Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
(+18) jeśli potrafisz się przejrzeć w moim odbiciu to spróbuj (proszę)
#1
*dla A i M


*
(jeśli potrafisz
to spróbuj proszę arku
nie spisywać z tego
wiersza)


mówiłeś że poeta to spowiednik dla takich jak ja i tajemnica
nadal obowiązuje a ja zakochałem się w niej w zaduszki i wiem
jak to brzmi gdy nie wierzę w duszę ale tak mnie przydusiła że aż
uwierzyłem w wędrówkę wtedy nawet liście szurały bluesa

improwizacją z buta aż się dziwię dotąd że nie spierdoliłem zwłaszcza
że dobijała trzydziestki ciągle nienaruszona raz mnie kochała raz chciała
mnie bratem cóż pozostało poza wyjazdem do krakowa bo bała się dotyku
ksiądz nie zrozumiałby tego chyba z powodu drewnianych kratek mimo ucha

zresztą wtedy musiałbym żałować i wierzyć a na plantach był już maj szykowałem
we łbie kanapki z bratkiem nasączone cytryną siedliśmy jak dzieci na osobnych łóżkach
powoli rozpakowywałem bagaże bo czekał nas stary teatr ot chwila prozy sztuka i krzyk
co ty mi chcesz zrobić co ty i tak potem dwa lata poznawałem że można wytrzymać nawet

bez marszczenia ogóra i klejenia łap w wieczne amen
 milcząc z nią pamięć palcówek
braterskich z dzieciństwa pozostawiłem nadal w lękotyku nie-na-ru-szo-ną i siebie

mężczyzną cytryna ciągle
na języku myślisz
że mi wy-

-baczy
[Obrazek: Piecz2.jpg]
Odpowiedz
#2
Osobisty wiersz jak cholera, ale da się sporo wyczytać, e sporo, dużo, gdybym mógł gwiazdkować, to bym te 5, skoro jedyne możliwe.
Zawsze coś zostaje w człowieku, nawet nie pod skórą a nawet głębiej - taka dywagacja..
Odpowiedz
#3
W twoim wydaniu nawet dramat  przeradza się w tragikomedię.
Brakuje mi tu tylko wątku... analnego   Big Grin   Żartowałem , żartowałem  Big Grin Big Grin Big Grin

Jedna rzecz: przeszkadza mi  i to bardzo;  powtórzenie zaimka osobowego  w drugim  wersie.
Przeczytaj na głos, aż się  prosi to "ja" gdzieś schować  Smile A jakby tak to "a ja" zamienić na"bo" (bo zakochałem się w niej w zaduszki)?

Na razie  nie  gwiazdkuję  Big Grin
Odpowiedz
#4
w pierwotnej wersji było 'bo', ale musiałem wrócić do naturalnego sposobu wypowiedzi tego, który mi rzecz opowiedział... należało stylistycznie oddać niedoskonałość wypowiedzi peela. po latach od powstania tego tekstu mogę jedynie zdradzić, że kanapki z bratkiem są moim dodatkiem, w oryginalnej, inspirującej opowieści była inna potrawa, równie może szalona, ale jakoś mniej mi pasowała, z racji ... powiedzmy ... powiedzmy...  
historia mną mocno ruszyła, wiec sobie pozwoliłem na osobisty "podarunek/zamianę" ... ot.. kiedyś, w szczenięctwie i czasami potem, jako nieco wyrośnięty dla odpowiednich dam robiłem kanapki z kwiatami, jak i ... obrączki i pierścionki z trawy. powiedzmy że sobie pozwoliłem na pokrewieństwo z peelem w sensie detali wariacko zakochanych, niech i że banalnie...  zresztą, bardzo często przeglądam sie w cudzych powierzonych mi historiach i bywa, że tam, pokazując je we fragmentach, urywkach dalej oddaję pewne własne, prywatne detale...
[Obrazek: Piecz2.jpg]
Odpowiedz
#5
i widzisz, jednak ucho zawsze prawdę ci powie Big Grin
Odpowiedz
#6
(15-02-2018, 21:20)BJKlajza napisał(a): i widzisz, jednak ucho zawsze prawdę ci powie Big Grin

tu wręcz musi być niedosłuch, zakłocenie, zgrzyt... bo inaczej... ściema... zbyt unormowane... ja w historii mam być, nawet nie mojej, a nie jakby ponad nią, wywyższony... nie muszę mówić o sobie, aby ... zresztą... nieważne... to stary utwór, al chyba rozważę go w pewien przygotowywany, ważny większy "no... zbiór"... gdzie być może, jak zdecyduję, rozszerzę tu tytuł..  o konkretny, powtarzalny detal...
[Obrazek: Piecz2.jpg]
Odpowiedz
#7
To nie jest Piękny Antonio.
Był taki film.
Odpowiedz
#8
(15-02-2018, 21:45)Grain napisał(a): To nie jest Piękny Antonio.
Był taki film.

Nie znam, wiec i trochę nie łapię komentarza. Proszę jakieś uściślenie, Grainie. Coś doczytałem w sieci, ale .. sieć, to mimo wszystko sieć... Ok, cos mi zaświtało, ale ... no... włoskie kino, mimo że jakoś tam kojarzę Passoliniego, to jednak nie jest moja mocna strona. Ja bardziej francuskojęzyczny... i bliższy mi Teatr

P.S. tak, mam dziś pewien duuuuuuuuuuuuży kryzys w mych tzw. błyskotliwych rejonach łba...
[Obrazek: Piecz2.jpg]
Odpowiedz
#9
Piękny Antonio miał kobiet ma pęczki.
Poślubił bodajże Barbarę Pulisi /mogę nie pamiętać - circa 40 lat/. Urzeczony jej urodą nigdy nie skonsumował związku.
Ona powtórnie wyszła za mąż i szybko została zdeflorowana i matką.
Niewiele pamiętam, ale zawsze za mną chodził - co widać w komentażu.
Tutaj jest inaczej, mimo podobieństwa zachowań - jest inaczej.
I pełno tajemniczości. Tytuł spełnia jakieś dopełnienie, przesłanie - nigdy niepotrzebne usprawiedliwienie.
Być może to o kobietach które moglibyśmy kochać i kochamy bez seksualności.
W każdym razie powinnyśmy ję, niektóre tak kochać.
Odpowiedz
#10
i jeszcze inne powody zostawienia "a ja". pierwsze- ciągłość - nazwę ją sensownościowa. mogłoby zostać zupełnie i bez bo"- które nota bene zgrzyta, jakby zupełnie z innej parafii miało być wtrętem ale niby kontynuatorem poprzedniego "zdania" "

- patrz- mówiłeś że poeta to spowiednik dla takich jak ja i tajemnica
nadal obowiązuje BO zakochałem się (...)---  BIORĄC POD UWAGĘ KONTyUNUACJĘ "WYDYCHANIA" SŁÓW WYMOWĄ, JEDNAK OWO "BO"  NAZBYT JEST, ŻE TAK RZEKNĘ "BOLEŚNIE KIEPSKIE I FAKT, ŻE LEPSZE BYŁOBY PO PROSTU NIEUŻYWANIE "ANI "a ja' ani "bo"

Jednak??? w owym "a ja" dwie sylaby, dwie głoski "a", tworząc niby kontynuację, przerywnik, wtręt nie do końca na miejscu jednak jednocześnie są jak wydźwięczony oddech, co urywa poprzednie zdanie/kończy/kontynuuje--jest przerywnikiem mam nadzieję, że płynnym-- będąc niejako wtrętem w stylu częstego w dłuższych wypowiedziach "yyyyyyy", które już zupełnie nie znaczy...tu szukałem czegoś innego...  To "a ja", które z użyciem dwóch "a"- naturalnie otwierających przy wymowie usta na dłużej i szerzej (przedłużenie "a" w pierwszym, czy drugim słowie jest w jakimś sensie dowolne--- jasne, że żywa rozmowa/wypowiedź nie należy do poprawnych, a przynajmniej rzadko. więc "a jaaaaaaaaaaa", albo "aaaaaaaaaaaaaaaaaa ja" albo nawet wypowiedziane szybko "a ja" gdy naturalnie następuje już nieprzedłużona dźwiękiem pauza, urwanie, domyślny znak przestankowy (ok, wielokropek, albo inny...) daje czas na otwarcie i rozkręcenie dalszej części. to trochę jakby była przerwa po uwerturze... przedłużony dźwięk/brzmienie... 

A swoją drogą i szosą, Błażej, choc wiadomo, że się nie odpowiada za wrażenia innych (cóż, mimo zamiarów, może i prawdopodobnych w przewidywaniu--- jednak są często zaskoczenia... ba Big Grin  ) , to jednak aż dziw mio nieco, że stwierdzasz, nawet żartem ... w utworze, który jest aż za bardzo "serio"---   "dramat  przeradza się w tragikomedię.". przyznam, że w tym starociu akurat kompletnie tego nie szukałem i nie szukam... 
To tyle z tego "tak, na szybko... się tłumaczę i TŁOmaczę"------------ jak nigdy.............. albo że prawie-że....

o tym,  że i było to już kiedyś próbowane w wersji zapisu "psedo-senetowej wersyfiacji", nawet nie wspominam--- tak, przy końcówce były pokusy... ale ... odpuściołem te chaszcze... enterosując BARDziej
[Obrazek: Piecz2.jpg]
Odpowiedz
#11
hehehe rozbawił mnie Big Grin nie wiem czy powinnam się śmiać, cóż taka refleksja hehehe Big Grin

Technicznie dopracowany, poza tym motto! pięknie wyjustowane, jednym słowem wszystko cacy!
Odpowiedz
#12
(16-02-2018, 18:44)Natare napisał(a): hehehe rozbawił mnie Big Grin nie wiem czy powinnam się śmiać, cóż taka refleksja hehehe Big Grin

Technicznie dopracowany, poza tym motto! pięknie wyjustowane, jednym słowem wszystko cacy!

wiesz, znam kobiety, które w sytuacjach "po hard corach życiowych' w takich sytuacjach, zwyczajnie -- niejako odruchowo (nie chcę powiedzieć, obronnie) śmieją. czasami taki śmiech lepszym bywa niż łza. zresztą, czy tylko kobiet takie coś dotyczy? i wcale nie trzeba od razu szuać wyjaśnień w "wyparciu". facet niejeden w kiblu zamyka się na ileśtamś minut i ... i i nie tylko wypróżnia ... naturalne wydaliny, ale i ... no... może czasami lepiej nie wiedzieć, bo... jak mawiał mój znajomy - a ja się z nim zgadzam, więc cytuję "są rzeczy za któe bije się w pysk bez pytania"... (oczywiście! bicie w pysk nie dotyczy dam, a ewentualnie ich rycerzy w zastępstwie... ). Nie, no spoko, Nata, ja teraz nic do Ciebie, no... może te, co to już o nich już pisałem gdzie indziej... Tongue
[Obrazek: Piecz2.jpg]
Odpowiedz
#13
Nie widzę tu nic zabawnego. Wręcz przeciwnie. Nie potrafię komentować,
ale chciałam powiedzieć, że poeta spowiada się swoimi wierszami i bynajmniej
nie księdzu na ucho. Spowiada się wszystkim tym, którzy zechcą je przeczytać.
Odpuszczenia nie będzie. Więc czy warto?
Odpowiedz
#14
Cóż. Taki nie Twój ten utwór. Zalatuje prozą, choć doceniam starania, by ulirycznić środkami znanymi i cenionymi Tongue

Dla mnie zabrakło rytmu, by wyśpiewać, a ja zawsze na głos, więc czuję (tutaj akurat nie).

W pierwszym wyrazie pierwszego wersu drugiej strofy uciekła kursywa.

Podoba mi się "szuranie bluesa", "marszczenia ogóra i klejenia łap w wieczne amen milcząc z nią pamięć palcówek".
A najbardziej "lękotyk". Aż sobie gdzieś zapiszę Smile
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#15
(16-02-2018, 23:04)Toya napisał(a): Nie widzę tu nic zabawnego. Wręcz przeciwnie. Nie potrafię komentować,
ale chciałam powiedzieć, że poeta spowiada się swoimi wierszami i bynajmniej
nie księdzu na ucho. Spowiada się wszystkim tym, którzy zechcą je przeczytać.
Odpuszczenia nie będzie. Więc czy warto?

 z racji tego, czym się także zajmuję, niejednokrotnie na ulicy i gdziekolwiek spotykam ludzi, którzy wrecz prawie szukają substytutu spowiednika/kozetki psychoanalitycznej, czy zwykłego słuchacza. a ja, cóż, nie daję rozgrzeszeń, czasami tylko rozUSZENIE... wUSZENIE, poUSZENIE... można tak dalej, ale ... hm... bywa, że coś z tego mną wypływa. to taka walka, aby sekretów powierzonych nie ujawniać. ale też, to się gotuje w sobie, wtedy powiedzmy, że cudze zmieszane ze mną, z moim wypluwają się na głos---- w sumie nigdy nie spytałem znajomych spowiedników, jak sobie z tym radzą- czy w trakcie np. homilii przedstawiając przykład sytuacji z konfesjonału, gdy rzecz jasna identyfikacja niemożliwa, na wszelki wypadek zmieniają pewne detale, rekwizyty... ja tak czynię. raz w życiu przeczytałem, z tomiku debiutanckiego wiersz, który mną mówiąc, był bardzo inspirowany historią mojego kumpla. on to znał, wiedział, że jet, będzie, czytał... dziekował (jest niepełnosprawny, był wolontariuszem w hospicjum, zakochał się, ona zmarła i potem... cóż, jak kumpel słuchałem, pocieszałem.. dałem wiersz). na wieczorze autorskim, choć nikt nie wiedział, że to on, słyszał ten wiersz (wiedział, że będzie!). oddałem całą swoją umiejętność interpretacyjną, aby ta historia jeszcze mocniej wybrzmiała. nie patrzyłem na niego, żeby nie myśleć że to o nim, żeby przypadkiem ktoś się nie'skapnął". parę kobiet, jak to kobiety. pewien bezemocjonalny niby - znany mi olbrzym ręce chował w dłonie. a on? mój kumpel? wstał, i na ile jego niepełne w sprawności nogi pozwoliły, wybiegł, właściwie wytupał się własnym sposobem biegu. potem mnie przepraszał, a ja jego (choć dla nas obu nie było powodu do przepraszania). od tego czasu nigdy, nigdy nie oddałem po cudzych zwierzeniach na jaw tekstu,  w którym nie konspirowałbym z detalami tak, aby... było to ze mnie, a nie z innych. nigdy nioejako czyste reportaże, obrobione liryką. o tyle więc"cudze"  rzeczy są we mnie ze mnie, gram nimi, jak w masce, przypasowanej, wrośniętej w mój ryj, o ile mam pewność, że nie zdradzam powierzonego mi zaufania. może to głupie, chore, dziwaczne. tak, czasami cudze sekrety męczą i chce się z nich/nimi/po nich jakby wymiotować. i bywa, że z tych "wymiocin" tworzę jakby farbę, wypociny, którą maluję/barwię mój ryj, charakteryzując.  bywa,że daję w te barwy własny kolor, płyny ustrojowe i "moje, życiowe powody ich powstania", moje fragmenty zdarzeń. inaczej: patrzę teatrem poniekąd. taką po swojsku "metodą Stanisławskiego". Czyjś epizod muszę całym sobą "urzeczywistnić/uprawdopodobnić", by to potem zabrać, zagrać, namalować, a bywa że znieksztalcić pseudo-muzyką, pseudo-malarstwem w metodzie (na ile pozwalają ograniczenia słów i dźwięków i litery, czarno na białym- na papierze), rozmaitością i zmiennością stylowo-gatunkowo-rodzajową. czasami, nierzadko buduję wszystko tak, by wywołać zamierzoną emocję jedynie. stan, którego sam doznałem, załóżmy np.  mieszaninę wk..w i śmiechawek z danej, pierwotnej sytuacji, zdarzenia, aktu. bywa, że prezentacja na żywo i reakcje nieraz nieprzewidziane wymuszają np. zmianę budowy jakiegoś fragmentu, czasami wymuszają przegłos, albo niedogłos itp itd w zapisie, w formie, lub za=puenciu albo do-puenciu puenty lub roz-puenty.
[Obrazek: Piecz2.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości