Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Allegretto
#1
Zdarzyło się w końcu lat siedemdziesiątych, a może później. Dokładnie już nie pamiętam. Jeździłem po kraju, odwiedzając antykwariaty i określone księgarnie w poszukiwaniu książek, które mnie interesowały. Nie było oczywiście internetu, przez telefon niełatwo było się dogadać, a dobre pozycje były trudno dostępne. W centrum pewnego dużego miasta, którego nazwa nie ma znaczenia, przy zespole zabudowy klasztornej mieściła się, a może mieści się nadal, księgarnia o stosownym profilu.

Wszedłem, była niewielka, mogło stać w niej jednocześnie zaledwie parę osób. Niedługa lada założona książkami, załamująca się pod kątem prostym, tworzyła dodatkowe krótkie ramię. Niski sufit, przyćmione światło i atmosfera spokoju. Sprzedawca z lekka poruszony moim wejściem, wystawił głowę z zaplecza i dokonawszy oceny osoby, zniknął, nie pojawiwszy się więcej. Stałem przy ladzie przeglądając kolejne książki, aż utonąłem w którejś, dosłownie zapominając o bożym świecie.

I nagle poczułem uderzenie w prawy bok. Było tak silne, iż bezwładnie poleciałem w przeciwną stronę. Dwudziestokilkuletni mężczyzna, ponad sto osiemdziesiąt centymetrów, około dziewięćdziesięciu kilogramów, aczkolwiek w takim miejscu całkowicie nieprzygotowany na jakikolwiek atak. Oparłem się w jakiejś wykręconej, skurczonej pozycji na krótszym ramieniu lady, z trudem łapiąc równowagę. Ból pod żebrem trwał mniej niż chwilę. Książka upadła rozwartym grzbietem do góry – nie wiem, czy od siły uderzenia, czy instynktownie ją odrzuciłem, szukając punktu oparcia, i wznosząc ręce w geście samoobrony.
I zamarłem.

Dokładnie na moim miejscu, tam gdzie stałem sekundę wcześniej, widniała postać niskiego księdza w czarnej sutannie i białymi jak mleko siwymi włosami. Staruszek tkwił nieruchomo, sprawiając wrażenie, jakby stał w tym miejscu od stworzenia świata, cichy, nieobecny dla otoczenia, a na pochylonej, miłej i dobrodusznej, pucułowatej twarzy, błąkał się nikły uśmiech, oczy zatopione w trzymanej w rękach książce.

Byłem jak skamieniały. Panowała fizycznie namacalna, przejmująca cisza. Minęła chwila, nie wiem krótka czy długa. Odruchowo zamknąłem upuszczoną książkę i ułożyłem na ladzie. Nic więcej nie było do zrobienia. Nie było nic do powiedzenia. Tylko ta nierealna, surrealistyczna cisza, której kolejne zakłócenie było czymś nie do pomyślenia, czymś nie mogącym się wydarzyć, a którą wciąż pamiętam i czasem słyszę.

Wyszedłem, starając się nie zakłócać jej.

Aleksander Litto Strumieński
Odpowiedz
#2
Jakoś dziwnie zaskoczyłeś, nierealnie, dlaczego ksiądz i do tego staruszek z siłą atlety? Myślę, że to jest wstęp do czegoś większego....wstęp który raczej nie można ocenić bo urywa się nic nie wyjaśniając.
Nie umiem pisać konstruktywnych komentarzy.
Odpowiedz
#3
Nie, to nie jest wstęp. To autentyczna historia, którą przeżyłem i kiedyś starannie i bardzo dokładnie zapisałem; później wygładziłem tylko pod względem literackim - na ile było mnie stać. I nie ma żadnego dalszego ciągu, oprócz tego, czego mnie nauczyła.

Nie staram się nawet niczego wyjaśniać, kiedyś już zauważyłem, że każde wyjaśnianie jest swoistą nadbudową, subiektywną rzecz jasna - i bardzo dobrze (ujmując rzecz ogólnie), ale tutaj nie o to mi chodziło. To tylko relacja, pozbawiona jakiejkolwiek interpretacji. Oczywiście, że mam taką, gdyż wielokrotnie przypominałem sobie ten epizod, ale zachowałem ją dla siebie.
Odpowiedz
#4
A mi się całkiem podoba. Taka prosta codzienność opisana w ładniejszej formie, w dodatku z ciekawym spojrzeniem na pozornie zwykłą kolej rzeczy.
Ot, taki tekścik delikatnie refleksyjny.
A co się stało ze studentem? Zamienił się w księdza? Czy to od początku był ksiądz? Jakoś nie mogę się wgryźć w ten moment, dlatego pytam.
Odpowiedz
#5
Cytat:A co się stało ze studentem? Zamienił się w księdza? Czy to od początku był ksiądz? Jakoś nie mogę się wgryźć w ten moment, dlatego pytam.
Nie byłem wówczas studentem. Po prostu interesowałem się określoną tematyką i szukałem interesujących mnie książek. Bez związku z wykształceniem czy pracą. I tak zostało mi zresztą do dziś. Wink
I ze stanem zakonnym również nie miałem i nie mam nic wspólnego, choć problematyka związana z religiami, jak najbardziej mnie interesuje.
Odpowiedz
#6
Aaaa... właśnie do mnie dotarło, że opis studenta to był opis Ciebie! Sorry wielkie, jakoś nie bardzo mi dziś idzie koncentracja.
To wiele wyjaśnia.
Big Grin
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości