04-03-2010, 21:50
Pierwsza rzecz, którą tutaj publikuję... Taka poezja libacyjna... Przepraszam za kilka lekko niecenzuralnych słów. Szczerze powiedziawszy, nie mam pod ręką najnowszego słownika PWN, z którego korzystają uczestnicy dyktanda w Katowicach
Podmiotem lirycznym jest tutaj niejaki Wiesio - człowiek korzystający z dobrodziejstw współczesnego seksbiznesu.
"Ballada o Wieśku i Gumowej Mary"
Gdy wszystko drażni mnie i tracę sens życia,
Gdy świat mój wali się i nie ma nic do picia,
Gdy w kosciele siedzą znajome mohery
Biorę Cię w ramiona, ma Gumowa Mary!
Twoje piersi jędrne jak dwie galarety
Trudno zrezygnowac z tak wielkiej podniety
Gdy wchodzę w Ciebie w pozycji klasycznej
Czuję się wspaniale no i fantastycznie
Nie zrzędzisz, nie narzekasz, nie beczysz jak koza;
Zawsze, kiedy JA chcę - wskakujesz do łoża...
Całuję delikatnie usta Twe gumowe,
Rozchylam plastikowe wargi twe sromowe,
Dmuchane Twe pośladki wciąż całuję czule
Ty pode mną - ja na Tobie radośnie kopuluję!
Och, Mary jak cudownie rozchylasz swe uda,
Jeśli będę miał szczęście - trafić mi się uda...
Bo będzie wspaniale, moja mała cnotko
Dopóki nie pierdniesz i wyfruniesz przez okno!
I znów życie jest smutne, koszmarne i ponure
I powiedz mi, czyją teraz obrabiał będę dziurę?
Pytam retorycznie: Gdzie uciekłaś, Mary?
Chcę być zawsze z Tobą, do jasnej cholery!
Dostałem wypłatę - idę do sexshopu
Kupię nową Mary - byle do urlopu.
Będę ją przytulał i pieścił w niedzielę,
Gdy wszystkie mohery znajdą się w kościele.
Podmiotem lirycznym jest tutaj niejaki Wiesio - człowiek korzystający z dobrodziejstw współczesnego seksbiznesu.
"Ballada o Wieśku i Gumowej Mary"
Gdy wszystko drażni mnie i tracę sens życia,
Gdy świat mój wali się i nie ma nic do picia,
Gdy w kosciele siedzą znajome mohery
Biorę Cię w ramiona, ma Gumowa Mary!
Twoje piersi jędrne jak dwie galarety
Trudno zrezygnowac z tak wielkiej podniety
Gdy wchodzę w Ciebie w pozycji klasycznej
Czuję się wspaniale no i fantastycznie
Nie zrzędzisz, nie narzekasz, nie beczysz jak koza;
Zawsze, kiedy JA chcę - wskakujesz do łoża...
Całuję delikatnie usta Twe gumowe,
Rozchylam plastikowe wargi twe sromowe,
Dmuchane Twe pośladki wciąż całuję czule
Ty pode mną - ja na Tobie radośnie kopuluję!
Och, Mary jak cudownie rozchylasz swe uda,
Jeśli będę miał szczęście - trafić mi się uda...
Bo będzie wspaniale, moja mała cnotko
Dopóki nie pierdniesz i wyfruniesz przez okno!
I znów życie jest smutne, koszmarne i ponure
I powiedz mi, czyją teraz obrabiał będę dziurę?
Pytam retorycznie: Gdzie uciekłaś, Mary?
Chcę być zawsze z Tobą, do jasnej cholery!
Dostałem wypłatę - idę do sexshopu
Kupię nową Mary - byle do urlopu.
Będę ją przytulał i pieścił w niedzielę,
Gdy wszystkie mohery znajdą się w kościele.