Było takie przyjęcie, rozpisane na trzydzieści osób.
Żadnego budowlańca ani dostawcy, poza jednym kelnerem.
Jakby już robić nie było komu,
na te łby wykute w papierosowym dymie
i hartowane markową akcyzą.
Bo nie każdy może do baletu, wykaczęcić się,
kochać na łyżeczkę od Tiffany'ego, trafiać w piłkę
albo po tej łyżce do siedmiomilowych butów.
Mieć air condition, podchodzić na sztucznych rzęsach
piękne łanie i owoce morze na zacier z sacharyzmą.
A miało być o dziadku, który walnął babkę kopyścią,
bo przypomniał sobie, że ją jedną brał dziewicą
i po co mu to było.
Żadnego budowlańca ani dostawcy, poza jednym kelnerem.
Jakby już robić nie było komu,
na te łby wykute w papierosowym dymie
i hartowane markową akcyzą.
Bo nie każdy może do baletu, wykaczęcić się,
kochać na łyżeczkę od Tiffany'ego, trafiać w piłkę
albo po tej łyżce do siedmiomilowych butów.
Mieć air condition, podchodzić na sztucznych rzęsach
piękne łanie i owoce morze na zacier z sacharyzmą.
A miało być o dziadku, który walnął babkę kopyścią,
bo przypomniał sobie, że ją jedną brał dziewicą
i po co mu to było.