Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Bo w Boga ludzie wierzą i styka
#1
Co prawda pisałem ten artykuł (tak zwaną prasówkę) na PP, ale myślę że można to zamieścić.

Bo w Boga ludzie wierzą i styka

W wyszukaną transcendencję i symbolikę ludzie wierzą od ponad dwóch tysiącleci. Nie jest to naturalnie moda, wszak takie pojęcie niesłabnącego fenomenu kościołów byłoby bluźnierstwem. Niemniej nie da się ukryć, że zjawisko wiary, pozwalając sobie użyć takiego sformułowania – od lat, wraz z wysublimowanym kultem, budzi niesłabnące zainteresowanie, nawet u tych, co o Jezusie z Nazaretu czy innym Buddzie nigdy nie słyszeli. Nie nam oceniać prawdziwość i praktyczność przeróżnych kultów. Nie tutaj. Wszelako wiara religijna, ciekawa i z filozoficznego, i z socjologicznego punktu widzenia, ciekawa jest także z innego spojrzenia – ekonomicznego.
Nie jest dla mnie zaskakujący fakt, że na dewocjonaliach można zrobić lukratywny interes. O intratności handlu religijnymi symbolami – jak i całym przekrojem przedmiotów religijnych – wiedzieli już mnisi i wędrowni kupcy w wiekach średnich. Mimo iż czasy od tego czasu zmieniły się niepomiernie, to żywioł religijny ani myśli słabnąć; jak natomiast wiemy - tam gdzie istnieje żywe zainteresowanie daną dziedziną, tam też istnieje popyt na rzeczy z nią związane. W kontekście artykułu Edyty Gietki, popyt na krzyże jest ogromny. I nie myślą o nich jedynie duchowni. O dużym na nie zainteresowaniu świadczy chociażby fakt, iż produkowane są w tylu wariantach i przez wielu producentów (jak możemy wyczytać – także Chińczyków!).
Nie mnie oceniać, czy z moralnego punktu widzenia zarabianie na symbolach religijnych, a poniekąd i na solennych emocjach wierzących, jest złe. Dzisiejsza kultura poddawana jest wszechstronnej komercjalizacji (i nie chodzi tutaj o naturalną chęć zysku) i nie sposób stwierdzić, co może być – co zaś nie powinno być komercjalizowane. Wiem natomiast jedno: wiara religijna jest – i nie sądzę, aby być przestała – niewyczerpanym źródłem popytu na symbole mające podkreślać i wzmacniać wiarę posiadaczy. Co więcej, człowiek naturalnie dąży do emancypacji własnych poglądów, tymczasem krzyże w przypadku chrześcijaństwa spełniają tę rolę znakomicie.
Przykłady krzyży z Jak hartuje się krzyż uświadamiają jeszcze dwie rzeczy. Po pierwsze – niezwykłą mozaikę ludzkiej duchowości. Jednych zadowalają krzyże zwyczajne, typu belka, inni, bliżsi Kościołowi, kupują krzyże z wizerunkiem św. Benedykta, inni jeszcze - „idący z duchem czasów” – wybierają artystyczne rękodzieła czy pstrokate, podświetlane wynalazki ze wschodu. Sprawdza się tym samym przeczucie Feuerbacha – jaki człowiek taka wiara (vide: taki Bóg). Po drugie zaś – przypadek dochodowego biznesu hurtowni dewocjonaliów ukazuje rzecz, która dziwić nie powinna, mianowicie to, że dobry pomysł i wyszukanie rynkowej niszy (tudzież usług, na które popyt nie słabnie) przynosi korzyści bez względu na to, czy obchodzi kogoś rzecz, którą pragnie sprzedać/wcisnąć.

Napisane na podstawie artykułu Edyty Gietki, Polityka: Jak hartuje się krzyż, 9 Październik 2010.
Odpowiedz
#2
Bo ludzie wolą kupować świecące gadżety niź czytać np. Pismo Święte. Bestsellerem w religijnych księgarniach jest teraz książka wydana przez mnicha o "Milion pozycji, jak zadowolić męża/żone po tylu latach, kochajmy się w imię Pana bracia i siostry". Takie coś jest teraz bestsellerem, życiorysów świętych nikt kupować nie chce. Biblię też mało kto czyta, wszyscy chrześcijanie jakich znam czytają Pudelka i popierają karę śmierci. Poroniona generacja.

Podobają mi się tematy, w które wchodzisz Diogenesie.

Pozdrawiam.
Odpowiedz
#3
Och, nie sądzę, żeby to była domena tylko naszej generacji.
Od zawsze starano robić interesy na religii, czy to finansowe, czy to polityczne, i w mojej ocenie to nie jest nic nowego.
Już od średniowiecza sprzedawano relikwie świętych (a to rączka, a to nóżka), rzeczy rzekomo należące do Jezusa (zwłaszcza w Jerozolimie i okolicach).

Fakt, na dewocji można zbić nie lada biznes, a wolny rynek już tak działa, że jak jest popyt to będzie i podaż. Tak, więc skoro panuje ogólnoeuropejska moda na nielubienie Kościoła, to i pojawiają się produkty związane z tą modą.
Tak samo było z katastrofą smoleńską. Ileż to produktów dotyczących zmarłych/samej katastrofy pojawiło się w sklepach?
Pocieszający jest fakt, że większość Polaków zachowała zdrowy rozsądek i wątpliwej natury moralnej pamiątki, po prostu solidarnie zlała.
Borek- istota człekopodobna, ze skłonnościami do nałogów. Nie myśląca, nie czująca, konsumująca. Pragmatyk, darwinista społeczny. Politycznie: monarchista. Z zawodu: przynieś, podaj, pozamiataj w odlewni stali, oraz grafoman do wynajęcia, tłumacz mang.
Odpowiedz
#4
Spoko, wiem co masz na myśli. Ja dużo ironizowałem w swoim poprzednim poście, przerysowałem wszystko żeby pokazać swój punkt widzenia.

Pozdrawiam.
Odpowiedz
#5
Rozumiem, ale wiesz, ciężko wyczuć ironię przez monitor Smile
Pozdrawiam.
Borek- istota człekopodobna, ze skłonnościami do nałogów. Nie myśląca, nie czująca, konsumująca. Pragmatyk, darwinista społeczny. Politycznie: monarchista. Z zawodu: przynieś, podaj, pozamiataj w odlewni stali, oraz grafoman do wynajęcia, tłumacz mang.
Odpowiedz
#6
Co do wpisu Sundance Kid'a: nie "moda na nielubienie" a na nienawiść i nietolerancję. Zauważ, że katol, czarny, fanatyk są dozwolonymi środkami przekazu. Gazeta Urbana sypie nimi jak z rękawa. Kiedyś w Superstacji pewna prezenterka zapowiedziała materiał - cytuję - "Czarni wyszli z kościołów!". Kościół może nauczać. Ale tylko to, co pasuje do aktualnej mody, inaczej będzie zawsze tym "ciemnym", "zakonserwowanym" i "konserwatywnym". . Tak samo jak nie można obrazić osoby chorej na zespół Downa, ale już zabić nim się urodzi - to "prawo kobiety" (nikt nie bierze pod uwagę prawa do życia chorej na zespół Downa kobiety nienarodzonej). Te czasy są poronione.

Co do kupczenia świętościami - w starożytnej Asyrii przy kulcie Asztarte funkcjonował system plakietek z wizerunkami tegoż bożka. Były wśród nich takie proste, że równie dobrze mogła być tam bogini jak i krowa. A były też eleganckie, dobrze wykonane, ze wszystkimi detalami. Kupczenie religią znane jest od tysiącleci. Jedyna metoda to promować szacunek do symboli, a gdy interes nie będzie się opłacał, wtedy znikną krzyże z latarkami i melodyjką Dżingylbels.
Co do postawy "chrześcijan" popierających karę śmierci. Są to chyba osoby, które do Kościoła ściąga czysty oportunizm wobec dzisiejszego liberalizmu. Tak jak np. neokomuniści są przeciw karze śmierci i za aborcją, tak oni są za karą śmierci i przeciw aborcji. Jak Unia jest za "tolerancją" (zupełnie wypaczone pojęcie, oznacza "znosić mimo niechęci" a nie "uznawać za ósmy cud świata") i przeciw "mowie nienawiści" - tak oni okazują swoją niechęć do różnych dziwactw i mówią co myślą. Pytanie co było tym pierwszym zarzewiem konfliktu z liberalizmem, który pociagnął za sobą inne punkty zapalne i spowodował wojnę na całym froncie ideologicznym. Chodzi mi o to, że np. X uważa, że homogeizowani są przebóstwiani przez dajmy na to lewicową partię "a". "A" walczy o prawo do zabijania nienarodzonych dzieci, więc X staje się pro-life. "A" i homogeje chcą ograniczenia wpływów Kościoła do minimum (chyba, że Kościół stanie się ich współparadującym). Kościół staje się miejscem, gdzie zjawiają się ludzie, którzy chcą walczyć z tym, co uważają za chore i nieraz idiotyczne.
Tak to wygląda ze strony ideologicznej.
"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz
#7
Najwięcej zysku przynoszą miejsca rzekomych (czy tam nie, jak kto woli) miejsc objawień i kultu. Tam pamiątki lecą we wszystkich wariantach. A takich miejsc jest zawsze kilka w każdym kraju. Jakie to ekonomiczne, czyż nie? Nie trzeba jechać za granicę, żeby sobie walnąć wizerunek jakiegoś świętego, bo mamy swoich, i ci też się świetnie sprzedają. Te jak się nazywa ta miejscowość, gdzie się Papież urodził, Pabianice czy coś, co nie? Tam to musi odchodzić handel portretami Jana Pawła II. Dzienny utarg i na emeryturkę na Majorce ;p
Generalnie system rozprzestrzeniania symboliki w obrębie wiary mnie śmieszy. Ja mam chyba gdzieś w domu moich rodziców jakieś przedmioty, do których mogę mieć sentyment. Coś jak zegarek na osiemnastkę, czy tego typu sprawy. Ale w życiu nie oddałbym przedmiotowi jakiegokolwiek odniesienia do dodawania siły, mocy czy czego-tam-jeszcze. Dlatego uważam, że wszelkiego typu rozrost handlu wspomnianego przez Ciebie w tym felietoniku, bazuje na ludziach słabych.
Zamiast wyprodukować setki tysięcy jakichś bezsensownych krzyży niech lepiej poświęcą tą kwotę na szpitale dla dzieci nieuleczalnie chorych. Zdrowi kupują te pierdoły, a takie dzieci nie mają nawet wyboru. To tak dla perspektywy w tym temacie.
Ciekawy temat zarzuciłeś, Ci muszę powiedzieć :-)
Namaste, El Tigre
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#8
El Tigre, w Kościele Katolickim jest jeszcze o tyle dobrze, że przynajmniej w świątyniach nie sprzedają pamiątek, czego niestety o Cerkwi powiedzieć nie można. Był taki jeden, taki hipis z brodą, co batem kupców z kościołów wyganiał, ale kto by go tam słuchał...
Tak przy okazji, Papież urodził się w Wadowicach Smile, ale myślę, że lepszym przykładem handlu "świętością" byłby Licheń, a ostatnio to Świebodzin.
Wiesz, argument, że zamiast produkować krzyże można dać biednym to czysta, niczym niezmącona demagogia.
Borek- istota człekopodobna, ze skłonnościami do nałogów. Nie myśląca, nie czująca, konsumująca. Pragmatyk, darwinista społeczny. Politycznie: monarchista. Z zawodu: przynieś, podaj, pozamiataj w odlewni stali, oraz grafoman do wynajęcia, tłumacz mang.
Odpowiedz
#9
Ja nie Robin Hood (i dzięki za te Wadowice Borek), jest duża różnica między biednymi ludźmi a nieuleczalnie chorymi dziećmi. Kolosalna bym rzekł nawet. Z tym Licheniem to masz rację, tam to jest stragan na straganie ;p
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości