Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 4
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[18+] Tryptyk s-f o lekko humorystycznym zabarwieniu. 3 Coś
#1
III

 
COŚ
 
 
    Dziwnym trafem – bo trzeba przyznać ,że Borsukowa siedząca na ławce i nerwowo przeplatająca mackami, to naprawdę dziwny traf – przechodził koło Borsukowej ,Metody. 
- O witam szanownej Pani – powiedział uprzejmie ,a pomyślał: „ Co ta szmata tu robi?”
- A nic ,nic panie genetyk. Nic ciekawego .Chociaż… – zawahała się przez chwilę – Chociaż może pan coś poradzi. Otóż ,wlazł do domu i nie chce wyjść.
Metody zdziwił się niezmiernie, aż mu czułki zwiotczały. Oto Borsukowa pierwszy raz od niepamiętnych czasów prosi go o radę. Ba, nawet pomoc.
- Co wlazło? – zapytał od niechcenia, niby przypadkiem.
- No właśnie nie wiem. Małe to to cholerstwo , żreć nie chce, piszczy i obsrywa całe mieszkanie. A ja już młoda nie jestem ,ledwo śluz mogę pościerać – rzuciła z żalem.
Potem znów zaczęła manipulować mackami w okolicy gdzie powinna się znajdować głowa.
- Cholerstwo ,powiada pani? No to zobaczmy to cos, może to być nader interesujące.- powiedział z wyraźnym zainteresowaniem genetyk, i wziąwszy Borsukową pod mackę poszli do jej mieszkania. Oczywiście poszli to mało powiedziane ,tak jakoś przesuwali się ,jakby płynęli w powietrzu.

 - Bi ,pi,pipipi,biiiiiiiiiiiiiiiiiiiii – zapiszczało to coś ,kiedy otworzyły się drzwi wejściowe i szybciutko przemieściło się pod szafę.
- Znów nasrałeś , ty coś? – zawrzeszczała Borsukowa.
- Ależ pani droga…? – zaprotestował Metody – Tak nie można. Może ono się boi?
- A co mnie to kurwa jasna obchodzi – wściekała się Borsukowa, rozchlapując przy tym po całym mieszkaniu śluz i tłukąc co popadnie swoimi mackami – Całe mieszkanie zasrane. Śmierdzi jak u Mańki w kiblu. Co to do nędzy, u mnie jakiś przytułek jest dla chuj wie czego? Nie mam ochoty ciągle sprzątać po tym cholerstwie!
Szybko złapała miotłę i dawaj nią pod szafa zamiata. A biedne coś, mało zapewne myśląc co robi, cap zębiskami wiedźmę za nożną mackę ,aż się krew polała. No to się Borsukowa teraz wściekła ,tak już na poważnie,
- Ja ci kurwa dam ty nędzny pomiocie chuj wie czego! – wrzeszczała – Ja ci nogi z dupy powyrywam! Ścierwo się przypałętało ,a teraz gryzie !
Metody stał bezradnie i przyglądał się tej scenie ze stoickim spokojem. Lepiej było się nie odzywać dopóki Borsukowa nie ochłonie. Z resztą ,nie miał nawet najmniejszej ochoty się wtrącać, ponieważ widok budził zgrozę. Małe coś z wielkimi zębiskami kłapiącymi koło macek Borsukowej i sama Borsukowa wymachująca miotłą i wszystkimi kończynopodobnymi wypustkami , przesuwająca się po całym mieszkaniu ,rozwalająca co się da ,to naprawdę zgroza, żeby nie powiedzieć śmiertelne niebezpieczeństwo.
- Dość tego!!! – krzyknął Metody , aż Borsukowej miotła z macki wypadła – Miałem chyba ci do kurwy nędzy pomóc! No nie!
- No niby tak. – odparła jeszcze nieco zdezorientowana.
Tymczasem małe coś znów uciekło pod szafę. Nie piszczało już , tylko tak jakoś dziwnie się trzęsło, że aż ściany drżały.
- Musi pani zrozumieć ,że to coś się cholernie boi – zaczął mówić Metody – Niestety nie wiem co to jest i skąd przyszło ,ale przy odrobinie cierpliwości zapewne uda się nam to złapać ,a wtedy wezmę do swojego laboratorium i przebadam.
Borsukowa spojrzała się na genetyka i ze zrozumieniem dodała:
- Tak? A jak?
- Nie rozumiem pani. – odpowiedział
- No bo jak chcesz to pan złapać?- podniesionym głosem zaczęła Borsukowa – No jak na wędkę i robaka? Czy może przez łeb siekierką i już będzie ciałko zasrańca do przebadania?
- Nie no pani to ma pomysły. Idę się przejść i przemyśleć cała sprawę. A pani niech nawet nie tyka tego coś, nawet jak znowu by chciało się … chciało by nabrudzić. – powiedział Metody i poszedł na spacer ulicami miasteczka , aby przemyśleć sprawę.
Wychodząc ,usłyszał jeszcze za sobą rumor rozwalających się mebli u Borsukowej i jej nieartykułowane wrzaski.
- Ja pierdolę - pomyślał – Co za niereformowalna baba. I poszedł myśleć.

     Małe miasteczko gdzieś na zabitym dechami zadupiu. Metody ,jak zwykle posiniaczony od kamieni rzucanych przez dzieciaki, już drugą dobę krąży po ulicach i zastanawia się jak złapać coś. Przechodząc koło apteki wpadł na pomysł , że może Ania coś poradzi na ten problem, więc nie myśląc już za bardzo, wszedł i od razu spytał się Ani, która jak zwykle dzieliła swoje ciało na mniejsze kawałeczki i pakowała je w foliowe samozamykające się torebki.
- Kurwa. Anka mam problem niemiłosierny.
- Wal – odbąknęła i dalej się szatkowała jak kapusta tasakiem do mięsa.
- Widzisz ,Borsukowa ma coś..- nie dokończył bo w tym momencie do apteki wszedł Józek.
- Taa. – westchnęła Ania - Borsukowa ma zawsze coś, ale z głową chyba.
- Borsukowa i głowa ? Bardzo interesujące? – stwierdził Józek i w tym samym czasie zapłacił za połknięta właśnie część Anki.
- No ma w domu takie coś, co ja nie wiem co, to jest i to cos gryzie ,a Borsukowa przy okazji cały dom se zdemoluje – jednym tchem powiedział Metody .
- No to zastrzel – skwitował Józek
- No co ty ? Nawet nie wiem co to jest ? Tak zwyczajnie zastrzelić? – Metody poczuł się urażony ignorancją Józka.
- Nie to coś ,tylko Borsukową. - Józek uśmiechnął się i jeszcze dodał - I zwierzątko będzie miało spokój , a i my jako społeczność miejska , pozbędziemy się niechcianego chwastu .
Metody szeroko otworzył otwór gębowy ,wypuścił powietrze i powiedział stanowczo:
- I to jest jedyne rozwiązanie. Idę do domu po dubeltówkę. 
- Taa. Zastrzel i zadzwoń po adwokata od razu ,może się uda wybronić ciebie w sądzie .Będziesz miał okoliczności łagodzące. Obrona cosia przed rozwścieczoną Borsukową.- dodała Anka .

     Mańka i Mariola jak zwykle paliły papieroski na ławeczce pod domem. Jak zwykle też ,obserwowały co i jak się dzieje w mieście. No ,informacja to podstawa.
- Gdzie leziesz jełopie z tą strzelba? – Prawie równocześnie zapytały Metodego
- A do Borsukowej. Mam sprawę do załatwienia. – odpowiedział pośpiesznie.
- Mańka !! Kurwa, do domu bo mi się chce!!!- zawył z okna na Mańkę jej chłop.
-Dobra już lezę. – krzyknęła i dodała do Metodego – Zabić idziesz czy co?- i szybciutko wspięła się po ścianie do domu.
- Tez mi …- skomentowała Mariola ,wstała z ławki i skierowała się w stronę sklepu monopolowego – Idę się uchlać z tego wszystkiego. 


     Niczym James Bond, Metody wywalił drzwi od mieszkania Borsukowej i już miał przeładować strzelbę i wycelować w jej rozwścieczoną postać ,gdy we drzwiach stanęła mała postać .Była to Edytka.
- Dzień dobry ciociu.- przywitała się grzecznie – Dzień dobry panu. Ciociu przyszłam cię odwiedzic i zapytać się o coś?
- No słucham cię Edyto – odpowiedziała Borsukowa dość miłym głosem. Widać się trochę uspokoiła.
- Chciałam się dowiedzieć, jak ci się podoba szczeniaczek ,którego ci przyniosłam przedwczoraj, bo tak sobie pomyślałam, że sama mieszkasz ,to ci się jakieś towarzystwo by przydało?
Metody ,a wraz z nim Borsukowa zmienili kolor na pomarańczowy, potem na zielony i jeszcze na śliwkowy, wciągnęli powietrze i aż siedli z wrażenia na czymś, co może przypominać tyłek. Po chwili jednak , Metody zapytał się Edytki:
- Skąd masz tego pieska? Bo to piesek prawda?
- A pałętał się sam, taki nieszczęśliwy koło pana domu więc go przygarnęłam i przyniosłam tutaj.
- O kurwa mać! – wrzasnął Metody – Rozmnożyły się ! Ja pierdolę! Trzeba lecieć do burmistrza żeby zarządził ewakuację.!!
- To co to jest ? – zapytała się Borsukowa.
- Nie wiem , ale kurewsko lubi żreć .Bez opamiętania. – odpowiedział Metody i pobiegł jak najszybciej umiał do burmistrza . Oczywiście nie omieszkał po drodze pożreć kolejnego gówniarza rzucającego w niego kamieniami.



     Małe miasteczko gdzieś na zabitym dechami zadupiu. Wrzeszczące dzieciaki, mały ruch…No właśnie, jaki ruch? Jakie dzieciaki?

 
 
KONIEC
 
A.D. 1999
Odpowiedz
#2
Ogólnie rzecz biorąc, po przeczytaniu całości, stwierdzam, że to naprawdę kawał dobrej fabuły s-f, okraszonej na bogato groteską, absurdem i czarnym humorem.

Twoim tekstom przydałaby się korekta, bo masz w "poważaniu" przecinkologię i spacjologię.
Ale za lekkie pióro i oryginalne bon-moty, jestem w stanie darować Ci to i owo Smile


Tutaj masz bliskie powtórzenie:


Cytat:już miał przeładować strzelbę i wycelować w jej rozwścieczoną postać ,gdy we drzwiach stanęła mała postać
[Obrazek: oscar.jpg]
Odpowiedz
#3
Dzięki czyli takie tam małe niedociagniatka Przed wydaniem trza sie za korektorem rozejrzeć Big Grin
Odpowiedz
#4
Jaki ruch... Jakie dzieciaki Wink. Przyznam, końcówka jest zabawna. Cały tryptyk zaliczyłbym do nader udanych. Niby fantastyka, a jaka życiowa Wink

Pozdrawiam serdecznie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz
#5
Gorzki O! Dzięki . Nikt z was nie zauważył jednak ( ci co lubią fantastykę ) , że ten tryptyk nie jest zbytnio oryginalny Smile Pisałem go zauroczony pewnym cyklem science fiction i jest jakby jego pastiszem , oczywiście nie jest to plagiat , żeby nie było , ale czerpałem garściami Smile To taka zagadka dla odwiedzających Big Grin
Odpowiedz
#6
Jakby się dobrze zastanowić... No właśnie po iluś tysiącleciach cywilizacji coś tam zawsze do czegoś jest podobne. Coś inspiruje itd. Ale moim zdaniem to nawet i dobrze. Przynajmniej mnie nie przeszkadza.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości