10-02-2011, 19:01
Bajki – matrioszki.
Dziewczyna była Ruską, ale miała fajny tyłek i podobno rodziców porwanych przez potwory morskie. Jej młodszy brat płakał gdzieś w tle, a ja wciąż nie mogłem przestać zastanawiać się, jaka jest w łóżku. Nadia, Katia czy inna Nastazja, nie byłem dokładnie pewien, uśmiechała się, zalotnie okręcając krucze kosmyki wokół zgrabnego paluszka. Cholerna kokietka, pomyślałem i przesiadłem się tak, by za chwilę przez przypadek objąć idealne jej uda. [/p]
W tym momencie właściwie wszystko było gotowe. Co tam u Putina, jak się mają walonki w tych ciepłych krajach i co z tą wódką? Wszystko rzecz jasna z bezbłędnym humorem, z czarującym wdziękiem. Podana na patelni, letnia, w sam raz, by się rozgrzać, odpowiadała, leniwie poruszając językiem, wiecznie rozchylone usta, w zabawny sposób kalecząc przy tym angielski. [/p]
Czas na etap pierwszej fizyczności, upomniałem się w duchu. Skarbie, trafiłaś na profesjonalistę, pomyślałem, czując przypływ testosteronu. Najpierw niewinne dotknięcie, najlepiej dłoni, nie przelotne, ale też nie nazbyt nachalne. [/p]
Chwilę potem akcja ‘pocałunek – podejście pierwsze’ rozpoczęta, już czuję ruski, wilgotny oddech na języku. Moja Lizawieta ma wspaniałą skórę. Boże, co za kolor, czekoladka albo caffè latte, będzie ci wyśmienicie smakować o poranku, razem z moim czerwonym Lucky Strike’iem… Wtem całą Casablancę niweczy pieprzony braciszek. Wpada pomiędzy nas jak opętany i krzyczy niezrozumiałe frazy. [/p]
No i trafiła mi się przyzwoitka, klnę w myślach, wydmuchując komiksowy dymek. Zdążyłem odpalić już drugiego papierosa, a bachor wciąż płacze. Oczywiście nie przestaję się uśmiechać, po hollywoodzku odsłaniam zęby i gram cierpliwego, podczas gdy ona niańczy małolata. A czy smarkacz o tej porze nie powinien już przypadkiem spać, po dobranocce, głośnym seansie MTV z hotelowego telewizora? [/p]
Sex on the beach, zamawiam przy pustym barze i zastanawiam się nad strategią, to chyba odpowiednia pora na zmianę lokalu, piasek i szum fal w każdej budzą syrenę, a gówniarz będzie mógł się wreszcie zająć szukaniem starych, względnie lepieniem zamków. Uśmiecham się do swej inteligencji i ruszam z drinkami z postawionymi parasolkami. Patrzcie, tak to się robi. [/p]
Sorry młody, nie mieli mleka, wracam do pięknej i bestii. Widzę, że sytuacja w ruskiej mafii chwilowo opanowana, a kolanko Gruszeńki niby przypadkiem bardziej odsłonięte. Przezwyciężam atawistyczny instynkt łowcy i grając dżentelmena, zapraszam na spacer, pooglądać gwiazdy i takie tam. [/p]
Wychodzę dumny, czując na sobie wzrok zazdrośników, frajerzy pewnie długo jeszcze będą głowić się, jakim cudem. To jest sztuka, moi drodzy, a ja jestem pieprzonym da Vinci podrywu, uczcie się od mistrza. Z carycą Katarzyną pod ręką i małym potworem na ogonie defilujemy jeszcze chwilę, by wreszcie opuścić lokal. [/p]
Piasek jest wciąż gorący, czuję jak paruje po upalnym dniu zapachami morskiej wody i słodkich olejków do opalania. Nie mogę oderwać oczu od jej nóg, gdy ściąga dość niezdarnie pantofelki, chyba jest trochę pijana, ale to dobrze… Plaża wita nas ciszą i uderzającym spokojem. Wokół jest idealnie pusto i ciemno, zaglądają tu tylko nieliczne błyski reflektorów przejeżdżających w oddali samochodów. [/p]
Potwory morskie, mówi, mały myśli, że ich rodziców dziś rano porwał Kraken czy inny Loch Ness, tłumaczy mi się. Lecz ona myśli, że tak naprawdę chcieli spędzić dzień w samotności. Nie do wiary, przykro jej. Obejmuję ją w pasie, uśmiecham się, patrzymy w niebo gwiaździste nad nami i sorry Immanuel, but I can’t, prawo moralne może jednak innym razem. [/p]
Chwilę szukamy odpowiedniego miejsca. Żeby piasek był miękki, a szum fal odpowiednio romantyczny. Wreszcie siadamy i czuję promieniujący obok mnie ruski żar. Patrzy w dal. Skarbie, nie przyszliśmy tu wypatrywać piratów, przystępuję więc do operacji pocałunek. [/p]
A bachor znów w płacz. Czy ten chłopak ma czujnik erekcji facetów swojej siostry? Na litość Boską, już prawie o nim zapomniałem. Zaczynam rozważać zbrodnie w afekcie i tym podobne dzieciobójstwa, a moja mała rosyjska ruletka chichocze. Mruga do mnie po szelmowsku, to lubię, i milknie. [/p]
Po chwili intensywnych rozmyślań nagle cmoka głośno, zupełnie jakby sobie przypomniała jakąś oczywistość, wstaje szybko i podchodzi do braciszka. Pomału zaczynam tracić cierpliwość, proszę państwa, doprawdy piękny obrazek, ale, młody, dość już tych ruskich landszaftów. Szybko jednak z wrażenia siadam z powrotem na złocistym piasku. [/p]
Odkręciła go. Jednym wprawnym ruchem, chwyciwszy za tors, odkręciła go. Jak matrioszkę. Z wnętrza wyjęła identycznego bachora, tyle tylko że odrobinę mniejszego. Coś zaczęła gwałtownie tłumaczyć po rosyjsku, poskładała oryginał i wysłała dzieci jak gdyby nigdy nic, żeby się bawiły gdzieś w tle, na dziesiątym planie. A potem odwraca się do mnie i kładzie obok z miną ‘jakie to proste, nieprawdaż’. [/p]
Zmuszam się szybko do zamknięcia buzi i przez moment poważnie boję się, że moja hot Russian również się odkręca i rozbiera na malutkie Katie i Nadie. Właściwie nie byłoby to takie złe, mniejsze wersje, podwójne biszkopty, taka modyfikacja modelu z bliźniaczkami. I już praktycznie złapałem się na tym, że szukam na miękkim jej brzuszku podłużnej blizny, gdy orientuję się, że przecież ona się rozbiera! Wreszcie, słodziutka, zaczynasz łapać, w czym rzecz. [/p]
Najpierw bluzeczka, z obcisłymi jest najgorzej, a pospiech niczego nie ułatwia. Gdzie tak pędzisz, mówię cicho, w górę ręce, co nagle to po diable, delikatnie i subtelnie odsłaniam jej piersi. To dopiero skarb, myślę, jest idealna. Swoje rzeczy ściągam już szybko i gwałtownie, a ona poddaje się w całości, tylko językiem wodzi po moim twardym podniebieniu, zębach i migdałkach.[/p]
Bejbe, jesteśmy matrioszkami. Jak puzzle złożyliśmy się w całość. Na moment staję się tobą, czuję doskonale od środka każdy szczegół. Masz perfekcyjnie gładką skórę, tylko nieliczne piegi znaczą niewinną mapę nad łopatkami. Dłonie pulsują, chwytasz nimi piasek, jest szorstki i kłujący. Posypujesz włosy i zamykasz oczy. [/p]
Ale usta otwierasz, jakbyś chciała coś powiedzieć, i tak nie zrozumiem, choćbyś mi wykładała fizykę kwantową, w tej chwili było to nieistotne. Przyjemnie brzmisz, pachniesz i smakujesz wtedy, gdy leżymy tak na ziemi, unosząc się pięć metrów nad. [/p]
Kończymy i schodzimy, patrzy na mnie, a ja już wiem, znam ten wzrok, jestem zajebisty. Skarbie, co robisz, dlaczego masz takie wielkie oczy, a po co mnie znów chwytasz? Przejeżdża najpierw dłońmi po barkach, klatce, zatrzymuje się na żebrach i wbija we mnie paznokcie. Każdy ma swój, cholera, to boli, fetysz. Mam wrażenie, jakby szpony przebijały mi płuca. Próbuję się uwolnić, wyrwać, ale nie mogę się ruszać, krzyczeć. [/p]
Nieruchomieję, by już po chwili tępo przypatrywać się, jak mnie odkręca. Kawałek po kawałeczku, na kolejne, coraz to mniejsze lalki. Gdy kończy, setka matrioszek-mnie mruga i bezskutecznie próbuje uciec. Moja Katiusza patrzy na nas wszystkich w stu kopiach i łapiąc się pod boki, z uznaniem kręci głową. [/p]
W końcu zadowolona woła swojego rozdwojonego braciszka, a gdy przybiega, cała trójka najpierw długo się śmieje. Skubany już nie płacze? Rodziców też poodkręcaliście? Zaczynają mnie zbierać i wyrzucać po kolei do morza. Woda jest zimna, wraz z księżycem falujemy równo, odpływając daleko od brzegu. [/p]
A kilka godzin później, bladym świtem to samo morze wypluje mnie w kawałkach, a ja – mistrz podrywu – pierwszy raz w życiu nie będę mógł pozbierać się po nocy spędzonej z niewinną dziewczyną. [/p]
Michał Erazmus
Dziewczyna była Ruską, ale miała fajny tyłek i podobno rodziców porwanych przez potwory morskie. Jej młodszy brat płakał gdzieś w tle, a ja wciąż nie mogłem przestać zastanawiać się, jaka jest w łóżku. Nadia, Katia czy inna Nastazja, nie byłem dokładnie pewien, uśmiechała się, zalotnie okręcając krucze kosmyki wokół zgrabnego paluszka. Cholerna kokietka, pomyślałem i przesiadłem się tak, by za chwilę przez przypadek objąć idealne jej uda. [/p]
W tym momencie właściwie wszystko było gotowe. Co tam u Putina, jak się mają walonki w tych ciepłych krajach i co z tą wódką? Wszystko rzecz jasna z bezbłędnym humorem, z czarującym wdziękiem. Podana na patelni, letnia, w sam raz, by się rozgrzać, odpowiadała, leniwie poruszając językiem, wiecznie rozchylone usta, w zabawny sposób kalecząc przy tym angielski. [/p]
Czas na etap pierwszej fizyczności, upomniałem się w duchu. Skarbie, trafiłaś na profesjonalistę, pomyślałem, czując przypływ testosteronu. Najpierw niewinne dotknięcie, najlepiej dłoni, nie przelotne, ale też nie nazbyt nachalne. [/p]
Chwilę potem akcja ‘pocałunek – podejście pierwsze’ rozpoczęta, już czuję ruski, wilgotny oddech na języku. Moja Lizawieta ma wspaniałą skórę. Boże, co za kolor, czekoladka albo caffè latte, będzie ci wyśmienicie smakować o poranku, razem z moim czerwonym Lucky Strike’iem… Wtem całą Casablancę niweczy pieprzony braciszek. Wpada pomiędzy nas jak opętany i krzyczy niezrozumiałe frazy. [/p]
No i trafiła mi się przyzwoitka, klnę w myślach, wydmuchując komiksowy dymek. Zdążyłem odpalić już drugiego papierosa, a bachor wciąż płacze. Oczywiście nie przestaję się uśmiechać, po hollywoodzku odsłaniam zęby i gram cierpliwego, podczas gdy ona niańczy małolata. A czy smarkacz o tej porze nie powinien już przypadkiem spać, po dobranocce, głośnym seansie MTV z hotelowego telewizora? [/p]
Sex on the beach, zamawiam przy pustym barze i zastanawiam się nad strategią, to chyba odpowiednia pora na zmianę lokalu, piasek i szum fal w każdej budzą syrenę, a gówniarz będzie mógł się wreszcie zająć szukaniem starych, względnie lepieniem zamków. Uśmiecham się do swej inteligencji i ruszam z drinkami z postawionymi parasolkami. Patrzcie, tak to się robi. [/p]
Sorry młody, nie mieli mleka, wracam do pięknej i bestii. Widzę, że sytuacja w ruskiej mafii chwilowo opanowana, a kolanko Gruszeńki niby przypadkiem bardziej odsłonięte. Przezwyciężam atawistyczny instynkt łowcy i grając dżentelmena, zapraszam na spacer, pooglądać gwiazdy i takie tam. [/p]
Wychodzę dumny, czując na sobie wzrok zazdrośników, frajerzy pewnie długo jeszcze będą głowić się, jakim cudem. To jest sztuka, moi drodzy, a ja jestem pieprzonym da Vinci podrywu, uczcie się od mistrza. Z carycą Katarzyną pod ręką i małym potworem na ogonie defilujemy jeszcze chwilę, by wreszcie opuścić lokal. [/p]
Piasek jest wciąż gorący, czuję jak paruje po upalnym dniu zapachami morskiej wody i słodkich olejków do opalania. Nie mogę oderwać oczu od jej nóg, gdy ściąga dość niezdarnie pantofelki, chyba jest trochę pijana, ale to dobrze… Plaża wita nas ciszą i uderzającym spokojem. Wokół jest idealnie pusto i ciemno, zaglądają tu tylko nieliczne błyski reflektorów przejeżdżających w oddali samochodów. [/p]
Potwory morskie, mówi, mały myśli, że ich rodziców dziś rano porwał Kraken czy inny Loch Ness, tłumaczy mi się. Lecz ona myśli, że tak naprawdę chcieli spędzić dzień w samotności. Nie do wiary, przykro jej. Obejmuję ją w pasie, uśmiecham się, patrzymy w niebo gwiaździste nad nami i sorry Immanuel, but I can’t, prawo moralne może jednak innym razem. [/p]
Chwilę szukamy odpowiedniego miejsca. Żeby piasek był miękki, a szum fal odpowiednio romantyczny. Wreszcie siadamy i czuję promieniujący obok mnie ruski żar. Patrzy w dal. Skarbie, nie przyszliśmy tu wypatrywać piratów, przystępuję więc do operacji pocałunek. [/p]
A bachor znów w płacz. Czy ten chłopak ma czujnik erekcji facetów swojej siostry? Na litość Boską, już prawie o nim zapomniałem. Zaczynam rozważać zbrodnie w afekcie i tym podobne dzieciobójstwa, a moja mała rosyjska ruletka chichocze. Mruga do mnie po szelmowsku, to lubię, i milknie. [/p]
Po chwili intensywnych rozmyślań nagle cmoka głośno, zupełnie jakby sobie przypomniała jakąś oczywistość, wstaje szybko i podchodzi do braciszka. Pomału zaczynam tracić cierpliwość, proszę państwa, doprawdy piękny obrazek, ale, młody, dość już tych ruskich landszaftów. Szybko jednak z wrażenia siadam z powrotem na złocistym piasku. [/p]
Odkręciła go. Jednym wprawnym ruchem, chwyciwszy za tors, odkręciła go. Jak matrioszkę. Z wnętrza wyjęła identycznego bachora, tyle tylko że odrobinę mniejszego. Coś zaczęła gwałtownie tłumaczyć po rosyjsku, poskładała oryginał i wysłała dzieci jak gdyby nigdy nic, żeby się bawiły gdzieś w tle, na dziesiątym planie. A potem odwraca się do mnie i kładzie obok z miną ‘jakie to proste, nieprawdaż’. [/p]
Zmuszam się szybko do zamknięcia buzi i przez moment poważnie boję się, że moja hot Russian również się odkręca i rozbiera na malutkie Katie i Nadie. Właściwie nie byłoby to takie złe, mniejsze wersje, podwójne biszkopty, taka modyfikacja modelu z bliźniaczkami. I już praktycznie złapałem się na tym, że szukam na miękkim jej brzuszku podłużnej blizny, gdy orientuję się, że przecież ona się rozbiera! Wreszcie, słodziutka, zaczynasz łapać, w czym rzecz. [/p]
Najpierw bluzeczka, z obcisłymi jest najgorzej, a pospiech niczego nie ułatwia. Gdzie tak pędzisz, mówię cicho, w górę ręce, co nagle to po diable, delikatnie i subtelnie odsłaniam jej piersi. To dopiero skarb, myślę, jest idealna. Swoje rzeczy ściągam już szybko i gwałtownie, a ona poddaje się w całości, tylko językiem wodzi po moim twardym podniebieniu, zębach i migdałkach.[/p]
Bejbe, jesteśmy matrioszkami. Jak puzzle złożyliśmy się w całość. Na moment staję się tobą, czuję doskonale od środka każdy szczegół. Masz perfekcyjnie gładką skórę, tylko nieliczne piegi znaczą niewinną mapę nad łopatkami. Dłonie pulsują, chwytasz nimi piasek, jest szorstki i kłujący. Posypujesz włosy i zamykasz oczy. [/p]
Ale usta otwierasz, jakbyś chciała coś powiedzieć, i tak nie zrozumiem, choćbyś mi wykładała fizykę kwantową, w tej chwili było to nieistotne. Przyjemnie brzmisz, pachniesz i smakujesz wtedy, gdy leżymy tak na ziemi, unosząc się pięć metrów nad. [/p]
Kończymy i schodzimy, patrzy na mnie, a ja już wiem, znam ten wzrok, jestem zajebisty. Skarbie, co robisz, dlaczego masz takie wielkie oczy, a po co mnie znów chwytasz? Przejeżdża najpierw dłońmi po barkach, klatce, zatrzymuje się na żebrach i wbija we mnie paznokcie. Każdy ma swój, cholera, to boli, fetysz. Mam wrażenie, jakby szpony przebijały mi płuca. Próbuję się uwolnić, wyrwać, ale nie mogę się ruszać, krzyczeć. [/p]
Nieruchomieję, by już po chwili tępo przypatrywać się, jak mnie odkręca. Kawałek po kawałeczku, na kolejne, coraz to mniejsze lalki. Gdy kończy, setka matrioszek-mnie mruga i bezskutecznie próbuje uciec. Moja Katiusza patrzy na nas wszystkich w stu kopiach i łapiąc się pod boki, z uznaniem kręci głową. [/p]
W końcu zadowolona woła swojego rozdwojonego braciszka, a gdy przybiega, cała trójka najpierw długo się śmieje. Skubany już nie płacze? Rodziców też poodkręcaliście? Zaczynają mnie zbierać i wyrzucać po kolei do morza. Woda jest zimna, wraz z księżycem falujemy równo, odpływając daleko od brzegu. [/p]
A kilka godzin później, bladym świtem to samo morze wypluje mnie w kawałkach, a ja – mistrz podrywu – pierwszy raz w życiu nie będę mógł pozbierać się po nocy spędzonej z niewinną dziewczyną. [/p]
Michał Erazmus
Konsumujemy Drugie Śniadanie Mistrzów: https://www.facebook.com/events/488476061348984/
http://drugiesniadaniemistrzow.blogspot.com/
http://drugiesniadaniemistrzow.blogspot.com/