Siedziałam przy małym stoliku niespiesznie sącząc colę. Panujący w lokalu półmrok, dym, unoszący się w powietrzu oraz monotonne dudnienie muzyki nieco mnie przytłaczały. Chciałam wyjść, ale nie potrafiłam oderwać wzroku od siedzącego przy barze chłopaka. Reflektor oświecał jego twarz – łagodnie zadarty nos, wysokie czoło, broda z dołeczkiem na środku i miękkie usta. Właśnie zwilżył je łykiem pociągniętego ze szklanki napoju. Miał w sobie coś sympatycznego, budzącego zaufanie. Och, jakże chciałam, żeby okazał się wulgarnym, awanturniczym pijakiem, ale nie – siedział spokojnie, w zamyśleniu spoglądając na szklankę, nawet nie palił papierosa. Chciałam, żeby zrobił coś, przez co przestanę o nim myśleć jak o miłym człowieku. Niestety...
Podeszłam. Stukot obcasów zginął pomiędzy dudnieniem muzyki, to nic – było dość jasno, aby przyciągnąć wzrok głębokim dekoltem.
- Cześć – powiedziałam, zajmując miejsce obok chłopaka. Ledwie wspięłam się na wysoki stołek, o założeniu nogi na nogę mogłam pomarzyć. Trudno. Wyeksponowanie kolana i oparcie go o jego udo musiało wystarczyć.
- Cześć – odparł i podniósł rękę na barmana. – Sok pomarańczowy dla tej pani.
Nawet nie zapytał, na co mam ochotę. Punkt dla niego - lubię zdecydowanych mężczyzn. Dlaczego nie zaproponował mi piwa albo drinka? Widać nie był koneserem łatwych okazji, powodowanych szumem w głowie. Kolejna rzecz, za którą powinnam go lubić. Kolejna przeszkoda na mojej drodze.
- Często tu przychodzisz? – zapytałam, żeby nie milczeć. Jakoś nie mogłam wymyślić nic mądrzejszego, za bardzo mi się spodobał.
- Czasami. Lubię pobyć między ludźmi, poobserwować.
Zapadła krępująca cisza. Zabawianie rozmową zdecydowanie nie było moim atutem. Położyłam rękę na jego udzie i rozpoczęłam powolną wędrówkę w stronę kolana. Nawet nie drgnął, ale też nie zaprotestował. Dłoń popłynęła w górę. Znowu bez reakcji. Zrozumiałam, że nie tędy droga. Oparłam łokcie o blat, pozwalając, aby nasze ramiona nieznacznie się stykały. Czekałam. Barman postawił przede mną szklankę z sokiem, ofiarowując kolejny rekwizyt w grze. Upiłam mały łyk, po czym zwilżyłam wargi czubkiem języka. Zadziałało. Chłopak objął mnie w pasie, obrysował dłonią kształt biodra.
- Chodźmy stąd – szepnął.
Nie protestowałam, w końcu właśnie na tym mi zależało, chociaż myślałam, że będzie trudniej.
Opuściliśmy lokal, trzymając się za ręce. Chłód wiosennego wieczoru sprawił, że zaklekotałam zębami. Otoczył mnie ramionami, przytulił. Wykorzystałam okazję. Spotkanie ust, pocałunek, trwający nieco dłużej niż powinien. Jakoś nie potrafiłam odmówić sobie tej chwilki rozkoszy.
- Jesteś niesamowita – szepnął, przesuwając wargi na moją szyję. Dreszcz rozkoszy uświadomił mi, że muszę działać szybko, zanim zapomnę, po co tu jestem, zanim zmięknę...
„Teraz” pomyślałam. Odchyliłam głowę, udając, że chcę ułatwić dostęp do karku. W tej samej chwili ostrze noża wbiło się w jego brzuch.
Uciekłam na palcach, aby uniknąć stukania obcasami. Granatowy opel czekał w umówionym miejscu.
- Załatwione – szepnęłam, siadając obok kierowcy. Jeszcze czułam smak jego ust, jeszcze podniecenie pulsowało w skroniach, jeszcze dreszcz rozkoszy przeszywał kręgosłup...
Szef, myśląc, że drżę z zimna, otulił mnie kocem, po czym przekręcił kluczyk w stacyjce.
- Zasłużyłaś na premię i kilka dni urlopu – stwierdził spokojnie.
Zdjęłam perukę i wtuliłam się w ciepły pled.
- Naprawdę znęcał się nad siostrą? – zapytałam cichutko. - Jakoś w to nie wierzę.
Nie dostałam odpowiedzi. Może dlatego, że Szef sam jej nie znał?
Co by było, gdybym nie wykonała zlecenia? Do dziś żałuję, że nie sprawdziłam. Mógł zmienić moje życie, miał przecież dobre oczy i ciepłe ręce.
Podeszłam. Stukot obcasów zginął pomiędzy dudnieniem muzyki, to nic – było dość jasno, aby przyciągnąć wzrok głębokim dekoltem.
- Cześć – powiedziałam, zajmując miejsce obok chłopaka. Ledwie wspięłam się na wysoki stołek, o założeniu nogi na nogę mogłam pomarzyć. Trudno. Wyeksponowanie kolana i oparcie go o jego udo musiało wystarczyć.
- Cześć – odparł i podniósł rękę na barmana. – Sok pomarańczowy dla tej pani.
Nawet nie zapytał, na co mam ochotę. Punkt dla niego - lubię zdecydowanych mężczyzn. Dlaczego nie zaproponował mi piwa albo drinka? Widać nie był koneserem łatwych okazji, powodowanych szumem w głowie. Kolejna rzecz, za którą powinnam go lubić. Kolejna przeszkoda na mojej drodze.
- Często tu przychodzisz? – zapytałam, żeby nie milczeć. Jakoś nie mogłam wymyślić nic mądrzejszego, za bardzo mi się spodobał.
- Czasami. Lubię pobyć między ludźmi, poobserwować.
Zapadła krępująca cisza. Zabawianie rozmową zdecydowanie nie było moim atutem. Położyłam rękę na jego udzie i rozpoczęłam powolną wędrówkę w stronę kolana. Nawet nie drgnął, ale też nie zaprotestował. Dłoń popłynęła w górę. Znowu bez reakcji. Zrozumiałam, że nie tędy droga. Oparłam łokcie o blat, pozwalając, aby nasze ramiona nieznacznie się stykały. Czekałam. Barman postawił przede mną szklankę z sokiem, ofiarowując kolejny rekwizyt w grze. Upiłam mały łyk, po czym zwilżyłam wargi czubkiem języka. Zadziałało. Chłopak objął mnie w pasie, obrysował dłonią kształt biodra.
- Chodźmy stąd – szepnął.
Nie protestowałam, w końcu właśnie na tym mi zależało, chociaż myślałam, że będzie trudniej.
Opuściliśmy lokal, trzymając się za ręce. Chłód wiosennego wieczoru sprawił, że zaklekotałam zębami. Otoczył mnie ramionami, przytulił. Wykorzystałam okazję. Spotkanie ust, pocałunek, trwający nieco dłużej niż powinien. Jakoś nie potrafiłam odmówić sobie tej chwilki rozkoszy.
- Jesteś niesamowita – szepnął, przesuwając wargi na moją szyję. Dreszcz rozkoszy uświadomił mi, że muszę działać szybko, zanim zapomnę, po co tu jestem, zanim zmięknę...
„Teraz” pomyślałam. Odchyliłam głowę, udając, że chcę ułatwić dostęp do karku. W tej samej chwili ostrze noża wbiło się w jego brzuch.
Uciekłam na palcach, aby uniknąć stukania obcasami. Granatowy opel czekał w umówionym miejscu.
- Załatwione – szepnęłam, siadając obok kierowcy. Jeszcze czułam smak jego ust, jeszcze podniecenie pulsowało w skroniach, jeszcze dreszcz rozkoszy przeszywał kręgosłup...
Szef, myśląc, że drżę z zimna, otulił mnie kocem, po czym przekręcił kluczyk w stacyjce.
- Zasłużyłaś na premię i kilka dni urlopu – stwierdził spokojnie.
Zdjęłam perukę i wtuliłam się w ciepły pled.
- Naprawdę znęcał się nad siostrą? – zapytałam cichutko. - Jakoś w to nie wierzę.
Nie dostałam odpowiedzi. Może dlatego, że Szef sam jej nie znał?
Co by było, gdybym nie wykonała zlecenia? Do dziś żałuję, że nie sprawdziłam. Mógł zmienić moje życie, miał przecież dobre oczy i ciepłe ręce.
Jaki będzie po nas ślad? Co zostanie, a co zginie?
Tysiąc zalet, milion wad, biały ekran w pustym kinie...
Tysiąc zalet, milion wad, biały ekran w pustym kinie...