Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Bekowisko
#1
ludzie skoncentrowani wyłącznie na sobie. Nawykli do absorbowania swoimi problemami. Skupieni na krążeniu wokół własnego ja. Przeważnie młodzi, dorodni, urodziwi nad podziw, szczęśliwi na pełen gaz, uczeni są od pieluchy, że trzeba walczyć, rywalizować, tępić konkurencję, gdyż światem rządzi pieniądz oraz nienawiść.

Owcza pozostałość stara się ich naśladować. Dorównać im kroku. Czynić sobie uspokajające masaże ego. Płynąć razem z masowym prądem. Zapobiegawczo dba o higienę widocznego ciała i niedostrzegalnego ducha. Nie interesują jej wcale wewnętrzne zmagania i rozterki. Przyozdabiają więc wspólną twarz grymasem wrogości i przyjmują buńczuczną postawę wobec wszystkiego, co im przeszkadza.

Niektórzy są mądrzy na zabój: z naukowymi tytułami nadanymi przez grupę zepchniętych na boczny tor, wegetują; ledwo zipiące figury przyspawane do bezradności, brudne i pokraczne, posiekane bliznami, bezdomne i odrzucone przez nasz porąbany czas.

Zazdrośni o przeżycia, które ich nie dotyczą, zastanawiają się, jak można poruszać sprawy nie związane z ich przekonaniami. Czy nie lepiej jest poruszać tematy tak rozkoszne, jak ich samopoczucie? Dlatego wymagają nieprzerwanego pochylania się nad ich rozterkami. Żądają bezdyskusyjnej aprobaty dla swoich poczynań; wolą nie myśleć o tym, że w pobliżu jest tyle piękna, miłości, tyle ciekawych widoków i niespenetrowanych miejsc, drzemie tyle zagadnień do rozwiązania, iż nie warto zajmować się tylko swoimi kompleksami.

Pilnie zabiegają o to, by ich najbliżsi, ludzie dotychczas optymistycznie nastawieni do świata, utracili werwę, nie byli przy nich aż tak denerwująco zadowoleni. To leserzy zapatrzeni w swoje pępki, lekceważący innych, przekonani, że matactwo uszlachetnia i jest dla nich usprawiedliwieniem, że należą się im jakaś godziwa rekompensata za usmarkane istnienie. sprytni w przesadnym manifestowaniu swoich egzystencjalnych i mimozowatych cierpień. Z radością, dumą i nieskrywaną satysfakcją obserwują więc skaczących dookoła nich pocieszycieli, a troszcząc się o zachowanie fizycznej tężyzny, uprawiają napakowane sporty. 

Odżywiają się sterydami, proteinami, witaminami, czymkolwiek gwarantującym gruby kark i chwilową długowieczność, a ich naturalnym środowiskiem jest bokserski ring. Kapiąca mordobiciem arena, na której nie ma miejsca na przyjaźń, miłość, serdeczne i bezinteresowne uczucia, na jakieś ludzkie odruchy (szlachetne odruchy traktowane są niczym objawy słabości). Wolą nie wiedzieć i nie widzieć. Nic ich nie interesuje, a wszystko nuży. Czemu dają skwaszony wyraz.

Proces degradacji społeczeństwa ciągle trwa, lecz powoli zapominamy, że nie każdy z nas nadaje się na wojownika z dzidą; milcząca mniejszość jest przerażona rozpustą pazerności ludzkiego gatunku; skromna i nieśmiała, uchyla się od odniesienia sukcesu za wszelką cenę, stroni od spektakularnego zwycięstwa, nie dąży do wbicia rywala w ziemię, a zapominamy, bo tak jest wygodniej.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości