Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Afra
#1
Uwaga, wulgaryzmy. Podtytuł opowiadania: Wszystkie kobiety to dziwki

Wkurwiła mnie. Nie mogłem znieść tego jej cynicznego uśmiechu, kiedy powiedziała: „pieprzysz od rzeczy”. Te trzy obrzydliwe słowa, spowite dymem z jej ohydnego, uroczo cienkiego i kobiecego papieroska o zapachu czekolady. Miała się za wielką damę, rozumiesz, musiała się lansować na każdym kroku. Wszystkie kobiety to dziwki, ale Afra jest najgorszą z nich. Co z tego, że byłem pijany. Wiem, że teraz to brzmi niepoważnie, ale naprawdę prawie wyszedłem z siebie. Słowo daję, myślałem, że strzelę tej suce w pysk tak, że nie pomoże jej żadna operacja plastyczna, chyba, że zrobi sobie nową twarz z tyłu głowy. Nie, jasne, że tego nie zrobiłem, za kogo mnie uważasz, za jakiegoś nieokrzesanego, damskiego boksera? No jasne, wiem, że zasłużyła na nauczkę. Myślisz, że puściłbym taką bezczelność mimo uszu? Ja pieprzę bzdury! Dobre sobie! W końcu się doigrała, za długo folgowała sobie pod moim nosem. Gdybyś widział jej minę, jak dźgnąłem ją korkociągiem! Ten głupawy uśmiech zniknął w ciągu sekundy, niezapomniany widok. Niee, daj spokój, nie zrobiłem jej krzywdy. Będzie żyła. Ale już nigdy nie spojrzy na mnie z taką pogardą we wzroku, o nie. Pewnie teraz szuka swoich pięknych, błękitnych ocząt na podłodze salonu.
Chcesz papierosa? Nie? Ja sobie zapalę. Od razu lepiej, całe napięcie odpływa z ciała jak ręką odjął. Na pewno nie chcesz? Szkoda, nie wiesz, co tracisz. Impotencja, rak płuc – pierdolenie. Palę od ostatniej klasy podstawówki i spójrz tylko na mnie – okaz zdrowia!
Afra? Co z nią? A, tak, faktycznie, mówiłem o niej. Suka! Nie, nie martwię się o to, że zadzwoni na policję. Przynajmniej nie teraz. Wcale nie sądzę, że to był zły pomysł, właściwie miałem na to ochotę już od dawna. I tak długo wytrzymywałem jej bezczelność. W gruncie rzeczy nie wiem nawet, dlaczego sprowadziłem tę dziwkę do siebie. Poznałem ją zaledwie rok temu, a zdaje się, jakby minęła wieczność. Zupełnie inaczej patrzyłem wtedy na świat. To ona sprawiła, że stałem się złym człowiekiem.
Podobały mi się jej palce, pojmujesz? Nie nogi, nie cycki, nie oczy, tylko palce. Ma najładniejsze palce, jakie kiedykolwiek widziałem – długie, choć nie tak, jak palce pianistek; blade i zawsze idealnie czyste, z paznokciami zawsze dokładnie pomalowanymi na jakiś ciemny kolor. Tak, Afra była pedantką i perfekcjonistką już wtedy, kiedy ją poznałem.
Siedziała na plaży, obserwując zachód słońca. Lato było chłodne, dlatego na ramiona zarzuciła biały żakiet. Pod spodem miała czarną sukienkę bez rękawów, prostą i wysublimowaną jednocześnie, bardzo w jej stylu. Na głowie miała grafitowy kapelusz o szerokim rondzie, taki w stylu lat sześćdziesiątych, rozumiesz. Patrzyła na zachód słońca i od niechcenia wrzucała kamyki do wody, czasem pojedyncze, a czasem garściami, jakby chciała wrzucić do morza całą plażę za jednym razem.
Musiała usłyszeć moje kroki, bo odwróciła się w moją stronę i gestem zaprosiła mnie, żebym usiadł obok niej. Podszedłem, dlaczego nie. Wtedy jeszcze myślałem, że z kobietami można rozmawiać. Gówno prawda, te suki potrafią tylko idiotycznie szczebiotać i plotkować o bzdurach. Podczas gdy człowiek ma poważne zmartwienia, nawijają w kółko o tych wszystkich spódniczkach, szminkach i torebkach; o tym, który z sąsiadów zdradza żonę, a która dziwka z koła wiejskich gospodyń robi najlepsze ciasto malinowe. Afra była lepsza jedynie pod tym względem, że przy mnie rzadko otwierała usta w celu innym niż palenie, picie i obciąganie.
Spodobała mi się wtedy. Nie pamiętam, jakimi słowami właściwie zaczęła się nasza znajomość, zresztą nie ma to znaczenia. Nie sprawiała wtedy wrażenia takiej pełnej pogardy, zimnej szmaty. Fakt, że od początku trzymała mnie na dystans, tylko podsycał moje zainteresowanie. Rozumiesz, co mam na myśli – im trudniej dostać swoją zabawkę, tym większa radość z zabawy.
Cóż, po trzech miesiącach wprowadziła się do mnie. Dopiero wtedy zaczęło się małe piekło. Wiesz, co innego spotykać się z kimś od czasu do czasu, w miłej atmosferze i nastroju, a co innego mieszkać razem i widywać codziennie, w pełnej krasie szarej rutyny.
Była jak jakaś pieprzona księżniczka – oczekiwała ode mnie, że posprzątam, zrobię jej pranie, dam stówę, pocałuję w czółko jak jakiś troskliwy tatuś i jeszcze zabiorę na obiad do jakiejś drogiej knajpy. Zasuwałem w cholernej robocie po osiem godzin dziennie, żeby miała na te swoje szmatki i pogodziwszy się już z jej permanentnym lenistwem, oczekiwałem, że w zamian przynajmniej kiedy wrócę styrany po pracy, jej miękkie ciało chociaż trochę osłodzi mi trudy dnia. Myślisz, że tak było? Zapomnij! O dziewiątej wieczorem spała jak zabita, zmożona jakże męczącymi czynnościami, takimi jak sączenie chianti, zamawianie firanek z katalogu czy plotkowanie ze swoimi przygłupimi przyjaciółeczkami przez telefon.
Kiedy narzekałem, że za dużo wydaje, że nie stać nas na kolejny dywan i że ma wystarczającą ilość butów, wydymała te swoje umalowane karminową szminką usteczka i dąsała się przez cały dzień. „Przywykłam do luksusu, kochanie.” Tak mówiła, zdzira. „Chyba nie chcesz, żebym wróciła do rodziców?” Patrzyła przy tym na mnie wzrokiem niewinnej sarenki, która złapana przez kłusownika nie ma pojęcia, co ze sobą zrobić.
Jej ojciec był maklerem, bogatym jak skurwysyn, ale odkąd Afra zamieszkała ze mną, nie przysłał nam ani grosza. Trwoniła więc moje pieniądze, które znikały w zawrotnym tempie, jak te kamyki, które wrzucała do wody na plaży. Często nie umiała nawet powiedzieć, na co wydała kolejny tysiąc.
Moja matka i siostra były nią zauroczone – kolejny dowód na to, że wszystkie kobiety są takie same. „Och, jest taka ELEGANCKA. Ma tyle KLASY.” Tak mówiły. Wiedźma, rzuciła urok na wszystkich; otumaniła mnie i moją rodzinę swoją udawaną charyzmą i wydumaną finezją.
Byłem z nią nadal, bo mimo wszystko, czasem udawało mi się namówić ją na chwilę zapomnienia i to jedno muszę jej oddać – godziny, kiedy uprawialiśmy seks były równie niezwykłe, co rzadkie. Była najlepsza. Jest, przepraszam, nie wiem, dlaczego przeszedłem na czas przeszły.
Teraz, kiedy ci to mówię, sam nie mogę uwierzyć, że w ogóle się z nią związałem. Nawet nigdy nie lubiłem blondynek, zawsze najbardziej kręciły mnie brunetki. A teraz co? Urok, psia mać, mówię ci. A może po prostu byłem idiotą, nie wiem.
W każdym razie, dzisiaj wróciłem do domu wcześniej – rozumiesz, są święta, w pracy mieliśmy tylko bożonarodzeniowy aperitif i obiad z szefami. Fakt, przesadziłem trochę z whiskey, ale kto by nie przesadził? Na miłość boską, „c'est Noel”, jak to by powiedziała Afra. Trochę kręciło mi się w głowie, kiedy wchodziłem do domu. Zastanawiałem się, co robi ta wywłoka. Była szesnasta, nie mogła więc jeszcze spać. To był nasze pierwsze święta razem, mnie wiedziałem właściwie, czego mogę się spodziewać. Nie, nie miałem nadziei, że zrobi kolację, w co ty wierzysz. Nie umie zrobić sobie nawet kanapki z dżemem, a co dopiero bożonarodzeniowego posiłku. Myślałem, że zamówiła jakiegoś indyka, bo ja wiem? Chciałem być miły, mimo wszystko mieszkamy razem. Kupiłem jej bransoletkę z pereł, bo wiem, że takiej jeszcze nie miała, ale co z tego.
To, co zastałem, przechodziło ludzkie pojęcie. Afra siedziała w fotelu niczym królowa, rozwalona pośród fałd jakiejś okropnej, niebieskiej sukni, z kieliszkiem wina w jednej ręce i papierosem w drugiej. Na kanapie obok jak gdyby nigdy nic, siedział biały pudel, radośnie merdając ogonkiem i wbijając we mnie wzrok tych swoich głupich, psich, czarnych, paciorkowatych oczu. Jak tylko przekroczyłem próg salonu, zeskoczył z sofy i z radosnym szczeknięciem podbiegł do mnie, skacząc i zaśliniając moje spodnie.
Dobrze, że jesteś, powiedziała. „Étienne zrobił kupkę w kuchni, trzeba to sprzątnąć”. Étienne! Dasz wiarę? Nie dość, że kupiła pudla, to jeszcze nadała mu jakieś pedalskie, francuskie imię. Ustalaliśmy, że kiedyś kupimy psa, ale do cholery, to miała być nasza wspólna decyzja! Psa, a nie kilogram kudłów, z którym trzeba co tydzień jeździć do fryzjera!
Zamurowało mnie. Po prostu nie wiedziałem, co powiedzieć. To był szczyt wszystkiego.
Ja mam posprzętać?, spytałem w końcu, nie mogąc wydusić z krtani żadnych innych słów.
Oczywiście, odparła. „Im szybciej to zrobisz, tym szybciej będziesz mógł zabrać się za robienie kolacji”. Zabrać się za robienie kolacji! Psiakrew, to już był szczyt wszystkiego. Poczułem, jak cała frustracja i nienawiść, które narastały we mnie przez ostatni raz, nagle poszukują ujścia na zewnątrz. Pozwoliłem tej fali jadu i wstrętu wylać się z moich ust, a kiedy skończyłem wygarniać jej wszystko, co doprowadzało mnie do szału, po prostu zatrzepotała tymi swoimi rzęsami pokrytymi podwójną warstwą tuszu i odstawiła kieliszek. Milczała przez chwilę, by wreszcie zapytać: „Tak? Tylko tyle masz mi do powiedzenia? Mimo że kupiłam ci taki piękny prezent?” Miała na myśli tego ohydnego psa, dasz wiarę? Powiedziałem co sądzę na ten temat. Wstała z fotela i wolno podeszła do mnie. Wydęła usta, i wydmuchując mi w twarz dym ze swojego papierosa, powiedziała, jakie ma do mnie podejście. „Pieprzysz bzdury”, taka była jej odpowiedź. Po roku ciężkiej harówki na jej halki i kosmetyki, dowiedziałem się, że pieprzę bzdury.
I ta chłodna pogarda w jej niebieskich oczach! Nie mogłem tego znieść. Czułem, że jeśli w tej chwili jej nie ukarzę, już zawsze będę tylko namiastką prawdziwego mężczyzny pod rządami obłąkanej, urojonej księżniczki. Wziąłem ze stołu korkociąg – ten sam, którym musiała tego dnia otwierać wino – i dźgnąłem ją prosto w oko. Prosto w tę zimną, nieczułą źrenicę, za którą kryła się tylko pustka. Przekręciłem i wyrwałem, a ta zakrwawiona, galaretowana masa z cichym plaśnięciem upadła na podłogę.
Wierz mi, nigdy nie zapomnę tych dwóch dźwięków – jej krzyku, w niczym nie przypominającym już jej zawsze opanowanego i wyniosłego tonu wielkiej damy. W tym momencie brzmiała jak zwykła dziwka, drąca mordę, skrzecząca i bulgocząca od rzeczy i była to dla mnie najpiękniejsza symfonia, jaką słyszałem. No i tego uroczego, niegłośnego plask! Suka, dostała to, na co uczciwie pracowała przez rok.
Zostawiłem ją tam, krzyczącą i zwijającą się w spazmie bólu; właściwie nie chciałem już dłużej uczestniczyć w tym żałosnym spektaklu. Ubrałem płaszcz i wyszedłem z domu tak, jak stałem. Mam w kieszeni jakieś dwa dolce, może starczy na chleb rano. Policja pewnie już mnie szuka, ale wiesz co? Nie dbam o to. Mam to głęboko w dupie. Dopiero teraz czuję się naprawdę wolny.
Nie, skłamałbym, mam przecież jeszcze piersiówkę w płaszczu. Masz ochotę? Dobra, kurewsko droga brandy. Hej, człowieku, co z tobą? Tak znudziła cię ta opowieść, że zasnąłeś? No, ruszże się, do cholery.
Pierdolone menele, zawsze zamarzają na mrozie! Nieważne, przyjacielu, śpij sobie. Właściwie, zostawię ci prezent, chcesz? Taki bożonarodzeniowy upominek. Masz tu ten korkociąg, który cały czas trzymałem w garści. Gdybyś pożył jeszcze z dziesięć minut, mógłbyś go opchnąć w lombardzie, może miałbyś na jabola. Afra jest obłąkana, nic dziwnego, że pomyliła własnego mężczyznę z jakimś żulem, który włamał się do mieszkania.
Dobranoc, przyjacielu. Wracam do domu, powiem, im, jak było. Może nawet spędzę jeszcze miłe święta, kto wie.
Si je ne pouvais écrire je serais muet,
condamné a la violence dans la dictature du secret.

Po śmierci nie ma przyjemności.

[Obrazek: gildiaBestseller%20proza.jpg]
Odpowiedz
#2
Pierwszą reakcją moją było: o kur...de. Potrzebowałam chwilki, żeby ochłonąć, bo koniec mnie przeraził.
Sądzę, że czasem mężczyźni myślą w podobnym tonie. Nawet zastanawiałam się kiedyś, czy mój osobisty tata nie miewa tego typu przebłysków, kiedy szanowna żona jest upierdliwa.
9/10 - kilka rzeczy bym przemodelowała.

Cytat:
zmożona jakże męczącymi czynnościami, takimi jak sączenie chianti, zamawianie firanek z katalogu czy plotkowanie ze swoimi przygłupimi przyjaciółeczkami przez telefon.


Ja bym napisała: zmożpna jakże męczącymi czynnościami: sączeniem chianti, zamawianiem firanek z katalogu, albo plotkowaniem przez telefon ze swoimi przygłupimi przyjaciółeczkami.
Cytat:
Nie, jasne, że tego nie zrobiłem, za kogo mnie uważasz, za jakiegoś nieokrzesanego, damskiego boksera?


"Nie, jasne, że tego nie zrobiłem. Za kogo ty mnie uważasz? Za jakiegoś nieokrzesanego damskiego boksera?"
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz
#3
Koniec mnie powalił Absinthe. Ostatnio często się pojawiają tego typu opka, i z twojego repertuaru szczególnie mi się podobają Ode mnie masz całą 10/10! A nie będę pisał o tym, że można inaczej sformułować jakieś zdanie, jeżeli zmieniłoby to tylko o ciutek, bo tak to naprawdę bardzo dobrze .
Pożyjemy i pomrzemy nie usłyszy o nas świat!
A po śmierci wypijemy za przeżytych, w dobrej wierze parę lat!
Odpowiedz
#4
Mocne - naprawdę mocne i naprawdę świetne! 10/10! Czytywałem historie w tym tonie i manierze ale to jedna z najlepszych z jakimi miałem do czynienia. Brawa dla utalentowanej dziewoi! xD
Take what you want and give nothing back.
Odpowiedz
#5
No no. Opowiadanie według nie na bardzo wysokim poziomie. I niestety również jest realistyczne. Bo zdarzają się właśnie takie... Nie dokończę. Ale aż mnie dreszcz przeszedł jak przeczytałem o tym korkociągu :p
Co do strony technicznej... Nie zauważyłem błędów. Powtórzenia w stylu "rozumiesz" były jak najbardziej na miejscu. Chociaż trochę mnie drażniły.
W każdym razie opowiadanie jak najbardziej zasługuje na 10/10 i powinno być nominowane to najbliższych bestsellerów.
Masssssakra.

[Obrazek: 29136-65e26c5e68f2a8b1dc4d3c4283a1bf34..gif]
Odpowiedz
#6
Masz dziewczyno polot, świetny styl i niezaprzeczalną umiejętność opisywania pewnych "stanów świadomości". Brawo!
Opowiadanie bardzo mi się podobało, a końcowy zwrot akcji jest normalnie na miarę Hitchcock'a.
Ale, żebyś nie popadła w samouwielbienie, jako forumowy "czepialski" znalazłem w tej perełce kilka małych skaz Wink.
Nie martw się za wczasu ilością cytatów poniżej Big Grin . Część z tego, to tylko moje sugestje.
Oto one:

Cytat:zawsze idealnie czyste, z paznokciami zawsze dokładnie pomalowanymi
O ile to powtórzenie wygląda na celowe, o tyle trzy kolejne już nie bardzo:
Cytat:bardzo w jej stylu. Na głowie miała grafitowy kapelusz o szerokim rondzie, taki w stylu lat sześćdziesiątych
Cytat:wrzucała kamyki do wody, czasem pojedyncze, a czasem garściami, jakby chciała wrzucić do morza
Cytat:Musiała usłyszeć moje kroki, bo odwróciła się w moją stronę i gestem zaprosiła mnie

Cytat:Nie pamiętam, jakimi słowami właściwie zaczęła się nasza znajomość
"od jakich słów"

Cytat:im trudniej dostać swoją zabawkę, tym większa radość z zabawy.

Może zamiast wyrazu "swoją" spróbuj użyć: "wymarzoną", "upragnioną" lub po prostu go sobie daruj. Jakoś w tym zdaniu mi to "swoją" dysonans wprowadza.

Cytat:Była jak jakaś pieprzona księżniczka – oczekiwała ode mnie, że posprzątam, zrobię jej pranie, dam stówę, pocałuję w czółko jak jakiś troskliwy tatuś i jeszcze zabiorę na obiad do jakiejś drogiej knajpy
Być może Twoim zamiarem było tyle razy powtórzyć "jakiś", ale gdybyś wycięła środkowe, to zdanie nic by nie straciło a lepiej by się na nie patrzyło.

Cytat:To był nasze pierwsze
Literówka.
Cytat:święta razem, mnie wiedziałem właściwie
I zaraz po niej kolejna.

Cytat:posprzętać?, spytałem
Popraw oznaczenie dialogu, lub przesuń pytajnik na koniec zdania.

Cytat:narastały we mnie przez ostatni raz
"czas"?

Cytat:Powiedziałem co sądzę na ten temat. Wstała z fotela i wolno podeszła do mnie. Wydęła usta, i wydmuchując mi w twarz dym ze swojego papierosa, powiedziała
Jeszcze jedno powtórzenie.

Cytat:była to dla mnie najpiękniejsza symfonia, jaką słyszałem
W sumie błędu żadnego tu nie ma, ale darował bym sobie sformułowanie "jaką słyszałem". Moim zdaniem psuje dramatyzm. Jeżeli zakończysz to zdanie na wyrazie "symfonia", zabrzmi bardziej "zimno", a o taki efekt Ci chyba chodziło.

Cytat:zawsze zamarzają na mrozie
A masło jest maślane i wszyscy to wiedzą. Albo zakończ na "zamarzają", albo wymyśl coś innego, na czym może zamarznąć menel, np.: ławka.

Cytat:Wracam do domu, powiem, im, jak było
Zbędny przecinek pomiędzy "powiem" a "im".

Dodam jeszcze, że Twoją prozę świetnie się czyta, a to opowiadanie uważam za jedno z lepszych na forum.
[Obrazek: eyes480c.jpg]

Mruczę, więc jestem!



Odpowiedz
#7
Wino - 40 zł
Kieliszek - 10 zł
Korkociąg - 5 zł
Odgłos upadającego na ziemię oka i zwijającej się z bólu kobiet - bezcenny!
No i co najważniejsze:
Przeżycia towarzyszące mi przy czytaniu tego opowiadania - bezcenne
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości