Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
40 minut
#1
Nazywam się Brian O’Connor i tak naprawdę, nie wiem już kim jestem. Moje życie składa się z 32-minutowych odcinków, w różnych światach. Pomiędzy nimi mam chyba 8-minutowe przerwy, w jednym stałym świecie. Zanim zacząłem pisać, ten pamiętnik zapomniałem prawie całą swoją przeszłość, wszystko prócz ostatnich chwil, które stały się początkiem, mojej nieskończonej męczarni.

Zaczęło się w moje urodziny, ale nie wiem które. Pamiętam stare, szare pudełko, w moim pokoju. Wziąłem je za prezent i otworzyłem. Do dziś towarzyszą mi przedmioty, które tam znalazłem: flakonik z niebieskim płynem, dziwny kompaso-zegarek z nieznanym mi (wtedy) zestawem znaków oraz list bez treści.

Gdy otworzyłem kompaso-zegarek zaczęło się. Nagle zacząłem spadać. Czekałem, aż uderzę o podłogę, ale nie uderzyłem. Zamiast tego leciałem w dół, twarzą do góry i zamiast sufitu widziałem ciemność. Straciłem przytomność. Obudził mnie krzyk mew i szum fal. Wstałem, czując ból w plecach. Zobaczyłem morze i molo, na którym się znajdowałem. Na jego końcu cumował jacht. Z drugiej strony był brzeg. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że nie warto iść w jego kierunku. Zdałem sobie sprawę, że trzymam coś w ręce. To był kompaso-zegarek. Otworzyłem kopertę i zobaczyłem, że tarcza się zmieniła. Nie wyglądała zwyczajnie, ale mogłem już odczytać czas. Wskazówki ustawiły się przy siódmej minucie. Zamknąłem urządzenie i ruszyłem w kierunku plaży. Po chwili wszystko się zmieniło.

Siedziałem w poczekalni brytyjskiej ambasady w Meksyku. Byłem ubrany elegancko, w jasny, miękki garnitur. W ręce trzymałem kompaso-zegarek. To było dziwne, bo wiedziałem, po co tam byłem. Miałem się spotkać z ambasadorem, by omówić z nim kwestię mojej pracy. Jednak nie była, to praca dla ambasady. Mój ojciec i ambasador znali się od lat i przyrzekli sobie, że po śmierci któregoś z nich, drugi zaopiekuje się jego synem. Mój ojciec zmarł przed dwoma miesiącami.

Spojrzałem na zegarek. Wskazywał, że minęło pięć minut. Przebłyski poprzedniego świata towarzyszyły mi, ale jakby coś je odgradzało. Nie mogłem zrozumieć co się dzieje. Nowy świat, nowe wcielenie i nowa świadomość, przejmowały nade mną kontrolę. Zapominałem o molu, a także o poprzednim, zwyczajnym życiu.

Czekałem długo. Po dwudziestu minutach, pracownica ambasady, zaprosiła mnie do gabinetu ambasadora. Zrobił na mnie duże wrażenie. Był to postawny, tęgi jegomość, z przystrzyżoną, siwą brodą. Miał błysk inteligencji w oku i przyjazny, ale powściągliwy uśmiech. Przywitał mnie, po czym rozmawialiśmy chwilę o moim ojcu. Nie pamiętam żadnych szczegółów. Potem podjęliśmy temat, mojej pracy dla niego, a on dał mi list i powiedział, że ten wszystko wyjaśni. Patrzyłem na kopertę podpisaną moim nazwiskiem. Moim z tamtego świata. Enzo Calvieri. Nastąpił błysk i przestałem nim być.

Po raz drugi znalazłem się na molu. Trzymałem w rękach list. W tamtym momencie zdałem sobie sprawę, że moje wspomnienia się odblokowują. Moje przybycie do tego miejsca, jak i poprzednie życie, znów były jasne. Na kopercie nie było napisu, to nie była ta, którą dostałem jako Enzo Calvieri. Otworzyłem ją i wyciągnąłem pergamin. Niestety był pusty. Spojrzałem na niego, pod światło słońca. Nie było zmian. Schowałem go i rozejrzałem się. Po raz drugi ruszyłem w stronę plaży.

Czas się dłużył. Mijały minuty, ale plaża nie zbliżała się ani trochę. Jakbym nie przesuwał się ani o krok. Spojrzałem w tył. Nie oddaliłem się od jachtu. To było chore, niemożliwe. Nie dane mi było długo się zastanawiać. Nastąpił kolejny błysk.

W kolejnym świecie, pierwszym, co poczułem było zimno. Byłem przypięty do skały, wokół panowała zawierucha. Śnieg sypał zewsząd. Nowa świadomość wytłumaczyła mi, że nazywam się Ernest Irruck i jestem czeskim himalaistą. Odbywałem właśnie wyprawę na Czomolugmę. Gdzieś obok miał być też mój towarzysz, moja żona, Ivett. Kilka metrów ode mnie widziałem zarys jej postaci. Napierający śnieg znacznie to utrudniał. Nie mogliśmy się ruszyć. W tamtym momencie, przy życiu trzymały nas haki wbite w lodową skałę i pasy, którymi byliśmy obwiązani. Nauczony doświadczeniem, że wizja pewnie się skończy (mimo, że znów zacząłem zapominać swoją przeszłość), sięgnąłem po kompaso-zegarek, by sprawdzić ile czasu, będzie mi dane spędzić, w tym świecie. Domyślałem się słusznie, że jest to stały element. Czas. Jednak znalezienie i wyciągniecie urządzenia zajęło mi dłuższą chwilę. Gdy spojrzałem na cyferblat, wskazówki pokazały dwadzieścia siedem minut. Czekałem jeszcze pięć. Potem wszystko błysnęło.

Molo po raz trzeci. Wspomnienia do mnie powróciły, jednak nie całkiem. Zacząłem zapominać mój prawdziwy świat. Przeraziło mnie to. Wyciągnąłem kompaso-zegarek, by sprawdzić ile mam minut, na ten wymiar. Trzymałem go w ręce i ruszyłem, tym razem do jachtu. Obawiałem się, że dotarcie do niego, będzie wyglądało, tak, jak docieranie do plaży. Myliłem się, nie stanowiło problemu. Łódź była ładna i przestronna. Wnętrze było wykończone drewnem. Rozejrzałem się. Wszędzie wisiały zegarki. Żaden nie był normalny, wszystkie miały cyferblat, taki, jak moje przedziwne urządzenie. Wskazywały pięć minut. Zacząłem przeglądać szafki. Znalazłem standardowe wyposażenie do pierwszej pomocy i stertę brulionów. Wtedy wpadłem na pomysł, by spisywać wspomnienia. Nie zdążyłem nic więcej. Nie sprawdziłem czasu. Błysnęło światło.

Zaczęło się zwyczajnie. Kolejny leniwy dzień, spędzony na wylegiwaniu się w hamaku i czytaniu Hemingwaya. Później było mniej zwyczajnie. Miałem sen, o tym jak będąc majorem, wpadłem w zasadzkę ze swoim oddziałem. Czy było to nadzwyczajne? Ktoś powie, że ludzie mają różne i niestworzone sny. Zgodzę się, owszem. Pomyliłem się w pewnej kwestii. Myślałem, że wojna była snem. Nie była. Myślałem, że obudzę się zaraz w hamaku. Nie obudziłem się. Myślałem, że jestem bezpieczny. Nie byłem.

Zasadzka, bicie, tortury. Czas minął szybko. Nie wszystko zrozumiałem. Mało zobaczyłem. Niewiele przemyślałem. Uwolnił mnie błysk.

Teraz siedzę czwarty raz na molu. Spisuję swoje wspomnienia. Pewnie kończy mi się czas. Jeszcze tylko jedno, myślę że wiem, jak odczytać list. Muszę…
Odpowiedz
#2
Wygląda trochę jak mix Incepcji, Requiem dla snu i Twojej własnej wyobraźni. Mam na myśli, że molo i to skakanie z miejsca na miejsce w różnych okolicznościach mi nasuwają takie skojarzenia.
Cytat:Nazywam się Brian O’Connor i tak naprawdę nie wiem już, kim jestem. Moje życie składa się z 32-minutowych odcinków w różnych światach. Pomiędzy nimi mam chyba 8-minutowe przerwy w jednym stałym świecie. Zanim zacząłem pisać ten pamiętnik, zapomniałem prawie całą swoją przeszłość - wszystko, prócz ostatnich chwil, które stały się początkiem mojej nieskończonej męczarni.
Pousuwane przecinki i podostawiane tam, gdzie ich potrzeba. Śmiesznie trochę – jakbyś wiedział, że gdzieś powinien być przecinek, ale nie znał jego dokładnego położenia i rzucał na oślep. (Cóż, ilość, a czasem nawet mniej więcej położenie, się zgadza). Wink

Cytat: Pamiętam stare, szare pudełko w moim pokoju. Wziąłem je za prezent i otworzyłem. Do dziś towarzyszą mi przedmioty, które tam znalazłem: flakonik z niebieskim płynem, dziwny kompaso-zegarek z nieznanym mi (wtedy) zestawem znaków oraz list bez treści.

Cytat:Gdy otworzyłem kompaso-zegarek, zaczęło się. Nagle zacząłem spadać. Czekałem, aż uderzę o podłogę, ale nie uderzyłem. Zamiast tego, leciałem w dół. Twarzą do góry. Zamiast sufitu, widziałem ciemność. Straciłem przytomność. Obudził mnie krzyk mew i szum fal. Wstałem, czując ból w plecach. Zobaczyłem morze i molo, na którym się znajdowałem. Na jego końcu cumował jacht. Z drugiej strony był brzeg. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że nie warto iść w jego kierunku. Zdałem sobie sprawę, że trzymam coś w ręce. To był kompaso-zegarek. Otworzyłem kopertę i zobaczyłem, że tarcza się zmieniła. Nie wyglądała zwyczajnie, ale mogłem już odczytać czas. Wskazówki ustawiły się przy siódmej minucie. Zamknąłem urządzenie i ruszyłem w kierunku plaży. Po chwili wszystko się zmieniło.
Podłogę – podłoże/ziemię, choć „podłoże” wydaje się bezpieczniejsze, bo nie wiadomo, na co ma zamiar spaść.
Nie uderzyłem – a może by tak „ale nic takiego się nie stało”? Ot, żeby trochę skomplikować.

Dalej podobne błędy, ale wytknę je na życzenie, bo chyba wolisz, żebyśmy się skupili na fabule, czyż nie?

Trochę topornie napisane. Błędy z interpunkcją, czasem przydałoby się przeredagować zdanko, miejscami nie bardzo wiadomo, o co chodzi.
Sam pomysł mi się podoba. Trochę wprawy i mógłbyś się rozpisać na miażdżące niezwykłością opowiadanko. Bo z pierwszym wrażeniem jest, na razie, cieniutko. Ale to kwestia wprawy. Skoro piszesz już od kilku lat, to podejrzewam, że będzie to dla Ciebie kwestia paru miesięcy, żeby wskoczyć w ramy doskonałości. Wtedy już pozostanie życzyć natchnienia.
A na razie - przykułeś moją uwagę, ale mnie nie nasyciłeś. No brakuje mi, brakuje wielu zdanek. Jakiegoś wyjaśnienia, rozpisania mechanizmu tego świata, jakichś emocji, które można by współdzielić lub żywić do bohatera.
Zostawiam 3/5.
Jeśli chcesz, żeby Ci przejechać tekst równo (jak Mirkowi13 w "Nieoznaczoności"), to daj znać. Wink
Odpowiedz
#3
Jeśli chodzi o sprawy techniczne, nie doradzę Ci zbyt wiele, ale zdaje mi się, że w stosunkowo wielu miejscach postawiłeś niepotrzebnie przecinki. W konsekwencji tego wydłuża się czas czytania i czytający robi niepotrzebne pauzy.

Na przykład:

Bartosz napisał(a):Zanim zacząłem pisać, ten pamiętnik zapomniałem prawie całą swoją przeszłość, wszystko prócz ostatnich chwil, które stały się początkiem, mojej nieskończonej męczarni.
O wiele lepiej brzmiałoby: "zanim zacząłem pisać ten pamiętnik, zapomniałem prawie całą swoją przeszłość, wszystko prócz ostatnich chwil, które stały się początkiem mojej nieskończonej męczarni."

Bartosz napisał(a):Po dwudziestu minutach, pracownica ambasady, zaprosiła mnie do gabinetu ambasadora.
Bartosz napisał(a):Potem podjęliśmy temat, mojej pracy dla niego, a on dał mi list i powiedział, że ten wszystko wyjaśni.
Bartosz napisał(a):Wyciągnąłem kompaso-zegarek, by sprawdzić ile mam minut, na ten wymiar.
Bartosz napisał(a):Obawiałem się, że dotarcie do niego, będzie wyglądało, tak, jak docieranie do plaży.
Bartosz napisał(a):Miałem sen, o tym jak, będąc majorem, wpadłem w zasadzkę ze swoim oddziałem.
Mniej więcej tak to w moim odczuciu wygląda Wink Cały tekst wydaje się być dynamiczny, jest wiele krótkich zdań, dlatego przy tych dłuższych znajdują się niepotrzebne przecinki bądź są one w nieodpowiednich miejscach.


Bartosz napisał(a):Gdy otworzyłem kompaso-zegarek zaczęło się. Nagle zacząłem spadać.
Takie trochę zbędne powtórzenie.

Bartosz napisał(a):jegomość
Hm, strasznie mi to tutaj nie pasuje. Nie wiem, czy to przez gatunek pracy, ale "mężczyzna" imo spisałby się tutaj lepiej.



Nie wątpię, że w tekście drzemie potencjał, ale moim zdaniem nie został wydobyty. Coś się dzieje, niby wiadomo co, jednak nie ma żadnego śladu naprowadzającego na coś więcej (chyba, że ja go nie dostrzegłem). Takie "jest bo jest i tyle". Zdecydowanie zabrakło mi tu więcej sporej dawki uczuć bohatera, zbudowania lepszego klimatu niemal skrajnej dezorientacji i strachu, przy czym podczas każdego przypadku "zmiany ciała", na moment zniwelować owe odczucia i skupić się na tych danego wcielenia, tak w ramach "odpoczynku". Gdyby to wszystko zostało spełnione, po przeczytaniu tekstu pozostawałaby mocniejsza (lub w ogóle) chęć dowiedzenia się, o co w tym wszystkim chodzi, a tymczasem czuję tylko takie "masz problem, stary" w stosunku do bohatera.

Podsumowując: po prostu wydłużyłbym tekst, dodał o wiele więcej emocji lub jeśli to faktycznie miało wyglądać jak pisane "na sucho" i na szybko strony pamiętnika, zrobiłbym coś z fabułą.

Jeśli planujesz pisać kolejne części lub rozbudowywać tekst, niegłupim pomysłem byłoby wplątanie w niego jakiejś akcji. Przykładowo, bohater ciągle podróżuje między wcieleniami, lecz w każdym z nich dostrzega coś charakterystycznego, wspólnego, może nawet ludzi. Tymczasem na molu/jachcie coś zaczyna się dziać... Taka drobna sugestia Wink



Pozdrawiam,
Sett
Odpowiedz
#4
(03-02-2015, 21:10)BEL6 napisał(a): Wygląda trochę jak mix Incepcji, Requiem dla snu i Twojej własnej wyobraźni. Mam na myśli, że molo i to skakanie z miejsca na miejsce w różnych okolicznościach mi nasuwają takie skojarzenia.

Incepcję
widziałem, ale powiązanie nie było planowane. Requiem dla snu nie miałem okazji oglądać.

Cytat:Nazywam się Brian O’Connor i tak naprawdę nie wiem już, kim jestem. Moje życie składa się z 32-minutowych odcinków w różnych światach. Pomiędzy nimi mam chyba 8-minutowe przerwy w jednym stałym świecie. Zanim zacząłem pisać ten pamiętnik, zapomniałem prawie całą swoją przeszłość - wszystko, prócz ostatnich chwil, które stały się początkiem mojej nieskończonej męczarni.
Cytat:Pousuwane przecinki i podostawiane tam, gdzie ich potrzeba. Śmiesznie trochę – jakbyś wiedział, że gdzieś powinien być przecinek, ale nie znał jego dokładnego położenia i rzucał na oślep. (Cóż, ilość, a czasem nawet mniej więcej położenie, się zgadza). Wink

Czytałem tekst przed wrzucaniem i nie widziałem niepasujących przedników. Teraz widzę. Dziwna sprawa. Wink

Cytat: Pamiętam stare, szare pudełko w moim pokoju. Wziąłem je za prezent i otworzyłem. Do dziś towarzyszą mi przedmioty, które tam znalazłem: flakonik z niebieskim płynem, dziwny kompaso-zegarek z nieznanym mi (wtedy) zestawem znaków oraz list bez treści.


Cytat:Podłogę – podłoże/ziemię, choć „podłoże” wydaje się bezpieczniejsze, bo nie wiadomo, na co ma zamiar spaść.
Nie uderzyłem – a może by tak „ale nic takiego się nie stało”? Ot, żeby trochę skomplikować.

Co do podłogi, to przecież jest mowa o pokoju, więc raczej tu pasuje podoga.

Cytat:Dalej podobne błędy, ale wytknę je na życzenie, bo chyba wolisz, żebyśmy się skupili na fabule, czyż nie?

Tekst jest krótki, to poproszę o wytykanie. Jak będzie jakiś długi, to odpuszczę.

Cytat:Trochę topornie napisane. Błędy z interpunkcją, czasem przydałoby się przeredagować zdanko, miejscami nie bardzo wiadomo, o co chodzi.
Sam pomysł mi się podoba. Trochę wprawy i mógłbyś się rozpisać na miażdżące niezwykłością opowiadanko. Bo z pierwszym wrażeniem jest, na razie, cieniutko. Ale to kwestia wprawy. Skoro piszesz już od kilku lat, to podejrzewam, że będzie to dla Ciebie kwestia paru miesięcy, żeby wskoczyć w ramy doskonałości. Wtedy już pozostanie życzyć natchnienia.
A na razie - przykułeś moją uwagę, ale mnie nie nasyciłeś. No brakuje mi, brakuje wielu zdanek. Jakiegoś wyjaśnienia, rozpisania mechanizmu tego świata, jakichś emocji, które można by współdzielić lub żywić do bohatera.
Zostawiam 3/5.
Jeśli chcesz, żeby Ci przejechać tekst równo (jak Mirkowi13 w "Nieoznaczoności"), to daj znać. Wink

Mam świadomość, że tekst nie jest mocno rozwinięty i że można by wiele w nim dodać. Zgadzam się. Jednak był to raczej chwilowy zryw. Przeczytałem trzy krótkie notatki, które kiedyś zapisałem. Każda zawierała jakiś fragment powyżej historii. Usiadłem, pomysły się połączyły i napisałem. Nie planowałem rozwijać tego tekstu. Może o tym pomyślę, ale nie obiecuję.

(03-02-2015, 21:25)Sett napisał(a): [align=justify]Jeśli chodzi o sprawy techniczne, nie doradzę Ci zbyt wiele, ale zdaje mi się, że w stosunkowo wielu miejscach postawiłeś niepotrzebnie przecinki. W konsekwencji tego wydłuża się czas czytania i czytający robi niepotrzebne pauzy.

Rozumiem i dostrzegam błędy.

Cytat:Mniej więcej tak to w moim odczuciu wygląda Wink Cały tekst wydaje się być dynamiczny, jest wiele krótkich zdań, dlatego przy tych dłuższych znajdują się niepotrzebne przecinki bądź są one w nieodpowiednich miejscach.


Bartosz napisał(a):Gdy otworzyłem kompaso-zegarek zaczęło się. Nagle zacząłem spadać.
Takie trochę zbędne powtórzenie.

Zgadzam się w 100%.

Bartosz napisał(a):jegomość
Cytat:Hm, strasznie mi to tutaj nie pasuje. Nie wiem, czy to przez gatunek pracy, ale "mężczyzna" imo spisałby się tutaj lepiej.

Użyłem tego określenie, ze względu na stanowisko, jakie on piastuje. Ambasador, to raczej dostojna fucha.


Cytat:Nie wątpię, że w tekście drzemie potencjał, ale moim zdaniem nie został wydobyty. Coś się dzieje, niby wiadomo co, jednak nie ma żadnego śladu naprowadzającego na coś więcej (chyba, że ja go nie dostrzegłem). Takie "jest bo jest i tyle". Zdecydowanie zabrakło mi tu więcej sporej dawki uczuć bohatera, zbudowania lepszego klimatu niemal skrajnej dezorientacji i strachu, przy czym podczas każdego przypadku "zmiany ciała", na moment zniwelować owe odczucia i skupić się na tych danego wcielenia, tak w ramach "odpoczynku". Gdyby to wszystko zostało spełnione, po przeczytaniu tekstu pozostawałaby mocniejsza (lub w ogóle) chęć dowiedzenia się, o co w tym wszystkim chodzi, a tymczasem czuję tylko takie "masz problem, stary" w stosunku do bohatera.

Pozwolę sobie dać, tę samą odpowiedź, co w poście wyżej - Mam świadomość, że tekst nie jest mocno rozwinięty i że można by wiele w nim dodać. Zgadzam się. Jednak był to raczej chwilowy zryw. Przeczytałem trzy krótkie notatki, które kiedyś zapisałem. Każda zawierała jakiś fragment powyżej historii. Usiadłem, pomysły się połączyły i napisałem. Nie planowałem rozwijać tego tekstu. Może o tym pomyślę, ale nie obiecuję.

Cytat:Podsumowując: po prostu wydłużyłbym tekst, dodał o wiele więcej emocji lub jeśli to faktycznie miało wyglądać jak pisanie "na sucho" i na szybko strony pamiętnika, zrobiłbym coś z fabułą.

Taki był cel - dobrze powiedziane - "pisanie na sucho i na szybko strony pamiętnika"

Cytat:Jeśli planujesz pisać kolejne części lub rozbudowywać tekst, niegłupim pomysłem byłoby wplątanie w niego jakiejś akcji. Przykładowo, bohater ciągle podróżuje między wcieleniami, lecz w każdym z nich dostrzega coś charakterystycznego, wspólnego, może nawet ludzi. Tymczasem na molu/jachcie coś zaczyna się dziać... Taka drobna sugestia Wink


Rozumiem, dziękuję za rady. Nie wiem jeszcze, czy będę kontynuował "40 minut".
Odpowiedz
#5
Jak na razie wygląda to jak wstęp do czegoś. Mimo licznych przeskoków jednak dość .. statyczny. W sumie za dużo tam było tego Kompaso - zegarka. Takie trzymanie się jednej nazwy sprawia wrażenie ubogości pojęć. Wypadałoby wymyślić chociaż kilka synonimów które mógłbyś stosować zamiennie. No cóż napisane jest w miarę poprawnie jednak nie powala. Zresztą, wstępy rzadko powalają. Na temat pomysłu też na tę chwilę za dużo powiedzieć się nie da. W sumie przeskoki i tyle. Warto by się jednak było dowiedzieć całości twojego zamysłu. No bo zakładam, że w jakimś (mniej lub bardziej ukrytym celu skacze).
Czyli czytać się bez nadmiaru wysiłku da. Zobaczymy co upichcisz dalej.
Pozdrawiam serdecznie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#6
(03-02-2015, 23:26)gorzkiblotnica napisał(a): Jak na razie wygląda to jak wstęp do czegoś. Mimo licznych przeskoków jednak dość .. statyczny. W sumie za dużo tam było tego Kompaso - zegarka. Takie trzymanie się jednej nazwy sprawia wrażenie ubogości pojęć. Wypadałoby wymyślić chociaż kilka synonimów które mógłbyś stosować zamiennie. No cóż napisane jest w miarę poprawnie jednak nie powala. Zresztą, wstępy rzadko powalają. Na temat pomysłu też na tę chwilę za dużo powiedzieć się nie da. W sumie przeskoki i tyle. Warto by się jednak było dowiedzieć całości twojego zamysłu. No bo zakładam, że w jakimś (mniej lub bardziej ukrytym celu skacze).
Czyli czytać się bez nadmiaru wysiłku da. Zobaczymy co upichcisz dalej.
Pozdrawiam serdecznie.


Dzięki za opinię. Wszystkie zastrzeżenia rozumiem.
Pomyślę, czy ciągnąć tę historię dalej.
Odpowiedz
#7
c.d

No dobra, no to lecimy.
Cytat:Siedziałem w poczekalni brytyjskiej ambasady w Meksyku. Byłem ubrany elegancko w jasny, miękki garnitur. W ręce trzymałem kompaso-zegarek. To było dziwne, bo wiedziałem, po co tam byłem. Miałem się spotkać z ambasadorem, by omówić z nim kwestię mojej pracy. Jednak nie była, to praca dla ambasady. Mój ojciec i ambasador znali się od lat i przyrzekli sobie, że po śmierci któregoś z nich, drugi zaopiekuje się jego synem. Mój ojciec zmarł przed dwoma miesiącami.
No dobra, to teraz rzuciłeś nieusmażonym mięchem i ja – czytelnik – mam multum pytań, na które odpowiedź mogłeś ładnie rozwinąć i wpleść w tekścik, przy okazji go rozbudowując. (Sorry za zdania wielokrotnie złożone. Jaram się nimi i podświadomie nimi sypię). Otóż tak:
Czy ojciec też jest ambasadorem? Jakie konkretne stosunki ich łączyły? Jak się poznali? Dlaczego podejrzewali, że nie będą w stanie sami zająć się swoimi synami, skoro tak się dogadali? Jak umarł ojciec? Na czym polega praca dla ambasady?
Moja – czytelnicza – wizja: spotkali się w barze, przy koniaku, po męczącym dniu. Ojciec żali się, że chyba wie o spisku, ambasador go pociesza i dogadują się z synami. Być może to ambasador zabił/zlecił zabójstwo ojca.


Cytat:Spojrzałem na zegarek. Wskazywał, że minęło pięć minut. Przebłyski wspomnień? poprzedniego świata towarzyszyły mi, ale coś zdawało się je odgradzać. Nie mogłem zrozumieć, co się dzieje. Nowy świat, nowe wcielenie i nowa świadomośćbp przejmowały nade mną kontrolę. Zapominałem o molu, a także o poprzednim, zwyczajnym życiu.
bp – to znaczy „bez przecinka”. Będę to wstawiać w miejscach, w których kasuję zbędny przecinek. W ten sposób powinieneś zauważyć, bo przy podkreślaniu i pogrubianiu wychodzą nieczytelne cuda.

Cytat:Czekałem długo. Po dwudziestu minutach, pracownica ambasadybp zaprosiła mnie do gabinetu ambasadora. Zrobił na mnie duże wrażenie
gabinet czy ambasador?
Cytat:Był to postawny, tęgi jegomość, z przystrzyżoną, siwą brodą.

niby czaję, ale tych parę zdań kuleje w wyrazistości przekazu
Cytat: Miał błysk inteligencji w oku i przyjazny, ale powściągliwy uśmiech. Przywitaliśmy się i chwilę rozmawialiśmy o moim ojcu
Albo nawet uścisnęli sobie dłonie, a Brian dostrzegł złotego rolexa, a może srebrnego? Nie pamięta przecież, to tylko przebłyski, pogadaj trochę, tak żeby wciągnąć, niezobowiązująco.
Cytat: Nie pamiętam żadnych szczegółów. Potem podjęliśmy tematbp mojej pracy dla niego, a on dał mi list i powiedział, że ten
no rozumiem, że ten=list, ale ładniej tego napisać nie mogłeś?
Cytat: wszystko wyjaśni. Patrzyłem na kopertę, podpisaną moim nazwiskiem z tamtego świata - Enzo Calvieri.
Już nie rozdrabniajmy się. Swoją drogą – tamtego, czyli tego pierwszego czy tego „obecnego”? Warto by było zakotwiczać się na moment w tych światach i prowadzić w nich teraźniejszość. Trochę akcji i ogółem dynamiki nie zaszkodzi.
Cytat:Nastąpił błysk i przestałem nim być.
No to długo sobie pobył tym Enzo. Mógłby przy okazji trochę narozrabiać, skoro już dostał to imię. Żeby postać i jej dane nabrały koloru, historia polotu, bo na razie jest tylko nalot czegoś dobrego na spróchniałym pieńku lenistwa.

Cytat:Po raz drugi znalazłem się na molu. Trzymałem w rękach list. W tamtym momencie zdałem sobie sprawę, że moje wspomnienia się odblokowują.
achievment unlocked
A tak poważnie – cienko to wygląda. „Wspomnienia się odblokowują”.
Cytat: Moje przybycie do tego miejsca, jak i poprzednie życie, znów były jasne. Na kopercie nie było napisu. To nie była ta, którą dostałem jako Enzo Calvieri. Otworzyłem ją i wyciągnąłem pergamin. Niestety, był pusty. Spojrzałem na niego, pod światło. Nie było zmian. Schowałem go i rozejrzałem się. Po raz drugi ruszyłem w stronę plaży.
Oj tam, już darujmy sobie to „słońce”. Oczywista, że za dnia mamy jedno źródło światła, bo innych nie potrzebujemy.

Cytat:W kolejnym świeciebp pierwszym, co poczułem, było zimno. Byłem przypięty do skały. Wokół panowała zawierucha. Śnieg sypał zewsząd. Nowa świadomość wytłumaczyła mi, że nazywam się Ernest Irruck i jestem czeskim himalaistą. Odbywałem właśnie wyprawę na Czomolugmę. Gdzieś obok powinna być też moja towarzyszka – Ivett. Moja żona.. Kilka metrów ode mnie widziałem zarys jej postaci. Napierający śnieg znacznie to utrudniał.
Śnieg utrudniał co? Dostrzeżenie jego żony? To podkreślone – powtórzenia. Lepiej ich unikać.
Cytat:Nie mogliśmy się ruszyć. W tamtym momenciebp przy życiu trzymały nas haki wbite w lodową skałę i pasy, którymi byliśmy obwiązani. Nauczony doświadczeniem, że wizja pewnie się skończy (mimobp że znów zacząłem zapominać swoją przeszłość), sięgnąłem po kompaso-zegarek, by sprawdzić ile czasubp będzie mi dane spędzićbp w tym świecie. Domyślałem się słusznie, że jest to stały element. Czas. Jednak znalezienie i wyciągniecie urządzenia zajęło mi dłuższą chwilę. Gdy spojrzałem na cyferblat, wskazówki pokazały dwadzieścia siedem minut. Czekałem jeszcze pięć. Potem wszystko błysnęło.
Czas jest stałym elementem, ale trochę go upłynęło, zanim wyciągnął zegarek. Wydaje mi się bez sensu.
Co się działo przez tych pięć minut? Dyndali sobie na linach? Żona nie panikowała? Nie musiał jej uspokajać? Nie wisiała nad nimi groźba rychłej śmierci albo chociaż jakiegoś odmrożenia? Może mała lawinka? Zdąży „błysnąć”, zanim doświadczy śmierci w cudzej skórze, czy nie? Napięcie!

Cytat:Molo. Po raz trzeci. Wspomnienia do mnie powróciły, jednak nie całkiem. Zacząłem zapominać mój prawdziwy świat. Przeraziło mnie to.
Jakoś nie czuję tego przerażenia.
Żona wyjęła kurczaka z lodówki. Położyła na blacie. Przeraziło mnie to.

Cytat:Wyciągnąłem kompaso-zegarek, by sprawdzić ile mam minutbp na ten wymiar. Trzymałem go w ręce, gdy ruszyłem. Tym razem w kierunku jachtu. Obawiałem się, że dotarcie do niegobp będzie wyglądało, tak, jak docieranie do plaży. Myliłem się. Nie stanowiło problemu. Łódź była ładna i przestronna. Wnętrze było wykończone drewnem. Rozejrzałem się. Wszędzie wisiały zegarki. Żaden nie był normalny, wszystkie miały cyferblatbp taki, jak moje przedziwne urządzenie. Wskazywały pięć minut. Zacząłem przeglądać szafki. Znalazłem standardowe wyposażenie do pierwszej pomocy i stertę brulionów. Wtedy wpadłem na pomysł, by spisywać wspomnienia. Nie zdążyłem nic więcej. Nie sprawdziłem czasu. Błysnęło światło.

Zaczęło się zwyczajnie. Kolejny leniwy dzień, spędzony na wylegiwaniu się w hamaku i czytaniu Hemingwaya. Później było mniej zwyczajnie. Miałem senbp o tym, jak będąc majorembp wpadłem w zasadzkę ze swoim oddziałem. Czy było to nadzwyczajne? Ktoś powie, że ludzie mają różne i niestworzone sny. Zgodzę się, owszem. Pomyliłem się w pewnej kwestii. Myślałem, że wojna była snem. Nie była. Myślałem, że obudzę się zaraz w hamaku. Nie obudziłem się. Myślałem, że jestem bezpieczny. Nie byłem.

Zasadzka, bicie, tortury. Czas minął szybko. Nie wszystko zrozumiałem. Mało zobaczyłem. Niewiele przemyślałem. Uwolnił mnie błysk.

Teraz siedzę czwarty raz na molu. Spisuję swoje wspomnienia. Pewnie kończy mi się czas. Jeszcze tylko jedno- myślę, że wiem, jak odczytać list. Muszę…
Odpowiedz
#8
Cytat:No dobra, to teraz rzuciłeś nieusmażonym mięchem i ja – czytelnik – mam multum pytań, na które odpowiedź mogłeś ładnie rozwinąć i wpleść w tekścik, przy okazji go rozbudowując. (Sorry za zdania wielokrotnie złożone. Jaram się nimi i podświadomie nimi sypię). Otóż tak:
Czy ojciec też jest ambasadorem? Jakie konkretne stosunki ich łączyły? Jak się poznali? Dlaczego podejrzewali, że nie będą w stanie sami zająć się swoimi synami, skoro tak się dogadali? Jak umarł ojciec? Na czym polega praca dla ambasady?
Moja – czytelnicza – wizja: spotkali się w barze, przy koniaku, po męczącym dniu. Ojciec żali się, że chyba wie o spisku, ambasador go pociesza i dogadują się z synami. Być może to ambasador zabił/zlecił zabójstwo ojca.

Rozumiem, co masz na myśli. Tak, można by to rozwinąć.
Ambasador zabij mu ojca - dobre - nie miałem takiego pomysłu Smile



Cytat:
Cytat:Czekałem długo. Po dwudziestu minutach, pracownica ambasadybp zaprosiła mnie do gabinetu ambasadora. Zrobił na mnie duże wrażenie
gabinet czy ambasador?

Cytat:Był to postawny, tęgi jegomość, z przystrzyżoną, siwą brodą.


Cytat:niby czaję, ale tych parę zdań kuleje w wyrazistości przekazu

Muszę konkretniej pisać.

Cytat: Miał błysk inteligencji w oku i przyjazny, ale powściągliwy uśmiech. Przywitaliśmy się i chwilę rozmawialiśmy o moim ojcu
Cytat:
Cytat:Albo nawet uścisnęli sobie dłonie, a Brian dostrzegł złotego rolexa, a może srebrnego? Nie pamięta przecież, to tylko przebłyski, pogadaj trochę, tak żeby wciągnąć, niezobowiązująco.
Cytat: Nie pamiętam żadnych szczegółów. Potem podjęliśmy tematbp mojej pracy dla niego, a on dał mi list i powiedział, że ten

no rozumiem, że ten=list, ale ładniej tego napisać nie mogłeś?

Pewnie i mogłem, ale nie wpadłem na to, że to może słabo brzmieć Wink
Cytat:
Cytat: wszystko wyjaśni. Patrzyłem na kopertę, podpisaną moim nazwiskiem z tamtego świata - Enzo Calvieri.


Cytat:W kolejnym świeciebp pierwszym, co poczułem, było zimno. Byłem przypięty do skały. Wokół panowała zawierucha. Śnieg sypał zewsząd. Nowa świadomość wytłumaczyła mi, że nazywam się Ernest Irruck i jestem czeskim himalaistą. Odbywałem właśnie wyprawę na Czomolugmę. Gdzieś obok powinna być też moja towarzyszka – Ivett. Moja żona.. Kilka metrów ode mnie widziałem zarys jej postaci. Napierający śnieg znacznie to utrudniał.
Śnieg utrudniał co? Dostrzeżenie jego żony? To podkreślone – powtórzenia. Lepiej ich unikać.

Cytat:Nie mogliśmy się ruszyć. W tamtym momenciebp przy życiu trzymały nas haki wbite w lodową skałę i pasy, którymi byliśmy obwiązani. Nauczony doświadczeniem, że wizja pewnie się skończy (mimobp że znów zacząłem zapominać swoją przeszłość), sięgnąłem po kompaso-zegarek, by sprawdzić ile czasubp będzie mi dane spędzićbp w tym świecie. Domyślałem się słusznie, że jest to stały element. Czas. Jednak znalezienie i wyciągniecie urządzenia zajęło mi dłuższą chwilę. Gdy spojrzałem na cyferblat, wskazówki pokazały dwadzieścia siedem minut. Czekałem jeszcze pięć. Potem wszystko błysnęło.
Czas jest stałym elementem, ale trochę go upłynęło, zanim wyciągnął zegarek. Wydaje mi się bez sensu.
Co się działo przez tych pięć minut? Dyndali sobie na linach? Żona nie panikowała? Nie musiał jej uspokajać? Nie wisiała nad nimi groźba rychłej śmierci albo chociaż jakiegoś odmrożenia? Może mała lawinka? Zdąży „błysnąć”, zanim doświadczy śmierci w cudzej skórze, czy nie? Napięcie!

Ok, widzę, że tekst w tym miejscu, aż się prosi o więcej szczegółów i akcji. Nie rozmawiali, anie nic nie widzieli, bo śnieżyca skutecznie to utrudniała. Mogłem napisać.

Ufff... zajadę się z tym cytowaniem. Nie łatwa sprawa.
Odpowiedz
#9
A co ja mam powiedzieć? Big Grin
Ja już ręcznie wpisuje wszystkie quote.

Cieszę się, że widzisz już, nad czym popracować. Powodzenia! Smile
Odpowiedz
#10
Pomysł jest niezły, ale są dwie rzeczy, które mi tu przeszkadzają:
a) akcja toczy się bardzo szybko, za szybko, przez co tekst jest płytki
b) praktycznie nic nie wiadomo o bohaterze

Dobrze by było, jakbyś stanowczo zwolnił, wdał się nieco w szczegóły, zwłaszcza jeśli to miał być wstęp.
Tak mi wpadło do głowy teraz: a jakbyś kolejne losy bohatera opowiedział poprzez jego zapiski a la pamiętnik?
Komentując dzielę się osobistymi, subiektywnymi odczuciami, nie poczuwam się do znajomości prawdy absolutnej Wink

W cieniu
Nie ma
Czarne płaszcze

[Obrazek: Piecz1.jpg] 

Odpowiedz
#11
Pomysł ma spory potencjał, ale moim zdaniem sporo należy poprawić (i to nie tylko warsztatowo, co wyłapali przedmówcy).

Przede wszystkim historia wydaje mi się nieprzemyślana do końca. Chodzi mi o to, że tekst jest mocno tajemniczy, i to jest fajne, ale równocześnie mam wrażenie, że nie kryje się za tym większy sens. Taka tajemnica, za którą nic nie stoi. Oczywiście mogę się mylić.

Są fajne smaczki i ogólnie czyta się nieźle, ale jak dla mnie - zbyt mgliście i pospiesznie.

Pozdrawiam!
Odpowiedz
#12
Cytat:Zanim zacząłem pisać, ten pamiętnik zapomniałem prawie całą swoją przeszłość, wszystko prócz ostatnich chwil, które stały się początkiem, mojej nieskończonej męczarni.
Zaczątek mojej męczarni z tym tekstem Smile
Dawno nie widziałem takiej zbawionej sensu interpunkcji. Nie tylko tutaj - żeby było jasne.

Jako etiuda, w celu swym intrygująca czytelnika, ale nic poza tym, wypadłby tekst tak, powiedzmy, na trzy z dwoma. No, może całe trzy, nie bądźmy tacy wymagający Smile ale to wyłącznie w przypadku, gdyby przymknąć oko na potknięcia, pokaleczoną, naprawdę świrniętą interpunkcję, straszny sprint przez historię i szczegóły, niemal absolutny brak polotu literackiego i właściwie tylko jedna, dość zamglona, ale obecna, zaleta - pomysł. Który z kolei też składa się z jednego "półkonkretnego" elementu (podróż czaso-światowa i jej powód) i kilku zupełnie posypanych (czyli poszczególne światy i problematy w każdym z nich), gdyż nic a nic o nich nie wiadomo. Jak na, powiedzmy, etiudę, jest to rzecz wybaczalna, ale i tak zasługuje na dopracowanie, mimo wszystko.
Z kolei jeśli jest to coś poważniejszego, albo jeśli jest to wstęp do większej calości - przydałoby się zamieścić ciąg dalszy, bo póki co trudno ocenić to pozytywnie.

Bardzo, baaaardzo goluteńki pomysł. A jednak - domysły czytelnika dodają mu atrakcyjności. Autor, rozwijając historię, może albo rzecz wzglęnie, w miarę uratować i nie zhańbić doszczętnie... albo totalnie rzecz położyć. Bo łatwo po takim oględnym wstępie zawieźć oczekiwania czytelnika. Nie oszukujmy się, pomysł sam w sobie taki dobry nie jest. To jego wyłożenie - pozostawiające górę pytań, a przy tym, najistotniejsze, domysłów - sprawia, że odbiorca podejrzewa niejedno, a ostatecznie zostawiony jest z niczym i ciekaw jest, gdzie rzecz zmierza. Porywa wyłącznie obietnica, że istnieje jakieś oryginalne wytłumaczenia dla tego wszystkiego i że zwiąże się to z ciekawymi zwrotami fabuly.
Odpowiedz
#13
(10-02-2015, 22:22)miriad napisał(a): odbiorca podejrzewa niejedno, a ostatecznie zostawiony jest z niczym i ciekaw jest, gdzie rzecz zmierza. Porywa wyłącznie obietnica, że istnieje jakieś oryginalne wytłumaczenia dla tego wszystkiego i że zwiąże się to z ciekawymi zwrotami fabuly.

No, miriad wyłożył w elokwentny sposób to, co ja próbowałem wytłumaczyć, choć nie do końca mi się udało. Właśnie o toto toto mi chodziło po głowie.

Przypomina mi się taki film "Box" - tam też było mnóstwo tajemnic, dziwnych zwrotów akcji, a finalnie nic nie zostało wyjaśnione i człowiek po seansie zostawał z wrażeniem, że nawet reżyserze nie mieli pojęcia, o co z tym pudełkiem tytułowym chodziło.

Rzecz do przemyślenia Tongue
Odpowiedz
#14
Dziękuję za opinie i rady. Na pewno wezmę je pod uwagę podczas pisania. Nie koniecznie przeróbki, czy kontynuacji tego tekstu, ale pisania w ogóle.

P.S. Co do interpunkcji - duże znaczenie ma kwestia pisania na laptopie. Na papierze robię mniej błędów. Dziwnie to zabrzmi, ale pamiętam jakie ruchy ręki mam wykonać, a nie zasady gramatyczne.
Odpowiedz
#15
To się bodaj nazywa "pamięć kinestatyczna". No przynajmniej tak mi się coś przypomina Smile
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości