01-07-2012, 18:33
Do oceny powieść Zabić Jiaolong Część I
Jiaolong. To imię mitycznego chińskiego smoka, który żył w morzach i rzekach.
Część I
Laboratorium Tie Chu Mo Zhen
- Tie znaczy po polsku - żelazo, Chu znaczy - pręt, Mo znaczy - ścierać, Zhen - igła. - Chińskie Powiedzenie Tie Chu Mo Zhen oznacza, ścieranie pręta żelaznego, by przerabiać go na igłę, powiedzenie mówi o tym, że na świecie nie ma trudności, której nie da się pokonać, trzeba tylko wytrwale pracować, wtedy nawet pręt żelazny może zostać przerobiony na igłę.
Nr 1 Szef największego tajnego laboratorium w Chinach nazywano tutaj Pierwszym. Ze względu na bezpieczeństwo jego i całej jego rodziny, nigdy nie ujawniono jak się naprawdę nazywa. A on sam tak dalece w głowie ukrył swoje prawdziwe nazwisko, że czasami się zastanawiał czy kiedykolwiek ktoś je wypowie.
Poza Korporacją posługiwał się nadanym mu przez służbę bezpieczeństwa nową tożsamością i nowym nazwiskiem Chu Luang .
Osiem lat temu jego Korporacja w której pracował założyła „Jiaolong”- tajną bazę na dnie Morza Południowochińskiego przy jednej z licznych tutaj wysepek. Laboratorium jakie tam zbudowano składało się z dwóch atomowych okrętów podwodnych połączonych ze sobą śluzą. Jeden okręt podwodny służył jako zaplecze socjalne i nadano mu nazwę 尾龙 - „Ogon Smoka” i był gwarantem ich bezpieczeństwa. Drugi nazwano 头龙 - „Głowa Smoka”, spełniał on rolę centrum komputerowego i laboratorium, gdzie przeprowadzał swoje badania nad materią egzotyczną, o masie ujemnej - nie mylić z antymaterią, która ma masę dodatnią.
Dziewięć lat temu dwa okręty podwodne o napędzie atomowym klasy AA zostały wyłączone z uzbrojenia Chińskiej Armii Ludowej i oddane do jego dyspozycji. Jak ważny musi być to projekt skoro zdecydowano się na taki krok.
Na wodach terytorialnych Chin przeprowadzono niezwykle śmiałe przedsięwzięcie. Pozbawione uzbrojenia i wszystkiego co z tym związane oba okręty osiadły na dnie morza w najgłębszym możliwym dla nich zanurzeniu pięciuset pięćdziesiąt metrów w bezpośredniej strefie wysp.
Pierwszym i zasadniczym problemem z jakim musieli się zmierzyć było powietrze.
Klasyczny sposób zaopatrywania okrętu w powietrze do oddychania dla przebywających tam ludzi nie wchodził w rachubę. Okręt mógł wynurzać się na powierzchnię raz na dwa lata i to tylko dlatego, żeby można było przeprowadzić niezbędne remonty.
Problem rozwiązano w możliwie najprostszy sposób. Specjalnymi wężami wtłaczano powietrze do wydzielonej części okrętu a z stamtąd rozprowadzano je po całej bazie. System specjalnych filtrów wyłapywał wydychany przez ludzi dwutlenek węgla i wydalał go na zewnątrz. Okręty miały żelazny zapas butli ze sprężonym powietrzem na wypadek jakiejś awarii.
Po usunięciu z okrętu wyrzutni torped i rakiet oraz innego sprzętu wojennego uzyskano wystarczającą ilość pomieszczeń, które można było przystosować na potrzeby ich badań. Stałą załogę z stu osiemdziesięciu pięciu ludzi zredukowano do pięćdziesięciu jeden osób bowiem tyle wystarczało do utrzymania okrętu we właściwym stanie technicznym.
Nad nimi rozpostarto płaszcz ochronny w kształcie sieci rybackiej wykonany z mieszanki ołowiu i kilku substancji chemicznych mających zdolności pochłaniania wszelkiego rodzaju fal mogących ich wykryć z innych nieprzyjacielskich jednostek podwodnych czy nawodnych.
Satelity szpiegowskie Stanów Zjednoczonych i Rosji były ich największym problemem. Ukrycie pracy atomowych reaktorów czy olbrzymich wiązek fal elektromagnetycznych jakie tutaj wytwarzano na potrzeby ich doświadczeń z materią egzotyczną stanowiło nie lada wezwanie.
Dopiero kiedy ich własne okręty i satelity nie były w stanie nic wykryć przystąpiono do budowy łącznika pomiędzy okrętami i zatopiono walec laboratorium, który specjalnym systemem śluz połączono z drugim okrętem podwodnym. Potem obydwa okręty spięto razem rękawem komunikacyjnym .
Na pobliskiej wysepce wybudowano od podstaw stację badawczą. W jedynym małym porcie wysepki cumował duży rybacki statek do połowów tuńczyka. Specjalnie na jego potrzeby wybudowano małą przetwórnię tuńczyka.
Obok portu w którym stacjonował umieszczono dużą jednostkę wojskową ogrodzoną szczelnym murem jak i całym systemem siatek, ogrodzeń, rowów służących do ochrony tych obiektów . Całe Centrum dowodzenia znajdowało się dosyć głęboko pod ziemią w starych przerobionych na ich potrzeby jaskiniach. To właśnie te jaskinie zdecydowały o wyborze tego miejsca. Jedna z nich miała bezpośrednie połączenie z morzem tak, aby ich batyskafy stacjonujące w jaskini mogły niepostrzeżenie przemieszczać się z i do ich statku badawczego stojącego nieopodal jak i do ich bazy podwodnej.
Dla zmylenia potencjalnego przeciwnika umieszczono na tym terenie i skoszarowano mobilną jednostkę wojsk rakietowych, którą wyposażono w kilka rakiet balistycznych średniego zasięgu.
Nie, nie byli w stanie wojny w klasycznym tego słowa pojęciu. Ale toczyli wojnę technologiczną a sukces ich zamierzeń może zmienić siły geopolityczne w tym rejonie świata jak nie na całym świecie.
Nieliczni tutejsi mieszkańcy nigdy nie chodzili w te strony odstraszani przypadkami strzelania bez uprzedniego ostrzeżenia, gdy któryś z nich znalazł się w pobliżu ogrodzenia . Ale to było parę lat wstecz, teraz nikt tam się już nie zapuszczał.
W podwodnej bazie trwały prace i na obu okrętach ogłoszono stan podwyższonej gotowości oraz włączono żółty alarm. Oznaczało to, że w Laboratorium przystąpiono do prób z materią egzotyczną i należy ściśle przestrzegać towarzyszących temu norm bezpieczeństwa. W szczególności dotyczyły one korzystania z obu śluz i rękawa komunikacyjnego. Tylko naukowcy i pracownicy techniczni posiadający czerwoną przepustkę mogli w tym czasie z nich korzystać .
Nr 3 – Sun Czang pierwszy zastępca Szefa Tajnego Laboratorium wkładał właśnie kulkę grawitacyjną do specjalnego urządzenia zawierającego silne pole magnetyczne znajdujące się pod ciśnieniem pięciuset pięćdziesięciu atmosfer. Wszystko to zasilane z zintegrowanego z reaktorem atomowym silnika ich okrętu podwodnego.
- Kiedyś trzeba spróbować, same obliczenia nie wystarczą mam zezwolenie Pierwszego – komentował czynności, które właśnie wykonywał. Oblizał wargi z podniecenia, ale ręce mu nie drżały. Lata praktyki robiły swoje.
Była to ich kolejna próba, owoc osiemnastoletniej pracy ich zespołu a siódmy rok pracy w tym najbardziej strzeżonym miejscu Chin.
Specjalnie do tych prób skonstruowano robota zdalnie sterowanego przez komputer.
Operując małymi manetkami jak do wirtualnych gier komputerowych uniósł ramię robota i delikatnie włożył żółto czerwoną kulkę wielkości piłki tenisowej do okrągłego otworu o średnicy kilku mikronów większej od jej powierzchni. Asystujący mu Nr 4 włączył alarm pomarańczowy
– wszędzie rozległy się buczki sygnałowe i zapaliły się światła awaryjne.
Pozostali pracownicy mieli pięć minut na udanie się do specjalnie skonstruowanej dla nich śluzy ratunkowej. Była to podłużna konstrukcja w kształcie walca, której zadaniem była ochrona ich życia, gdyby w laboratorium coś poszło nie tak jak trzeba.
Sygnał alarmowy z ciągłego dźwięku przeszedł w przerywany, to znak że zaraz włączą pole elektromagnetyczne . Ostatni z pracowników zatrzasnął za sobą rygle hermetycznych drzwi i nacisnął zielony przycisk .
Teraz zostało tylko czekanie, całą resztę zrobi automat czasowy włączony przez naciśniecie zielonego przycisku w śluzie ratunkowej.
Najpierw słychać było buczenie, po czym coraz głośniejsze dźwięki zmieniły swój ton przechodząc w gwizd o wysokim tonie. Przygasły światła i w śluzie zapanował półmrok.
Wszyscy skupieni spoglądali w duże monitory dokąd kamery zainstalowane w laboratorium przekazywały bezpośrednią transmisję .
PANDA tak nazwano ten najbardziej tajny wynalazek Pierwszego, o którym świat nic nie wiedział. Urządzenie w kształcie koła, którego promień wynosił pięć metrów a wysokość pozwalała umieścić tam dwóch ludzi spoczywała na szynach w stalowej rurze. W środku PANDY znajdowała się ich kulka grawitacyjna wykonana z znalezionego sprzed kilkuset laty meteorytu. Koło zaczęło najpierw drgać, potem drgania przeszły w ruch ciągły i PANDA ruszyła po tych specjalnych prowadnicach położonych w rurze ułożonej w obiegu zamkniętym o całkowitej długości czterdziestu czterech kilometrów.
Koło zaczęło się przemieszczać w tym zamkniętym kręgu. Jedno okrążenie drugie, trzecie coraz szybciej w miarę jak wzrastał ciąg magnetyczny zwiększała się jego prędkość.
Dzisiejsze zadanie polegało na znalezieniu parametrów pozwalających na przejście ze stanu przed grawitacyjnego w stan grawitacji ujemnej.
Potrafili już uczynić urządzenie ważące dwie tony lekkim jak piórko i nadać mu odpowiednią prędkość, ale nie mogli jeszcze uwolnić go całkowicie od przyciągania ziemskiego.
Przez ostatni rok skupili się na budowie trzeciego akceleratora fizycznie dużo mniejszego niż jego poprzednicy, ale o większej mocy. Nie znali jeszcze skutków jakie może przynieść przejście PANDY w stan całkowitego napędu grawitacyjne ujemnego. Teoretycznie mogłaby się poruszać z prędkością światła. Teoria, teorią a praktyka chodzi swoimi drogami jak zwykł mówić Nr 3 .
Wszystko było gotowe do tej najważniejszej próby.
- Włączyć? – Pyta się technik operacyjny.
- Zaczynaj! – Pierwszy wydaje pozwolenie.
Nr 3 wprowadził dane do komputera i nacisnął Enter .
Całym okrętem lekko zatrzęsło. Zawyły wszystkie buczki alarmowe, zapaliły się czerwone awaryjne światła w śluzie i pogasły wszystkie monitory pokazujące laboratorium.
- Co się dzieje! – Krzyknął Pierwszy i rzucił się do stanowiska Trzeciego.
- Nie wiem! - straciliśmy łączność z laboratorium mówi zdenerwowanym tonem Trzeci przebierając palcami po klawiaturze jakby grał na pianinie.
- A reszta?
- W porządku – usłyszał od technika odpowiedzialnego za system bezpieczeństwa.
- Z „Głowy Smoka” meldują, że w walcu laboratorium nastąpił wybuch – dodał technik
- U nich wszystko w normie - dodaje jeszcze patrząc na monitory pokazujące ich pierwszy okręt podwodny służący za pomieszczenia załogowe .
W śluzie zapanowała cisza .
- Przełączcie podgląd na nasze monitory z kamer zewnętrznych.- zażądał od techników operacyjnych mających swoją siedzibę na drugim okręcie.
- Natychmiast - powiedział zwracając głowę w stronę kamery umieszczonej pod sufitem – wiedząc, że oni go widzą.
Po chwili na monitorach ukazał się walec laboratorium. Oświetlony przez silne reflektory przedstawiał żałosny widok.
Widać było rozerwane poszycie, wygięte ku górze kawały konstrukcji i dużą wyrwę w górnym odcinku walca. Laboratorium wyglądało jakby ktoś olbrzymią pięścią wybił dziurę od środka.
Pierwszy wszystko już wiedział .
- Wracamy do bazy – rozkazał
- Pełna ewakuacja – dodał jeszcze i otworzywszy rygle wszedł do środka „Głowy Smoka” – ich okrętu podwodnego w którym mieściło się całe zaplecze naukowo – techniczne i Centrum kierowania pracami w laboratorium.
Pierwszy machnąwszy ręką do pozostałych, co pewnie miało oznaczać idźcie dalej wszedł do pomieszczenia szyfrantów. Było to nieduże lokum od dołu do góry zabudowane różnymi szafami, serwerami i licho wie tylko czym jeszcze. Niewiele go to jednak obchodziło – kazali mu korzystać z takiej a nie innej łączności więc to robił.
- Połączcie mnie z Centralą – rozkazał
Siadł do swojego czerwonego komputera i wbił hasło a potem nadał wiadomość do Centrali w Korporacji. Minimum co musiał, maximum co chciał .
- Eksperyment udany. Obiekt opuścił bazę. Walec w laboratorium zniszczony. Ewakuować personel. Tryb zwyczajny.
Pierwszy pomyślał o tym co teraz się stało. Nie mają tutaj dla PANDY drugiego walca więc będą mogli wreszcie opuścić ten podwodny świat i wrócić do bazy na lądzie. Wiedział już, że owoc jego wieloletniej pracy działał a teoria przekuta na praktykę zdała egzamin – może nie tak jak planowali ale jednak.
Czekał na ten moment osiemnaście lat. Wstał spokojnie patrząc na przerażonych szyfrantów, którzy już wiedzieli o wybuchu i zniszczonym walcu Laboratorium nie wiedzieli jednak, że taka cena za sukces jest niczym w porównaniu do strat z tego płynących.
Nikt nie wiedział, że Pierwszy może już przystąpić do zemsty. Osiem lat czekania na ten sukces, jego sukces ma być też jego zemstą. Teraz , może przystąpić do realizacji planowanej od lat zemsty za śmierć swoich rodziców. Znowu poczuł ból, nie fizyczny, ale duchowy. Wydarzenia z przeszłości stawały mu przed oczyma za każdym razem jak pomyślał o swoich rodzicach a przydarzało mu się to w chwilach zagrożenia lub dużego stresu. I od lat nie pomagały mu zwalczyć tego uczucia prowadzone medytacje duchowe. Ćwiczenia ciała mające złagodzić, schować głęboko w świadomości i okryć czarnym całunem jego straszne wspomnienia z dzieciństwa. Zawsze zastanawiał się czy motorem jego działań nie są właśnie te bolesne obrazy tkwiące w jego głowie i czy to nie one są przyczyną jego sukcesu a dążenie do zemsty to tylko pretekst.
Nie to niemożliwe, zaraz zganił siebie w myślach. Przecież bez tego dawno by się poddał, dawno zaprzestał by walki o swoją tożsamość o siebie samego. Wprawdzie był małym chłopcem , gdy zabito mu rodziców, zabrano nazwisko, wypędzono z domu i rozdzielono z bratem, ale nie zapomniał i wiedział , że nigdy nie zapomni tamtych dni. Nie ważne ile lat minęło od tych wydarzeń i ile jeszcze minie i tak doprowadzi dziecięce pragnienie zemsty do końca – podtrzymywał siebie na duchu . Osiemnaście lat podwójnego życia jakie nie z własnej woli prowadził do jakiego go zmuszano musi się w końcu zakończyć się wolnością jego i całej rodziny.
- Godzina zero nadeszła – myślał idąc korytarzem do sali obrad, był nad wyraz spokojny a jego wzrok ślizgał się po ludziach, którzy nie wiedząc co go tam na górze czeka unikali patrzenia mu w oczy.
Spokojnym pewnym krokiem przeszedł wąskim korytarzem do śluzy łączącej okręt z Laboratorium złapał za rączkę i szarpnął za nią.
Zaskoczyły rygle i drzwi otworzyły się samoczynnie.
Lu Czang i Pierwszy przeszli do środka okrętu udając się do centrum komputerowej łączności z Centralą .
- Zbierz wszystkich w sali obrad za pół godziny. Ma być gotowa i opracowana komputerowo symulacja tego co się stało – zwrócił się do Trzeciego
- Przecież wiesz co się stało – odpowiedział Trzeci i spojrzał lekko zdziwiony na Pierwszego
- Ja tak, ale oni nie a będą chcieli mieć wszystko wyłożone na tacy.
Na sali już zebrało się grono najważniejszych naukowców z laboratorium i techników komputerowych.
Siedzieli cicho rozmawiając o skutkach i przyczynach wybuchu. Zginęło w batyskafie czterech pracujących nieopodal laboratorium naukowców. Fala uderzeniowa jaka wytworzyła PANDA była tak olbrzymia, że nie wytrzymał korpus batyskafu i rozszczelnił się .
Pierwszy obrócił głowę i rozejrzał się po sali. Sala to określenie trochę na wyrost jeżeli porównać to do tego z czym mieli do czynienia w Korporacji. Tutaj na okręcie podwodnym było to największe pomieszczenie większe od mesy w której spożywali posiłki.
Spokojnym krokiem udał się do stołu ścisłego kierownictwa przy którym siedziało już czterech jego zastępców, każdy z nich reprezentował jedną dziedzinę naukową . Wymruczeli w jego kierunku ni to gratulacje ni pozdrowienia. Oni też nie wiedzieli jak się zachować w obliczu tego co tu się zdarzyło. I wcale nie chodziło o śmierć tych czterech tylko o zniszczony walec Laboratorium.
Środkowe wolne krzesło czekało już na niego. Czekała tam też na niego wiadomość z Centrum
Siadł, pochylił się nad stołem i przeczytał rozszyfrowany już tekst .
- Meldować natychmiast co zniszczyło walec Laboratorium- jak zawsze podejrzliwe Centrum już węszyło jakieś zdradzieckie czynniki wewnętrzne czy zewnętrzne.
Zniszczył go sukces – szepnął sam do siebie w odpowiedzi.
- Zginęło czterech ludzi – raportuje Kierownik Ochrony Laboratorium.
- Jak to możliwe - pyta się z sali Szef Działu Podwodnego.
- Nie wiemy badamy sytuację – sugerujesz coś – w odpowiedzi spytał się Lu Czang
- Nie! Nie! – Szybko zaprzeczył wystraszony i wycofał się poza zasięg wzroku Lu.
- Włączaj monitor – skierował Lu polecenie do technika.
Wszyscy spojrzeli na centralny ekran rzutnika wielkości kilku metrów wiszącego na przeciwległej stronie dokąd przesyłany był obraz z komputera.
Pokazał się walec Laboratorium .
- Do przodu ostatnie minuty przed wybuchem – mówi zniecierpliwiony Pierwszy.
Mignęły obrazy na ekranie a w jego rogu ukazał się zegar elektroniczny odliczający czas do tyłu
- Pięć minut wstecz PANDA kręci się prawidłowo – zauważa Szoa – główny specjalista od urządzenia elektromagnetycznego.
- Zegar wewnętrzny w Laboratorium pokazuje czas jednego okrążenia 4,88865 sekund
- Teraz włączacie trzeci akcelerator – mówi technik
- Zwolnij obraz, włącz stop klatkę – pada polecenie Lu.
Widać jak po włączeniu trzeciego akceleratora PANDA z ruchu poziomego wystrzeliwuje w górę z nieprawdopodobną szybkością .
- Jaka prędkość i przyspieszenie? – Pyta się Lu wiercąc się niecierpliwie
- Za mało danych nie jesteśmy w stanie tego obliczyć, ale na pewno przekracza rząd 14 MG
- Dobrze, że wystrzelił do góry – inaczej już byłoby po nas odzywa się ktoś z sali
- To oczywiste, że do góry dąży do zrównania pola grawitacyjnego ziemi. Zatrzyma się gdzieś pomiędzy ziemią a księżycem, ale bliżej księżyca niż ziemi.
- Zatrzymał się już gdzieś – poprawił Pierwszy patrząc na zegar monitora
- Jak to możliwe, że przeszedł przez walec, wodę i atmosferę nie uszkadzając się – pyta się Szef Bezpieczeństwa bazy.
- I to jest właśnie niezbyt jasne. Pewnie odpycha od siebie atomy wszystkiego co materialne dodatnie dla niego tworząc jakby poduszkę próżniową – mówi ściszonym głosem Lu.
W komputerze technik włącza powiększenie i wyostrza obraz stop klatki na którym widać jak PANDA wyskakuje z prowadnic i uderza w górną ścianę walca po czym obraz staje się czarny . Wszystko to w zupełnej ciszy.
Następny obraz stop klatki - woła Lu
- Nie ma obrazu, kamery zostały zniszczone wybuchem a właściwie zmiażdżone ciśnieniem wody – tłumaczy technik
- Co jeszcze mamy?– Pyta się Pierwszy
- Podgląd z kamer zewnętrznych
- Dawaj – szybko, popędza go Lu
Obraz z dwóch podwodnych kamer obejmuje swym zasięgiem całe Laboratorium, ale nic nie pokazują oprócz mało widocznej smugi. Przeszli na stop klatki.
Wprawdzie na stop klatkach widać błysk jasnego światła a potem olbrzymi bąbel powietrza, ale to wszystko co mieli.
- Macie podgląd z batyskafu? - drąży Lu
- Jeszcze nie! Już szukam – tłumaczy się technik
Za chwilę widać wnętrze batyskafu a w nim czterech ludzi. Uśmiechnięci rozmawiają o czekających ich badaniach. Dostali ostrzeżenie o przeprowadzanym eksperymencie z PANDĄ bo widać we wnętrzu żółte światła lampek sygnalizacyjnych .
Technik przyspiesza obraz by za chwilę przejść do stop klatki – tym razem widzą jak cienkie strumyki wody wdzierają się do środka batyskafu tnąc jak brzytwa wszystko na swojej drodze by za sekundę ciśnienie wody zgniotło wierzchnią pokrywę batyskafu i zalało całe wnętrze.
Zapadła cisza umilkły wszystkie rozmowy. Pokazany obraz uzmysłowił tu obecnym, że taki sam los może ich też spotkać!
- A z powierzchni? - przerwał ciszę Lu
- Nie ma!
- Z satelity!
- Transmisja danych za dwadzieścia minut – mówi technik spoglądając na zegarek
- Jakieś konkluzje? - Pyta się Lu zwracając się do zgromadzonych na sali ludzi.
Ale oni milczeli .
- Przyczyny tego co się stało?
- Słucham - zachęcającym tonem odzywa się Pierwszy lustrując salę wzrokiem.
- Zadziałał trzeci akcelerator i PANDA uzyskała ujemny napęd grawitacyjny – odważył się wreszcie na sformułowanie swoich przypuszczeń Wung – Szu Nr 4 w tutejszym zespole.
Prawie wszyscy tutaj obecni tak myśleli tylko strach nie pozwalał im mówić.
Byli już tacy co mieli inne zdanie od oficjalnie dozwolonego i po jakim czasie zostawali zwolnieni z Korporacji i znikali. Na zawsze.
Wszyscy wiedzieli, że tutejsza bezpieka jest nad wyraz gorliwa w zwalczaniu dekadenckich poglądów.
A wszystko to co nie było zgodne z założeniami Centrum Korporacji było dekadencką szkodliwą działalnością, która należy tępić. Bardzo to utrudniało prowadzenie badań.
Wybuch w w walcu Laboratorium postawił na nogi całą służbę techniczną i bezpiekę .
Z Centrum w Korporacji wydano już polecenia .
- Odłączyć walec od Laboratorium i przygotować go do wynurzenia.
Walec zostanie najpierw przesunięty poza obręb siatki ochronnej i dopiero potem wydobyty na statek.
Specjalistyczny statek wyglądający jak normalny rybacki trawler został skonstruowany na ich potrzeby tak, żeby mógł przyjąć walec w wodzie na głębokości dziewięciu metrów prosto do swojego wnętrza.
W ten sam sposób będące na wyposażeniu batyskafy utrzymywały komunikację z podwodną bazą. Statek mając otwierane dno gwarantował, że cała operacja zostanie ukryta przed wścibskim okiem satelity. Pierwszy został wezwany do Centrali Korporacji w trybie pilnym. Spodziewał się tego po tym jak im wysłał dwie wiadomości jedną złą a druga dobrą .
Batyskaf już zacumował do śluzy okrętu. Czekali tam tylko na nich - Pierwszy weź wszystkie materiały filmowe i dokumenty - przypomniał Szef bezpieki . Procedura ta obowiązywała już osiem lat i zdążyli się do tego przyzwyczaić .
Spotkanie w Centrum Korporacyjnej sali dla VIP-ów przebiegało bardzo nerwowo.
- Nie znamy jeszcze wszystkich możliwości działania materii egzotycznej i wykonanych z tego materiału kulek grawitacyjne ujemnych oraz oddziaływania ich na naszą materię. Ale jak widać z naszego wczorajszego doświadczenia istnieją jakieś siły nam bliżej nieznane , które pozwalają na poruszanie się Pandy z szybkością zbliżona do światła w naszej wodzie i atmosferze jak i w próżni kosmicznej- referował Pierwszy.
- Gdzie jest PANADA? - Zapytał Dowódca Wojsk Powietrznych Chin
- W kosmosie – spokojnym głosem odparł Pierwszy
- Gdzieś pomiędzy Ziemią a Księżycem – dodał
Do dyskusji włączył się dowódca badań kosmicznych.
- Nasi specjaliści od badań kosmosu usilnie przeszukują przestrzeń kosmiczną w przybliżonej trajektorii PANDY.
- Przekierowują właśnie satelitę w to miejsce – ciągnie dalej pokazując jednocześnie na wyświetlanym przez rzutnik z komputera fragmencie nieba przypuszczalny tor jej lotu.
- Czy Amerykanie albo Rosjanie mogli zauważyć PANDĘ – padło pytanie z sali
- Tak oczywiście jeżeli mają stały podgląd satelitarny na rejon, gdzie wyleciała z morza. A ich analitycy wychwycili jej ruch.
- Pamiętajcie, że jej prędkość była zbliżona do prędkości światła. To nie start rakiety balistycznej na które są nastawione ich satelity.
- Czy jest możliwe przechwycenie PANDY przez ich załogę w promach kosmicznych jeżeli podejmą takie działania.
- Można założyć, że tak - odpowiada dowódca badań kosmicznych, ale tylko teoretycznie bo w praktyce jest to chyba niemożliwe. Nie są na to przygotowani. Zresztą nie dostaną PANDY ma zabezpieczenia.
- Jakie – pyta się Sekretarz
Pierwszy spojrzał znacząco na Dowódcę Wojsk Powietrznych. Ten skinął powalająco głową.
- PANDA ma umieszczony mały ładunek wybuchowy, który może być odpalony drogą radiową z ziemi.
- Kto to może zrobić – pyta się dalej
- Szyfr i klucz do odpalenia ładunku jest w moich rękach. - odezwał się Dowódca Wojsk Lotniczych.
- Co dwadzieścia cztery godziny zmieniany jest kod do którego tylko ja i jeszcze trzech ludzi ma dostęp – tłumaczy dalej . W każdej chwili możemy ją zniszczyć
- Kiedy ustalicie położenie PANDY powiadomcie mnie o tym.
- Tak jest – odpowiedział Dowódca Wojsk Lotniczych.
Nikt nie wiedział, że Pierwszy rozbroił ładunek znajdujący się w PANDZIE i żaden sygnał radiowy czy inny nie doprowadzi do jej zniszczenia.
To była zdrada, ale oni także go zdradzili zabijając mu rodziców.
Tą kartę przetargową zostawił sobie na rozmowy z Mossadem i CIA. Tylko on i Drugi wiedzieli, że twardogłowi nie są w stanie zniszczyć PANDY, która ma gwarantować im nietykalność w tym drugim świecie do którego zmierzali. Długo i głęboko skrywana nienawiść do komunistycznych władz chińskich eksplodowała w nim w momencie, gdy wezwano go do Pekinu jako Szefa Tajnego Laboratorium . Dowiedział się o zamiarze wykorzystania jego prac i wyniku wieloletnich badań do ataku na Tajwan.
Nie mógł na to pozwolić, chociaż z drugiej strony spodziewał się czegoś takiego od bardzo dawna. Dlatego też wykorzystując nieograniczone środki finansowe jakim dysponował stworzył w podległej sobie Korporacji tajną siatkę zdolnych młodych ludzi, którzy zrobią wszystko co im rozkaże .Jedni dla niego, drudzy dla idei inni dla kariery a są i tacy co dla pieniędzy. Ci ostatni to najsłabsze ogniwo ich tajnej organizacji, ale też potrzebni. Latami byli na wpół uśpieni wykonując tylko rzeczy, które miały jemu i jego osiągnięciom utorować drogę do wolności .W istocie bowiem on i jego rodzina a nawet dalsi krewni o których nie miał żadnego pojęcia byli zakładnikami tego państwa dla którego pracował. Nałożony mieli swoisty areszt, nieoficjalny oczywiście. Poruszać mogli się tylko w obrębie tajnego laboratorium i zakładów korporacji. Żadnych wyjazdów do innych miast a jak już to pod ścisłym nadzorem i w otoczeniu tajnej policji.
- To względu na Twoje dobro i dobro Twojej rodziny – tłumaczyli mu
- Na zachodzie mogli by Ciebie porwać albo zlikwidować – przekonywali go odmawiając mu wyjazdu za granicę.
- Masz tutaj wszystko czego zapragniesz, wszystko co mógłbyś mieć tam w tym imperialistycznym świecie.
To prawda miał wszystko co chciał, piękny dom z dużym basenem, samochody, ale nie miał jednego na czym mu najbardziej zależało – wolności i poczucia spełnionej zemsty. I na ten dzień czekał tyle lat.
Dzień, który właśnie nadszedł.
Jiaolong. To imię mitycznego chińskiego smoka, który żył w morzach i rzekach.
Część I
Laboratorium Tie Chu Mo Zhen
- Tie znaczy po polsku - żelazo, Chu znaczy - pręt, Mo znaczy - ścierać, Zhen - igła. - Chińskie Powiedzenie Tie Chu Mo Zhen oznacza, ścieranie pręta żelaznego, by przerabiać go na igłę, powiedzenie mówi o tym, że na świecie nie ma trudności, której nie da się pokonać, trzeba tylko wytrwale pracować, wtedy nawet pręt żelazny może zostać przerobiony na igłę.
Nr 1 Szef największego tajnego laboratorium w Chinach nazywano tutaj Pierwszym. Ze względu na bezpieczeństwo jego i całej jego rodziny, nigdy nie ujawniono jak się naprawdę nazywa. A on sam tak dalece w głowie ukrył swoje prawdziwe nazwisko, że czasami się zastanawiał czy kiedykolwiek ktoś je wypowie.
Poza Korporacją posługiwał się nadanym mu przez służbę bezpieczeństwa nową tożsamością i nowym nazwiskiem Chu Luang .
Osiem lat temu jego Korporacja w której pracował założyła „Jiaolong”- tajną bazę na dnie Morza Południowochińskiego przy jednej z licznych tutaj wysepek. Laboratorium jakie tam zbudowano składało się z dwóch atomowych okrętów podwodnych połączonych ze sobą śluzą. Jeden okręt podwodny służył jako zaplecze socjalne i nadano mu nazwę 尾龙 - „Ogon Smoka” i był gwarantem ich bezpieczeństwa. Drugi nazwano 头龙 - „Głowa Smoka”, spełniał on rolę centrum komputerowego i laboratorium, gdzie przeprowadzał swoje badania nad materią egzotyczną, o masie ujemnej - nie mylić z antymaterią, która ma masę dodatnią.
Dziewięć lat temu dwa okręty podwodne o napędzie atomowym klasy AA zostały wyłączone z uzbrojenia Chińskiej Armii Ludowej i oddane do jego dyspozycji. Jak ważny musi być to projekt skoro zdecydowano się na taki krok.
Na wodach terytorialnych Chin przeprowadzono niezwykle śmiałe przedsięwzięcie. Pozbawione uzbrojenia i wszystkiego co z tym związane oba okręty osiadły na dnie morza w najgłębszym możliwym dla nich zanurzeniu pięciuset pięćdziesiąt metrów w bezpośredniej strefie wysp.
Pierwszym i zasadniczym problemem z jakim musieli się zmierzyć było powietrze.
Klasyczny sposób zaopatrywania okrętu w powietrze do oddychania dla przebywających tam ludzi nie wchodził w rachubę. Okręt mógł wynurzać się na powierzchnię raz na dwa lata i to tylko dlatego, żeby można było przeprowadzić niezbędne remonty.
Problem rozwiązano w możliwie najprostszy sposób. Specjalnymi wężami wtłaczano powietrze do wydzielonej części okrętu a z stamtąd rozprowadzano je po całej bazie. System specjalnych filtrów wyłapywał wydychany przez ludzi dwutlenek węgla i wydalał go na zewnątrz. Okręty miały żelazny zapas butli ze sprężonym powietrzem na wypadek jakiejś awarii.
Po usunięciu z okrętu wyrzutni torped i rakiet oraz innego sprzętu wojennego uzyskano wystarczającą ilość pomieszczeń, które można było przystosować na potrzeby ich badań. Stałą załogę z stu osiemdziesięciu pięciu ludzi zredukowano do pięćdziesięciu jeden osób bowiem tyle wystarczało do utrzymania okrętu we właściwym stanie technicznym.
Nad nimi rozpostarto płaszcz ochronny w kształcie sieci rybackiej wykonany z mieszanki ołowiu i kilku substancji chemicznych mających zdolności pochłaniania wszelkiego rodzaju fal mogących ich wykryć z innych nieprzyjacielskich jednostek podwodnych czy nawodnych.
Satelity szpiegowskie Stanów Zjednoczonych i Rosji były ich największym problemem. Ukrycie pracy atomowych reaktorów czy olbrzymich wiązek fal elektromagnetycznych jakie tutaj wytwarzano na potrzeby ich doświadczeń z materią egzotyczną stanowiło nie lada wezwanie.
Dopiero kiedy ich własne okręty i satelity nie były w stanie nic wykryć przystąpiono do budowy łącznika pomiędzy okrętami i zatopiono walec laboratorium, który specjalnym systemem śluz połączono z drugim okrętem podwodnym. Potem obydwa okręty spięto razem rękawem komunikacyjnym .
Na pobliskiej wysepce wybudowano od podstaw stację badawczą. W jedynym małym porcie wysepki cumował duży rybacki statek do połowów tuńczyka. Specjalnie na jego potrzeby wybudowano małą przetwórnię tuńczyka.
Obok portu w którym stacjonował umieszczono dużą jednostkę wojskową ogrodzoną szczelnym murem jak i całym systemem siatek, ogrodzeń, rowów służących do ochrony tych obiektów . Całe Centrum dowodzenia znajdowało się dosyć głęboko pod ziemią w starych przerobionych na ich potrzeby jaskiniach. To właśnie te jaskinie zdecydowały o wyborze tego miejsca. Jedna z nich miała bezpośrednie połączenie z morzem tak, aby ich batyskafy stacjonujące w jaskini mogły niepostrzeżenie przemieszczać się z i do ich statku badawczego stojącego nieopodal jak i do ich bazy podwodnej.
Dla zmylenia potencjalnego przeciwnika umieszczono na tym terenie i skoszarowano mobilną jednostkę wojsk rakietowych, którą wyposażono w kilka rakiet balistycznych średniego zasięgu.
Nie, nie byli w stanie wojny w klasycznym tego słowa pojęciu. Ale toczyli wojnę technologiczną a sukces ich zamierzeń może zmienić siły geopolityczne w tym rejonie świata jak nie na całym świecie.
Nieliczni tutejsi mieszkańcy nigdy nie chodzili w te strony odstraszani przypadkami strzelania bez uprzedniego ostrzeżenia, gdy któryś z nich znalazł się w pobliżu ogrodzenia . Ale to było parę lat wstecz, teraz nikt tam się już nie zapuszczał.
W podwodnej bazie trwały prace i na obu okrętach ogłoszono stan podwyższonej gotowości oraz włączono żółty alarm. Oznaczało to, że w Laboratorium przystąpiono do prób z materią egzotyczną i należy ściśle przestrzegać towarzyszących temu norm bezpieczeństwa. W szczególności dotyczyły one korzystania z obu śluz i rękawa komunikacyjnego. Tylko naukowcy i pracownicy techniczni posiadający czerwoną przepustkę mogli w tym czasie z nich korzystać .
Nr 3 – Sun Czang pierwszy zastępca Szefa Tajnego Laboratorium wkładał właśnie kulkę grawitacyjną do specjalnego urządzenia zawierającego silne pole magnetyczne znajdujące się pod ciśnieniem pięciuset pięćdziesięciu atmosfer. Wszystko to zasilane z zintegrowanego z reaktorem atomowym silnika ich okrętu podwodnego.
- Kiedyś trzeba spróbować, same obliczenia nie wystarczą mam zezwolenie Pierwszego – komentował czynności, które właśnie wykonywał. Oblizał wargi z podniecenia, ale ręce mu nie drżały. Lata praktyki robiły swoje.
Była to ich kolejna próba, owoc osiemnastoletniej pracy ich zespołu a siódmy rok pracy w tym najbardziej strzeżonym miejscu Chin.
Specjalnie do tych prób skonstruowano robota zdalnie sterowanego przez komputer.
Operując małymi manetkami jak do wirtualnych gier komputerowych uniósł ramię robota i delikatnie włożył żółto czerwoną kulkę wielkości piłki tenisowej do okrągłego otworu o średnicy kilku mikronów większej od jej powierzchni. Asystujący mu Nr 4 włączył alarm pomarańczowy
– wszędzie rozległy się buczki sygnałowe i zapaliły się światła awaryjne.
Pozostali pracownicy mieli pięć minut na udanie się do specjalnie skonstruowanej dla nich śluzy ratunkowej. Była to podłużna konstrukcja w kształcie walca, której zadaniem była ochrona ich życia, gdyby w laboratorium coś poszło nie tak jak trzeba.
Sygnał alarmowy z ciągłego dźwięku przeszedł w przerywany, to znak że zaraz włączą pole elektromagnetyczne . Ostatni z pracowników zatrzasnął za sobą rygle hermetycznych drzwi i nacisnął zielony przycisk .
Teraz zostało tylko czekanie, całą resztę zrobi automat czasowy włączony przez naciśniecie zielonego przycisku w śluzie ratunkowej.
Najpierw słychać było buczenie, po czym coraz głośniejsze dźwięki zmieniły swój ton przechodząc w gwizd o wysokim tonie. Przygasły światła i w śluzie zapanował półmrok.
Wszyscy skupieni spoglądali w duże monitory dokąd kamery zainstalowane w laboratorium przekazywały bezpośrednią transmisję .
PANDA tak nazwano ten najbardziej tajny wynalazek Pierwszego, o którym świat nic nie wiedział. Urządzenie w kształcie koła, którego promień wynosił pięć metrów a wysokość pozwalała umieścić tam dwóch ludzi spoczywała na szynach w stalowej rurze. W środku PANDY znajdowała się ich kulka grawitacyjna wykonana z znalezionego sprzed kilkuset laty meteorytu. Koło zaczęło najpierw drgać, potem drgania przeszły w ruch ciągły i PANDA ruszyła po tych specjalnych prowadnicach położonych w rurze ułożonej w obiegu zamkniętym o całkowitej długości czterdziestu czterech kilometrów.
Koło zaczęło się przemieszczać w tym zamkniętym kręgu. Jedno okrążenie drugie, trzecie coraz szybciej w miarę jak wzrastał ciąg magnetyczny zwiększała się jego prędkość.
Dzisiejsze zadanie polegało na znalezieniu parametrów pozwalających na przejście ze stanu przed grawitacyjnego w stan grawitacji ujemnej.
Potrafili już uczynić urządzenie ważące dwie tony lekkim jak piórko i nadać mu odpowiednią prędkość, ale nie mogli jeszcze uwolnić go całkowicie od przyciągania ziemskiego.
Przez ostatni rok skupili się na budowie trzeciego akceleratora fizycznie dużo mniejszego niż jego poprzednicy, ale o większej mocy. Nie znali jeszcze skutków jakie może przynieść przejście PANDY w stan całkowitego napędu grawitacyjne ujemnego. Teoretycznie mogłaby się poruszać z prędkością światła. Teoria, teorią a praktyka chodzi swoimi drogami jak zwykł mówić Nr 3 .
Wszystko było gotowe do tej najważniejszej próby.
- Włączyć? – Pyta się technik operacyjny.
- Zaczynaj! – Pierwszy wydaje pozwolenie.
Nr 3 wprowadził dane do komputera i nacisnął Enter .
Całym okrętem lekko zatrzęsło. Zawyły wszystkie buczki alarmowe, zapaliły się czerwone awaryjne światła w śluzie i pogasły wszystkie monitory pokazujące laboratorium.
- Co się dzieje! – Krzyknął Pierwszy i rzucił się do stanowiska Trzeciego.
- Nie wiem! - straciliśmy łączność z laboratorium mówi zdenerwowanym tonem Trzeci przebierając palcami po klawiaturze jakby grał na pianinie.
- A reszta?
- W porządku – usłyszał od technika odpowiedzialnego za system bezpieczeństwa.
- Z „Głowy Smoka” meldują, że w walcu laboratorium nastąpił wybuch – dodał technik
- U nich wszystko w normie - dodaje jeszcze patrząc na monitory pokazujące ich pierwszy okręt podwodny służący za pomieszczenia załogowe .
W śluzie zapanowała cisza .
- Przełączcie podgląd na nasze monitory z kamer zewnętrznych.- zażądał od techników operacyjnych mających swoją siedzibę na drugim okręcie.
- Natychmiast - powiedział zwracając głowę w stronę kamery umieszczonej pod sufitem – wiedząc, że oni go widzą.
Po chwili na monitorach ukazał się walec laboratorium. Oświetlony przez silne reflektory przedstawiał żałosny widok.
Widać było rozerwane poszycie, wygięte ku górze kawały konstrukcji i dużą wyrwę w górnym odcinku walca. Laboratorium wyglądało jakby ktoś olbrzymią pięścią wybił dziurę od środka.
Pierwszy wszystko już wiedział .
- Wracamy do bazy – rozkazał
- Pełna ewakuacja – dodał jeszcze i otworzywszy rygle wszedł do środka „Głowy Smoka” – ich okrętu podwodnego w którym mieściło się całe zaplecze naukowo – techniczne i Centrum kierowania pracami w laboratorium.
Pierwszy machnąwszy ręką do pozostałych, co pewnie miało oznaczać idźcie dalej wszedł do pomieszczenia szyfrantów. Było to nieduże lokum od dołu do góry zabudowane różnymi szafami, serwerami i licho wie tylko czym jeszcze. Niewiele go to jednak obchodziło – kazali mu korzystać z takiej a nie innej łączności więc to robił.
- Połączcie mnie z Centralą – rozkazał
Siadł do swojego czerwonego komputera i wbił hasło a potem nadał wiadomość do Centrali w Korporacji. Minimum co musiał, maximum co chciał .
- Eksperyment udany. Obiekt opuścił bazę. Walec w laboratorium zniszczony. Ewakuować personel. Tryb zwyczajny.
Pierwszy pomyślał o tym co teraz się stało. Nie mają tutaj dla PANDY drugiego walca więc będą mogli wreszcie opuścić ten podwodny świat i wrócić do bazy na lądzie. Wiedział już, że owoc jego wieloletniej pracy działał a teoria przekuta na praktykę zdała egzamin – może nie tak jak planowali ale jednak.
Czekał na ten moment osiemnaście lat. Wstał spokojnie patrząc na przerażonych szyfrantów, którzy już wiedzieli o wybuchu i zniszczonym walcu Laboratorium nie wiedzieli jednak, że taka cena za sukces jest niczym w porównaniu do strat z tego płynących.
Nikt nie wiedział, że Pierwszy może już przystąpić do zemsty. Osiem lat czekania na ten sukces, jego sukces ma być też jego zemstą. Teraz , może przystąpić do realizacji planowanej od lat zemsty za śmierć swoich rodziców. Znowu poczuł ból, nie fizyczny, ale duchowy. Wydarzenia z przeszłości stawały mu przed oczyma za każdym razem jak pomyślał o swoich rodzicach a przydarzało mu się to w chwilach zagrożenia lub dużego stresu. I od lat nie pomagały mu zwalczyć tego uczucia prowadzone medytacje duchowe. Ćwiczenia ciała mające złagodzić, schować głęboko w świadomości i okryć czarnym całunem jego straszne wspomnienia z dzieciństwa. Zawsze zastanawiał się czy motorem jego działań nie są właśnie te bolesne obrazy tkwiące w jego głowie i czy to nie one są przyczyną jego sukcesu a dążenie do zemsty to tylko pretekst.
Nie to niemożliwe, zaraz zganił siebie w myślach. Przecież bez tego dawno by się poddał, dawno zaprzestał by walki o swoją tożsamość o siebie samego. Wprawdzie był małym chłopcem , gdy zabito mu rodziców, zabrano nazwisko, wypędzono z domu i rozdzielono z bratem, ale nie zapomniał i wiedział , że nigdy nie zapomni tamtych dni. Nie ważne ile lat minęło od tych wydarzeń i ile jeszcze minie i tak doprowadzi dziecięce pragnienie zemsty do końca – podtrzymywał siebie na duchu . Osiemnaście lat podwójnego życia jakie nie z własnej woli prowadził do jakiego go zmuszano musi się w końcu zakończyć się wolnością jego i całej rodziny.
- Godzina zero nadeszła – myślał idąc korytarzem do sali obrad, był nad wyraz spokojny a jego wzrok ślizgał się po ludziach, którzy nie wiedząc co go tam na górze czeka unikali patrzenia mu w oczy.
Spokojnym pewnym krokiem przeszedł wąskim korytarzem do śluzy łączącej okręt z Laboratorium złapał za rączkę i szarpnął za nią.
Zaskoczyły rygle i drzwi otworzyły się samoczynnie.
Lu Czang i Pierwszy przeszli do środka okrętu udając się do centrum komputerowej łączności z Centralą .
- Zbierz wszystkich w sali obrad za pół godziny. Ma być gotowa i opracowana komputerowo symulacja tego co się stało – zwrócił się do Trzeciego
- Przecież wiesz co się stało – odpowiedział Trzeci i spojrzał lekko zdziwiony na Pierwszego
- Ja tak, ale oni nie a będą chcieli mieć wszystko wyłożone na tacy.
Na sali już zebrało się grono najważniejszych naukowców z laboratorium i techników komputerowych.
Siedzieli cicho rozmawiając o skutkach i przyczynach wybuchu. Zginęło w batyskafie czterech pracujących nieopodal laboratorium naukowców. Fala uderzeniowa jaka wytworzyła PANDA była tak olbrzymia, że nie wytrzymał korpus batyskafu i rozszczelnił się .
Pierwszy obrócił głowę i rozejrzał się po sali. Sala to określenie trochę na wyrost jeżeli porównać to do tego z czym mieli do czynienia w Korporacji. Tutaj na okręcie podwodnym było to największe pomieszczenie większe od mesy w której spożywali posiłki.
Spokojnym krokiem udał się do stołu ścisłego kierownictwa przy którym siedziało już czterech jego zastępców, każdy z nich reprezentował jedną dziedzinę naukową . Wymruczeli w jego kierunku ni to gratulacje ni pozdrowienia. Oni też nie wiedzieli jak się zachować w obliczu tego co tu się zdarzyło. I wcale nie chodziło o śmierć tych czterech tylko o zniszczony walec Laboratorium.
Środkowe wolne krzesło czekało już na niego. Czekała tam też na niego wiadomość z Centrum
Siadł, pochylił się nad stołem i przeczytał rozszyfrowany już tekst .
- Meldować natychmiast co zniszczyło walec Laboratorium- jak zawsze podejrzliwe Centrum już węszyło jakieś zdradzieckie czynniki wewnętrzne czy zewnętrzne.
Zniszczył go sukces – szepnął sam do siebie w odpowiedzi.
- Zginęło czterech ludzi – raportuje Kierownik Ochrony Laboratorium.
- Jak to możliwe - pyta się z sali Szef Działu Podwodnego.
- Nie wiemy badamy sytuację – sugerujesz coś – w odpowiedzi spytał się Lu Czang
- Nie! Nie! – Szybko zaprzeczył wystraszony i wycofał się poza zasięg wzroku Lu.
- Włączaj monitor – skierował Lu polecenie do technika.
Wszyscy spojrzeli na centralny ekran rzutnika wielkości kilku metrów wiszącego na przeciwległej stronie dokąd przesyłany był obraz z komputera.
Pokazał się walec Laboratorium .
- Do przodu ostatnie minuty przed wybuchem – mówi zniecierpliwiony Pierwszy.
Mignęły obrazy na ekranie a w jego rogu ukazał się zegar elektroniczny odliczający czas do tyłu
- Pięć minut wstecz PANDA kręci się prawidłowo – zauważa Szoa – główny specjalista od urządzenia elektromagnetycznego.
- Zegar wewnętrzny w Laboratorium pokazuje czas jednego okrążenia 4,88865 sekund
- Teraz włączacie trzeci akcelerator – mówi technik
- Zwolnij obraz, włącz stop klatkę – pada polecenie Lu.
Widać jak po włączeniu trzeciego akceleratora PANDA z ruchu poziomego wystrzeliwuje w górę z nieprawdopodobną szybkością .
- Jaka prędkość i przyspieszenie? – Pyta się Lu wiercąc się niecierpliwie
- Za mało danych nie jesteśmy w stanie tego obliczyć, ale na pewno przekracza rząd 14 MG
- Dobrze, że wystrzelił do góry – inaczej już byłoby po nas odzywa się ktoś z sali
- To oczywiste, że do góry dąży do zrównania pola grawitacyjnego ziemi. Zatrzyma się gdzieś pomiędzy ziemią a księżycem, ale bliżej księżyca niż ziemi.
- Zatrzymał się już gdzieś – poprawił Pierwszy patrząc na zegar monitora
- Jak to możliwe, że przeszedł przez walec, wodę i atmosferę nie uszkadzając się – pyta się Szef Bezpieczeństwa bazy.
- I to jest właśnie niezbyt jasne. Pewnie odpycha od siebie atomy wszystkiego co materialne dodatnie dla niego tworząc jakby poduszkę próżniową – mówi ściszonym głosem Lu.
W komputerze technik włącza powiększenie i wyostrza obraz stop klatki na którym widać jak PANDA wyskakuje z prowadnic i uderza w górną ścianę walca po czym obraz staje się czarny . Wszystko to w zupełnej ciszy.
Następny obraz stop klatki - woła Lu
- Nie ma obrazu, kamery zostały zniszczone wybuchem a właściwie zmiażdżone ciśnieniem wody – tłumaczy technik
- Co jeszcze mamy?– Pyta się Pierwszy
- Podgląd z kamer zewnętrznych
- Dawaj – szybko, popędza go Lu
Obraz z dwóch podwodnych kamer obejmuje swym zasięgiem całe Laboratorium, ale nic nie pokazują oprócz mało widocznej smugi. Przeszli na stop klatki.
Wprawdzie na stop klatkach widać błysk jasnego światła a potem olbrzymi bąbel powietrza, ale to wszystko co mieli.
- Macie podgląd z batyskafu? - drąży Lu
- Jeszcze nie! Już szukam – tłumaczy się technik
Za chwilę widać wnętrze batyskafu a w nim czterech ludzi. Uśmiechnięci rozmawiają o czekających ich badaniach. Dostali ostrzeżenie o przeprowadzanym eksperymencie z PANDĄ bo widać we wnętrzu żółte światła lampek sygnalizacyjnych .
Technik przyspiesza obraz by za chwilę przejść do stop klatki – tym razem widzą jak cienkie strumyki wody wdzierają się do środka batyskafu tnąc jak brzytwa wszystko na swojej drodze by za sekundę ciśnienie wody zgniotło wierzchnią pokrywę batyskafu i zalało całe wnętrze.
Zapadła cisza umilkły wszystkie rozmowy. Pokazany obraz uzmysłowił tu obecnym, że taki sam los może ich też spotkać!
- A z powierzchni? - przerwał ciszę Lu
- Nie ma!
- Z satelity!
- Transmisja danych za dwadzieścia minut – mówi technik spoglądając na zegarek
- Jakieś konkluzje? - Pyta się Lu zwracając się do zgromadzonych na sali ludzi.
Ale oni milczeli .
- Przyczyny tego co się stało?
- Słucham - zachęcającym tonem odzywa się Pierwszy lustrując salę wzrokiem.
- Zadziałał trzeci akcelerator i PANDA uzyskała ujemny napęd grawitacyjny – odważył się wreszcie na sformułowanie swoich przypuszczeń Wung – Szu Nr 4 w tutejszym zespole.
Prawie wszyscy tutaj obecni tak myśleli tylko strach nie pozwalał im mówić.
Byli już tacy co mieli inne zdanie od oficjalnie dozwolonego i po jakim czasie zostawali zwolnieni z Korporacji i znikali. Na zawsze.
Wszyscy wiedzieli, że tutejsza bezpieka jest nad wyraz gorliwa w zwalczaniu dekadenckich poglądów.
A wszystko to co nie było zgodne z założeniami Centrum Korporacji było dekadencką szkodliwą działalnością, która należy tępić. Bardzo to utrudniało prowadzenie badań.
Wybuch w w walcu Laboratorium postawił na nogi całą służbę techniczną i bezpiekę .
Z Centrum w Korporacji wydano już polecenia .
- Odłączyć walec od Laboratorium i przygotować go do wynurzenia.
Walec zostanie najpierw przesunięty poza obręb siatki ochronnej i dopiero potem wydobyty na statek.
Specjalistyczny statek wyglądający jak normalny rybacki trawler został skonstruowany na ich potrzeby tak, żeby mógł przyjąć walec w wodzie na głębokości dziewięciu metrów prosto do swojego wnętrza.
W ten sam sposób będące na wyposażeniu batyskafy utrzymywały komunikację z podwodną bazą. Statek mając otwierane dno gwarantował, że cała operacja zostanie ukryta przed wścibskim okiem satelity. Pierwszy został wezwany do Centrali Korporacji w trybie pilnym. Spodziewał się tego po tym jak im wysłał dwie wiadomości jedną złą a druga dobrą .
Batyskaf już zacumował do śluzy okrętu. Czekali tam tylko na nich - Pierwszy weź wszystkie materiały filmowe i dokumenty - przypomniał Szef bezpieki . Procedura ta obowiązywała już osiem lat i zdążyli się do tego przyzwyczaić .
Spotkanie w Centrum Korporacyjnej sali dla VIP-ów przebiegało bardzo nerwowo.
- Nie znamy jeszcze wszystkich możliwości działania materii egzotycznej i wykonanych z tego materiału kulek grawitacyjne ujemnych oraz oddziaływania ich na naszą materię. Ale jak widać z naszego wczorajszego doświadczenia istnieją jakieś siły nam bliżej nieznane , które pozwalają na poruszanie się Pandy z szybkością zbliżona do światła w naszej wodzie i atmosferze jak i w próżni kosmicznej- referował Pierwszy.
- Gdzie jest PANADA? - Zapytał Dowódca Wojsk Powietrznych Chin
- W kosmosie – spokojnym głosem odparł Pierwszy
- Gdzieś pomiędzy Ziemią a Księżycem – dodał
Do dyskusji włączył się dowódca badań kosmicznych.
- Nasi specjaliści od badań kosmosu usilnie przeszukują przestrzeń kosmiczną w przybliżonej trajektorii PANDY.
- Przekierowują właśnie satelitę w to miejsce – ciągnie dalej pokazując jednocześnie na wyświetlanym przez rzutnik z komputera fragmencie nieba przypuszczalny tor jej lotu.
- Czy Amerykanie albo Rosjanie mogli zauważyć PANDĘ – padło pytanie z sali
- Tak oczywiście jeżeli mają stały podgląd satelitarny na rejon, gdzie wyleciała z morza. A ich analitycy wychwycili jej ruch.
- Pamiętajcie, że jej prędkość była zbliżona do prędkości światła. To nie start rakiety balistycznej na które są nastawione ich satelity.
- Czy jest możliwe przechwycenie PANDY przez ich załogę w promach kosmicznych jeżeli podejmą takie działania.
- Można założyć, że tak - odpowiada dowódca badań kosmicznych, ale tylko teoretycznie bo w praktyce jest to chyba niemożliwe. Nie są na to przygotowani. Zresztą nie dostaną PANDY ma zabezpieczenia.
- Jakie – pyta się Sekretarz
Pierwszy spojrzał znacząco na Dowódcę Wojsk Powietrznych. Ten skinął powalająco głową.
- PANDA ma umieszczony mały ładunek wybuchowy, który może być odpalony drogą radiową z ziemi.
- Kto to może zrobić – pyta się dalej
- Szyfr i klucz do odpalenia ładunku jest w moich rękach. - odezwał się Dowódca Wojsk Lotniczych.
- Co dwadzieścia cztery godziny zmieniany jest kod do którego tylko ja i jeszcze trzech ludzi ma dostęp – tłumaczy dalej . W każdej chwili możemy ją zniszczyć
- Kiedy ustalicie położenie PANDY powiadomcie mnie o tym.
- Tak jest – odpowiedział Dowódca Wojsk Lotniczych.
Nikt nie wiedział, że Pierwszy rozbroił ładunek znajdujący się w PANDZIE i żaden sygnał radiowy czy inny nie doprowadzi do jej zniszczenia.
To była zdrada, ale oni także go zdradzili zabijając mu rodziców.
Tą kartę przetargową zostawił sobie na rozmowy z Mossadem i CIA. Tylko on i Drugi wiedzieli, że twardogłowi nie są w stanie zniszczyć PANDY, która ma gwarantować im nietykalność w tym drugim świecie do którego zmierzali. Długo i głęboko skrywana nienawiść do komunistycznych władz chińskich eksplodowała w nim w momencie, gdy wezwano go do Pekinu jako Szefa Tajnego Laboratorium . Dowiedział się o zamiarze wykorzystania jego prac i wyniku wieloletnich badań do ataku na Tajwan.
Nie mógł na to pozwolić, chociaż z drugiej strony spodziewał się czegoś takiego od bardzo dawna. Dlatego też wykorzystując nieograniczone środki finansowe jakim dysponował stworzył w podległej sobie Korporacji tajną siatkę zdolnych młodych ludzi, którzy zrobią wszystko co im rozkaże .Jedni dla niego, drudzy dla idei inni dla kariery a są i tacy co dla pieniędzy. Ci ostatni to najsłabsze ogniwo ich tajnej organizacji, ale też potrzebni. Latami byli na wpół uśpieni wykonując tylko rzeczy, które miały jemu i jego osiągnięciom utorować drogę do wolności .W istocie bowiem on i jego rodzina a nawet dalsi krewni o których nie miał żadnego pojęcia byli zakładnikami tego państwa dla którego pracował. Nałożony mieli swoisty areszt, nieoficjalny oczywiście. Poruszać mogli się tylko w obrębie tajnego laboratorium i zakładów korporacji. Żadnych wyjazdów do innych miast a jak już to pod ścisłym nadzorem i w otoczeniu tajnej policji.
- To względu na Twoje dobro i dobro Twojej rodziny – tłumaczyli mu
- Na zachodzie mogli by Ciebie porwać albo zlikwidować – przekonywali go odmawiając mu wyjazdu za granicę.
- Masz tutaj wszystko czego zapragniesz, wszystko co mógłbyś mieć tam w tym imperialistycznym świecie.
To prawda miał wszystko co chciał, piękny dom z dużym basenem, samochody, ale nie miał jednego na czym mu najbardziej zależało – wolności i poczucia spełnionej zemsty. I na ten dzień czekał tyle lat.
Dzień, który właśnie nadszedł.