Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Byle przetrwać. (+18)
#1
Tak. To będzie moje pierwsze opowiadanie zamieszczone tutaj. Ogólnie jest ono nie zakończone, jednak zamierzam w bliższej przyszłości doprowadzić je do końca.
Zapewne pojawi się w nim wiele literówek, błędów stylistycznych i tym podobnych błędów.
Cóż mogę jeszcze napisać..
Mam nadzieję, że nie jest.. "koszmarem".

Tekst zawiera treści brutalne 18+
//N.
~*~*~
Od początku byłam kimś innym. Kimś kogo ignorowało się na ulicy, szkolnym korytarzu. Czasami nawet i w domu odnosiło się wrażenie, że żyją w nim tylko moja matka i ojczym wraz z ich małym synkiem, Szymusiem. Ja, 15 letnia córka z pierwszego małżeństwa Anny nie liczyłam się w tym małym domku na przedmieściach. Byłam kimś obcym. Dlatego może popadałam w nałogi i tym podobne świństwa. Sama nie wiem. Po prostu robiłam to na co miałam w danej chwili ochotę. Tak czy siak nikt się tym nie przejmował, więc gdzie znajduje się przeszkoda?
Przez sen dotarło do niej nieprzerwane dzwonienie budzika i gdy nie ustawało, powoli wynurzała się z mglistej krainy, jak zwykła nazywać sen, który nawiedzał ją odkąd tylko pamiętała. Podniosła opuchnięte powieki i siadając na krawędzi łóżka odetchnęła głęboko. Kolejny dzień, który już od początku sprawiał, że chciała sięgnąć po schowaną w szafce żyletkę i zakończyć to marne życie. Co ją powstrzymywało? Przeczucie, że kiedyś będzie lepiej.
- Żałosne, słońce. - przeczesując przetłuszczone włosy palcami, przesunęła wzrokiem po pokoju. Ciemne zasłony wpuszczały zdecydowanie za mało światła co starała się zrekompensować poustawianymi wszędzie lampkami wodnymi. W całym pomieszczeniu panował bałagan. Jednak nie był on typowym syfem gdzie wszystko śmierdziało i nie wiadomo co kryło się pod stertą ubrań. O nie. Do takiego stanu nawet ona by nie dopuściła. Jej małe schronienie po prostu było tak urządzone, że wszystko wydawało się leżeć nie tam gdzie powinno. Od sobie taki artystyczny nieładzik.
Wstała gwałtownie i odczekała aż rozjaśni jej się przed oczyma aby następnie zgarnąć z kaloryfera brązowy ręcznik i wyjść z pokoju. Pozostali domownicy spali. Wszak była dopiero 5:30. Wchodząc do łazienki, odkręciła kurki pod prysznicem czekając, aż cała zimna woda spłynie, spojrzała w lustro. To co zobaczyła przyprawiło ją o grymas na kredowobiałej twarzy. Fioletowe sińce pod matowymi, przekrwionymi oczami, które kiedyś były barwy intensywnej zieleni, a teraz przypominały kolor wymiocin. Przetłuszczone rude włosy, sięgające ramion. Nienawidziła siebie takiej jaką była. Wszystko w niej sprawiało, że miała ochotę się pokaleczyć. Skąd taki pogląd? Dla niej to było nad wyraz proste. Wszyscy ją ignorowali, więc musiała być to jej wina. Jej powierzchowności, a także wnętrza, do którego tak czy siak nikt nigdy nie miał wstępu. Lepiej trzymać pod kluczem to co może zbyt szybko ulec zniszczeniu.
Para wypływająca z kabiny prysznicowej opanowała całą łazienkę i dopiero wtedy nastolatka ocknęła się z zamyślenia. Ściągnęła sięgającą kolan koszulę i weszła pod gorący strumień, rozkoszując się ciepłem rozlewającym po całym ciele. Dopiero gdy na skórze pojawiły się zaczerwienienia spowodowane zbytnim nagrzaniem, odkręciła trochę białego kurka z niebieską nalepką. Wlewając lawendowy szampon na dłoń poczuła się niewyobrażalnie głupio. Skoro tutaj ją ignorowali to czy powinna używać tego wszystkiego? Nonsens. W końcu była córką Anny, więc miała pełne prawo do przebywania w tym domu. Stanowczymi ruchami zaczęła wmasowywać płyn we włosy. Nie potrafiła odgonić myśli, że jest.. intruzem.
Tosty wyskoczyły ze srebrnego tostera. Machinalnymi ruchami posmarowała je masłem i przyglądając się jego rozpuszczaniu wyciągnęła dwa plastry sera żółtego, które chwilę później położyła na chlebie. Siadając przy stole zaśmiała się gorzko. Codziennie to samo. Rutyna, która powoli wyniszczała każdy skrawek jej osobowości. Stawała się wyzutym z emocji psychopatą. Upiła łyk kawy i przymknęła oczy.
- Cholerna rzeczywistość. - zjadając kanapkę przesuwała wzrokiem po kuchni. Każdy szczegół znała na pamięć. Idealnie wypolerowane blaty, pedantycznie poukładane talerze, kubki, przyprawy. Wszystko w takim porządku, takim ładzie, że na sam widok tego, człowiekowi odechciewało się wchodzić lub nasuwała się chęć natychmiastowego zniszczenia wszystkiego co się tutaj znajduje. Potrząsnęła głową, burząc tym samym niedbale związanego koka. W efekcie po bladych ramionach rozlały się rude spirale. Westchnęła poirytowana i posprzątawszy za sobą wyszła do szkoły.
Lewa, prawa, lewa, prawa. Wsłuchując się w szeleszczące liście pod stopami, starała się skupić tylko i wyłącznie na krokach. Lewa, prawa. Gdzieś z prawej strony rozległo się potężne uderzenie pioruna. Przynajmniej będzie jakieś urozmaicenie jakże kreatywnie zaplanowanego czasu w szkole. Kiedy stała się pesymistką? Kiedy realizm przeistoczył się w ciągłą szkołę przetrwania. Owszem, jej życie to była właśnie owa: Szkoła Przetrwania, z pominięciem walczenia o jedzenie i pieniądze, za które kupowała to co niezbędne. Wszystko inne musiała zapewnić sobie sama. W tym musiała wyciskać ze swojego owczarka niemieckiego tyle miłości ile tylko w sobie posiadał. Niestety, zdechł dwa lata temu zostawiając ją samą na tej cholernej kuli ziemskiej. Jedyny przyjaciel jakiego posiadała.
- Witaj w piekle. - wchodząc przez zieloną bramkę wyłączyła zmysł słuchu na tyle, na ile było to możliwe. Od niepamiętnych czasów, już na wstępnie zaczynały się szczeniackie dogryzki w kierunku jej osoby. Żałosna dzieciarnia starała się dowartościować jeżdżąc po kimś innym, kimś kto był gorszy od nich. Nie śpiesząc się pokonała długi odcinek dzielący ją od drzwi wejściowych i schodząc w dół po schodkach, weszła do ciepłego pomieszczenia. Wzdłuż ścian poustawiane były bladożółte szafki. Podchodząc do swojej, bez jakiegokolwiek zaskoczenia poodrywała jakieś kolorowe fiszki z różnymi obelgami.
- Pamiętaj, raz nadepniesz na odcisk Pustogłowej, do końca życia masz przejebane. - mruknęła pod nosem. Wrzuciła niepotrzebne rzeczy do środka i zamykając ją z trzaskiem, wyciągnęła kluczyk. Dzwonek na lekcję dał jej porządnego kopniaka i zmusił do biegu. Wraz z otwieraniem się brązowych drzwi, ciszę na korytarzu przerwał chrapliwy głos nauczycielki od geografii.
- Oho, nasza księżniczka zawitała w moje skromne progi. Witamy Cię o zacna osobistości, zaszczyć nas swoją obecnością i omów najważniejsze wydarzenia w przeszłości geologicznej Polski.
Bywało i tak, że ignorancja kończyła się na lekcjach w tej szkole. Nauczyciele byli oschli i jadowici wobec jej osoby. Dlaczego? Prosta odpowiedź. Nie przykładała się, stwarzała problemy i zawsze pojawiała się nie tam gdzie trzeba. Zaistniała jedna różnica, która na początku bodła ją w sam środek, potem stawała się tylko drzazgą w palcu. Traktowano ją jak numer w dzienniku. Nigdy nie zwracali się po imieniu do niej. Odkąd pamiętała było tylko: ".. numer 23 do odpowiedzi, numer 23 dostał 3 z kartkówki, numer 23 obecny..." i tak dalej. Nieczęsto zdarzały się pseudonimy i takim właśnie posługiwała się jedna z nauczających. "Księżniczką" dla żmii od geografii stała się po przyłapaniu jej i woźnego na szybkim numerku na stołówce. Co jak co, kobieta powinna być wobec niej milsza, jednak dla niej to nie robiło żadnego wyjątku.
Lekcje mijały w miarę spokojnie. Ostatnia ławka w każdej klasie była jej ratunkiem, drzwiami do wyimaginowanego świata, które automatycznie otwierały się kiedy nauczyciel lub jakikolwiek uczeń przechodził obok. Odruchowo unosiła głowę znad kartki i zaprzestawała rysowania czy pisania. Po każdych 45 minutach miała w zeszycie około 3 skończonych rysunków i 2 szkiców. Ale co to miało za znaczenie? Stert jej wytworów nigdy nikt nie ujrzał.
Pomimo zapowiadającej się burzy, nic takiego nie nastąpiło. Wiatr ciągnął za ubrania, włosy każdego kto wychylił głowę zza drzwi domu. Każdego pomijając schowaną w lesie rudowłosą dziewczynę, która oddała się w ramiona swoich "przyjaciół". Obok nieprzytomnej dziewczyny leżało kilka puszek wypitego już piwa, niedopalone jointy, niedojedzona pizza Hawajska i rozbita butelka po cytrynówce. Jak prawie co dzień nastolatka przeżywała teraz niewyobrażalnie realistyczne sny, które na długo wżerały się w jej myśli. Wżerały, wyżerały i odchodziły.
Przez sen dotarło do niej nieprzerwane dzwonienie budzika i gdy nie ustawało, powoli wynurzała się z mglistej krainy, jak zwykła nazywać sen, który nawiedzał ją odkąd tylko pamiętała. Podniosła opuchnięte powieki i siadając na krawędzi łóżka odetchnęła głęboko.
Rutyna to trucizna wypalająca każdy nerw w ciele i sprawiająca, że każdy oddech roznosi się ognistym bólem po członkach. Rutyna zaprzyjaźnia się zazwyczaj z Samotnością, która wysysa wspomnienia, pozostawiając pustkę w skorupie zwanej człowiekiem. Samotność uwielbia wyśmiewać Nadzieję, którą w tym przypadku udało jej się po prostu zaćpać i wrzucić do więzienia zwanego Zapomnieniem. Zapomnienie było zasranym kochankiem Rutyny. Tak, więc rozumiesz mnie. Niekochana, odrzucona, ignorowana powoli wykańczam się. Ostatnio zdarzyło się coś co kompletnie namieszało mi w głowie. Mianowicie pod tym rudym sianem odezwał się głos i co najgorsze, nie należał do mnie.

Rok, dwa, trzy. Osiemnastolatka. Jestem już pełnoletnia, a oprócz uczucia kompletnej bezużyteczności nic nie zyskałam. Chociaż przepraszam, jest coś co w pierwszym roku trwania, przerażało mnie nie na żarty. W mojej głowie roi się od głosów, przed oczyma tańczą nieistniejące obrazy. We mnie żyje kilka innych osób. Wraz z wybiciem północy z 20 na 21 października przede mną pojawiło się trzech nieznanych mi mężczyzn.
Uderzenie zegara z salonu przedarło się do jej pokoju i przebudziło. Zazwyczaj nie słyszała tego w swojej mglistej krainie, więc zdenerwowana usiadła na łóżku i spojrzała na zegarek stojący na pokrytej różnymi napisami szafce nocnej. 00:00.
- Witaj, Sabino. - krzyk, który chciała z siebie wydobyć ugrzązł jej w gardle. Przed jej jednoosobowym łóżkiem stał wysoki, przygarbiony mężczyzna. Tuż zza jego pleców wyglądało dwóch innych, których wyblakłe oczy świdrowały ją na wylot.
- To tylko głupi sen. To tylko sen. - wymierzając sobie policzek, przywołała na usta ironiczny uśmieszek. Spojrzała ponownie przed siebie i z satysfakcją stwierdziła, że halucynacja się skończyła. Oblizując popękane wargi na powrót schowała twarz w poduszce i odetchnęła głęboko. Już pierwsza mgła pokryła jej umysł kiedy coś dotknęło bladego ramienia. Zerwała się gwałtownie i chwytając książkę leżącą na ziemi uderzyła na oślep. Przedmiot uderzył w szafę i wylądował na ziemi.
- Nie ładnie tak traktować gości. Myślałem, że lepiej Cię wychowano. - żółte oczy błyszczące w czarnych dziurach, wyrażały tak wielką pogardę, iż poczuła się głupio. Po chwili opamiętała się i pozbywając jakichkolwiek uczuć warknęła.
- Nikt nie maczał palców w moim wychowaniu, to co stoi przed Tobą to tylko i wyłącznie osoba, która nauczyła się żyć w tym syfie. - nie zwracając uwagi na to, iż rozmawia z czymś co nie powinno istnieć, wstała i nie wstydząc się tego, że jest kompletnie naga, zaczęła przechadzać się po pokoju. Trzy zjawy łakomym wzrokiem przesuwały po jej ciele i nie ukrywały wzrastających członków w łachmanach. Zatrzymała się i zakładając ręce na biodra przyjrzała się gościom. - Co Was tu sprowadza?
- Nie udawaj, że nie wiesz. - stojący na przodzie mężczyzna, pierwszy raz odkąd tutaj był, wyprostował się ukazując w pełnej krasie. Długie, potargane włosy sięgały mu bioder. Poszarpana, brudna koszula prawie w całości odsłaniała wychodzoną klatkę piersiową ducha, a długie palce z pieczołowitością przesuwały się po odstającym członku. Jakby zastanawiał się co uczynić z tą sprawą.
- Nie jestem skora do udawania o północy, w swoje urodziny, stojąc przed trójką przybyszów, którzy podnieceni stoją i gapią się na mnie jak na mięso. Wyjaśnicie czy dacie mi się wyspać? - mruknęła na tyle głośno, żeby ją usłyszeli.
- Hmm.. Skoro nie otworzył się przed tobą twój własny umysł to znaczy, że nie jesteś gotowa. - zamykając oczy, mruknął pod nosem. - Zobaczymy się jak będziesz gotowa.
I wtedy wszystko zniknęło. Cisza, która ogarnęła mój umysł była tak błoga, tak rozkoszna, że nie musiałam zażywać żadnych "umilaczy" aby zasnąć tak twardym snem, że przespałam kilka dni. Spokój trwał rok, który różnił się od innych tym, że podwoiłam zażywane dawki miękkiego narkotyku i nie wracałam do domu na kilka tygodni. Wszystko trwało by dalej gdyby nie to, że pewnego dnia z moich snów zniknęła mgła i ukazał się pierwszy wyraźny obraz.
Gęsta, szarobiała mgła bez pośpiechu cofała się odsłaniając pokryte grubą warstwą mchu i pajęczyn nagrobki. Kamienne anioły czuwały nad swoimi podopiecznymi w skupieniu, a ich skrzydła już dawno poddały się upływowi czasu. Ziemia, okryta grubym płaszczem brązowożółtych, mokrych liści, czekała na coś co miało za niedługo nastąpić. Wokoło czuć było napięcie i oczekiwanie. Pokręciła głową chcąc pozbyć się tych myśli. Cmentarz, jak cmentarz, tylko co ona tutaj robi? Rozejrzała się. Nie trudno było zauważyć, że to miejsce nie miało końca. Aż po sam horyzont, gdzie krwista kula słońca chowała się za pagórkiem, rozsiane były najróżniejsze groby. Jedne większe, drugie mniejsze. Wzdrygnęła się czując nagle pojawiające się uczucie chłodu. Spojrzała w dół i grymas niezadowolenia wpełzł na jej twarz. Stała całkiem goła w tym zapomnianym przez ludzi skrawku Ziemi. Wraz z zimnem na jej skórze momentalnie pojawiła się gęsia skórka. Słońce w przyśpieszonym tempie zniknęło pozbawiając świat światła. Mrok, który spowił cmentarz krył w sobie zło. Było to czuć na kilometr. Każda rzecz przesiąknięta była zbliżającym się niebezpieczeństwem.
- Obudź się. Obudź się lepiej, Sabino. Obudź się! - mówiąc do siebie, zaczęła uderzać się po twarzy. Na początku lekko z żartem, potem uderzenia zmieniły się w paniczną prośbę wydostania ze świata snów. Mglista kraina przeradzała się w koszmar. Jej umysł zaatakowany przez niewidzialnego przeciwnika wysyłał ku członkom ognisty ból. Na ciele wystąpiły kropelki potu, potęgujące uczucie zimna. Powoli zamarzała. Widząc wspinający się po jej stopach, obezwładniający lód, krzyknęła. Chciała uciekać jednak nie mogła się ruszyć. Niczym sparaliżowana stała i wpatrywała się przed siebie. Po chwili z cienia i mgły uformowała się postać. Na początku zniekształcone kontury, które z czasem nabierały wyraźniejszych zarysów.
- Sabino, moja mała Sabino. - niski, męski głos wbił się w jej uszy atakując zmysły. Czuła jak lepkimi mackami przegląda każdą jej myśl, każde wspomnienie, każde odczucie.
- To tylko głupi sen, tylko pojebany sen. Niech się już kurwa skończy, a obiecuję nigdy więcej nie mieszać lekarstw z alkoholem. Przysięgam! - warknęła zamykając oczy. Wszystko co tutaj się działo to tylko wytwór jej przepitego mózgu. Nieprzyjemny śmiech przedarł się przez mur, który próbowała wybudować.
- Moja mała Sabino. To nie sen. - gdy otworzyła oczy syknęła. Obrzydliwy typ stał tuż przed nią. - To Twoje przeznaczenie.
- Przestań pierdolić! - szarpnęła się do tyłu, jednak zamienione w lód nogi odmówiły posłuszeństwa i nie mogąc się odsunąć od stwora zaklęła siarczyście.
- Ognisty temperament masz, moja mała. - przesunął chłodnymi palcami po jej policzku z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Pomimo tego, iż widziała go wyraźnie nie potrafiła zarejestrować dokładnego wyglądu jego głowy. Rozróżniała każde drgnięcie brwi, ust, policzków ale nic poza tym.
- Przestań. Mówić. Do. Mnie. Moja. Mała! - warcząc spomiędzy zaciśniętych zębów, starała się go odepchnąć. Na próżno. Śmiech ponownie zaatakował zmysły doprowadzając do tak silnego odczucia bezsilności, że zrobiło jej się niedobrze. Zamknęła oczy prosząc w duchu o koniec tego koszmaru.
- Moja mała Sabino. Ty na prawdę nic nie wiesz? Ci trzej idioci co do Ciebie przyszli nic Ci nie powiedzieli? - uniósł wysoko brwi i przez chwilę studiował wyraz twarzy rudowłosej. Po chwili uśmiechnął się toksycznie i ujął blady podbródek dziewczyny w długie, sczerniałe paznokcie.
- Zostaw mnie! - powoli traciła pewność siebie i jej głos stawał się piskliwy.
- Dobrze teraz Cię zostawię. Ale wrócę, kochanie. Już wkrótce.
Pamiętałam tylko, iż obudziłam się z krzykiem tak głośnym, że o dziwo zainteresowali się nim pozostali domownicy. Reszta pozostaje dla mnie białą plamą. Teraz leżę w jakimś jasnym pomieszczeniu na twardym materacu. Och jak bardzo tęsknię za tym błogim uczuciem kiedy zielsko podporządkowuje sobie moje myśli i zmysły. Dajcie mi chociaż Acodin! Chociaż małą puszkę piwa. Cokolwiek! Ech.. Obok mnie na krzesełku siedziała jakaś kobieta. Okazało się, że wylądowałam w szpitalu psychiatrycznym bo nie było ze mną kontaktu przez 3 dni. Kobieta obok to nie kto inny jak.. moja matka.
- Sabinko... - jasne oczy spoglądały na nią z troską. Dziewczyna uniosła tylko brwi zdezorientowana. Taka dawka czułości już dawno została zamknięta gdzieś w pudełku "niemożliwe" i upchnięta w najdalszy kąt świadomości.
- Kim jesteś? - kobieta wstrzymała oddech, wyraźnie zdziwiona tymi słowami.
- Jak to kim? Twoją mamą. Nie pamiętasz mnie? - strach, który rysował się w tych zapomnianych rysach był zdaniem dziewiętnastolatki bezpodstawny.
- Moją mamą? Chyba tylko pod względem prawnym. - prychnęła pod nosem na powrót zanurzając się w białej pościeli przesiąkniętej zapachem detergentów.
- Sabino. Ja wiem, że między nami było jak było.. - nie udało jej się dokończyć. Rudowłosa wstała gwałtownie i warknęła.
- Między nami było?! Żartujesz sobie?! Między nami nigdy nic nie było! Nic! Zawsze radziłam sobie sama bo TY o mnie zapomniałaś! Moja matka. Moja kochana mamusia miała mnie po prostu głęboko w dupie. Byłaś kiedyś ze mną u lekarza kiedy miałam gorączkę? Nie. Zabrałaś mnie kiedyś na spacer? Nie! Pochwaliłaś, ba! Przyjęłaś ode mnie jakikolwiek rysunek potem go nie wyrzucając? NIGDY! Byłam dla Ciebie nikim! Śmieciem, który najpierw się wytworzy, a potem po prostu wyrzuci! - nachyliła się patrząc prosto w oczy tej kobiecie, która śmiała nazywać się jej matką. - Tak jak ja dla Ciebie byłam nikim, teraz Ty nikim jesteś dla mnie, więc teraz bierz się stąd i wracaj do Szymusia bo jeszcze gówno go zje. W końcu to on jest całym Twoim całym, jebanym, kurwa, światem! - pulsujący ból w policzku przywrócił ją do porządku. Anna wpatrywała się w nią przerażonymi oczyma po czym po prostu wybiegła z płaczem. Sabina długo jeszcze stała z dłonią przy palącej twarzy. Po dłuższej chwili do sali wbiegli pielęgniarze i obezwładnili ją zastrzykiem, po którym wszystko wokół zawirowało, a ona zasnęła.
Och co za niewdzięczna dziewucha! Tak odrzucić własną matkę? Czy ona kompletnie postradała zmysły? Hah.. zabawne. Jestem pewna, że około połowa z Was ma takie myśli. Ale cóż! Tak jestem wyrodną córeczką, która przeżywa okres buntu.. Albo nie. Powiem Wam tak. Pierdolcie się ludzie!
Miesiąc, dwa. Czas nieubłaganie przetaczał się obok niej, a wraz z nim wszyscy ludzie. Tylko ona leżała ciągle w tym przeklętym pokoju, wiedząc, że czas biegnie obok niej, nie zabierając jej ze sobą. Od pewnej zbyt mile wyglądającej kobiety dostała papier i ołówki, więc miała gdzie przelac swoje jakże rozbiegane myśli. Wokół łóżka tworzyły się zaspy rysunków, opowiadań i innych niezidentyfikowanych wytworów. Na ścianie naszkicowała wspomnienie cmentarza i owego koszmaru, którym był mężczyzna bez twarzy. Pielęgniarze ze sceptycyzmem przyglądali się zdewastowaniu kolejnego kawałka tego pokoju ale nie mogli nic powiedzieć. Ci z góry uznali to jako pomoc w terapii, a oni wiedzieli wszystko. No i oczywiście posiadali pieniądze, które za posłuszeństwo i dobrze wykonaną pracę otrzymają ci pod nimi.
- Hmm.. Ciekawie, ciekawie. - żółte oczy uważnie śledziły każde pociągnięcie ołówkiem pozostawiające na białej kartce czarne ślady. Dziewczyna nawet nie drgnęła, przyzwyczajona do dziwnych sytuacji.
- Czego chcesz? - mruknęła nawet nie podnosząc wzroku na stojącego obok mężczyznę.
- Może by tak grzeczniej? - chrapliwy śmiech rozniósł się po jej głowie. Sabina syknęła poirytowana.
- Grzeczniej? Może by tak malutkie przepraszam? Nie obraziłabym się gdybyś z łaski swojej powiedział mi o tym czymś, przez które jestem gdzie jestem. - niedbałym ruchem wskazała rysunek na ścianie i powróciła do szkicowania. Mężczyzna nie zwracając uwagi na wypowiedziane przez nią zdanie, przysunął się bliżej ściany i studiując szkic wychrypiał.
- Jesteś utalentowana dziecino. Szkoda, żeby taki talent się zmarnował. Wielka szkoda..
- Co masz na myśli mówiąc zmarnował. - zielone oczy przyjrzały się teraz uważnie staruchowi. W sumie nie mógł być tak stary na jakiego wyglądał. Coś około 39 lat miał na pewno.
- Nie ważne, nie ważne. Co Ci powiedział? - postać przysunęła się do niej i usadowiła na końcu łóżka. Sabina wypuściła ze świstem powietrze z płuc i mruknęła.
- Zacznijmy inaczej. Kim do cholery jesteś? O co tu chodzi? Dlaczego ja? - zjawa przyjrzała się jej żółtymi oczyma i z szyderczym uśmiechem na wąskich wargach odpowiedziała.
- Słyszałaś o wisielcu? Zapewne nie. Otóż kiedy na ziemi Cię jeszcze nie było, a także żadnego z twych ludzkich przodków, kiedy ludzi zabijano za ich przestępstwa, a kobiety posądzano o magię i palono na stosach.. - wraz z każdym wypowiadanym przez niego słowem, żółte oczy traciły kolor i stawały się przeźroczyste. Sam mężczyzna stawał się mniej widoczny, a jego kontury zlały się z pomieszczeniem. - ... dopełniła się straszliwa zbrodnia. Otóż pewien mężczyzna, nauczyciel chórku dziecięcego został kiedyś sam na sam z jedną z malutkich uczennic. Była śliczna, ideał dziecka. Całą sobą przypominała malutkiego aniołka, którego niebiosa zesłały aby rozświetlał sobą ten jakże ponury świat. Jej śmiech zarażał każdą osobę, radosny, dziecięcy, taki słodki. Długie, blond pukle otaczały okrągłą twarz. Nad malutkim noskiem lśniły błękitne oczka. Ciężko się nie zakochać. Każdy się zakochiwał, jednak każdy pałał do tej istotki miłością ojcowską, matczyną, siostrzaną i tak dalej, i tak dalej. Każdy, z wyjątkiem nauczyciela. Maleńka dziewczynka rozpaliła w tej osobie takie żądze jakie towarzyszą dwójce kochanków podczas ich wspólnych nocy... - obrzydliwy kaszel wstrząsnął zjawą tym samym odrywając Sabinę od powstałego w jej umyśle obrazu. Po dłuższej chwili powrócił do opowiadania.
- Wszystko toczyło się normalnie. Ona przychodziła do niego na lekcję i była wprost ubóstwiana. Codziennie dostawała od niego różne pluszaki, czekoladki i inne pierdoły, które dzieciom się podobają. Z czasem nie wytrzymywał i musiał iść dać upust podnieceniu za kulisami, jednak zawsze był dobrym "wujkiem". Ale zawsze coś musi pójść nie tak prawda? Piękny letni dzień. Właśnie zakończyło się przedstawienie, w którym ta dziewczynka grała główną rolę. Jak tańczyła wraz z innymi rówieśniczkami podniecenie osiągnęło szczyt, a na nieszczęście nie było okazji, miejsca aby je rozładować. Przestępując z nogi na nogę czekał aż wszyscy opuszczą budynek. Już biegł ku zakrystii gdy nagle zawołał go ten piękny głosik. "Proszę pana, mam coś dla pana!" wołała Amelia wymachując.. - nie zorientował się kiedy wszystko zaczęło toczyć się w pierwszej osobie. Sabina zasłuchana nie zauważyła co działo się z jego ciałem. - ... starannie zrobionym bukiecikiem. Dreszcz przebiegł mi po kręgosłupie. Czułem jak krew gotuje się w żyłach, a oddech przyśpiesza. Pot zalał całą moją postac, a ja niczym w transie, podszedłem do niej i położyłem ręce na drobnych ramionach. Uch, jakże rozkoszne uczucie rozlało się po mojej postaci gdy przygarnąłem ją do siebie i wręcz z uwielbieniem zacząłem błądzić po plecach. Nawet nie spostrzegłem kiedy leżała pode mną, w poszarpanej sukience. Płakała, och, jakże głośno płakała, błagając abym przestał. Ale ja nie potrafiłem. Pożądanie, które we mnie rozpaliła domagało się spełnienia. - Upiór zamknął oczy i zaczął głośno dyszeć przypominając sobie tamte wydarzenia. - Nie pamiętam prawie niczego oprócz gorączki trawiącej moje ciało i przeraźliwego krzyku, który wstrząsnął murami kościoła. Jednak żądza nie została zaspokojona. Szeptałem, żeby krzyczała głośniej. Jednak ona skonała. Umarła w moich rękach. Sam nie wiem jak. Od tak, po prostu. Wszystko to stało się w kościele, a kiedy wszedł ksiądz aby zapalić świece. Musiałem go zabić. Widział mnie. Widział ją... - zdania stawały się coraz mniej składne. Wyrzucane na oddechu. -... uciekłem zostawiając dwa trupy w kościele. Długo jeszcze mordowałem małe dziewczynki, bo tylko one potrafiły ugasić moje pragnienia. Czasami zabawiałem się oczywiście kosztem kobiet aczkolwiek one były takie.. zimne. W końcu mnie złapali. Torturowali na wszelkie sposoby, aż skonałem w celi. Za zbrodnie w życiu dokonane błąkam się. Błąkam się po świecie. Przez pierwsze wieki było nie do zniesienia. Żądza, która została na mnie zesłana była nie do ugaszenia. Dostałem jednak zadanie, które możliwe, że pozwoli odpokutować me grzechy, jednak wszystko zależy od Ciebie, Sabino. - ostatnie słowo wyrwało ją z obrazów powstałych w jej umyśle. Powoli przyswajała wszystko co przed chwilą usłyszała i poczuła, że zbiera jej się na wymioty. Przezwyciężyła to nieprzyjemne uczucie i wypuszczając głośno powietrze z płuc przyjrzała się, na powrót wyraźnemu, mężczyźnie przed nią siedzącemu.
- Co ode mnie zależy? Co takiego mam zrobić, oprócz wyrwania ciebie ze szponów kary. - ściągnęła brwi i dorzuciła. - Jakże słusznej.
- Musisz przeciwstawić się złu, które w Tobie drzemie. Które siedzi tutaj. - przystawił palec do jej czoła i przesunął nim w dół, ku sercu.
- Żarty sobie robisz? - prychnęła i odtrąciła jego dłoń.
- Nie mam nawet takiego zamiaru, mówię całkowicie poważnie. Zło zostało w tobie uwięzione, poprzez krótki romans twojej matki z pewnym mężczyzną, który nie zdradził jej nawet swojego imienia. Nie zauważyłaś, że różnisz się od rodzicielki? Wszystkie cechy masz po ojcu. - ujął w palce rudy lok. - A twoja samotność i odizolowanie od świata to tylko i wyłącznie sposób na przygotowanie Cię do starcia ze samą sobą. Sukinsyn, który nawiedził cię w pierwszym śnie to nie kto inny jak ten, który zło zasiał w nasieniu ojca twojego. Ojca tylko i wyłącznie pod względem zapłodnienia. Twoim prawdziwym jest nie kto inny jak ten, którego sama przedstawiłaś na rysunku. - zamaszystym gestem pokazał jej ten sam rysunek, który ona wykonała z jedną tylko różnicą. Upiór miał twarz.

~*~*~


Uwięziona we własnej wyobraźni.

[Obrazek: 5141_6e94.gif]
Odpowiedz
#2
Przeczytałam opowiadanie i sądzę, że jest i w nim, i w autorze olbrzymi potencjał.

Wrócę tu.

PS. Jeżeli chodzi o ocenzurowany fragment służę wyjaśnieniami i paragrafem

Zrobiłam to bez uzgadniania z kimkolwiek i całkowicie z przekonaniem.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#3
(14-01-2012, 22:35)Natasza napisał(a): Przeczytałam opowiadanie i sądzę, że jest i w nim, i w autorze olbrzymi potencjał.

Wrócę tu.

PS. Jeżeli chodzi o ocenzurowany fragment służę wyjaśnieniami i paragrafem

Zrobiłam to bez uzgadniania z kimkolwiek i całkowicie z przekonaniem.
Cieszę się, że tak sądzisz!

Ach.. Nie wiedziałam, że te treści są aż tak.. brutalne. Przyznam, pisałam to w nocy, gdy bezsenność wzięła sobie mnie jako zakładnika :/
Cenzura chyba.. niczego nie zmienia. Nie jestem pewna ale cóż :3


Uwięziona we własnej wyobraźni.

[Obrazek: 5141_6e94.gif]
Odpowiedz
#4
Wyjaśniam:
Przeczytałam Twoje opowiadanie z zainteresowaniem, odnajdując w nim to, co lubię w literaturze - myśl, sens, pytania o relacje człowiek - rzeczywistość, które są wartością literatury, niezależnie od tego, jaki rodzaj, gatunek czy temat wybiera.

Scena, którą cenzurowałam - w moim przekonaniu, wedle moich wykładni etycznych - stanowiła nieumotywowany wypełniony perwersją wyobraźni opis gwałtu na dziecku. Treści te - niezależnie od ich źródła - realnego czy prawdopodobnego (fikcyjnego) - są etycznie bulwersujące. Z punktu widzenia artystycznego - i moim zdaniem - dwuznaczność, symboliczność przez przemilczenie, pozostawienie gniewu wyobraźni czytelnikowi jest zabiegiem psychologicznie ciekawszym. W monologu bohatera odnajdywałam głęboko i dramatycznie brzmiące pytanie o inferno ludzkiej duszy, o istotę zła. Dosłowność wpisała w to pytanie potworną odpowiedź - cóż, moi mili, nic co ludzkie, nie jest mi obce, nawet rozerwanie dziecka w gwałcie, może być przedmiotem fascynacji. Bohater tak "pięknie" wzruszył się, że ciałko dziecka było zbyt maleńkie na dorosłego mężczyznę. Szukałam choćby małego sensu dla dosłowności tego opisu, szukałam motywacji.

Oczywiście możesz zażądać przywrócenia fragmentu.
W moim przekonaniu treści tam zawarte są także prawnie niedozwolone, choć każda dyskusja wskaże w paragrafie, który zastosowałam jego odniesienie tylko do sytuacji konkretnych i prawdziwych. Nie odnosi do scen wyobrażonych, fikcyjnych. Idąc tym tropem można w technikach informatycznych skonstruować potworności, wrzucić je w Internet i nie obawiać się odpowiedzialności karnej - np. stworzyć wirtualne dziecko i wirtualnego zboczeńca, poddać je seksualnej perwersji i twierdzić, że z punktu widzenia prawa nikomu nic się nie stało. Można.
Dlatego jako autor masz chyba prawo zażądać powrotu fragmentu - to Twoja wyobraźnia jedynie ponosi odpowiedzialność, a wyobraźni, cóż, nie zamyka się do więzienia.

ZAZNACZAM, ŻE WYCIĘCIE FRAGMENTU TO WYŁĄCZNIE MOJA INICJATYWA, NIE UZGADNIAŁAM JEJ Z ADMINISTRACJĄ I ZESPOŁEM
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#5
To się nazywa talent. Pięknie, magicznie... Czekam na ciąg dalszy. Smile
Literówek, ani błędów, o których mówisz, nie zauważyłam, ale to raczej normalne. Są zdania lepsze i gorsze. Z przewagą lepszych. Smile
Natasza, jak mogłaś?! Zresztą, skoro to opisałaś, chociażby po swojemu, to po co wycięłaś, hmm? Każdy zinterpretowałby sam, zamieściłoby się kolejne ostrzeżenie o brutalnych treściach i git...
Nieważne, ja i tak nie mam głosu... Sad
Odpowiedz
#6
(15-01-2012, 11:46)Natasza napisał(a): Wyjaśniam:
Przeczytałam Twoje opowiadanie z zainteresowaniem, odnajdując w nim to, co lubię w literaturze - myśl, sens, pytania o relacje człowiek - rzeczywistość, które są wartością literatury, niezależnie od tego, jaki rodzaj, gatunek czy temat wybiera.

Scena, którą cenzurowałam - w moim przekonaniu, wedle moich wykładni etycznych - stanowiła nieumotywowany wypełniony perwersją wyobraźni opis gwałtu na dziecku. Treści te - niezależnie od ich źródła - realnego czy prawdopodobnego (fikcyjnego) - są etycznie bulwersujące. Z punktu widzenia artystycznego - i moim zdaniem - dwuznaczność, symboliczność przez przemilczenie, pozostawienie gniewu wyobraźni czytelnikowi jest zabiegiem psychologicznie ciekawszym. W monologu bohatera odnajdywałam głęboko i dramatycznie brzmiące pytanie o inferno ludzkiej duszy, o istotę zła. Dosłowność wpisała w to pytanie potworną odpowiedź - cóż, moi mili, nic co ludzkie, nie jest mi obce, nawet rozerwanie dziecka w gwałcie, może być przedmiotem fascynacji. Bohater tak "pięknie" wzruszył się, że ciałko dziecka było zbyt maleńkie na dorosłego mężczyznę. Szukałam choćby małego sensu dla dosłowności tego opisu, szukałam motywacji.

Oczywiście możesz zażądać przywrócenia fragmentu.
W moim przekonaniu treści tam zawarte są także prawnie niedozwolone, choć każda dyskusja wskaże w paragrafie, który zastosowałam jego odniesienie tylko do sytuacji konkretnych i prawdziwych. Nie odnosi do scen wyobrażonych, fikcyjnych. Idąc tym tropem można w technikach informatycznych skonstruować potworności, wrzucić je w Internet i nie obawiać się odpowiedzialności karnej - np. stworzyć wirtualne dziecko i wirtualnego zboczeńca, poddać je seksualnej perwersji i twierdzić, że z punktu widzenia prawa nikomu nic się nie stało. Można.
Dlatego jako autor masz chyba prawo zażądać powrotu fragmentu - to Twoja wyobraźnia jedynie ponosi odpowiedzialność, a wyobraźni, cóż, nie zamyka się do więzienia.

ZAZNACZAM, ŻE WYCIĘCIE FRAGMENTU TO WYŁĄCZNIE MOJA INICJATYWA, NIE UZGADNIAŁAM JEJ Z ADMINISTRACJĄ I ZESPOŁEM

Ach...
Ech.. Wow. Nie patrzyłam na to pod tym kątem. Aczkolwiek.. poprosiłabym o to abyś jednak zniosła cenzurę. Jeśli pojawi się więcej.. tego typu, nazwijmy to upomnieniem, usunę ten fragment.

Cieszę się jednak, że opowiadanie przypadło Ci do gustu! :3
To bardzo podnosi na duchu.
(15-01-2012, 14:49)Changed napisał(a): To się nazywa talent. Pięknie, magicznie... Czekam na ciąg dalszy. Smile
Literówek, ani błędów, o których mówisz, nie zauważyłam, ale to raczej normalne. Są zdania lepsze i gorsze. Z przewagą lepszych. Smile
Natasza, jak mogłaś?! Zresztą, skoro to opisałaś, chociażby po swojemu, to po co wycięłaś, hmm? Każdy zinterpretowałby sam, zamieściłoby się kolejne ostrzeżenie o brutalnych treściach i git...
Nieważne, ja i tak nie mam głosu... Sad

Och dziękuję Ci!
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak to podbudowuje piszącego! :3

Uwięziona we własnej wyobraźni.

[Obrazek: 5141_6e94.gif]
Odpowiedz
#7
Cytat:Aczkolwiek.. poprosiłabym o to abyś jednak zniosła cenzurę. Jeśli pojawi się więcej.. tego typu, nazwijmy to upomnieniem, usunę ten fragment.

Wstawiłam.

Edit:
Autorka napisała ciekawy i pełen ekspresji tekst. Ma niewątpliwie potencjał pisarski.
Nie miała pojęcia (!!!), że ten tekst należy opatrzyć zastrzeżeniem, ba, nie miała pojęcia, że stworzyła scenę brutalną i cyniczną (proszę zwrócić uwagę, że opisowi gwałtu na dziewczynce towarzyszy narracyjny opis narastającego u opowiadającego podniecenia seksualnego, a nawet skupienie uwagi czytelniczej na masturbacji w trakcie wspomnienia. Gratuluję udanej sceny szczytowania bohatera w towarzystwie krzyku i śmierci gwałconego dziecka).
Proszę więc potraktować moje działania jako kampanię, której celem jest świadomość odpowiedzialności etycznej pisarza. Nawet więźniowie-zwyrodnialcy dostrzegają w pedofilii granicę zwyrodnienia, a nie takie rzeczy widzieli (z pewnością).
Naiwność? Niewiedza? Nie wiem. Forum nie ponosi odpowiedzialności za treści zawarte w utworze.

I to by było na tyle z mojej strony.

________________

W pełnej wersji nie mogę - nie naruszając własnego poczucia przyzwoitości - przyznać opowiadaniu oceny pozytywnej (zwłaszcza, że językowo jest tam wiele, wiele do zrobienia). Stawiam 1/10 - i jest to krytyczna negacja treści zawartych w tym spornym fragmencie, formuła cenzury etycznej.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#8
(15-01-2012, 16:27)Natasza napisał(a):
Cytat:Aczkolwiek.. poprosiłabym o to abyś jednak zniosła cenzurę. Jeśli pojawi się więcej.. tego typu, nazwijmy to upomnieniem, usunę ten fragment.

Wstawiłam.
I to by było na tyle z mojej strony.

Dziękuję.
Za ocenę i opinię na temat tych scen. :3

Uwięziona we własnej wyobraźni.

[Obrazek: 5141_6e94.gif]
Odpowiedz
#9
Dziwne odczucie, a oczywiście talent jest. Czy jednak pewne sekwencje, kadry, nie powinny zniknąć. To jest forum, otwarta księga dla wszystkich, nawet dzieci.
Wulgaryzmy i ta scena, opis, jest, tak sądzę, nie zgodny z regulaminem jak i zwykłą ludzką moralnością. Nie mówię o prawie ustawowym, gdzie pisze, że nie wolno pod groźba kary przedstawiać wątków takich jak w opisie. Toż to pornografia dziecięca.
Moim skromnym zdaniem powinien zniknąć z tego, co by nie powiedzieć dobrego opowiadania.
Nawet nie trzeba przepraszać autora, należy usunąć.

Cheshire Wolf, przepraszam, ale tak trzeba.
Co do opowiadania, jest dobre. Pisz dalej, omijaj sprzeczności z prawem.
pozdrawiam.

Nawet określenie -Tekst zawiera treści brutalne 18+ nic tu nie da,
[Obrazek: 51882617.jpg]


http://www.youtube.com/watch?v=F09QrI6L44I
Ilustracje do tomików, opowieści, okładki. [/b] [b]Grafika. Ilustracje do bajek.
Odpowiedz
#10
Nie wiem, czy doczytaliście do końca, czy pełni oburzenia poprzestaliście na opisie gwałtu, ale dalej jest wyraźnie napisane, iż postać ta poniosła karę za swe czyny i będzie cierpieć przez wieczność. Więc nie jest to niczym nieumotywowany opis gwałtu. Pokazuję zbrodnię i karę. A wyżej wymieniona scena w moim odniesieniu jest istotna dla całości tekstu, gdyż ukazuje wynaturzenie i spaczenie umysłu tego bohatera, które silniejsze od niego doprowadzają go do zezwierzęcenia.

Co do kwestii prawnych, autor wyraźnie potępia zachowanie swojej postaci w późniejszych zdaniach, więc nie jest to w mojej opinii propagowanie treści pedofilskich.

Co do niesłychanej brutalności owej sceny też bym dyskutował... Jak dla mnie, brutalna była, nie przeczę, ale nie aż tak by robić z tego wielkie halo.
Nie robię wyjątków. Czarny, niebieski, pomarańczowy, czy nawet zielony jak zajdzie potrzeba.
Odpowiedz
#11
Bzdura!
Nie jest istotna - jest perwersyjna i nastawiona na ukazanie pobudzenia seksualnego u pedofila na wspomnienie własnej ohydy
Proszę mi wyjaśnić - jaka wyobraźnia każe tak dosłownie to opisać? Bo mam wątpliwości czy zdrowa!
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt. [L. Wittgenstein w połowie rozumiany]

Informuję, że w punktacji stosowanej do oceny zamieszczanych utworów przyjęłam zasadę logarytmiczną - analogiczną do skali Richtera. Powstała więc skala "pozytywnych wstrząsów czytelniczych".
Odpowiedz
#12
No ale to jest oczywiste! Nikt nie każe pedofilom tego robić, robią to, bo jest to dla nich podnieta. I ten fragment właśnie ukazuje przyczynę, dlaczego się tak dzieje.

Cheshire Wolf, powiedz, czym się kierowałaś tworząc tę scenę, po co ten opis. Udowodnij, że nie jesteś chora psychicznie, bo niektórzy chyba mają co do tego wątpliwości...
Nie robię wyjątków. Czarny, niebieski, pomarańczowy, czy nawet zielony jak zajdzie potrzeba.
Odpowiedz
#13
Przeczytałem, zastanowiłem się i już wiem. Po pierwsze: po dopracowaniu może być to bardzo dobre opowiadanie. Po drugie: widzę zasadność w tak drastycznym przedstawieniu sceny gwałtu. Wg mnie miała być eskalacją, ukazującą najczarniejszą naturę, by tym wytłumaczyć karę, jaką ponosi postać. Osobiście przedłużyłbym nieco moment, w którym nadchodzi, ale to kosmetyka. Co do zarzutów o problemy z psychiką, to ja tu nie widzę nic, co wskazywałoby na takowe. Wyobraźnia? Zdecydowanie. Szkoda, że tekst jest niedokończony i urywa się w ciekawym momencie. Z oceną całości wstrzymam się do ukończenia.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom! Just call me F.
Odpowiedz
#14
Och.. Nie sądziłam, że ten tekst wywoła tyle.. nazwijmy to sprzeczności. ( Z góry przepraszam.. zmęczenie po zawodach bierze górę i ciężko mi słowa odnaleźć, a interpunkcja może upaść.)
Wyjaśnię teraz skąd pomysł.. na taką, a nie inną zbrodnię.
Czytałam wiele książek, opowiadań i tym podobnych tworów (nie będę przytaczać tytułów, ponieważ najzwyczajniej nie pamiętam, wybaczcie.) i w kilku/kilkunastu doszukałam się różnych określeń grzechu najcięższego.. W każdym bądź razie tak to odebrałam. Mówiono tam o: zranieniu istoty niewinnej (tutaj dziecka), popełnieniu morderstwa w kościele, zabiciu duchownego, wyrządzeniu gwałtu na osobach nieświadomych tego i tym podobne. Szukając zbrodni najcięższej, która przykułaby (w opowiadaniu Upiora) człowieka w kajdany kary na wieki, jeśli nie do końca świata, połączyłam wymienione powyżej uczynki najgorsze i wyszło mi to co mam w opowiadaniu. Skąd... opis tego wszystkiego. Od razu mówię, jestem osobą o zdrowych zmysłach, moja psychika jest jak najbardziej prawidłowa, pomijając wybujałą wyobraźnię i nigdy nie miałam styczności z gwałtem w rzeczywistości, w świecie realnym. Opis wziął się stąd, że starałam się.. jakoś opisać odczucia pedofila. Są to ludzie, którzy z psychiką mają problemy i nie potrafią sobie z tym poradzić. Mężczyzna, który poniósł karę owszem.. oddawał się ekstazie dopiero gdy był sam.. jednak czasami człowieka ponosi. Podkreśliłam również to, że raz popełniona zbrodnia nie powstrzymywała go do popełniania ich dalej.
Żeby nie było! Nie próbuję usprawiedliwić pedofilów, jednakże w tym opowiadaniu po prostu użyłam tego wątku, a nie innego. Nie wiem dlaczego. Po prostu.
Wybaczcie.. Ciężko mi się już pisze. Miałam wyjaśnienia zamieścić dopiero jutro, jednakże nie dawało mi to spokoju. Nie chciałam źle.


Na koniec chciałabym powiedzieć, że jutro wyślę do Administratora tekst zedytowany, który on tutaj zamieści.
Przepraszam. Przyznam się, że ten błąd popełniłam z niewiedzy..
Przyznam, iż jestem młodą osobą, która.. no nie miała pojęcia.
Wybaczcie.

Wybaczcie także taki ogólnikowy zarys całego mojego.. postępowania względem tego opowiadania i te nieskładną ogólnie wypowiedź. Nie chciałam zostawiać tego wszystkiego tak bez wytłumaczenia, aczkolwiek zmęczenie, jak już wspominałam, nie pozwala mi się dokładniej skupić na słowach, które piszę i kontekście zdania.


Jeszcze raz przepraszam...

Uwięziona we własnej wyobraźni.

[Obrazek: 5141_6e94.gif]
Odpowiedz
#15
Met, przepraszam, nie potrafię zrozumieć Twojego myślenia.
Piszesz/ Pokazuję zbrodnię i karę.
Nie o karę chodzi, to jest opis bardzo dokładny nie tylko gwałtu, ale perwersja, i jeżeli robisz o z swoją żoną w łóżku to dobrze, gorzej gdy opisujesz na stronach forum. To chore, i bardzo niebezpieczne, podnieca i wzbudza pedofilów do działania.
I pytanie, / piszesz / Więc nie jest to niczym nieumotywowany opis gwałtu.
Bardzo przepraszam, ale mam dosyć.
Proszę zakończyć tą dyskusję i usunąć te opisy które szkodzą nie tylko temu opowiadaniu.

Czajor Rudolf
[Obrazek: 51882617.jpg]


http://www.youtube.com/watch?v=F09QrI6L44I
Ilustracje do tomików, opowieści, okładki. [/b] [b]Grafika. Ilustracje do bajek.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości