Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Buty
#1
Witam wszystkich serdecznie. Wrzucam Wam tekst, który nosi nazwę "Buty", mam nadzieję, że się spodoba. Zapraszam do komentowania, miłej lektury Smile

_____________________________________________


26 lipca, godzina 21:58.
Antonio Verivia siedział w swoim gabinecie: nogi, odziane w wymięte spodnie od garnituru i wypolerowane na błysk lakierki, trzymał na mahoniowym biurku, nieopodal słabo jarzącej się lampki, która była jedynym źródłem światła w pomieszczeniu; głowę opierał na poduszce wsuniętej między potylicę a zagłówek jego "najwygodniejszego na świecie fotela" (ach, te reklamy potrafią wcisnąć człowiekowi każdy chłam - powiadał), zaś dłonią co chwila podsuwał sobie do ust dymiącego się papierosa, którego filtr ze smakiem cmoktał za każdym pociągnięciem.
Był to mężczyzna dosyć szerokiej postury - jeśli wiecie, co mam na myśli - który za wszelką cenę, zawsze, bez wyjątków, musiał postawić na swoim; nie było znaczenia, czy stawką było świeższe pieczywo ze sklepiku na rogu, czy duża suma w sztabkach złota zwiezionych prosto z nielegalnej kopalni w Afryce. Jednym słowem Antonio był człowiekiem bezwzględnym i nienawidzącym odmowy, a do tego nieczułym na ludzkie cierpienie i krzywdy. Rzecz jasna, można by winę za jego paskudny charakter zrzucić na barki pochodzenia - był Meksykaninem z krwi i kości - ale przecież nikt nigdy by się na to nie odważył. A już na pewno nie w obecności Antonia.
W Stanach Zjednoczonych Verivii powodziło się nadzwyczaj dobrze, a biorąc pod uwagę, że przebywał tam całkowicie legalnie (z czym ludzie z "biedniejszego kraju" zazwyczaj mają nie lada problem), jego życie toczyło się jak po miodzie. Mieszkał w niewielkim mieście w stanie Pennsylvania i był właścicielem niewielkiej, lokalnej firmy obuwniczej, którą ochrzcił "ButTour" (głupkowata nazwa, nie sądzicie?). Buty z jego działalności rozchodziły się na całe hrabstwo, a on czerpał z tego wystarczająco dużo pieniędzy, aby wybudować sobie sporą willę na krańcach miasta. Ludzie czasem zastanawiali się, po co mu taka wielka posiadłość, basen, dwa garaże i jeden Bóg wie co jeszcze, skoro jest całkiem sam? Tak, Antonio Verivia nie miał rodziny, a wnioskując po tym, co zwykł odpowiadać, słysząc pytanie: "Ułożysz sobie kiedyś życie, czy będziesz korzystał z burdeli do usranej śmierci?", nie zanosiło się, aby kiedykolwiek ją założył.
Nagle, dokładnie w momencie, gdy iskierka na końcu papierosa Antonia zetknęła się z filtrem, rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejść! - zarządził Verivia, wyrzucając peta do kosza na śmieci.
Drzwi zaskrzypiały i z ciemności wynurzył się wysoki, wyjątkowo chudy mężczyzna o aparycji typowego szczura (wiecie, długo nos, wąska broda, szeroko rozstawione, małe oczka - kto z nas nie zna choćby jednej tak pokrzywdzonej przez los osoby?). Miał na sobie jednobarwny, niebieski t-shirt i krótkie spodnie odsłaniające jego blade nogi nieco bardziej, niż inni ludzie by sobie tego życzyli.
- Skończyłem na dzisiaj, panie Verivia. Chciał mnie pan widzieć? - zaczął "szczurek".
- Tak, siadaj - odparł Antonio, wskazując krzesło po drugiej stronie biurka. W dłoni, w której wcześniej trzymał papierosa, teraz ściskał bawełnianą chusteczkę, którą co jakiś czas zbierał masywne krople potu z czoła - w gabinecie było duszno i gorąco, wszystko przez zamknięte na cztery spusty okna.
- O co chodzi? - spytał mężczyzna. Jako pracownik firmy obuwniczej Verivii dostawał psią pensję za dwanaście godzin nawklekania skuwek na zakończenia sznurówek. Wyobrażacie sobie robić coś TAKIEGO przez DWANAŚCIE godzin, i to za TAKIE pieniądze?!
Antonio wstał, zbliżył się do drzwi i przekręcił w nich klucz; zamek pyknął cichutko, dając do zrozumienia, że będzie bronił gabinetu wszystkimi swoimi siłami.
- Morgan Tyler, dział szesnasty, czy tak? - pewnym siebie tonem Verivia zwrócił się do mężczyzny.
- Zgadza się - odparł tamten. - Panie Verivia, proszę wybaczyć, ale jestem trochę zmęczony, a w domu moja żona czeka na mnie z obiadem. Czy mo...
- Pańska żona gówno mnie interesuje - przerwał Antonio. - Zresztą, pańskie zmęczenie też. - Verivia sięgnął do kieszeni marynarki, z której wydobył połyskujący w bladym świetle lampki scyzoryk. - W ogóle, gówno mnie interesuje całe pańskie zasrane życie.
Tyler odwrócił się i zdał sobie sprawę, że dzieje się coś, co dziać się nie powinno.
Czy on oszalał - pytał siebie w myślach. Po co mu ten nóż?
- Ja chyba już pójdę - oznajmił Morgan i wstał, po czym skierował się do wyjścia.
- Przykro mi, ale nie mogę ci na to pozwolić. - Antonio zamachnął się i rzucił w Tylera nożem, który trafił go w ramię, nieco ponad obojczykiem; na niebieskiej koszulce mężczyzny od razu pojawiła się czerwona plama z krwi, która z każdą sekundą coraz bardziej się powiększała.
- Co ty... ja... mnie to... - bełkotał Morgan, wyraźnie nie nadążając za toczącymi się wydarzeniami. Wyszarpnął nóż z ciała i rzucił go na podłogę, drugą dłoń przyciskając do rany. Zasinął powieki i osunął się na kolana.
- Musisz mi wybaczyć, ale twoja praca... Zresztą, nie będę ci się tłumaczył. - Verivia zrobił dwa kroki do przodu i, wkładając w to siłę światowego futbolisty, kopnął Morgana prosto w szczękę. Ten zaś jęknął błagalnie i całym ciałem runął na podłogę; szkarłatna, kleista ciecz, która teraz już wypływała z kilku miejsc w ciele Tylera, powoli rozrastała się na podłodze, tworząc kałużę.
Morgan stracił przytomność.
Antonio stopą przesunął jego ciało; na powierzchnię jego nieskazitelnie czystego buta, ze zranionego ramienia "szczurka" trysnęło parę kropel krwi. Nie myśląc długo, Verivia starł je swą szmatką do potu, którą zaraz potem wsadził do kieszeni spodni.
Schylił się, chwycił za brzeg owalnego, wyszywanego na zamówienie dywanika ozdobnego i pchnął go przed siebie, odsłaniając tym samym sprytnie ukrytą klapę w podłodze. Złapał za żelazny uchwyt i podniósł ją; zawiasy skrzypnęły głośno. Nie wiedzieć czemu, na sam sam ten dźwięk na ustach Verivii pojawił się szyderczy, ale i triumfalny uśmiech.
- To już ostatni - mruknął do siebie i ponownie używając nogi, wepchnął ciało - jeszcze żywego! - Morgana do czeluści pod podłogą. Nie było słychać żadnego uderzenia, niczego, co by świadczyło o dotarciu ciała na "dno". Może podłoga pod włazem była wyłożona materacami, albo czymś w tym rodzaju? Odpowiedź na to pytanie znał jedynie Antonio Verivia. Antonio Verivia, który kilka sekund później sam zniknął w ciemności otulającej pomieszczenie pod podłogą.

***

Tydzień później. Pierwsza strona lokalnej gazetki reklamowej.
Dziś do wybranych sklepów obuwniczych na terenie całego hrabstwa trafią niepowtarzalne buty firmy "ButTour". Szukajcie i kupujcie, to jedyna taka okazja! Jest to limitowana, jedyna w swoim rodzaju seria! Tylko 16 par! Śpieszcie się, taka gratka już nigdy może wam się nie trafić!

***

Tydzień później. Ostatnia strona lokalnej gazety codziennej.
Osoby uznane za zaginione (w razie rozpoznania kogoś na zdjęciu lub posiadania jakichkolwiek informacji na temat zaginionego, prosimy o kontakt z policją):
- Sheryl Jenkins, lat 26
- Hilary Pecket, lat 22
- Milicenta Buckstrow, lat 29
- John Gerry, lat 33
- Amanda Serrow, lat 24
- Meagan O'Brian, lat 27
- Irmina Kowalski, lat 29
- Julia Centoga, lat 22
- Roberto Arana, lat 29
- Jeffrey Tomandow, lat 35
- Jacob Sullivan, lat 21
- Oliver Cantasty, lat 19
- Susan Montgomerry, lat 22
- Ronald Cusac, lat 26
- Harry Ontario, lat 18
- Morgan Tyler, lat 32
Bujaj w obłokach, bo tylko w ten sposób możesz wznieść się na wyżyny swoich możliwości.
...warto pamiętać.



Odpowiedz
#2
niezła historia (chyba o to tutaj chodzi?), ale co ci złego zrobili ci biedni Meksykanie? Nie... wolę nie wiedzieć, jakby co. Czyta się OK.



Pozdrawiam.
G.A.S - Groteska, Absurd, Surrealizm.
Odpowiedz
#3
Dziękuję za odpowiedź Smile
Pozdrawiam serdecznie.
Bujaj w obłokach, bo tylko w ten sposób możesz wznieść się na wyżyny swoich możliwości.
...warto pamiętać.



Odpowiedz
#4
Bardzo fajnie napisana miniaturka jak dla mnie. Interesująca historia,fajnie nakreśleni bohaterowie. Żadnych błędów stylistycznych,ortograficznych i merytorycznych nie uchwyciłem. Właściwie jedyne co do czego mam obiekcje to te komentarze w nawiasach,mogłeś je sobie darować.

Ogólnie,to jest dobrze : )

4,5/5

Pozdrawiam
X
Jeśli masz jakieś pytanie,problem,zachciankę,marzenie lub potrzebujesz pomocy to wal śmiało. Postaram się odpowiedzieć/pomóc/spełnić o co prosisz. W końcu od tego też jestem.

X
Odpowiedz
#5
Dziękuję bardzo za odpowiedź Smile
Co do komentarzy w nawiasach, to nie mogłem się powstrzymać, gdy "to" pisałem Big Grin Ale na przyszłość będę pamiętał, że nie jest to zbyt pożądane.
Jeszcze raz bardzo dziękuję.
Pozdrawiam serdecznie.
Bujaj w obłokach, bo tylko w ten sposób możesz wznieść się na wyżyny swoich możliwości.
...warto pamiętać.



Odpowiedz
#6
Dobrze napisane, nie widzę żadnych błędów. Historia interesująca, płynnie i szybko się czyta. Trochę mi przeszkadza ta wyliczanka na końcu, ale to tylko moje zdanie.

Podoba mi się Smile

Pozdrawiam.
Odpowiedz
#7
Wyliczanka głównie po to, aby powiązać ją z liczbą wypuszczonych "unikalnych par butów" Wink
Dzięki za odpowiedź i również serdecznie pozdrawiam Smile
Bujaj w obłokach, bo tylko w ten sposób możesz wznieść się na wyżyny swoich możliwości.
...warto pamiętać.



Odpowiedz
#8
Genialna miniaturka. Wciągła mnie, i z żalem stwierdziłem, że już się kończy. Bardzo ciekawa historia. Nie brałem pod uwagi interpunkcji i ortografii, ale powyżsi forumowicze zrobili to za mnie Smile
Oczywiście ocena nie może być inna niż 5/5 Big Grin

Pozdrawiam
Odpowiedz
#9
(29-07-2011, 21:26)writerPiotr napisał(a): sporą willę na krańcach miasta.

Duża ta willa, skoro na kilku krańcach.

(29-07-2011, 21:26)writerPiotr napisał(a): nawklekania skuwek

Chyba skuwek Tongue

(29-07-2011, 21:26)writerPiotr napisał(a): Zasinął powieki i osunął się na kolana.

A może "zacisnął" ? xD






Przy gazetce już się człek domyśla, że buty z ludzi Tongue
Niemniej, niezłe. Szybko się czytało, błędów nie ma. Gut.
Odpowiedz
#10
(11-08-2011, 12:12)Duśka napisał(a):
(29-07-2011, 21:26)writerPiotr napisał(a): sporą willę na krańcach miasta.

Duża ta willa, skoro na kilku krańcach.

Racja Wink. Już poprawiam na "przedmieścia".

(29-07-2011, 21:26)writerPiotr napisał(a): nawklekania skuwek

Chyba skuwek Tongue

No przecież jest. Big Grin
(29-07-2011, 21:26)writerPiotr napisał(a): Zasinął powieki i osunął się na kolana.

A może "zacisnął" ? xD

Racja, wkradła się literówka.






Przy gazetce już się człek domyśla, że buty z ludzi Tongue
Niemniej, niezłe. Szybko się czytało, błędów nie ma. Gut.

Dziękuję bardzo za opinię Wink.

Pozdrawiam serdecznie.

Bujaj w obłokach, bo tylko w ten sposób możesz wznieść się na wyżyny swoich możliwości.
...warto pamiętać.



Odpowiedz
#11
Kuwa, miało być "Chyba nawlekania" xD
Odpowiedz
#12
OK, co do tego słówka, to literówkę już poprawiłem Big Grin Rzecz jasna w tekście na twardym dysku - tutaj edytować niestety nie mogę...
Bujaj w obłokach, bo tylko w ten sposób możesz wznieść się na wyżyny swoich możliwości.
...warto pamiętać.



Odpowiedz
#13
Bardzo ciekawa historia, a motyw z butami, jak dla mnie świetny.
Podpisuję się pod tym, co powiedział Xorrez. Te wstawki w nawiasach są co najmniej niepożądane. Wybijały mnie trochę z tekstu.
No i to "tydzień później" rozpoczynające dwa ostatnie akapity, jakoś do mnie nie przemówiło. Ja bym jedno zamienił na coś innego, ale to tylko sugestia Wink
-Czuję się mniej więcej tak, jak ktoś, kto bujał w obłokach i nagle spadł.
-Co komu do tego, skoro i tak mniejsza o to?


Kłapouchy

Moje teksty:

Jestem...<klik>
Nadzieja<klik>
Zapał<klik>




Odpowiedz
#14
Dziękuję za opinię Wink
Pozdrawiam.
Bujaj w obłokach, bo tylko w ten sposób możesz wznieść się na wyżyny swoich możliwości.
...warto pamiętać.



Odpowiedz
#15
Cytat:Antonio Verivia siedział w swoim gabinecie: nogi, odziane w wymięte spodnie od garnituru i wypolerowane na błysk lakierki, trzymał na mahoniowym biurku, nieopodal słabo jarzącej się lampki, która była jedynym źródłem światła w pomieszczeniu; głowę opierał na poduszce wsuniętej między potylicę a zagłówek jego "najwygodniejszego na świecie fotela" (ach, te reklamy potrafią wcisnąć człowiekowi każdy chłam - powiadał), zaś dłonią co chwila podsuwał sobie do ust dymiącego się papierosa, którego filtr ze smakiem cmoktał za każdym pociągnięciem.
Cały jeden akapit to jedno, strasznie długie, męczące zdanie. Podzieliłbym na kilka mniejszych.

Cytat:Był to mężczyzna dosyć szerokiej postury - jeśli wiecie, co mam na myśli - który za wszelką cenę, zawsze, bez wyjątków, musiał postawić na swoim; nie było znaczenia, czy stawką było świeższe pieczywo ze sklepiku na rogu, czy duża suma w sztabkach złota zwiezionych prosto z nielegalnej kopalni w Afryce. Jednym słowem Antonio był człowiekiem bezwzględnym i nienawidzącym odmowy, a do tego nieczułym na ludzkie cierpienie i krzywdy. Rzecz jasna, można by winę za jego paskudny charakter zrzucić na barki pochodzenia - był Meksykaninem z krwi i kości - ale przecież nikt nigdy by się na to nie odważył.
A tutaj są raptem trzy zdania, w dodatku z powtórzeniami. Przeredagowałbym.

Cytat:Jako pracownik firmy obuwniczej Verivii dostawał psią pensję za dwanaście godzin nawklekania skuwek na zakończenia sznurówek.
A wiedziałeś, że ta skuwka nazywa się "aglet"? Big Grin

Cytat:Antonio wstał, zbliżył się do drzwi i przekręcił w nich klucz; zamek pyknął cichutko, dając do zrozumienia, że będzie bronił gabinetu wszystkimi swoimi siłami.
Staraj się unikać takich zabiegów, bo brzmią strasznie nienaturalnie. O wiele lepiej brzmi w takiej wersji: ...będzie bronił gabinetu swoimi wszystkimi siłami. Czyż nie?

Cytat:Czy on oszalał - pytał siebie w myślach. Po co mu ten nóż?
Tu zaś zabrakło znaku zapytania po pierwszej myśli.

Cytat:Nie wiedzieć czemu, na sam sam ten dźwięk na ustach Verivii pojawił się szyderczy, ale i triumfalny uśmiech.
Sam Sam Wink

Podsumowując

Dla mnie było przewidywalne. Końcówka niczym mnie nie zaskoczyła. Tekścik pod względem warsztatowym jest bardzo dobry, zaś pod względem fabularnym - jak dla mnie - kiepsko. Wymyśliłeś sobie psychopatę, który robi z ludzi buty i zbija fortunę. Oklepany schemat, a akurat w tym przypadku z butami. Po prostu wymyśliłeś sobie kiczowatą fabułę, ale uratowało Cię to, że została bardzo dobrze napisana.

Ogółem:

warsztat: bardzo dobry.
fabuła: mniej dobra.

Pozdrawiam.
InF
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości