka po "wstawaj". Na początku oczywistym mi się wydało, że po podcięciu obu nóg człowiek się glebnie, a wtedy informacja "upadłam" wydaje się bez sensu; ale kto Cię tam wie, zwłaszcza w tym Twoim fantasy.

Cytat:Nie byłam pewna, czy wyraża zaniepokojenie moim nędznym wyszkoleniem czy zniechęcenie.
By mi się widziało zamienić zniechęcenie i zaniepokojenie.
Cytat: Dopiero wtedy naprawdę miałam okazję zauważyć, że tego dnia był wyjątkowo spięty. Stale napięte mięśnie, czujne spojrzenie. Zmartwiło mnie to.
Nie powinno raczej zaniepokoić? Ja pojmuję, że się martwi dziewoja trenerem, bo macho i brutal i nieczuły, czyli to, co nastolatki lubią najbardziej; no ale jak trener jest spięty i ostrożny, to już wiadomo, że coś się kroi.

Cytat:Zapaliwszy rażące, białe światło przywodzące na myśl stare szpitale,
By mi się widział przecinek przed "przywodzące".

Cytat:Oboje mieliśmy szczęście, że nie zdążyłam dokopać się do szlug czy ostrzy. Już raz mieliśmy pogadankę na ten temat.
Niby czemu trener miał szczęście? Mógłby się po prostu wkurzyć i ją wykopać. Ot mi problem wielki. Poza tym że to raczej ta laska ma problemy, więc też i ona miałaby problem. A jeśli już by się upierać, że trener też, to gdzieś między wierszami powinno być jakieś wyjaśnienie relacji, które nakierowywałoby.
Cytat:Rodzice Nataniela wyjechali na sześć lat do pracy w Irlandii, gdzie cała trójka musiała zaczynać życie tak naprawdę od początku. Coś sprawiło, że rok temu wrócił i zamieszkał w swoim dawnym domu z babcią.
Wyjechali na sześć lat. Więc też wrócili. Albo wyjechali i po sześciu latach wrócą, ale Nataniel wrócił. Wrócił rok temu. To ile on siedział w tej Irlandii? Jak długo, konkretnie, bo dalej piszesz o zaprzyjaźnianiu się na nowo, więc trochę czasu jednak minąć musiało, ale ja wiem czy trzy-cztery lata by rozwiązywały przyjaźń z dzieciństwa? Jakieś takie mocno naciągane, słowem.
Cytat:- Czułeś to? – Wróciłam na ziemię.
- Oboje to czuliśmy – mruknął, opadając ze zrezygnowaniem na drewniane krzesło. – Nigdy nie miałem styczności z tak ogromną energią.
- O tym też chciałem z wami porozmawiać – wtrącił Olaf, stawiając przed nami trzy kubki pełne gorącej herbaty.
DAFQ. Za cholerę nie ogarniam, kto co komu mówił. "Oboje czuliśmy", "oboje", czyli Lana i Olaf, więc jeśli byłaby to Lana, to "mruknęłam", ale jest "mruknął", więc powinien być Olaf. A wychodzi na to, że mówił to Nataniel; natomiast "czułeś to?" pytał Olaf, ale potem jest, że "wtrącił", czyli jakby się wciął rozmowę, ale skoro to on ją zainicjował to WTF. Przekombinowałaś.

Cytat:Domyślałam się, że rozmawiają, studzą zbędne emocje
Więc są jakieś zbędne emocje. Gdyby były, to by ich nie było. Badum tss. Bez tej zbędności by było ok.
Cytat:Natan początkowo wyraźnie się opierał, nie życzył sobie ingerencji trenera. Zwykle był jednak spokojny, to od niego uczyłam się opanowania przed walką. Nigdy nie przypuszczałam, że taka sytuacja będzie miała miejsce.
Cytat: Halo? – pytałam, ale nikt się nie odzywał. – Halo? Halo?
Cytat: instynktownie oderwałam telefon od twarzy,
Cytat:czy człowiek, który dzwonił, był tym samym, co skierował w naszym kierunku powalającą falę energii.
Cytat:Leżałam na wygodnej kanapie z pomarańczowo–brązowego materiału przykryta miłym w dotyku kocem.
Przed "przykryta" widziałby mi się przecinek.
Cytat:Oddalić się od tego miasta na trochę. Od przeprowadzki dzieliły mnie niecałe dwa lata, po których nie miałam zamiaru wracać
Za kij nie ogarniam tego zdania, ale jakoś mi się już nie chce kminić.
Cytat:Organ postanowił nagle zwolnić. Ale nie zrobił tego stopniowo, zwyczajnie stanął. Zupełnie przestać pracować.
Przestał chyba. Polska język. Wink
Cytat:Jednak nic i nikt nie mógł udzielić mi odpowiedzi.
Nikt by wystarczył, serio.
Cytat:Chciałam opuścić stan astralny, jednak ten mi na to nie pozwalał.
"Ten" czymś zastąp, no weź.
Cytat:- Lano, zaczekaj – Schwycił mnie za rękę.
Co Ty tak na bakier jesteś z kropkami na końcu dialogów? Nie tylko kropkami zresztą, bo tu akurat wykrzyknik by pasował.
"Przyjaciel" jest słowem mocno naciąganym w opisie relacji Lanej i NatAniela.


Cytat:Kurde. Tak w sumie się zastanawiam, czemu jak już bohaterka fantastyki to już musi być wredna i oschła. Znaczy obfochana na cały świat. Nie żeby miała być mdłkowato słodkim plastikiem, no ale mogła by być zwyczajnie miła. To i owo przyjąć z wdzięcznością i nie traktować wszystkiego wokół jak osobistego wroga. Nawet totalnie zbuntowane nastoletnie "Kicie" Potrafią ładnie zamruczeć w sprzyjających okolicznościach.
To taki pierwszy problem który dopatrzyłem.
To tylko sugeruje, że Lana ma 13-16 lat, bo opis tego wieku jest tutaj bardzo realistyczny.



To teraz "moim zdaniem":

Uwaga, bo będzie ostra krytyka. (A ponoć nie potrafię).
ZA DUŻO TRUDI CANAVAN; definitywnie. Nawet jeśli to była jedna książka - o jedną za dużo. O wiele za dużo. Bardzo, bardzo o wiele za dużo.
Generalnie za dużo książek-zapychaczy dla nastolatek.
" 'Cuz you hot'n you cold Paty Kerry", czyli czepiamy się tytułu. No weeeź. Już nawet "Zimna Krew" byłoby lepsze. Mam nadzieję, że w dalszych częściach ogarniemy, o co chodzi i że wyjaśni się sporo kwestii z tej części. Im medias res akurat tu działa na niekorzyść, a i rzucanie tematami, słowami ze świata przedstawionego od samego początku (jak choćby w "Zwiadowcach" Flanagana, też takim zabiegom hołdował), drastycznie ucina Ci ilość czytelników. I daje poczucia chaooosu.
No to teraz fabularnie. Standardowy schemat walki z czymś, potem się pewnie okaże, że Lana jest jakimś wybrańcem albo jest jakaś wyjątkowa; możliwe, że dojdzie motyw zdrady, ot żeby się silić na oryginalność. Bohaterka jest przewidywalną, typową nastolatką, te wszystkie bariery kojarzą mi się ze "Zmierzchem" i tą całą mocą Belli na końcu - taka typowa rzecz dla dziewczątek, niezbyt męsko, ale tak delikatnie, kobieco, ale troszkę i silnie; a przynajmniej ideologię można silnię dorobić.
Lana aż kipi tą swoją złością przy jednoczesnym kompletnym braku autorefleksji. To będzie dobre, jeśli laska zacznie dorastać na stronach historii - wtedy by się jakoś wybroniła. A jak nie, to niestety fabuła będzie za nią lecieć w dół. Czarny, głęboki, depresyjny dół, w którym wyraźnie siedzi bohaterka.
Nataniel i Olaf. Mentor i przyjaciel. Trochę czytaliśmy w poradnikach? No, raczej nie. Ale i tak nieźle poszło, że próbujesz z tym mentorem, szkoda tylko, że nawet jeśli Lana ma jakąś drobinę szacunku do niego, to tylko drobinę. A powinna mieć troszku więcej. No chyba, że ten szacunek się z czasem rozwinie albo dojdzie do ich paczki ktoś, kto da to poczucie autorytetu, bo inaczej marna szansa dla Lany na dorastanie przez czas historii. Czy coś.
Cały ten astral został pokazany w bardzo nieatrakcyjny sposób.
Generalnie ciężko przebrnąć przez ten tekst. Jak pies do jeża, no totalnie mi nie leży. Tongue Brak płynności, narracja nie zaskakuje swoimi błyskotliwymi myślami, wetkniętymi pomiędzy; jak już masz dialog to albo szybko go ucinasz, albo lecisz dużo narracji - dialog, dialog, dialog - narracja. No jakieś tam opisy wrzucasz między myślnikami, to muszę zauważyć; ale to takie odbębnienie, po macoszemu traktowane, łe.

Jak dla mnie to takie 3/5, bo jakiś pomysł tam jest. Tekst do przepisania, warsztat do podrasowania, bohaterowie do przemyślenia. Mnie nie wciąga, nie urzeka ani nic. Nie wiem, czy na miejscu zwykłego czytelnika chciałoby mi się czytać ciąg dalszy, bo jednak pierwszy fragment trochę zniechęca. Chyba że czytelnik jest zwykłą nastolatką, nieambitną, nierozwojową; taką traktującą czytaninę jako zwykły zabijacz czasu.
Odpowiedz
#6
Spalona ze wstydu Lexis przybyła odpowiedzieć na komentarze i zachować resztki godności Shy

Mirrondzie
Cytat:Pierwsza rzecz, która mi się niezbyt podoba, to nazwa. Może to przemawia mój nacjonalizm, ale angielskie nazwy w polskim opowiadaniu zawsze mnie irytowały. Nie jest to co prawda jakaś olbrzymia sprawa, ale tak czy siak, "Zimna krew" brzmiałaby w moich uszach lepiej, a oddawałaby ten sam sens, prawda?
Nie! Tytuł jest roboczy. Nadałam go zainspirowana piosenką, która jakimś trafem skleiła się na dobre z wymyśloną fabułą.



Cytat:Uznaj to za kolektywny komentarz dla wszystkich podobnych zdań:
po pierwsze, skoro tak się znają, powinni być po skrótach. Gdybym miał kolegę o imieniu Sebastian, nie wołałbym do niego ciągle Sebastian, tylko skracał do Seby. A do Mateusza - Mati. Mówienie całym imieniem u takich było nie było młodych znajomków brzmi... sztucznie.
Ale nie każdy tak robi Smile Do mnie na przykład znajomi czasem mówią pełną formą imienia, bo wiedzą, że skrócona mnie drażni. Do osób takich jak właśnie wymieniony Sebastian, Mateusz czy Klaudia, Weronika, Natalia też mało kto mówi skrótami. Chyba wyszły z mody Tongue
Swoją drogą forma Mati jest okropna. Gdybym była Mateuszem i ktoś zwracałby się do mnie w ten sposób, przywaliłabym.
Cytat:
Cytat:Cytat:
Dzwonił telefon. Schwyciłam szybko kawałek pozszywanego materiału niby dla sportowców i odszukałam cieniutkiego smartfona, na którego ekranie wyświetlał się zastrzeżony numer.
Niby dla sportowców zbędne, a smarfony najczęściej są cieniutkie Tongue
Niby dla sportowców wydaje mi się, że dodaje bohaterce swoistego smaczku. Ale to był zabieg niekonsekwentny, przyjmuję uwagę. A smartfony nie zawsze są cieniutkie. Mój pierwszy był cegłą rozwalającą kieszenie.

Miriadzie
Cytat:W tym momencie mogę też zauważyć, że (jako że czytam to już po raz drugi) wyrażenie "doczesny świat" wprowadza czytelnika chyba w błąd. Sugeruje jakąś ocenę rzeczywistości na dłuższym przedziale czasu - tak jakby narrator streszczał nam kształtowanie się jakiejś sytuacji, być może zaraz dochodząc do punktu teraźniejszości. Tymczasem WYDAJE MI SIĘ, że chodzi tu o opis dziejącego się na naszych oczach zjawiska. Nieprawdaż?
Prolog jest opisem chwili, w której główna bohaterka po raz pierwszy osiąga stan astralny i poznaje go. Nie wyszło tak, jak miało. Do poprawki :c
Cytat:Poza tym to niebieskie coś i wspomniane impulsy - o ile to nie jedno i to samo - nie mieszają się dziewczynie w oczach??
I znów mój opis kwiczy.
Cytat:
Cytat:Cytat:
Cztery godziny później leżałam w przepoconych ciuchach na starym materacu ułożonym pośrodku podniszczonej, przedwojennej salki gimnastycznej. Mieściła się na obrzeżach miasta, należała do prywatnego właściciela – Olafa Kiliana – który był jednocześnie moim trenerem.
Ejże... Dejavu. Czytałem przecież już coś takiego. A pod tym tekstem - twój komentarz. ;>
Oby tu ten zmierzch tak nie przebijał.
Zbieg okoliczności Undecided Oba teksty powstawały w tym samym czasie. Zastanawiałam się, czy inne otoczenie nie pociągnie za sobą drastycznych zmian i tak niestety jest :c Nie ruszam.
Cytat:...co średnio ze sobą koreluje. Początkowe opisanie jest zbyt ubogie, dziewcze kucnęło pod zlew i zmrużyło oczy (czemu te mrużenie oczu? zastąp to czymś, mnie to się fatalnie odbiera, to antyliterackość) a potem czytamy, że energia, czymkolwiek jest i jakkolwiek ją rozumieć, była brutalna i powaliła ją na ziemię... nie, ona kucnęła i zmrużyła powieki. Rozumiesz?
I w ogóle cały problemat jest kuriozalny. Ja, czytelnik, jako zwykły chlebojad na zwykłym świecie bez czarów, siłą rzeczy potrzebuję sugestywności, naturalności, wszystkiego tego, co przedstawiłoby mi "fale energii" zalewające miasto jako coś złowrogiego, problematycznego, realnego. To mnie nie tylko nie przejmuje, ale śmieszy, źle to zostało przedstawione, a cała ich dyskusja jest wręcz pusta.
- pojawiła się straszna moc, nigdy takiej nie czułem, grozi nam niebezpieczeństwo.
- ależ sensei, może po prostu ktoś ćwiczy?
- gotujmy się na najgorsze.
- ależ musimy działać, sensei!
- nie, bo niechybnie pomrzemy. trzeba siedzieć cicho i liczyć na cud.
(czytelnik): to po cholerę w ogóle o tym rozmawiacie?
Dramatyzm, jaki budujesz, i powaga zagrożenia, wypadają imo bardzo marnie. Postawy tej trójki są niedorzeczne, wymieszane; sensei rozpoczyna czczą, jak się okazuje, rozmowę, uczeń reaguje jak Luis Fernando w brazyliskiej telenoweli a uczennica się oczywiście pod to wszystko podporządkowuje, też wypadając śmiesznie. Nade wszystko znowuż - za mało to jest dookreślone, żeby zwykły śmiertelnik, odbiorca tekstu, sympatyzował z i podzielał uczucia bohaterów.
Olaf właśnie po to ich tu zgromadził? Żeby powiedzieć: nie ukrywam, że grozi nam niebezpieczeństwo. Moja rada jest taka, nie róbmy nic, bo pozdychamy. Aha, okej.
A tutaj parsknęłam śmiechem Big Grin Teraz widzę, jak irracjonalna jest opisywana sytuacja. Dziękuję, leci pod nóż... Ee... Pióro w postaci myszki.
Cytat:Wyobraź sobie sarnę w klatce otoczoną przez łowców...
Czułam się jak zwierzyna (może nawet zagnana w ślepy tor) otaczana przez łowców, okej, ale ta sarna w klatce?... To zwyczajnie nie występuje w naturze Tongue Saren się w klatki nie łapie, a potem nie otacza, dlatego właśnie to porównanie jest komiczne. Mimo wszystko porównania muszą być w miarę poważne, żeby były poważnie odebrane. Bo to, że Lana czuje się skrajnie bezbronna i osaczona, bliska śmierci może nawet, udało ci się przekazać, jasne. Ale kosztem powagi tekstu, śmiem twierdzić.
;_;
Gorzki
Cytat:Kurde. Tak w sumie się zastanawiam, czemu jak już bohaterka fantastyki to już musi być wredna i oschła. Znaczy obfochana na cały świat. Nie żeby miała być mdłkowato słodkim plastikiem, no ale mogła by być zwyczajnie miła. To i owo przyjąć z wdzięcznością i nie traktować wszystkiego wokół jak osobistego wroga. Nawet totalnie zbuntowane nastoletnie "Kicie" Potrafią ładnie zamruczeć w sprzyjających okolicznościach.
Toż to element fabuły! Lanie trochę zajmie odszukanie sprzyjających okoliczności Big Grin Mam dość tych mdłych, wiecznie szlachetnych i zwyczajnie nierealnych bohaterek. No bo ile można ratować rodzinę, przyjaciół, świat. A po drodze znaleźć faceta.
Cytat:Bohaterka mogła by być przy tym trochę milsza dla otoczenia.
Przemyślę!

Bel
Cytat:Najpierw cytat: zdrowie =/= życie i mam nadzieję, że będzie dalsza część, w której odnajdziemy powiązanie z cytatem. Wink
Będzie! Cierpliwości.
Cytat:
Cytat:Cytat:
Impulsy przebiegały w jednostajnym tempie od góry do dołu, z dołu ku górze. Z prawej na lewą, z lewej na prawą. Mogłoby się zdawać, że zaczynają tworzyć apokaliptyczne tornado rodem z najgorszych koszmarów.

Jestem na nie względem wytłuszczonego. Poprzednie rzeczy - pięknie napisane. Heart
Facepalm do kolekcji. JAK JA MOGŁAM TAK TO ZAKOŃCZYĆ ;_; Idę spalić się ze wstydu do reszty, posprząta ktoś popiół? Ech...
Cytat:Czy "astral" i "wrota" nie powinny być dużą literą? (Że nazwy własne, ale jak nie, to spoko).
Nazwy własne... Hm. Czytałam trochę na ten temat i nigdy nie spotkałam się z pisownią z dużej litery, wydaje mi się, że jest dobrze. Poszperam raz jeszcze.
Cytat:Na czym polega złośliwość rozbryzgu? Czy to tylko poirytowana narratorka odbiera je za złośliwe? Wtedy tylko dodać "wydało mi się, że czyni to z najwyższą złośliwością" czy coś, ale nie tak do kitu jak w moich słowach.
As you said, as you want.
Cytat:Kruczoczarne włosy i czoło z blizną? Rouling wie? Tongue
To nie było zamierzone ;_; Ugbh. No ale... UGBH.
Cytat:ZA DUŻO TRUDI CANAVAN; definitywnie. Nawet jeśli to była jedna książka - o jedną za dużo. O wiele za dużo. Bardzo, bardzo o wiele za dużo.
;_; sześć.
Cytat:Standardowy schemat walki z czymś, potem się pewnie okaże, że Lana jest jakimś wybrańcem albo jest jakaś wyjątkowa
Aż tak przewidywalnie nie piszę, spokojnie D: Wybrańcy są nudni.
Cytat:Lana aż kipi tą swoją złością przy jednoczesnym kompletnym braku autorefleksji. To będzie dobre, jeśli laska zacznie dorastać na stronach historii - wtedy by się jakoś wybroniła. A jak nie, to niestety fabuła będzie za nią lecieć w dół. Czarny, głęboki, depresyjny dół, w którym wyraźnie siedzi bohaterka.
Poleci, upadnie i wzleci. For fun.

;_;
Dziękuję wszystkim za przebrnięcie przez tekst pełen błędów i skrzeczących opisów. Postanawiam poprawę.
Każdy komentarz rozważyłam z osobna i pokombinowałam. Pomysł leży na stole pod piórem. Mam nadzieję, że zejdzie z niego lepszy Smile
Pozdrawiam!
The Earth without art is just eh.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości