Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Burger Everetta
#1
Burger Everetta

“I never said half the crap people said I did.”
Albert Einstein

Podrzędny bar w amerykańskim stylu, wokół kręcą się niespecjalnie ładne kelnerki, odsłaniają dużo, ale też nie warto patrzeć, bo to nienajlepsza z możliwych rzeczywistości. Ociągają się, mylą zamówienia i brzydko żują gumy. No i kręcą nosem, bo ich klient pali niemożliwie. Jednego za drugim, papieros za papierosem, dymi już prawie uszami i oknami, a jeszcze przed chwilą wydawało się, że to miejsce nie może być już bardziej brudne. Jednak podobno to szycha, szef kazał dogadzać, muszą więc co chwilę latać, dolewać dżin z tonikiem i podawać burgery, jednego za drugim. Co za obleśny typ, kelnerki szeptają między sobą, zakładając się, po którym pęknie, brzuch się nadyma, broda ocieka keczupem, brzuch nie przestaje rosnąć, okulary parują od dymu, ale gość nie zamienia się w bombę jądrową. Gość niczym się nie przejmuje, jest naukowcem, więc głównie fantazjuje i myśli Bóg-wie-o-czym. Na przykład: o miejscu, w którym góra burgerów i trzy paczki fajek na dzień to szczyt zdrowego trybu życia.
Hugh Everett III naprawdę wierzył – ba! – dowodził w sposób naukowy, że istnieje takie miejsce, a ściślej mówiąc: wszechświat. Był nie tylko miłośnikiem burgerów, ale także – a właściwie przede wszystkim – twórcą teorii wszechświatów równoległych. I choć brzmi to jak kolejna niestworzona historia Marvela, w rzeczywistości Everett był poważnym człowiekiem i bardzo smutnym naukowcem. Nikt nie chciał biedakowi uwierzyć, a ten po cichu otwierał miliony drzwi dla współczesnej fizyki, literatury, filozofii, komiksu i innych mniej lub bardziej twórczych dziedzin nauki i sztuki.
Przyszedł na świat 11 listopada 1930 roku w Maryland. W wieku 12 lat pisał już listy z Einsteinem. Studiował między innymi matematykę i fizykę na Uniwersytecie Princeton, by jako dwudziestosiedmiolatek opublikować swoją rewolucyjną pracę doktorską: „The Many-Worlds Interpretation of Quantum Mechanics”. Tylko że ta rzeczywistość wcale nie była taka słodka. Praca zostaje obroniona, ale profesorowie uniwersyteccy kręcili nosem, niespecjalnie przejęli się jego teorią, a środowisko uznało autora za niegroźnego dziwaka. W 1959 roku postanawia udać się do Kopenhagi i przekonać do swojej pracy jeden z największych umysłów współczesnej nauki – Nielsa Bohra. Niestety i ten rozum okazuje się być za mały na ogarnięcie multiwszechświatu – duński naukowiec bagatelizuje sprawę i odmawia rozmowy. To był naprawdę duży zawód dla Everetta, który ponosi ostateczną klęskę i postanawia wycofać się z fizyki. Jako matematyk podejmuje pracę dla Amerykańskiego rządu, projektując i przeprowadzając symulacje wojskowe. Dopiero w latach siedemdziesiątych świat przypomni sobie o jego teorii. Zostaje nawet zaproszony na poświęcone mu sympozjum w Austin. Wydaje się, że wszystko znów nabiera rozpędu, że oto już na smutnego naukowca czekają laury po powrocie z banicji, kiedy niespodziewanie 19 lipca 1982 roku naukowiec umiera na zawał serca. I bez wątpienia zamiłowanie do hamburgerów, nałogowe palenie papierosów i nadużywanie alkoholu nie były tutaj bez znaczenia.
Everett w swojej pracy doktorskiej udowadniał, że wszystko, co może się wydarzyć, NA PEWNO się wydarzy. W którymś z równoległych wszechświatów. Nawet teraz, nawet w tej chwili wciąż się rozgałęziamy. Gdzieś tam triumfuje również smutny naukowiec.
Fenomen tej teorii nie polega na treści wyjętej rodem z powieści SF, ale na tym, że Everett wyprowadził ją w sposób całkowicie naukowy, bazując na logice i mechanice kwantowej. Tłumaczy wiele równań i problemów formalnych w nauce do tej pory nierozwiązywalnych. Podstawowym słabym punktem jest jednak to, że nikomu jak na razie w sposób jednoznaczny nie udało się jej udowodnić. Ale również obalić. Jest to t e o r i a, czyli z definicji zbiór nieudowodnionych założeń, podobnie zresztą było i jest z Einsteinem. I choć dopiero od niedawna (a od publikacji minęło już ponad pół wieku!) świat nauki pomału zaczyna przekonywać się do rewelacji Hugh Everetta, to niektórzy fizycy wciąż nie mogą się pogodzić z taką interpretacją rzeczywistości. A raczej multi-rzeczywistości. To chyba gdzieś tutaj kończy się ślepa logika, a zaczyna humanizm.
Bo my wciąż się rozgałęziamy! W każdej sekundzie stajemy przed jakimiś wyborami. Na poziomie atomowym albo niższym dotyczy to „dylematów” elektronów, na który stan kwantowy przejść. Komórki choć nie myślą, wciąż podejmują działania. A my – na przykład – rozważamy, jakie drzwi w tramwaju wybrać. I wybieramy wszystko jednocześnie. Wchodzimy wszystkimi drzwiami jednocześnie. Niczym elektrony albo fotony zachowujemy się jak fala i interferujemy ze sobą dopiero po drugiej stronie. Dualizm korpuskularno-falowy cząstek to jedno z najzabawniejszych praw natury.
I wciąż wybieramy, a każdy wybór to kolejny równoległy wszechświat. W literaturze funkcjonuje porównanie tej sytuacji do drzewa. Nieustannie rosnącego i dzielącego się na nowe gałęzie. Trochę jak z fraktalami, ładnie to wygląda, ochy i achy, budzi zachwyt, ale wszystkim wokół zaczyna kręcić się w głowie od prób wyobrażenia nieskończoności. A według Everetta jest nas właśnie nieskończona ilość. W równoległych wszechświatach oczywiście.
Tutaj z kolei kończy się humanizm i zaczyna filozofia. I literatura. Wielu było twórców i pisarzy próbujących wprowadzić naukę do książek, z różnym zresztą skutkiem. Z jednej strony jest zapomniany już prawie Jarry ze swoją „Patafizyką”, są jego naśladowcy, a wśród nich Umberto Eco i inni z OuLiPo, czy też takie smaczki jak „Alicja w Krainie Kwantów” Roberta Gilmore’a. I wielu innych. Oswajanie nauki wychodziło raz lepiej, raz gorzej – podobnie zresztą było z ich warsztatem literackim… A teoria Everetta stawia twórców przed nowymi możliwościami, sprawia, że ich rzeczywistości gdzieś naprawdę ożywają. To zabawne, gdy pomyślimy sobie o grafomanach w odległych galaktykach – są tam królami – i co z tego, że naprawdę nikt w naszym wszechświecie nie rozumie ich sztuki, w równoległym są panami wszystkiego.
Jest to oczywiście jedynie narzędzie formalne, w dużej mierze zwykłe teoretyzowanie i mnożenie przypuszczeń. Ale nasze kreacje naprawdę mogą ożywać, naukowcy wtórują i potwierdzają. Czyżby okazało się, że Piotr Szmitke zatriumfuje i już niedługo zapanuje Królestwo Metawery? Metaweryzm to polska filozofia, kierunek w sztuce powstały na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, opierający się na mechanice kwantowej. Można też sięgnąć jeszcze wcześniej i poromansować z solipsyzmem i znów zacząć zastanawiać się, w którym z wszechświatów znajduje się nasze prawdziwe ja.
Teoria Everetta ma wszystko co potrzeba, by zrewolucjonizować spojrzenie na współczesną naukę i sztukę, może wprowadzi magiczny wzór na wszystko. I owszem, wciąż gdybamy, wiadomo jednak na pewno, że jeszcze pół wieku temu nikt nie chciał mu wierzyć, dziś bronią się jedynie najtwardsi.
A więc mamy smutnego naukowca triumfującego po latach. W tym roku minie 33 (19 lipca) rocznica jego śmierci, z tej okazji wszyscy powinniśmy zjeść hamburgera, pamiętając, że w którymś z równoległych wszechświatów zapewni nam to nieśmiertelność. Burger Everetta to bardzo ładny symbol tego, co nasz czeka – fuzji wszystkich nauk i sztuk. Prawdziwi naukowcy to przede wszystkim artyści. Jesteśmy świadkami narodzin filozofii kwantowej. I w pewnym sensie jest to bardzo pocieszające, bo właśnie się rozgałęziam, wyobrażając sobie, że odbieram literackiego Nobla, a państwo mi klaszczecie w podziwie. A wy o czym sobie pomyślicie? Tylko ostrożnie, bo się rozgałęzisz!

Linki:
- Praca doktorska Everetta: http://www.pbs.org/wgbh/nova/manyworlds/...tation.pdf
- Film z perspektywy syna Everetta, odkrywającego teorię i życie swego ojca:

Michał Erazmus
Odpowiedz
#2
No Erazmus. Tu mnie zaskoczyłeś i to porządnie. Może po raz pierwszy widzę napisany przez Ciebie Felieton, bez tych Twoich zawijasów. Czyli umiesz też pisać "normalnie" Smile

Z tezami zawartymi w tekście nie zgodzić się trudno. Był bowiem taki Everett, napisał co napisał. Czy rację mógł mieć? Zapewne, ale tego raczej nie dowiemy się nigdy.

Co więc jest w tym tekście odkrywcze dla mnie? Ano, że napisał go Erazmus, a jakby nie on.
Pozdrawiam serdecznie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#3
Dzięki, Gorzki! Miewam swoje momenty. To zależy od śniadania. Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. Jeśli spożywam na śniadanie brunetkę, powstają takie oto rzeczowe artykuliki. Jeśli jem akurat blondynkę, teksty są nieco zakręcone i pełne mojego zwyczajowego stylu, o którym zawsze mówisz. Nie pytaj, co się dzieje, gdy konsumuję rano rudą. Wink

Pozdro serdeczne!
Odpowiedz
#4
(29-12-2014, 23:40)erazmus napisał(a): Podstawowym słabym punktem jest jednak to, że nikomu jak na razie w sposób jednoznaczny nie udało się jej udowodnić. Ale również obalić.

Ciężar dowodów spoczywa na każdym, kto twierdzi, że interpretacja wieloświatowa jest prawdziwa. Nie mogę na przykład obalić istnienia Czajniczka Russella ani nie mogę dowodzić nieistnienia Boga, bo to sprzeczne z logiką. Można jedynie próbować dowieść, że coś istnieje/że coś jest prawdziwe.

Nauka nie zajmuje się rzeczami domniemanymi, tylko odkrywa prawa świata - jedynego świata, jaki jest - obiektywnej rzeczywistości.. Innej nie ma, więc tworzenie bytów ponad miarę i umiejscawianie ich w tej "innej", "alternatywnej" rzeczywistości, której nie da się odkryć - to intelektualny afront wobec racjonalizmu.

PS. Według Poppera coś, co jest nieobalalne, nie jest naukowe.

Ale to tak na marginesie.
Odpowiedz
#5
Słowo „próbować” w Twojej wypowiedzi, Lynch, wydaje mi się być kluczowe. Od zawsze prawa rządzące światem („obiektywnej rzeczywistości” – na marginesie: jeśli obiektywna w ogóle istnieje) są odkrywane metodą prób i błędów. Nie mówię, że wszystkie, ale często to przypadek decydował o odkryciu. I czy to błądzenie dyskredytuje „naukę”? Zresztą trudno mi się też odnieść do tej Twojej „nauki”. Bo nauk jest wiele. Jest filozofia. Jest biologia. Jest mechanika, fizyka klasyczna. I fizyka kwantowa, która często wydaje się być afrontem wobec racjonalizmu właśnie, już o logice nie wspominając. Każda z tych nauk ma inne narzędzia i inny sposób dowodzenia. Tobie pewnie chodzi o metodę naukową, która obwarowana jest ścisłymi restrykcjami i zasadami prowadzenia badań.

Cytat:Można jedynie próbować dowieść, że coś istnieje/że coś jest prawdziwe.
Matematyka jest zabawną nauką (choć matematyka to raczej narzędzie, sposób opisu rzeczywistości, alfabet?). Można siedzieć godzinami i rozwiązywać równania. Szukać tego właściwego. Zdarzało się, że niektórzy dowodzili jakiegoś równania latami, nie będąc wcale pewnymi, czy ma to sens. I im się to udawało. To chyba nie jest tak, że zawsze dowodzi się, czy coś istnieje. Czasami sprawdza się, czy jest prawdziwe. Czasami tylko próbujemy. Bez tego nie byłoby postępu. Ten wspomniany przez Ciebie ciężar dowodów napędza prawdziwych naukowców.

Tak sobie pomyślałem właśnie: Teoria jest zbiorem nieudowodnionych twierdzeń. Gdy już się jakąś stworzy, taką, żeby tłumaczyła świat – wszechświat – zjawiska wokół nas, zaczyna się ją udowadniać. I gdy się ją udowodni – zostaje wtedy nauką? Funkcją rzeczywistości? Obiektywną?

Nigdy nie twierdziłem, że interpretacja Everetta jest prawdziwa, niczego nie dowodziłem. Bo nie czuję się na siłach i nie mam właściwego aparatu doświadczalnego. Zwyczajnie się jaram, mam zajawkę. Wink Już Ci chyba zresztą pisałem – to, co mnie urzeka w tej teorii, to przede wszystkim ścieżki, jakie otwiera kreatorom/artystom. Urok multiwersum w literaturze.

Dzięki znów Lynch za głos!
Odpowiedz
#6
Nie stwierdziłem nigdzie, że starasz się coś udowodnić. Wiem również, że nie stwierdziłeś nigdzie, że interpretacja Everetta jest prawdziwa. To, co napisałem powyżej, to moje luźne refleksje."Czepiam się", bo interesuje mnie Twoje podejście do tego zagadnienia Wink

I też się zastanawiałem nad tym, nad czym Ty się zastanawiasz. Żeby poznać rzeczywistość, trzeba mieć teorię rzeczywistości. Czy udowodniona teoria jest nauką? Funkcją rzeczywistości? Jeśli eksperymenty i odkrycia potwierdzają tę teorię, to chyba tak.

Masz rację z tym dowodzeniem. Mogłem to uściślić do interpretacji wieloświatowej.

Jakiś czas temu zainteresowałem się teorią Everetta, a nie ukrywam, że nie mam z kim o niej podyskutować.

To fakt, w fizyce kwantowej nie obowiązuje znana ze świata makroskopowego logika dwuwartościowa, ale tzw. logika kwantowa, która jest odpowiedzialna za paradoksy mechaniki kwantowej. Niektórzy twierdzą, że fizyka współczesna jest na manowcach od prawie 100 lat, podobnie jak filozofia...

Pozdrawiam również.
Odpowiedz
#7
Cytat:Jakiś czas temu zainteresowałem się teorią Everetta, a nie ukrywam, że nie mam z kim o niej podyskutować.
To zabawne, ale też miałem z tym niemały kłopot. Z nikim nie mogłem o tym pogadać. Gdy opowiedziałem kilku znajomym o Everecie, patrzyli na mnie jak na wariata. Szybko się poddałem zresztą i nie szukałem już atencji w tej sprawie. Trochę zwątpiłem. Aż pewnego razu na pewnej imprezie na drugim końcu Europy, zdarzyło się, że dyskutowałem z pewną Włoszką o literaturze. Takie trochę pierdu-pierdu o różnicach kulturowych, ale weszliśmy na temat niemieckiego, a więc i zahaczyliśmy o filozofię, a gdy okazało się, że studiowała też przez pewien czas fizykę, zaczęliśmy dyskutować o kwantach. Spytałem się więc jej, w sumie bez większej nadziei, czy zna Everetta i jego teorię. Odpowiedziała, że tak. Wyobraź sobie moje zdziwienie. To jednak nie koniec. Ona się mnie potem spytała, czy znam ‘patafizykę (Swoją drogą, słyszałeś o niej, Lynch? To dopiero cudowna „nauka”.), której fanatykiem (wyznawcą, hihi) jestem już od jakiś 10 lat. Gdy odpowiedziałem, że Jarry to jeden z moich największych idoli, rzuciliśmy się w sobie w ramiona i upiliśmy się. Okazało się też wtedy, że ona też miała problem z tym, że nie mogła znaleźć sobie towarzysza do dyskusji o ‘patafizyce, czyli dość karkołomnym sposobie na łączenie literatury i nauki szeroko pojętej. Wszystko jest o tyle zabawne, że znaliśmy się już od jakiegoś czasu, razem jadaliśmy na stołówce w szpitalu i takie tam. Nigdy nie przyszło nam na myśl, żeby porozmawiać o fizyce po prostu. A okazało się, że wspaniale się z nią rozmawia o fizyce i literaturze właśnie, najinteligentniejsza osoba, jaką w życiu spotkałem, cały czas bałem się, że za nią nie nadążę kiedyś. Drugą zabawną sytuację z Everettem miałem niedawno. Trochę dla żartu chciałem poderwać pewną poetką, sprzedając jej jakąś głodną bajeczkę o multiwersum. Okazało się, że zna teorię i założenia Everetta lepiej ode mnie.

Tylko po co ja się tutaj tak obnażam i prawie pokazuję majtki? Ano po to, Lynch, że nauczyłem się nie warto zrażać. Nawet nie podejrzewasz, jakie osoby mogą znać Everetta. Wink

Poczytaj sobie koniecznie o ‘patafizyce, jeśli nie znasz!
Odpowiedz
#8
Cytat:Nauka nie zajmuje się rzeczami domniemanymi, tylko odkrywa prawa świata - jedynego świata, jaki jest - obiektywnej rzeczywistości..
Przepraszam, że się wtrącę, ale czy mógłbym (ewentualnie oczywiście) prosić o wyjaśnienie czym jest "rzeczywistość" i co oznacza termin "obiektywny"?
Odpowiedz
#9
Rzeczywistość - to, co istnieje. Byt.
Obiektywny (w ontologii) - istniejący niezależnie od podmiotu poznającego.

Erazmusie,
oczywiście, że słyszałem o patafizyce. Zdarzyło mi się nawet zrobić mini-wykład o patafizyce na zajęciach z metafizyki, na których starałem się dowieść, że metafizyka nie może być traktowana jako nauka, więc jedynym autorytetem dla nas winien być Ojciec Ubu Wink
Odpowiedz
#10
Gorgiaszu, wciąż uważasz, że nic nie istnieje?

Lynch, Ubu roi król Polaków. Wink
Odpowiedz
#11
Cytat:Gorgiaszu, wciąż uważasz, że nic nie istnieje?
Nie bardzo rozumiem dlaczego „wciąż”, ale pomińmy to (chyba, ż zechcesz wyjaśnić).

Cytat:Rzeczywistość - to, co istnieje. Byt.
Obiektywny (w ontologii) - istniejący niezależnie od podmiotu poznającego.
Definicje podręcznikowe znam. Nie o to mi chodziło. Trudno. Ale zawsze można spróbować. Pierwsza z powyższych nie wyjaśnia absolutnie niczego, tautologia, masło maślane, jedno słowo zastępuje innym. W drugiej – po pierwsze poproszę o zdefiniowanie podmiotu poznającego czyli kim jest „ja” (ego) /tylko błagam: nie z podręcznika/ - co właściwie i tak jest zbędne (uprzedzę następne moje pytanie), gdyż nikt nie udowodnił, że przedmiot (w tym wypadku byt), bez podmiotu istnieć nie może.

Cytat:Nauka nie zajmuje się rzeczami domniemanymi, tylko odkrywa prawa świata - jedynego świata, jaki jest - obiektywnej rzeczywistości.. Innej nie ma,

O ile się orientuję, nauka zajmuje się badaniem faktów, a nie konstruowaniem i obroną ideologii. A fakty są takie, że nikt nigdy nie udowodnił istnienia „obiektywnej rzeczywistości” - jest to tylko pomocna konstrukcja myślowa, która dobrze się sprawdza w życiu codziennym, podobnie jak fizyka Newtona (chociażby względem Einsteina) czy geometria Euklidesa (Riemann, Łobaczewski) – w ograniczonym zakresie. I jeśli czegoś na pewno nie ma – to właśnie „obiektywnej rzeczywistości” (w powyższym rozumieniu).
A wracając do faktów: to gdyby istniał tylko ten jeden świat, to nie działałyby chociażby komputery czy telefony komórkowe. I niektóre podstawowe prawa fizyki są już dziś definiowane przez czołowych naukowców na bazie tej teorii. Na przykład: interferencja – wpływ cząstek w jednym wszechświecie na ich odpowiedniki w innych wszechświatach /David Deutsch/. Nota bene fizyka Newtona potrzebowała około dwustu lat, aby zyskać tzw naukowe uznanie. Jest więc jeszcze trochę czasu.

A wracając do pierwszego pytania. Jeśli nawiązywałeś mój nick do sofisty Gorgiasza, to pomyłka (zresztą spotkałem się z tym kilkakrotnie). Wziąłem go z tytułu jednego z moich ulubionych dialogów Platona, tam bardziej chodzi o sofistykę, ale mnie chodziło właściwie tylko o imię, bez głębszego znaczenia. Nie uważam, że nic nie istnieje. Wolę idee pojmowane w duchu jaskini niż noumeny w tradycyjnej formie oraz źródłowe teksty filozofii indyjskiej (w szczególności Jogasutry przypisywane Patanjalemu). I wszystko jako kategorią umysłu, bo w nim wszystko istnieje. A interpretacja/percepcja jest subiektywna. Inna być nie może.

Natomiast interesują mnie rozważania na temat teorii wieloświata, światów równoległych (i dlatego pozwoliłem sobie wepchnąć się do dyskusji, jeśli przeszkadzam – to więcej się nie odezwę), a w szczególności interakcje między nimi. Świadomie piszę „nimi”, gdyż sądzę, że nasza świadomość ma jednak możliwość nie tylko wglądu, ale również oddziaływania w jakiejś niewielkiej liczbie (może kilka milionów) „światów równoległych”, które w większości wypadków różnią się minimalnie i niezauważalnie dla nas między sobą (np. jednym atomem w klawiaturze na której piszę, jednym płatkiem śniegu za oknem czy jedną drobinką pyłu na Księżycu – czego nigdy ani nie zauważymy, ani nie udowodnimy), ale mogą być też różnice rejestrowalne przez umysł człowieka. Ludzie żyją według schematu, według norm i wzorców kulturowych, potocznie zakłada się a'priori istnienie jednego świata (podobnie jak przestrzeń i czas są założeniami fizyki Newtona, a nie rodzajem intuicji czy absolutnej prawdy; istnieją kultury, które zupełnie inaczej je postrzegają) i każdy inny pogląd będzie zaciekle zwalczany głównie w oparciu o akademicka naukę. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale to tylko moje indywidualne rozważania. Zresztą ta teza jest tylko hipotezą i zaproszeniem do ewentualnej dyskusji.
Odpowiedz
#12
Kto tutaj konstruuje i buduje ideologie? O co mnie posądzasz?

Jeśli chodzi o największych ideologów, to Platon był jednym z nich. Mnie daleko do tego.

Nie emocjonuj się tak. Mogłaś napisać, że chodzi Ci o moją definicję rzeczywistości i obiektywności.

Póki co, nie ma dowodów ani na życie po śmierci, ani na istnienie "innych", "alternatywnych" rzeczywistości. To są fakty. Gdzie w tym ideologia?

Znam teorie, o których napisałeś. Tak się składa, że regularnie uczęszczam na wykłady z fizyki TEORETYCZNEJ. Nie musisz mi o nich pisać, znam je. Znam też koncepcje mówiące, że wszechświat wziął się z niczego, że nie była potrzebna żadna siła sprawcza, ale nie ma sensu (w dyskusjach) o nich pisać, bo to żaden argument.

Do reszty odniosę się później. Być może w międzyczasie zauważysz, że sam sobie zaprzeczasz.
Odpowiedz
#13
Cytat:A wracając do pierwszego pytania. Jeśli nawiązywałeś mój nick do sofisty Gorgiasza, to pomyłka (zresztą spotkałem się z tym kilkakrotnie). Wziąłem go z tytułu jednego z moich ulubionych dialogów Platona
Dokładnie o sofistę Gorgiasza mi chodziło. A czy przypadkiem bohater dialogu Platona nie jest wzorowany na swoim żywym oryginale?

Cytat:sądzę, że nasza świadomość ma jednak możliwość nie tylko wglądu, ale również oddziaływania w jakiejś niewielkiej liczbie (może kilka milionów) „światów równoległych”
Jest teoria, że nasze sny to prześwity z równoległości. Trochę to zabawne, gdy weźmiemy pod uwagę, że fizjologia snu jest akurat bardzo dobrze poznana.

Napisałeś, że sądzisz… A sądzisz tak na jakiej podstawie? Dotarłeś do jakichś wyników badań?
Odpowiedz
#14
Cytat:A czy przypadkiem bohater dialogu Platona nie jest wzorowany na swoim żywym oryginale?
Zapewne. W każdym razie nie tym aspektem się kierowałem; poza tym jego solipsyzm nie jest w nim poruszany, nie jest też głównym rozmówcą Sokratesa.

Cytat:Jest teoria, że nasze sny to prześwity z równoległości. Trochę to zabawne, gdy weźmiemy pod uwagę, że fizjologia snu jest akurat bardzo dobrze poznana.
Znam ten pogląd. Nie widzę w nim niczego zabawnego, przecież fizjologia snu (jak i każdy pogląd czy badanie) jest składową świata, światów czy multiwszechświata, a nie czymś zewnętrznym wobec niego/nich; podlega więc takim samym prawom (rozdzieleniu/rozgałęzieniu na przykład) jak każdy inny element. Nic z tego nie wynika.

Cytat:A sądzisz tak na jakiej podstawie? Dotarłeś do jakichś wyników badań?
Nie. To są moje przemyślenia i poszukiwania.
Odpowiedz
#15
Dziś 33. rocznica śmierci pana Everetta. Wszyscy z tej okazji powinniśmy zapalić i zjeść burgera! Wink
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości