Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Bezmyślność
#1
Usiadłem na oparciu ławki. Twarda deska uciskała mi kości, ale nie przejmowałem się tym. Patrzyłem na łuszczące się płatki farby pomiędzy moimi stopami. Były niczym brązowe chipsy.
- Wiesz co? - spytałem, nie podnosząc głowy.
Sprawdziłem godzinę na zegarku. Odruchowo, ze zdenerwowania - nie interesowało mnie to wcale, nigdzie się nie spieszyłem. Ale ona tylko kucnęła, kładąc mi dłonie pod brodę i uniosła ją lekko. Spojrzała mi w oczy.
- Po tych wszystkich latach, mógłbyś chociaż nauczyć się maskować to lepiej.
Miała niesamowite oczy, niczym para miniaturowych czekoladek. Gdy patrzyłem w nie zbyt długo, zawsze zaczynałem się zastanawiać, czy w głębi źrenicy ukryty jest jakiś mus. Tego typu myślenie wzbudzało tylko apetyt na pocałunki. Ona jednak chciała obecnie czegoś zupełnie innego.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - spytała poirytowana.
Nie słuchałem, chciałem lizać jej oczy, jak takie dwa lizaczki. Robiłem to specjalnie. Wprowadzałem się w taki stan, by odwlec rozpoczęcie tego tematu. Ona jednak nie dawała za wygraną, przesuwając dłonie na policzki i potrząsając moją głową. Były gładkie i zimne - zawsze takie są. Dokładnie mieściły się pomiędzy uszami a nosem, kciukami delikatnie zachodząc w kąciki ust. Byłoby to całkowicie niepoważne wyciągnąć język i spróbować sięgnąć paznokcia. Miałem na to ochotę, ale tego nie zrobiłem. Moja głupawka nie przysłużyłaby się sytuacji w pozytywny sposób.
- Co nawywijałeś, przyznaj się - powiedziała wyraźnie i stanowczo.
Brzmiało to raczej, jak oskarżenie typu: czemu znów jesteś pijany? Westchnąłem kładąc dłonie na oparciu ławki i odchylając się do tyłu. Kiedy już w pełni się wyprostowałem, zmarszczyłem nos. Nie cieszyło mnie wcale, że tak dobrze mnie zna i potrafi zauważyć, kiedy coś jest nie tak. Najlepszym rozwiązaniem byłoby teraz rzucić się na nią. Być może po czterdziestu pięciu minutach gry wstępnej jej skupienie wokół tego tematu zmalałoby. Ryzyko jednak było zbyt duże. Prawdopodobnie zrzuciła by mnie z siebie, wykrzykując moje imię. A potem się dziwią, ze porównujemy je do naszych matek.
- Wczoraj…- zacząłem powoli.
Chciałem odwlekać tą chwilę jak najdłużej. Ale przeświadczenie o końcu rozmowy jeszcze się nie obudziło. Dopiero po momencie zaczęło do mnie docierać dokąd zmierza ta konwersacja. Podniosłem głowę, mrużąc oczy.
- …byłem na mieście. Ale ty już najwidoczniej wszystko wiesz na ten temat.
Na jej twarzy malowało się zrozumienie, ale przede wszystkim satysfakcja. Po tym poznałem, że ona próbuje wyciągnąć ze mnie to, o czym doskonale wie. A skoro tak było, to równie dobrze mogłem w tym momencie wstać i pójść do domu. Sprawa została przesądzona. Powoli ochota na czekoladki i pocałunki topniała. Zaczynałem zdawać sobie sprawę, że staję się coraz cięższy. Tyłek bolał, a na policzkach wyskoczyły mi wypieki. Ona podniosła się szybko. Z twarzy zniknęła satysfakcja, kiedy mi szkliły się oczy.
- Ale…- byłem bezsilny.
W gardle mi zaschło. Gorąco się zrobiło natychmiast. Coraz ciężej oddychałem. Czekałem tylko na te słowa. Wiedziałem, że padną, prędzej czy później.
- I co ja mam teraz z Tobą zrobić? - spytała załamującym się głosem.
Nasze spojrzenia zawisły, tak jakby nie mogły się połączyć. Nie było wątpliwości, że przestały do siebie pasować, nie były kompatybilne, nie rozumiały siebie nawzajem. Gdybym tylko nie czuł się taki ciężki, mógłbym wstać i ją przytulić; powiedzieć, że wszystko będzie dobrze; obiecać, że się zmienię; ale utkwiłem w boksie. Nie byłem nawet pewien, czy ze strachu, czy ze smutku. Wreszcie wziąłem głęboki wdech i kiwnąłem pionowo głową.
- Nie rozumiem, dlaczego ci to robię, ale wiem, że na to nie zasługujesz.
Przyznanie się do tego było gorsze pewnie dla mnie niż dla niej. Ona mogła sobie z tego zdawać sprawę już jakiś czas. Ja czułem się świeży w tej sytuacji. Zacząłem sobie zdawać sprawę, że gdybym ja był na jej miejscu to nie tylko bym ze mną nie był, ale nawet bym mnie nie szanował. Gdzieś po drodze zgubiliśmy naszą przyjaźń. A raczej stała się jednostronna. Rozumiała to doskonale. Jej oczy, pokryte centymetrową ścianką wody, wyrażały akceptację. Zdawała sobie sprawę, że na za dużo mi pozwalała i ta relacja się rozhermetyzowała.
- Wydaje mi się, że nie znamy się już wcale. Staliśmy się kimś innym. Jeśli mamy się jeszcze kiedyś ze sobą przyjaźnić, to muszę przestać cię tak ranić. Ale nie zrobię tego, będąc z tobą.
Przytaknęła mi. Wydawać by się mogło, że była ze mnie dumna w tym momencie. Jakby od dawna już czekała, aż zdam sobie z tego sprawę. Pewnie myślała, że dopóki do tych wniosków nie dojdę sam, zerwanie nie poskutkuje. Po prostu w kolejnej relacji zacząłbym robić to samo. Jej serce jednak w tej chwili pewnie wybuchało na setki kawałków. A mnie czekała świadomość, że ja jestem tego powodem. Dziesięć minut temu pewnie nawet bym na to nie wpadł. Pewnie to są czynniki dojrzałości emocjonalnej. Nie mogła już dłużej ustać. Gdzieś czytałem, że tego typu sytuacje są dla dziewczyn moczopędne.
- Zrobię wszystko, żeby odzyskać twoje zaufanie. Nie pozwolę, żeby te lata poszły na marne. Ale z tego wynika, że gdzieś tam po drodze… przestałem cię kochać.
To przesądziło. Rozpuściły się czekoladki po całej twarzy. Spuszczając głowę, odwróciła się i powoli odeszła. Chciałem coś krzyknąć, pożegnać się jakoś. Nic jednak nie brzmiało odpowiednio. Niby czułem, że coś umarło, ale nie potrafiłem odgonić przeświadczenia, że to ja to zabiłem. Spojrzałem nerwowo na zegarek. Po raz kolejny nawet nie zarejestrowałem, która jest godzina. Czułem się nieswojo z przeświadczeniem, że prawdopodobnie zabiłem swój pierwszy związek.
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#2
Cytat:Patrzyłem na odlepiające się plastry farby, pomiędzy moimi stopami.
"Odlepiające się plastry" nie brzmią zbyt szczęśliwie. Może lepiej "łuszczące się płaty". Przecinek przed pomiędzy też chyba nie jest potrzebny.

Ten fragment o dłoniach jak dla mnie trochę niejasny. W pierwszej chwili byłam przekonana, że to o policzkach mowa (?).

Ale ogólnie tekst mi się podoba, jest zgrabnie napisany. Fajnie opisujesz. Można sobie wyobrazić całą sytuację.

"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz
#3
Wspaniały opis sytuacji i przemyśleń. Doskonale wychodzi Ci pisanie w takiej konwencji. Muszę przyznać, że się wczułem w klimat tego typu okoliczności, więc brawa dla Ciebie.
Jedyne, czego brakuje mi w Twoich tekstach, to akcja. Niewiele się dzieje, sam przyznasz. Tylko że czy w wypadku takiej tematyki mam prawo wymagać akcji? Chyba nie, więc milczęTongue

Błędów właściwie nie znalazłem. Tylko jakieś mikroskopijne potknięcia, np. "twój" powinno być napisane małą literą. I gdzieś tam było "tą", ładniej jest "tę".
No i tyle.
Znowu bardzo dobry tekst, Tygrysie! Big Grin
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości