Tekst dedykuje mej muzie
Dodam tylko że zapis dialogów celowy. Tekst miał służyć za wprawkę w pisaniu tego typu opowiadań.
„Więc jak to wszystko się zaczęło?” pyta nas tajemniczy głos, który nie wiadomo dlaczego ktoś umieścił razem z nami w pomieszczeniu.
„Zawsze modlę się przed snem. Klękam przy krawędzi mojego malutkiego łóżka, składając starannie dłonie do paciorka. Mój wzrok wędruje wysoko, nieśmiało spoglądając na drobniutkiego Jezusa zawieszonego na krzyżu.” staram się opowiadać jak najdokładniej. Przecież nie mogę kłamać czy też pomijać ważnych faktów. „Boże, jaki skurwiel mógł zrobić coś takiego z tym małym człowieczkiem” wykrzykuje nagle Adam rozglądając się pospiesznie w poszukiwaniu winnego... „A ja nadal klęczę wpatrzony w nicość i słucham bluźnierczej modlitwy przepełnionej przekleństwami i nienawiścią zastanawiając się dlaczego nie ma tutaj Roberta.”
„Sen przychodzi nagle, rozmywając myśli błąkające się po mej głowie. Często wydaje mi się, że potrafię chodzić, podczas gdy wszyscy inni śpią. Wstaję z łóżka, pomimo iż moje ciało pozostaje do niego przywiązane. Spaceruje sobie po świecie. Całkiem wolny, pozbawiony wszelakich trosk. Często zastanawiam się, czy aby nie jestem wariatem. Rozmyślam także nad sensem mego istnienia, bo czymże jestem opuszczając swe ciało? Odpowiedzi nie znam choć... choć może oni ją znają. Chciałbym nieraz móc ich obudzić i zapytać ale strasznie się boję, że Adam znów będzie na mnie zły. Chyba po prostu sobie posiedzę i poczekam, wracać mi się jeszcze nie chce.”
„A pan woli bardziej sypiać czy spacerować?” pyta tajemniczy głos, przyglądając się mu nieufnie. Robi jakieś dziwne miny, chyba nie spodobała się mu moja historia. „Michał pozwól, że odpowiem ci później, a teraz czy mógłbym porozmawiać z Adamem? Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko.” nie podoba się, że pyta mnie o pozwolenie, nie podoba mi się jego zachowanie. Wydaje się, że powinienem już iść ale nie... po prostu nie mogę zostawić Adama.
„Nie musisz pytać tej miernoty o pozwolenie, koleś” odezwałem się lekko poddenerwowany.
„Adam?” dziwił się ten idiota w niebieskim fraku. „Czy to tak trudno zrozumieć? Ma pan jakieś problemy ze słuchem?” Czuje że tracę nad sobą kontrolę, jednak Funkcjonariusz zdaje się niezwykle spokojny, choć na pewno coś kombinuje. Ja już znam takich cweli jak on. „Tak, geniuszu, nazywam się Adam i jestem wyjątkowym nerwusem... zdziwiony?” czekam chwilę na reakcję, jednak ta nie następuje. Postanawiam więc kontynuować. „Nienawidzę wszelkiego zła i okrucieństwa przepełniającego ludzi. Gdy widzę krzywdę dziejącą się temu światu, nie potrafię się powstrzymać – reaguję natychmiastowo, zazwyczaj używając swych zaciśniętych pięści. Tak więc, proszę uważać na słowa.” parsknąłem zadowolony z siebie. Bezczelna gnida z tego typka, a to na pewno da mu do myślenia. „Czy ty mi grozisz, Adamie?” dopytywał tym swoim spokojnym głosikiem. „Syn sąsiadów nie żyje. Zabiłeś go, bo cię zdenerwował.” tego już za wiele. Jak ten kłamliwy szczur może sugerować coś tak ohydnego. Przecież ja... ja nigdy bym się nie wkurwił na tego bachora. Gdy był cicho, to nawet go lubiłem. „Bądź spokojny, Adamie. Powiedz ładnie panu policjantowi prawdę i się pożegnaj, przecież jeszcze tylu świadków czeka.” Głupi musiał się wtrącić wszystko zepsuje. „Dobrze, Robercie” wydukałem z trudem wypowiadając to imię. „Pamiętam jak potrząsałem tym małym, śmierdzącym truchłem, starając się je dobudzić. Nie wiedziałem, że gówniarz nie żyje. Znalazłem go tak słodko milczącego... był podejrzany. Przecież jak można zaufać spokojnemu dziecku, niech pan mi powie. NO JAK?” puściły mi nerwy, musiałem na niego nakrzyczeć. Niech to wszystko diabli. Jeśli Robert myśli, że jest taki mądry, to niech sam się tłumaczy przed tym niebieskim psycholem.
„Dzień dobry. Chciałbym przeprosić za zachowanie pozostałych i jednocześnie poinformować pana, że nie odpowiem na żadne pytania. Znam swoje prawa i żądam widzenia z moim adwokatem i to natychmiast.” Niepojęte jak zwykły posterunkowy potrafił namieszać w głowie tym durniom. Czy oni oszaleli? Pozwolić im się wypowiadać i ani się obejrzę a razem z nimi wyląduje w ciemnej, cuchnącej celi. „Robercie, spokojnie. Jestem tutaj, by wam pomóc.” Pozostawałem głuchy na jego słowa. Odchyliłem się delikatnie na krześle wpatrując w sufit. Uwielbiam tą niewinną biel tak inną od szkarłatu krwi...
„Proszę pana, zmusili mnie wczoraj do modlitwy, znów kazali przyglądać się tym straszliwym obrazom. Dlaczego oni mnie tak nienawidzą? Czyż nie jest prawdą, że jestem jednym z nich? Też jestem chłopcem i wcale nie gorszym. Moje zachowanie nie może o tym świadczyć, ale o nie... oni nie potrafią, nie starają się mnie zrozumieć. Jedyne, co robią , to obwiniają i tłamszą moją niewinność.” Strasznie płaczę wypowiadając te słowa, jednak ten miły pan stara się mi pomóc. On, jako jedyny jest dla mnie dobry, nie krzyczy ani nie wyzywa. Po prostu słucha. „Czy mogę poznać twoje imię?” zapytał mnie łagodnie. Czemu nie, mama nigdy nie zakazywała rozmawiać z tymi porządnymi, dobrze wyglądającymi ludźmi. No i przecież, on nie jest obcy, zna dobrze chłopaków. „Wojtek proszę pana, mam na imię Wojtek po dziadku” mówiąc to, ładnie wyszczerzyłem zęby. Mama zawsze powtarzała, by się uśmiechać. „A ile masz lat?” zapytał odwzajemniając uśmiech. „Dwanaście i pół proszę pana. Jestem już dużym chłopcem. Umiem sam robić wiele rzeczy.” czuję się strasznie dumny, chwaląc się tym. Jednak radość nigdy nie trwa długo. „Czy mogę ponownie pomówić z Adamem? Obiecuję, że do Ciebie jeszcze wrócę” zapytał, a ja nie znalazłem dość odwagi, by odmówić. Chciałem iść go poszukać ale niespodziewanie wtrącił się Michał.
„A bardziej sypiać czy spacerować?” nie dawałem za wygraną. Przecież obiecał mi odpowiedź. „Michał, to ty... To może opowiedz mi o Eryku, chłopcu z sąsiedztwa.” Bałem się troszkę tego pytania. Czy ja aby nie jestem winny? „Niewiele pamiętam z tamtego wieczoru” wydukałem ze strachem w głosie. „Zaprosiłem go do siebie, by pograć na nowym komputerze. Bardzo się cieszył, bo jego rodziców niestety nie stać na kupno takiego, co można na nim grać w gry”. Troszkę mi ulżyło, gdy zacząłem opowiadać o mojej przyjaźni z Erykiem. „Zawsze spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, wydaje mi się że mnie lubił. Ja go naprawdę lubiłem.” kontynuowałem. „Michał, czy ty wiesz co mu się przytrafiło?” dopytywał mnie, jednak zaciąłem się, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Adam, widząc mą bezsilność, poczuł się do roli bohatera.
„Może porozmawiaj ze mną? Wyżywać się na słabszych, to każdy potrafi. Przecież cię ostrzegałem! Gnoju, nie zadzieraj, bo naprawdę źle skończysz.” mówiąc to gwałtownie się uniosłem odpychając krzesło, na którym mnie wcześniej usadzono. W tym momencie czułem się panem sytuacji. Wierzyłem, że naprawdę jestem potrzebny. „Odczep się od Michała. On nie miał z tym nic wspólnego. Przecież to życiowy nieudacznik. Jak taka miernota może kogokolwiek zabić doktorku?” wykrzykiwałem kolejne słowa z gniewem w głosie. Atmosfera stawała się napięta, jednak policjant wciąż pozostawał spokojny. „Adamie, czy to Ty zabiłeś Eryka?” krok w tył... opadłem zrezygnowany na krzesło. „Ten idiota nic nie rozumie” mówiłem bardziej do siebie niż w do tego buca. Nie miałem sił na kolejne pytania o morderstwo. Przecież jestem niewinny.
„Przepraszam, proszę pana” nieśmiało zdecydowałem się zwrócić uwagę pana policjanta. „Tak, Wojtku?” odpowiedział mi bardzo łagodnie. „Ja... ja tylko chciałem powiedzieć, że wiem kto to zrobił. To oni, to na pewno oni. Przecież są tacy źli i brzydko mówią. Proszę, czy może pan ich aresztować?” Mówiąc to strasznie się bałem ich zemsty. Ciągle nerwowo rozglądałem się dookoła sprawdzając, czy aby nie idą, nie podsłuchują.
„Wojtku, nie obawiaj się. Proszę, opowiedz mi, co widziałeś” wiedziałem że nie posłucha. Policjanci są przebiegli, ale nie wolno dać się złamać. „Wojciech już nic więcej panu nie powie. Prosiłem o rozmowę z adwokatem i zostałem zignorowany. „Domagam się, by mnie pan wypuścił i to natychmiast!” Nie pozwolę by przetrzymywano nas wbrew naszej woli, nie postawiwszy nam zarzutów. Muszę coś zrobić, bo każda chwila nieuwagi skutkuje coraz to większymi problemami. Ignoranci. Oni naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, co zrobili.
„Pssst... Proszę pana, niech pan posłucha.” Musiałem zachować ciszę, mówiąc szeptem, by nie zwrócić uwagi Roberta, bo znów, by się zdenerwował. „Tak? Masz coś nowego do powiedzenia?” zapytał, patrząc mi głęboko w oczy. Nie mogłem pozwolić, by i tym razem mi przeszkodzono. Nie zwlekając kontynuowałem „A pan woli bardziej sypiać czy spacerować? Proszę odpowiedzieć, to pomogę.” Wiedziałem, że teraz mnie nie zignoruje. Nikt normalny nie przepuści takiej okazji. Przejrzałem go już na samym początku. Wiem, że jest zdolny do wszystkiego byle tylko poznać sprawcę morderstwa. Teraz mi się nie wywinie. „Wolę spać niż spacerować” odpowiedział bez przekonania, robiąc dziwną minę. „Ha! Mam cię, wygrałem!” nie potrafiłem pohamować rozpierającego mnie szczęścia. Udało mi się przechytrzyć prawdziwego policjanta! Wszyscy koledzy będą ze mnie tacy dumni. „Gratulacje Michale. A teraz zgodnie z naszą umową, powiedz kto zabił Eryka” wypowiadał te słowa niemal się nimi dławiąc. Dobrze wiedział, że zrobiłem go w balona jednak nie potrafił się do tego przyznać. „Niech Pan zapyta Wojtka, dlaczego wczoraj przestali się bawić.” Udało się bezpieczny mogę odejść. Jestem już im zbędny. Udowodniłem swą niewinność, więc mogę zniknąć.
„Wojtku! Wojtku, słyszysz mnie?”
„Robercie , to ty? Mogę pomówić z Wojciechem? Chciałbym mu pomóc.” On chyba uważa mnie za idiotę. Nie dość, że ignoruje moje prośby i żądana, to w dodatku ma czelność prosić mnie o takie rzeczy!
„Robecie, prawnik jest już w drodze. Jednak nim będziesz mógł się z nim zobaczyć, muszę po raz ostatni porozmawiać z Wojtkiem. Robercie, to bardzo ważne. Od tego zależy twoja wolność...”
„Przepraszam, ale Robert wcześniej nie pozwalał mi rozmawiać. Często tak robi wraz z chłopakami. Ja pana bardzo lubię, jednak reszta uważa inaczej. Mówią, że policjanci są źli, chcą nas tylko wykorzystać.” oznajmiłem przestraszony, chłopaki mi sporo nagadali, gdy on nie patrzył. Robert straszył mnie nawet, że jeśli coś nakłamię, to spuści mi ostre lanie. Mam nadzieję, że pan policjant mi pomoże i zabierze mnie od nich. „Wojtku, nie ma się czego bać. Tutaj jesteś bezpieczny. Jednak bym mógł cię od nich zabrać, musisz mi powiedzieć, co się stało, gdy bawiłeś się z Erykiem. Czy coś wam przerwało wspólną zabawę?”
„Gnoju, wszystko Ci wyśpiewam, tylko zostaw to biedne dziecko w spokoju. Jaką zwyrodniałą bestią trzeba być, by zmuszać Wojtusia do takich wspomnień. To nie jego wina, że dzieciak umarł. Wszystko przez Michała i jego przeklęty komputer. Często spierałem się z Robertem o Eryka. Uważałem, że te przeklęte gry źle działają im na głowy. Michał coraz bardziej przypominał prawdziwego psychopatę jednak Robert bronił go, cały czas go bronił. Jednak gdy okazało się że trzeba usunąć ciało to zostałem z tym sam. Wszyscy się przestraszyli. Potrafili tylko krzyczeć na Wojtka. Dlaczego to zrobiłeś, gówniarzu? Czy do reszty ci już odbiło? Żaden z nich nie potrafił zrozumieć, że Młody zabił Eryka dla naszego dobra. Wojtek sięgnął po nóż kuchenny po to, by bronić nas jako rodzinę...”
Przesłuchanie Roberta M. lat 38 zakończyło się przyznaniem do winy. Lekarz sądowy Marek Opałek, po przeprowadzeniu dogłębnej analizy przesłuchiwanego, zdecydował o umieszczeniu go w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym. Robert M., podczas rozmowy z funkcjonariuszem w towarzystwie biegłego lekarza, wielokrotnie zmieniał swą tożsamość. Jak dotąd, udało się ustalić jego trzy alter ego - wymienione niżej w kolejności ujawniania: Michał, Adam, Wojciech.
Robert M. lat 38 popełnił samobójstwo w siedem miesięcy po osadzeniu w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym. Powodem śmierci było uduszenie spowodowane odgryzieniem języka przez ofiarę. Przed śmiercią Robert M. za pomocą swych własnych ekskrementów wypisał na ścianie następujące słowa: „a pan woli bardziej sypiać czy spacerować?”
Dodam tylko że zapis dialogów celowy. Tekst miał służyć za wprawkę w pisaniu tego typu opowiadań.
I
„Więc jak to wszystko się zaczęło?” pyta nas tajemniczy głos, który nie wiadomo dlaczego ktoś umieścił razem z nami w pomieszczeniu.
„Zawsze modlę się przed snem. Klękam przy krawędzi mojego malutkiego łóżka, składając starannie dłonie do paciorka. Mój wzrok wędruje wysoko, nieśmiało spoglądając na drobniutkiego Jezusa zawieszonego na krzyżu.” staram się opowiadać jak najdokładniej. Przecież nie mogę kłamać czy też pomijać ważnych faktów. „Boże, jaki skurwiel mógł zrobić coś takiego z tym małym człowieczkiem” wykrzykuje nagle Adam rozglądając się pospiesznie w poszukiwaniu winnego... „A ja nadal klęczę wpatrzony w nicość i słucham bluźnierczej modlitwy przepełnionej przekleństwami i nienawiścią zastanawiając się dlaczego nie ma tutaj Roberta.”
„Sen przychodzi nagle, rozmywając myśli błąkające się po mej głowie. Często wydaje mi się, że potrafię chodzić, podczas gdy wszyscy inni śpią. Wstaję z łóżka, pomimo iż moje ciało pozostaje do niego przywiązane. Spaceruje sobie po świecie. Całkiem wolny, pozbawiony wszelakich trosk. Często zastanawiam się, czy aby nie jestem wariatem. Rozmyślam także nad sensem mego istnienia, bo czymże jestem opuszczając swe ciało? Odpowiedzi nie znam choć... choć może oni ją znają. Chciałbym nieraz móc ich obudzić i zapytać ale strasznie się boję, że Adam znów będzie na mnie zły. Chyba po prostu sobie posiedzę i poczekam, wracać mi się jeszcze nie chce.”
„A pan woli bardziej sypiać czy spacerować?” pyta tajemniczy głos, przyglądając się mu nieufnie. Robi jakieś dziwne miny, chyba nie spodobała się mu moja historia. „Michał pozwól, że odpowiem ci później, a teraz czy mógłbym porozmawiać z Adamem? Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko.” nie podoba się, że pyta mnie o pozwolenie, nie podoba mi się jego zachowanie. Wydaje się, że powinienem już iść ale nie... po prostu nie mogę zostawić Adama.
„Nie musisz pytać tej miernoty o pozwolenie, koleś” odezwałem się lekko poddenerwowany.
„Adam?” dziwił się ten idiota w niebieskim fraku. „Czy to tak trudno zrozumieć? Ma pan jakieś problemy ze słuchem?” Czuje że tracę nad sobą kontrolę, jednak Funkcjonariusz zdaje się niezwykle spokojny, choć na pewno coś kombinuje. Ja już znam takich cweli jak on. „Tak, geniuszu, nazywam się Adam i jestem wyjątkowym nerwusem... zdziwiony?” czekam chwilę na reakcję, jednak ta nie następuje. Postanawiam więc kontynuować. „Nienawidzę wszelkiego zła i okrucieństwa przepełniającego ludzi. Gdy widzę krzywdę dziejącą się temu światu, nie potrafię się powstrzymać – reaguję natychmiastowo, zazwyczaj używając swych zaciśniętych pięści. Tak więc, proszę uważać na słowa.” parsknąłem zadowolony z siebie. Bezczelna gnida z tego typka, a to na pewno da mu do myślenia. „Czy ty mi grozisz, Adamie?” dopytywał tym swoim spokojnym głosikiem. „Syn sąsiadów nie żyje. Zabiłeś go, bo cię zdenerwował.” tego już za wiele. Jak ten kłamliwy szczur może sugerować coś tak ohydnego. Przecież ja... ja nigdy bym się nie wkurwił na tego bachora. Gdy był cicho, to nawet go lubiłem. „Bądź spokojny, Adamie. Powiedz ładnie panu policjantowi prawdę i się pożegnaj, przecież jeszcze tylu świadków czeka.” Głupi musiał się wtrącić wszystko zepsuje. „Dobrze, Robercie” wydukałem z trudem wypowiadając to imię. „Pamiętam jak potrząsałem tym małym, śmierdzącym truchłem, starając się je dobudzić. Nie wiedziałem, że gówniarz nie żyje. Znalazłem go tak słodko milczącego... był podejrzany. Przecież jak można zaufać spokojnemu dziecku, niech pan mi powie. NO JAK?” puściły mi nerwy, musiałem na niego nakrzyczeć. Niech to wszystko diabli. Jeśli Robert myśli, że jest taki mądry, to niech sam się tłumaczy przed tym niebieskim psycholem.
„Dzień dobry. Chciałbym przeprosić za zachowanie pozostałych i jednocześnie poinformować pana, że nie odpowiem na żadne pytania. Znam swoje prawa i żądam widzenia z moim adwokatem i to natychmiast.” Niepojęte jak zwykły posterunkowy potrafił namieszać w głowie tym durniom. Czy oni oszaleli? Pozwolić im się wypowiadać i ani się obejrzę a razem z nimi wyląduje w ciemnej, cuchnącej celi. „Robercie, spokojnie. Jestem tutaj, by wam pomóc.” Pozostawałem głuchy na jego słowa. Odchyliłem się delikatnie na krześle wpatrując w sufit. Uwielbiam tą niewinną biel tak inną od szkarłatu krwi...
II
„Proszę pana, zmusili mnie wczoraj do modlitwy, znów kazali przyglądać się tym straszliwym obrazom. Dlaczego oni mnie tak nienawidzą? Czyż nie jest prawdą, że jestem jednym z nich? Też jestem chłopcem i wcale nie gorszym. Moje zachowanie nie może o tym świadczyć, ale o nie... oni nie potrafią, nie starają się mnie zrozumieć. Jedyne, co robią , to obwiniają i tłamszą moją niewinność.” Strasznie płaczę wypowiadając te słowa, jednak ten miły pan stara się mi pomóc. On, jako jedyny jest dla mnie dobry, nie krzyczy ani nie wyzywa. Po prostu słucha. „Czy mogę poznać twoje imię?” zapytał mnie łagodnie. Czemu nie, mama nigdy nie zakazywała rozmawiać z tymi porządnymi, dobrze wyglądającymi ludźmi. No i przecież, on nie jest obcy, zna dobrze chłopaków. „Wojtek proszę pana, mam na imię Wojtek po dziadku” mówiąc to, ładnie wyszczerzyłem zęby. Mama zawsze powtarzała, by się uśmiechać. „A ile masz lat?” zapytał odwzajemniając uśmiech. „Dwanaście i pół proszę pana. Jestem już dużym chłopcem. Umiem sam robić wiele rzeczy.” czuję się strasznie dumny, chwaląc się tym. Jednak radość nigdy nie trwa długo. „Czy mogę ponownie pomówić z Adamem? Obiecuję, że do Ciebie jeszcze wrócę” zapytał, a ja nie znalazłem dość odwagi, by odmówić. Chciałem iść go poszukać ale niespodziewanie wtrącił się Michał.
„A bardziej sypiać czy spacerować?” nie dawałem za wygraną. Przecież obiecał mi odpowiedź. „Michał, to ty... To może opowiedz mi o Eryku, chłopcu z sąsiedztwa.” Bałem się troszkę tego pytania. Czy ja aby nie jestem winny? „Niewiele pamiętam z tamtego wieczoru” wydukałem ze strachem w głosie. „Zaprosiłem go do siebie, by pograć na nowym komputerze. Bardzo się cieszył, bo jego rodziców niestety nie stać na kupno takiego, co można na nim grać w gry”. Troszkę mi ulżyło, gdy zacząłem opowiadać o mojej przyjaźni z Erykiem. „Zawsze spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, wydaje mi się że mnie lubił. Ja go naprawdę lubiłem.” kontynuowałem. „Michał, czy ty wiesz co mu się przytrafiło?” dopytywał mnie, jednak zaciąłem się, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Adam, widząc mą bezsilność, poczuł się do roli bohatera.
„Może porozmawiaj ze mną? Wyżywać się na słabszych, to każdy potrafi. Przecież cię ostrzegałem! Gnoju, nie zadzieraj, bo naprawdę źle skończysz.” mówiąc to gwałtownie się uniosłem odpychając krzesło, na którym mnie wcześniej usadzono. W tym momencie czułem się panem sytuacji. Wierzyłem, że naprawdę jestem potrzebny. „Odczep się od Michała. On nie miał z tym nic wspólnego. Przecież to życiowy nieudacznik. Jak taka miernota może kogokolwiek zabić doktorku?” wykrzykiwałem kolejne słowa z gniewem w głosie. Atmosfera stawała się napięta, jednak policjant wciąż pozostawał spokojny. „Adamie, czy to Ty zabiłeś Eryka?” krok w tył... opadłem zrezygnowany na krzesło. „Ten idiota nic nie rozumie” mówiłem bardziej do siebie niż w do tego buca. Nie miałem sił na kolejne pytania o morderstwo. Przecież jestem niewinny.
„Przepraszam, proszę pana” nieśmiało zdecydowałem się zwrócić uwagę pana policjanta. „Tak, Wojtku?” odpowiedział mi bardzo łagodnie. „Ja... ja tylko chciałem powiedzieć, że wiem kto to zrobił. To oni, to na pewno oni. Przecież są tacy źli i brzydko mówią. Proszę, czy może pan ich aresztować?” Mówiąc to strasznie się bałem ich zemsty. Ciągle nerwowo rozglądałem się dookoła sprawdzając, czy aby nie idą, nie podsłuchują.
„Wojtku, nie obawiaj się. Proszę, opowiedz mi, co widziałeś” wiedziałem że nie posłucha. Policjanci są przebiegli, ale nie wolno dać się złamać. „Wojciech już nic więcej panu nie powie. Prosiłem o rozmowę z adwokatem i zostałem zignorowany. „Domagam się, by mnie pan wypuścił i to natychmiast!” Nie pozwolę by przetrzymywano nas wbrew naszej woli, nie postawiwszy nam zarzutów. Muszę coś zrobić, bo każda chwila nieuwagi skutkuje coraz to większymi problemami. Ignoranci. Oni naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, co zrobili.
III
„Pssst... Proszę pana, niech pan posłucha.” Musiałem zachować ciszę, mówiąc szeptem, by nie zwrócić uwagi Roberta, bo znów, by się zdenerwował. „Tak? Masz coś nowego do powiedzenia?” zapytał, patrząc mi głęboko w oczy. Nie mogłem pozwolić, by i tym razem mi przeszkodzono. Nie zwlekając kontynuowałem „A pan woli bardziej sypiać czy spacerować? Proszę odpowiedzieć, to pomogę.” Wiedziałem, że teraz mnie nie zignoruje. Nikt normalny nie przepuści takiej okazji. Przejrzałem go już na samym początku. Wiem, że jest zdolny do wszystkiego byle tylko poznać sprawcę morderstwa. Teraz mi się nie wywinie. „Wolę spać niż spacerować” odpowiedział bez przekonania, robiąc dziwną minę. „Ha! Mam cię, wygrałem!” nie potrafiłem pohamować rozpierającego mnie szczęścia. Udało mi się przechytrzyć prawdziwego policjanta! Wszyscy koledzy będą ze mnie tacy dumni. „Gratulacje Michale. A teraz zgodnie z naszą umową, powiedz kto zabił Eryka” wypowiadał te słowa niemal się nimi dławiąc. Dobrze wiedział, że zrobiłem go w balona jednak nie potrafił się do tego przyznać. „Niech Pan zapyta Wojtka, dlaczego wczoraj przestali się bawić.” Udało się bezpieczny mogę odejść. Jestem już im zbędny. Udowodniłem swą niewinność, więc mogę zniknąć.
„Wojtku! Wojtku, słyszysz mnie?”
„Robercie , to ty? Mogę pomówić z Wojciechem? Chciałbym mu pomóc.” On chyba uważa mnie za idiotę. Nie dość, że ignoruje moje prośby i żądana, to w dodatku ma czelność prosić mnie o takie rzeczy!
„Robecie, prawnik jest już w drodze. Jednak nim będziesz mógł się z nim zobaczyć, muszę po raz ostatni porozmawiać z Wojtkiem. Robercie, to bardzo ważne. Od tego zależy twoja wolność...”
IV
„Przepraszam, ale Robert wcześniej nie pozwalał mi rozmawiać. Często tak robi wraz z chłopakami. Ja pana bardzo lubię, jednak reszta uważa inaczej. Mówią, że policjanci są źli, chcą nas tylko wykorzystać.” oznajmiłem przestraszony, chłopaki mi sporo nagadali, gdy on nie patrzył. Robert straszył mnie nawet, że jeśli coś nakłamię, to spuści mi ostre lanie. Mam nadzieję, że pan policjant mi pomoże i zabierze mnie od nich. „Wojtku, nie ma się czego bać. Tutaj jesteś bezpieczny. Jednak bym mógł cię od nich zabrać, musisz mi powiedzieć, co się stało, gdy bawiłeś się z Erykiem. Czy coś wam przerwało wspólną zabawę?”
„Gnoju, wszystko Ci wyśpiewam, tylko zostaw to biedne dziecko w spokoju. Jaką zwyrodniałą bestią trzeba być, by zmuszać Wojtusia do takich wspomnień. To nie jego wina, że dzieciak umarł. Wszystko przez Michała i jego przeklęty komputer. Często spierałem się z Robertem o Eryka. Uważałem, że te przeklęte gry źle działają im na głowy. Michał coraz bardziej przypominał prawdziwego psychopatę jednak Robert bronił go, cały czas go bronił. Jednak gdy okazało się że trzeba usunąć ciało to zostałem z tym sam. Wszyscy się przestraszyli. Potrafili tylko krzyczeć na Wojtka. Dlaczego to zrobiłeś, gówniarzu? Czy do reszty ci już odbiło? Żaden z nich nie potrafił zrozumieć, że Młody zabił Eryka dla naszego dobra. Wojtek sięgnął po nóż kuchenny po to, by bronić nas jako rodzinę...”
Epilog
Przesłuchanie Roberta M. lat 38 zakończyło się przyznaniem do winy. Lekarz sądowy Marek Opałek, po przeprowadzeniu dogłębnej analizy przesłuchiwanego, zdecydował o umieszczeniu go w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym. Robert M., podczas rozmowy z funkcjonariuszem w towarzystwie biegłego lekarza, wielokrotnie zmieniał swą tożsamość. Jak dotąd, udało się ustalić jego trzy alter ego - wymienione niżej w kolejności ujawniania: Michał, Adam, Wojciech.
Robert M. lat 38 popełnił samobójstwo w siedem miesięcy po osadzeniu w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym. Powodem śmierci było uduszenie spowodowane odgryzieniem języka przez ofiarę. Przed śmiercią Robert M. za pomocą swych własnych ekskrementów wypisał na ścianie następujące słowa: „a pan woli bardziej sypiać czy spacerować?”
Don't get too close
It's dark inside
It's where my demons hide...
"The Edge... there is no honest way to explain it because the only people who really know where it is are the ones who have gone over."
It's dark inside
It's where my demons hide...
"The Edge... there is no honest way to explain it because the only people who really know where it is are the ones who have gone over."