28-04-2011, 13:31
Kolejne mini opowiadanie. mam nadzieję, że komuś się spodoba. Proszę o opinie.
- Pańska godność?
- Andy Clown.
Pierwsze z wielu kłamstw, którymi będę się posługiwał się dzisiejszego wieczoru.
- Clown? Facet stojący najbliżej mnie zrobił dziwną minę ,coś w stylu: „Poważnie? Chyba jaja sobie robisz”, choć równie dobrze mogło to znaczyć „ Eee chłopaki, idziemy obejrzeć mecz?”. Gość miał talent.
- Tak ,niech pan sprawdzi na liście.
Kłamstwo powinno być wyolbrzymione, im bardziej jaskrawo przedstawiasz sytuację, tym łatwiej jest przekonać do siebie odbiorcę. Jednak każda historia jaką wymyślasz musi brać początek w prawdzie.
- Jest pan na naszej liście, proszę przejść na lewo.
Prawdziwy Andy Clown zapewne właśnie woła swoją szwajcarską opiekunkę Helgę aby ta ułożyła go do snu, i chociaż 30 kilo to nie torba z zakupami pielęgniarka zawsze o 21 :00 posłusznie wykonuję ostatnią część swojej pracy. Tak od dwudziestu lat, kiedy to Andy stracił przy wycinaniu lasu obie nogi. Nigdy nie ufaj pijanemu szwajcarowi z piłą w ręku, zwłaszcza gdy ten z uśmiechem na ustach zapewnia cię, ze wszystko będzie dobrze.
Tymczasem ja posłusznie przeszedłem do kolejki po lewej stronie.
- Rozdają coś na końcu czy jak? Spróbowałem zagadnąć dwumetrową małpę w granatowym garniturze.
Facet odwrócił się do mnie i wyszczerzył swoje biało-złote zęby. Goryl,słowo daję.
- Nic mi o tym nie wiadomo.
Rozmowny, nie ma co.
- Napiłbym się z chęcią czegoś mocniejszego a pan?
- Przepraszam jestem abstynentem.
Byłbym w stanie uwierzyć, gdyby nie fakt, że właśnie wymieniłem dwa zdania z Witalijem Sarenką, dziwkarzem, handlarzem broni i największym przemytnikiem lewego alkoholu, jakiego kiedykolwiek miałem przyjemność poznać. Cóż widocznie mój Rolex jest większy od jego rolexa, męska duma kazała panu Witalijowi zakończyć rozmowę. Następnym razem poproszę o wersję nisko budżetową.
Wykrywacz metalu i wszelkiego innego paskudztwa. Kolejne kłamstwo z mojej strony.
- Że co?! Jakim prawem ? Co to w ogóle a być?
- Jeżeli się pan nie uspokoi, nie wejdzie pan na bal rozumiemy się?
- Oczywiście. Już jestem spokojny. Widzi pan? Oaza spokoju.
Pozwoliłem się dokładnie przeszukać. Oprócz tic taców, portfela i telefonu panowie nic ciekawego nie znaleźli, kolejny nudny, biały milioner.
Wkroczyłem po schodach na salę balową. Właśnie przemawiała organizatorka balu Joanna Wiśniewski, mówiła coś o szczerości i prawdzie, ja miałem dzisiaj nieco inne priorytety.
Szybko zszedłem po dwunastu schodach, i skierowałem się do kuchni.
Dlaczego w ogóle to robię?
Każdy z nas kłamie. Zaczynamy od dziecka. Oszukujemy po to by dostać to na co w danym momencie mamy ochotę. Na początku jest wrzask, później szloch a końcu płacz im głośniejszy tym lepszy, taki dziecięcy szantaż – zawsze skuteczny.
Gdy dorastamy dostajemy większe pole do popisu szkoła, przyjaciele, ukrywanie nałogów, takie tam drobne sprawy. Jako dorośli szlachetniejemy, kłamiemy tylko dla dobra czyjegoś lub swojego, bez różnicy ważne jest to że oszukujemy ponieważ musimy wybrać mniejsze zło. Ja swoje mniejsze zło wybieram codziennie. Taka praca.
Przedarłem się przez tłum wiwatujących na cześć Joanny ludzi, wszyscy elegancko ubrani sprawiali wrażenie jednej wielkiej rodziny. W zasadzie byli krewnymi, interesy są o wiele lepszym spoiwem niż więzy krwi.
Pierwszy korytarz w lewo, następny w prawo a później znowu lewo. Bingo!
-Przepraszam dostanę może kiełbaskę z grilla?
Nie zdążył odpowiedzieć. Był cholernie ciężki, toteż unieszkodliwienie go zajęło mi trochę więcej czasu niż przypuszczałem.
Dobrze teraz pokój numer cztery. Białe ciuchy fajnie leżały, do tego ta czapka po prostu cudownie!
Pokój numer 4 dwóch goryli. Postanowiłem zastosować styl pijanego mistrza.
- Haalooo panowie napiiijecie się ze mną?
- Nie dziękujemy. Odpowiedział gość z lewej, trudno jego wybór.
-Ze mną się nie napijesz? Wylądowałem w jego ramionach. Ostrze 20 centymetrowego noża weszło jak w masło. Drugi też niczego się nie spodziewał. Czysto i bez hałasu. Profeska.
Drzwi były otwarte.
-Andriej prosiłem, żeby nie przeszkadzać.
- Pozdrowienia od Oxany. Jak w przypadku ochroniarzy, żadnej reakcji. Szklące oczy były jedyną oznaką uciekającego życia.
. Wyszedłem z pokoju. Czysto. Kolejna świetna robota. Wróciłem na salę bankietową, pozostało mi już ostatnie kłamstwo:
- Uwaaaga granat!
- Pańska godność?
- Andy Clown.
Pierwsze z wielu kłamstw, którymi będę się posługiwał się dzisiejszego wieczoru.
- Clown? Facet stojący najbliżej mnie zrobił dziwną minę ,coś w stylu: „Poważnie? Chyba jaja sobie robisz”, choć równie dobrze mogło to znaczyć „ Eee chłopaki, idziemy obejrzeć mecz?”. Gość miał talent.
- Tak ,niech pan sprawdzi na liście.
Kłamstwo powinno być wyolbrzymione, im bardziej jaskrawo przedstawiasz sytuację, tym łatwiej jest przekonać do siebie odbiorcę. Jednak każda historia jaką wymyślasz musi brać początek w prawdzie.
- Jest pan na naszej liście, proszę przejść na lewo.
Prawdziwy Andy Clown zapewne właśnie woła swoją szwajcarską opiekunkę Helgę aby ta ułożyła go do snu, i chociaż 30 kilo to nie torba z zakupami pielęgniarka zawsze o 21 :00 posłusznie wykonuję ostatnią część swojej pracy. Tak od dwudziestu lat, kiedy to Andy stracił przy wycinaniu lasu obie nogi. Nigdy nie ufaj pijanemu szwajcarowi z piłą w ręku, zwłaszcza gdy ten z uśmiechem na ustach zapewnia cię, ze wszystko będzie dobrze.
Tymczasem ja posłusznie przeszedłem do kolejki po lewej stronie.
- Rozdają coś na końcu czy jak? Spróbowałem zagadnąć dwumetrową małpę w granatowym garniturze.
Facet odwrócił się do mnie i wyszczerzył swoje biało-złote zęby. Goryl,słowo daję.
- Nic mi o tym nie wiadomo.
Rozmowny, nie ma co.
- Napiłbym się z chęcią czegoś mocniejszego a pan?
- Przepraszam jestem abstynentem.
Byłbym w stanie uwierzyć, gdyby nie fakt, że właśnie wymieniłem dwa zdania z Witalijem Sarenką, dziwkarzem, handlarzem broni i największym przemytnikiem lewego alkoholu, jakiego kiedykolwiek miałem przyjemność poznać. Cóż widocznie mój Rolex jest większy od jego rolexa, męska duma kazała panu Witalijowi zakończyć rozmowę. Następnym razem poproszę o wersję nisko budżetową.
Wykrywacz metalu i wszelkiego innego paskudztwa. Kolejne kłamstwo z mojej strony.
- Że co?! Jakim prawem ? Co to w ogóle a być?
- Jeżeli się pan nie uspokoi, nie wejdzie pan na bal rozumiemy się?
- Oczywiście. Już jestem spokojny. Widzi pan? Oaza spokoju.
Pozwoliłem się dokładnie przeszukać. Oprócz tic taców, portfela i telefonu panowie nic ciekawego nie znaleźli, kolejny nudny, biały milioner.
Wkroczyłem po schodach na salę balową. Właśnie przemawiała organizatorka balu Joanna Wiśniewski, mówiła coś o szczerości i prawdzie, ja miałem dzisiaj nieco inne priorytety.
Szybko zszedłem po dwunastu schodach, i skierowałem się do kuchni.
Dlaczego w ogóle to robię?
Każdy z nas kłamie. Zaczynamy od dziecka. Oszukujemy po to by dostać to na co w danym momencie mamy ochotę. Na początku jest wrzask, później szloch a końcu płacz im głośniejszy tym lepszy, taki dziecięcy szantaż – zawsze skuteczny.
Gdy dorastamy dostajemy większe pole do popisu szkoła, przyjaciele, ukrywanie nałogów, takie tam drobne sprawy. Jako dorośli szlachetniejemy, kłamiemy tylko dla dobra czyjegoś lub swojego, bez różnicy ważne jest to że oszukujemy ponieważ musimy wybrać mniejsze zło. Ja swoje mniejsze zło wybieram codziennie. Taka praca.
Przedarłem się przez tłum wiwatujących na cześć Joanny ludzi, wszyscy elegancko ubrani sprawiali wrażenie jednej wielkiej rodziny. W zasadzie byli krewnymi, interesy są o wiele lepszym spoiwem niż więzy krwi.
Pierwszy korytarz w lewo, następny w prawo a później znowu lewo. Bingo!
-Przepraszam dostanę może kiełbaskę z grilla?
Nie zdążył odpowiedzieć. Był cholernie ciężki, toteż unieszkodliwienie go zajęło mi trochę więcej czasu niż przypuszczałem.
Dobrze teraz pokój numer cztery. Białe ciuchy fajnie leżały, do tego ta czapka po prostu cudownie!
Pokój numer 4 dwóch goryli. Postanowiłem zastosować styl pijanego mistrza.
- Haalooo panowie napiiijecie się ze mną?
- Nie dziękujemy. Odpowiedział gość z lewej, trudno jego wybór.
-Ze mną się nie napijesz? Wylądowałem w jego ramionach. Ostrze 20 centymetrowego noża weszło jak w masło. Drugi też niczego się nie spodziewał. Czysto i bez hałasu. Profeska.
Drzwi były otwarte.
-Andriej prosiłem, żeby nie przeszkadzać.
- Pozdrowienia od Oxany. Jak w przypadku ochroniarzy, żadnej reakcji. Szklące oczy były jedyną oznaką uciekającego życia.
. Wyszedłem z pokoju. Czysto. Kolejna świetna robota. Wróciłem na salę bankietową, pozostało mi już ostatnie kłamstwo:
- Uwaaaga granat!