Ocena wątku:
  • 2 głosów - średnia: 1.5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[Akcja] Zabić Jiaolong
#1
Do oceny powieść Zabić Jiaolong Część I

Jiaolong. To imię mitycznego chińskiego smoka, który żył w morzach i rzekach.

Część I
Laboratorium Tie Chu Mo Zhen

- Tie znaczy po polsku - żelazo, Chu znaczy - pręt, Mo znaczy - ścierać, Zhen - igła. - Chińskie Powiedzenie Tie Chu Mo Zhen oznacza, ścieranie pręta żelaznego, by przerabiać go na igłę, powiedzenie mówi o tym, że na świecie nie ma trudności, której nie da się pokonać, trzeba tylko wytrwale pracować, wtedy nawet pręt żelazny może zostać przerobiony na igłę.

Nr 1 Szef największego tajnego laboratorium w Chinach nazywano tutaj Pierwszym. Ze względu na bezpieczeństwo jego i całej jego rodziny, nigdy nie ujawniono jak się naprawdę nazywa. A on sam tak dalece w głowie ukrył swoje prawdziwe nazwisko, że czasami się zastanawiał czy kiedykolwiek ktoś je wypowie.
Poza Korporacją posługiwał się nadanym mu przez służbę bezpieczeństwa nową tożsamością i nowym nazwiskiem Chu Luang .
Osiem lat temu jego Korporacja w której pracował założyła „Jiaolong”- tajną bazę na dnie Morza Południowochińskiego przy jednej z licznych tutaj wysepek. Laboratorium jakie tam zbudowano składało się z dwóch atomowych okrętów podwodnych połączonych ze sobą śluzą. Jeden okręt podwodny służył jako zaplecze socjalne i nadano mu nazwę 尾龙 - „Ogon Smoka” i był gwarantem ich bezpieczeństwa. Drugi nazwano 头龙 - „Głowa Smoka”, spełniał on rolę centrum komputerowego i laboratorium, gdzie przeprowadzał swoje badania nad materią egzotyczną, o masie ujemnej - nie mylić z antymaterią, która ma masę dodatnią.
Dziewięć lat temu dwa okręty podwodne o napędzie atomowym klasy AA zostały wyłączone z uzbrojenia Chińskiej Armii Ludowej i oddane do jego dyspozycji. Jak ważny musi być to projekt skoro zdecydowano się na taki krok.
Na wodach terytorialnych Chin przeprowadzono niezwykle śmiałe przedsięwzięcie. Pozbawione uzbrojenia i wszystkiego co z tym związane oba okręty osiadły na dnie morza w najgłębszym możliwym dla nich zanurzeniu pięciuset pięćdziesiąt metrów w bezpośredniej strefie wysp.
Pierwszym i zasadniczym problemem z jakim musieli się zmierzyć było powietrze.
Klasyczny sposób zaopatrywania okrętu w powietrze do oddychania dla przebywających tam ludzi nie wchodził w rachubę. Okręt mógł wynurzać się na powierzchnię raz na dwa lata i to tylko dlatego, żeby można było przeprowadzić niezbędne remonty.
Problem rozwiązano w możliwie najprostszy sposób. Specjalnymi wężami wtłaczano powietrze do wydzielonej części okrętu a z stamtąd rozprowadzano je po całej bazie. System specjalnych filtrów wyłapywał wydychany przez ludzi dwutlenek węgla i wydalał go na zewnątrz. Okręty miały żelazny zapas butli ze sprężonym powietrzem na wypadek jakiejś awarii.
Po usunięciu z okrętu wyrzutni torped i rakiet oraz innego sprzętu wojennego uzyskano wystarczającą ilość pomieszczeń, które można było przystosować na potrzeby ich badań. Stałą załogę z stu osiemdziesięciu pięciu ludzi zredukowano do pięćdziesięciu jeden osób bowiem tyle wystarczało do utrzymania okrętu we właściwym stanie technicznym.
Nad nimi rozpostarto płaszcz ochronny w kształcie sieci rybackiej wykonany z mieszanki ołowiu i kilku substancji chemicznych mających zdolności pochłaniania wszelkiego rodzaju fal mogących ich wykryć z innych nieprzyjacielskich jednostek podwodnych czy nawodnych.
Satelity szpiegowskie Stanów Zjednoczonych i Rosji były ich największym problemem. Ukrycie pracy atomowych reaktorów czy olbrzymich wiązek fal elektromagnetycznych jakie tutaj wytwarzano na potrzeby ich doświadczeń z materią egzotyczną stanowiło nie lada wezwanie.
Dopiero kiedy ich własne okręty i satelity nie były w stanie nic wykryć przystąpiono do budowy łącznika pomiędzy okrętami i zatopiono walec laboratorium, który specjalnym systemem śluz połączono z drugim okrętem podwodnym. Potem obydwa okręty spięto razem rękawem komunikacyjnym .
Na pobliskiej wysepce wybudowano od podstaw stację badawczą. W jedynym małym porcie wysepki cumował duży rybacki statek do połowów tuńczyka. Specjalnie na jego potrzeby wybudowano małą przetwórnię tuńczyka.
Obok portu w którym stacjonował umieszczono dużą jednostkę wojskową ogrodzoną szczelnym murem jak i całym systemem siatek, ogrodzeń, rowów służących do ochrony tych obiektów . Całe Centrum dowodzenia znajdowało się dosyć głęboko pod ziemią w starych przerobionych na ich potrzeby jaskiniach. To właśnie te jaskinie zdecydowały o wyborze tego miejsca. Jedna z nich miała bezpośrednie połączenie z morzem tak, aby ich batyskafy stacjonujące w jaskini mogły niepostrzeżenie przemieszczać się z i do ich statku badawczego stojącego nieopodal jak i do ich bazy podwodnej.
Dla zmylenia potencjalnego przeciwnika umieszczono na tym terenie i skoszarowano mobilną jednostkę wojsk rakietowych, którą wyposażono w kilka rakiet balistycznych średniego zasięgu.
Nie, nie byli w stanie wojny w klasycznym tego słowa pojęciu. Ale toczyli wojnę technologiczną a sukces ich zamierzeń może zmienić siły geopolityczne w tym rejonie świata jak nie na całym świecie.
Nieliczni tutejsi mieszkańcy nigdy nie chodzili w te strony odstraszani przypadkami strzelania bez uprzedniego ostrzeżenia, gdy któryś z nich znalazł się w pobliżu ogrodzenia . Ale to było parę lat wstecz, teraz nikt tam się już nie zapuszczał.
W podwodnej bazie trwały prace i na obu okrętach ogłoszono stan podwyższonej gotowości oraz włączono żółty alarm. Oznaczało to, że w Laboratorium przystąpiono do prób z materią egzotyczną i należy ściśle przestrzegać towarzyszących temu norm bezpieczeństwa. W szczególności dotyczyły one korzystania z obu śluz i rękawa komunikacyjnego. Tylko naukowcy i pracownicy techniczni posiadający czerwoną przepustkę mogli w tym czasie z nich korzystać .
Nr 3 – Sun Czang pierwszy zastępca Szefa Tajnego Laboratorium wkładał właśnie kulkę grawitacyjną do specjalnego urządzenia zawierającego silne pole magnetyczne znajdujące się pod ciśnieniem pięciuset pięćdziesięciu atmosfer. Wszystko to zasilane z zintegrowanego z reaktorem atomowym silnika ich okrętu podwodnego.
- Kiedyś trzeba spróbować, same obliczenia nie wystarczą mam zezwolenie Pierwszego – komentował czynności, które właśnie wykonywał. Oblizał wargi z podniecenia, ale ręce mu nie drżały. Lata praktyki robiły swoje.
Była to ich kolejna próba, owoc osiemnastoletniej pracy ich zespołu a siódmy rok pracy w tym najbardziej strzeżonym miejscu Chin.
Specjalnie do tych prób skonstruowano robota zdalnie sterowanego przez komputer.
Operując małymi manetkami jak do wirtualnych gier komputerowych uniósł ramię robota i delikatnie włożył żółto czerwoną kulkę wielkości piłki tenisowej do okrągłego otworu o średnicy kilku mikronów większej od jej powierzchni. Asystujący mu Nr 4 włączył alarm pomarańczowy
– wszędzie rozległy się buczki sygnałowe i zapaliły się światła awaryjne.
Pozostali pracownicy mieli pięć minut na udanie się do specjalnie skonstruowanej dla nich śluzy ratunkowej. Była to podłużna konstrukcja w kształcie walca, której zadaniem była ochrona ich życia, gdyby w laboratorium coś poszło nie tak jak trzeba.
Sygnał alarmowy z ciągłego dźwięku przeszedł w przerywany, to znak że zaraz włączą pole elektromagnetyczne . Ostatni z pracowników zatrzasnął za sobą rygle hermetycznych drzwi i nacisnął zielony przycisk .
Teraz zostało tylko czekanie, całą resztę zrobi automat czasowy włączony przez naciśniecie zielonego przycisku w śluzie ratunkowej.
Najpierw słychać było buczenie, po czym coraz głośniejsze dźwięki zmieniły swój ton przechodząc w gwizd o wysokim tonie. Przygasły światła i w śluzie zapanował półmrok.
Wszyscy skupieni spoglądali w duże monitory dokąd kamery zainstalowane w laboratorium przekazywały bezpośrednią transmisję .
PANDA tak nazwano ten najbardziej tajny wynalazek Pierwszego, o którym świat nic nie wiedział. Urządzenie w kształcie koła, którego promień wynosił pięć metrów a wysokość pozwalała umieścić tam dwóch ludzi spoczywała na szynach w stalowej rurze. W środku PANDY znajdowała się ich kulka grawitacyjna wykonana z znalezionego sprzed kilkuset laty meteorytu. Koło zaczęło najpierw drgać, potem drgania przeszły w ruch ciągły i PANDA ruszyła po tych specjalnych prowadnicach położonych w rurze ułożonej w obiegu zamkniętym o całkowitej długości czterdziestu czterech kilometrów.
Koło zaczęło się przemieszczać w tym zamkniętym kręgu. Jedno okrążenie drugie, trzecie coraz szybciej w miarę jak wzrastał ciąg magnetyczny zwiększała się jego prędkość.
Dzisiejsze zadanie polegało na znalezieniu parametrów pozwalających na przejście ze stanu przed grawitacyjnego w stan grawitacji ujemnej.
Potrafili już uczynić urządzenie ważące dwie tony lekkim jak piórko i nadać mu odpowiednią prędkość, ale nie mogli jeszcze uwolnić go całkowicie od przyciągania ziemskiego.
Przez ostatni rok skupili się na budowie trzeciego akceleratora fizycznie dużo mniejszego niż jego poprzednicy, ale o większej mocy. Nie znali jeszcze skutków jakie może przynieść przejście PANDY w stan całkowitego napędu grawitacyjne ujemnego. Teoretycznie mogłaby się poruszać z prędkością światła. Teoria, teorią a praktyka chodzi swoimi drogami jak zwykł mówić Nr 3 .
Wszystko było gotowe do tej najważniejszej próby.
- Włączyć? – Pyta się technik operacyjny.
- Zaczynaj! – Pierwszy wydaje pozwolenie.
Nr 3 wprowadził dane do komputera i nacisnął Enter .
Całym okrętem lekko zatrzęsło. Zawyły wszystkie buczki alarmowe, zapaliły się czerwone awaryjne światła w śluzie i pogasły wszystkie monitory pokazujące laboratorium.
- Co się dzieje! – Krzyknął Pierwszy i rzucił się do stanowiska Trzeciego.
- Nie wiem! - straciliśmy łączność z laboratorium mówi zdenerwowanym tonem Trzeci przebierając palcami po klawiaturze jakby grał na pianinie.
- A reszta?
- W porządku – usłyszał od technika odpowiedzialnego za system bezpieczeństwa.
- Z „Głowy Smoka” meldują, że w walcu laboratorium nastąpił wybuch – dodał technik
- U nich wszystko w normie - dodaje jeszcze patrząc na monitory pokazujące ich pierwszy okręt podwodny służący za pomieszczenia załogowe .
W śluzie zapanowała cisza .
- Przełączcie podgląd na nasze monitory z kamer zewnętrznych.- zażądał od techników operacyjnych mających swoją siedzibę na drugim okręcie.
- Natychmiast - powiedział zwracając głowę w stronę kamery umieszczonej pod sufitem – wiedząc, że oni go widzą.
Po chwili na monitorach ukazał się walec laboratorium. Oświetlony przez silne reflektory przedstawiał żałosny widok.
Widać było rozerwane poszycie, wygięte ku górze kawały konstrukcji i dużą wyrwę w górnym odcinku walca. Laboratorium wyglądało jakby ktoś olbrzymią pięścią wybił dziurę od środka.
Pierwszy wszystko już wiedział .
- Wracamy do bazy – rozkazał
- Pełna ewakuacja – dodał jeszcze i otworzywszy rygle wszedł do środka „Głowy Smoka” – ich okrętu podwodnego w którym mieściło się całe zaplecze naukowo – techniczne i Centrum kierowania pracami w laboratorium.
Pierwszy machnąwszy ręką do pozostałych, co pewnie miało oznaczać idźcie dalej wszedł do pomieszczenia szyfrantów. Było to nieduże lokum od dołu do góry zabudowane różnymi szafami, serwerami i licho wie tylko czym jeszcze. Niewiele go to jednak obchodziło – kazali mu korzystać z takiej a nie innej łączności więc to robił.
- Połączcie mnie z Centralą – rozkazał
Siadł do swojego czerwonego komputera i wbił hasło a potem nadał wiadomość do Centrali w Korporacji. Minimum co musiał, maximum co chciał .
- Eksperyment udany. Obiekt opuścił bazę. Walec w laboratorium zniszczony. Ewakuować personel. Tryb zwyczajny.
Pierwszy pomyślał o tym co teraz się stało. Nie mają tutaj dla PANDY drugiego walca więc będą mogli wreszcie opuścić ten podwodny świat i wrócić do bazy na lądzie. Wiedział już, że owoc jego wieloletniej pracy działał a teoria przekuta na praktykę zdała egzamin – może nie tak jak planowali ale jednak.
Czekał na ten moment osiemnaście lat. Wstał spokojnie patrząc na przerażonych szyfrantów, którzy już wiedzieli o wybuchu i zniszczonym walcu Laboratorium nie wiedzieli jednak, że taka cena za sukces jest niczym w porównaniu do strat z tego płynących.
Nikt nie wiedział, że Pierwszy może już przystąpić do zemsty. Osiem lat czekania na ten sukces, jego sukces ma być też jego zemstą. Teraz , może przystąpić do realizacji planowanej od lat zemsty za śmierć swoich rodziców. Znowu poczuł ból, nie fizyczny, ale duchowy. Wydarzenia z przeszłości stawały mu przed oczyma za każdym razem jak pomyślał o swoich rodzicach a przydarzało mu się to w chwilach zagrożenia lub dużego stresu. I od lat nie pomagały mu zwalczyć tego uczucia prowadzone medytacje duchowe. Ćwiczenia ciała mające złagodzić, schować głęboko w świadomości i okryć czarnym całunem jego straszne wspomnienia z dzieciństwa. Zawsze zastanawiał się czy motorem jego działań nie są właśnie te bolesne obrazy tkwiące w jego głowie i czy to nie one są przyczyną jego sukcesu a dążenie do zemsty to tylko pretekst.
Nie to niemożliwe, zaraz zganił siebie w myślach. Przecież bez tego dawno by się poddał, dawno zaprzestał by walki o swoją tożsamość o siebie samego. Wprawdzie był małym chłopcem , gdy zabito mu rodziców, zabrano nazwisko, wypędzono z domu i rozdzielono z bratem, ale nie zapomniał i wiedział , że nigdy nie zapomni tamtych dni. Nie ważne ile lat minęło od tych wydarzeń i ile jeszcze minie i tak doprowadzi dziecięce pragnienie zemsty do końca – podtrzymywał siebie na duchu . Osiemnaście lat podwójnego życia jakie nie z własnej woli prowadził do jakiego go zmuszano musi się w końcu zakończyć się wolnością jego i całej rodziny.
- Godzina zero nadeszła – myślał idąc korytarzem do sali obrad, był nad wyraz spokojny a jego wzrok ślizgał się po ludziach, którzy nie wiedząc co go tam na górze czeka unikali patrzenia mu w oczy.
Spokojnym pewnym krokiem przeszedł wąskim korytarzem do śluzy łączącej okręt z Laboratorium złapał za rączkę i szarpnął za nią.
Zaskoczyły rygle i drzwi otworzyły się samoczynnie.
Lu Czang i Pierwszy przeszli do środka okrętu udając się do centrum komputerowej łączności z Centralą .
- Zbierz wszystkich w sali obrad za pół godziny. Ma być gotowa i opracowana komputerowo symulacja tego co się stało – zwrócił się do Trzeciego
- Przecież wiesz co się stało – odpowiedział Trzeci i spojrzał lekko zdziwiony na Pierwszego
- Ja tak, ale oni nie a będą chcieli mieć wszystko wyłożone na tacy.
Na sali już zebrało się grono najważniejszych naukowców z laboratorium i techników komputerowych.
Siedzieli cicho rozmawiając o skutkach i przyczynach wybuchu. Zginęło w batyskafie czterech pracujących nieopodal laboratorium naukowców. Fala uderzeniowa jaka wytworzyła PANDA była tak olbrzymia, że nie wytrzymał korpus batyskafu i rozszczelnił się .
Pierwszy obrócił głowę i rozejrzał się po sali. Sala to określenie trochę na wyrost jeżeli porównać to do tego z czym mieli do czynienia w Korporacji. Tutaj na okręcie podwodnym było to największe pomieszczenie większe od mesy w której spożywali posiłki.
Spokojnym krokiem udał się do stołu ścisłego kierownictwa przy którym siedziało już czterech jego zastępców, każdy z nich reprezentował jedną dziedzinę naukową . Wymruczeli w jego kierunku ni to gratulacje ni pozdrowienia. Oni też nie wiedzieli jak się zachować w obliczu tego co tu się zdarzyło. I wcale nie chodziło o śmierć tych czterech tylko o zniszczony walec Laboratorium.
Środkowe wolne krzesło czekało już na niego. Czekała tam też na niego wiadomość z Centrum
Siadł, pochylił się nad stołem i przeczytał rozszyfrowany już tekst .
- Meldować natychmiast co zniszczyło walec Laboratorium- jak zawsze podejrzliwe Centrum już węszyło jakieś zdradzieckie czynniki wewnętrzne czy zewnętrzne.
Zniszczył go sukces – szepnął sam do siebie w odpowiedzi.
- Zginęło czterech ludzi – raportuje Kierownik Ochrony Laboratorium.
- Jak to możliwe - pyta się z sali Szef Działu Podwodnego.
- Nie wiemy badamy sytuację – sugerujesz coś – w odpowiedzi spytał się Lu Czang
- Nie! Nie! – Szybko zaprzeczył wystraszony i wycofał się poza zasięg wzroku Lu.
- Włączaj monitor – skierował Lu polecenie do technika.
Wszyscy spojrzeli na centralny ekran rzutnika wielkości kilku metrów wiszącego na przeciwległej stronie dokąd przesyłany był obraz z komputera.
Pokazał się walec Laboratorium .
- Do przodu ostatnie minuty przed wybuchem – mówi zniecierpliwiony Pierwszy.
Mignęły obrazy na ekranie a w jego rogu ukazał się zegar elektroniczny odliczający czas do tyłu
- Pięć minut wstecz PANDA kręci się prawidłowo – zauważa Szoa – główny specjalista od urządzenia elektromagnetycznego.
- Zegar wewnętrzny w Laboratorium pokazuje czas jednego okrążenia 4,88865 sekund
- Teraz włączacie trzeci akcelerator – mówi technik
- Zwolnij obraz, włącz stop klatkę – pada polecenie Lu.
Widać jak po włączeniu trzeciego akceleratora PANDA z ruchu poziomego wystrzeliwuje w górę z nieprawdopodobną szybkością .
- Jaka prędkość i przyspieszenie? – Pyta się Lu wiercąc się niecierpliwie
- Za mało danych nie jesteśmy w stanie tego obliczyć, ale na pewno przekracza rząd 14 MG
- Dobrze, że wystrzelił do góry – inaczej już byłoby po nas odzywa się ktoś z sali
- To oczywiste, że do góry dąży do zrównania pola grawitacyjnego ziemi. Zatrzyma się gdzieś pomiędzy ziemią a księżycem, ale bliżej księżyca niż ziemi.
- Zatrzymał się już gdzieś – poprawił Pierwszy patrząc na zegar monitora
- Jak to możliwe, że przeszedł przez walec, wodę i atmosferę nie uszkadzając się – pyta się Szef Bezpieczeństwa bazy.
- I to jest właśnie niezbyt jasne. Pewnie odpycha od siebie atomy wszystkiego co materialne dodatnie dla niego tworząc jakby poduszkę próżniową – mówi ściszonym głosem Lu.
W komputerze technik włącza powiększenie i wyostrza obraz stop klatki na którym widać jak PANDA wyskakuje z prowadnic i uderza w górną ścianę walca po czym obraz staje się czarny . Wszystko to w zupełnej ciszy.
Następny obraz stop klatki - woła Lu
- Nie ma obrazu, kamery zostały zniszczone wybuchem a właściwie zmiażdżone ciśnieniem wody – tłumaczy technik
- Co jeszcze mamy?– Pyta się Pierwszy
- Podgląd z kamer zewnętrznych
- Dawaj – szybko, popędza go Lu
Obraz z dwóch podwodnych kamer obejmuje swym zasięgiem całe Laboratorium, ale nic nie pokazują oprócz mało widocznej smugi. Przeszli na stop klatki.
Wprawdzie na stop klatkach widać błysk jasnego światła a potem olbrzymi bąbel powietrza, ale to wszystko co mieli.
- Macie podgląd z batyskafu? - drąży Lu
- Jeszcze nie! Już szukam – tłumaczy się technik
Za chwilę widać wnętrze batyskafu a w nim czterech ludzi. Uśmiechnięci rozmawiają o czekających ich badaniach. Dostali ostrzeżenie o przeprowadzanym eksperymencie z PANDĄ bo widać we wnętrzu żółte światła lampek sygnalizacyjnych .
Technik przyspiesza obraz by za chwilę przejść do stop klatki – tym razem widzą jak cienkie strumyki wody wdzierają się do środka batyskafu tnąc jak brzytwa wszystko na swojej drodze by za sekundę ciśnienie wody zgniotło wierzchnią pokrywę batyskafu i zalało całe wnętrze.
Zapadła cisza umilkły wszystkie rozmowy. Pokazany obraz uzmysłowił tu obecnym, że taki sam los może ich też spotkać!
- A z powierzchni? - przerwał ciszę Lu
- Nie ma!
- Z satelity!
- Transmisja danych za dwadzieścia minut – mówi technik spoglądając na zegarek
- Jakieś konkluzje? - Pyta się Lu zwracając się do zgromadzonych na sali ludzi.
Ale oni milczeli .
- Przyczyny tego co się stało?
- Słucham - zachęcającym tonem odzywa się Pierwszy lustrując salę wzrokiem.
- Zadziałał trzeci akcelerator i PANDA uzyskała ujemny napęd grawitacyjny – odważył się wreszcie na sformułowanie swoich przypuszczeń Wung – Szu Nr 4 w tutejszym zespole.
Prawie wszyscy tutaj obecni tak myśleli tylko strach nie pozwalał im mówić.
Byli już tacy co mieli inne zdanie od oficjalnie dozwolonego i po jakim czasie zostawali zwolnieni z Korporacji i znikali. Na zawsze.
Wszyscy wiedzieli, że tutejsza bezpieka jest nad wyraz gorliwa w zwalczaniu dekadenckich poglądów.
A wszystko to co nie było zgodne z założeniami Centrum Korporacji było dekadencką szkodliwą działalnością, która należy tępić. Bardzo to utrudniało prowadzenie badań.
Wybuch w w walcu Laboratorium postawił na nogi całą służbę techniczną i bezpiekę .
Z Centrum w Korporacji wydano już polecenia .
- Odłączyć walec od Laboratorium i przygotować go do wynurzenia.
Walec zostanie najpierw przesunięty poza obręb siatki ochronnej i dopiero potem wydobyty na statek.
Specjalistyczny statek wyglądający jak normalny rybacki trawler został skonstruowany na ich potrzeby tak, żeby mógł przyjąć walec w wodzie na głębokości dziewięciu metrów prosto do swojego wnętrza.
W ten sam sposób będące na wyposażeniu batyskafy utrzymywały komunikację z podwodną bazą. Statek mając otwierane dno gwarantował, że cała operacja zostanie ukryta przed wścibskim okiem satelity. Pierwszy został wezwany do Centrali Korporacji w trybie pilnym. Spodziewał się tego po tym jak im wysłał dwie wiadomości jedną złą a druga dobrą .
Batyskaf już zacumował do śluzy okrętu. Czekali tam tylko na nich - Pierwszy weź wszystkie materiały filmowe i dokumenty - przypomniał Szef bezpieki . Procedura ta obowiązywała już osiem lat i zdążyli się do tego przyzwyczaić .

Spotkanie w Centrum Korporacyjnej sali dla VIP-ów przebiegało bardzo nerwowo.
- Nie znamy jeszcze wszystkich możliwości działania materii egzotycznej i wykonanych z tego materiału kulek grawitacyjne ujemnych oraz oddziaływania ich na naszą materię. Ale jak widać z naszego wczorajszego doświadczenia istnieją jakieś siły nam bliżej nieznane , które pozwalają na poruszanie się Pandy z szybkością zbliżona do światła w naszej wodzie i atmosferze jak i w próżni kosmicznej- referował Pierwszy.
- Gdzie jest PANADA? - Zapytał Dowódca Wojsk Powietrznych Chin
- W kosmosie – spokojnym głosem odparł Pierwszy
- Gdzieś pomiędzy Ziemią a Księżycem – dodał
Do dyskusji włączył się dowódca badań kosmicznych.
- Nasi specjaliści od badań kosmosu usilnie przeszukują przestrzeń kosmiczną w przybliżonej trajektorii PANDY.
- Przekierowują właśnie satelitę w to miejsce – ciągnie dalej pokazując jednocześnie na wyświetlanym przez rzutnik z komputera fragmencie nieba przypuszczalny tor jej lotu.
- Czy Amerykanie albo Rosjanie mogli zauważyć PANDĘ – padło pytanie z sali
- Tak oczywiście jeżeli mają stały podgląd satelitarny na rejon, gdzie wyleciała z morza. A ich analitycy wychwycili jej ruch.
- Pamiętajcie, że jej prędkość była zbliżona do prędkości światła. To nie start rakiety balistycznej na które są nastawione ich satelity.
- Czy jest możliwe przechwycenie PANDY przez ich załogę w promach kosmicznych jeżeli podejmą takie działania.
- Można założyć, że tak - odpowiada dowódca badań kosmicznych, ale tylko teoretycznie bo w praktyce jest to chyba niemożliwe. Nie są na to przygotowani. Zresztą nie dostaną PANDY ma zabezpieczenia.
- Jakie – pyta się Sekretarz
Pierwszy spojrzał znacząco na Dowódcę Wojsk Powietrznych. Ten skinął powalająco głową.
- PANDA ma umieszczony mały ładunek wybuchowy, który może być odpalony drogą radiową z ziemi.
- Kto to może zrobić – pyta się dalej
- Szyfr i klucz do odpalenia ładunku jest w moich rękach. - odezwał się Dowódca Wojsk Lotniczych.
- Co dwadzieścia cztery godziny zmieniany jest kod do którego tylko ja i jeszcze trzech ludzi ma dostęp – tłumaczy dalej . W każdej chwili możemy ją zniszczyć
- Kiedy ustalicie położenie PANDY powiadomcie mnie o tym.
- Tak jest – odpowiedział Dowódca Wojsk Lotniczych.
Nikt nie wiedział, że Pierwszy rozbroił ładunek znajdujący się w PANDZIE i żaden sygnał radiowy czy inny nie doprowadzi do jej zniszczenia.
To była zdrada, ale oni także go zdradzili zabijając mu rodziców.
Tą kartę przetargową zostawił sobie na rozmowy z Mossadem i CIA. Tylko on i Drugi wiedzieli, że twardogłowi nie są w stanie zniszczyć PANDY, która ma gwarantować im nietykalność w tym drugim świecie do którego zmierzali. Długo i głęboko skrywana nienawiść do komunistycznych władz chińskich eksplodowała w nim w momencie, gdy wezwano go do Pekinu jako Szefa Tajnego Laboratorium . Dowiedział się o zamiarze wykorzystania jego prac i wyniku wieloletnich badań do ataku na Tajwan.
Nie mógł na to pozwolić, chociaż z drugiej strony spodziewał się czegoś takiego od bardzo dawna. Dlatego też wykorzystując nieograniczone środki finansowe jakim dysponował stworzył w podległej sobie Korporacji tajną siatkę zdolnych młodych ludzi, którzy zrobią wszystko co im rozkaże .Jedni dla niego, drudzy dla idei inni dla kariery a są i tacy co dla pieniędzy. Ci ostatni to najsłabsze ogniwo ich tajnej organizacji, ale też potrzebni. Latami byli na wpół uśpieni wykonując tylko rzeczy, które miały jemu i jego osiągnięciom utorować drogę do wolności .W istocie bowiem on i jego rodzina a nawet dalsi krewni o których nie miał żadnego pojęcia byli zakładnikami tego państwa dla którego pracował. Nałożony mieli swoisty areszt, nieoficjalny oczywiście. Poruszać mogli się tylko w obrębie tajnego laboratorium i zakładów korporacji. Żadnych wyjazdów do innych miast a jak już to pod ścisłym nadzorem i w otoczeniu tajnej policji.
- To względu na Twoje dobro i dobro Twojej rodziny – tłumaczyli mu
- Na zachodzie mogli by Ciebie porwać albo zlikwidować – przekonywali go odmawiając mu wyjazdu za granicę.
- Masz tutaj wszystko czego zapragniesz, wszystko co mógłbyś mieć tam w tym imperialistycznym świecie.
To prawda miał wszystko co chciał, piękny dom z dużym basenem, samochody, ale nie miał jednego na czym mu najbardziej zależało – wolności i poczucia spełnionej zemsty. I na ten dzień czekał tyle lat.
Dzień, który właśnie nadszedł.
Odpowiedz
#2
Calkiem niezly tekst, ale poczatek moze zniechecic
Odpowiedz
#3
"stamtąd" nie "z stamtąd"
Niekiedy braki w interpunkcji połączone ze złożonymi zdaniami powodują lekką dezorientację albo znużenie, ale to drobiazgi, choć na większą skalę lepiej tego mocno unikać.
Cytat:Nie wiem! - straciliśmy łączność z laboratorium mówi zdenerwowanym tonem Trzeci przebierając palcami po klawiaturze jakby grał na pianinie.
bardzo chaotyczny zapis wypowiedzi, dialogu, też nie prowadzi do niczego dobrego. Powinno to wyglądać mniej więcej tak:
- Nie wiem! Straciliśmy łączność z laboratorium! - mówi zdenerwowanym tonem Trzeci, przebierając palcami po klawiaturze jakby grał na pianinie". Mam jeszcze inne zastrzeżenia do tego zapisu: "zdenerwowany ton" to niezgrabne sformułowanie, lepiej brzmi "ze zdenerwowaniem", można też wysilić się na bardziej finezyjne określenia. Osobiście jeszcze pozwolę sobie uczepić się porównania pisania na klawiaturze do grania na pianinie - grać można i dobrze, i źle Wink

Cytat:- Przełączcie podgląd na nasze monitory z kamer zewnętrznych.- zażądał od techników operacyjnych mających swoją siedzibę na drugim okręcie.
- Natychmiast - powiedział zwracając głowę w stronę kamery umieszczonej pod sufitem – wiedząc, że oni go widzą.
zażądał kto? Oczywiście, że nie w każdej sytuacji trzeba dookreślać, kto wypowiada dane słowa, ale akurat tutaj by się przydało. Ogółem dość chaotycznie zapisujesz dialogi, momentami się gubię, i myślę,że nie tylko ja.

(pewien kawałek tekstu później) No dobra... Masz DUŻY kłopot z interpunkcją.

I nie tylko.
Początek odstrasza mnogością technicznych szczegółów i dość drobiazgowych, rozbudowanych opisów. Nie zdążyłeś mnie dobrze zainteresować, a już znudziłeś. Później coś-coś zaczyna się dziać, ale koniec końców nie umiałeś tego opisać tak, żeby serce zabiło mocniej. Twój warsztat kuleje tak mocno, że powinien nie wychodzić z domu.

Mi osobiście szkoda, że intryga okazuje się tak mało skomplikowana, i wykonawcą czegoś, co może wywołać międzynarodowe zamieszanie jest jeden człowiek, działający całkiem sam, i co więcej, którego to działania nie zostały przez nikogo zauważone - to zbyt nieprawdopodobne i zbyt się kojarzy z baśniami, w których samotni mali bohaterowie stawiają czoła całemu złu świata. Może w dalszym ciągu okaże się coś innego, ale sądząc po tym, co właśnie przeczytałam, oceniam tekst raczej nisko.
Odpowiedz
#4
Nie jest dobrze.
W tym tekście sporo rzeczy szwankuje. Rzucały mi się w oczy częste uchybienia interpunkcyjne, ale to chyba najmniejszy problem.
Mieszasz w narracji czas przeszły z teraźniejszym. Trzeba się zdecydować na jeden, bo to poważne uchybienie. W przeważającej większości używasz czasu przeszłego, więc radzę się tego konsekwentnie trzymać.
Poza tym sam schemat tego rozdziału jest słabiutki i wątpię, by było wiele osób, które po przeczytaniu początku miałyby ochotę kontynuować lekturę.

Twój schemat wygląda mniej więcej tak:

wstęp: Podręcznik inżynierii
rozwinięcie: Jakiś błąd, coś się dzieje, ojej, co to będzie? Jak to się stało, kto to zrobił?
zakończenie: To zrobiłem ja! Bo to zemsta! A za co? Już przytaczam historię mojego życia, żebyście zrozumieli o co mi chodzi.

Zmarnowany potencjał. Tak bym określił całość. Styl właściwie wcale nie jest taki zły. Brakuje Ci literackiego wyczucia, umiejętności wplecenia nużących opisów w akcję i budowania napięcia, co powinno mieć miejsce w dziale "Akcja".

2/5
Life is what happens to you when you're busy making other plans ~ J. Lennon
[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#5
Ja, jeśli mam być szczera, nie umiałam się odnaleźć w tym tekście. Może to sprawa tematyki, nie wiem.
Ale jedno jest pewne - ten tekst to zdecydowanie nie moje klimaty. Mimo mego upodobania do legend i historii, ta o chińskim smoku do mnie nie przemawia.
Przebrnęłam przez ten tekst z trudem, muszę przyznać, że najgorszy był początek. Nie jest to kwestia stylu czy jakichś inszych spraw merytorycznych (choć mogłabym się nad tym porozwodzić i zaraz to zrobię). Problem raczej jest we mnie (skąd te zahamowania?). Więc nie bierz tego do siebie. Smile

Potem akcja jakoś się wije i pląsa, ale mam wrażenie, że tak trochę bez celu. Ale to nie jest najgorszy problem. Tak, teraz nastąpił ten moment, gdy zacznę głębiej męczyć merytoryczną stronę tekstu. Zauważyłam tu sporo niedociągnięć w logice tekstu, a także w kilku innych kwestiach, np. interpunkcji, stylistyce. Składnia nie jest najgorsza, choć niektóre zdania wymagają przeredagowania. Ogólnie, to tak trochę cienko, no. Sad
Dużo tych błędzików, przez co nie mam nawet siły ich cytować i wskazywać. Wydaje mi się, że lepiej będzie, jeśli sam dojdziesz do tego, gdzie popełniłeś błędy, jeśli poczytasz odpowiednie tematy na forum. Smile

Pozdrawiam.
Mogę się mylić, bo mylić się, to rzecz ludzka. Próbuję tylko pokazać moje sugestie, co jest moim zdaniem nie tak. Nie biorę odpowiedzialności za złe ich zrozumienie i poprawienie.

Tylko biel jest naprawdę czysta...
Heart
Odpowiedz
#6
Cytat:- Tie znaczy po polsku - żelazo, Chu znaczy - pręt, Mo znaczy - ścierać, Zhen - igła. - Chińskie Powiedzenie Tie Chu Mo Zhen oznacza, ścieranie pręta żelaznego, by przerabiać go na igłę, powiedzenie mówi o tym, że na świecie nie ma trudności, której nie da się pokonać, trzeba tylko wytrwale pracować, wtedy nawet pręt żelazny może zostać przerobiony na igłę.

Szczerze mówiąc, w tym fragmencie sporo rzeczy jest nie tak.

Po pierwsze, raczej mówi się, że coś "znaczy po chińsku", a nie "po polsku".
Czyli: "Tie znaczy po chińsku żelazo".
Właśnie - zaryzykowałbym stwierdzenie, że także sposób zapisu nie jest dobry. Te pauzy po słowie "znaczy" nie są potrzebne, poza tym nie rozumiem, po co ciągle powtarzać ten wyraz. Nie mówiąc już o tym, że nie wiedzieć czemu, po "Zhen" rezygnujesz z jego zastosowania.

Cytat:Poza Korporacją posługiwał się nadanym mu przez służbę bezpieczeństwa nową tożsamością i nowym nazwiskiem Chu Luang .

Przed kropką (oraz przecinkiem, dwukropkiem, pytajnikiem, wykrzyknikiem i średnikiem) nie stawiamy spacji; "tożsamość" i "nazwisko" w tym przypadku oznacza to samo, więc wystarczyłoby wspomnieć tylko o jednym (ja wywaliłbym nazwisko).

Cytat:Dziewięć lat temu dwa okręty podwodne o napędzie atomowym klasy AA zostały wyłączone z uzbrojenia Chińskiej Armii Ludowej i oddane do jego dyspozycji. Jak ważny musi być to projekt skoro zdecydowano się na taki krok.

Fuj, to zdecydowanie powinno być zapisane inaczej, proponowałbym np.:
"(...) i oddane do jego dyspozycji, co pokazuje, jak ważny musi być to projekt".

Cytat:Pierwszym i zasadniczym problemem z jakim musieli się zmierzyć było powietrze.
Klasyczny sposób zaopatrywania okrętu w powietrze do oddychania dla przebywających tam ludzi nie wchodził w rachubę. Okręt mógł wynurzać się na powierzchnię raz na dwa lata i to tylko dlatego, żeby można było przeprowadzić niezbędne remonty.

Powtórzenie; zaznaczona część wygląda bardzo niegramatycznie, proponowałbym zapisać to w taki sposób:
"(...)raz na dwa lata, i to tylko w celu przeprowadzenia niezbędnych remontów".

Cytat:Stałą załogę z[e] stu osiemdziesięciu pięciu ludzi zredukowano do pięćdziesięciu jeden osób[,] bowiem tyle wystarczało do utrzymania okrętu we właściwym stanie technicznym.

Zabrakło "e" oraz przecinka.

Cytat:Ukrycie pracy atomowych reaktorów czy olbrzymich wiązek fal elektromagnetycznych jakie tutaj wytwarzano na potrzeby ich doświadczeń z materią egzotyczną stanowiło nie lada wezwanie

Chyba wyzwanie?

Cytat:zatopiono walec laboratorium
Czy satelity USA i Rosji nie zauważyłyby, że Chiny prowadzą takie prace?

Cytat:Całe Centrum dowodzenia znajdowało się dosyć głęboko pod ziemią w starych przerobionych na ich potrzeby jaskiniach.

Wielka litera niepotrzebna; "stare" jaskinie to dla mnie trochę "masło maślane", przecież wiadomo, że jaskinie nie mogą być nowe. Wywaliłbym to.

Cytat:To właśnie te jaskinie zdecydowały o wyborze tego miejsca. Jedna z nich miała bezpośrednie połączenie z morzem tak, aby ich batyskafy stacjonujące w jaskini mogły niepostrzeżenie przemieszczać się z i do ich statku badawczego stojącego nieopodal jak i do ich bazy podwodnej.

Trzykrotne zastosowanie słowa "jaskinia" w tak krótkim fragmencie (razem z tym, co wyróżniłem wyżej) wygląda naprawdę okropnie.

Cytat:Nr 3 – Sun Czang pierwszy zastępca Szefa Tajnego Laboratorium

Nie wiem, czy "Szef Tajnego Laboratorium" to jakiś stopień, czy tam tytuł (tak sugerujesz, pisząc to z wielkiej litery), ale jeśli tak, to brzmi naprawdę absurdalnie.

Cytat:- Kiedyś trzeba spróbować, same obliczenia nie wystarczą[,] mam zezwolenie Pierwszego – komentował czynności, które właśnie wykonywał. Oblizał wargi z podniecenia, ale ręce mu nie drżały. Lata praktyki robiły swoje.

Brakuje przecinka, niepoprawny zapis dialogu (w tej sytuacji po "Pierwszego" powinna być kropka, a "komentował" powinno się zaczynać z wielkiej litery). TUTAJ znajdziesz odpowiednie zasady.

Cytat:Operując małymi manetkami jak do wirtualnych gier komputerowych uniósł ramię robota i delikatnie włożył żółto czerwoną kulkę wielkości piłki tenisowej do okrągłego otworu o średnicy kilku mikronów większej od jej powierzchni.

Jeśli gry komputerowe, to wiadomo, że nie są realne, zaznaczone bym wywalił; żółto-czerwoną.
I jeszcze błąd formalny (mój wewnętrzny matematyk się odezwał, przykro mi): średnica a powierzchnia to dwie zupełnie różne rzeczy, mające różne jednostki (zasadniczo metr i metr kwadratowy). Z tego co znalazłem w sieci, piłka tenisowa ma ponad 6,5 cm średnicy. Przyjmując zaokrąglenie do właśnie 6,5 cm, to powierzchnia takiej kuli wynosiłaby ok. 80 cm kwadratowych.
Nasuwa się więc pytanie: jak średnica otworu ma być większa od powierzchni?

Cytat:PANDA tak nazwano ten najbardziej tajny wynalazek Pierwszego, o którym świat nic nie wiedział. Urządzenie w kształcie koła, którego promień wynosił pięć metrów a wysokość pozwalała umieścić tam dwóch ludzi spoczywała na szynach w stalowej rurze.

Kolejny błąd z dziedziny nauk ścisłych. Promień to długość odcinka biegnącego od środka do brzegu koła, a taki odcinek można wyznaczyć w pionie, w poziomie i dowolnie na ukos. Rozumiem, że "wysokość" koła to średnica, która łączy punkt położony najniżej z tym najwyżej. Skoro promień ma 5 m, to średnica będzie miała 10 m. 10 metrów wystarczy, żeby zmieścić więcej, niż dwóch ludzi.

Cytat:W środku PANDY znajdowała się ich kulka grawitacyjna wykonana z[e] znalezionego sprzed kilkuset laty meteorytu.

Brakuje "e", a "s" jest niepotrzebne.

Cytat:Czekał na ten moment osiemnaście lat. Wstał spokojnie patrząc na przerażonych szyfrantów, którzy już wiedzieli o wybuchu i zniszczonym walcu Laboratorium nie wiedzieli jednak, że taka cena za sukces jest niczym w porównaniu do strat z tego płynących.
Nikt nie wiedział, że Pierwszy może już przystąpić do zemsty. Osiem lat czekania na ten sukces, jego sukces ma być też jego zemstą.

To w końcu osiem, czy osiemnaście? Nie mówiąc już o tym, że zdanie podkreślone jest totalnie bez sensu.

Cytat:- W kosmosie – spokojnym głosem odparł Pierwszy
- Gdzieś pomiędzy Ziemią a Księżycem – dodał

Zły zapis. Wyróżniam to, bo wcześniej też popełniłaś identyczny błąd. Jeśli jakaś postać kontynuuje wypowiedź, to piszemy to w tej samej linijce. W tym przypadku:
- W kosmosie - spokojnym głosem odparł Pierwszy. - Gdzieś pomiędzy Ziemią a Księżycem.
Poza tym słowo "dodaj" wydaje się niepotrzebne. No i ja napisałbym "odparł Pierwszy spokojnym głosem", według mnie brzmi to lepiej.

Cytat:- Kto to może zrobić[?] – pyta się dalej

Dlaczego nie kończysz zdań pytających pytajnikiem? U Ciebie po co drugim takim zdaniu nie ma tego znaku interpunkcyjnego.


Przebrnąłem więc przez Twój tekst i ze smutkiem stwierdzam, że z powodu mnogości błędów interpunkcyjnych, gramatycznych i ogólnego chaosu łatwo nie było. Dziwi mnie to tym bardziej, że gdyby wyeliminować te wszystkie wpadki i niedopatrzenia, nie musiałoby być tak źle.

Niestety, innym zarzutem, który mi się nasuwa, jest nudny początek. Najlepiej zacząć od "mocnego uderzenia", tymczasem Ty zasypujesz czytelnika nudnymi technicznymi szczegółami, które w większości i tak zapomni. Oczywiście nie każda książka, czy powieść, musi się zaczynać od trzęsienia ziemi, ale tak nudny początek zniechęci wiele osób. Nie mówiąc już o tym, że podajesz mnóstwo szczegółowych, naukowych terminów, a mylisz proste pojęcia matematyczne. Nie jestem w stanie ocenić tekstu od strony merytorycznej (poza dwoma błędami, które wytknąłem), bo nie znam się na materii egzotycznej, ani na łodziach podwodnych, ale takie wpadki nie nastrajają pozytywnie. I jeszcze jedno: nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że gdyby Chiny zaatakowały Tajwan, to wybuchłaby gigantyczna międzynarodowa awantura, a być może nawet trzecia wojna światowa. Za Wikipedią: "Stany Zjednoczone, które bezskutecznie próbowały zablokować tę rezolucję, w 1979 r. nawiązały stosunki dyplomatyczne z Pekinem, a jednocześnie Kongres przegłosował Taiwan Relations Act – bezprecedensową w prawodawstwie USA ustawę, w której kraj zobowiązał się do obrony Tajwanu przed inwazją". Nie jestem pewien, czy ChRL chciałaby do tego doprowadzić, nawet mimo swych wojowniczych zapędów.

Nie wyjaśniłeś też, dlaczego właściwie rodzice bohatera zostali zabici, ani skąd on wie o tym, że to komunistyczny rząd za to odpowiada. Gdybym był prawie wszechpotężny i chciał, by czyichś rodziców nie było więcej na świecie, to załatwiłbym to w ten sposób, że nie byłoby wiadomo, kto za to odpowiada.

Tekst nie jest absolutnie tragiczny - widziałem gorsze, ale dużo pracy przed Tobą.

Pozdrawiam i życzę dużo weny.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości