Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Baśń komunistyczna
#1
Hej, już przestańcie tam gadać i zbierzcie się ładnie na dywanie. Może w końcu się nauczycie czegoś pożytecznego, albo chociaż opowiadać to prawidłowo.
Dawno temu w krainie pożółkłych mercedesów i pozieleniałych polonezów, w apartamencie wyłożonym terakotą i ceratą żył sobie fragles, zwany przez wszystkich Siano, jakoby z dwóch powodów. Pierwszym był fakt posiadania włosów koloru blond, w nieładzie przypominającym skoszone pole. Poza tym miał na nazwisko Siannicki, co jakby samo przez siebie narzucało pewną opcję interpretacji. Obecnie właśnie, w kuchni zasłuchany w radio, nieświadomy jeszcze zaistniałego faktu, nasz bohater osiągnie trzeci powód potwierdzający słuszność jego ksywy.
Nucił sobie właśnie, wraz z wokalistą, refren “Mniej niż zero”, kiedy to rozległ się dzwonek do drzwi. Niespiesznym krokiem, w ledwo trzymających się kupy kapciach z bazaru i szlafroku podprowadzonym z jednego z nadmorskich kurortów latem ‘76, udał się Siano w kierunku przedpokoju. Gdy po drugiej stronie judasz ukazał mu niewiastę w okresie wczesno rozrodczym, zdziwiony zaczął odkluczać oba zamki. Uchyliwszy drzwi podniósł brew i dokładnie przeskanował obiekt. Dziewczyna uśmiechnęła się, dygnęła i bez słowa weszła do mieszkania, delikatnie odpychając gospodarza. Siano zdumiany obejrzał się za siebie.
- A panienka, za przeproszeniem, do kogo tutaj zawitała?
Zdając sobie równocześnie sprawę, że przecież nikt inny tu nie mieszkał. Ona jednak frywolnie wbiegła do salonu, zrzucając dżinsową kurtkę na łóżko. On tylko, z jeszcze większym zdumieniem, zamknął drzwi wejściowe i przemieścił się w próg pokoju gościnnego. Był również lekko zawstydzony jego stanem, gdyż nie tyle łóżko było niepościelone, a na ławie leżała prawie pusta butelka taniej wódki i tylko jedna szklanka, co jednoznacznie świadczyło o beznadziejnym życiu towarzyskim gospodarza.
- Jestem Lena.
Rzuciła siadając na fotelu i bawiąc się falbankami od spódniczki, sięgającej jej nieznacznie pod kolana. Siano był zafascynowany bezpośrednim podejściem dziewczyny a jednoznacznie zaintrygowany powodem jej wizyty. Dodatkowo nie mógł spuścić wzroku z jej nagich ramion, w kolorze łanów żyta. Na prawym wpatrywał się w niego ciemny pieg. To tylko podrasowało jego apetyt, nie tylko seksualny, ale także przypomniało mu, że jeszcze dziś niewiele zjadł. Dwie kromki ze smalcem nie stanowiły pokrzepiającego śniadania.
- Herbaty?
Spytał z troską, wiedząc, że poza sfermentowanym sokiem z gruszek i mlekiem o konsystencji płynu do mycia naczyń, nie może jej oferować nic więcej. Ona jednak odmówiła machnięciem ręki, po czym wstała, z wolna zbliżając się do niego. Przełknął ślinę, bardzo głośno.
- To gdzie to chcesz zrobić?
Na te słowa mózg Siana zaczął pracować na jeszcze większych obrotach. Starał się sobie przypomnieć, co mogło doprowadzić go do tak niedorzecznej sytuacji. Uśmiechnął się do niej próbując grać na zwłokę. Odwrócił się i spiesznym krokiem ruszył do kuchni.
- A ja się jednak napiję, wiesz.
Ona podążyła za nim, ale zatrzymała się na framudze, obejmując ją wymownie. I wtedy Siano dostrzegł kartkę papieru przypiętą magnesem do lodówki. Wszystko powoli zaczęło nabierać sensu. Nie był oczywiście pewien wszystkich szczegółów, ale podziękować za to mógł pewnie tej zawartości butelki stojącej w salonie, nabytej po niebywale niskiej cenie od znajomego znajomego.
- A czy ty aby nie jesteś za młoda? Nie wyglądasz mi bynajmniej na pełnoletnią?
W tym samym momencie myśląc jak bardzo idiotycznie musi to brzmieć z ust kogoś snującego się po dwupokojowym mieszkanku w bloku, ubranym prawie tylko w szlafrok. Gdy na dodatek z radia rozległo się właśnie “Daj mi tę noc”, które było absolutnym przebojem ostatnich tygodni, ale zupełnie nie współgrało z zadanym przez niego pytaniem.
Jakby na wezwanie Lena pociągnęła za aksamitną wstążkę za plecami i jej sukienka z wolna zsunęła się na ziemię. Stała przed nim odziana tylko w nieskazitelnie białe majteczki. Starał się robić wszystko, by zwrócić wzrok za okno. Pokusa była jednak nieprzejednana.
I wtedy… jak na ukojenie Siano przypomniał sobie, co się stało ubiegłego wieczora. Na kartce przypiętej do lodówki widniały liczby, które pokrywały się z tymi na jego kuponie lotto. Wyciągnął zatem portfel z szuflady, rzucił okiem na niezgrabnie poukładane wszystkie oszczędności i… rżnyli… tfu… żyli, tego dnia, długo i szczęśliwie. Koniec.
A teraz zmykać do łóżek. ‘Ale plosę pana, plosę pana!’ krzyczał Janek ze środka grupki. “Czego Janku?”. “A jaki był ten ceci powód?”. Pozostałe mruknęły w geście aprobaty. “Oj, jakie wy jesteście niekumate, no bo on teraz miał kupę siana”.
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#2
Ciekawa interpunkcja.

"Okres wczesno rozrodczy" czegoś tu brakuje. Podkreśla "wczesnorozrodczy", ale nikt nie wymaga od słownika tego, czego wymaga się od studentów teologii - tj. znajomości okresów rozrodczych (i metod rozpoznawania dni płodnych u kobiety). Zresztą nie wiem, czy ktoś taki okres wyróżnia. Wczesnorozrodczy, się znaczy.

"Nie wyglądasz mi bynajmniej na pełnoletnią?" - Dlaczego on się jej pyta czy mu na tyle wygląda?

"Zdając sobie równocześnie sprawę, że przecież nikt inny tu nie mieszkał." - jakieś to zdanie krótkie. Tak jakbym widział psa bez ogona. Widzę sens, ale to nie to.

Wypowiedzi czasem wyskakują dziwnie bez odstępu. Np. "- Jestem Lena."

Ogólnie jakieś takie... Jak pies bez ogona. Puenta/happy end/antropomorficzna-personifikacja-sił-natury-wie-co takie sobie, niewyraźne. Niby jest, a jakieś takie... Jak przycięty ogon rottweilera.
"Problem w tym, mili moi, że za mało tu kowboi, a za dużo się wypasa świętych krów"
Z. Hołdys, Lonstar, "Countrowersja" 

Kroniki Białogórskie: tom I - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=2143 (kto szuka ten znajdzie wersję płatną Wink ); tom II - http://www.via-appia.pl/forum/showthread.php?tid=9341.

kronikibialogorskie.pl, czyli najbrzydsza strona www w internetach
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości