Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Atomówki
#1
Atomówki
 
Najbardziej na świecie boję się wojny. Nie boję się raka, nie boję się wirusa, nie uciekam przed psami. Za to chciałbym każdemu żołnierzowi wsadzić w lufę kwiatka. Jak w butonierkę. Wysłać do domu, kazać posadzić drzewko, oddychać, żyć długo i szczęśliwie.
            Król Polski uwielbiał rządzić, wysyłał więc żołnierzy na misje, rozkazywał ludziom, rozdawał pieniądze, bo podobno wszystko można kupić. Król Polski był niski i brzydki, tacy ludzie muszą być przebiegli, więc zawsze miał jakiś plan i ludzie mu wierzyli. Król Polski najbardziej na świecie bał się, że straci władzę, więc dogadał się z Bogiem.
            Ludzie generalnie wierzyli w Boga. Straszył ich piekłem i to najczęściej działało. Jeśli nie, od reszty było wojsko. Król mówił, że są najlepsi na świecie. Że Polska jest największa na świecie. Że wybrał ją Bóg.
            No i wybrały ją też trzy boginie nowych czasów. Wspaniałe, piękne, kręciło się od nich w głowie. W których zakochałby się każdy, nawet Król Polski. Boginie mówiły, że kochają wszystkich. Bóg mówił, żeby kochać jego. Kochaj albo giń. Boginie powtarzały, że kochają wszystkich i zapraszały. Trzy boginie – Czarna, Zielona i Różowa. Ludzie bali się Boga, więc o boginiach marzyli tylko po cichu. Niektórzy pod kołdrą, inni w barach lub w kościołach. To była zakazana czarno-zielono-różowa miłość. Ludzie szeptali, bo podobno były zamaskowane jak superbohaterki, prawdziwe atomówki, wystrzałowe dziewczyny. Mogły wszystko i wszystkich wystrzelić w kosmos, kto by nie chciał. A boginie nowych czasów chciały tylko, żeby świat był dobry jak chleb z humusem albo szarlotka z lodami.
            Król Polski nie mógł tego znieść i postanowił wysłać swoich najlepszych agentów, żeby złapać trzy boginie.
            Czarna była wszystkim, bo wszystko już widziała. Była uchodźcą, twoim rodakiem, naszą siostrą albo dziewczyną. Przyszła tutaj, żeby uciec przed bombami, tamtym Bogiem, choć podobno tutaj jest ten sam. Jest wszędzie. A więc żeby już się nie chować. Wszystko już widziała, siedem lasów, siedem gór, wojnę, pustynię, wyspy, plaże, obozy i zamachy, morza i oceany. Więc teraz jest wszędzie. Bywa w kościele i w klubach, w meczecie, jest na koncercie i na uniwersytecie. Jest, czeka na ciebie. Studiuje fizykę i sztukę kwantową i wie dobrze, że wszystko dzieje się zawsze, więc nieważne, co wybierzesz. Więc chodź tutaj i pograj z nią.
            Wysłali Młodego Żołnierza, żeby ją pojmał. Gdy wszedł do baru, unosiła się akurat przy kontuarze. Migotała gwiazdami. Krótka spódniczka co jakiś czas odsłaniała konstelacje na jej nogach, nocne niebo, wylaną drogę mleczną od uda, przez kolano, po kostki. Stanął przy niej, zanurzony już po uszy, wyobrażał sobie, że jest cieczą spływającą po topografii jej ciała. Spojrzał i zobaczył w jej oczach wschód bliższy niż kiedykolwiek, Babilon, płonące krzewy. Prawie się utopił, więc spytała, czy postawić mu drinka. Spytał się, skąd pochodzi, a ona odparła, że nie zwykła chodzić sama i ważne, gdzie pójdą później.
            Poprosiła, żeby zabrał ją na randkę do muzeum. Chce poznać historię Polski, podyskutować o kulturze, dorysować siusiaki albo rogi na obrazach Matejki, bo do sztuki należy podchodzić performatywnie, a w przyszłości liczyć się będzie tylko sztuka kolażu. Łączyć, nie dzielić. Bez granic. Wkładać, nie wyjmować. Młody Żołnierz nigdy nie przywiązywał specjalnej uwagi do takich rzeczy, ale zaczął rozumieć, gdy wspomniała o wkładaniu i łączeniu. W prawdzie martwił się o kolory Europy, ale czuł, że nie potrafiłby się oprzeć sile ich potencjalnego kolażu. Czarno-biała mozaika genów. Spoglądał wzrokiem okupanta na jej ciemną skórę. Czy smakuje jak czekoladka, którą je się w ukryciu przed mamą albo Bogiem? Wyobrażał sobie, że jest białym najeźdźcą i zapomniał zupełnie o misji, jaką mu powierzono, a Czarna Bogini wzięła go za rękę i poprowadziła przez Warszawę pełną równoległych wszechświatów. Zanurzyli się w międzygwiezdnej zupie, jak w tyglu narodów.
            Młody Żołnierz zawsze chciał umrzeć za Polskę i pomyślał sobie, że śmierć w ramionach czarnej bogini to prawdziwe bohaterstwo. Postawił się na baczność i był gotów na najwyższe poświęcenie, jak Piłsudzki albo Mickiewicz. Trzymała go mocno, ścisnęła i powiedziała, że jest złym chłopcem. Prowadziła go na smyczy, słuchał się jej i nic się nie bał. Ona miała nogi jak rakiety, on miał karabin, chciałby wystrzelić w jej kosmos. Nie poszli w końcu do żadnego muzeum. Chyba. Nie pamiętał. Gdy poczuł jej oddech na swoim policzku, gdy poczuł smak, nie mógł się nadziwić, że inny człowiek może być taki dobry. Też chciał być dobry. Zabrała go do siebie i pokazała, że w środku każdy jest taki sam. Leżeli w łóżku jak na piasku pod palmami, widział jak jej piersi unoszą się i opadają, miała serce, on nie, widział jej drobne dreszcze na ciele, zimno w tej Polsce, próbowały przejść na niego, ale orzeł na jego klatce nic nie czuł. Wstała, nie ubrała się, uklękła na dywanie. Oparł się na łokciach i patrzył spokojnie, jak wyjmuje spod łóżka lampę Aladyna, a potem wciąga go do środka.
            Czarna bogini była wszystkim, bo wszystko już widziała. Grasowała po Warszawie i niegrzecznych chłopców z prawej strony chowała do lampy Aladyna. Podobało im się to, a w mieście był spokój. Król Polski nie ustępował jednak i gonił dalej.
            Zielona chowała się w trawie. Modliła się o deszcz w wysokim słońcu. Ktoś ją kiedyś za bardzo skrzywdził i teraz wybaczała wszystkim istotom na świecie. Leżała na łące, była wypłowiała, ale jej czerwone trampki jak ogień wypalanych drzew machały i raniły zbyt błękitne niebo. Modliła się o deszcz, żeby uratować Ziemię, kochaną mamę. Tak błękitne niebo, że aż przezroczyste, widać wszystko po drugiej stronie. Widać jak z ambony niektórzy strzelają, krzyczą za głośno o czymś, o czym nie mają pojęcia, czego nawet wstydzi się Bóg. Widać, jak ludzie polują na bezbronne istoty, a ona wszystkich chciałaby uratować.
            Dzielny Myśliwy dostał zadanie, żeby upolować Zieloną Boginię, ale ona nigdzie nie ucieka. Przyniósł jej najdroższy bukiet, bo tak go nauczono, ale ona woli maki z Pól Mokotowskich. Przysiadł się, a ona na to ciepłym i wilgotnym głosem, że to miło, że razem zrobią piknik. Promienie naszej najjaśniejszej gwiazdy kłuły w oczy, szczypały w półnagie ciała, dziurawiły czaszki. Miała za długie nogi i za krótkie szorty. Położyła się obok niego na kocu, żar rozlewał się jak olej, ona rozlewała się jak olejek, najcieńszą możliwą warstwą oplotła mu brzuch, ramiona, głowę. Zastanawiał się, jak to możliwe, że jest taka blada. Śmiała się z jego czapki z piórkiem, potrafiła po łacinie nazwać ptaka, któremu je wyrwał. Wyrwać ci coś? Obróciła się, położyła mu głowę między nogami. Chciałby się rozebrać, zdjąć te wszystkie plastikowe futra, wskoczyć z nią do rzeki, gdyby nie wyschła. Chciałby ją złapać, jak pies gończy w zębach zanieść zdobycz, ale nie potrafił się ruszyć, słońce odlało go jak lawę.
            Nagle Zielona Bogini wstaje, prostuje się i patrzy na niego wzrokiem tych wszystkich zwierząt, które zjadł. Prosi, żeby ją upolował, jest jego, oszczędź tylko planetę. Pyta się, czy wypuści z nią na miasto wszystkich więźniów z zoo? Gładzi go po policzku, a Dzielny Myśliwy czuje las, wkłada mu język do ucha i słyszy śpiew ptaków. Pójdzie z nią wszędzie, a Zielona zabiera go do chatki w malinowym chruśniaku. Dzielny Myśliwy rozbiera się, klęka i przeprasza wszystkie istoty na świecie, ona go głaszcze, płacze razem z nim deszczem, który na chwilę ratuje trzecią planetę w Układzie Słonecznym. Skurczył się, delikatnie go zbiera z ziemi i wkłada do swojego osobistego lasu w słoiku, hoduje tu wszystkie szkodniki, aż nauczą się, czym jest życie.
            Podobno monstery mają tym więcej dziur na liściach, im więcej słońca na nie pada. Przez globalne ocieplenie kiedyś znikną. I choć Król Polski nie wierzył w te naukowe bajki, modlił się o ogień, który spali lasy i ją wypłoszy. Nie odpuszcza, wysyła swojego Agenta Specjalnego.
            Agent Specjalny miał najlepsze wykształcenie, modny krawat i spinki w koszuli, był przystojny i wysoki, mógł wszystko. Długo szukał, ale nie potrafił znaleźć Różowej Bogini. Był postępowy, płacił w sklepie zegarkiem, wierzył w technologię, w Boga trochę mniej, bo nie był mu już potrzebny nawet w czasie choroby, wszystko można było w końcu kupić, leki, lekarzy, zdrowie. Wszystko potrafił zapisać w liczbach i schować w chmurze. Chmur na świecie było już coraz mniej, bo przeniosły się do wirtualnej rzeczywistości. Służył Królowi Polski, bo ten nie chciał mu niczego zabrać, w przeciwieństwie do większości społeczeństwa. Lubił śledzić ludzi w Internecie. Podglądał ich na swoim wielkim monitorze w domu, zbliżenie większe niż przez lornetkę, potrafił odróżnić każdy platoniczny piksel na udach, ustach, piersiach, sutkach.
            Więc Różowa Bogini znalazła go sama. Była internetową wróżką i połączyła się z nim w sieci. Agenta Specjalnego najbardziej na świecie podniecały sieci neuronalne, uważał, że androidy mogą marzyć piękniej od ludzi, zwłaszcza o elektrycznych owcach. Różowa miała włosy w kolorze elektryczności, widział, jak elektrony przeskakują na jej wymalowanej buzi, chciałby poprawić jej kosmyk opadających zielonych, stalowych, różowych włosów, więc delikatnie pieścił ją kursorem na swoim komputerze. Podobała mu się, długo rozmawiali o bazach danych, o tym ile można schować na dyskach twardych jak on, o tym jak człowieka zaspokoić szybkim transferem. Podobała mu się, ale nie zapominał, że ma misję. Czujnie śledził na ekranie każdy jej ruch, miała w pokoju neony, które oświetlały ją piękniej niż gwiazdy, ledowe buty na nogach, kostki oplatały jarzące się łańcuchy, chciałby z nią zatańczyć w tym świetle. Coraz mocniej czuł, że chciałby stąd wyjść, wyjść z siebie, pójść do niej, dotknąć i poczuć prąd, który przeszywa ciało.
            Widział, jak sama tańczy w swoim małym pokoiku, internetowym ołtarzu, oknie dla lepszego świata. Widział ledowe oczy, szyję z mgławicami, piersi nadające sygnał, był pewien, że w żyłach płynie jej brokat, widział złotą pupę w neonowym świetle i niezerojedynkowego członka w obcisłych majtkach, bo najbardziej kusi to, co jest zakryte. Różowa Bogini nie była ani mężczyzną, ani kobietą, bo na świecie jest więcej niż dwie płcie, to nie kwestia otworów, kim jesteś. A ty czego dziś używasz w łóżku? Spytała się Agenta Specjalnego, czy w nią wierzy? Tak! Czy chce ją poznać bliżej? Najbliżej! Do każdego piksela ciała. Wychyliła się do niego przez monitor, poczuł prąd na ustach, delikatne mrowienie, objęła go i pociągnęła, a potem schowała w swoim komputerze, jak wielu innych jej wiernych. Jak wielu innych w chmurze.
            Król Polski denerwował się, bo przegrywał i najbardziej na świecie bał się, że straci władzę. Próbował nawet namówić Boga, że trzy boginie też są dla niego niebezpieczną konkurencją.
            W przedostatniej scenie bohater mierzy się z czarnym charakterem. Boginie nowych czasów robiły porządek i pilnowały, żeby na świecie było dobrze. Nie podobało się to Królowi Polski. Jest uparty, nigdy nie ustępuje i nie cofa się przed niczym. W końcu udaje mu się złapać wszystkie trzy boginie i jak boss w filmie o superbohaterach staje naprzeciwko nich. Jest zły, ale udaje mu się przekonać większość, że jest dobry, więc wygrywa ostateczną potyczkę. Zabiera Czarnej lampę Aladyna, Zielonej las w słoiku, a Różowej internetową chmurę i wypuszcza wszystkich złych ludzi, rozlewa po Polsce chaos i może już rządzić do końca świata.
            Bóg jednak pokapował się w tym wszystkim, sam zakochał się w trzech boginiach i zabiera je ze sobą. Uciekają na Marsa albo Wenus, według niektórych na księżyc Jowisza – Europę, żeby założyć tam nowy lepszy świat.
 
***
 
            Dobrzy ludzie w Polsce, a potem reszta świata – są smutni, że zostali sami. Budują więc rakietę, statek lepszy niż od Muska, najpiękniejsze dzieło świata, żeby z niego uciec. Chcą znaleźć nową planetę i uciekają z Ziemi. Szkoda. Gdzie polecieliście?
 
 
Michał Erazmus
Odpowiedz
#2
Cytat:Król Polski nie mógł tego zieść i postanowił wysłać swoich najlepszych agentów, żeby złapać trzy boginie.

Powinno być "znieść" zamiast "zieść".
Odpowiedz
#3
Dziękówka D.M. za czujność! Smile
Odpowiedz
#4
Oj, oj, oj- zdaje się że wkraczamy na delikatny, drażliwy temat - politykę i polityczne aluzje.
Ja jednak wolałbym star, konserwatywny świat z jego starymi wartościami. Smile

Zły kot.
Odpowiedz
#5
A więc tym bardziej dziękuję, Kocie, za lekturę! Wink

Już nie będę.  Angel
Odpowiedz
#6
Utwór we właściwym dla autora abstrakcyjnym stylu z nawiązaniem do rzeczywistości.
Warsztatowo robi dobre wrażenie. 
A gdzie się podziali dobrzy ludzie? Dobre pytanie.
Odpowiedz
#7
Wierzę że dobrzy ludzie, Gunnar są. Tylko może nie patrzmy na świat nadmiernie przez pryzmat mediów: także obecnej "złej" władzy i poprzedniej "dobrej".
Odpowiedz
#8
Nie ma co szukać dobrych ludzi, najlepiej nimi być. Wink

Panowie, jeszcze raz, dzięki piękne za poświęcony czas i lekturę. Smile

Serdeczności!
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości